> km 100-149
| Dystans całkowity: | 22910.59 km (w terenie 332.50 km; 1.45%) |
| Czas w ruchu: | 500:41 |
| Średnia prędkość: | 18.62 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 75.00 km/h |
| Suma podjazdów: | 88914 m |
| Liczba aktywności: | 192 |
| Średnio na aktywność: | 119.33 km i 6h 10m |
| Więcej statystyk | |
Pozimowy rozruch
d a n e w y j a z d u
168.72 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:7.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1400 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)

https://photos.app.goo.gl/ZiMmmLoQET5N5hmJ8
Tytuł wpisu wydaje mi się adekwatny. Wstyd bowiem
przyznać, ale ostatnia długa trasa miała miejsce… 11 listopada, roku ubiegłego.
Nie licząc grudniowej, 80-km przejażdżki do Tarnowa moja rowerowa aktywność w
tym okresie ograniczała się li tylko do dojazdów do pracy czy innego Tesco. Na
ten weekend wreszcie zapowiadają w miarę rowerową pogodę – ponad 10 stopni,
brak wszelkiej maści opadów (+ halny wiatr). Trzeba więc się gdzieś ruszyć, żeby
nie ważyć 100kg. Forma pod znakiem zapytania więc bez jakichś szaleństw: plan
minimum to Rzeszów (160km), a szczytem ambicji na dziś jest Przemyśl (+80km).
Wyjeżdżam dobrze wyspany przed 7 rano, i obieram standardowy
kurs na wschód, krajówką. Śniadanie zamiast w Wieliczce jem na przystanku
gdzieś między Krakowem a Bochnią. Na początkowych kilometrach biegnącej
otwartymi przestrzeniami głównej szosy odczuwam pierwsze podmuchy halnego. Wieje
z boku, ale nie wybija z toru jazdy. Nie tyle mi ten wiatr nie przeszkadza, co
wręcz jest przyjemny – bo ciepły :) (póki co). Tzn. przyjemny i ciepły w
porównaniu z zimową pizgawicą jaka panowała przez ostatnie dwa miesiące. Do
tego powoduje niesamowitą jak na tą porę roku przejrzystość powietrza. Na
południu, tam gdzie nie ma chmur, ciemnoszare grzbiety
Beskidów ostro
odgraniczają się od jasnego nieba. No właśnie –
tam gdzie nie ma chmur, bo
stan nieba określiłbym słowami pogodynek: „pochmurno z przejaśnieniami”. Ale
podobno ma nie padać. Drugim pozytywnym odczuciem jest sprzęt. Jak przyjemnie
przesiąść ze stalowego złomka na sztywną i zwartą aluminiową maszynę. Jadę
z uśmiechem na gębie :) I nie przeszkadza tu nawet niedomagająca przednia przerzutka, która nie zrzuca z blatu na średnią tarczę. Trzeba jej trochę pomóc, kopiąc piętą ;) Zepsuła się chyba podczas listopadowej ulewy za Łodzią i jeszcze "nie zdążyłem" do niej zajrzeć. 9’C – taką
temperaturę pokazuje termometr na wjeździe do Bochni. W mieście żadnej pauzy
nie robię, odpoczynki mają dziś być krótkie i zwięzłe. Tylko niektóre na
ławeczkach w centrum, reszta na wiatach przystankowych przy krajówce. Bo ten Przemyśl
chodzi po głowie. Z Bochni takie tylko na szybko – sklep polskiej (rzadkość
dziś) sieci „
PSS Społem”, sporo ich w tych okolicach. „Społem” jest w Bochni,
jest w Brzesku, jest i w Dębicy, i w Rzeszowie. W Tarnowie pewnie też, tylko
trzeba poszukać. Lada chwila jest Brzesko, a potem i Wojnicz. W Tarnowie jestem
koło wpół do pierwszej. Oglądam tu charakterystyczny,
okazały kościół, czytam tablice informacyjne na ratuszu i śmieję się z Pana naprawiającego auto ;)
Chociaż z drugiej strony do takiego „auta” to szkoda coś droższego wlewać ;)
Obrazek
z wyjazdu z miasta najlepiej pokazuje co potrafi wiatr. Z charakterystycznych
obiektów przy drodze – malutka
Huta Szkła w Ładnej. I zaczynamy Podkarpackie.
Im dalej na wschód tym więcej pozostałości zimy – tj. ostałych się placków
śniegu i podtopień/bajor w zagłębieniach terenu. O tym że zbliżam się do Pilzna
świadczą imponujące szeregi czerwonych ciężarówek
Omegi. Mają ponad 500 aut,
ten placyk to tylko cząstka ich floty. Na przydrożnym drzewie dostrzegam bardzo
pozytywny znak – pierwsze pączki kwiatów :) Znaczy się wiosna tuż, tuż. Jeszcze
tylko max miesiąc zimowego syfu i sezon ruszy z kopyta :) W Pilźnie Bożonarodzeniowa
szopka jeszcze obecna - w Brzesku już na przykład zdemontowana. Zbliżam się do
Dębicy a dzień zbliża się do swojego końca. A wiatr który wydawał mi się ciepły
i przyjemny już nie wydaje mi się ciepły. Przyjemny tym bardziej NIE. Po prostu
pizga złem. Chwilami wytchnienia od wiatru są nieliczne osłonięte lasem lub
ekranami akustycznymi odcinki drogi. Ale przede wszystkim miasta, teren
zabudowany. Centrum każdego z nich będę więc skrupulatnie zaliczał, żeby nie
jechać obwodnicą na otwartej przestrzeni. Dębica chyba pozazdrościła Krakowowi
„Jubilatu” i ma swoje „
Jubilatki”. Całą sieć „Jubilatek”! Aż kilka ich naliczyłem
przejeżdżając przez centrum tego niewielkiego miasta. A za bardzo nie skupiałem
się na czytaniu szyldów sklepów. Tymczasem wieje coraz bardziej, kilka razy
niebezpiecznie mną miotnęło do osi jezdni. Trzeba uważać, do tego stopnia że na
zjazdach trochę przyhamowuję (!). Poza narastającym wiatrem narasta też zachmurzenie
– do tego stopnia, że rosną moje obawy co do ew. opadów. Plan podboju Przemyśla
dawno upadł – to się nie uda. Połowa z tych ostatnich 80km byłaby ciemną nocą,
pod wiatr, w narastającym chłodzie, być może i w deszczu. Bo właśnie zaczyna
trochę padać… Po chwili przestaje ale jazda i tak nie jest przyjemna. W
Ropczycach na szybkości kupuję i wciągam 3 drożdżówki, kapuśniaka i ciastko (z
galaretką i owocem granata). Wszystko co mieli z wypieków na ladzie obok kasy (sobota wieczór). Na
szybkości, bo spieszę się na ostatni dziś pociąg z Rzeszowa: o 20.10. Następny
4 rano. Na rynku w
Sędziszowie też za długo nie zabawiam. Czas nagli. Ostatnia
fotka przed Rzeszowem to fajnie iluminowany (na
zielono) kościół w Trzcianie. Tablicę
wjazdową osiągam o 19.30. Przed odjazdem zdążam jeszcze tylko zrobić ze 3
zdjęcia i kupić bilet. Kupić jedzenia ani rzecz jasna pozwiedzać Rzeszowa nie
zdążam. Nie lubię tak – nie pojeździć sobie trochę po mieście gdzie kończę
trasę. Choćbym był w tym mieście wiele razy, to i tak lubię sobie pojeździć bez
celu po starówce, blokowiskach, parkach czy terenach przemysłowych. Ale nie
widzi mi się zwiedzać Rzeszowa przez 8 godzin (next pociąg). Powrót PKP bez
przygód, najpierw nowym, potem starym EZT. W Tarnowie przesiadka, nawet
zdążyłem kupić wafelki i sok w automacie. W domu po 23-ciej.
Kilka lat temu taką trasę uznał w lutym uznałbym za
niesamowity sukces, dziś uznaję za taką sobie przejażdżkę. A średnia to 16,8
km/h.
6.45 - 23.15
2,65l (w tym 0,6l energetyka)
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 100-149, Powrót pociągiem
Katowice
d a n e w y j a z d u
106.24 km
0.00 km teren
05:17 h
Pr.śr.:20.11 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:720 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)

W Katowicach załapałem się na darmowego energetyka :) I jak tu wyjść z tego nałogu gdy za darmo takie dobra rozdają?
https://photos.app.goo.gl/k4EIZg1q2QO5kSHz2
12.25 - 23.50
0,8l
duże wafelki, małe 7daysy und chipsy
Kategoria > km 100-149, Powrót pociągiem
Skosztować śląskiego smogu
d a n e w y j a z d u
124.78 km
0.00 km teren
07:18 h
Pr.śr.:17.09 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:7.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:850 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)

Nawet nawet ale do krakowskiego nie ma startu.
https://photos.app.goo.gl/OGDeB2vasm3f0teE2
8.50 - 22.05
2 czekolady, chipsy und wafelki
0,5l energetyka + 0,75l (różowego) izo
Kategoria > km 100-149, Powrót pociągiem
Tarnów
d a n e w y j a z d u
103.19 km
0.00 km teren
05:10 h
Pr.śr.:19.97 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:750 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Leniwa przejażdżka sobotnim, listopadowym popołudniem. Po drodze zaczyna kropić a w Bochni już całkiem konkretnie padać, pół godziny przeczekałem. Drogi mokre aż do Tarnowa. Tam mała dokrętka, w Krakowie także, coby setka wpadła. Z ciekawostek to taka była różnica ciśnień między obydwoma miastami (butelka zakręcona w Krakowie tak właśnie wyglądała po dotarciu do Tarnowa). Aha kilku młodzieńców w pociągu nie mogło się nadziwić widokiem roweru w listopadzie. Zupełnie jakby zobaczyli narciarza w środku lata.
https://photos.app.goo.gl/fgIOJpgQDxu4K2ab2
13.15 - 21.55
Kategoria > km 100-149, Powrót pociągiem
Dookoła Krakowa
d a n e w y j a z d u
106.75 km
0.00 km teren
05:29 h
Pr.śr.:19.47 km/h
Pr.max:49.00 km/h
Temperatura:17.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:873 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Another one trip sprzed miesiąca do opisania... No to w skrócie: standardowa, popołudniowa pętelka dookoła miasta. Ciągle nie załatałem dętki, ani nie kupiłem pompki. Więc co ~20km dorzucam atmosfer za pomocą pompki serwisowej, którą od tygodnia dźwigam w sakwie ;) (co te ~20km ubywa powietrza z 4 do 2 atm). W Modlniczce odkrywam fajną, tonącą w zieleni drogę (na zdjęciu). Kawałek dalej jakoś się zamotałem przez co ominąłem Balice i Kryspinów. Końcówki przez jakieś Mogilany czy Świątniki też nie chciało mi się robić i wróciłem krótszą drogą, przez Swoszowice, Kurdwanów. Udany, lekki, niezobowiązujący trip.
Skwer w Niepołomicach © Pidzej
Pompowanie bo się nie chciało łatać © Pidzej
Wisła w Niepołomicach © Pidzej
Trawa, rzepaczek i wagony © Pidzej
Tunel w Ruszczy © Pidzej
Z drugiej strony © Pidzej
Wierzbowa aleja © Pidzej
Rabarbarowe pole na rubieżach Krakowa © Pidzej
Widoczek na południe © Pidzej
Zielonki © Pidzej
Obwodnica Krakowa © Pidzej
Fajna droga w Modliczce © Pidzej
I fajny dźwig w Mydlikach © Pidzej
Nie mniej fajny polski wóz :) © Pidzej
Taka tam droga, coś w rodzaju zachodniej obwodnicy Lasku Wolskiego ;) © Pidzej
Taka tam droga, coś w rodzaju zachodniej obwodnicy Lasku Wolskiego ;) © Pidzej
Na południu chmurzy się © Pidzej
Klasztor na Bielanach © Pidzej
Zjazd © Pidzej
I podjazd na kładkę. Tu zawsze jest błoto, z wyjątkiem jakiej suszy © Pidzej
Spienione wody Wisły © Pidzej
Wisła © Pidzej
Nad Wisłą w Tyńcu © Pidzej
Widoczek na Skawinę © Pidzej
W Skawinie © Pidzej
I nad A4 © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 13%
WYSOK MAX: 324
13.35 - 20.30
0,66l
pierniki
Kategoria > km 100-149
Wschodnia pętelka
d a n e w y j a z d u
131.55 km
0.00 km teren
05:39 h
Pr.śr.:23.28 km/h
Pr.max:39.50 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:610 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
W planach było dziś jakieś kilkadziesiąt km. Wyszło trochę więcej :)
A to z tego powodu, że tak fajnie się leciało z wiatrem, no i pogoda słoneczna się zrobiła (rano padało). Niepołomice, Droga Królewska. Już miałem skręcać w Żubrostradę ale szkoda było się chować przed tym wiatrem w lesie, z powrotem dobiłem więc do wojewódzkiej. W Ujściu Solnym tak sobie pojechałem inaczej. Przez Wrząpia i Strzelce Wielkie, by znów dołączyć do wojewódzkiej. Potem na Brzesko (po drodze małe zakupy) i krajówką du dom. Zachód w Brzesku, w Bochni prawie całkiem ciemno. Po drodze trochę mnie zmoczyło, popadało w Budzowie i w Sułkowie, włączył się wmordewind a temp. spadła do 3'C.
Opis drętwy bo i nie bardzo jest co opisywać. Standardowa wschodnia pętelka i tyla. To może wspomnę tylko o kosmicznej jak mnie średniej, że po 70km było 25km/h, a w Brzesku jeszcze 24,5.
Na rynku w Niepołomicach © Pidzej
Wiekowy sprzęt © Pidzej
Droga Królewska © Pidzej
Chyba dokonał żywota :( © Pidzej
Dąb Króla Augusta II © Pidzej
Randomowy kościół © Pidzej
Przez Puszczę © Pidzej
Wiosna :) © Pidzej
Dw964 © Pidzej
Wiosenna Raba © Pidzej
Przydomowa flota ;) © Pidzej
Przydomowa flota ;) © Pidzej
Dw768 © Pidzej
Zakupy © Pidzej
Odpoczynek w Brzesku © Pidzej
Magnezja prosto z Czech, z Karlovych Varów © Pidzej
Charakterystyczne rondo w Brzesku © Pidzej
I smażalnia przy drodze © Pidzej
Bochnia © Pidzej
Przeczekiwanie deszczu © Pidzej
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 266
15.00 - 21.50
0,7l
200g wafelków
Kategoria > km 100-149
Lanoponiedziałkowy Chrzanów
d a n e w y j a z d u
117.21 km
0.00 km teren
05:12 h
Pr.śr.:22.54 km/h
Pr.max:53.00 km/h
Temperatura:7.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:790 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Dokładka po sobotniej trasie. Pogoda jeszcze bardziej niepewna więc i wycieczka niedaleka, popołudniowa. Główny cel to zjedzenie czekoladowego króliczka w Chrzanowie :)
Właściwie to gdy wyjeżdżałem to było słonecznie i w miarę ciepło. Im dalej jednak na zachód tym bardziej pochmurno i chłodno. W końcu koło ronda w Babicach zaczyna kropić. Na podjeździe do Płazy nawet i trochę padać. Ale chyba miałem szczęście bo na szczycie drogi mokre jakby ulewa jakaś przeszła. W Chrzanowie już nie pada. Średnia wynosi tu ok. 24 więc ewidentnie było z wiatrem. Odpocząłem, zjadłem co miałem zjeść i zbieram się w drogę powrotną bo znów zaczyna się chmurzyć. W Młoszowej/Dulowej znów pada, tym razem mocniej. Zatrzymałem się nawet aby ubrać coś w rodzaju peleryny i pokrowiec na sakwę. Kawałek dalej przestało padać... Deszcz dopadł mnie znów w Krakowie, tym razem solidny, przemokłem do suchej nitki. Ale tu to już było mi wszystko jedno.
Udana wycieczka, odrobina deszczu nikomu jeszcze nie zaszkodziła. A na pewnie nie rowerzyście.
Kościół w Liszkach. Ta gwiazda to chyba stały element dekoracji © Pidzej
Przyjemna droga © Pidzej
Widoczek z trasy © Pidzej
Odpoczynek na parkingu leśnym © Pidzej
Zjazd do Chrzanowa © Pidzej
Oryginalna architektura Chrzanowa ;) © Pidzej
Pomnik Zwycięstwa i Wolności na Placu 1000-Lecia © Pidzej
Główny cel wycieczki ;) © Pidzej
Rynek © Pidzej
Zaczyna się chmurzyć © Pidzej
A w końcu i padać © Pidzej
Coś w rodzaju peleryny © Pidzej
Rower też przygotowany © Pidzej
Rower też przygotowany © Pidzej
W Krzeszowicach © Pidzej
Pomnik Niepodległości Polski w Nawojowej Górze © Pidzej
Pauza na przystanku © Pidzej
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 385
14.00 - 21.25
0,5l
2 banany, wafelek, zajączek i jajko czek.
Serwis: smarowanie łańcucha
Kategoria > km 100-149, Serwis
Pogórzami do Tarnowa
d a n e w y j a z d u
135.16 km
0.00 km teren
06:27 h
Pr.śr.:20.96 km/h
Pr.max:52.50 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1308 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Na niedzielę zapowiadali koniec opadów i dość przyjemną temperaturę. Tym samym po głowie zaczęła chodzić jakaś grubsza trasa. Może nawet jakieś 200, np. Kocierz? Przypadkiem dowiedziałem się jednak że w B. Małym znów sypnęło śniegiem. Ostatecznie nic nie zaplanowałem, zobaczy się rano. Wstałem koło 7. Za oknem jednak ciągle mokro i pochmurno, generalnie nieciekawie, poszłem więc dalej spać. Wyjechałem w południe, z planem uderzenia do Tarnowa, trochę dłuższą drogą, pogórzami. A dokładnie pogórzem Wielickim, Wiśnickim i Rożnowskim.
Do Gdowa trochę ciężko szło, może to i dobrze że na to 200 się nie porwałem? W Gdowie przerwa. Spotkałem tu 3 biegaczy w identycznych strojach. A dokładniej to 2 biegaczy i jedną, uroczą biegaczkę ;) Jakiś maraton? Most na Rabie, podjazd, zjazd, Łapanów. Odpoczynek pod rozłożystym dębem. Temp. za dnia w granicach 4-6 stopni, czyli jak na zimę, całkiem przyjemna. Drogi generalnie mokre, ale nie zasyfione, więc też nie jest źle. Niebo zasnute chmurami ale nie sprawiają wrażenia takich, z jakich mogło by padać. Ruch nieduży, podjazdy rozsądnego nachylenia. Jedzie się więc bardzo przyjemnie. Nietaktem było by wymagać lepszych warunków w lutym :) Z większych miejscowości Muchówka, Lipnica Murowana. Krótki kawałek krajówką (tu spotykam jedynych dziś, 2 rowerzystów). Zbliżam się do Melsztyna, i kolejnej atrakcji na trasie. A mianowicie ogromnej topoli. Drugi raz ją widzę (poprzednio byłem w 2014). Mała sesja fotograficzna. Koło Zakliczyna zza chmur wygląda wreszcie (zachodzące już) Słońce i robi się naprawdę pięknie. Przerwa na rynku i skręcam na Gromnik. Gdzieś tu łapie mnie zachód Słońca. Do Tuchowa wzdłuż linii kolejowej i rzeki, już po ciemku. Temp. spada do 1 stopnia i na takim poziomie się utrzyma. Przed Tarnowem bardzo fajne, leśne odcinki w kompletnych ciemnościach. Spory podjazd, szybki zjazd. W końcu Tarnów. Średnia 21,3. Z niewielką pomocą napotkanej kobiety bez problemu docieram na dworzec. O dziwo wjazd od tej strony bardzo przyjemny, żadnych ścieżek rowerowych O.o Jest po 19. Pociąg odjeżdża za jakieś 2 minuty więc odpuszczam, za godzinę następny. Tym bardziej że pani przede mną kupno biletu zajmuje kwadrans albo i lepiej :D Nie ogarniam, mnie nabycie biletu przy najbardziej zakręconych kasjerkach zajmuje max 5 minut. Gdy wreszcie mam swój bilet jadę jeszcze rynek, z tego co pamiętam są tam niezłe zapiekanki. Okazuję się jednak że wszystko pozamykane (niedziela wieczór). Gdy już traciłem wszelkie nadzieje koło dworca odnajduję otwartą budkę. Kupuję na wynos, zjeść już nie zdążę. Odjazd 20.14. Szkoda że nie "kibel" a jakiś nowoczesny wynalazek. A właściwie to 2 sprzęgnięte ze sobą wynalazki, bo frekwencja spora. Ale spokojnie dało się usiąść i zmieścić rower. Nie muszę chyba dodawać że w pociągu byłem jedynym rowerzystą :D W Krakowie po wpół do dziesiątej, w domu przed wpół do 11.
Udana wycieczka, bardzo lubię południowo-wschodnie kierunki i powroty pociągami z Tarnowa/Rzeszowa/Przemyśla. Trochę szkoda że z tych 200 nici bo w Tarnowie jednak nie byłem zbytnio zmęczony i czułem że spokojnie dałbym radę. Ale też nie ma co przesadzać, dopiero luty przecież.
Dłuuuga prosta na drodze do Gdowa © Pidzej
W Gdowie © Pidzej
Testy nowego energetyka ;) Smakuje i działa tak jak każdy tego typu syf. Czyli dobrze :) © Pidzej
Na podjeździe za Gdowem © Pidzej
Piękny dąb w Łapanowie. Jest tak rozłożysty że ciężko zmieścić go w kadrze © Pidzej
Miejsce Pamięci © Pidzej
Most na trasie © Pidzej
W okolicy królują sady owocowe © Pidzej
I szklarnie © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Prawdopodobnie: po lewej pasmo Szpilówki, po prawej pasmo Łopusza i Kobyły. Jechałem nimi w zeszłym sezonie © Pidzej
Resztki zimy © Pidzej
Fajny leśny odcinek © Pidzej
Najwyższy punkt trasy, trochę ponad 400m n.p.m. Tylko tu, w lesie, były zauważalne ilości śniegu © Pidzej
Typowy krajobraz pogórzy. Tu nie może nie być fajnie :) © Pidzej
W Lipnicy Murowanej © Pidzej
Z krótką wizytą na krajówce © Pidzej
Jest Melsztyn, jest i topola. Z daleka nie wygląda może jakoś nadzwyczajnie © Pidzej
Z bliska to co innego :) Pień ma ok. 2,5m średnicy. To tyle co szerokość standardowej ciężarówki. Robi wrażenie © Pidzej
Zachód Słońca nad Dunajcem © Pidzej
Zachód Słońca nad Dunajcem © Pidzej
W Zakliczynie © Pidzej
Na rondzie w Gromniku © Pidzej
W Tuchowie już całkiem ciemno © Pidzej
Gdzieś po drodze © Pidzej
Jest i Tarnów © Pidzej
Dworzec w Tarnowie © Pidzej
Ratusz © Pidzej
Ratusz © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 10%
WYSOK MAX: 418
12.05 - 22.25
1l
3 banany, czekolada, zapiekanka
Kategoria Powrót pociągiem, > km 100-149, ^ UP 1000-1499m
Krioterapia ;) (Rabka)
d a n e w y j a z d u
137.61 km
0.00 km teren
07:03 h
Pr.śr.:19.52 km/h
Pr.max:58.00 km/h
Temperatura:-7.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1639 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Dziś wybrałem się do Rabki bo to bardzo fajna trasa, te 140 to taki max na dłuższą popołudniową wycieczkę. Przed wyjazdem przeserwisowałem też trochę rower, reanimując to i owo żeby do końca zimy jakoś dociągnąć (zdjęcia) ;)
Wyjechać chciałem koło południa. Ale obudziłem się, patrzę na zegarek, a tam 12:03... Nieźle się wkurwiłem. Wygrzebałem się dopiero o 12:40 i obrałem kurs na Dobczyce. Nie jest ciepło. Ale jakoś bardzo zimno też nie, -1, -2, jakoś to będzie. Poza tym słonecznie i ptaszki śpiewają, musi być dobrze :) Na podjeździe za Wieliczką nawet trochę się spociłem. Sprawnie dojeżdżam do Dobczyc, standardowa fotka i dalej na południe, ku górom. Póki co zima bardzo marna, gdzieniegdzie jakieś placki śniegu na polach. Z drugiej strony to dobrze bo drogi czyściutkie, lekko tylko przybielone solą. Gdzieś przed Wiśniową wyprzedzam pierwszego (z dwóch) spotkanego dziś rowerzystę, a dokładniej to Pana koło 60ki - 70ki na obładowanym siatami rowerze, z kierownicą od Malucha zawieszoną na kierownicy ;) Za Wiśniową rozpoczynam wspinaczkę na przeł. Wierzbanowską. Póki co krajobraz bez zmian, nic nie zapowiada tego co zobaczę za chwilę. A na przełęczy, za zakrętem w prawo zobaczyłem... to co na zdjęciach O.o Niewiarygodne że wystarczyło wjechać na te trochę ponad 500m n.p.m. aby zobaczyć takie cuda :) Było tak magicznie że w okolicach tych dwóch przełęczy, Wierzbanowskiej & Wielkie Drogi, większość czasu spędziłem na podziwianiu widoków i robieniu zdjęć a nie na jeździe. W końcu jednak zmusiłem się do dalszej jazdy, żeby do tej Rabki przed nocą dotrzeć ;) Temp. była tu w granicach -4. Na zjeździe do Kasiny prawie do 60 dokręciłem. Na szczęście trochę niżej zima znowu zaczęła wyglądać normalnie i nie musiałem robić już tylu zdjęć :) Potem standardowo, Mszana no i Rabka. Dotarłem tu jakieś pół godziny przed zachodem Słońca, -2 było a średnia prędkość w okolicach 20,5. Zrobiłem małą rundkę po centrum, spotkałem też drugiego rowerzystę (chłopaka na jakimś MTB). Przerwa w parku, zjadłem 3 banany, czekoladę tylko obadałem, twarda jak kamień. No i o ile do tej pory jechało mi się bardzo przyjemnie to po tej przerwie zaczęło mi być zimno :/ W drogę powrotną ruszyłem koło zachodu Słońca. Na wyjeździe z miasta -3 a potem tylko gorzej. Zimno tam gdzie zawsze, tj. w dłonie i stopy. W Mszanie już całkiem ciemno. Jeszcze kilka km krajówką i odbijam w wojewódzką. Bardzo lubię ten nieoświetlony odcinek, gdzie jedyne źródła światła to lampka na słabym trybie, od czasu do czasu jakieś auto no i Księżyc. Dziś koło pełni chyba był, w dodatku taki jakby pomarańczowy. Zjazd do Kasiny, pierwszy dziś zjazd na którym muszę hamować aby nie zamarznąć. Podjazd serpentynami w ciemnościach, j.w., też lubię. Na przełęczy -7. No i w dół, do Dobczyc. Z tą różnicą że zamiast jak zwykle 60-70 dziś jadę 30-40 a i tak zamarzam. Wraz z ubytkiem wysokości ubyło też mrozu, do -6, dobre i co. W Raciechowicach przywdziewam drugą kurtkę. Ale to i tak dłonie i stopy, a dokładniej palce są największym problemem. Ale też nie non stop, np. przez chwilę nie czułem małego palca lewej dłoni a po chwili znów było OK O.o W Dobczycach mała pauza. No i o ile do tej pory było mi tylko zimno to teraz zacznie się masakra :/ Na wyjeździe z miasta, w Dolinie Raby znowu -7 a odcinku między dwoma rondami atomowy wiatr ze wschodu. Podjazd w Dziekanowicach na młynku, jak nigdy (12% tam jest). Od Jankówki do końca już -8. Generalnie od Dobczyc do domu to już mi było słabo i kilka razy musiałem stawać na poboczu. Nie tylko hamowanie ale i zmiana biegów zgrabiałymi dłońmi sprawiała problem. Mózg chyba też zamarzł bo nie mogłem się skupić na trzymaniu prostego toru jazdy. Jakby mi jakiś samochód wyjechał z podporządkowanej to w takim stanie chyba bym na niego wpadł. Podjazd do Rożnowy. Zjazd. Wieliczka. Krajówka. Bieżanów. Dom. Dowlokłem się po 21.
Sporo czasu minęło zanim do końcówek kończyn wróciło prawidłowe krążenie ;) Pomimo wszelkich trudności udana wycieczka, czasem warto przeżyć coś takiego :) A krioterapia podobno zdrowa ;)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Wielkie Drogi 562
Przeł. Wierzbanowska 502
Chyba blat mi rdzewieje :/ Myślałem że on je z amelinium a to jednak steel! Numery ramy zamazane ;) © Pidzej
Przerzutka już dogorywa. Ma prawo, katowana od 2012 © Pidzej
Z amorkiem nie lepiej ;) © Pidzej
Takie glony służyły za smar ;) © Pidzej
Raba w Dobczycach. Pod Słońce, w każdym razie chciałem uchwycić ptactwo wodne © Pidzej
W Dobczycach, pod strażnicą OSP © Pidzej
Krzyworzeka © Pidzej
Wyłania się Grodzisko © Pidzej
Grodzisko w całej okazałości © Pidzej
Przy drodze od lat stoi trochę takich zabytkowych maszyn. Tej jeszcze nie robiłem zdjęcia © Pidzej
Podjazd na przeł. Wierzbanowską © Pidzej
Skład drewna na przełęczy. W zimie nie pachnie tak intensywnie jak latem © Pidzej
No i zaczęło się :) Seria następnych zdjęć nie wymaga komentarza :) © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Dobra, już kończę ;) Potem zima wyglądała normalnie © Pidzej
Teatr "Rabcio" © Pidzej
Park w Rabce. Są jeszcze świąteczne dekoracje © Pidzej
Deptak w Rabce © Pidzej
DH >>Gazda<< © Pidzej
Na moście w Mszanie © Pidzej
Skręt w DW964 © Pidzej
Standardowy postój na przełęczy © Pidzej
W Dobczycach. Dobra mina do złej gry, jeszcze nie wie co go czeka :D © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 11%
WYSOK MAX: 599
12.40 - 21.05
3 banany
Kategoria Zimowo, > km 100-149, ^ UP 1500-1999m
Wschodnia pętelka
d a n e w y j a z d u
118.39 km
0.00 km teren
05:37 h
Pr.śr.:21.08 km/h
Pr.max:40.50 km/h
Temperatura:-7.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:597 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Tak trochę ni stąd ni zowąd uzbierało się ponad 700km już w tym roku. Wychodziło mi że jak się sprężę, to uda się dobić do tysiaka w styczniu. Wystarczy tylko dobrze nakręcić w weekend. Jak pomyślałem tak też zrobiłem, w planach na sobotę była trasa z cyklu "Tour de Puszcza Niepołomicka" i jakieś 100 kaemów.
Chciałem wyjechać w południe, ale koło 12 to się dopiero obudziłem :D Z domu wygrzebałem się koło pierwszej i obrałem kurs na Niepołomice, standardową drogą. Pogoda bezchmurna i słoneczna a temperatura odrobinę na plusie. W Niepołomicach przerwa tylko na standardową fotkę i dalej wojewódzką. Śniegu już tylko jakieś resztki, nawet w lasach. Tak fajnie się jechało że ani się obejrzałem a już dojechałem do skrzyżowania na Bochnię. Już nawet skręciłem ale tak sobie wyciągnąłem mapę i zacząłem przeliczać czas i kilometry... I wyszło mi że można uderzyć gdzieś dalej. A dokładnie na Brzesko ale skrótem przez Okulice, żeby nie przedobrzyć z długością trasy. Od początku czuję jakąś miękkość w przednim kole ale nie chce mi się zatrzymywać, póki nie ma flaka to jadę dalej. Most na Rabie i w Ujściu Solnym odbijam na Okulice. Przed Brzeskiem fajne leśne odcinki. Do miasta docieram chwilę po zachodzie Słońca, ale wcześniej niż ostatnio. Zajeżdżam rzecz jasna na rynek. Szopka & choinki już zdemontowane, dobrze że zdążyłem je ostatnio obejrzeć. Przerwa na czekoladę i póki nie jest jeszcze całkiem ciemno zbieram się do domu. Ochłodziło się już znacznie: -3, koło Bochni -5. Tu dekoracje świąteczne jeszcze stoją. Od Bochni do Krakowa już w zupełnych ciemnościach. Gdy dojeżdżałem do Wieliczki spadło nawet do -7! Ale o dziwo zimno mi było tylko w stopy, w dłonie natomiast nie O.o W Wieliczce sytuacja wraca do normy ;) Tzn. po zdjęciu na chwilę rękawiczek aby zrobić fotkę, w dłonie też będzie już zimno. W domu o wpół do ósmej.
Udana wycieczka, to był dobrze spędzony dzień :)
W Niepołomicach
Kościół gdzieś za Niepołomicami
Przez Puszczę Niepołomicką
Resztki zimy
Ta droga ma swój urok :)
Jakaś rzeka ale to chyba nie Raba tylko coś mniejszego
Bocznymi drogami na Brzesko
Kościół w Okulicach
Solidny przystanek
Lasek przed Brzeskiem
Inny lasek, 100% sosny
W Brzesku. Tu już po świętach
Przerwa na czekoladę
Kasztel
W Bochni jeszcze świątecznie
Powrót krajówką
W Wieliczce, koło klasztoru
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 13%
WYSOK MAX: 273
12.55 - 19.30
czekolada
Serwis: pompowanie opon
Kategoria > km 100-149, Serwis, Zimowo




























