Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Uratować luty!

d a n e w y j a z d u 420.85 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Środa, 24 lutego 2021 | dodano: 27.02.2021



https://www.alltrails.com/explore/map/25-26-02-2021-poznan-42ba513?u=m

https://photos.app.goo.gl/SLhxAsfTNGj63oCB6

Przed czym uratować? Przed żenującym przebiegiem. Od 1 do 23 lutego nabiłem bowiem raptem 115km, niemal wyłącznie na kilku-km dojazdach do pracy. Warunki były tak fatalne że na 4 dni wymiękłem w ogóle i do pracy chodziłem z buta… Jest mi z tego powodu bardzo wstyd. W związku z tym zapowiadany potężny atak wiosny chciałem wykorzystać na 100%. Zrobić 400km. Na dwa najcieplejsze wg prognoz dni, środę i czwartek biorę wolne. Potem domawiam jeszcze piątek. Przygotowuję rower, skuwam z niego piaskowo-solną skorupę. Formy nie przygotowuję, liczę na to że jakoś to będzie, że 20kkm z ub. sezonu zostało w nogach. Przez ostatnie dwa miesiące trenowałem bowiem głównie picie piwa i jedzenie tostów. Patrząc na mapy pogodynek samonasuwającym się celem jest Wrocław, 18-19’C. Ale we Wrocławiu byłem w ub. roku 2 razy, w dodatku tam jest 300km. Można by dalej, do Zielonej Góry, ale to już z 450 - deko za dużo. W Poznaniu ostatni raz zaś byłem w 2019 roku, jest 400km, i temperaturowo ten kierunek również wygląda ok, Łodzkie/Wlkp. 16-17’C. No i po prostu miałem ochotę na Poznań :)

Startuję 20 minut po siódmej, na termometrze 5’C, ale zanim przejadę przez miasto robi się już ciepło. Wylatuję standardowo, wojewódzką na Skałę. W Zielonkach również standardowo wciągam dwie mini pizze z piekarenki, oszczędzając niesłodki prowiant w sakwie na potem. Na kolejnych i kolejnych podjazdach Jury robi się już gorąco w kurtce i długich spodniach, ale jeszcze poczekam ze zdejmowaniem tego, bo na zjazdach i w lasach ciągle chłodno. Na rynku w Skale szybka tylko fotka, i lecę na Wolbrom. Najpiękniejszym widokiem dla moich oczu jest tej trasy… asfalt ;) Suchy i czysty asfalt, jakże stęskniłem się za takim jego stanem. Tzn. mokre i zasyfione odcinki też się zdarzają, ale nie ma tego dużo. Miejscami tylko w lasach, lub w innych zacienionych miejscach. Ze śniegiem podobnie – resztki w lasach i na niekorzystnie ukształtowanych do Słońca polach uprawnych. Za Pilicą opuszczam wojewódzką szosę na rzecz bocznych dróg. Koło południa przebieram się wreszcie w krótkie ciuchy – ale fajnie :) Odczuwalna w Słońcu na pewno ponad 20. Po kilkunastu km tłuczenia się po dziurach bocznych dróg wskakuję na wojewódzką 792, która zaprowadzi mnie do Żarek. Po drodze standardowy postój pod kościółkiem Św. Stanisława i punktem widokowym na Kuestę Jurajską – wielką skarpę, urwisko na Jurze, z której rozpościerają się szerokie widoki na niższe tereny, z kominami Górnego Śląska na horyzoncie. Z Żarek znowu bokami przez lasy na Olsztyn. Piękne odpicowany Olsztyn, z górującymi nad rynkiem ruinami zamku to chyba najbogatsze miasteczko na Jurze. Ostatnią prostą Olsztyn – Częstochowa zazwyczaj jadę zupełnie spoko ścieżką rowerowo-pieszo-rolkową – szeroką aleją przez las (przy DK zakaz dla rowerów). Ta jednak dziś okazuję się być ciągle pokryta śnieżno – lodową skorupą… Nawet nie próbuję jechać po tym. Już miałem wskakiwać na krajówkę ale wpadłem na inny plan – objadę Częstochowę zupełnie bokiem. Nadłożę pewnie kilka km ale możliwe że zaoszczędzę czas, bo nie będę tłukł się przez centrum dużego miasta. Tak też robię – bocznymi asfaltami objeżdżam Cz-Wę, lekko tylko zahaczając o jej północno-wschodnie rubieża. Przy okazji robię zakupy w wiejskim sklepiku. Krótki lutowy dzień dobiega końca i robi się chłodno. 3,5 godz. jechałem całkiem na krótko, w końcu trzeba się ubrać. Obieram kurs na Działoszyn. Póki co lekki chłód nie przeszkadza, rozgwieżdżone niebo, księżyc w pełni, radyjko w uszach, radość z pierwszej długiej trasy w sezonie sprawiają że jedzie się pięknie :) Trochę tylko wkurza przekręcona w lewo kierownica – w szosówce nigdy nie udaje mi się jej idealnie wycentrować po serwisie. Zauważyłem to zaraz po wyjeździe z domu, ale tak odkładałem i odkładałem jej skorygowanie że dodaję z taką krzywą aż do Poznania ;) Wjeżdżam do Łódzkiego – lubię robić zdjęcia przy tablicach z nazwą województw ale często też mi się chce. W Działoszynie po 20tej. Miasteczko to kojarzy mi się tylko z jednym – ogromnym rynkiem. Trzeba zrobić zakupy przed nocną jazdą, ostatecznie robię je tam gdzie zazwyczaj gdy jadę tą drogą – w Dino na zakręcie kawałem za Działoszynem. Do Wielunia jeszcze jedzie się spoko, tj. nie jest zimno. Wieluń to nawiasem mówiąc półmetek – 200km. Jakaś tam fotka rynku, ratusza, itp., standardowe sprawy. Za miastem dopiero się zacznie – lutowa noc po prostu nie może nie być zimna ;) Zjeżdżam z krajowej szosy, do Kalisza dotrę dobrze znanym mi skrótem bocznymi drogami. 60km dziurawych, mokrych asfaltów. 60km lasów, mgieł, wilgoci i zimna. Lututów, Klonowa, Głuszyna, Brzeziny, Aleksandria – znam tą kolejność na pamięć, zawsze jadę tędy na Kalisz. Z wyróżniających się obiektów kościół w Lututowie – jest po prostu ogromny, i to nie tylko jak na tak małą miejscowość. Zimno, coraz zimniej. Ubieram prawie wszystko co mam, tj. koszulkę, bluzę, dwie kurtki i kamizelkę a i tak ledwo wyrabiam. Na szczęście senność ciągle daje się zagłuszyć kofeiną, nie ma konieczności drzemki bo ta była bardzo nieprzyjemna… Pomocną w walce z zimnem staje się też maseczka – oddycha się cieplejszym powietrzem, naprawdę dużo to daje, polecam. Gdzieś w tych zadupiach wjeżdżam do Wlkp., tablicy niestety brak. Przed piątą doczołguję się do Kalisza. Ciągle jeszcze ciemno. Liczę że „miejska wyspa ciepła” coś da, w mieście zawsze cieplej. No i coś tam, niewiele, ale daje. Zamiast bardzo zimno jest tylko zimno ;) Jakaś tam fotka opery, czy też teatru, ratusza na rynku, byłem nie raz, widziałem, znam, kojarzę. Odpoczynek nie wchodzi w grę, bo zmarznę jeszcze bardziej, trzeba jechać. Kalisz powoli budzi się do życia, moją uwagę zwraca spora ilość rowerzystów zmierzających zapewne do pracy. Mijam jeszcze charakterystyczny, okrągły gmach kaliskiego szpitala i wyjeżdżam z miasta krajową 12ką. Słońce wreszcie wschodzi ponad miastem. „Poznań 115km” – tako rzecze przydrożna tablica. Ujeżdżam jeszcze parę km i chcąc nie chcąc muszę się zdrzemnąć. Chyba z godzinę spędzam na przydrożnym przystanku, udało mi się zresetować czas czuwania i przy tym nie zamarznąć. Teraz wstaje już nowy dzień i może być tylko lepiej :) Tzn. lepiej jak chodzi o temperaturę, pogodę. Bo jak chodzi o drogę to nie, lepiej już było. Odcinek Kalisz – Środa Wlkp. będzie średnio przyjemny. Ruchliwa krajówka, mnóstwo tirów, bez asfaltowego pobocza, co chwila zakazy dla rowerów i ścieżki z kostki Dauna. Radzę sobie z nimi różnie – to lecę na zakazie, to po ścieżce, to alternatywami bocznymi drogami które idą mniej więcej za biegiem krajówki. No a cóż – te km po kostce traktuję jako dobry trening dla tyłka, dłoni i nadgarstków ;) Krajobraz jaki mnie otacza to typowa Wielkopolska patelnia – jak okiem sięgnąć pola uprawne, wszechobecne silosy i inne rolnicze instalacje, ciężko o kawałek lasu a podjazdy to tylko na wiaduktach ;) Docieram do Pleszewa, robię zakupy. Mijam Kotlin – miejscowość słynną z przetworów owocowo-warzywnych. Na jakieś zwiedzania mijanych miasteczek generalnie nie ma szans – czas nagli. Idzie coraz wolniej a dwa interesujące mnie pociągi z Poznania odjeżdżają 17.00 i 17.40, następne dopiero w nocy. W Jarocinie więc tylko sobie ronda pozwiedzałem, w dodatku pobłądziłem i trochę nadłożyłem. Z pozytywów to Słońce wreszcie przyjemnie przypieka, jeszcze bardziej jak wczoraj :) Rozważam nawet użycie kremu z filtrem (wziąłem!), ale nie chce mi się z tym babrać, bez przesady, to jest lutowe Słońce. Dziś na krótko pojadę 5-6 godzin, od ok. południa aż do Poznania. Dociągam wreszcie do Środy, koniec z ruchliwą krajówką. Tu zaczyna się ekspresówka, więc dalej pojadę bocznymi drogami przez różne Podpoznańskie wioski. Szybkie tylko foto jakiejś tam zabytkowej wieży w Środzie i czem prędzej na Poznań. Czuć bliskość celu, power w nogach więc włącza się potężny. Obsadzoną wielkimi topolami ulicą Topolską przez Topolę (miejscowość), wiaduktem nad autostradą, i nad inną ekspresówką. Komorniki, Tulce, krajobraz zmienia się z wiejskiego na typowo przemysłowo-magazynowy. Linie wysokiego napięcia, hale DPD, FEDexa, i inne wielkie magazyny, i place pełne ciężarówek. Z ciekawostek mijam budynek ze znajomym mi logo. Eurobike. Hmm… Skąd ja znam tą firmę? No tak, taki napis jest na każdym pudle z kupowanym w Polsce amorem Suntoura – Eurobike to oficjalny dystrybutor tej marki w Polsce. Miałem kilka Suntorów, zanim przesiadłem się szosówkę. Tablicę z napisem Poznań osiągam o godz. 16 :) Udało się. Niestety za wiela sobie nie pozwiedzam… Przejazdem tylko, generalnie kieruję na dworzec główny. Charakterystyczne zielono-żółte tramwaje/autobusy, most na Warcie, jakieś tam nie wysokie może ale i tak okazałe szklane biurowce. Wielka betonowa estakada ze ścieżkami rowerowymi pod spodem. Wreszcie jest i słynny poznański „ chlebak”. Tj. dworzec główny. Podobno coś jest z nim trochę nie tak, i chyba już wiem co ;) Zanim trafiłem do hali dworca przeszedłem jeden i drugi poziom galerii handlowej. Spytałem ochroniarza o drogę. Wjechałem widną, w pięknej i lśniącej hali były perony 1-3, ale mój pociąg rusza z peronu 4a. Zjechałem schodami ruchomymi. Wyszedłem z nowego budynku, przeszedłem obok starego budynku dworca. Spytałem o drogę konduktora, długachnym starym peronem nr 6 (?) obok zrujnowanych kolejowych budynków dotarłem do znajdującego się na szarym końcu peronu 4a :D Nawet fajnie było, zaliczam ten spacerek na poczet zwiedzania Poznania ;) TLK już czekał na peronie. Podróż szybka i przyjemna, pociąg generalnie wiózł powietrze, mnie i mój rower. W Krk koło 23ciej, w domu przed północą.

Udana trasa, poprawiłem swój poprzedni lutowy rekord (343km w ub. roku do Warszawy) na 421km :) W ub. roku udało mi się zrealizować projekt pt. „300+ w każdym miesiącu”. To może teraz pora na 400+? Brakuje mi 400ki w grudniu i styczniu. Szkoda tylko że Poznania coś więcej nie pozwiedzałem. Kondycji wystarczyło, udało mi się też nie przeziębić. Z dolegliwości to lekkie pobolewania tyłka, dłoni, ramion, karku, pleców, generalnie wszystkiego po odrobince, po prostu odzwyczaiłem się od pozycji na szosówce. Poszło sporo Sudecremu ;) Nie zawalił się też pode mną rower, a po wspomnianej piwno-tostowej ultrakolarskiej diecie ważę prawie 100kg ;)

7.20 (śr) - 23.40 (czw)


Kategoria > km 400-499, Powrót pociągiem

Zapierdalacz luty 2021 (zbiorówka)

d a n e w y j a z d u 34.12 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Poniedziałek, 1 lutego 2021 | dodano: 23.02.2021

23.02 ~4,54km wieczoreny test maszyny
28.02 29,58km miasto


Kategoria Zbiorówka :(

Czołg luty 2021 (zbiorówka)

d a n e w y j a z d u 186.04 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czołg
Poniedziałek, 1 lutego 2021 | dodano: 21.02.2021



https://photos.app.goo.gl/LQn58BcqF9Uouk2U8

1.02 4,85km ino praca -5'C
2.02 4,42km ino praca
3.02 4,34km ino praca
4.02 4,41km ino praca. 10'C ciepło ale mokro i wietrznie, syfiaście
5.02 4,28km powrót zimy
6.02 46,19km miasto (New Huta, Czyżyny, Bronowice, centrum) zimno i lekko śnieżnie
8.02 0,3km Zima mnie pokonała. Wyszedłem przed blok, ujechałem w śnieżnych zaspach 150m zaliczając kilka poślizgów, po czym zsiadłem z roweru, prowadziłem rower 150m z powrotem, przemaczając przy okazji buty. Wniosłem rower do mieszkania robiąc wielką plamę w pokoju, przebrałem buty na zimowe i poszedłem do pracy z buta :) Po ostatnich beznieżnych zimach drogowcy już chyba sprzedali pługi i piaskarki, bo główna dwupasmówka wjazdowa do miasta tonęła w śniegu. Powrót z pracy też z buta. 90% chodników nieodśnieżonych.
9,10,11.02 do pracy szedłem z buta, jazda na rowerze była niecelowa. Dać by się pewnie dało ale była by to sztuka dla sztuki. Poza tym muszę sobie trochę odpocząć od gleb i od bólu.
12.02 4,33km ino praca, -10'C, po kilku dniach od początku opadów odśnieżone jest już 50% chodników. Rano coś mnie tchnęło i pojechałem do pracy na rowerze, udało się nie wyglebić. I całe szczęście że tak zrobiłem. Wieczorem przeczytałem bowiem że dziś obchodzony jest Światowy Dzień Dojeżdżania Rowerem do Pracy Zimą. Ale były wstyd jakbym wymiękł i z buta poszedł.
15.02 26,06km praca +przejażdżka nad Wisłę zobaczyć czy zamarzła. Tam gdzie akurat byłem (Most Kotlarski) nie zamarzła, ale gdzie indziej, w zakolach, koło stopni wodnych podobno była miejscami zalodzona.
16.02 4,02km ino praca
17.02 4,18km odwilż, deszcz, syf
18.02 4,16km deszcz, chlapa, odwliż
19.02 4,19km ino praca, odwilż, chlapa, syf do potęgi. Łańcuch i tryby w rowerze - brązowo/białe (rdza/sól).
17-21.02 Serwis Triban&Cube: Mycie, czyszczenie i smarowanie napędu, podmiany łańcuchów, serwis widelca, serwis piast +bębenków w obu rowerach itp. itd.
22.02 24,78km praca +miasto (Bonarka) 10'C!
23.02 4,34km ino praca temp. j.w.
27.02 41,19km miasto (Bronowice)



Kategoria Zbiorówka :(

Spontaniczne Dobczyce

d a n e w y j a z d u 55.66 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:2.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czołg
Niedziela, 24 stycznia 2021 | dodano: 21.02.2021



https://www.alltrails.com/explore/map/24-01-2020-spontaniczne-dobczyce-41c576a?u=m

https://photos.app.goo.gl/HbCekVxXXb5fpon26


Kategoria > km 050-099

Rzeszowik na dobry początek sezonu :)

d a n e w y j a z d u 168.55 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Piątek, 22 stycznia 2021 | dodano: 21.02.2021



https://photos.app.goo.gl/mv5ZMMuDAdzQnXQ39

https://www.alltrails.com/explore/map/22-01-2021-r...

Styczniowa przejażdżka do Rzeszowa. Jak to zwykle ze styczniowymi przejażdżkami do Rzeszowa bywa z początku dość ciepło, potem coraz zimniej. I coraz bardziej nasilający się południowy wiatr. Droga zasyfiona czarną zimową mazią na 90% długości, z małymi tylko przerwami. Powrót zaś z dworca w Krakowie z duszą na ramieniu - po czarnym lodzie. Udało się nie przeziębić jak i nie wyglebić :)

8.15 - 23.20


Kategoria > km 150-199, Powrót pociągiem

Czołg styczeń 2021 (zbiorówka) cz. II/II

d a n e w y j a z d u 178.14 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czołg
Piątek, 1 stycznia 2021 | dodano: 21.02.2021


Kategoria Zbiorówka :(

Zapierdalacz styczeń 2021 (zbiorówka)

d a n e w y j a z d u 97.05 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Piątek, 1 stycznia 2021 | dodano: 21.02.2021

1.01 38,55km Miasto, generalnie po przekątnej, na Bronowice. Mgliści i zimno.
2.01 58,5km Miasto dużo miastia. Niby ciepło ale tak naprawdę zimno.


Kategoria Zbiorówka :(

Czołg styczeń 2021 (zbiorówka) cz. I/II

d a n e w y j a z d u 178.15 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czołg
Piątek, 1 stycznia 2021 | dodano: 21.02.2021



https://photos.app.goo.gl/byzpER3TouoneV2f9

3.01 33,4km miasto
4.01 12,53km praca +PP rano
5.01 4,25km ino praca, deszcz
6.01 25km miasto, mokro
7.01 31,76km praca +miasto (M1), lekki śnieg
8.01 4,28km ino praca
9.01 38,46km miasto (Bronowice), nadciąga "Bestia ze wschodu" ;)
10.01 27,63km miasto, zimno
11.01 4,22km ino praca
12.01 4,48km ino praca
13.01 4,19km ino praca. Śnieg (!)
14.01 18,09km praca +PP Śnieg.
15.01 4,65km ino praca, śnieg
18.01 4,57km ino praca, śnieg i -10'C!
19.01 5,16km ino praca, śnieg i 0'C, czyli plucha
20.01 25,1km praca +miasto wieczorem, 5'C czyli odwilż. Nie przeszkodziło to jednak lokalnemu wystąpieniu gołoledzi na kładce rowerowej, do gleby niewiele brakowało.
21.01 4,67km ino praca
23.01 50,09km miasto (Zakopianka, centrum) nawet ponad 10 na plusie było przez chwilę
25.01 4,41km ino praca, powrót zimy
26.01 4,38km ino praca, lekka zima
27.01 4,5km ino praca, śnieg
28.01 4,37km ino praca
29.01 36,1km praca +PP, zima


Kategoria Zbiorówka :(

Podsumowanie sezonu AD 2020

d a n e w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Czwartek, 31 grudnia 2020 | dodano: 01.01.2021

No więc tak. Jeśli miałbym do czegoś przyrównać sezon 2020, to przyrównał bym go do wielkiego, pysznego tortu. Który sam w całości zjadłem. W torcie tym był jednak kawałek zakalca (nie wiem czy w torcie może wystąpić zakalec... załóżmy że może). Zakalcem tym była gleba z początku września. Potencjalnie nie była najbardziej niebezpieczna, ale jednak okazała się najbardziej brzemienna w skutkach. Wykluczyła mnie z jazdy rowerem na rekordowe 11 dni, a potem kolano jeszcze przez miesiąc wracało do pełnej sprawności. Na ów torcie brakuje też przysłowiowej "wisienki". Brakującą "wisienką" jest brakujący atak na życiówkę. Sztuka ta udawała mi się rok rocznie począwszy od 2016, a teraz klops. Nie ma  nowego rekordu, ciągle aktualny jest max 811km z 2019 roku. Stało się tak oczywiście przez tą glebę z września, to miała być ostatnia przejażdżka przed długim strzałem nad Morze...

Z osiągniętych celów, rekordów, wyczynów i hardcorów ;) :
- 20,5 kkm w sezonie (gdyby nie gleba możliwe było by 22kkm, albo nawet 22222km...)
- Praga, Budapeszt, Bratysława - tym samym mam zaliczoną całą Wielką Piątkę Zagranicznych Celów (do tych trzech jeszcze Berlin i Wiedeń też są zdobyte)
- 700ka nad Morze (mój piąty raz)
- niedokończona trasa nad Morze, 538km do Piły - w sumie też godne uznania, bo to 500+
- 343km w lutym do Wawy - lutowy rekord dystansu, i 314km w grudniu do Wro - tym samym mam już zaliczone 300+ w każdym z 12 miesięcy
- a, i jeszcze ta trasa do Wawy mi się podoba - trochę przypadkiem dotarłem z Grodu Kraka do Grodu Warsa i Sawy jadąc za biegiem Wisły
- kwiecień wszechczasów - pomimo lokdałnu zrobiłem 2400km, co jest moim drugim najlepszym kilometrażem (max to 2440)
- zdobyłem też 73 nowe gminy, tym samym przekraczając tysiąc
- poza tym z godnych odnotowania faktów, w 2020 roku odkryłem WTRkę. Wiślaną Trasę Rowerową, asfaltową alejkę na wale Wiślanym. Która od Krakowa aż do wschodnich granic województwa IDEALNIE nadaje się do łojenia kilometrów. Tymi właśnie kilometrami z WTRki dopychałem, dobijałem miesięczne kilometraże. Spróbuję policzyć ile km zrobiłem po tym wale Wiślanym w tym roku, możliwe że było to kilka kkm ;) Miałem 4 standardowe warianty:
2x40=80km pod most w Ispinie
2x65=130km pod dawny prom w Koszycach
2x85=170km do Wietrzychowic
2x100=200km do Wietrzychowic, i dalej VeloDunajec pod pomnik w Biskupicach
- poza tym: 4x Wawa, 2x Wro, 2x Toruń, 2x Lublin, 2x Przemyśl, ze 2x Łódź, Konin, Nowy Sącz, Zakopane, Częstochowa, kilka razy do Katowic, kilka do Rzeszowa, kilka do Tarnowa... no nie spamięta człowiek tych przygód :)

Cele, plany na next sezon? No nie ukrywam że celem celów, planem planów i marzeniem marzeń (tych rowerowych oczywiście, nie życiowych...) jest dla mnie 1000km nonstop. Muszę zacząć nad tym intensywnie myśleć, planować, rozkminiać, próbować, testować, i kiedyś powinno się to udać :)









Kategoria Podsumowanie sezonu

Gminy i szczyty 2020

d a n e w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Środa, 30 grudnia 2020 | dodano: 01.01.2021

NOWE GMINY:

KOREKTA do trasy z 16.11.2019, zdobyłem wtedy 3 gminy, których nie zanotowałem:
Nowe gminy: 3
Łódzkie: 3
Nowosolna
Brzeziny obszar miejski
Brzeziny teren wiejski

No a teraz AD 2020:

Wielkopolskie: 20
Grabów nad Prosną
Sieroszowice
Nowe Skalmierzyce
Żerków
Czermin
Zagórków
Rzgów
Czerniejewo
Niechanowo
Gniezno teren miejski
Gniezno obszar wiejski
Kłecko
Mieścisko
Wągrowiec teren miejski
Wągrowiec obszar wiejski
Margonin
Chodzież teren miejski
Chodzież obszar wiejski
Ujście
Piła

Kuj.-Pom.: 13
Fabianki
Zbójno
Golub-Dobrzyń obszar miejski
Golub-Dobrzyń teren wiejski
Dębowa Łąka
Ryńsk
Wąbrzeźno
Radzyń Chełmiński
Gruta
Grudziądz obszar miejski
Grudziądz teren wiejski
Dragarz
Nowe

Łódzkie: 10
Biała Rawska
Kowiesy
Czarnocin
Będków
Rokiciny
Stryków
Krzyżanów
Kutno obszar miejski
Kutno teren wiejski
Łanięta

Mazowieckie: 10
Mszczonów
Radziejowice
Żabia Wola
Nadarzyn
Maciejowice
Wilga
Sobienie-Jeziory
Karczew
Otwock
Józefów

Podkarpackie: 8
Jeżowe
Kamień
Sokołów Młp.
Rokietnica
Roźwienica
Próchnik
Kańczuga
Markowa

Pomorskie: 6
Gniew
Pelplin
Subkowy
Tczew teren miejski
Tczew obszar wiejski
Suchy Dąb

Zach.-Pom.: 3 (Nie wiem czy to zaliczać, bo podjechane pociągiem z Piły... ale umówmy się, że tak)
Mielno
Będzino
Koszalin

Lubelskie: 2
Dęblin
Stężyca

Małopolskie: 1 (Hehe, no kto by pomyślał że coś wpadnie. To WTRka zawiodła mnie przypadkiem to tej niezaliczonej od wielu lat gminy)
Wietrzychowice

SZCZYTY:

KOREKTA do trasy 30.04.2018:
Sedlo Velky Sturec 1010 - nie zdobyłem tej przełęczy, tak naprawdę zdobyłem wtedy Sedlo Donovaly 950

No a teraz AD 2020:

Pogórze Przemyskie:
Tyrawskie 481
Krępak 475
Spława 501
Mordownia 472
Bobowiska 428
Olszańska 381
Zniesienie 353

Beskid Wyspowy:
Przeł. Ostra-Cichoń 812
Przeł. Jaworzyce 576
Przeł. Wielkie Drogi 562 x5
Przeł. Wierzbanowska 502 x5
Przeł. Św. Justa 375 x2

Beskid Żywiecki:
Przeł. Lipnicka (Krowiarki) 1012
Przeł. Pieniążkowicka 709
Przeł. Bory Orawskie (Spytkowicka) 709 x4

Góry Sanocko-Turczańskie:
Majkowa Góra 346
Przeł. Przysłup 620
Tyrawskie 481

Gorce:
Przeł. Przysłop Lubomierski 750
Piątkowa 715

Wielka Fatra (SK):
Sedlo Donovaly 950

Mała Fatra (SK):
_Rovna Hora 750_ (Daję pogrubione, jako nowy szczyt. A może to już miałem kiedyś zaliczone, tylko nie zanotowane? kto to wie...)

Beskid Makowski:
Przeł. Sanguszki 480

Pasmo Sowińca (te poniżej po kilka razy):
Sowiniec 358
Ostra Góra 341
Srebrna Góra 326
Sikornik (Wzg. Św. Bronisławy) 333
Przęł. Przegorzalska 246

Inne:
_Hradczany (Praha (CZ))_ ;)_
Wzgórze Zamkowe (Bratysława)