Powrót pociągiem
Dystans całkowity: | 60331.98 km (w terenie 289.50 km; 0.48%) |
Czas w ruchu: | 1232:54 |
Średnia prędkość: | 18.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 406.64 km/h |
Suma podjazdów: | 240690 m |
Liczba aktywności: | 212 |
Średnio na aktywność: | 284.58 km i 14h 00m |
Więcej statystyk |
Pogórzami do Rzeszowa
d a n e w y j a z d u
273.34 km
0.00 km teren
13:35 h
Pr.śr.:20.12 km/h
Pr.max:56.00 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2205 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Zaległa wycieczka do opisania. Więc opisuję póki coś tam jeszcze pamiętam:
Celem na dziś było dotarcie do Przemyśla. Przez Jasło, Krosno, Sanok - na tym mieście też mi zależało, jeszcze nie byłem, a podobno bardzo ładne. Ok. 280km, droga raczej górzysta. Wyszło trochę inaczej:
Wyjazd z niewielkim poślizgiem, 10 min. po północy ;) W Wieliczce przerwa tylko na łyk picia i dokumentacyjną fotkę i dalej pagórkami, wojewódzką na Gdów. Nie jest ciepło ale jakoś bardzo zimno też nie, 1-2 stopnie, w Gdowie 0. Nic nie zwiastuje tego co za chwilę się zacznie ;) A zaczęło się za Gdowem a przed Łapanowem. A mianowicie gęste jak mleko mgły, ogromna wilgoć i lekki mróz, -1 do -3'C. No trochę nieprzyjemnie. Widoczność na jakieś kilkanaście metrów. Z kolei kawałek dalej miałem wrażenie że widzę na jakieś kilka metrów i tracę orientację w przestrzeni :o Jadąc kilkanaście na godzinę (szybciej się bałem) wypatrywałem tylko krawędzi jezdni, jako jedyna dawała mi ona jakiś punkt odniesienia. Przez to nie byłem pewien czy dalej jestem na wojewódzkiej czy gdzieś odbiłem (jak się potem okazało, obawy były słuszne). Zastawiałem się na ile bezpieczna (niebezpieczna?) jest jazda rowerem w takich warunkach. Aż się zatrzymałem się żeby sprawdzić tylną lampkę. Ale ta (Walle I) na świeżych bateriach nieźle daje po oczach, to mnie trochę uspokoiło. Zresztą ruch praktycznie zerowy, poza jednym idiotą na rowerze (w mojej osobie :D) ciężko było uświadczyć jakiś inny pojazd. Poza tym cholernie zimno no i ta wilgoć: woda skrapla się na ubraniu, rowerze, na rzęsach, wszędzie. Z drugiej strony ma jednak jakiś urok, magię taka jazda, no nie jest nudno :) Kawałek dalej natomiast (w Trzcianie) okazuje się, że będę miał większy problem od warunków atmosferycznych. Mianowicie coś zaczyna dzwonić / trzeć w przednim kole. No tylko awarii mi do szczęścia brakowało... Zatrzymuję się i w świetle latarni (dobrze że w jakiejś wiosce byłem a nie w szczerym polu) rozpoczynam oględziny. Zdejmuję koło, konusy kręcą się gładko, uff... Szczęście w nieszczęściu że to nie piasta, z nią nic bym w trasie nie zrobił. A do Bochni (PKP) z buta 25km :D Czyli hamulec. Po chwili już wiem ocb. Sprężynka rozpierająca klocki wywinęła się i ociera o tarczę. A czytałem niedawno że ktoś miał podobną awarię i żeby wozić tą zapasową blaszkę... Uznałem to za herezję, przecież BB7 nie da się zepsuć ;) Pewnie dało by się ją naprostować ale nie bardzo wiem jak wyjąć klocki, nigdy ich nie wyjmowałem. Bo i nie było potrzeby, ciągle mam oryginalne metaliki, wytrzymały 16kkm i niejeden zjazd w Beskidach, gdzie osiągały temperatury takie, że ciepła była cała lewa goleń widelca ;) W każdym razie wtedy nie było mi do śmiechu. Jedyne co pozostało to odkręcić cały zacisk. Myślałem że chuj mnie tam strzeli - środek nocy a na na jakimś zadupiu zgrabiałymi z zimna i ujebanymi smarem miedziowym dłońmi zbieram małe podkładeczki które rozsypały mi się po chodniku... Ponad pół godziny się naszarpałem z tym hamulcem i sakwą, którą trzeba było zdjąć. W końcu mogę jechać, tyle że z jednym hamulcem. Kawałek za Trzcianą mgły słabną a ja na skrzyżowaniu z DW 965 odkrywam że zboczyłem z kursu. Na szczęście nic nie nadłożyłem, droga podobna. W Muchówce przelatuję przez dwa znane mi już ronda, a następny postój w Lipnicy Murowanej. Koło Tymowej pierwsze oznaki brzasku. Kawałek krajówką, minął mnie nawet pług sypiący solą. Nie zauważyłem żeby było ślisko, ale mają rację, lepiej dmuchać na zimne :) O tym że docieram do Melsztyna informuje mnie wyłaniająca się z mgieł ogromna sylwetka pomnikowej topoli. Zaczyna świtać, a ja po 5 godzinach jazdy mam na liczniku raptem 70km... Mocny niedoczas. Światło dzienne ujawnia jak ciężkie były warunki ;) Rower, jak i rowerzysta miejscami zalodzony (zdjęcia) :D Przez Zakliczyn tylko przelatuję, nie ma czasu na jakiś odpoczynek na ryneczku. W Gromniku przez mgły wreszcie zaczyna prześwitywać Słońce. W Rzepienniku Biskupim, na ok. 100km zasłużony dłuższy odpoczynek. W międzyczasie zaczyna przygrzewać, rower (i rowerzysta :D ) zaczyna powoli odtajać i wreszcie robi się przyjemnie. Przez Biecz też tylko tranzytem, a szkoda, ciekawa wieża jest tam na rynku. Jasło, 140km. Połowa drogi do Przemyśla. Prawie godzinna pauza. Startuję po 10. Powoli zaczynam oswajać się z myślą że dziś z Przemyśla nici. Tzn. dojechałbym bez problemu, ale pewnie po 20tej. Tymczasem pociąg po 18 a następny przed 2 w nocy... Póki co jadę jednak zgodnie z planem, bokami przez Jedlicze. Pogoda już piękna, kilkanaście stopni. W Krośnie koło południa, tu z kolei pół godzin przerwy, w trakcie której obmyślam plan B: Miejsce Piastowe, Rymanów, Brzozów, Dynów, Tyczyn, Rzeszów. Pociąg przed 20, na 110km mam 6,5h. Teoretycznie do zrobienia, po odpoczynkach w Jaśle/Krośnie jestem zregenerowany i postawiam podjąć to wyzwanie :) Jednak zapomniałem się i pojechałem po śladzie z GPSa, czyli pominę M. Piastowe i Rymanów :/ Mniejsza o to, skręcam na Brzozów. Chcąc skrócić sobie drogę, na mapie wypatrzyłem skrót między jedną a drugą wojewódzką. I jak mi się wydawało, w niego skręciłem. Kawałek dalej jednak dziwnie brzmiące nazwy miejscowości informują mnie że to droga na Sanok... Nawrotka, pod górę i pod wiatr, nieźle się wkurwiłem. Odechciało mi się skrótów, jadę prosto na Brzozów. Jednak długo tak nie pociągnę, odpuszczam, muszę odpocząć. To nie ma sensu. Do Rzeszowa jednak najkrótszą drogą, przez Domaradz i dalej krajówką. W międzyczasie całkiem chłodno się zrobiło. Na wyjeździe, na obwodnicy zakaz dla rowerów. W zamian chujowa ścieżka rowerowa, która prowadzi mnie z powrotem do miasta. Standard. Ostatnie 60km dłużyło się strasznie, ogólne zmęczenie, do tego czasem przeszkadzał wiatr z zachodu. W Domaradzu wbijam na krajówkę, na szczęście z asfaltowym poboczem, więc nie było źle. Po drodze łapie mnie zmrok, tablicę z nazwą miasta mijam o 18.40, pociąg odjeżdża za godzinę. Na szczęście zawsze przy przejeździe przez duże miasta jakoś przybywa mi sił i cisnę na dworzec. Kilka razy dopytując się o drogę (i dostając sprzeczne wskazówki) docieram na dworzec 24 min przed odjazdem. Na peronie zagaduje jakiś chłopak, nie może się nadziwić że mam rowerze tak mały blat (40z) :D Wspomina że on ma 48 i że chciałby szosowy, 53... Mówię mu tylko że to nie przejdzie, bo szosowe są na 5 śrub a nie na 4. Nie było czasu wytłumaczyć mu że zarzyna sobie kolana bo właśnie nadjechał pociąg. W Krakowie 2 godzinki później, całkiem szybko idzie ten pociąg po wyremontowanych torach.
Szkoda że tak musiałem się spieszyć ale w sumie udana wycieczka. 273km nie można nazwać nieudaną wycieczką ;)
Zaliczone szczyty:
Kamieniec 338
Już wiem czego zapomniałem - mini statytu. Więc nocne zdjęcia takie tylko dokumentacyjne będą, "żeby nie było że mnie nie było" ;) © Pidzej
W Gdowie © Pidzej
W Łapanowie już mgliście © Pidzej
A im dalej w las... taki warun :D © Pidzej
Awaria w Trzcianie © Pidzej
Awaria w Trzcianie © Pidzej
W końcu na dobrej drodze © Pidzej
W Lipnicy Murowanej © Pidzej
Na zakręcie © Pidzej
Randomowy kościół © Pidzej
Jest Melsztyn, jest i topola (photo.bikestats.eu coś gmera przy zdjęciach, ono tak nie wyglądało!) © Pidzej
Charakterystyczny dla tych okolic przystanek (to zdjęcie też mi zepsuł...) © Pidzej
Światło dzienne ujawnia jak ciężkie były warunki ;) © Pidzej
Rower / rowerzysta miejscami zalodzony / zaszroniony :D © Pidzej
Najfajniej wyglądały okolice kokpitu © Pidzej
Znalazł się i mini sopel! © Pidzej
Zalodzone stery © Pidzej
I zaszronione buty © Pidzej
Ale będzie już tylko lepiej :) © Pidzej
Mgły o świcie © Pidzej
Mgły o świcie © Pidzej
Ostatnie zdjęcie, zanim zacznie odtajać © Pidzej
Odpoczynek w Rzepienniku Biskupim © Pidzej
Odpoczynek w Rzepienniku Biskupim © Pidzej
Kościół w Binarowej © Pidzej
Poranna kąpiel © Pidzej
W planach ciągle jest Przemyśl © Pidzej
Nad Ropą © Pidzej
Jest i Jasło © Pidzej
Rafineria tamże © Pidzej
Przedmieścia Jasła © Pidzej
Pauza na rynku © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Leśny odcinek © Pidzej
Leśny odcinek © Pidzej
W Jedliczach © Pidzej
Kolejne większe miasto na trasie © Pidzej
Huta szkła w Krośnie © Pidzej
Przemysłowe tereny na przedmieściach © Pidzej
Coś wjechało w kadr © Pidzej
Wyjazd z Krosna © Pidzej
Elektrownie wiatrowe po drodze © Pidzej
Elektrownie wiatrowe po drodze © Pidzej
Elektrownie wiatrowe po drodze © Pidzej
Randomowy kościół © Pidzej
Dębowa aleja we Wzdowie © Pidzej
Wyłania się Brzozów © Pidzej
Brzozów © Pidzej
Odpoczynek pod kościołem © Pidzej
Wyjazd z miasta © Pidzej
Gdzieś po drodze © Pidzej
Krajówką do Rzeszowa. Tak wyszło © Pidzej
To nie jest znak jakiego bym oczekiwał gdy spieszę się na pociąg © Pidzej
Już po ciemku © Pidzej
Wjazd do Rzeszowa © Pidzej
Na peronie © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
Myślałem że będę chory... Ale jakoś rozeszło się po kościach © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
Sprężynka. Sprawczyni całego zamieszania © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 16%
WYSOK MAX: 409
0.10 - 22.40
2,5l
5 bułek z pasztetem, 5 bananów, 2 czekolady, pierniki
Nowe gminy:
Podkarpackie:
Skołyszyn
Krościenko Wyżne
Miejsce Piastowe
Rymanów
Haczów
Zarszyn
Brzozów
Jasienica Rosielna
Kategoria ^ UP 2000-2499m, > km 250-299, Powrót pociągiem, Zimowo
Zdążyć przed deszczem
d a n e w y j a z d u
301.32 km
0.00 km teren
14:00 h
Pr.śr.:21.52 km/h
Pr.max:50.50 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1369 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Główne cele dzisiejszej wycieczki to trzy miasta: Piotrków Trybunalski, Tomaszów Mazowiecki i Opoczno. W żadnym z nich nigdy jeszcze nie byłem. W planach ~280km. Pewnym utrudnieniem jest natomiast nadciągający z zachodu front z opadami deszczu, które zgodnie z prognozami w te okolice mają dotrzeć już koło 16-17tej. Dlatego postanowiłem wystartować odpowiednio wcześnie ;)
Czyli punktualnie o północy :) Przelatuję przez pustawe o tej godzinie miasto, niekoniecznie przejmując się ścieżkami rowerowymi i (niektórymi) czerwonymi światłami. Koło dworca wskakuję na krajową 7, która zaprowadzi mnie do Miechowa. Jest dość chłodno, na wylocie z miasta koło 0 a im dalej tym zimniej. Pomimo że droga znana i niby zwykła, nudna krajówka, to jednak jedzie się fajnie. Po prostu mają jakiś swój urok takie nocne przeloty głównymi szosami. W Słomnikach pierwsza pauza i coś w rodzaju śniadania. Chwila moment i jest Miechów. Kolejne miasteczko, kolejny odpoczynek na rynku. Na liczniku 50km i odtąd do końca trasy poruszał się będę nieznanymi, z reguły bocznymi drogami. Od dawna nie jest mi ciepło ale to właśnie na starcie z Miechowa zaczęło być po prostu zimno. Jednak w minimalnym tylko stopniu obniża to radość z jazdy, bo jest naprawdę fajnie. Otwarte przestrzenie, czasem jakiś skrawek lasu, brak wiatru i Księżyc nieco wspomagający mizerną plamę światła lampki. Latarnie tylko w większych wioskach, ruch praktycznie zerowy, gładki asfalt. Nie widzę wskazań licznika ale w ogóle mnie one w tym momencie nie interesują :) Lecę do przodu czerpiąc całymi garściami z przyjemności jazdy rowerem, od czasu do czasu tylko włączając podświetlenie GPSu, żeby nie zboczyć z kursu (raz źle skręciłem i nadłożyłem 200m). Żarnowiec, kolejna miejscowość z ryneczkiem. Temperatura -5 a w energetyku drobne kostki lodu :) Przed Szczekocinami pierwsze oznaki brzasku. W czasie odpoczynku na rynku gasną latarnie, świt tuż tuż. 100km stuka o 5.40, kilka minut przed wschodem. Średnia 22,5 km/h, czyli nieźle jak na mnie. Przed Koniecpolem ładne leśne odcinki i zmrożone, białe pola, rozświetlane blaskiem wschodzącego Słońca. Wyglądało to naprawdę pięknie! W Koniecpolu już cieplutko, tzn. 0 stopni :) Po małym odpoczynku obieram kurs na Żytno. Po drodze temperatura osiąga wreszcie dodatnią wartość. Czyli przy =<0'C zrobiłem ok. 130km. Jest i Żytno, kolejne senne miasteczko. Coś tam jem (bułkę? banana? czekoladę? już nie pamiętam... w każdym razie to moje standardowe rowerowe menu ;) ) w międzyczasie przyglądając się wolno toczącemu się życiu tubylców. Jest już kilka stopni. I w drogę, dalej na północ. Następna godna odnotowania mieścina to Kodrąb. Nie ma ryneczku, więc odpoczynku nie będzie. Robię w zastępstwie zdjęcie kościoła i ruszam dalej. Docieram do Gorzkowic, na mapach jest tu coś opisane jako "Kopiec". W rzeczywistości kopca to jednak nijak nie przypomina... Takie jakby 3m wyniesienie terenu na które prowadzi mostek nad rowem. Nic godnego uwagi, do tego zakaz dla rowerów. Nie zwiedzamy. Rynek też rozkopany, przysiadam więc na jakiejś studni. Odcinek paskudnego, grudowatego asfaltu, kawałek polną drogą i dobijam do DK91. Do Piotrkowa rzut beretem, kilka km. Piotrków Trybunalski zdobywam chwilę przed południem, na liczniku 200km a średnia 22,7 km/h. Odtąd będzie już tylko spadać ;) Od godzin przedpołudniowych temp. stabilizuje się na poziomie 12-13 stopni i tak będzie prawie do końca dnia. Zbieranie sił w parku, do tego jakieś zdjęcia kościoła, rynku, niezbyt okazałego zamku w kształcie sześcianu ;) Standard. Nieco zregenerowany obieram kurs na Tomaszów Mazowiecki. Jeszcze bardziej bocznymi drogami, po drodze królują lasy. Zmęczenie daje się jednak we znaki, w końcu poddaję się i staję na dłuższy popas, przy jakichś pniach. Do Tomaszowa nie wjadę najkrótszą drogą, chcę zaliczyć jeszcze zaporę na zal. Sulejowskim, zobaczyć kopalnię "Biała Góra" i Rez. Niebieskie Źródła. W końcu jest zapora. Trochę zdjęć i pora ruszać bo pogoda zaczyna się psuć. Z bardzo słonecznej zmienia się bowiem na coraz bardziej pochmurną a południowo-zachodni wiatr przybiera na sile. Następna w kolejce jest kopalnia. Właściwie to wyrobisk jest kilka. Nie wiem co tu wydobywają ale nazwa nie wzięła się znikąd, w okolicy jest naprawdę biało ;) Białe są tereny odkrywki, biały jest piach, biały jest pył który wzbija się w powietrze przy przejeździe ciężarówek. Potem przychodzi kolej na wspomniane "Niebieskie Źródła". Skręcam w jakąś alejkę, ale początkowo nie widzę nic ciekawego. Ot jakiś stawek i drzewa na brzegu. Po chwili jednak dostrzegam coś naprawdę niezwykłego... Drzewa wyrastają z wody, na takich jakby mini-wysepkach / kępach trawy O.o Nie widziałem jeszcze czegoś takiego, warto było tu zajrzeć. Tomaszów Mazowiecki. Całkiem ładne miasto, jadę prosto taką długą, reprezentacyjną aleją. Nie przeszkadza mi nawet koślawa śmieszka rowerowa, bodajże pierwsza na dzisiejszej trasie, trochę się nią przemęczę. Pauza na jakimś wielkim placu. Póki co jeszcze nie pada, więc podejmuję decyzję o dociągnięciu do Opoczna. Zbieram się szybko, bo jeszcze zacznie kropić, a ja wymięknę i wsiądę tu w pociąg ;) Do Opoczna wojewódzką. Zmęczenie nasila się, kilometrów przybywa coraz wolniej, a chmury za plecami wyraźnie ciemniejsze od tych przede mną. Dużo lasów. Odpoczynek pod jakąś wiatą, na parkingu leśnym i... Kilka obrotów korbą po starcie, chwilę po 16, na 255km wycieczki, zaczyna padać. Padać to może za dużo powiedziane, tak pomiędzy kropieniem a deszczem. Zapinam blat i pomimo zmęczenia prędkość momentalnie wrasta do 25-30km/h ;) Może uda się wyprzedzić chmurę. I faktycznie po kilku km przestaje, a ja wracam z powrotem do emeryckiego tempa. Do Opoczna docieram przed 17 (średnia równe 22km/h). W sam raz, bo zaczęło być chłodno, ponuro, ogólnie nieprzyjemnie. Skręcam na "stację" Opoczno Południe. Zadupie jeszcze większe niż Włoszczowa Północ :) Jeden peron, w szczerych polach/lasach, żadnego budynku, ładnych parę km od centrum miasta (a żaden autobus tu nie jeździ, o czym dowiedziałem się później). Do odjazdu ponad 2 godziny, myślę co tu robić. Akurat po 17 jest pociąg do Krakowa, ale przez Kielce, dłuższą drogą, na pewno droższy. Zastawiam się chwilę, akurat nadjeżdża. Nabity na full, jednak pojadę tym późniejszym. Tymczasem jadę do centrum coś pozwiedzać i może coś zjeść. Kawałek tam jest z tego peronu. W mieście pytam ze 3 razy jak trafić na rynek. Za każdym razem dostaję inne wskazówki, a ostatnia pani mówi że mieszka tu od 2 lat i sama nie wie czy tu w ogóle jest jakiś rynek ;) Nieważne, pojeździłem trochę po mieście, po ciemku i w deszczu który znowu zaczął padać. Niczego z ciepłym jedzeniem też nie znalazłem, kupiłem tylko drożdżówki w jakimś sklepie. Trochę się tych km po mieście nazbierało i naszła mnie myśl, żeby dokręcić do 300. Jak pomyślałem tak też zrobiłem. Błądząc trochę po mieście, jeżdżąc w te i we te drogą na stację, pod koniec kręcąc kółka po parkingu dobiłem do 291km. Reszta już w Krakowie, z dworca do domu. Na peronie pogadałem z sympatycznym panem koło 60ki. Jedzie nad morze, na 90 urodziny czyjegoś dziadka, podobno jest w takiej formie że 18ki mógłby wyrywać ;) Rozmówca okazuje się być rodowitym Opocznianinem. Pytam więc ilu ludzi tu mieszka. Mówi że ok. 2 tys. Coś mi nie pasuje. Cóż, był blisko, pomylił się tylko o jeden rząd wielkości ;) Wg GUS w 2016 populacja 21780 mieszkańców :) Pociąg opóźniony o 5 min. W Krakowie o 21 a w domu przed 22.
Udana wycieczka, odwiedzone 3 nowe miasta, z innych atrakcji zapora, kopalnia i źródła. Ok. 240km nieznanymi mi jeszcze drogami! Pomimo że prawie cały czas bocznymi to asfalty całkiem dobre, no i praktycznie zero ścieżek rowerowych. Przed deszczem też zdążyłem, zmokłem niewiele, głównie podczas dokręcania po Opocznie. No i 300ka w marcu, jeszcze nie tak dawno była to dla mnie abstrakcja, a za takie trasy zabierałem się w sierpniu. To był dobry, rowerowy dzień :)
Na wylocie z miasta (to chyba para wodna z ust, było koło 0) © Pidzej
W Słomnikach © Pidzej
W Miechowie © Pidzej
Oryginalna nazwa ;) © Pidzej
W Żarnowcu © Pidzej
W Szczekocinach. "Wafelek" rządzi w tych okolicach ;) © Pidzej
Zaczyna widnieć. Zimno © Pidzej
"Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje" © Pidzej
O właśnie © Pidzej
Naprawdę było tak biało © Pidzej
Zmrożone pola © Pidzej
Remiza OSP © Pidzej
Wschód Słońca © Pidzej
Młody lasek © Pidzej
Przed Koniecpolem © Pidzej
Przed Koniecpolem © Pidzej
Takie tam. Ładne © Pidzej
W Koniecpolu © Pidzej
Złapany na przejeździe © Pidzej
Przez las © Pidzej
W Żytnie. Pogoda (póki co) piękna © Pidzej
Miejscowy rowerzysta. Pomimo (prawdopodobnie) 80ki na karku jechał całkiem sprawnie © Pidzej
Kapliczka po drodze © Pidzej
Kobiele Wielkie © Pidzej
Kodrąb © Pidzej
Inna sosna © Pidzej
"Kopiec" w Gorzkowicach. Ktoś tu nie lubi rowerów © Pidzej
Wlepka na środku znaku z poprzedniego zdjęcia ;) © Pidzej
Rozkopane Gorzkowice © Pidzej
Hmm... Zamek za słupie WN? © Pidzej
Na rozstaju © Pidzej
Kawałek szuterkiem © Pidzej
Dobijam do DK91 © Pidzej
Mam nadzieję że to tylko przycinka a nie wycinka © Pidzej
Pierwszy cel zdobyty © Pidzej
Park w Piotrkowie © Pidzej
Randomowy kościół © Pidzej
I rynek © Pidzej
Bardzo okazały "zamek" w Piotrkowie Tryb. ;) © Pidzej
Gdzieś po drodze, między Piotrkowem a Tomaszowem © Pidzej
Odpoczynek w lesie © Pidzej
Zapora na zal. Sulejowskim © Pidzej
Wzburzony zalew © Pidzej
Zapora © Pidzej
W Wesołej © Pidzej
Kopalnia "Biała Góra" © Pidzej
Faktycznie jest trochę biało © Pidzej
Drugi cel dzisiejszej wycieczki © Pidzej
Niebieskie Źródła. Niebieskie nie były ale te drzewa... No ciekawe © Pidzej
Randomowy kościół w Tomaszowie Maz. © Pidzej
Aleja Marszałka J. Piłsudskiego © Pidzej
Plac T. Kościuszki © Pidzej
Kapliczka na okazałym drzewie © Pidzej
Pauza na parkingu leśnym © Pidzej
To rozumiem :) © Pidzej
Trzeci cel © Pidzej
Stacja Opoczno Południe © Pidzej
Stara kładka nad starymi torami © Pidzej
Jedyne zdjęcie z centrum Opoczna ;) © Pidzej
Za chwilę odjazd © Pidzej
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 22% (WTF?)
WYSOK MAX: 357
00.00 - 21.50
1,75l
6 bułek z pasztetem, 4 banany, 3 czekolady, 3 drożdżówki
Nowe gminy:
Śląskie:
Żarnowiec
Szczekociny
Świętokrzyskie:
Słupia (Jędrzejowska)
Moskorzew
Secemin
Łódzkie:
Kobiele Wielkie
Kodrąb
Gorzkowice
Rozprza
Piotrków Trybunalski
Sulejów
Wolbórz
Tomaszów Mazowiecki - obszar wiejski
Tomaszów Mazowiecki - teren miejski
Sławno
Opoczno
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 300-349, Powrót pociągiem
Z wiatrem do Tarnowa
d a n e w y j a z d u
86.87 km
0.00 km teren
02:48 h
Pr.śr.:31.03 km/h
Pr.max:64.00 km/h
Temperatura:7.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:607 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
W ostatnich dniach włączył się w Polsce atomowy wiatr z zachodu, który, zgodnie z prognozami, właśnie dziś miał osiągnąć apogeum. I tak też się stało. W nocy obudził mnie hałas trzeszczącego i z trudem opierającego się naporowi wiatru okna (mam okno na zachód). W Krakowie podobno w porywach było do 105km/h! Taka a nie inna aura znacznie ułatwiła wybór dzisiejszej trasy ;) Tarnów.
Wyjechałem po 14 i przez Bieżanów (tu przez chwilę kropiło) dobiłem do krajówki. Na wjeździe na nią średnia była w okolicach 24,5. No i tu się zaczęło :) Ciężko to opisać słowami, czysta rowerowa ekstaza! Nieco tylko zakłócona niedomaganiami sprzętu - nie było czym dokręcać na zjazdach :/ Napęd tak zajechany że nie wchodzi najmniejsza koronka w kasecie, wskutek czego najwyższe przełożenie mam 40-14. Powietrze niesamowicie przejrzyste, góry widać było pięknie. W Bochni średnia już ponad 30. Z tego co pamiętam na obwodnicy miasta jest mały podjazd. Aby go ominąć więc, pojechałem przez centrum. Ale to był chyba zły pomysł, bo korek nieco mnie przyhamował. Do Brzeska i Wojnicza wjeżdżał więc nie będę a pauzy robił głównie gdy złapie mnie czerwone światło ;) Na szczęście za Bochnią zjazdy są łagodniejsze i nie brakuje mi już przełożeń. Gdzieś w połowie drogi pochmurna z początku aura ustępuje Słońcu i robi się naprawdę ładnie. Na moście na Dunajcu dłuższa przerwa. W międzyczasie znów zachmurzyło się, chmury nad rzeką wyglądały naprawdę groźnie (zdjęcie). Dziś w ogóle było niemal dokładnie tak jak rok temu. Z tą tylko różnicą, że zamiast kilkunastu stopni było poniżej 10. O tym że zbliżam się do Tarnowa przypomina mi samochód zajeżdżający drogę przed światłami. Tutejsi kierowcy nienawidzą rowerzystów, trzeba uważać. Do miasta docieram koło zachodu Słońca, ze średnią ok. 32km/h! Tak się rozpędziłem że przegapiłem skręt do centrum ;) Wskutek czego musiałem nadłożyć kawałek obwodnicą i skręcić dopiero na następnym węźle. Może to i lepiej bo wjazd tu jest bardzo przyjemny, tzn. ani metra ścieżki rowerowej :) Tzn. byłby przyjemny, bo tym razem jakaś baba puknęła mnie zderzakiem (tablicą rej.) w tylne koło... Coś tam machała łapami, nie mam pojęcia o co jej chodziło. Może po prostu przepraszała? Nie wiem i wolę nie wiedzieć, ledwo mnie musnęła więc żadnych strat. Na dworcu koło wpół do szóstej, w sam raz, pociąg o 18.13. Tu znowu mała przygoda, wchodzę na dworzec, opieram rower o ścianę i idę do kasy, kilka metrów obok. Kolejka, czekam więc cierpliwie co jakiś czas zerkając na rower. To samo robi ochroniarz (albo SOKista, nie wiem), jest nim wyraźnie zainteresowany. Mam wreszcie bilet, idę po rower a ten się przyczepia... W kulturalnych acz stanowczych słowach straszy mandatem, akcją antyterrorystów za 80 tys. zł, kończąc jednak na pouczeniu. Że niby nie wolno zostawiać bagażu (roweru też) bez opieki, bo może ja tam bombę przemycam. Wychodzi na to że trzeba stać z rowerem w kolejce. OK, tak zrobię następnym razem. Odpoczywam chwilę w parku i bez żadnych już przygód wracam pociągiem (bardzo wygodnym "kiblem") do Krakowa, tym razem wysiadam w Płaszowie. W domu przed ósmą, średnia spadła do 31.
Udana wycieczka, niby tylko Tarnów ale na długo zapadnie w pamięci :)
Kierunek: Tarnów © Pidzej
Widoczność była dziś niesamowita! © Pidzej
Na skrzyżowaniu z DK75 © Pidzej
Czerwone światła były pretekstem do chwili odpoczynku © Pidzej
W Bochni © Pidzej
Za Bochnią © Pidzej
Przed rondem w Brzesku © Pidzej
Nad Dunajcem. Chmury wyglądały groźnie © Pidzej
Selfie z mostu © Pidzej
Do Tarnowa już niedaleko © Pidzej
Kościół w Tarnowie © Pidzej
Dworzec w Tarnowie © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 6%
WYSOK MAX: 267
14.15 - 19.40
0,8l
3 wafelki
Kategoria Powrót pociągiem, > km 050-099
Pogórzami do Tarnowa
d a n e w y j a z d u
135.16 km
0.00 km teren
06:27 h
Pr.śr.:20.96 km/h
Pr.max:52.50 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1308 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Na niedzielę zapowiadali koniec opadów i dość przyjemną temperaturę. Tym samym po głowie zaczęła chodzić jakaś grubsza trasa. Może nawet jakieś 200, np. Kocierz? Przypadkiem dowiedziałem się jednak że w B. Małym znów sypnęło śniegiem. Ostatecznie nic nie zaplanowałem, zobaczy się rano. Wstałem koło 7. Za oknem jednak ciągle mokro i pochmurno, generalnie nieciekawie, poszłem więc dalej spać. Wyjechałem w południe, z planem uderzenia do Tarnowa, trochę dłuższą drogą, pogórzami. A dokładnie pogórzem Wielickim, Wiśnickim i Rożnowskim.
Do Gdowa trochę ciężko szło, może to i dobrze że na to 200 się nie porwałem? W Gdowie przerwa. Spotkałem tu 3 biegaczy w identycznych strojach. A dokładniej to 2 biegaczy i jedną, uroczą biegaczkę ;) Jakiś maraton? Most na Rabie, podjazd, zjazd, Łapanów. Odpoczynek pod rozłożystym dębem. Temp. za dnia w granicach 4-6 stopni, czyli jak na zimę, całkiem przyjemna. Drogi generalnie mokre, ale nie zasyfione, więc też nie jest źle. Niebo zasnute chmurami ale nie sprawiają wrażenia takich, z jakich mogło by padać. Ruch nieduży, podjazdy rozsądnego nachylenia. Jedzie się więc bardzo przyjemnie. Nietaktem było by wymagać lepszych warunków w lutym :) Z większych miejscowości Muchówka, Lipnica Murowana. Krótki kawałek krajówką (tu spotykam jedynych dziś, 2 rowerzystów). Zbliżam się do Melsztyna, i kolejnej atrakcji na trasie. A mianowicie ogromnej topoli. Drugi raz ją widzę (poprzednio byłem w 2014). Mała sesja fotograficzna. Koło Zakliczyna zza chmur wygląda wreszcie (zachodzące już) Słońce i robi się naprawdę pięknie. Przerwa na rynku i skręcam na Gromnik. Gdzieś tu łapie mnie zachód Słońca. Do Tuchowa wzdłuż linii kolejowej i rzeki, już po ciemku. Temp. spada do 1 stopnia i na takim poziomie się utrzyma. Przed Tarnowem bardzo fajne, leśne odcinki w kompletnych ciemnościach. Spory podjazd, szybki zjazd. W końcu Tarnów. Średnia 21,3. Z niewielką pomocą napotkanej kobiety bez problemu docieram na dworzec. O dziwo wjazd od tej strony bardzo przyjemny, żadnych ścieżek rowerowych O.o Jest po 19. Pociąg odjeżdża za jakieś 2 minuty więc odpuszczam, za godzinę następny. Tym bardziej że pani przede mną kupno biletu zajmuje kwadrans albo i lepiej :D Nie ogarniam, mnie nabycie biletu przy najbardziej zakręconych kasjerkach zajmuje max 5 minut. Gdy wreszcie mam swój bilet jadę jeszcze rynek, z tego co pamiętam są tam niezłe zapiekanki. Okazuję się jednak że wszystko pozamykane (niedziela wieczór). Gdy już traciłem wszelkie nadzieje koło dworca odnajduję otwartą budkę. Kupuję na wynos, zjeść już nie zdążę. Odjazd 20.14. Szkoda że nie "kibel" a jakiś nowoczesny wynalazek. A właściwie to 2 sprzęgnięte ze sobą wynalazki, bo frekwencja spora. Ale spokojnie dało się usiąść i zmieścić rower. Nie muszę chyba dodawać że w pociągu byłem jedynym rowerzystą :D W Krakowie po wpół do dziesiątej, w domu przed wpół do 11.
Udana wycieczka, bardzo lubię południowo-wschodnie kierunki i powroty pociągami z Tarnowa/Rzeszowa/Przemyśla. Trochę szkoda że z tych 200 nici bo w Tarnowie jednak nie byłem zbytnio zmęczony i czułem że spokojnie dałbym radę. Ale też nie ma co przesadzać, dopiero luty przecież.
Dłuuuga prosta na drodze do Gdowa © Pidzej
W Gdowie © Pidzej
Testy nowego energetyka ;) Smakuje i działa tak jak każdy tego typu syf. Czyli dobrze :) © Pidzej
Na podjeździe za Gdowem © Pidzej
Piękny dąb w Łapanowie. Jest tak rozłożysty że ciężko zmieścić go w kadrze © Pidzej
Miejsce Pamięci © Pidzej
Most na trasie © Pidzej
W okolicy królują sady owocowe © Pidzej
I szklarnie © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Prawdopodobnie: po lewej pasmo Szpilówki, po prawej pasmo Łopusza i Kobyły. Jechałem nimi w zeszłym sezonie © Pidzej
Resztki zimy © Pidzej
Fajny leśny odcinek © Pidzej
Najwyższy punkt trasy, trochę ponad 400m n.p.m. Tylko tu, w lesie, były zauważalne ilości śniegu © Pidzej
Typowy krajobraz pogórzy. Tu nie może nie być fajnie :) © Pidzej
W Lipnicy Murowanej © Pidzej
Z krótką wizytą na krajówce © Pidzej
Jest Melsztyn, jest i topola. Z daleka nie wygląda może jakoś nadzwyczajnie © Pidzej
Z bliska to co innego :) Pień ma ok. 2,5m średnicy. To tyle co szerokość standardowej ciężarówki. Robi wrażenie © Pidzej
Zachód Słońca nad Dunajcem © Pidzej
Zachód Słońca nad Dunajcem © Pidzej
W Zakliczynie © Pidzej
Na rondzie w Gromniku © Pidzej
W Tuchowie już całkiem ciemno © Pidzej
Gdzieś po drodze © Pidzej
Jest i Tarnów © Pidzej
Dworzec w Tarnowie © Pidzej
Ratusz © Pidzej
Ratusz © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 10%
WYSOK MAX: 418
12.05 - 22.25
1l
3 banany, czekolada, zapiekanka
Kategoria Powrót pociągiem, > km 100-149, ^ UP 1000-1499m
Tarnów, Rzeszów
d a n e w y j a z d u
173.58 km
0.00 km teren
08:56 h
Pr.śr.:19.43 km/h
Pr.max:43.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1115 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Jakkolwiek sezon na długie, tj. całodniowe wycieczki kończy się dla mnie we wrześniu/październiku tak na poniedziałek zapowiadali 15'C i nie mogłem się oprzeć by gdzieś dalej pojechać. Taki (prawdopodobnie) ostatni mocny akcent w tym roku. Plany generalnie obejmowały coś na wschód, marzył mi się nawet Przemyśl (240km) ale prognozy wiatru (silny południowo-wschodni) jak i odjazdy pociągu (2 w nocy) skutecznie ostudziły ten zapał. Myślałem nawet czy by nie pojechać na zachód, np. do Opola ale tam z kolei droższe pociągi (Regio nie jeździ). Stanęło więc na Rzeszowie, najprostszą drogą, czyli krajówką. Dodatkowo po drodze odwiedzić wszystkie miasta.
Wyjazd o świcie, tj. 7.05. Myślałem czy by nie wyjechać przed świtem ale najeździłem się już w tym sezonie po nocach więc wyruszyłem o bardziej ludzkiej godzinie. Wiatr wzmaga się po wyjeździe z Wieliczki i trochę spowalnia, ale myślałem że będzie gorzej. Fajnie znowu wyruszyć w trasę, te pierwsze poranne łyki energetyka przy wschodzie Słońca, po prostu chce się żyć :) Pogoda iście wiosenna, tylko po kolorach można poznać że to jesień - jest bardziej brązowo niż zielono. Droga mija szybko i przyjemnie, pierwszy postój w Bochni. Na rynku są już dekoracje Bożonarodzeniowe, jak ten czas leci. Zegar wybija 9-tą godzinę a temperatura sięga 11 stopni. Coś tam jem - chyba banana i ruszam dalej. W Brzesku z kolei, koło 10-tej jest stopni 16 i z tego co pamiętam więcej już dziś nie będzie. Przerwa, chyba na kanapkę i obieram kurs na Wojnicz. Tutaj chyba najbrzydszy dziś rynek, a de facto parking (jest na zdjęciu). Wciągam czekoladę i kieruję się Tarnów. O tym że zbliżam się do miasta informuje mnie trąbiący kierowca :) Tylko dlatego że jadę główną drogą (zgodnie z przepisami, bo ścieżki tu jeszcze nie ma). Ale trudno mu się dziwić, tarnowscy kierowcy tak przyzwyczaili się do rowerzystów tłukących się po koślawych ścieżkach / chodnikach że widok rowerzysty na jezdni wywołuje u nich szok i nie wiedzą jak się zachować ;) Hehe zawsze jak przejeżdżam przez Tarnów to tylko o tych ścieżkach piszę - ale muszę bo zmuszanie rowerzystów do jazdy po nich to przemoc fizyczna i psychiczna. Pozapadana kostka bauma, latarnie i znaki na środku, wysokie krawężniki, ogólnie nie spełniają żadnych wymagań i zaleceń dot. infrastruktury rowerowej. A szkoda bo Tarnów to całkiem ładne miasto i chciałoby się je zapamiętać z lepszej strony. Ale dość tych narzekań, pocieszam się tym że tu nie mieszkam a w Krakowie rowerzyści nie są tak terroryzowani. Przerwa pod ratuszem, chyba na jabłko. Jest koło południa. Na wyjeździe z tej mieściny znowu można cieszyć się gładkim asfaltem :) Wiatr choć wyraźnie odczuwalny nie jest taki straszny. Bywa co prawda że w podmuchach zwalnia do 15km/h ale bywa też że gdy wieje słabiej można jechać 25. W Pilznie też zajeżdżam na rynek i cały cykl powtarza się - pora na banana :D Powoli ochładza się i z tych 15-16 robi się 12-13'C. Dębica. Ostatnie krople energetyka, ostatni posiłek i w ogóle ostatnia dłuższa przerwa. Bo wychodzi że trzeba się spieszyć żeby zdążyć na Regio po 18-tej. Jest co prawda kolejny pociąg o 20-tej ale wtedy do domu wróciłbym przed północą. Zbliża się zachód Słońca i robi się coraz chłodniej. Choć czas nagli to nie mogę sobie odpuścić obejrzenia (pracującej) pompy ropy naftowej i jakiegoś potwora na gąsienicach (na zdjęciach). W Ropczycach już po zachodzie Słońca. Fotka na rynku i dalej w drogę. Kilka km i Sędziszów Młp., tu już prawie całkiem ciemno. Pięknie iluminowany ratusz. Odpocząłem chwilkę stojąc w korku na wyjeździe z miasta. Ostatnie kilometry do Rzeszowa ciągną się w nieskończoność. Temperatura spada w końcu do 4'C, a wiatr, podjazdy, głód i ogólne zmęczenie nie ułatwiają zadania. A ja co chwila przeliczam czas i kilometry. W końcu są dwa ronda i upragniona tablica "Rzeszów"! Sił jakby przybywa i po nie najgorszych (Tarnów patrzy i się uczy) ścieżkach rowerowych lecę w stronę centrum. Dopytuję się gdzie dworzec i zajeżdżam na niego z małym zapasem, 20min. przed odjazdem pociągu. Kupuję bilety a podróż powrotna minęła szybko i przyjemnie - zająłem się głównie zjadaniem pozostałych zapasów. Najpierw jakimś nowym EZT a w Tarnowie przesiadka do starego ale równie (jeśli nie bardziej) wygodnego, starego "kibla". Lubię wracać pociągami. W Krakowie (tutaj ciepło, 9'C!) po 21 a w domu przed 22.
Udana wycieczka. Okazuje się że przy odpowiedniej pogodzie nawet późną jesienią można robić długie trasy. Szkoda tylko że Rzeszowie nic nie pozwiedzałem ale nie chciało mi się jeździć w tym zimnie. No i dobrze że wybiłem sobie z głowy ten Przemyśl, przy takim wietrze i zimnicy chyba nie dałbym rady. DK94 na rower bardzo przyjemna, prawie cały czas asfaltowe pobocze a poza Tarnowem upierdliwych ścieżek rowerowych niewiele.
Wschód Słońca na wylocie z Krakowa © Pidzej
DK94. Rzut oka za plecy © Pidzej
I do przodu © Pidzej
Widoczek z trasy © Pidzej
Jesień © Pidzej
Jesienna Raba © Pidzej
Na rynku w Bochni © Pidzej
Rondo w Brzesku © Pidzej
Na rynku w Brzesku © Pidzej
Takie tam © PidzejRynek parking w Wojniczu © Pidzej
Takiej jeszcze nie jadłem. Bardzo dobra © Pidzej
Rowerek © Pidzej
Nad pięknym modrym Dunajem Dunajcem ;) © Pidzej
Jest i Tarnów © Pidzej
Tarnów to nie miasto, to stan umysłu © Pidzej
Kościół w Tarnowie © Pidzej
Ratusz w Tarnowie © Pidzej
Jak dobrze znowu na asfalcie :) © Pidzej
Temperatura w drugiej połowie listopada © Pidzej
Rynek w Pilznie © Pidzej
Rynek w Dębicy © Pidzej
Klasyczny sklep w Dębicy © Pidzej
Dawno nie było selfiaczka to i jest :) © Pidzej
Pomnik ludzkiej głupoty. No to jadę pasem i blokuję auta, nie moja wina © Pidzej
Na podjeździe © Pidzej
Pompa ropy naftowej © Pidzej
I jakaś maszyna © Pidzej
I jakaś maszyna © Pidzej
Porównanie maszyn. Obie terenowe © Pidzej
Pompa ropy naftowej © Pidzej
DK94 ma swój urok © Pidzej
Ropczyce. Zdjęcie wyszło jasne, ale było już po zachodzie Słońca © Pidzej
Sędziszów Małopolski. Tu też było dużo ciemniej © Pidzej
Ostatnie, zimne i ciemne kilometry przed Rzeszowem © Pidzej
U celu © Pidzej
Wjazd do centrum © Pidzej
Słynna wielka cipa ;) © Pidzej
Powrót pociągiem 1 © Pidzej
Powrót pociągiem 2 © Pidzej
W jakimś dziwnym przedziale © Pidzej
W jakimś dziwnym przedziale © Pidzej
Powrót pociągiem 2 © Pidzej
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 8%
WYSOK MAX: 266
7.05 - 21.45
1,4l
3 banany, 3 kanapki z serem, 3 czekolady, 3 jabłka
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 150-199, Powrót pociągiem
Gorlice, Tarnów
d a n e w y j a z d u
217.51 km
0.00 km teren
11:24 h
Pr.śr.:19.08 km/h
Pr.max:65.50 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1908 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Tak właściwie to miałem jechać w sobotę ale w pt koło północy wciąż nie miałem zaplanowanej trasy więc wycieczkę przełożyłem na niedzielę. Ostatecznie obrałem kierunek na różne Karpackie pogórza oraz Gorlice (jeszcze nie byłem). Niestety nie udało mi się usnąć. Wyjazd punkt 2. Wydawać by się mogło że to wcześnie ale noc jest już tak krótka że w drodze do Niepołomic można było zauważyć pierwsze oznaki brzasku. Po drodze postawiane w poprzek drogi barierki, ciekawe po co, trochę to niebezpiecznie bo łatwo ich nie zauważyć i w nie przywalić. W Niepołomicach śniadanie i na wschód znów pojadę przez Puszczę Niepołomicką. Lubię witać dzień w puszczy. Dość ciepło, min. 10'C. Na wyjeździe z Puszczy nie mogę napatrzyć się na piękny wschód Słońca, co chwilę robię coraz to fajniejsze zdjęcia. Potem przez znaną mi już kładkę na Rabie i kawałek dalej odbijam na Brzesko. Trochę spać mi się zachciało ale na szczęście to tylko przejściowo. Trochę niepokoją mnie chmury na niebie mam nadzieję że nie będzie z nich padać. Z Brzeska kawałek krajówką a potem bocznymi drogami na Zakliczyn. Chmury jakby przerzedzają się i wychodzi Słońce. Droga bardzo pagórkowata, nie brakuje kilkunastoprocentowych ścianek. Na postoju oparty o drzewo rower przewraca się lekko haratając przy tym siodełko :/ Na rynek w Zakliczynie nie zajeżdżam (już byłem) tylko od razu kieruję się na Grybów. Najpierw wojewódzką a potem znowu bocznymi drogami. Podjazdom nie widać końca. W Grybowie dłuższa przerwa. Rynek cały zawalony samochodami, przykry widok :/ Tutaj też przeliczam czas i kilometry i wychodzi mi że mogę nie zdążyć na ostatni Regio z Tarnowa. Podejmuję więc decyzję o skróceniu trasy, odpuszczę na dziś Kołaczyce i Brzostek. Do Gorlic planowałem dojechać boczną drogą ale ostatecznie jadę krajówką (ruch na szczęście nie za duży) bo chciałem wstąpić do Ropy. Jakoś jednak przeleciałem skręt ale niewiele straciłem bo okazuje się że to wieś a nie miasto i nie ma tam rynku (przejeżdżając przez miasta zawsze staram się zaliczyć rynek). Upał daję się we znaki, ok 30'C. Docieram do Gorlic, jadę na rynek (jest tam dziwna kładka) ale nie rozsiadam się bo skończyło mi się picie a wszystko pozamykane. Otwarty sklep znajduję dopiero kawałek za miastem (kupuję wodę za 1,3zł, niestety przedatowaną ale jak woda może być przedatowana?). Docieram do Biecza (też jeszcze nie byłem) i tu robię dłuższą przerwę na rynku (ciekawa wieża). Nigdzie mi się już nie spieszy bo do Tarnowa niedaleko. Zbieram się jednak bo coś zaczyna się chmurzyć. Kupuję jeszcze jedną wodę na zapas i kieruję się już wojewódzkimi na Tarnów. Po drodze natrafiam na nieprzyjemny sfrezowany fragment drogi, jedzie się po tym fatalnie. Wjeżdżam więc na chodnik. W Gromniku przejeżdżając przez mostek łapię na tyle gumę (druga w tym sezonie). Naprawa zajęła 35 min. (razem z wysikaniem się). Niestety opona chyba do wyrzucenia bo jest długie na 1cm przecięcie, przez które widać dętkę :/ Nie pompuję więc za mocno aby nie rozdupcyło opony do końca. Potem jeszcze przerwa w Tuchowie i do Tarnowa wjeżdżam ok. 20. Czasu jeszcze trochę jest ale jako że Tarnów mam już zwiedzony kieruję się do razu na dworzec (nie bawi mnie też jazda wszechobecnymi tu fatalnymi ścieżkami rowerowymi). Kupuję bilety i idę na peron. I tu ciekawostka, dworzec w remoncie i wisi tabliczka w stylu "czas dojścia na peron 2 i 3 ok. 8-10min). I faktycznie tyle się idzie, ktoś się może nieźle zdziwić jak przybiegnie na styk na pociąg. Odjazd 21.38, Regio to stary "kibel", lubię takimi jeździć (o wiele wygodniejsze od nowoczesnych wynalazków). Okazuje się że miałem szczęście do pogody, bo po drodze wszędzie mokro po deszczu. W Krakowie też pada. W Płaszowie koło 23 i do domu. Udana wycieczka, szkoda tylko że z małymi stratami w sprzęcie (siodełko i opona). No i średnia jak na mnie też nie najgorsza, już nie jeżdżę 16-17km/h po górkach (jak w 2014) tylko prawie 20, tak jak za czasów gdy miałem jako taką kondycję (sezon 2012/2013).
Księżyc chyba w pełni nad A4
Brzask w Puszczy Niepołomickiej
Wschód Słońca
Wschód Słońca
Wschód Słońca
Wschód Słońca
Wschód Słońca. No wyglądał po prostu magicznie.
Rynek w Brzesku
;)
Widoczek z trasy
Widoczek z trasy
Uszkodzenie na siodełku
Na jednym z licznych podjazdów
A to chyba Korzenna
Widoczek z trasy
Zawalony samochodami Grybów. Ale kościół imponujący.
Most też niczego sobie
Rynek w Gorlicach (widoczna wspomniana kładka)
Rynek w Gorlicach
Biecz
Ciekawa wieża w Bieczu
Selfie z Biecza
Sfrezowana nawierzchnia
Coś się wbiło
Takie coś
Naprawa
Przecięcie na dętce niewielkie, ok 0,5cm
Na oponie jednak większe, ok. 1cm
I od wewnątrz
Łatka
Przecięcie
Rynek w Tuchowie
Obsadzona kwiatkami droga
Dworzec w Tarnowie
Rozkopany dworzec w Tarnowie
Profesjonalne oznaczenia ;)
Powrót pociągiem
Powrót pociągiem
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 15%
WYSOK MAX: 469
2.00 - 23.10
5,3l
5 bułek z pasztetem, 5 bananów, 2 czekolady, pierniki
Serwis: podmiana tylniej opony na przednią, a przedniej na terenową.
Zaliczone gminy: 6
Małopolskie: 6
Korzenna
Ropa
Gorlice - obszar wiejski
Gorlice - teren miejski
Biecz
Rzepiennik Strzyżewski
Kategoria ^ UP 1500-1999m, > km 200-249, Powrót pociągiem, Serwis
Jasło, Krosno, Rzeszów
d a n e w y j a z d u
245.87 km
0.00 km teren
13:16 h
Pr.śr.:18.53 km/h
Pr.max:60.50 km/h
Temperatura:27.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1664 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Główne cele na dziś to Jasło i Krosno, rowerem tu jeszcze nie byłem. Wyjazd o wpół do 3. Ledwie co wyjechałem z domu a już denerwują mnie ocierające hamulce. Ciekawe, wczoraj nie przy regulacji nie ocierały. Kilka razy zatrzymuję się na regulację przy okazji zauważając że licznik nie liczy (magnesik się przesunął). Dlatego potem doliczę 0,9km. Poza tym wkurza wilgotna wkładka w spodenkach (nie zdążyły wyschnąć po praniu). Po drodze do Niepołomic widać już pierwsze oznaki brzasku. Śniadanie w Niepołomicach. Na wschód znowu tą samą drogą, przez Puszczę i kładkę na Rabie. Dość ciepło (min. 8'C ale mgliście). Potem kilka km leśną drogą gdzie strasznie usyfiłem rower (po drodze na postojach będę go po trochu czyścił). Bocznymi drogami a potem krajówką docieram do Wojnicza. Za Wojniczem odbijam na Tuchów. Już całkiem ciepło przebieram się więc w krótkie ciuchy. Droga pagórkowata, jest nawet 21% ścianka! To na niej jedyny dziś raz użyję młynka. W Tuchowie zajeżdżam na Rynek bo dawno nie byłem. Po drodze Ryglice. Rzepaku już przekwitł, zakwitły za to maki. Droga do Jasła ciągnie się w nieskończoność, podjazd za podjazdem. W końcu jest. Przerwa na rynku. Do Krosna pojadę nie krajówką a boczną drogą przez Jedlicze. Upał daje się we znaki. Rafinerii w Jedliczach za bardzo nie widać. Do Krosna wjeżdżam przez nieciekawe przemysłowe tereny. Tu też przerwa na rynku. Wyjeżdżając z Krosna widać już jak wysoko trzeba będzie się wspiąć. To grzbiet górski. Roztapiam się na tym podjeździe a wjeżdża się tu na ponad 450m n.p.m.. Na przełęczy jakiś rezerwat. Na szczęście na zjeździe ochładza się nieco. Z lasu na szczycie wyłania się wieża telewizyjna (RTCN Sucha Góra). Dzieje się też coś dziwnego a mianowicie zaczyna mnie boleć brzuch. Nieczęsto mi się to zdarza, zwłaszcza na rowerze. Do Strzyżowa dociągam już nieźle zmęczony. Tu przerwa na ławeczce na skwerze. Okazuje się że brzuch bolał z głodu bo czekolada stawia mnie na nogi. Siły wracają i od tej pory jedzie mi się dobrze. W Czudcu planowałem odbić w boczną drogę na Rzeszów ale znak "stromy podjazd" skutecznie mnie zniechęca i do Rzeszowa wjadę krajówką. Z Czudca (albo z Babicy już nie pamiętam) pochodzi moja śp. Babcia. Przed Rzeszowem to energia mnie już rozpiera. Do miasta wjeżdżam o zachodzie Słońca. W Rzeszowie byłem wiele razy ale na rynku jeszcze nie byłem jadę więc go zaliczyć. Na starówce ograniczenia prędkości dla rowerów do 10 km/h O.o Na rynku jakiś koncert grają tak głośno że wnętrzności wpadają w drgania więc nie zabawiam tam długo tylko jadę na dworzec. Kupuję bilety a do odjazdu (23:04) jeszcze jakieś 2 godz. Spędzam je siedząc na schodach przed dworcem zjadając czekoladę i wpatrując się w codzienne życie miasta. Pociąg to ten sam co wracałem z Przemyśla (IC Antares). Gdy przyjeżdża konduktor pyta czy jadę i mówi że mnie pokieruje. Wydaje mi się to podejrzane i rzeczywiście - w pociągu nie ma przedziału rowerowego (choć powinien być) :/ Mam załadować się z rowerem do zwykłego przedziału w środku wagonu. Nie jest to łatwe, mnóstwo nerwów straciłem na szarpanie się rowerem w ciasnym korytarzu ale jakoś się udało. Wagon nowy nie można więc otworzyć okna :/ Jest za to klimatyzacja. No i cały przedział dla mnie więc mogłem się wyciągnąć na siedzeniach bo trochę mi się spać zachciało. Po wagonie chodził jakiś "dziennikarz" i zagadywał ludzi ale na szczęście do mnie się nie przyczepił. W Płaszowie po 1. Jakoś udało się wyszarpać rower z przedziału i zdążyć wysiąść. Do domu już tylko 4km. Udana wycieczka, kolejne miasta zaliczone.
Rynek w Niepołomicach
Przez Puszczę Niepołomicką
Przez Puszczę Niepołomicką
Mgły o świcie
Tak wyglądał rower po kilku km leśnej drogi
Kawałek krajówką
Pomnik w Wojniczu
Dunajec
Zjazd wąwozem
Krówki
Widoczek z trasy
Most koło Tuchowa
Rynek w Tuchowie
Widoczek z trasy
Rynek w Ryglicach
Maki
A to nie pamiętam już gdzie
Taki maszt zwiastuje koniec podjazdu
Rynek w Jaśle
Ratusz w Jedliczu
Rafineria w Jedliczu
Rynek w Krośnie
Widoczek z podjazdu za Krosnem
Najwyższy punkt trasy
Rezerwat Prządki
RTCN Sucha Góra
Widoczek z trasy
Odpoczynek w Strzyżowie
Rynek w Czudcu
Wjazd do Rzeszowa
Rynek w Rzeszowie
Dworzec w Rzeszowie
Powrót pociągiem
Powrót pociągiem
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 20%
WYSOK MAX: 459
2.30 - 1.20
3,55l
5 kanapek z pasztetem, 5 bananów, 3 czekolady
Zaliczone gminy: 12
Małopolskie: 2
Pleśna
Ryglice
Podkarpackie: 10
Jodłowa
Brzyska
Jasło - obszar wiejski
Jasło - teren miejski
Tarnowiec
Jedlicze
Krosno
Korczyna
Czudec
Boguchwała
Kategoria ^ UP 1500-1999m, > km 200-249, Powrót pociągiem
Tarnów, Przemyśl
d a n e w y j a z d u
254.34 km
0.00 km teren
13:35 h
Pr.śr.:18.72 km/h
Pr.max:55.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1740 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Coraz trudniej znaleźć mi jakiś fajny cel wycieczki bo prawie wszędzie w promieniu tych 200km już byłem. Padło na Przemyśl, o tu mnie jeszcze nie było. Wyjazd wcześnie, o wpół do trzeciej. Do pociągu powrotnego z Przemyśla jakieś 19 godzin, powinienem zdążyć. Do Tarnowa pojadę tą samą drogą co ostatnio z niego wracałem. W Niepołomicach śniadanie. Świt wita mnie gdzieś w Puszczy Niepołomickiej. Jest dość chłodno, chyba 5'C. Potem przez kładkę na Rabie i fajnymi bocznymi drogami przez lasy (m.in. Puszcza Radłowska) i wiochy docieram do Radłowa. Tu obieram kurs na Tarnów. Ociepla się na tyle że można przebrać się w krótkie ciuchy. Tarnów jak to Tarnów, wszędzie koślawe ścieżki rowerowe, trzeba się trochę nimi przemęczyć. To chyba najmniej przyjazne dla rowerzystów miasto w Polsce. Potem zamiast krajówka boczną drogą na Pilzno. Tutaj pierwszy zauważalny dziś podjazd (i zjazd). W Pilznie Słońce już nieźle przygrzewa, krem z filtrem wchodzi więc do użycia. Kawałeczek krajówka i odbijam w boczne drogi. Tu po płaskiej pierwszej zaczyna się druga, górzysta połowa wycieczki. Po drodze z większych miejscowości Wielopole Skrzyńskie. Góry znowu nie jakieś wielkie (tak właściwie są to pogórza) ale jakby zaczęło mi brakować sił. Myślę sobie dojadę do Strzyżowa to się zobaczy, najwyżej odbiję tam na Rzeszów. W Strzyżowie podejmuję jednak decyzję że jadę zgodnie z planem na Przemyśl. Odtąd do Przemyśla już wojewódzkimi (z małym 5km wyjątkiem krajówką). I tu właśnie gdzieś między 180 a 200km zaczyna się mega kryzys, po prostu nie mam siły jechać. Każdy podjazd to masakra. Myślę sobie po co mi to było, trzeba było zjechać do Rzeszowa. No ale co zrobić nie ma się jak z tego zadupia ewakuować (pociąg), trzeba jechać. Na szczęście koło Dynowa siły dziwnie wracają i od tej pory jedzie się nienajgorzej. Na Rynek w Dynowie jednak nie zajeżdżam, musiałbym nadłożyć z 4km. Po prawej stronie pojawia się San, piękny widok. Skoro jadę wzdłuż rzeki to powinno być płasko. No ale nie do końca bo dwa zauważalne podjazdy są. Do Przemyśla docieram przed 19. Nie mam siły na jakieś zwiedzanie, jadę prosto na dworzec i kupuję bilety. Pozostałe do odjazdu 2 godziny (odjazd 21.22) spędzam na ławeczce przed dworcem. Pociąg pomimo że to IC raczej o niskim standardzie (stare wagony). Może to i dobrze bo można otworzyć okno. W Krakowie po 1 (pociąg zatrzymuje się w Płaszowie a nie na Głównym, dziwne) a w domu o wpół do drugiej. Udana wycieczka choć momentami było ciężko.
Zaliczone szczyty:
Ostry Dział 422
Babicka Góra 326
Kijów 350
Zaczyna widnieć (Puszcza Niepołomicka)
Kładka na Rabie
Jakaś rzeczka
Wschód Słońca
Kilka km leśną drogą
Rynek w Radłowie
Typowa Tarnowska ścieżka rowerowa
Rynek w Tarnowie
Boczna droga na Pilzno
Rynek w Pilznie
Boczna droga, kawałek za Pilznem
Widoczek z trasy
Taki maszt zwiastuje koniec podjazdu
Widoczek z trasy
Rynek w Wielopolu Skrzyńskim
Rynek w Strzyżowie
Przemyśl... Tak blisko a tak daleko
Widoczek z trasy
Widoczek z trasy
Rynek w Dubiecku
San
Ładna sosna
U celu
San w Przemyślu
Rynek w Przemyślu
Wieża zegarowa w Przemyślu
Dworzec w Przemyślu
Powrót pociągiem
Powrót pociągiem
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 12%
WYSOK MAX: 443
2.25 - 1.25
3,15l
5 bułek z pasztetem, 5 bananów, 2 czekolady
Zaliczone gminy: 13
Podkarpackie: 13
Brzostek
Wielopole Skrzyńskie
Strzyżów
Niebylec
Domaradz
Nozdrzec
Dynów - obszar wiejski
Dynów - teren miejski
Dubiecko
Krzywcza
Krasiczyn
Przemyśl - obszar wiejski
Przemyśl - teren miejski
Kategoria ^ UP 1500-1999m, > km 250-299, Powrót pociągiem
Tarnów
d a n e w y j a z d u
104.96 km
0.00 km teren
04:25 h
Pr.śr.:23.76 km/h
Pr.max:44.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:233 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Urwało mi się w piątek mocowanie do bocialarki a na pon. zapowiadali piękną pogodę. Już myślałem że z wycieczki nici ale jakoś udało się przyczepić trytytkami i o dziwo trzyma mocno.
Tarnów chodził mi po głowie już od dawna a że oprócz kilkunastu stopni C włączył się kosmiczny zachodni / południowo-zachodni wiatr to cel dziś mógł być tylko jeden. Tak jak przypuszczałem rower jechał sam. Dość powiedzieć że w Szczurowej, na 55-tym km trasy miałem średnią ~28km/h! Potem wiatr tak jakby osłabł i średnia zaczęła spadać. Trochę niepokoił mnie wygląd nieba. Bo to wyglądało dziś zjawiskowo ale też groźnie - przykryte dywanem najróżniejszych chmur (widać na zdjęciach). Na szczęście obeszło się bez deszczu. Do Tarnowa docieram o zachodzie Słońca ze średnią ~26km/h. Tarnów to bardzo ładne miasto ale niezbyt przyjazne rowerzystom. Wszędzie zakazy dla rowerów i "ścieżki rowerowe" namalowane na koślawych chodnikach. Kupuję więc bilety (18zł normalny+rower, nie tak drogo) a ze zwiedzania zaliczam tylko rynek. Pociąg odjeżdża o 19.35. W Krk o 21 a w domu o wpół do dziesiątej.
Z jednej strony trochę "oszukana" ta setka bo z wiatrem ale tak to już jest z jazdą na rowerze, raz z wiatrem, raz pod wiatr. Udana wycieczka.
Urwało się
Mocowanie zastępcze ;)
DW 964
Przez Puszczę
Niebo na północy...
...i przede mną
Raba
Szczurowa
Widoczek na południe
Zachmurzony zachód Słońca
Dunajec
Przed Tarnowem
U celu
Tarnów
Tarnów
Powrót pociągiem
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 227
13.25 - 21.30
13-17'C
0,6l
czekolada
Kategoria > km 100-149, Powrót pociągiem
Rzeszów
d a n e w y j a z d u
200.11 km
0.00 km teren
12:00 h
Pr.śr.:16.68 km/h
Pr.max:34.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:582 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Miała być trochę inna trasa ale wyszedł Rzeszów. Dobre i to. Wyjazd przed świtem, koło wpół do trzeciej. Mgły, mgły, wszędzie mgły! W Niepołomicach śniadanie. Drogi na razie oświetlone. Między Chobotem a Ispiną zaczyna się natomiast dzisiejszy odcinek specjalny. Przejazd nocą przez las. Ciemny las, zero oświetlenia, zero ruchu samochodowego, tylko ja, mgły i las. Nie powiem, trochę się bałem ;) Co prawda to tylko ~3km ale potem wcale nie jest lepiej. Tereny odludne, dookoła pola, z rzadka jakieś zabudowania i latarnie. Na szczęście moja bocialarka (500lm) daje radę. I tak jest aż do Szczurowej, gdzie wita mnie świt. Tzn. mgły dalej są ale przynajmniej jest już jasno. Wilgoć jest wszędzie, woda kapie z kasku, osadza się na rowerze, na rzęsach itp. Temp. min. to dziś 10'C. Ciekawa taka jazda. W Żabnie mgły na chwilę ustępują ale kawałek dalej znowu wracają. Temperatura podnosi się bardzo powoli. Mijam Dąbrowę Tarnowską, Radgoszcz (debilne ścieżki rowerowe przy mało ruchliwej, chyba powiatowej drodze) i docieram do Radomyśla Wlk. (samolot w roli pomnika). Tu wreszcie wypogadza się a temp. przekracza 20'C. W sumie 50km przejechałem w ciemnościach i we mgłach a kolejne 50 we mgłach. Krótka przerwa i obieram kurs na Mielec. Do tej pory jechało się bardzo przyjemnie natomiast od teraz do końca wycieczki będę jechał bardziej ruchliwymi drogami. W Mielcu rowerowa masakra, ścieżki, wszędzie ścieżki rowerowe (oczywiście z kostki) i stawiane z uporem maniaka zakazy dla rowerów! Nie zabawiam więc tam długo tylko jadę na Kolbuszową. Po drodze długi leśny odcinek. W Kolbuszowej podejmuję decyzję że jadę na Rzeszów. Planowałem tu bowiem zawrócić i jechać na Tarnów ale to by wyszło z 240km a ja nie mam coś dziś siły. Wjeżdżam na krajową 9kę. Głogów Młp. omijam tranzytem bo spieszę się na pociąg. Do Rzeszowa wjeżdżam po 16. W Rzeszowie ścieżki rowerowe całkiem znośne, asfaltowe i bez wysokich krawężników. Odnajduję dworzec i okazuje się że niepotrzebnie tak się spieszyłem bo do odjazdu godzina czasu. No ale jakby przytrafiła się jakaś awaria (np. kapeć) to by nie było tak wesoło. Myślałem czy by nie pojechać na rynek ale nie chciało mi się go szukać, zjadłem więc zapiekankę i posiedziałem sobie na peronie. Powrót osobowym Regio (starym "kiblem"), odjazd 17.47. Jechało się całkiem przyjemnie. W Krk jestem przed 22. Dokręcam jeszcze do 200km i do domu. Wyszła może niezbyt ambitna ale udana wycieczka. Średnia masakryczna ale mam usprawiedliwienie, cały czas było pod wiatr.
Niepołomice © Pidzej
Szczurowa © Pidzej
Mgliście © Pidzej
Wilgoć jest wszędzie © Pidzej
Jakaś żwirownia © Pidzej
Niewiele widać ale to Dunajec © Pidzej
Żabno © Pidzej
Ave Maryja © Pidzej
Dąbrowa Tarnowska © Pidzej
Pytka ;) © Pidzej
Radomyśl Wielki © Pidzej
Radomyśl Wielki © Pidzej
Mielec © Pidzej
Mielec © Pidzej
Przyjemna droga © Pidzej
Kolbuszowa © Pidzej
Las słupów © Pidzej
U celu © Pidzej
Wjazd do Rzeszowa © Pidzej
Słynna wielka c*pa ;) © Pidzej
Rzeszów © Pidzej
Rzeszów ;) © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
RPM: ?
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 8%
WYSOK MAX: 261
2.25 - 22.40
10-27'C
1,75l
3 x 7days, 3 x banan, zapiekanka, czekolada
Zaliczone gminy: 3
Podkarpackie:
Niwiska
Kolbuszowa
Trzebownisko
Kategoria > km 200-249, Powrót pociągiem