Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

> km 200-249

Dystans całkowity:18438.86 km (w terenie 175.20 km; 0.95%)
Czas w ruchu:612:14
Średnia prędkość:18.21 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Suma podjazdów:101622 m
Liczba aktywności:84
Średnio na aktywność:219.51 km i 12h 00m
Więcej statystyk

Na lajcie

d a n e w y j a z d u 210.17 km 0.00 km teren 09:58 h Pr.śr.:21.09 km/h Pr.max:52.50 km/h Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1587 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Sobota, 15 kwietnia 2017 | dodano: 03.05.2017



J.w. Innymi słowy: leniwa, niezobowiązująca świąteczna wycieczka. Raz że musiałem odsapnąć, dwa że są Święta i wypada odpoczywać a nie katować się, trzy że pogoda niepewna. Na mapach prognozowych w całym kraju chmurki z deszczem... Za wyjątkiem właśnie Krakowa i Górnego Śląska. To też zadecydowało o kierunku dzisiejszej trasy.

Wyjazd 10 min. po północy. Odpoczynek hehe ;) Ale przyzwyczaiłem się do takiej pory wyjazdów i tak jest po prostu dobrze :) A poza tym im wcześniej wyjadę, tym wcześniej wrócę i będę się obijał. W Skawinie pauza i śniadanie. Dalej pagórkowatą drogą na Kalwarię. W Kalwarii odpoczynek i w drogę. Taki trochę suchy ten opis ale nie bardzo jest tu co opisywać, doskonale znane drogi i okolice po prostu. Natomiast za Kalwarią wydarzyło się coś co może ten opis nieco urozmaicić. Mianowicie jechałem sobie z górki. Z górki jak to z górki, raczej szybko niż wolno. Przez chwilę nie patrzyłem się na drogę a gdzieś w bok. I nagle w coś trzepnąłem, prawą stopą/pedałem. Dość solidnie trzepnąłem. Wyhamowałem, zawróciłem, może to jakiś kawałek zderzaka, jakieś nadkole albo coś w tym stylu? Zdarzają się takie obiekty na drogach, myślałem że może to wywalę na pobocze. Patrzę a tam jakiś zwierz O.o Nieduże, ale i nie małe to, coś jak średniej wielkości pies. Tylko że nie jestem pewien czy to był pies. W świetle lampki nie widziałem dokładnie, przestraszyłem się i zawróciłem. No ale kurde jakby to był pies to powinien z siebie jakiś odgłos wydać, jakikolwiek, bo trochę go to musiało boleć, skoro ja też poczułem przez buta. A to sobie stało na 4 łapach, nie ruszało się, nie odzywało... Nie wiem co o tym myśleć, przecież mi się to nie przyśniło. Może na prochach był i nie czuł bólu. Albo wścieklizna. Albo jeszcze coś inszego. Mniejsza o to, grunt że mnie to coś nie ugryzło. Dość zimno było, z tego co zapisałem wynika że min. 1'C ale nie pamiętam już gdzie (opisuję wycieczkę sprzed 2 tygodni). W Wadowicach rozsiadłem się na rynku z myślą o dłuższym odpoczynku. No i odpoczywałem z godzinę, a to za sprawą rozmówcy którego spotkałem. Jegomość koło 30-40ki, świętujący już w nocy, z pomocą trunku owocowego niewielkiej, bo kilkuprocentowej mocy ;) Nie że menel jakiś, po prostu poszedł się chłop w nocy napić na rynek, tak jak ja idę się w nocy przejechać na rowerze ;) Rozmowa była całkiem przyjemna, a oprócz dentysty (który nie chciał mu wyrwać bolącego zęba tylko dał antybiotyk), pracy i zarobków tyczyła się głównie (w jakichś 90%) kościoła. Kościoła, księży i jakichś nowych przykazań co podobno wprowadzili. Nie wiem gdzie on o tym usłyszał, ja nie słyszałem, może dlatego że nie oglądam telewizji. Coś o bogaceniu się w każdym razie. I o tym jak się to ma do dostatku w jakim żyją duchowni. Podsumowując. Chodziło mu o to że wystarczy żyć z zgodzie z 10 przykazaniami, nie czynić sobie ani nikomu innemu nic złego i to wystarczy, aby trafić do Nieba. Cóż, ciężko się z nim nie zgodzić, prosty człowiek a mądrze prawi. Zeszło na tą rozmowę, a ja zmarzłem. Pora ruszać. W Andrychowie już jasnawo się zaczyna robić, a w Kętach już ranek. Do Bielska-Białej rzut beretem. Docieram do miasta. Pogoda niepewna, z przodu chmury, z tyłu chmury. Chłodno, raptem 10 stopni. Chyba nawet kilka kropli deszczu spadło. W B.B. zabawiłem jakieś 3 godziny (!). Długo szukałem rynku, długo na nim siedziałem, pokręciłem się po mieście, zdjęć porobiłem. Jak na lajcie, to na lajcie :) Gdy w końcu zebrałem się do drogi powrotnej, zaczęło kropić. I tak kropiło a nawet trochę padało, od Bielska aż do Oświęcimia. A ja byłem trochę słaby, gardło i brzuch pobolewał, jakby jakaś choroba brała. W Oświęcimiu koło południa. Do chaty 80km. Czasu a czasu :) Wciągnąłem coś na ząb, w tym i energybara, który jakoś postawił mnie na nogi. W międzyczasie rozpogodziło się zupełnie, słoneczko i ze 20 stopni. Z nowymi siłami ruszyłem w kierunku domu. Jechało się lepiej ale wciąż gorzej niż dobrze. Ominąłem nieciekawy fragment krajówki drogą wiodącą drugą stroną wielkich zakładów chemicznych. Do DK44 dobijając w Przeciszowie, gdzie jest już całkiem przyjemna na rower. Gdzieś między Zatorem a Skawiną jakieś nowe siły we mnie wstąpiły O.o Normalnie 200% mocy w porównaniu z tym co było jeszcze przed chwilą! Leciało się pięknie, nawet jakieś sprinty co chwila sobie robiłem. Podniosłem też średnią z 19 (w BB) do 21km/h. W Krakowie po zmęczeniu ani śladu. Dziwna sprawa, ale mnie pasuje :) W domu po 17tej.

Udana wycieczka. Nie zawsze musi być dużo i daleko aby było fajnie :) Pogoda też wytrzymała.

W Skawinie
W Skawinie © Pidzej
Energy 2000 Przytkowice
Energy 2000 Przytkowice © Pidzej
Kalwaria Zebrzydowska
Kalwaria Zebrzydowska © Pidzej
Komuś przeszkadzało... Bo po co ma być nierozjebane skoro może być rozjebane?
Komuś przeszkadzało... Bo po co ma być nierozjebane skoro może być rozjebane? © Pidzej
Dłuższa pauza w Wadowicach
Dłuższa pauza w Wadowicach © Pidzej
Takie tam
Takie tam © Pidzej
Andrychów
Andrychów © Pidzej
I Kęty
I Kęty © Pidzej
Kolory wiosenne
Kolory wiosenne © Pidzej
Za plecami chmury
Za plecami chmury © Pidzej
I z przodu takoż
I z przodu takoż © Pidzej
Widoczek z trasy
Widoczek z trasy © Pidzej
I panoramka B.-Białej
I panoramka B.-Białej © Pidzej
Bielsko-Biała
Bielsko-Biała © Pidzej
Bielsko-Biała
Bielsko-Biała © Pidzej
Kontrasty
Kontrasty © Pidzej
Dom handlowy
Dom handlowy © Pidzej
Ratusz
Ratusz © Pidzej
Rzeka Biała
Rzeka Biała © Pidzej
Zamek
Zamek © Pidzej
Rynek
Rynek © Pidzej
Jemioła
Jemioła © Pidzej
Ostatni rzut oka na miasto
Ostatni rzut oka na miasto © Pidzej
Randomowy kościół
Randomowy kościół © Pidzej
Przyjemna droga
Przyjemna droga © Pidzej
Pasieka
Pasieka © Pidzej
Randomowy kościół
Randomowy kościół © Pidzej
Nowe loga i napisy
Nowe loga i napisy © Pidzej
Oświęcim
Oświęcim © Pidzej
Kładka w Oświęcimiu
Kładka w Oświęcimiu © Pidzej
Zbieranie sił w Oświęcimiu
Zbieranie sił w Oświęcimiu © Pidzej
W Oświęcimiu
W Oświęcimiu © Pidzej
Kolejowe tereny Oświęcimia
Kolejowe tereny Oświęcimia © Pidzej
Stopień wodny na kanale w Oświęcimiu
Stopień wodny na kanale w Oświęcimiu © Pidzej
Stopień wodny na kanale w Oświęcimiu
Stopień wodny na kanale w Oświęcimiu © Pidzej
Stopień wodny na kanale w Oświęcimiu
Stopień wodny na kanale w Oświęcimiu © Pidzej
Stopień wodny na kanale w Oświęcimiu
Stopień wodny na kanale w Oświęcimiu © Pidzej
Stopień wodny na kanale w Oświęcimiu
Stopień wodny na kanale w Oświęcimiu © Pidzej
Odpoczynek na przystanku
Odpoczynek na przystanku © Pidzej
Wiosna ach to Ty :)
Wiosna ach to Ty :) © Pidzej
Albo mi się wydaje albo ta nazwa jest idiotyczna (bez urazy)
Albo mi się wydaje albo ta nazwa jest idiotyczna (bez urazy) © Pidzej
Krajówką do Krakowa
Krajówką do Krakowa © Pidzej
Energylandia
Energylandia © Pidzej
Coś się zepsuło, było ładne kilkanaście więcej
Coś się zepsuło, było ładne kilkanaście więcej © Pidzej
Widoczek z trasy
Widoczek z trasy © Pidzej
Z powrotem w Skawnie
Z powrotem w Skawnie © Pidzej

NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 10%
WYSOK MAX: 458
0.10 - 17.10
2l
4 banany, 3 bułki z pasztetem, 2 czekolady, baton energetyczny


Kategoria ^ UP 1500-1999m, > km 200-249

Przełęcz Kocierska

d a n e w y j a z d u 200.04 km 0.00 km teren 10:16 h Pr.śr.:19.48 km/h Pr.max:51.50 km/h Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1644 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Wtorek, 28 lutego 2017 | dodano: 02.03.2017



Ostatni dzień miesiąca a mój lutowy przebieg wynosi 801km. Do szczęścia brak 199 (czyli 200 de facto, bo głupio tak nie dokręcić). Tak dużo a tak mało zarazem. Wymyśliłem że pierwsza w sezonie dwusetka, wzorem ubiegłego roku, zaprowadzi mnie na przeł. Kocierską.
Dziś wolne od 10. Startuję kwadrans po 11. Zachód Słońca po 17. Plan jest taki aby w te 6 godzin zrobić pierwsze 100km. Ciepło tak jak wczoraj, kilkanaście stopni, w porywach pod 20! Niby wszystko pięknie, ale po skręcie w Nowosądecką, już wiem co się święci... ~90km będzie pod wiatr, i to dość silny. Nic na to jednak nie poradzę, powoli toczę się więc do przodu, co chwilę mrużąc oczy przed zasypującym je, pozimowym piachem (zapomniałem okularów). No nie jedzie się fajnie, porywy spowalniają mnie niekiedy poniżej 15km/h. W Skawinie malutka pauza i bocznymi drogami przez Radziszów. Tu z kolei zawiewa z boku, spychając mnie czasem niebezpiecznie ku osi jezdni. Trochę się ochłodziło ale ciągle te ponad 10 stopni jest. Kawałek krajówką i w Biertowicach odbijam na Sułkowice. Przerwa tylko na fotkę + kilka łyków energetyka i rozpoczynam podjazd na przeł. Sanguszki. Bardzo przyjemny, bo chwilowo bez wiatru. Zjazd do Zembrzyc, kawałeczek DK28. W Suchej wreszcie dłuższa, zasłużona przerwa (3 buły z szynką). Jeszcze tylko niecałe 30 pod wiatr, ta myśl dodaje otuchy, bo kilometrów na liczniku przybywa powoli. Pierwsze widoki na "poważniejsze" góry: po lewej Beskid Żywiecki (z Babią na czele), na wprost Śląski (na czele ze Skrzycznem). Sama droga też bardzo fajna, niezbyt ruchliwa, pagórkowata, trochę leśnych odcinków. Wreszcie Łękawica i skręt na przełęcz. Słońce właśnie zachodzi, na liczniku 90km, średnia 18,6. Czyli nie tak źle nawet. Coraz zimniej i ciemniej, do 4 stopni tu spadło, do użycia wchodzą wreszcie czapka i rękawiczki. W dolinie strumienia i lasach trochę topniejącego śniegu ciągle jest. Wskutek czego droga w swym dolnym odcinku nieco jeszcze zasyfiona. Czym wyżej tym lepiej natomiast. Podjazd wciągam bez problemu na średniej tarczy i na Kocierzu melduję się koło 18tej. Z pół godzinki przerwy, fotki, coś tam jem, ubieram też wreszcie bluzę pod kurtkę a nawet zimowe rękawiczki. Pora na zjazd. Ale bez szaleństw, miejscami mokro do tego totalne ciemności i lampka na słabym trybie (coby aku oszczędzać). Nie przekraczam więc 30-40km/h. Hamulce puszczam dopiero gdy zaczynają się latarnie a droga staje się bardziej prosta. W Andrychowie przerwa koło fajnej fontanny. Znowu ciepło, 9 stopni, z tego co pamiętam. Odcinek Andrychów - Zator - bajka, wieje tak, że 30-35 bez wysiłku się leci. W Zatorze gdy chciałem rozsiąść się na rynku zagaduje jakiś menel. Bardzo interesuje się rowerem, osprzętem itp. Zbytnio się nie boję bo był w takim stanie że palcem by popchnął i by leżał ;) Chciał się nawet przejechać ale to już przesada trochę :D Żegnam się więc grzecznie i odjeżdżam kawałek, odpocznę na ławce pod kościołem jednak. Do Skawiny jakieś 30, do domu niby 50, ale z dokrętką 70. Liczyłem na powrót z wiatrem lecz miałem dziwne wrażenie że znów pod wiatr jest, tyle że delikatny. Ale całkiem fajnie się jechało, w dodatku coraz cieplej O.o 9 -> 10 -> 11 stopni. Niezbyt wysokie kominy elektrowni widać z jakichś 20km. Po drodze mały pożar trawy, ktoś chyba dzwonił po straż, bo samochód stał na awaryjnych. W Skawinie przerwa, muszę też zdjąć czapkę i rękawiczki bo nie idzie wytrzymać. Na wjeździe do Krakowa 12 stopni! Mnie pasuje :) Strasznie nie chciało się dokręcać ale jakoś się zmusiłem. Błonia, Łobzów, Krowodrza, tamte strony. Do domu dowlokłem prawie o wpół do pierwszej. Ale warto było, jest 200km jak i 1000 (a nawet 1001) w lutym :)
Udana wycieczka. Jeszcze nie tak dawno pierwszą dwusetkę robiłem zwykłe na majówkę a nie pod koniec lutego. Końcówka zimy a forma lepsza niż w lecie nieraz bywała :)

Zaliczone szczyty:
Przeł. Sanguszki 480
Przeł. Kocierska 718

W Skawinie
W Skawinie © Pidzej
Takie tam. Linia 400kV koło Radziszowa
Takie tam. Linia 400kV koło Radziszowa © Pidzej
Pomnik w Sułkowicach
Pomnik w Sułkowicach © Pidzej
Obelisk na przeł. Sanguszki
Obelisk na przeł. Sanguszki © Pidzej
Przeł. Sanguszki. Widok w drugą stronę
Przeł. Sanguszki. Widok w drugą stronę © Pidzej
Pierwsze widoki na wyższe góry. Te blade szczyty to prawdopodobnie kolejno: Pasmo Babicy, Koskowej Góry a najwyższy szczyt - Jałowiec
Pierwsze widoki na wyższe góry. Te blade szczyty to prawdopodobnie kolejno: Pasmo Babicy, Koskowej Góry a najwyższy szczyt - Jałowiec © Pidzej
Most na Skawie w Zembrzycach
Most na Skawie w Zembrzycach © Pidzej
W Suchej
W Suchej © Pidzej
Klasyczny dom handlowy
Klasyczny dom handlowy © Pidzej
Na północnych stokach są jeszcze resztki śniegu
Na północnych stokach są jeszcze resztki śniegu © Pidzej
Coraz później a kilometrów przybywa bardzo powoli
Coraz później a kilometrów przybywa bardzo powoli © Pidzej
A to już naprawdę wysokie góry. Staram się rozszyfrować jakie ale ciągle nie jestem pewien. Może Babia & Grupa Mędralowej?
A to już naprawdę wysokie góry. Staram się rozszyfrować jakie ale ciągle nie jestem pewien. Może Babia & Grupa Mędralowej? © Pidzej
Słońce chyli się ku zachodowi
Słońce chyli się ku zachodowi © Pidzej
Tu natomiast już nie mam wątpliwości. Po lewej Skrzyczne, po prawej Klimczok
Tu natomiast już nie mam wątpliwości. Po lewej Skrzyczne, po prawej Klimczok © Pidzej
Sezon grzewczy trwa ;) :/
Sezon grzewczy trwa ;) :/ © Pidzej
Droga na przeł. Kocierską. W niższych partiach trochę jeszcze zasyfiona
Droga na przeł. Kocierską. W niższych partiach trochę jeszcze zasyfiona © Pidzej
Na podjeździe
Na podjeździe © Pidzej
Przeł. Kocierska zdobyta!
Przeł. Kocierska zdobyta! © Pidzej
Przeł. Kocierska zdobyta!
Przeł. Kocierska zdobyta! © Pidzej
Ładna fontanna w Andrychowie
Ładna fontanna w Andrychowie © Pidzej
Klimatyczna droga na Zator
Klimatyczna droga na Zator © Pidzej
Kościół w Zatorze, z ciekawą, niesymetryczną fasadą
Kościół w Zatorze, z ciekawą, niesymetryczną fasadą © Pidzej
I ławeczką obok
I ławeczką obok © Pidzej
A to już elektrownia w Skawinie
A to już elektrownia w Skawinie © Pidzej
Z powrotem w Skawnie
Z powrotem w Skawnie © Pidzej
12 stopni na plusie lutową nocą? W to mi graj!
12 stopni na plusie lutową nocą? W to mi graj! © Pidzej

NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 11%
WYSOK MAX: 718
11.15 - 00.25
1,75l
3 bułki z szynką, 3 banany, 3 czekolady
Serwis: mycie roweru, smarowanie łańcucha, pompowanie opon


Kategoria > km 200-249, ^ UP 1500-1999m, Serwis

Operacja Gorce

d a n e w y j a z d u 225.00 km 50.00 km teren 15:00 h Pr.śr.:15.00 km/h Pr.max:55.00 km/h Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:4100 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Piątek, 5 sierpnia 2016 | dodano: 06.08.2016



Pomysł pokonania całych Gorców wzdłuż, przez Lubań i Turbacz (oczywiście z dojazdem i powrotem na kołach) chodził mi po głowie już od dawna. Dokładnie to chyba od wycieczki z września 2013r., przejazdu Pasmem Lubania (główną część Gorców, czyli rozróg Turbacza zaliczyłem rok wcześniej, w sierpniu 2012r.). Drugim celem wycieczki jest też 4 tyś. m przewyższenia, a właśnie trochę ponad 4000 wychodzi mi teoretycznie z obliczeń. Gorce chcę przejechać w kierunku z Krościenka do Rabki, bo z Rabki (ew. N. Targu) w razie czego można się ewakuować pociągiem. Jednak taką opcję rozważam całkowicie teoretycznie, bardziej w kategoriach wsparcia psychicznego, bo i tak wiem że wrócę na rowerze. Przed wyjazdem miałem trochę problemów z umocowaniem plecaka na bagażniku - na asfaltowych dojazdówkach plecak zawsze wożę na bagażniku, dopiero na szlaku zakładam go na plecy. Ciągle a to spadał a to zasłaniał tylnią lampkę. Ostatecznie 4 troki i jakiś sznurek załatwiły sprawę. Noc ma być ciepła, nie powinno spaść poniżej kilkunastu stopni, jadę więc na krótko a z dodatkowych ubrań biorę do plecaka tylko cienką kurtkę i czapkę pod kask (jak się potem okazało, przydały się). W dzień ma być upał, możliwe też burze.

Operację Gorce rozpoczynam punktualnie o północy. Ujechałem kilka metrów a już obciera dopiero co wyregulowany tylni hamulec (BB5). Dwa obroty pokrętłem załatwiły sprawę. Wskakuję na (pustą o tej porze) krajówkę do Wieliczki. W Wieliczce na śniadanie się nie zatrzymuję, bo nie chce mi się "odcumowywać" plecaka ;) Do Gdowa pagórkowatą wojewódzką. Jak na środek nocy to jest ciepło, ~20 stopni! W Gdowie śniadanie, przekładam też aparacik z plecaka do kieszonki koszulki, aby mieć go pod ręką. O ile do Gdowa drogi były w miarę oświetlone to kawałek za wyjazdem z miasta zaczynają się kompletne ciemności. Do tego rozgwieżdżone niebo, jest po prostu magicznie. W Zagórzanach odbijam w boczne drogi na Stare Rybie, Nowe Rybie. W Grabiach nie za bardzo wiem gdzie jechać (nie wgrałem śladu do GPSa). Pytam się jakiejś młodzieży pod sklepem o drogę ale kawałek dalej nie wiem gdzie skręcić. Jechałem tędy nie raz, mam też mapę ale przez te ciemności w ogóle nie wiem gdzie jestem. Oglądam ją nerwowo przez dłuższą chwilę w świetle lampki ale nic mi ona nie mówi. W końcu skręcam w lewo. Kawałek dalej ulga, znaki ze znajomo brzmiącymi nazwami miejscowości. Za Tarnawą pierwszy cięższy podjazd. Na szczycie, koło kościoła w Nowym Rybiu zatrzymuję się na chwilę aby rozejrzeć się. Na północnym zachodzie widać coś migającego na czerwono, to prawdopodobnie maszt w Chorągwicy. Piękny zjazd i już prawie jestem w Limanowej. Fajnie, nie byłem jeszcze w Limanowej w nocy. Tu przerwa na rynku, coś tam jem i obieram kurs na przeł. Ostrą. Jakieś 400m do góry. W górach trochę chłodniej ale jeszcze nie zimno, ze 16'C jest. Za plecami można dostrzec pierwsze oznaki brzasku, delikatną pomarańczową łunę światła na niebie. Podjazd serpentynami ciągnie się w nieskończoność, a w ciemnościach nie można wspomagać się wskazaniami altimetru. Podjazd biorę jednak na raz, bez odpoczynków. Pora na szybki i zimny zjazd z przełęczy. Temp. spada do 14 stopni, nic dziwnego, zjeżdża się tu do doliny rzeki (Kamienicy). Daleko tak nie ujadę w krótkim rękawku. W Kamienicy (miejscowości) ubieram więc kurtkę i czapkę. Robi się już jasnawo. Droga do Zabrzeża (Zabrzeża, Zabrzeży, kto wie jak to się odmienia?) to dalszy ciąg zjazdu. Gdzieś tu wita mnie wschód Słońca. Do Krościenka jedzie się fajną drogą wzdłuż Dunajca, wciśniętą pomiędzy Gorce (z prawej) a Beskid Sądecki (po lewej). Asfaltową dojazdówkę kończę w Krościenku zgodnie z planem, przed 6 rano. Mam więc cały dzień na góry :) Na liczniku ~100km i ~1300m przewyższenia. Na ławeczce nad Dunajcem coś tam jem i przygotowuję rower do górskiej wędrówki. Odkulbaczam plecak, demontuję lampki, z opon upuszczam trochę powietrza. Operacjom tym przygląda się ciekawska spacerująca kaczka. W sklepie kupuję 1,5l wodę (łącznie mam więc przy sobie niecałe 3l, i obawiam się że musi mi tego wystarczyć aż do Turbacza). O 6.20 wjeżdżam na czerwony szlak. Na Lubań ponad 8km i ponad 800m pionie. Szlak wita mnie ~20% asfaltową ścianką. Potem zaczyna się leśna droga. Jednak nie dam rady tak jechać z tym plecakiem, bolą mnie plecy. 1,5l butelka wody ląduję więc na bagażniku, mocno przypięta 2 trokami. Podziwiam piechurów z kilkunastokilogramowymi plecakami ja przy ~4kg na plecach wymiękam. Po drodze pierwsze widoki na Tatry ale widoczność nie najlepsza. Szlak na tym odcinku taki, jakim go zapamiętałem z 2013r. Generalnie nie za trudno, kamieni mało a nachylenia rozsądne. Dużo jazdy, pchania niewiele. Temp. też przyjemna, ~20'C. Turystów na razie brak. Chyba tarcze się pokrzywiły bo w hamulcach coś ociera. W końcu docieram do bazy namiotowej, wyłania się też nowa wieża widokowa (nie wchodzę, widoków i tak będę miał dziś aż nadto). Lubań zdobywam o 8.30, ok. 2 godz. od startu z Krościenka (tabliczki mówią o 3 godz. pieszej wędrówki). Obowiązkowa fotka na tle krzyża oraz Tatr i w drogę. Chwilowo trochę ciężko, dłuuugie sprowadzanie stromą kamienistą rynną. Potem natomiast leci się bardzo przyjemnie, pomimo że chce się jeść/pić to jadę i jadę, no po prostu jest tak cudownie że nie mogę się zatrzymać :) Przez tą radość chwila nieuwagi, łapię jakiś patyk w tryby, hamuję z duszą na ramieniu i patrzę na tył. Hak/przerzutka cała, ufff... Odpoczywam dopiero koło Kotelnicy, toż to już prawie Studzionki! Zjadam 2 ostatnie banany (lubię banany bo są dobre to raz, a dwa że się je szybko je ;) ), smaruję się wreszcie kremem z filtrem, oglądam mapę. Chyba z pół godziny mi zeszło. Docieram do Studzionek (stacja turystyczna). Nieśmiało liczę na jakiś sklep, ale tubylec uświadamia mnie, że takiego przybytku tu nie ma. Ruszam więc dalej, po drodze mały wypych, potem w dół na przełęcz (gdzieś tu stwierdzam że chyba kończy mi się tylni hamulec). Na przeł. Knurowskiej jestem po 11. Robi się upalnie, na Turbacz ciężki kawałek a ja mam tylko 1l picia. Na szczęście koło agroturystyki stoi automat z napojami (przypomniało mi się że gdzieś o nim czytałem). 5zł za 0,5l czegoś zimnego niebieskiego ale pozwala to bardziej optymistycznie patrzeć na zbliżającą się masakrę (bo tak zapamiętałem z 2012r. odcinek Knurowska - Turbacz). No i faktycznie tak jest, po chwili jazdy zaczyna się rzeźnia, zdecydowanie najcięższe dziś chwile. Dobrze że kupiłem to zimne niebieskie coś. Wykończony docieram na dużą polanę (Zielenica). Widoki urywają głowę. W sumie to nie wiem co one obejmują ale jest pięknie. Zaliczam Kiczorę (godny odnotowania szczyt, bo 3ci najwyższy w Gorcach), potem przeł. Długa (stado owiec) i widać już okazały budynek schroniska pod Turbaczem. Odpoczywam, kupuję wodę (6zł za 1,5l Cisowiankę, cóż góry rządzą się swoimi prawami) i ruszam na właściwy wierzchołek Turbacza. Od tej strony nawet da się wjechać. Na szczycie jestem po 14, udało się! Widoki na pewno są stąd pięknie ale tak się cieszę, że nawet zapominam się rozglądnąć ;) Ktoś robi mi fotkę (odnowili obelisk, w zeszłym roku wyglądał tak), ja robię fotkę komuś, jem ostatnią kanapkę i ruszam w dół. Z tej strony to już nie jazda czy prowadzenie a raczej niesienie roweru ale liczyłem się z tym. Zjeżdżam na jakąś polankę koło szczytu Rozdziele, odpoczywam przy jakimś stoliku, znowu krem itp. Ruszam i tu najbardziej dziś się zamotałem. Szlak zgubiłem dziś kilka razy (jak się leci w dół to ciężko patrzeć na znaki) ale tutaj odbiłem na jakiś kilometr i znalazłem się na szlaku narciarskim. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło, bo wg. mapy zdobyłem przypadkiem szczyt o nazwie Solnisko. Na Starych Wierchach koło 16. Odpoczynek, czekolada itp. Szczerze mówiąc to czuję już lekki przesyt tego terenu, no po prostu za dużo szczęścia na raz ;) Dalej w dół na Maciejową. Ten odcinek szlaku dobrze znam, bo na Maciejową/Stare Wierchy chodziłem wiele razy na piechotę jak byłem mały. Odcinek ten zajął mi raptem pół godzinki, tak pięknie się jechało. Na Maciejowej pod schronisko nie zaglądam, bo picia jeszcze trochę mam. Sruu do Rabki. W Rabce koło 17. Zjazd z Turbacza był niesamowity :) Kierunek -> sklep, picie, dużo picia (2,25l Fanta). Odpoczynek pod dworcem, siedzę tu z godzinkę. Jest kranik z wodą, można się trochę obmyć. Pobieżny przegląd maszyny, czy jeszcze cała ;) Opaska na goleni amorka wskazuje że wykorzystał on 9cm skoku, nieźle dostał w dupę ;) Akurat odjeżdża przedostatni Regio do Krakowa. Lubię wracać pociągami ale dziś nie biorę pod uwagę takiej opcji. Przygotowuję za to rower do drogi powrotnej. Dorzucam do opon nieco atmosfer, montuję lampki. Plecaka już nie ładuję na bagażnik, bo lekki (jedzenia już prawie nie ma). Zbieram się do drogi. Nie będzie lekko bo tyłek już nieźle poobijany, do tego otarcia na pachwinach. Krajówką do Mszany raczej w dół. Mała przerwa i do Kasiny raczej pod górę. Słońce chyli się ku zachodowi. W Kasinie w lewo, DW964. Bardzo lubię wracać tą drogą. Dlaczego? Po pierwsze najpierw 2 niewysokie przełęcze (Wierzbanowska, Wielkie Drogi) a potem w dół aż do Dobczyc. Ale najważniejsze to to, że ta droga to dla mnie taki jakby magiczny portal, pomost. Portal łączący świat gór (ogólnie Beskidów) i całodniowych wycieczek ze światem krótkich popołudniowych wypadów (Pogórze Wielickie, Dobczyce). No fajnie się nią jedzie, nawet pomimo tego że dziś jedzie się pod wiatr (jakieś chmury idą, może nawet burza?). W Dobczycach już prawie całkiem ciemno. Wypadałoby trochę odpocząć ale niepokoi mnie ta pogoda, jadę więc prosto do domu. Serpentyny w Dziekanowicach, Raciborsko, w dół, do góry i zjazd do Wieliczki. Jeszcze tylko po zimne piwko i do domu. Operację Gorce kończę o godz. 22.10. Nie potrzebnie się tak spieszyłem, żadnej burzy ani nawet deszczu nie było.

Niesamowita wycieczka. Chociaż to już chyba nie wycieczka tylko przygoda. Będę miał poważny dylemat którą trasę uznać za Wycieczkę Sezonu 2016 (kategorie bloga po prawej) - Gorce czy płaskie 400. Raczej Gorce. A może w ramach wyjątku będą 2 Wycieczki Sezonu :)

Dystans, średnia i przewyższenia przybliżone, bo licznik nie liczy gdy się pcha rower 2km/h lub się go niesie. GPS jest natomiast bardzo mało dokładny. Oszacowanie danych trochę mi zajęło, np. przewyższenia policzyłem tak: asfaltowe przewyższenia z licznika + terenowe przewyższenia z mapy Compassu + dodałem 100m, bo trochę błądziłem.

Z takich innych przemyśleń:

Wydawać by się mogło że taka jazda po górach z moją kondycją i techniką to taka trochę sztuka dla sztuki. Wg mapy Compassu czas przejścia z Krościenka do Rabki to 13h 35min. Mnie natomiast zajęło to niewiele mniej, bo 10h 50min. No chyba że nie wliczają w te czasy odpoczynków, bo te 13h 35min. to tak zsumowałem po prostu poszczególne odcinki. Z drugiej jednak strony nie obchodzi mnie to bo bawiłem się świetnie, nawet trochę mam wrażenie że przez te góry za szybko przeleciałem.

Jeśli chodzi o sprzęt to wbrew pozorom mój rower nie jest taki zły. Napęd to mieszanka od Alivio do SLX, hamulce BB7/BB5, koła: obręcze Accent Airplane + piasty Deore/Hone. Najsłabszym punktem jest niewątpliwie amortyzator ("amortyzator"). Bo to XCM. Plastikowe ślizgi, cienkie golenie i waga prawie 3KG :D Choć tłumik olejowy jakiś tam ponoć jest. Sprzydał by się upgrade, jakiś Raidon pasowałby tu idealnie. Na razie jednak nie mam na to za bardzo pieniędzy. Aha no i jeszcze tylni hamulec mi przestał prawie hamować. Nie wiem dlaczego, bo klocków jeszcze trochę jest. Może się stopiły/zeszkliły albo coś? Ale nawet mimo to samym przodem dało się hamować, BB7 + metaliki daje radę.

No i jeszcze porównanie 26 VS 29:
Zdecydowanie lepiej mi się jechało na 29erze. Dużo mniej wprowadzałem/sprowadzałem, czułem się bardziej pewnie i bezpiecznie, na 50km terenu obyło się bez żadnej gleby! Duże koło kamienie czy korzenie po prostu ZJADA. Jestem nawet skłonny zaryzykować stwierdzenie że lepszy 29er z kiepskim amortyzatorem niż 26er z porządnym amortyzatorem. Przynajmniej dla mnie, jak się ma słabą technikę. Zresztą są ludzie co jeżdżą na 29erach całkiem "na sztywno".

A i jeszcze takie ciekawe porównanie jak może być ciężko w terenie:
Asfalt: 175km, 1900m UP, 11h
Teren: 50km, 2100m UP, 11h

Uff ale się rozpisałem, jak nigdy ;) Zrobiłem też 135 zdjęć, wrzuciłem 90. A zwykle z jednodniowej wycieczki wrzucam +-30. Ale taka wyprawa zdecydowanie na to zasługuje.

Zaliczone szczyty:
Przeł. Ostra-Cichoń 812
Marszałek 828
Jaworzyna 1050
Średni Groń 1225
Lubań 1211
Runek 1005
Runek Hubieński 997
Kotelnica 946
Bukowinka 937
Turkówka 835
Przeł. Knurowska 846
Kiczora 1282
Przeł. Długa 1009
Turbacz 1310
Rozdziele 1198
Solnisko 1181
Obidowiec 1106
Groniki 1027
Przeł. Pośrednie 918
Jaworzyna Ponicka 995
Bardo 948
Wierchowa 940
Maciejowa 815
Przeł. Wierzbanowska 502
Przeł. Wielkie Drogi 562

Pierwszy postój w Gdowie
Pierwszy postój w Gdowie © Pidzej
Prawie Limanowa
Prawie Limanowa © Pidzej
Kościół w Limanowej
Kościół w Limanowej © Pidzej
Na podjeździe na przeł. Ostrą
Na podjeździe na przeł. Ostrą © Pidzej
Na przeł. Ostrej
Na przeł. Ostrej © Pidzej
Kamienica, przejaśnia się
Kamienica, przejaśnia się © Pidzej
Zabagażowany rowerek
Zabagażowany rowerek © Pidzej
Wschód Słońca, w Zabrzeżu
Wschód Słońca, w Zabrzeżu © Pidzej
DW969, góry z przodu to chyba Pasmo Lubania
DW969, góry z przodu to chyba Pasmo Lubania © Pidzej
Przygotowania w Krościenku
Przygotowania w Krościenku © Pidzej
Wspomniana kaczka
Wspomniana kaczka © Pidzej
Wjeżdżam na szlak
Wjeżdżam na szlak © Pidzej
Nieśmiało wyłaniają się pierwsze widoczki
Nieśmiało wyłaniają się pierwsze widoczki © Pidzej
Są i Tatry
Są i Tatry © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku. Ładne kwiatki
Na szlaku. Ładne kwiatki © Pidzej
Na szlaku. Ładne kwiatki
Na szlaku. Ładne kwiatki © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Widoczki kawałek przed Lubaniem, na północ. Najwyższy szczyt po lewej to chyba Mogielica
Widoczki kawałek przed Lubaniem, na północ. Najwyższy szczyt po lewej to chyba Mogielica © Pidzej
Na szlaku, prawie Lubań
Na szlaku, prawie Lubań © Pidzej
Wyłania się nowowybudowana wieża na Lubaniu
Wyłania się nowowybudowana wieża na Lubaniu © Pidzej
Baza namiotowa pod szczytem Lubania
Baza namiotowa pod szczytem Lubania © Pidzej
Lubań zdobyty!
Lubań zdobyty! © Pidzej
Strome zejście z Lubania
Strome zejście z Lubania © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Widoczki ze szlaku
Widoczki ze szlaku © Pidzej
Kudów
Kudów © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Mało brakowało. Ufff
Mało brakowało. Ufff © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Rowerek
Rowerek © Pidzej
Tutaj dłuższy piknik
Tutaj dłuższy piknik © Pidzej
A tak za chwilę trzeba się wdrapać
A tam za chwilę trzeba się wdrapać © Pidzej
Piknik
Piknik © Pidzej
Na szlaku. Bywały i takie singielki :)
Na szlaku. Bywały i takie singielki :) © Pidzej
Na szlaku. Bywały i takie singielki :)
Na szlaku. Bywały i takie singielki :) © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Stacja turystyczna Studzionki
Stacja turystyczna Studzionki © Pidzej
I widoczki z niej
I widoczki z niej © Pidzej
Na szlaku. Kolejny wypych
Na szlaku. Kolejny wypych © Pidzej
Na przeł. Knurowskiej
Na przeł. Knurowskiej © Pidzej
Wspomniany automat z napojami
Wspomniany automat z napojami © Pidzej
I niebieskie coś
I niebieskie coś © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku. Najcięższe dziś chwile. Po lewej znak szlaku rowerowego. Ktoś miał poczucie humoru ;)
Na szlaku. Najcięższe dziś chwile. Po lewej znak szlaku rowerowego. Ktoś miał poczucie humoru ;) © Pidzej
Gdzie koło polany Zielenicy
Gdzieś koło polany Zielenicy © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Widoczki z Zielenicy
Widoczki z Zielenicy © Pidzej
Widoczki z Zielenicy
Widoczki z Zielenicy © Pidzej
Polana Zielenica
Polana Zielenica © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Przeł. Długa. Widać już schronisko pod Turbaczem
Przeł. Długa. Widać już schronisko pod Turbaczem © Pidzej
I owieczki
I owieczki © Pidzej
Odpoczynek kawałek przed Turbaczem
Odpoczynek kawałek przed Turbaczem © Pidzej
Odpoczynek pod schroniskiem
Odpoczynek pod schroniskiem © Pidzej
Schronisko na Turbaczu
Schronisko na Turbaczu © Pidzej
Schronisko na Turbaczu
Schronisko na Turbaczu © Pidzej
Widoczki ze schroniska
Widoczki ze schroniska © Pidzej
Podjazd na sam szczyt
Podjazd na sam szczyt © Pidzej
Turbacz zdobyty!
Turbacz zdobyty! © Pidzej
Wymarły las na szczycie
Wymarły las na szczycie © Pidzej
Strome zejście z Turbacza
Strome zejście z Turbacza © Pidzej
Polanka pod szczytem Rozdziele. To tu najbardziej zgubiłem szlak
Polanka pod szczytem Rozdziele. To tu najbardziej zgubiłem szlak © Pidzej
Odpoczynek na tej polance
Odpoczynek na tej polance © Pidzej
Szlak narciarski. No właśnie
Szlak narciarski. No właśnie © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku. Jedna z wiecznych kałuż
Na szlaku. Jedna z wiecznych kałuż © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Stare Wierchy
Stare Wierchy © Pidzej
Stare Wierchy
Stare Wierchy © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Prawie Maciejowa
Prawie Maciejowa. Najwyższy blady szczyt to Babia Góra © Pidzej
Bacówka pod Maciejową
Bacówka pod Maciejową © Pidzej
Widoczki spod Maciejowej. Najwyższy szczyt to Luboń Wielki
Widoczki spod Maciejowej. Najwyższy szczyt to Luboń Wielki © Pidzej
Na szlaku. Zjazd do Rabki
Na szlaku. Zjazd do Rabki © Pidzej
Na szlaku. Zjazd do Rabki
Na szlaku. Zjazd do Rabki © Pidzej
Zjazd ze szlaku w Rabce
Zjazd ze szlaku w Rabce © Pidzej
Standardowe zdjęcie z Rabki. Po prawej kranik z wodą
Standardowe zdjęcie z Rabki. Po prawej kranik z wodą © Pidzej
XCM wybrał całe 9cm!
XCM wybrał całe 9cm! © Pidzej
Zbieranie sił w Rabce
Zbieranie sił w Rabce © Pidzej
Mała przerwa w Mszanie
Mała przerwa w Mszanie © Pidzej
Odpoczynek na przystanku
Odpoczynek na przystanku © Pidzej
W lewo - moja ulubiona droga
W lewo - moja ulubiona droga © Pidzej
Standardowe widoczek z przeł. Wielkie Drogi
Standardowy widoczek z przeł. Wielkie Drogi © Pidzej
No i Dobczyce
No i Dobczyce © Pidzej

NACHY SREDN: 6%
NACHY MAX: 31%
WYSOK MAX: 1262
0.00 - 22.10
8,25l
5 kanapek z pasztetem, 5 bananów, 2 czekolady

Serwis: smarowanie łańcucha, regulacja hamulców, pompowanie opon


Kategoria ^ UP 4000-4999m, > km 200-249, Korona Gór Polski, Terenowo, Serwis

Liznąć Sądeckiego (+ ścianka w Laskowej)

d a n e w y j a z d u 245.00 km 11.50 km teren 14:51 h Pr.śr.:16.50 km/h Pr.max:62.00 km/h Temperatura:27.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:3650 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Sobota, 30 lipca 2016 | dodano: 07.08.2016



Plan na dziś to ścianka w Laskowej i Przehyba. Wyjazd o 1 w nocy, w sumie to nie wiem po co tak wcześnie bo plan nie jest dziś jakoś szczególnie napięty (jak się jednak okazało to był dobry pomysł bo wycieczka trochę się wydłużyła). Śniadanie w Wieliczce. Zdejmuję kurtkę bo jednak ciepło. Aby nie jechać znowu tą samą drogą do Limanowej dzisiaj inaczej - krajówką do Bochni a potem wojewódzką. DK94 jedzie się fajnie. Pagórki, mały ruch i rozgwieżdżone niebo, szybko docieram więc do Bochni. Na rynek jednak nie zajeżdżam tylko od razu skręcam na Limanową. Latarni raczej brak, totalne ciemności. Mimo że za nowym Wiśniczem (pięknie iluminowany zamek) można zaobserwować na niebie pierwsze oznaki brzasku, to do wschodu jeszcze daleko. Z większych miejscowości mijam Muchówkę, Żegocinę i rozpoczynam podjazd na przeł. Widomą. Na przełęczy jestem chwile przed wschodem Słońca. Ładne widoczki na góry i zalegające w dolinach mgiełki. Na zjeździe tak zimno (temp min. to dziś 14'C), że ubieram kurtkę/czapkę. Wypatruję skrętu na Laskową, końcu jest. W Laskowej odnajduję boczną dróżkę w lewo przez most a za nim od razu w prawo. Oto jest. Słynna ścianka w Laskowej. Prawie 200m w pionie na odcinku 1km. Będę próbował podjechać całość bez zatrzymania. Łańcuch od razu ląduje na 22-36. Nie jadę na stojąco (za szybko się tak męczę), tylko z siodła, wisząc na jego czubku i leżąc na kierownicy a rękami trzymając końcówki rogów. I to chyba przez to 2 razy się zatrzymałem, bo straciłem równowagę. Myślę że nóg i płuc by mi wystarczyło. Mój licznik zanotował tu max 26%, ale ludzie mówią, że jest i 30. W końcu jestem na szczycie, dojeżdżam do końca asfaltu i zawracam. W dół więcej sprowadzam niż jadę bo szkoda mi hamulców ;) Robię też przy okazji kilka zdjęć. Zdecydowanie najcięższy kawałek asfaltu jakim jechałem, taka np. Obidowa przez Rdzawkę to przy nim pikuś. Szkoda że nie udało się go wciągnąć na raz, na pewno kiedyś jeszcze spróbuję, ale już na stojąco. No a tymczasem mnóstwo sił tu zostawiałem i po prostu bolą nogi (ręce zresztą też, dziwne). W Limanowej więc dłuższa przerwa, jedzenie krem z filtrem itp. Za Limanową podjazd krajówką (już ciepło się zrobiło) a potem skręcam w boczne drogi. W nocy chyba padało, bo miejscami mokro. Do Gołkowic leci się pięknie bo delikatnie w dół. 3 ronda, most na Dunajcu (wody dużo) i odnajduję drogę na Przehybę. W Skrudzinie kupuję picie i urządzam chyba godzinną przerwę na przystanku, dziś nigdzie mi się nie spieszy. W międzyczasie zrobiło się gorąco. W końcu biorę się za podjazd. Jak w cieniu to przyjemnie jak w Słońcu to mniej. Jakąś połowę robię na średniej tarczy ale stwierdzam że nie ma sensu się tak męczyć i reszta już na młynku. Mijam 2 rowerzystów, oni mijają mnie, tak na zmianę (w końcu i tak byłem pierwszy). W końcu wyłania się maszt na szczycie, Przehybę zdobywam chwilę po 11. Tu też dłuższa przerwa, fotki z widoczkami, schroniskiem, masztem itp. Siedzę tam chyba z 1,5 godz. Już miałem ruszać asfaltem w dół ale odbiłem parę metrów w czerwony szlak celem wysikania się. No i tak patrzę na ten szlak, nie za trudna leśna droga. Wyciągam mapę, prowadzi on do Krościenka, jakieś 12km hmm... Jednak zjadę szlakiem :) Rower w obecnej konfiguracji (sakwa na bagażniku, + semislick z tyłu) trochę się nie nadaje ale jakoś to będzie. W końcu z przodu mam terenową oponkę (z semislickiem z przodu bym nie jechał, poślizg tylnego koła jest niegroźny, poślizg przedniego to gleba). No i na razie na odcinku do przeł. Przysłop tak średnio, trochę jazdy, trochę pchania ale kilometry na liczniku GPSa wydają się stać w miejscu. Z przełęczy można ewakuować się szlakami rowerowymi ale jadę dalej czerwonym. I tu zaczyna się mozolny wypych na Dzwonkówkę, mnóstwo sił tutaj tracę, myślę sobie po co mi to było. Na szczęście zjazd z Dzwonkówki do Krościenka wynagradza wszystkie trudy, dużo jazdy, mało prowadzenia - było trochę błota. Ogólnie nie było tak źle, pomimo że opony napompowane na kamień a nie chciało mi się upuszczać powietrza na ten kawałek. Generalnie ten terenowy odcinek zajął mi 2,5 godz. tak że w Krościenku jestem po 15. Dłuższa przerwa na ławeczce nad spiętrzonym Dunajcem. Jakieś chmury przyszły, mam nadzieję że nie będzie z tego deszczu. Myślę jak by tu wrócić, i wymyślam: Zabrzeż, Mszana, Kasina, Dobczyce. Jakieś 110km, a nogi bolą. Do Zabrzeża jakoś się jedzie bo generalnie w dół. Mija mnie tu konwój chyba z kilkudziesięciu zabytkowych samochodów, polskie, amerykańskie, niemieckie, no różne cuda. Fajnie to wyglądało, szkoda że nie zrobiłem fotki. Skręcam na Mszanę. Droga na przeł. Przysłop (Lubomierski) dłuży mi się strasznie, w dodatku kończy mi się picie. Na szczęście jest trochę cienia więc fragmentami jest chłodno. Na przełęczy jest mały sklepik, niestety zamknięty, jeśli chodzi o sklepy to pozostaje więc Mszana. Zjazd poezja. Jednak zbierają się nieciekawie wyglądające chmury. Jednak w Mszanie Górnej spadło dosłownie kilka kropli i na tym koniec. Natomiast w Mszanie Dolnej były 2 tęcze! Kupuję wreszcie jakieś picie, odpoczywam na rzeką i ruszam do domu. Zmrok łapie mnie gdzieś w Kasinie. Trochę tutaj odżywam, DW964 zawsze jedzie mi się dobrze. Kawałek przed Dobczycami jakiś wypadek. Dobczyce, Wieliczka (zimne piwko) i już myślami jestem w domu i piję to piwko a tu zamknięta droga (ŚDM). Błądzę jakimiś objazdem przez Barycz/Kosocice, mam już dość. W domu o 23.20.
Udana wycieczka, dzięki temu terenowemu epizodowi wpadło do kolekcji kilka nowych szczytów. Przypomniało mi się też jak fajnie jeździ się w terenie. Odrobinę szkoda natomiast zjazdu asfaltem z Przehyby, bo on też jest fajny. Dane wpisu przybliżone.

Zaliczne szczyty:
Osiczyna 419
Przeł. Rozdziele 480
Przeł. Widoma 535
Przehyba 1175
Skałka 1163
Kuba 888
Przeł. Przysłop 832
Dzwonkówka 982
Przeł. Siodełko 782
Groń 803
Stajkowa 830

Przeł. Przysłop (Lubomierski) 750
Przeł. Wierzbanowska 502
Przeł. Wielkie Drogi 562

DK94 w nocy
DK94 w nocy © Pidzej
DK94 w nocy
DK94 w nocy © Pidzej
W nowym Wiśniczu
W nowym Wiśniczu © Pidzej
W nowym Wiśniczu
W nowym Wiśniczu © Pidzej
Rondo w Muchówce, chwila jasności
Rondo w Muchówce, chwila jasności © Pidzej
Żegocina
Żegocina © Pidzej
Na przeł. Widomej, chwilę przed wschodem Słońca
Na przeł. Widomej, chwilę przed wschodem Słońca © Pidzej
Widoczek z przeł. Widomej
Widoczek z przeł. Widomej © Pidzej
Na szczycie ścianki w Laskowej
Na szczycie ścianki w Laskowej © Pidzej
Ścianka w Laskowej
Ścianka w Laskowej © Pidzej
Ścianka w Laskowej
Ścianka w Laskowej © Pidzej
Ścianka w Laskowej
Ścianka w Laskowej © Pidzej
Łososina
Łososina © Pidzej
Odpoczynek w Limanowej
Odpoczynek w Limanowej © Pidzej
Spiętrzony Dunajec
Spiętrzony Dunajec © Pidzej
Początek podjazdu na Przehybę
Początek podjazdu na Przehybę © Pidzej
Podjazd na Przehybę
Podjazd na Przehybę © Pidzej
Podjazd na Przehybę
Podjazd na Przehybę © Pidzej
Odpoczynek na podjeździe
Odpoczynek na podjeździe © Pidzej
Kapliczka po drodze
Kapliczka po drodze © Pidzej
Koniec asfaltu, prawie szczyt
Koniec asfaltu, prawie szczyt © Pidzej
Odpoczynek na Przehybie
Odpoczynek na Przehybie © Pidzej
Na Przehybie
Na Przehybie © Pidzej
RTON Przehyba
RTON Przehyba © Pidzej
Ławeczki koło masztu
Ławeczki koło masztu © Pidzej
I widoczki na północ
I widoczki na północ © Pidzej
Rowerek
Rowerek © Pidzej
Na szlaku. Na razie lekko
Na szlaku. Na razie lekko © Pidzej
Pierwszy nowy szczyt do kolekcji - Skałka
Pierwszy nowy szczyt do kolekcji - Skałka © Pidzej
Na szlaku. Trochę ciężej
Na szlaku. Trochę ciężej © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Myślałem że to przeł. Przysłop ale jeszcze jednak nie
Myślałem że to przeł. Przysłop ale jeszcze jednak nie © Pidzej
Na szlaku. No po prostu pięknie :)
Na szlaku. No po prostu pięknie :) © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
To pewnie jakiś szczyt. Trzeba wjechać ;)
To pewnie jakiś szczyt. Trzeba wjechać ;) © Pidzej
Na szczycie
Na szczycie © Pidzej
Dopiero tutaj jest przeł. Przysłop
Dopiero tutaj jest przeł. Przysłop © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku. Bardzo ciężko
Na szlaku. Bardzo ciężko © Pidzej
A to chyba Dzwonkówka
A to chyba Dzwonkówka © Pidzej
Na szlaku. Szybko :)
Na szlaku. Szybko :) © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Ładna kapliczka
Ładna kapliczka © Pidzej
Na szlaku. Zjazd do Krościenka
Na szlaku. Zjazd do Krościenka © Pidzej
Na szlaku. Trochę błota
Na szlaku. Trochę błota © Pidzej
Na szlaku. Zjazd do Krościenka
Na szlaku. Zjazd do Krościenka © Pidzej
Widać już Krościenko
Widać już Krościenko © Pidzej
Przednia oponka. Kross Connector 2.1
Przednia oponka. Kross Connector 2.1" © Pidzej
Tylnia oponka. Kenda K935 Khan 45mm
Tylnia oponka. Kenda K935 Khan 45mm © Pidzej
Kolejne szlify do kolekcji. Nie przeszkadzają mi one, nawet mi się podobają :)
Kolejne szlify do kolekcji. Nie przeszkadzają mi one, nawet mi się podobają :) © Pidzej
Odpoczynek nad Dunajcem w Krościenku
Odpoczynek nad Dunajcem w Krościenku © Pidzej
Wzdłuż Dunajca
Wzdłuż Dunajca © Pidzej
W Kamienicy
W Kamienicy © Pidzej
Po drodze
Po drodze © Pidzej
Na przeł. Przysłop (Lubomierski)
Na przeł. Przysłop (Lubomierski) © Pidzej
Zaczyna się chmurzyć (Mszana Górna)
Zaczyna się chmurzyć (Mszana Górna) © Pidzej
Tęcza w Mszanie Dolnej
Tęcza w Mszanie Dolnej © Pidzej
Odpoczynek nad Mszanką
Odpoczynek nad Mszanką © Pidzej
W lewo - moja ulubiona droga
W lewo - moja ulubiona droga © Pidzej
Standardowy widoczek z przeł. Wielkie Drogi
Standardowy widoczek z przeł. Wielkie Drogi © Pidzej
No i Dobczyce
No i Dobczyce © Pidzej

NACHY SREDN: 5%
NACHY MAX: 25%
WYSOK MAX: 1114
1.00 - 23.20
5,35l
6 kanapek z pasztetem, 5 bananów, 2 czekolady


Kategoria ^ UP 3500-3999m, > km 200-249, Terenowo

Upalna 200ka w górach

d a n e w y j a z d u 200.18 km 0.00 km teren 09:34 h Pr.śr.:20.92 km/h Pr.max:61.00 km/h Temperatura:37.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2295 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Sobota, 25 czerwca 2016 | dodano: 26.06.2016



Dzisiaj odkryłem nowe znaczenie słowa "zmęczenie" :D
W pt długo szukałem jakiegoś pomysłu na wycieczkę ale zbliżała się północ a ja nic nie wymyśliłem. Ostatecznie stanęło na Krowiarkach (dawno nie byłem, ostatnio w 2014). Najkrótszym wariantem to jakieś ~170km, i mam nadzieję że to wystarczająco mało aby przeżyć ;) Bo ma być upał, zapowiadają chyba 34'C. Oczywiście nie udało mi się usnąć, poleżałem tylko trochę i wyjazd punkt 2.00. Pojechałem całkiem "na krótko", nie spakowałem żadnych ubrań, poza cienką kurteczką, której i tak nie użyłem. Zabrałem za to 3l picia, o 0,5l więcej niż zwykle zabieram. W Wieliczce śniadanie i kieruję się na Myślenice, doskonale znaną ale lubianą pagórkowatą drogą w poprzek Pogórza Wielickiego. Pomimo że do upału jeszcze daleko a jest ~20'C to już jest jakby trochę duszno. Mimo tak wczesnej pory na niebie można zaobserwować już pierwsze oznaki brzasku. Może mi się wydawało a może nie ale widziałem jak gdzieś przede mną raz błysnęło się (jak się potem okazało było to całkiem możliwe). Na zjeździe do Myślenic wyciągam ponad 60km/h (byłoby więcej ale nie wchodzi mi najcięższe przełożenie). Na rynku w Myślenicach krótka przerwa. Właśnie gdzieś tutaj wita mnie świt. Wskakuję na drogę serwisową wzdłuż ekspresowej na tym odcinku Zakopianki i kieruję się południe. Trochę wieje w twarz, ale tu chyba zawsze tak wieje. W Pcimiu skręcam na Jordanów. Gdzieś tu temp. spada dziś najniżej, do 16'C. I tu pogoda zaczyna mnie trochę niepokoić, bo tam gdzie jadę jest tak jakby mgliście i pochmurno (za plecami piękne Słońce). I faktycznie w Łętowni z południowego-zachodu zagrzmiało z nieciekawie wyglądających chmur. Wygląda na to że z Krowiarek dziś nici. W Jordanowie myślę co tu robić. Na zachodzie burze, na południu wygląda na to że też. Jadę więc na wschód. Kierunek na razie Rabka (przez Skawę). W Rabce krótka przerwa koło dworca gdzie do użycia wchodzi krem z filtrem (kompleksowanie smarowanie zastosuję dziś kilka razy). Dalej krajówką na Mszanę. Tu odpoczynek w czymś przypominającym park. Potem wojewódzką na przeł. Przysłop Lubomierski. Bardzo ciepło jest już od jakiegoś czasu ale to gdzieś tu na podjeździe można powiedzieć że zaczyna się upał, bo przed 9.00 temp. osiąga 30'C. Na przełęcz wjeżdżam z odpoczynkami ale jeszcze w dość dobrej formie. Na szczycie zakupy w małym sklepiku i czas na przyjemny zjazd w cieniu. W Szczawie odpoczynek na ławce koło potoku. Zjeżdżam dalej do Kamienicy i tu postanawiam że jadę do Limanowej. Przez przeł. Ostrą albo Słopnicką, jeszcze nie wiem. No tu to już masakra, na liczniku jakieś 37'C. Pot zalewa oczy a nie ma za bardzo czym wytrzeć czoła. Po lewej mijam skręt na przeł. Słopnicką. Stoi przy niej znak "Stromy podjazd 15%" :D No to jednak jedziemy przez Ostrą, tu z tego co pamiętam nachylenia są rozsądniejsze. Do podjechania jakieś 350m w pionie ale nie odważyłem się wziąć na raz więcej niż 100m bo chyba bym zasłabł. W pewnym momencie nawet usiadłem wykończony na asfalcie w cieniu. W końcu jest jednak jest mała wiata zwiastująca szczyt. No to w dół, Limanowa jakieś 450m niżej. Na zjeździe (znów ok. 60km/h) próbuję chłodzić się pędem gorącego powietrza. W Limanowej przerwa na rynku, zjadam tu ostatnie 3 banany (które wskutek wstrząsów i temperatury trochę zmieniły stan skupienia ;) ). Kupiwszy kolejny zapas wody (2x1,5l) startuję na Gdów. Drogą przez Stare Rybie, Nowe Rybie jechałem nie raz ale zawsze w odwrotna stronę.Trzeba tu się wdrapać na jakieś 500m n.p.m.. Na liczniku rekordowe dziś 39'C a ja chyba byłem bliski udaru słonecznego. Wydawało by się że wystarczy dużo pić ale miałem wrażenie że ta woda wypełnia mi już cały żołądek i przełyk więc bałem się pić jej za dużo. Potem kolejny zjazd który zapada na dłużej w pamięci, ok. 250m w dół. Potem trochę w dół i góry, a ja zastawiam się ile tak jeszcze pociągnę. W końcu, w jakimś fajnym lesie między Lubomierzem a Zagórzanami mówię dość. Siedzę w tym lesie chyba z godzinę i powoli dochodzę do siebie. Zjadłem wypiłem tu też 2 czekolady bo już tylko one mi zostały z jedzenia. Ruszam dalej z nowymi siłami i okazuje się przez ten czas że temp. spadła o kilka stopni (do 31-32)  a Słońce schowało się trochę za chmurami. Dłuższa przerwa w Gdowie i ruszam na ostatnią prostą, pagórkowatą drogę przez Pogórze Wielickie. Z wcześniejszego zmęczenia nie zostało śladu a energia wprost mnie rozpiera. Podnoszę nawet średnią do prawie 21km/h. Potem Wieliczka, i do domu, prawie idealnie wycelowałem w 200km, dokręcać musiałem niewiele. W domu przed 19.
Ale się rozpisałem, jak nigdy ;) Ale ta wycieczka, pomimo że nie jakaś bardzo daleka i pomimo że po dobrze znanych mi terenach za sprawą pogody (w takim upale jeszcze nie jechałem) dostarczyła mi mnóstwo wrażeń i emocji, i na długo zostanie mi w pamięci. W dodatku średnia 21 to bardzo dobry jak na mnie wynik, w zeszłym sezonie pewnie bym miał 15km/h, jakbym nie umarł po drodze ;) Z innych liczb: pierwsza setka zajęła mi 7 godzin, kolejna - 10 godzin.

Zaliczone szczyty:
Przeł. Przysłop Lubomierski 750
Przeł. Ostra-Cichoń 812


Jeszcze ciemno w Myślenicach


Drogą serwisową na południe, wzdłuż Zakopianki i Raby (coś się rozmyło)


I rzut oka za plecy


Na środku Szczebel


Szczebel raz jeszcze


Z początku pogoda nie zapowiadała się najlepiej


Centrum Tokarni


O nie. Tam nie jedziemy ;)


W Jordanowie


Burze zostawiam z tyłu


Standardowe zdjęcie z Rabki. Zegar/termometr już niestety zepsuty.


Rowerek


Nieczynna linia kolejowa Rabka - Nowy Sącz


Niby park w Mszanie


Gdzieś w Lubomierzu, zbieranie sił przed przeł. Przysłop


Przeł. Przysłop (Lubomierski)


Odpoczynek w Szczawie


Centrum Kamienicy


Odpoczynek w czasie podjazdu na przeł. Ostrą


Wspomniana wiata pod szczytem przeł. Ostrej


Stamtąd przyjechałem


Przeł. Ostra (ale zdjęcie nieostre)


Rynek w Limanowej


Nad wodą jakby chłodniej


Jakaś górka


Ostatnia chwila żeby uchwycić jakiś widoczek, zanim wyjadę z gór. Beskid Wyspowy.


Stare Rybie


Czekolada w stanie ciekłym


Dochodzenie do siebie w lasku


Miejsce biwaku


Ostatnia pauza w Gdowie


Taka miałem z przodu oponkę ;) Waży ok. kilogram. Nie kupiłem jeszcze zamiennika po ostatniej awarii.

NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 16%
WYSOK MAX: 789
2.00 - 18.55
6l
5 bułek z pasztetem, 5 bananów, 2 czekolady


Kategoria ^ UP 2000-2499m, > km 200-249

Gorlice, Tarnów

d a n e w y j a z d u 217.51 km 0.00 km teren 11:24 h Pr.śr.:19.08 km/h Pr.max:65.50 km/h Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1908 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Niedziela, 19 czerwca 2016 | dodano: 22.06.2016



Tak właściwie to miałem jechać w sobotę ale w pt koło północy wciąż nie miałem zaplanowanej trasy więc wycieczkę przełożyłem na niedzielę. Ostatecznie obrałem kierunek na różne Karpackie pogórza oraz Gorlice (jeszcze nie byłem). Niestety nie udało mi się usnąć. Wyjazd punkt 2.  Wydawać by się mogło że to wcześnie ale noc jest już tak krótka że w drodze do Niepołomic można było zauważyć pierwsze oznaki brzasku. Po drodze postawiane w poprzek drogi barierki, ciekawe po co, trochę to niebezpiecznie bo łatwo ich nie zauważyć i w nie przywalić. W Niepołomicach śniadanie i na wschód znów pojadę przez Puszczę Niepołomicką. Lubię witać dzień w puszczy. Dość ciepło, min. 10'C. Na wyjeździe z Puszczy nie mogę napatrzyć się na piękny wschód Słońca, co chwilę robię coraz to fajniejsze zdjęcia. Potem przez znaną mi już kładkę na Rabie i kawałek dalej odbijam na Brzesko. Trochę spać mi się zachciało ale na szczęście to tylko przejściowo. Trochę niepokoją mnie chmury na niebie mam nadzieję że nie będzie z nich padać. Z Brzeska kawałek krajówką a potem bocznymi drogami na Zakliczyn. Chmury jakby przerzedzają się i wychodzi Słońce. Droga bardzo pagórkowata, nie brakuje kilkunastoprocentowych ścianek. Na postoju oparty o drzewo rower przewraca się lekko haratając przy tym siodełko :/ Na rynek w Zakliczynie nie zajeżdżam (już byłem) tylko od razu kieruję się na Grybów. Najpierw wojewódzką a potem znowu bocznymi drogami. Podjazdom nie widać końca. W Grybowie dłuższa przerwa. Rynek cały zawalony samochodami, przykry widok :/ Tutaj też przeliczam czas i kilometry i wychodzi mi że mogę nie zdążyć na ostatni Regio z Tarnowa. Podejmuję więc decyzję o skróceniu trasy, odpuszczę na dziś Kołaczyce i Brzostek. Do Gorlic planowałem dojechać boczną drogą ale ostatecznie jadę krajówką (ruch na szczęście nie za duży) bo chciałem wstąpić do Ropy. Jakoś jednak przeleciałem skręt ale niewiele straciłem bo okazuje się że to wieś a nie miasto i nie ma tam rynku (przejeżdżając przez miasta zawsze staram się zaliczyć rynek). Upał daję się we znaki, ok 30'C. Docieram do Gorlic, jadę na rynek (jest tam dziwna kładka) ale nie rozsiadam się bo skończyło mi się picie a wszystko pozamykane. Otwarty sklep znajduję dopiero kawałek za miastem (kupuję wodę za 1,3zł, niestety przedatowaną ale jak woda może być przedatowana?). Docieram do Biecza (też jeszcze nie byłem) i tu robię dłuższą przerwę na rynku (ciekawa wieża). Nigdzie mi się już nie spieszy bo do Tarnowa niedaleko. Zbieram się jednak bo coś zaczyna się chmurzyć. Kupuję jeszcze jedną wodę na zapas i kieruję się już wojewódzkimi na Tarnów. Po drodze natrafiam na nieprzyjemny sfrezowany fragment drogi, jedzie się po tym fatalnie. Wjeżdżam więc na chodnik. W Gromniku przejeżdżając przez mostek łapię na tyle gumę (druga w tym sezonie). Naprawa zajęła 35 min. (razem z wysikaniem się). Niestety opona chyba do wyrzucenia bo jest długie na 1cm przecięcie, przez które widać dętkę :/ Nie pompuję więc za mocno aby nie rozdupcyło opony do końca. Potem jeszcze przerwa w Tuchowie i do Tarnowa wjeżdżam ok. 20. Czasu jeszcze trochę jest ale jako że Tarnów mam już zwiedzony kieruję się do razu na dworzec (nie bawi mnie też jazda wszechobecnymi tu fatalnymi ścieżkami rowerowymi). Kupuję bilety i idę na peron. I tu ciekawostka, dworzec w remoncie i wisi tabliczka w stylu "czas dojścia na peron 2 i 3 ok. 8-10min). I faktycznie tyle się idzie, ktoś się może nieźle zdziwić jak przybiegnie na styk na pociąg. Odjazd 21.38, Regio to stary "kibel", lubię takimi jeździć (o wiele wygodniejsze od nowoczesnych wynalazków). Okazuje się że miałem szczęście do pogody, bo po drodze wszędzie mokro po deszczu. W Krakowie też pada. W Płaszowie koło 23 i do domu. Udana wycieczka, szkoda tylko że z małymi stratami w sprzęcie (siodełko i opona). No i średnia jak na mnie też nie najgorsza, już nie jeżdżę 16-17km/h po górkach (jak w 2014) tylko prawie 20, tak jak za czasów gdy miałem jako taką kondycję (sezon 2012/2013).


Księżyc chyba w pełni nad A4


Brzask w Puszczy Niepołomickiej


Wschód Słońca


Wschód Słońca


Wschód Słońca


Wschód Słońca


Wschód Słońca. No wyglądał po prostu magicznie.


Rynek w Brzesku


;)


Widoczek z trasy


Widoczek z trasy


Uszkodzenie na siodełku


Na jednym z licznych podjazdów


A to chyba Korzenna


Widoczek z trasy


Zawalony samochodami Grybów. Ale kościół imponujący.


Most też niczego sobie


Rynek w Gorlicach (widoczna wspomniana kładka)


Rynek w Gorlicach


Biecz


Ciekawa wieża w Bieczu


Selfie z Biecza


Sfrezowana nawierzchnia


Coś się wbiło


Takie coś


Naprawa


Przecięcie na dętce niewielkie, ok 0,5cm


Na oponie jednak większe, ok. 1cm


I od wewnątrz


Łatka


Przecięcie


Rynek w Tuchowie


Obsadzona kwiatkami droga


Dworzec w Tarnowie


Rozkopany dworzec w Tarnowie


Profesjonalne oznaczenia ;)


Powrót pociągiem


Powrót pociągiem

NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 15%
WYSOK MAX: 469
2.00 - 23.10
5,3l
5 bułek z pasztetem, 5 bananów, 2 czekolady, pierniki

Serwis: podmiana tylniej opony na przednią, a przedniej na terenową.

Zaliczone gminy: 6

Małopolskie: 6
Korzenna
Ropa
Gorlice - obszar wiejski
Gorlice - teren miejski
Biecz
Rzepiennik Strzyżewski


Kategoria ^ UP 1500-1999m, > km 200-249, Powrót pociągiem, Serwis

GOP

d a n e w y j a z d u 211.02 km 0.00 km teren 11:13 h Pr.śr.:18.81 km/h Pr.max:53.50 km/h Temperatura:27.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1224 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Środa, 8 czerwca 2016 | dodano: 09.06.2016



Znowu GOP, ale różnymi ciekawymi drogami, którymi jeszcze nie jechałem. Późno poszłem spać i wyjechałem dopiero przed 4 ale trasa dziś niezbyt długa (bo pogoda trochę niepewna, możliwe burze) więc czasu aż nadto. Gdy przejeżdżam przez miasto robi się już jasno. Na przystanku śniadanie. Ciekawe mgły unoszą się nad stawami w Mydlnikach. Boczną drogą wyjeżdżam z miasta, chyba nią jeszcze nie jechałem. Pierwsza dziś ciekawostka to Puszcza Dulowska, nigdy nią nie jechałem. Jadę fajnymi szlakami rowerowymi. Wolę jednak Niepołomicką, tutaj asfalt dość nierówny no i słychać hałas z pobliskiej autostrady. Jest dość chłodno, min. 5'C. Chciałem zobaczyć po drodze kamieniołom diabazu ale stoją jakieś groźne tablice więc odpuściłem. Jest też trochę szutru a kawałek jadę nawet fajną ścieżką. Z Puszczy wyjeżdżam koło Chrzanowa. Tutaj przebieram się w krótkie ciuchy bo już ciepło się zrobiło. Z Chrzanowa dalej szlakami rowerowymi i bocznymi drogami i wyjeżdżam w Kosztowach (maszt 358,7m wys., najwyższy w Polsce). Do Katowic wjeżdżam tą samą drogą co w 2010r., gdy byłem tu po raz pierwszy. Do centrum wjeżdżam nieciekawymi głównymi drogami i w parku koło ronda urządzam dłuższą przerwę. Zbieram się w drogę powrotną. Upał daje się we znaki. Następne miasto to Sosnowiec. Potem na Bukowno (jeszcze nie byłem). Lasy, mnóstwo lasów. W Bukownie mam już trochę dość, na szczęście baton energetyczny stawia mnie trochę na nogi. Kolejna sjesta w Olkuszu. Nigdzie mi się dzisiaj nie spieszy, dużo zwiedzam, odpoczywam. Potem podjazd na prawie 500m n.p.m. i piękny zjazd w cieniu do Krzeszowic. Do Krakowa planowałem wrócić bocznymi drogami przez Dolinki Podkrakowskie ale już mi się nie chciało i poleciałem główną drogą. W domu o wpół do dziewiątej. Udana wycieczka, Śląsk nigdy się nie znudzi.



Mgły o poranku


Mgły o poranku


Wschód Słońca


Nad A4


Tenczyński Park Krajobrazowy


W Puszczy jest kamieniołom


Przez Puszczę Dulowską


Węzeł szlaków


Przez Puszczę Dulowską


Miejsce odpoczynku w Puszczy


Przez Puszczę Dulowską


Jez. Chechelskie


Pomnik w Chrzanowie


Szlak rowerowy koło Chrzanowa


RTCN Katowice/Kosztowy


Do Katowic wjeżdżam tą samą drogą co w 2010 roku, gdy byłem tu pierwszy raz


Śląska ścieżka rowerowa


Superjednostka


Plaża w mieście, w sercu GOPu


Urząd Miasta Sosnowiec


Ciekawe kamieniczki


Ciekawy wiadukt


Odpoczynek w Bukownie


Brama Krakowska w Olkuszu


Kopalnia w Krzeszowicach


Odpoczynek w Krzeszowicach

NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 10%
WYSOK MAX: 503
3.40 - 20.25
2,7l
5 bułek z pasztetem, 5 bananów, 3 czekolady, baton energetyczny

Zaliczone gminy: 1

Małopolskie: 1
Bukowno


Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 200-249

Jasło, Krosno, Rzeszów

d a n e w y j a z d u 245.87 km 0.00 km teren 13:16 h Pr.śr.:18.53 km/h Pr.max:60.50 km/h Temperatura:27.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1664 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Sobota, 4 czerwca 2016 | dodano: 06.06.2016



Główne cele na dziś to Jasło i Krosno, rowerem tu jeszcze nie byłem. Wyjazd o wpół do 3. Ledwie co wyjechałem z domu a już denerwują mnie ocierające hamulce. Ciekawe, wczoraj nie przy regulacji nie ocierały. Kilka razy zatrzymuję się na regulację przy okazji zauważając że licznik nie liczy (magnesik się przesunął). Dlatego potem doliczę 0,9km. Poza tym wkurza wilgotna wkładka w spodenkach (nie zdążyły wyschnąć po praniu). Po drodze do Niepołomic widać już pierwsze oznaki brzasku. Śniadanie w Niepołomicach. Na wschód znowu tą samą drogą, przez Puszczę i kładkę na Rabie. Dość ciepło (min. 8'C ale mgliście). Potem kilka km leśną drogą gdzie strasznie usyfiłem rower (po drodze na postojach będę go po trochu czyścił). Bocznymi drogami a potem krajówką docieram do Wojnicza. Za Wojniczem odbijam na Tuchów. Już całkiem ciepło przebieram się więc w krótkie ciuchy. Droga pagórkowata, jest nawet 21% ścianka! To na niej jedyny dziś raz użyję młynka. W Tuchowie zajeżdżam na Rynek bo dawno nie byłem. Po drodze Ryglice. Rzepaku już przekwitł, zakwitły za to maki. Droga do Jasła ciągnie się w nieskończoność, podjazd za podjazdem. W końcu jest. Przerwa na rynku. Do Krosna pojadę nie krajówką a boczną drogą przez Jedlicze. Upał daje się we znaki. Rafinerii w Jedliczach za bardzo nie widać. Do Krosna wjeżdżam przez nieciekawe przemysłowe tereny. Tu też przerwa na rynku. Wyjeżdżając z Krosna widać już jak wysoko trzeba będzie się wspiąć. To grzbiet górski. Roztapiam się na tym podjeździe a wjeżdża się tu na ponad 450m n.p.m.. Na przełęczy jakiś rezerwat. Na szczęście na zjeździe ochładza się nieco. Z lasu na szczycie wyłania się wieża telewizyjna (RTCN Sucha Góra). Dzieje się też coś dziwnego a mianowicie zaczyna mnie boleć brzuch. Nieczęsto mi się to zdarza, zwłaszcza na rowerze. Do Strzyżowa dociągam już nieźle zmęczony. Tu przerwa na ławeczce na skwerze. Okazuje się że brzuch bolał z głodu bo czekolada stawia mnie na nogi. Siły wracają i od tej pory jedzie mi się dobrze. W Czudcu planowałem odbić w boczną drogę na Rzeszów ale znak "stromy podjazd" skutecznie mnie zniechęca i do Rzeszowa wjadę krajówką. Z Czudca (albo z Babicy już nie pamiętam) pochodzi moja śp. Babcia. Przed Rzeszowem to energia mnie już rozpiera. Do miasta wjeżdżam o zachodzie Słońca. W Rzeszowie byłem wiele razy ale na rynku jeszcze nie byłem jadę więc go zaliczyć. Na starówce ograniczenia prędkości dla rowerów do 10 km/h O.o Na rynku jakiś koncert grają tak głośno że wnętrzności wpadają w drgania więc nie zabawiam tam długo tylko jadę na dworzec. Kupuję bilety a do odjazdu (23:04) jeszcze jakieś 2 godz. Spędzam je siedząc na schodach przed dworcem zjadając czekoladę i wpatrując się w codzienne życie miasta. Pociąg to ten sam co wracałem z Przemyśla (IC Antares). Gdy przyjeżdża konduktor pyta czy jadę i mówi że mnie pokieruje. Wydaje mi się to podejrzane i rzeczywiście - w pociągu nie ma przedziału rowerowego (choć powinien być) :/ Mam załadować się z rowerem do zwykłego przedziału w środku wagonu. Nie jest to łatwe, mnóstwo nerwów straciłem na szarpanie się rowerem w ciasnym korytarzu ale jakoś się udało. Wagon nowy nie można więc otworzyć okna :/ Jest za to klimatyzacja. No i cały przedział dla mnie więc mogłem się wyciągnąć na siedzeniach bo trochę mi się spać zachciało. Po wagonie chodził jakiś "dziennikarz" i zagadywał ludzi ale na szczęście do mnie się nie przyczepił. W Płaszowie po 1. Jakoś udało się wyszarpać rower z przedziału i zdążyć wysiąść. Do domu już tylko 4km. Udana wycieczka, kolejne miasta zaliczone.


Rynek w Niepołomicach


Przez Puszczę Niepołomicką


Przez Puszczę Niepołomicką


Mgły o świcie


Tak wyglądał rower po kilku km leśnej drogi


Kawałek krajówką


Pomnik w Wojniczu


Dunajec


Zjazd wąwozem


Krówki


Widoczek z trasy


Most koło Tuchowa


Rynek w Tuchowie


Widoczek z trasy


Rynek w Ryglicach


Maki


A to nie pamiętam już gdzie


Taki maszt zwiastuje koniec podjazdu


Rynek w Jaśle


Ratusz w Jedliczu


Rafineria w Jedliczu


Rynek w Krośnie


Widoczek z podjazdu za Krosnem


Najwyższy punkt trasy


Rezerwat Prządki


RTCN Sucha Góra


Widoczek z trasy


Odpoczynek w Strzyżowie


Rynek w Czudcu


Wjazd do Rzeszowa


Rynek w Rzeszowie


Dworzec w Rzeszowie


Powrót pociągiem


Powrót pociągiem

NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 20%
WYSOK MAX: 459
2.30 - 1.20
3,55l
5 kanapek z pasztetem, 5 bananów, 3 czekolady

Zaliczone gminy: 12

Małopolskie: 2
Pleśna
Ryglice

Podkarpackie: 10
Jodłowa
Brzyska
Jasło - obszar wiejski
Jasło - teren miejski
Tarnowiec
Jedlicze
Krosno
Korczyna
Czudec
Boguchwała


Kategoria ^ UP 1500-1999m, > km 200-249, Powrót pociągiem

Katowice / 10000 KM CUBE'A

d a n e w y j a z d u 220.28 km 0.00 km teren 11:48 h Pr.śr.:18.67 km/h Pr.max:46.00 km/h Temperatura:27.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1053 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Piątek, 27 maja 2016 | dodano: 28.05.2016



Ostatnią wycieczkę do Przemyśla ledwo przeżyłem :D Tak więc na dziś zaplanowałem coś lżejszego, ~200km i w miarę po płaskim. Kierunek: Górny Śląsk. Wyjazd punkt 3. Przy przejeździe przez miasto już robi się jasno. Wszędzie mgły. Jadąc ścieżką przede mną przelatuje jakiś skrzeczący ptaszor, nieźle się przestraszyłem. W Tyńcu przez kładkę na Wiśle i potem różnymi bocznymi drogami. Chłodno, temp. min. to dziś 7'C. Wisłę po raz kolejny przekraczam w Łączanach. W Ryczowie wjeżdżam na krajówkę. Potem Zator (odpoczynek na rynku) i bokami na Oświęcim. Tutaj odkryłem dlaczego jest zakaz dla rowerów na moście - obok jest kładka pieszo-rowerowa. Koło kopalni Piast znów skręcam w boczne drogi. Robi się ciepło więc przebieram się w krótkie ciuchy. Potem dużo lasów i przez Kostuchnę wjeżdżam do Katowic. Kieruję się do Parku Śląskiego. Myślałem czy by coś po nim nie pojeździć ale nie chciało mi się posiedziałem tylko na ławce. Potem na Mysłowice a z Jaworzna do Chrzanowa jakąś boczniejszą drogą zamiast krajówką. Potem już krajówką do Krakowa bo końcówki trasy zbytnio nie zaplanowałem. W domu o wpół do ósmej. Udana wycieczka.

PS Właśnie zauważyłem że CUBE'owi stuknęło 10kkm!


Kładka na Wiśle w Tyncu


Mgły o poranku


Mgły o poranku


Wschód Słońca


Rynek w Zatorze


...i świąteczna choinka w Zatorze :D


Śluza na kanale Dwory


Oświęcim


Randomowa kopalnia


Pomnik w Lędzinach


Nad S1


Jakaś hałda


Jakieś rondo


Randomowa kopalnia


Park Śląski


Park Śląski


Park Śląski


Rynek w Katowicach


Jakiś wiadukt


Rynek w Mysłowicach


Rynek w Jaworznie


Boczna droga na Chrzanów


Rynek w Chrzanowie


Trzebinia


Pomnik w Krzeszowicach

NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 4%
WYSOK MAX: 339
3.00 - 19.35
2,5l
5 kanapek z pasztetem, 5 bananów, 3 czekolady


Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 200-249

Nowy Sącz, Tarnów

d a n e w y j a z d u 241.05 km 0.00 km teren 14:09 h Pr.śr.:17.04 km/h Pr.max:58.50 km/h Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1789 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Niedziela, 15 maja 2016 | dodano: 18.05.2016



Wycieczka do N. Sącza/Tarnowa. Trochę późno wyjechałem bo po 4. W Wieliczce już jasno. Do Limanowej standardową drogą najpierw wojewódzką do Gdowa a potem bokami przez Stare Rybie, Nowe Rybie. Chłodno (jakieś 7'C) i jest trochę chmur ale nie wyglądają na takie z których miało by padać. Z Limanowej do N. Sącza zamiast krajówką pojadę boczną drogą wzdłuż linii kolejowej, jeszcze ją nie jechałem. Jest to łatwiejsza opcja bo zamiast wspinać się na ponad 600m n.p.m. wystarczy na niecałe 500. W N. Sączu wreszcie się trochę ociepla i jest kilkanaście stopni. Odpoczywam dłuższą chwilę na rynku - montują jakąś scenę. Wyjazd z Sącza krajówką a potem wojewódzką na Zakliczyn, Wojnicz. Podjazd fajnymi serpentynami i piękne widoki na Beskid Sądecki i jez. Rożnowskie. Ociepla się (w Słońcu koło 20'C) więc przez kawałek jadę całkiem na krótko. Po zjeździe do Zakliczyna kończy się pierwsza, górzysta połowa trasy. Od teraz do domu płasko. Niestety włącza się zimny północno-wschodni wiatr więc kurtka z powrotem wchodzi do użycia. Z Wojnicza do Tarnowa kawałek krajówką. Tarnów - masakra, wszędzie zakazy dla rowerów i ścieżki rowerowe namalowane na koślawych chodnikach. Widziałem nawet kolesia tłukącego się po tych ścieżkach na szosówce. Przykry widok :/ Tu też dłuższa przerwa na ławeczce i zbieram się w drogę do domu. Niestety pod wiatr. Do tej pory odcinek Kraków - Tarnów robiłem albo krajówką przez Bochnię albo wojewódzką przez Szczurową. Dzisiaj natomiast pojadę nieznanymi mi, bocznymi drogami. Najpierw wojewódzką do Radłowa a potem fajną drogą przez Puszczę Radłowską. Las trochę chroni od wiatru. Kawałek dalej trafiło się nawet kilka km gruntowej leśnej drogi, na szczęście w miarę równej. Potem przez kładkę na Rabie i Puszczę Niepołomicką (Żubrostrada, Droga Królewska). Tu robi się zimniej niż o świcie (6'C !, ubieram wszystko co mam) i łapie mnie zmrok. Potem Niepołomice i do domu. W domu po 22. Udana wycieczka.


Rynek w Gdowie


Raba


Stare Rybie


Góra Kostrza


Rynek w Limanowej


Widoczek z trasy


Szeroko rozlany Dunajec


Ruiny zamku w Nowym Sączu


Ratusz w Nowym Sączu


Widoczek na Beskid Sądecki


Widoczek z trasy


Jez. Rożnowskie


Jez. Rożnowskie


Małpia Wyspa


Rynek w Zakliczynie


Dunajec


Rynek w Wojniczu


Ratusz w Tarnowie


Rynek w Radłowie


Przez Puszczę Radłowską


W taką drogę się wpakowałem


Kościół w Okulicach


Kładka na Rabie


Przez Puszczę Niepołomicką (Żubrostrada)

NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 12%
WYSOK MAX: 485
4.10 - 22.15
1,7l


Kategoria ^ UP 1500-1999m, > km 200-249