Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Czwórka z przodu :)

d a n e w y j a z d u 412.00 km 0.00 km teren 19:05 h Pr.śr.:21.59 km/h Pr.max:45.80 km/h Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1500 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Czwartek, 21 lipca 2016 | dodano: 22.07.2016



Dziś spełniło się moje małe, rowerowe marzenie - 400km :)

Do 400ki przymierzałem się już od dawna, zacząłem o niej myśleć po pierwszej 300ce w 2011r.
Prób miałem kilka, po kolei:
W 2012 znudziła mi się jazda
W 2013 przegrałem z siłami natury (burzami)
W 2014 byłem po prostu za słaby
W 2015 tak samo, ledwo dotoczyłem się do Rzeszowa 16km/h ;)

Po ostatniej górzystej 300ce do Zakopanego stwierdziłem że jestem gotowy. Tak naprawdę to pierwsze 400 miało być do Poznania i powrót pociągiem ale 83zł za bilet to trochę przesada. Pozostaje więc jakaś pętla. Jako że musi być w miarę płasko kierunki są dwa - na zachód (np. dookoła GOPu) albo na wschód. Wybrałem to drugie bo po Śląsku ostatnio trochę jeździłem a w okolicach Sandomierza dawno nie byłem. Chciałem zmieścić się w dobie. Założenia są proste - 22km/h, 18h jazdy + 6h odpoczynku. Do tego częste zmiany chwytu i wstawanie z siodełka co jakiś czas.

Przed wyjazdem próbowałem się trochę przespać ale mi się nie udało. Prawie zawsze nie udaje mi się usnąć przed wyjazdem. Rowerek z bagażem waży na pewno >20kg, tyle wziąłem zapasów ;) Zresztą jak zawsze. Wyjazd punktualnie o północy. Przejeżdżam przez miasto (na przystanku koło Rybitw śniadanie) i wskakuję na krajową 79, która zaprowadzi mnie do Sandomierza. Na drodze latarni nie ma prawie w ogóle, ale noc jasna, księżycowa więc jedzie się dobrze. Trochę obawiałem się ruchu (ciężarówki) ale nie było tak źle. Pierwszy odpoczynek w Nowym Brzesku - na rynku też kompletne ciemności. Z woj. Małopolskiego wyjeżdżam jeszcze przed świtem. Kawałek za Koszycami można zobaczyć na niebie delikatną zorzę zbliżającego się brzasku. Kolejna większa miejscowość to Opatowiec. Raptem 60km a mnie już zaczyna pobolewać tyłek, nie za dobrze :/ Wschód Słońca wita mnie między Nowym Korczynem a Słupią, na ~85km trasy. Dość chłodno, zanotowane dziś min. to 9'C. 100km stuka o godz. 5.30, czyli jestem pół godziny do przodu. Przejeżdżam przez Połaniec (elektrownia słabo widoczna), docieram do Osieka. Tu dłuższa przerwa, przebieram się w krótkie ciuchy i smaruję kremem z filtrem. Kolejna pauza w Sandomierzu. Kusi aby zobaczyć starówkę i rynek (jeszcze nie byłem) ale nie tym razem. Zwiedzanie nie jest dziś celem, zadowalam się więc fotką zamku. Przejeżdżam przez most (Wisła jest tu naprawdę duża) i kieruję się na Stalową Wolę. Jedzie się szybko, bo wiatr zgodnie z prognozami z północnego zachodu. W Stalowej Woli, jak to w takich zapyziałych miastach bywa niewygodne ścieżki rowerowe (choć nie tak fatalne jak w Tarnowie). Po dłuższej przerwie ruszam w drogę powrotną. I tu zmierzam się z brutalną prawdą, że do domu będę miał pod wiatr :/ Pocieszam się tym, że wieczorem wiatr powinien osłabnąć. Nie jest jednak tak źle, przez większość czasu idzie utrzymać >20km/h. 200km stuka o godz. 12.20, czyli mam lekki niedoczas. Jest bardzo ciepło, ~30'C. W Tarnobrzegu (też koszmarne ścieżki) resetuje mi się licznik (łącznie zresetuje się dziś kilka razy). Nosz k*rwa... Próbuję z nim walczyć i znowu zaczyna liczyć, ale nie działają przyciski... Pozostaje niedokładny licznik w GPSie. Tak się przez to wkurzyłem że zapomniałem sobie odpocząć w mieście. Piknik urządzam więc na poboczu dwupasmówki, pod jakimś drzewem :) Mijam Baranów Sandomierski. Miałem jechać na Dąbrowę Tarnowską a do domu wrócić wojewódzką przez Szczurową ale podejmuję decyzję że jadę na Tarnów a do Krakowa krajówką. Będzie mniej pod wiatr no i blisko linii kolejowej jakby co. Na skrzyżowaniu mam lekką zagwozdkę jak trafić do Mielca, ostatecznie nadkładam kilka km obwodnicą miasta. Tu też fatalne ścieżki rowerowe. Odpoczynek w jakimś parku. Gdzieś tu między 250 a 300km mam największy kryzys, jedzie mi się ciężko, walczę z myślami czy by nie wrócić z Tarnowa pociągiem. Wjeżdżam z powrotem do woj. Małopolskiego. 300km stuka po 19 (ponad godzinę później względem planu), między Radomyślem a Lisią Górą. Po 300km po płaskim jestem bardziej zmęczony niż po ostatnich 300 po górach, no nie wierzę :/ Do Tarnowa wjeżdżam po 20 i tu jednak sił jakby przybywa. Słońce powoli zachodzi. W Tarnowie jak to w Tarnowie, koślawe ścieżki rowerowe i zakazy dla rowerów przy każdej ulicy :/ Tarnów to nie miasto, to stan umysłu. Próbuję po tym jechać ale nie da się, tyłek za bardzo już boli. Lecę więc ulicami, na szczęście nie natrafiłem na policję. Chyba trochę się zgubiłem ale miła kobieta pomaga mi trafić na krajówkę do Krakowa. Odpoczywam na jakimś przystanku (wciągam batona energetycznego) i wychodzę na ostatnią prostą, do domu jakieś 70-80km. Od dawna już wiem że nie wyrobię się w dobę, trudno. Temp. przyjemna, kilkanaście stopni, chłodno ale nie zimno, wciąż jadę więc na krótko. Tyłek boli, dłonie też. Nogi tylko trochę. Spać nie chce się w ogóle. Droga dłuży się strasznie. Wojnicz mijam tranzytem, odpoczywam dopiero na rynku w Brzesku. Następna pauza w Bochni. Waham się czy jechać bocznymi drogami brzegiem Puszczy Niepołomickiej (płasko) czy krajówką jak leci (pagórkowato). Wybieram drugą opcję, tyłek trochę odpocznie na zjazdach. Mija doba od wyjazdu. W ciągu doby przejechałem ok. 386-387km. Ubieram kurtkę i czapkę bo jednak zimnawo. Zahaczam o linię na drodze (taką tarkę) i krzyczę z bólu, bo mi dłoń chce urwać ;) Wtaczam się na kolejne hopki i delektuję krótkimi zjazdami. Cieszę się jak dziecko, bo już wiem że się uda. W końcu Wieliczka. Po drodze kupuję jeszcze zimną Taterkę i do domu. 400km stuka gdzieś w Wieliczce, udało się! W domu o 1.25. GPS pokazuje równe 400 ale on zaniża o jakieś 3%.

400km na rowerze to nie wycieczka, to już przygoda :)

Dane wpisu przybliżone, bo licznik przez jakiś czas nie liczył.


Niewiele widać ale to budowa mostu na obwodnicy Krakowa


Na wylocie z Krakowa


Na spowitym w ciemnościach rynku w Nowym Brzesku


W Koszycach


W Opatowcu


Wschód Słońca


W Połańcu


Pomnik w Osieku


Odpoczynek w Osieku


Zameczek w Sandomierzu


Odpoczynek w Sandomierzu


Szeroko rozlana Wisła w Sandomierzu


Wszędzie te zakazy (wjazd do Stalowej Woli)


W Stalowej Woli


Odpoczynek w Stalowej Woli


Jakieś jeziorka po drodze. Wyglądały pięknie, bo niebieski kolor wody był bardzo niebieski.


Wiało solidnie


Na wylocie z Tarnobrzegu (zdjęcia z miasta nie ma bo się wku*wiłem przez ten licznik)


Piknik na skraju drogi ;)


Odpoczynek w Mielcu


Samolocik w Mielcu


Odpoczynek w Radomyślu, kolejny samolocik


Wjazd do Tarnowa


Zachód Słońca


Wreszcie trafiam na krajówkę


Małe wspomaganie na końcówkę


Jakaś rzeczka koło Tarnowa


Odpoczynek w Brzesku


Odpoczynek w Bochni


No i Wieliczka


Nowy rekordzik (trzeba pomnożyć x 1,03 bo GPS zaniża)

NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 285
0.00 - 1.25
6,25l
7 bułek z pasztetem, 6 bananów, duże delicje, czekolada, Prince Polo, baton energetyczny

Zaliczone gminy: 4

Podkarpackie: 4
Gorzyce
Zaleszany
Stalowa Wola
Grębów


Kategoria ^ UP 1500-1999m, > km 400-499


komentarze
Pidzej
| 16:01 sobota, 23 lipca 2016 | linkuj Dzięki :)

500 na pewno kiedyś spróbuję ale to już wymaga pewnych zmian w rowerze, ubiorze itp.
vuki
| 13:47 piątek, 22 lipca 2016 | linkuj Ni to teraz ... 500! Gratulacje!
poisonek
| 12:07 piątek, 22 lipca 2016 | linkuj Gratulacje. Warto spełniać marzenia i pokonywać kolejne szczyty :)
tomstar
| 10:14 piątek, 22 lipca 2016 | linkuj Gratulacje, świetny wynik :) Przejechać na raz 400km nie jest wcale łatwo. Ja przejechałem tyle w zeszłym miesiącu po dwóch latach przymiarek, także wiem jaki jest to wysiłek :) Jeszcze raz brawo!!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ciuzy
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]