Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Radziejowa & Jaworzyna

d a n e w y j a z d u 202.00 km 33.00 km teren 11:43 h Pr.śr.:17.24 km/h Pr.max:57.50 km/h Temperatura:22.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:3350 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Niedziela, 16 lipca 2017 | dodano: 25.07.2017





Pierwszy terenowy (powiedzmy, bo tego "terenu" to tam mało co było) trip w sezonie AD 2017. W planach była Przehyba, Radziejowa, Eliaszówka i pasmo Jaworzyny Krynickiej. Pokrzyżowała je jednak niepewna pogoda... Wskutek czego wyszedł taki zapoznawczy tylko, malutki rekonesans żeby zobaczyć czy w ogóle są chęci do jazdy MTB w tym sezonie.

Wystartowałem z niewielkim poślizgiem, 15 minut po północy. Na pierwszy ogień ma iść Przehyba (asfaltem) więc droga (najkrótsza) jest tylko jedna: Gdów, Stare und Nowe Rybie, Limanowa i dalej bokami na Gołkowice. W Wieliczce standardowa pauza i lecimy wojewódzką. "Lecimy" to właściwe określenie bo tym sezonie latam a nie jeżdżę, taka jest forma ;) A jak przy lataniu bywa jest trochę chłodno, poniżej 10 stopni w nocy dziś spadnie. Tak że kurtka / czapka niezbędne, długie spodnie / rękawiczki niekoniecznie. Ani się obejrzałem i jest Gdów. Tu też coś w rodzaju przerwy. Most na Rabie, podjazd / zjazd, w Zagórzanach skręcam w boczną drogę. Bardzo fajny ciemny odcinek przez las, dziś wyjątkowo ciemny bo zachmurzenie duże - księżyc od czasu do czasu tylko nieśmiało wyłania się zza chmur. Grabie City, Tarnawa Town i rozpoczynam uphill na Monte Stare Rybie. Pod kościołem, w ciemnościach rozświetlanych figurą Maryi jak zwykle chwila zadumy nad sensem istnienia, kolejna (nieudana) próba rozwiązania zagadki czy błyskające na horyzoncie czerwone światełka to Chorągwica czy Łęg, i pora na zjazd. Chwila moment i jest Limanowa, zaraz zacznie świtać. Trochę pokropiło ale przestało. Pogoda taka trochę niepewna się dziś szykuje. Zimny start, rozgrzewający podjazd krajówką i w prawo na Gołkowice. Przyszowa, Owieczka, Naszacowice, znajome okolice. Jeszcze tylko 4 ronda i już jestem na drodze na Przehybę. Po krótkim odpoczynku na przystanku rozpoczynam uphill. Jakieś 850m w pionie. Kilka lat temu ten podjazd wydawał mi się ścianą płaczu, dziś to po prostu długi podjazd :) Z przyjemnością mijam więc kolejne serpentyny, kolejne tablice z informacjami o Beskidzkiej przyrodzie i nigdzie się nie spiesząc wtaczam się na szczyt. Prześwitujący przez drzewa wielki maszt nadajnika ukazuje się mym oczom chwilę po godzinie 8mej. Na podjeździe minąłem jeden samochód (właśnie z TV) i... chyba tyle. Na szczycie to co innego, tu już turystów kilku spotkałem, w tym 1 rowerzystę. Trochę zeszło na zdjęcia, jedzenie, przygotowanie roweru do górskiej wędrówki i koło 9 startuję na Radziejową. Bardzo przyjemny odcinek czerwonego szlaku dziś jest nieco mniej przyjemny - za sprawą ogromnych czasami błotnistych rozlewisk (na zdjęciu), których nie sposób przejechać. Jest dość chłodno, ledwie kilkanaście stopni, i to tak bliżej 10 niż 15. Nieśpiesznym tempem wdrapuję się na Radziejową a jest po 10tej. Tu też spotykam kilku turystów. Na wieżę wychodzić mi się nie chce (no dobra tak naprawdę boję się że mi ktoś rower buchnie :D), coś tam tylko odpocząłem i pora na zjazd. Czyli w tył zwrot, bo z drugiej strony z Radziejowej zjazd chyba tylko na DH-owców. Zjeżdżam do rozstaju szlaków, odbijam w czerwony narciarski, który omija szczyt trawersując go. Daleko nie ujechałem a tu zaczyna kropić, po chwili padać a w końcu lać. Na szczęście wziąłem ubranie przeciwdeszczowe (a zastanawiałem się czy brać). Gdy spadło odrobinę gradu (malutkiego co prawda, z 5mm średnicy) nieźle się przestraszyłem. Najbliższy kawałek dachu (wieża) na Radziejowej. Z tym że trochę pod górkę. Postanowiłem zlecieć więc na przełęcz Żłobki a potem szutrówką (niebieski rowerowy) do Rytra. I tak też zrobiłem. Trochę się natomiast wkurzyłem bo w połowie zjazdu przestało padać i wyszło Słońce... A w planach była Eliaszówka. Nic to jednak, pora na Pasmo Jaworzyny. Może trochę krótszą jednak drogą tj. zamiast z Rytra wjadę na nie z Piwnicznej. W mieście dłuższa pauza, w trakcie której ociepliło się i te 20 stopni wreszcie jest. Szukam bocznej drogi Łomnicę-Zdrój. Jakimś cudem jednak ją przeleciałem i ani się obejrzałem i jestem w Wierchomli... Nieważne, i tak z bardzo ambitnych dzisiejszych planów nici. Dziś będzie lajtowo: bacówka nad Wierchomlą, Jaworzyna i powrót pewnie pociągiem skądśtam. Coś tam zaczęło nieśmiało kropić ale przestało. Docieram asfaltem do rozstaju dróg i skręcam w zielony rowerowy. Okazuje się on gładką, trawersującą zbocze szutrówką przez równie zielony las, pozwalającą sprawnie nabierać wysokości. Całkiem ciepło się już zrobiło. W końcu jest "schronisko". W cudzysłowie bo schronisko górskie z obstawionym samochodami parkingiem to tak trochę słabo IMO... Mniejsza jednak o to, nikt nie każe mi tu przecież siedzieć. Co niniejszym czynię i ruszam dalej niebieskim/zielonym szlakiem. To już nie szutrówka a szlak, z tym że jak na Beskidzkie standardy to bardzo łatwy, niemal 100% w siodle (pomijając kilka mega bagienek na drodze). A jak lajtowo to lajtowo, nigdzie mi się nie spieszy, toczę się powolutku co chwila bawiąc się samowyzwalaczem w aparacie i robiąc coraz to fajniejsze fotki. Na Jaworzynę wtaczam się przed 17tą. Na górę można dostać się kolejką, więc to taka "Gubałówka", tyle że w mniejszej skali. Rozwrzeszczane kolonie, turyści w klapkach itp itd. Za długo więc tam nie zabawiłem tylko zbieram się w dół. Jakąś szeroką, leśną, drogą ale bez oznaczeń szlaku. Niezbyt trudna co pozwala osiągać na niej naprawdę duże prędkości ;) Raz dwa i jest Krynica. Chwila relaksu na reprezentacyjnym deptaku. Koniec "terenu", dorzucam więc też trochę powietrza do opon. Uphill na przeł. Krzyżówka, szzyyybki zjazd do Grybowa. Przed miastem umyłem jeszcze rower w rzece, coby mnie z pociągu nie wyprosili ;) Jakieś tam zakupy no i na dworzec. Tyle by było na dziś. W domu o 23.30.

Udana wycieczka, choć czuć pewien niedosyt. Trzeba będzie sobie odbić następnym razem ;)

Aha no i okazało się ze chęci do jazdy MTB jak najbardziej SĄ. Tyle że jestem w rozterce: pojeździł by co po Górach ale z drugiej strony obecna forma pozwala realnie myśleć o różnych rekordowych szosowych dystansach...

Zdobyte szczyty:
Przehyba 1175
Mała Przehyba 1155
Wielka Przehyba 1191
Złomisty Wierch 1224
Bukowiniki 1209
Przeł. Długa 1161
Mała Radziejowa 1207 x2
Radziejowa 1266
Przeł. Żłobki 1104
Runek 1080
Czubakowska 1082
Jaworzyna Krynicka 1114

Przeł. Krzyżówka 745

Zdjęcia: https://photos.app.goo.gl/kQ1ac4l6dicU5h2k1

NACHY SREDN: 5%
NACHY MAX: 16%
WYSOK MAX: 1226
0.15 - 23.30
4l
5 bułek z szynką, 5 bananów, 3 paczki delicji, 2 czekolady, paczka biszkoptów


Kategoria ^ UP 3000-3499m, > km 200-249, Korona Gór Polski, Powrót pociągiem, Terenowo


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa wiata
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]