Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2017

Dystans całkowity:672.67 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:36:00
Średnia prędkość:17.69 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:4316 m
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:74.74 km i 4h 30m
Więcej statystyk

13666

d a n e w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Niedziela, 31 grudnia 2017 | dodano: 08.01.2018

To był dobry sezon ];-)






Dołączam się do życzeń :)


Kategoria Podsumowanie sezonu

Dokrętka

d a n e w y j a z d u 91.95 km 0.00 km teren 04:55 h Pr.śr.:18.70 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:700 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Niedziela, 31 grudnia 2017 | dodano: 08.01.2018


(Trasa tylko mniej więcej, bo ślad mi się skasował)



https://photos.app.goo.gl/20QlBpmv9PyYj73a2

13.00 - ~19.00
Serwis: mycie roweru, smarowanie łańcucha, pompowanie opon


Kategoria > km 050-099, Serwis

Z buta

d a n e w y j a z d u 36.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Buty
Niedziela, 31 grudnia 2017 | dodano: 08.01.2018

Dojścia do pracy za miesiąc grudzień.


Kategoria Z buta

L.w.o.M.

d a n e w y j a z d u 43.60 km 0.00 km teren 02:31 h Pr.śr.:17.32 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:2.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Sobota, 30 grudnia 2017 | dodano: 08.01.2018

Ślad wcięło ale jest zdjęcie:



14.30 - 17.20


Kategoria > km 010-049

L.w.o.M.

d a n e w y j a z d u 37.51 km 0.00 km teren 02:17 h Pr.śr.:16.43 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:7.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:228 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Środa, 27 grudnia 2017 | dodano: 08.01.2018




(...) Ajej, ale go otłukują dzisiaj, co się dzieje. Źle stanął, i go tłuką. Otłukli całego, mógł chłop dalej jeździć, koniec. Tragedia... (...)



18.15 - 20.50


Kategoria > km 010-049

Skosztować śląskiego smogu

d a n e w y j a z d u 124.78 km 0.00 km teren 07:18 h Pr.śr.:17.09 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:7.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:850 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Wtorek, 26 grudnia 2017 | dodano: 08.01.2018





Nawet nawet ale do krakowskiego nie ma startu.

https://photos.app.goo.gl/OGDeB2vasm3f0teE2

8.50 - 22.05
2 czekolady, chipsy und wafelki
0,5l energetyka + 0,75l (różowego) izo


Kategoria > km 100-149, Powrót pociągiem

Działka

d a n e w y j a z d u 13.39 km 0.00 km teren 00:46 h Pr.śr.:17.47 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:134 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Niedziela, 17 grudnia 2017 | dodano: 24.12.2017



15.20 - 16.30


Kategoria > km 010-049

L.w.o.M.

d a n e w y j a z d u 34.99 km 0.00 km teren 01:59 h Pr.śr.:17.64 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:2.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:204 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Sobota, 16 grudnia 2017 | dodano: 24.12.2017



15.55 - 18.05


Kategoria > km 010-049

Posprzątać ;)

d a n e w y j a z d u 251.92 km 0.00 km teren 14:00 h Pr.śr.:17.99 km/h Pr.max:60.00 km/h Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2000 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Wtorek, 12 grudnia 2017 | dodano: 13.12.2017





Wszystkie znaki na niebie i Ziemi mówiły że wtorek będzie najcieplejszym dniem grudnia (w całym kraju 2-cyfrowe temperatury). Wziąłem więc wolne z zamiarem przejechania jeszcze jednej dłuższej traski. Silny (lecz ciepły – halny) południowo-zachodni wiatr zadecydował o kierunku a długość (lub raczej krótkość ;) ) dnia o dystansie. Radom. Miasto seksu i biznesu (nie wiem o co chodzi w tych internetowych mądrościach, pozostaje wierzyć na słowo). ~200km najkrótszą drogą. Byłem tylko raz, przejazdem, 3 lata temu, w czasie spontanicznej wycieczki do Warszawy. Dodatkowo powinno udać się wywalić tą zbiorówkę z głównej (to stąd taki tytuł wpisu).

Próbowałem się przespać, niestety nie udało się zmrużyć oka. Ale nie martwi mnie to zbytnio, od czego są energetyczki? ;) Wyjazd o standardowej i wg. mnie idealnej na długie trasy godzinie, czyli o północy. Na termometrze za oknem 13 stopni O.o Już po skręcie w Bieżanowską (za zachód) jedzie się bardzo lekko. Ale za przejazdami kolejowymi, gdy droga skręca na północ rower nie jedzie w ogóle. On po prostu leci! Tak wieje w plecy. Do tego bardzo ciepło, musiałem zdjąć nieco ubrań. Przejeżdżam przez Wisłę, przelatuję przez puste, nowohuckie ulice (tu ciekawostka – korek z tramwajów zjeżdżających do zajezdni) i wojewódzką 776-teczką wyjeżdżam z miasta. Dawno nie opuszczałem Krakowa tym bardzo przyjemnym przecież wariantem. Jedno, drugie, trzecie rondo, jakiś podjazd i są Proszowice. W bardzo ładnej świątecznej dekoracji. Coś tam zjadłem, wciągnąłem nieco energetyczka (żeby wyprzedzić senność), na rynku fotka z samym Papieżem ;) i dalej, na Skalbmierz. Za miastem kończą się latarnie ale najfajniejsze, ciemne zadupia zaczynają się po skręcie z wojewódzkiej w boczną drogę (skrót taki). Skalbmierz również rozświetlony ładną choinką a także bańką, w której zrobiłem sobie zdjęcie. Ciągle mocno wieje, wiatr wygina i przechyla blaszaną wielką tablicę reklamową jak chce. Jest natomiast coraz zimniej. Ze Skalbmierza kawałeczek wojewódzką a na rozstaju prosto, znów bokami. Tu już ubieram prawie wszystko co mam. Po drodze typowa na wsiach atrakcja czyli ucieczka przez chcącymi mnie zjeść kundlami. Wg mnie psy to bardzo głupie stworzenia. Po co one tych rowerzystów gonią? Przecież setki ich widziały, a żaden nie próbował wtargnąć na posesję czy coś ukraść. A ten dziad i tak biegnie i szczeka w jakimś wściekłym amoku. Ale to i tak nic. Gdy chciałem zrobić zdjęcie tablicy z pierwszym drogowskazem na Pińczów (bo akurat nie było niczego innego godnego uwagi) włączyłem flesza. A flesz włączył wszystkie psy w okolicy :D Tzn. samym błyskiem aktywowałem jednego psa ale to jest taka reakcja łańcuchowa: po kolei dołączają się kolejne i kolejne, aż w końcu szczeka cała wieś :D Gdy wyjeżdżam na otwarty teren (długa prosta przez pola) wiatr pokazuje co potrafi, 50km/h po płaskim to był tam standard. Potem bardzo fajny (acz zimny) zjazd drogą przez las (ponad 100m się tu wytraca, z 320 na 200m n.p.m.). Następnie kolejny, nie mniej fajny (i nie mniej zimny) leśny odcinek - długa prosta Doliną Nidy. Na wiosnę jest tu naprawdę pięknie (foto z 2012r.). Kawałek przed miastem dobijam do wojewódzkiej i ciekawym mostem ze ścieżką (za dnia wygląda tak) wjeżdżam do Pińczowa. Nie licząc nocnego Radomia (wiadomo, inna liga) to Pińczów był wg mnie najładniej przystrojonym dziś miasteczkiem. Kończy mi się paliwo ale na szczęście tuż po pierwszym ziewnięciu na horyzoncie majaczą czerwone światła stacji benzynowej, gdzie kupuję 1l wiadomego płynu. Powoli zaczyna się przejaśniać aż gdzieś pomiędzy Pińczowem a Morawicą wita mnie nowy dzień. Zapowiada się on pogodnie (jednak tylko zapowiada), Słońce wygląda bowiem coraz śmielej zza chmur (potem znowu się schowa). Z ciekawszych rzeczy jakaś ładowareczka oraz przystanek autobusowy. Niby zwykła, pobazgrana wiata ale doskonale zapamiętałem z majówkowej, upalnej wycieczki w Góry Świętokrzyskie z 2012 roku (to z niej te wszystkie zielone zdjęcia). W Morawicy (choineczka) wskakuję na krajówkę, która zaprowadzi mnie do Kielc. W mieście melduję się o 9 rano. Co ja będę robił cały dzień, jak o 9 rano mam 120km, a do celu raptem 80, myślę sobie. Miasto zwiedzam przejazdem oglądając takie obiekty jak stadion Kolporter Arena, Park S. Staszica, jakieś galeria czy inne, nie mniej urocze blokowiska. Po wyjeździe z miasta asfalty stają się mokre a i sam stan nieba nie przedstawia się najlepiej. Padać może zacząć w każdej chwili. Za Kielcami zaczyna się ekspresowa siódemka - zakaz, nie wolno. Na szczęście pozostawiono stary przebieg krajówki. Zdegradowana do drogi ruchu lokalnego, kluczy ona zakrętami i raz lewą, raz prawą stroną biegnie przyklejona do swej następczyni. Miejscami jest naprawdę ładnie. W końcu, w okolicach Suchedniowa zaczyna padać. Nie jakoś mocno, ale słabo też nie. Zatrzymuję się nawet na przystanku celem przebrania w ciuchy przeciwdeszczowe ale chwilę później przestaje kapać. W trakcie tej właśnie pauzy bardzo rzadkie zjawisko – odwiedzają mnie tu dwa pieski (drugi), które nie tylko nie chcą mnie zjeść ale merdają ogonkami i są bardzo przyjaźnie nastawione. Aż dał bym im jakieś jedzenie ale mam same banany, wafelki i czekolady. One chyba tego nie jedzą. W każdym razie takie merdające ogonkami pieski są OK. Kawałek dalej nieco abstrakcyjny widok. Obok drogi, na wsi, wyrasta nagle ogromna bryła kopalnianej wywrotki kolebowej, radzieckiej marki Biełaz. Robię sobie z nią małą sesje foto, rozmiar maszyny robi wrażenie. Z innych ciekawszych obiektów pomnik i docieram do Skarżyska-Kamiennej. Nadkładam tam nieco drogi (i syfię rower) omijając remont. Patrząc na mapę w telefonie nie odnajduję rynku w tej mieścinie. W zamian za to takie oto dwa piękne kadry (to jest ukryte piękno, trzeba umieć je dostrzec ;) ). Znów wpakowuję się w jakiś „skrót”, który nie tylko nie był skrótem ale po prostu ślepą dróżką. Na horyzoncie, na północy, natomiast ciekawe zjawisko – taki jakby wał z chmur, kończący strefę zachmurzenia, za którym można dostrzec czyste, rozświetlone niebo. No i faktycznie. Kawałek drogami technicznymi i w Szydłowcu już całkiem ładnie. Tu rynek jest. Ciekawy ratusz także. W tym bardzo ładnym miasteczku urządzam więc dłuższą pauzę. Młoda godzina (14ta) a do celu raptem 20km. Przed 15tą ruszam dalej, starą siódemką, tu jeszcze z oznaczeniami. Słońce rozświetlające przerzedzone, rozbiegające się chmury tworzy niezwykły widok, na zdjęciu niewiele co widać. Droga okazuje się ślepa, tzn. można na ekspresówkę tylko wjechać. Próbuję przebić się jakimiś błotami, polami lub przez plac budowy. W międzyczasie ściemnia się. Ostatecznie zawracam i nadkładam parę km, innymi błotami i leśnymi drogami. Jestem trochę wkurwiony, asfaltowa wycieczka miała być a nie pchanie roweru po ciemku przez pola i lasy. W końcu jest jednak (też rozkopana) wojewódzka a potem i krajówka, którą wjeżdżam do Radomia. Jest 17ta. Pociąg za 3,5h, sporo czasu na zwiedzanie. Zanim jednak zacząłem zwiedzać ładny kawałek przeleciałem 50km/h za ciężaróweczką ;) Nie pamiętam już gdzie kupuję bardzo dobrego energetyka, takiego jeszcze nie piłem. Smaku też nie pamiętam, poza tym że był bardzo dobry. Muszę częściej kupować :) Co do zwiedzania to najpierw na dworzec, po bilety. Potem wypadałoby na rynek. Jednak w telefonowym GPSie nie odnajduję niczego co byłoby wprost opisane jako „Rynek”. Czyli Radom ma pewnie jakiś swój główny plac, który pełni rolę rynku. Znalazłem tylko Plac Konstytucji 3 Maja, nie wiem czy to ten. Mniejsza jednak o to bo zwiedziłem inne ciekawe miejsca: ścieżki biegowo – rowerowe nad rzeką, ze 3 parki (zdjęć brak bo nie wyszły), trochę uliczek w centrum, trochę przelotówek, blokowiska itp. itd. Miasto można uznać za dobrze zwiedzone. Gdy zajechałem na dworzec na liczniku miałem ponad 240km (wobec teoretycznych 200tu, które planowałem). Jakieś tam zakupy – chipsy, paluszki, Nestea (tym razem bez energetyków, jak usnę w pociągu nic się nie stanie). Powrót TLK minął szybko i przyjemnie. Przedziału rowerowego co prawda nie było ale miejsca dużo. W Krakowie po 23 a w domu przed północą.

Udana wycieczka, 250 w grudniu. Jeszcze kilka lat temu takie coś nie przyszło by mi do głowy – ostatnie 200 robiłem we wrześniu a pierwsze w maju. Okazuje się że wystarczy trafić w okienko pogodowe i taka trasa może być całkiem przyjemna. Poza tym bardzo spodobał mi się taki styl wycieczek: niezbyt napięty harmonogram, gdy dojadę do celu nie muszę od razu wskakiwać w pociąg a te 3-4 godzinki turlam się po mieście i sobie zwiedzam. Muszę częściej coś takiego jeździć. To był dobry, rowerowy dzień :)

Zdjęcia: https://photos.app.goo.gl/WvqIqbCWN0gETiNs2

0.05 - 23.55
2,5l energetyczka + 1l IceTea
3 bułki z szynką (różne), 3 banany, (duży) 7days, duże wafelki, małe delicje, czekolada, chipsy, słone ciasteczka i takież paluszki


Kategoria ^ UP 2000-2499m, > km 250-299, Powrót pociągiem

L.w.o.M.

d a n e w y j a z d u 38.53 km 0.00 km teren 02:14 h Pr.śr.:17.25 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:200 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Niedziela, 10 grudnia 2017 | dodano: 13.12.2017



13.45 - 16.30
Serwis: smarowanie łańcucha, pompowanie opon


Kategoria > km 010-049, Zimowo, Serwis