Zimowo
Dystans całkowity: | 4258.41 km (w terenie 9.00 km; 0.21%) |
Czas w ruchu: | 164:06 |
Średnia prędkość: | 18.28 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.50 km/h |
Suma podjazdów: | 23719 m |
Liczba aktywności: | 66 |
Średnio na aktywność: | 64.52 km i 2h 52m |
Więcej statystyk |
Kwiecień - plecień
d a n e w y j a z d u
82.07 km
0.00 km teren
04:01 h
Pr.śr.:20.43 km/h
Pr.max:55.00 km/h
Temperatura:7.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:910 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Bo przeplata, trochę zimy trochę lata ;) Tak właśnie dziś było. Planem było wykręcenie tych niecałych 70km. Obojętne gdzie i jak. Coby weekend zamknąć z przyzwoitym przebiegiem 200km. Przedpołudniowy deszcz ze śniegiem postawił jednak te plany pod znakiem zapytania.
Natomiast po południu wyszło Słońce więc pojechałem. Deszczowe chmury krążyły jednak wokoło. Więc postanowiłem nie oddalać się zbytnio od miasta. Barycz, Swoszowice, Świątniki, Mogilany. Tu dopadł mnie deszcz. Zarządziłem więc odwrót, Zakopianką do miasta. Koło węzła w Opatkowicach już deszcz ze śniegiem :) Solidnie zmokłem, myślałem o powrocie do domu. Na Górze Borkowskiej znów wyszło jednak Słońce, a ja momentalnie wyschłem i dołożyłem Skawinę, Tyniec i Las Wolski.
Udana wycieczka, pomimo niepewnej aury trochę się udało pokręcić.
Chmury nad obwodnicą © Pidzej
I Pogórzem Wielickim © Pidzej
Nad Krakowem nie lepiej ;) © Pidzej
Nad Beskidami w miarę spokojnie © Pidzej
Chmury tu, chmury tam © Pidzej
Chmury wszędzie © Pidzej
W Mogilanach © Pidzej
Ciemna zasłona zawisła nad Krakowem © Pidzej
Kawałek Zakopianką © Pidzej
Nie miałem lepszego pomysłu na ewakuację © Pidzej
Takie coś zawisło nad Pogórzem Wielickim (gdzie przed chwilą jechałem) © Pidzej
A 90 stopni w lewo, nad miastem taki warun :) © Pidzej
Na podjeździe, między Skawiną a Tyńcem © Pidzej
Widoczek na Skawinę © Pidzej
Rzut oka na Wisłę © Pidzej
Przystań w Tyńcu © Pidzej
Przystań w Tyńcu © Pidzej
W Lasku już zielono :) © Pidzej
Pod Kopcem © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 13%
WYSOK MAX: 386
15.05 - 19.55
0,3l
Serwis: łatanie tylnej dętki
Kategoria > km 050-099, Serwis, Zimowo
Pogórzami do Rzeszowa
d a n e w y j a z d u
273.34 km
0.00 km teren
13:35 h
Pr.śr.:20.12 km/h
Pr.max:56.00 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2205 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Zaległa wycieczka do opisania. Więc opisuję póki coś tam jeszcze pamiętam:
Celem na dziś było dotarcie do Przemyśla. Przez Jasło, Krosno, Sanok - na tym mieście też mi zależało, jeszcze nie byłem, a podobno bardzo ładne. Ok. 280km, droga raczej górzysta. Wyszło trochę inaczej:
Wyjazd z niewielkim poślizgiem, 10 min. po północy ;) W Wieliczce przerwa tylko na łyk picia i dokumentacyjną fotkę i dalej pagórkami, wojewódzką na Gdów. Nie jest ciepło ale jakoś bardzo zimno też nie, 1-2 stopnie, w Gdowie 0. Nic nie zwiastuje tego co za chwilę się zacznie ;) A zaczęło się za Gdowem a przed Łapanowem. A mianowicie gęste jak mleko mgły, ogromna wilgoć i lekki mróz, -1 do -3'C. No trochę nieprzyjemnie. Widoczność na jakieś kilkanaście metrów. Z kolei kawałek dalej miałem wrażenie że widzę na jakieś kilka metrów i tracę orientację w przestrzeni :o Jadąc kilkanaście na godzinę (szybciej się bałem) wypatrywałem tylko krawędzi jezdni, jako jedyna dawała mi ona jakiś punkt odniesienia. Przez to nie byłem pewien czy dalej jestem na wojewódzkiej czy gdzieś odbiłem (jak się potem okazało, obawy były słuszne). Zastawiałem się na ile bezpieczna (niebezpieczna?) jest jazda rowerem w takich warunkach. Aż się zatrzymałem się żeby sprawdzić tylną lampkę. Ale ta (Walle I) na świeżych bateriach nieźle daje po oczach, to mnie trochę uspokoiło. Zresztą ruch praktycznie zerowy, poza jednym idiotą na rowerze (w mojej osobie :D) ciężko było uświadczyć jakiś inny pojazd. Poza tym cholernie zimno no i ta wilgoć: woda skrapla się na ubraniu, rowerze, na rzęsach, wszędzie. Z drugiej strony ma jednak jakiś urok, magię taka jazda, no nie jest nudno :) Kawałek dalej natomiast (w Trzcianie) okazuje się, że będę miał większy problem od warunków atmosferycznych. Mianowicie coś zaczyna dzwonić / trzeć w przednim kole. No tylko awarii mi do szczęścia brakowało... Zatrzymuję się i w świetle latarni (dobrze że w jakiejś wiosce byłem a nie w szczerym polu) rozpoczynam oględziny. Zdejmuję koło, konusy kręcą się gładko, uff... Szczęście w nieszczęściu że to nie piasta, z nią nic bym w trasie nie zrobił. A do Bochni (PKP) z buta 25km :D Czyli hamulec. Po chwili już wiem ocb. Sprężynka rozpierająca klocki wywinęła się i ociera o tarczę. A czytałem niedawno że ktoś miał podobną awarię i żeby wozić tą zapasową blaszkę... Uznałem to za herezję, przecież BB7 nie da się zepsuć ;) Pewnie dało by się ją naprostować ale nie bardzo wiem jak wyjąć klocki, nigdy ich nie wyjmowałem. Bo i nie było potrzeby, ciągle mam oryginalne metaliki, wytrzymały 16kkm i niejeden zjazd w Beskidach, gdzie osiągały temperatury takie, że ciepła była cała lewa goleń widelca ;) W każdym razie wtedy nie było mi do śmiechu. Jedyne co pozostało to odkręcić cały zacisk. Myślałem że chuj mnie tam strzeli - środek nocy a na na jakimś zadupiu zgrabiałymi z zimna i ujebanymi smarem miedziowym dłońmi zbieram małe podkładeczki które rozsypały mi się po chodniku... Ponad pół godziny się naszarpałem z tym hamulcem i sakwą, którą trzeba było zdjąć. W końcu mogę jechać, tyle że z jednym hamulcem. Kawałek za Trzcianą mgły słabną a ja na skrzyżowaniu z DW 965 odkrywam że zboczyłem z kursu. Na szczęście nic nie nadłożyłem, droga podobna. W Muchówce przelatuję przez dwa znane mi już ronda, a następny postój w Lipnicy Murowanej. Koło Tymowej pierwsze oznaki brzasku. Kawałek krajówką, minął mnie nawet pług sypiący solą. Nie zauważyłem żeby było ślisko, ale mają rację, lepiej dmuchać na zimne :) O tym że docieram do Melsztyna informuje mnie wyłaniająca się z mgieł ogromna sylwetka pomnikowej topoli. Zaczyna świtać, a ja po 5 godzinach jazdy mam na liczniku raptem 70km... Mocny niedoczas. Światło dzienne ujawnia jak ciężkie były warunki ;) Rower, jak i rowerzysta miejscami zalodzony (zdjęcia) :D Przez Zakliczyn tylko przelatuję, nie ma czasu na jakiś odpoczynek na ryneczku. W Gromniku przez mgły wreszcie zaczyna prześwitywać Słońce. W Rzepienniku Biskupim, na ok. 100km zasłużony dłuższy odpoczynek. W międzyczasie zaczyna przygrzewać, rower (i rowerzysta :D ) zaczyna powoli odtajać i wreszcie robi się przyjemnie. Przez Biecz też tylko tranzytem, a szkoda, ciekawa wieża jest tam na rynku. Jasło, 140km. Połowa drogi do Przemyśla. Prawie godzinna pauza. Startuję po 10. Powoli zaczynam oswajać się z myślą że dziś z Przemyśla nici. Tzn. dojechałbym bez problemu, ale pewnie po 20tej. Tymczasem pociąg po 18 a następny przed 2 w nocy... Póki co jadę jednak zgodnie z planem, bokami przez Jedlicze. Pogoda już piękna, kilkanaście stopni. W Krośnie koło południa, tu z kolei pół godzin przerwy, w trakcie której obmyślam plan B: Miejsce Piastowe, Rymanów, Brzozów, Dynów, Tyczyn, Rzeszów. Pociąg przed 20, na 110km mam 6,5h. Teoretycznie do zrobienia, po odpoczynkach w Jaśle/Krośnie jestem zregenerowany i postawiam podjąć to wyzwanie :) Jednak zapomniałem się i pojechałem po śladzie z GPSa, czyli pominę M. Piastowe i Rymanów :/ Mniejsza o to, skręcam na Brzozów. Chcąc skrócić sobie drogę, na mapie wypatrzyłem skrót między jedną a drugą wojewódzką. I jak mi się wydawało, w niego skręciłem. Kawałek dalej jednak dziwnie brzmiące nazwy miejscowości informują mnie że to droga na Sanok... Nawrotka, pod górę i pod wiatr, nieźle się wkurwiłem. Odechciało mi się skrótów, jadę prosto na Brzozów. Jednak długo tak nie pociągnę, odpuszczam, muszę odpocząć. To nie ma sensu. Do Rzeszowa jednak najkrótszą drogą, przez Domaradz i dalej krajówką. W międzyczasie całkiem chłodno się zrobiło. Na wyjeździe, na obwodnicy zakaz dla rowerów. W zamian chujowa ścieżka rowerowa, która prowadzi mnie z powrotem do miasta. Standard. Ostatnie 60km dłużyło się strasznie, ogólne zmęczenie, do tego czasem przeszkadzał wiatr z zachodu. W Domaradzu wbijam na krajówkę, na szczęście z asfaltowym poboczem, więc nie było źle. Po drodze łapie mnie zmrok, tablicę z nazwą miasta mijam o 18.40, pociąg odjeżdża za godzinę. Na szczęście zawsze przy przejeździe przez duże miasta jakoś przybywa mi sił i cisnę na dworzec. Kilka razy dopytując się o drogę (i dostając sprzeczne wskazówki) docieram na dworzec 24 min przed odjazdem. Na peronie zagaduje jakiś chłopak, nie może się nadziwić że mam rowerze tak mały blat (40z) :D Wspomina że on ma 48 i że chciałby szosowy, 53... Mówię mu tylko że to nie przejdzie, bo szosowe są na 5 śrub a nie na 4. Nie było czasu wytłumaczyć mu że zarzyna sobie kolana bo właśnie nadjechał pociąg. W Krakowie 2 godzinki później, całkiem szybko idzie ten pociąg po wyremontowanych torach.
Szkoda że tak musiałem się spieszyć ale w sumie udana wycieczka. 273km nie można nazwać nieudaną wycieczką ;)
Zaliczone szczyty:
Kamieniec 338
Już wiem czego zapomniałem - mini statytu. Więc nocne zdjęcia takie tylko dokumentacyjne będą, "żeby nie było że mnie nie było" ;) © Pidzej
W Gdowie © Pidzej
W Łapanowie już mgliście © Pidzej
A im dalej w las... taki warun :D © Pidzej
Awaria w Trzcianie © Pidzej
Awaria w Trzcianie © Pidzej
W końcu na dobrej drodze © Pidzej
W Lipnicy Murowanej © Pidzej
Na zakręcie © Pidzej
Randomowy kościół © Pidzej
Jest Melsztyn, jest i topola (photo.bikestats.eu coś gmera przy zdjęciach, ono tak nie wyglądało!) © Pidzej
Charakterystyczny dla tych okolic przystanek (to zdjęcie też mi zepsuł...) © Pidzej
Światło dzienne ujawnia jak ciężkie były warunki ;) © Pidzej
Rower / rowerzysta miejscami zalodzony / zaszroniony :D © Pidzej
Najfajniej wyglądały okolice kokpitu © Pidzej
Znalazł się i mini sopel! © Pidzej
Zalodzone stery © Pidzej
I zaszronione buty © Pidzej
Ale będzie już tylko lepiej :) © Pidzej
Mgły o świcie © Pidzej
Mgły o świcie © Pidzej
Ostatnie zdjęcie, zanim zacznie odtajać © Pidzej
Odpoczynek w Rzepienniku Biskupim © Pidzej
Odpoczynek w Rzepienniku Biskupim © Pidzej
Kościół w Binarowej © Pidzej
Poranna kąpiel © Pidzej
W planach ciągle jest Przemyśl © Pidzej
Nad Ropą © Pidzej
Jest i Jasło © Pidzej
Rafineria tamże © Pidzej
Przedmieścia Jasła © Pidzej
Pauza na rynku © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Leśny odcinek © Pidzej
Leśny odcinek © Pidzej
W Jedliczach © Pidzej
Kolejne większe miasto na trasie © Pidzej
Huta szkła w Krośnie © Pidzej
Przemysłowe tereny na przedmieściach © Pidzej
Coś wjechało w kadr © Pidzej
Wyjazd z Krosna © Pidzej
Elektrownie wiatrowe po drodze © Pidzej
Elektrownie wiatrowe po drodze © Pidzej
Elektrownie wiatrowe po drodze © Pidzej
Randomowy kościół © Pidzej
Dębowa aleja we Wzdowie © Pidzej
Wyłania się Brzozów © Pidzej
Brzozów © Pidzej
Odpoczynek pod kościołem © Pidzej
Wyjazd z miasta © Pidzej
Gdzieś po drodze © Pidzej
Krajówką do Rzeszowa. Tak wyszło © Pidzej
To nie jest znak jakiego bym oczekiwał gdy spieszę się na pociąg © Pidzej
Już po ciemku © Pidzej
Wjazd do Rzeszowa © Pidzej
Na peronie © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
Myślałem że będę chory... Ale jakoś rozeszło się po kościach © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
Sprężynka. Sprawczyni całego zamieszania © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 16%
WYSOK MAX: 409
0.10 - 22.40
2,5l
5 bułek z pasztetem, 5 bananów, 2 czekolady, pierniki
Nowe gminy:
Podkarpackie:
Skołyszyn
Krościenko Wyżne
Miejsce Piastowe
Rymanów
Haczów
Zarszyn
Brzozów
Jasienica Rosielna
Kategoria ^ UP 2000-2499m, > km 250-299, Powrót pociągiem, Zimowo
Miasto
d a n e w y j a z d u
29.54 km
0.00 km teren
01:37 h
Pr.śr.:18.27 km/h
Pr.max:30.00 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 75 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Słaby coś ten luty... W wyniku skomplikowanych obliczeń wyszło mi że aby było 1k to musiałbym do końca miesiąca prawie 49km dziennie robić... Nie opuszczając ani jednego dania, jeden dzień przerwy i dniówka znowu w górę...
I z takim właśnie zamiarem dziś wyjechałem, nakręcić te 49km, bez znaczenia gdzie. Niby niezbyt silny ale mimo to lodowaty wschodni wiatr szybko ostudził te zamiary. Wespół z lekkim opadem białego gówna (nie mam nic do śniegu, pod warunkiem że jest na drzewach czy polach a nie na asfalcie). -6 było. Żadna przyjemność taka jazda, odechciało mi się dość szybko.
Takie tam
Niezbyt reprezentacyjne okolice Nowego Płaszowa
O właśnie
Znowu syf na asfaltach
Pora karmienia
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 6%
WYSOK MAX: 228
16.05 - 17.50
Kategoria Zimowo, > km 010-049
Miasto
d a n e w y j a z d u
32.57 km
0.00 km teren
01:46 h
Pr.śr.:18.44 km/h
Pr.max:44.00 km/h
Temperatura:-2.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:156 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Miało być gdzieś dalej ale doszłem do wniosku że po wczorajszej wycieczce należy mi się chwila wytchnienia ;) I tak tylko po mieście wyszło. W porównaniu do wczoraj to wręcz ciepło było.
We wszystkich parkach takie zamarznięte rozlewiska
Blokowiska Kurdwanowa i zdziczałe resztki sadów
Wilga ciągle zamarznięta
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 5%
WYSOK MAX: 260
16.00 - 18.00
Kategoria Zimowo, > km 010-049
Krioterapia ;) (Rabka)
d a n e w y j a z d u
137.61 km
0.00 km teren
07:03 h
Pr.śr.:19.52 km/h
Pr.max:58.00 km/h
Temperatura:-7.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1639 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Dziś wybrałem się do Rabki bo to bardzo fajna trasa, te 140 to taki max na dłuższą popołudniową wycieczkę. Przed wyjazdem przeserwisowałem też trochę rower, reanimując to i owo żeby do końca zimy jakoś dociągnąć (zdjęcia) ;)
Wyjechać chciałem koło południa. Ale obudziłem się, patrzę na zegarek, a tam 12:03... Nieźle się wkurwiłem. Wygrzebałem się dopiero o 12:40 i obrałem kurs na Dobczyce. Nie jest ciepło. Ale jakoś bardzo zimno też nie, -1, -2, jakoś to będzie. Poza tym słonecznie i ptaszki śpiewają, musi być dobrze :) Na podjeździe za Wieliczką nawet trochę się spociłem. Sprawnie dojeżdżam do Dobczyc, standardowa fotka i dalej na południe, ku górom. Póki co zima bardzo marna, gdzieniegdzie jakieś placki śniegu na polach. Z drugiej strony to dobrze bo drogi czyściutkie, lekko tylko przybielone solą. Gdzieś przed Wiśniową wyprzedzam pierwszego (z dwóch) spotkanego dziś rowerzystę, a dokładniej to Pana koło 60ki - 70ki na obładowanym siatami rowerze, z kierownicą od Malucha zawieszoną na kierownicy ;) Za Wiśniową rozpoczynam wspinaczkę na przeł. Wierzbanowską. Póki co krajobraz bez zmian, nic nie zapowiada tego co zobaczę za chwilę. A na przełęczy, za zakrętem w prawo zobaczyłem... to co na zdjęciach O.o Niewiarygodne że wystarczyło wjechać na te trochę ponad 500m n.p.m. aby zobaczyć takie cuda :) Było tak magicznie że w okolicach tych dwóch przełęczy, Wierzbanowskiej & Wielkie Drogi, większość czasu spędziłem na podziwianiu widoków i robieniu zdjęć a nie na jeździe. W końcu jednak zmusiłem się do dalszej jazdy, żeby do tej Rabki przed nocą dotrzeć ;) Temp. była tu w granicach -4. Na zjeździe do Kasiny prawie do 60 dokręciłem. Na szczęście trochę niżej zima znowu zaczęła wyglądać normalnie i nie musiałem robić już tylu zdjęć :) Potem standardowo, Mszana no i Rabka. Dotarłem tu jakieś pół godziny przed zachodem Słońca, -2 było a średnia prędkość w okolicach 20,5. Zrobiłem małą rundkę po centrum, spotkałem też drugiego rowerzystę (chłopaka na jakimś MTB). Przerwa w parku, zjadłem 3 banany, czekoladę tylko obadałem, twarda jak kamień. No i o ile do tej pory jechało mi się bardzo przyjemnie to po tej przerwie zaczęło mi być zimno :/ W drogę powrotną ruszyłem koło zachodu Słońca. Na wyjeździe z miasta -3 a potem tylko gorzej. Zimno tam gdzie zawsze, tj. w dłonie i stopy. W Mszanie już całkiem ciemno. Jeszcze kilka km krajówką i odbijam w wojewódzką. Bardzo lubię ten nieoświetlony odcinek, gdzie jedyne źródła światła to lampka na słabym trybie, od czasu do czasu jakieś auto no i Księżyc. Dziś koło pełni chyba był, w dodatku taki jakby pomarańczowy. Zjazd do Kasiny, pierwszy dziś zjazd na którym muszę hamować aby nie zamarznąć. Podjazd serpentynami w ciemnościach, j.w., też lubię. Na przełęczy -7. No i w dół, do Dobczyc. Z tą różnicą że zamiast jak zwykle 60-70 dziś jadę 30-40 a i tak zamarzam. Wraz z ubytkiem wysokości ubyło też mrozu, do -6, dobre i co. W Raciechowicach przywdziewam drugą kurtkę. Ale to i tak dłonie i stopy, a dokładniej palce są największym problemem. Ale też nie non stop, np. przez chwilę nie czułem małego palca lewej dłoni a po chwili znów było OK O.o W Dobczycach mała pauza. No i o ile do tej pory było mi tylko zimno to teraz zacznie się masakra :/ Na wyjeździe z miasta, w Dolinie Raby znowu -7 a odcinku między dwoma rondami atomowy wiatr ze wschodu. Podjazd w Dziekanowicach na młynku, jak nigdy (12% tam jest). Od Jankówki do końca już -8. Generalnie od Dobczyc do domu to już mi było słabo i kilka razy musiałem stawać na poboczu. Nie tylko hamowanie ale i zmiana biegów zgrabiałymi dłońmi sprawiała problem. Mózg chyba też zamarzł bo nie mogłem się skupić na trzymaniu prostego toru jazdy. Jakby mi jakiś samochód wyjechał z podporządkowanej to w takim stanie chyba bym na niego wpadł. Podjazd do Rożnowy. Zjazd. Wieliczka. Krajówka. Bieżanów. Dom. Dowlokłem się po 21.
Sporo czasu minęło zanim do końcówek kończyn wróciło prawidłowe krążenie ;) Pomimo wszelkich trudności udana wycieczka, czasem warto przeżyć coś takiego :) A krioterapia podobno zdrowa ;)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Wielkie Drogi 562
Przeł. Wierzbanowska 502
Chyba blat mi rdzewieje :/ Myślałem że on je z amelinium a to jednak steel! Numery ramy zamazane ;) © Pidzej
Przerzutka już dogorywa. Ma prawo, katowana od 2012 © Pidzej
Z amorkiem nie lepiej ;) © Pidzej
Takie glony służyły za smar ;) © Pidzej
Raba w Dobczycach. Pod Słońce, w każdym razie chciałem uchwycić ptactwo wodne © Pidzej
W Dobczycach, pod strażnicą OSP © Pidzej
Krzyworzeka © Pidzej
Wyłania się Grodzisko © Pidzej
Grodzisko w całej okazałości © Pidzej
Przy drodze od lat stoi trochę takich zabytkowych maszyn. Tej jeszcze nie robiłem zdjęcia © Pidzej
Podjazd na przeł. Wierzbanowską © Pidzej
Skład drewna na przełęczy. W zimie nie pachnie tak intensywnie jak latem © Pidzej
No i zaczęło się :) Seria następnych zdjęć nie wymaga komentarza :) © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Bez komentarza © Pidzej
Dobra, już kończę ;) Potem zima wyglądała normalnie © Pidzej
Teatr "Rabcio" © Pidzej
Park w Rabce. Są jeszcze świąteczne dekoracje © Pidzej
Deptak w Rabce © Pidzej
DH >>Gazda<< © Pidzej
Na moście w Mszanie © Pidzej
Skręt w DW964 © Pidzej
Standardowy postój na przełęczy © Pidzej
W Dobczycach. Dobra mina do złej gry, jeszcze nie wie co go czeka :D © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 11%
WYSOK MAX: 599
12.40 - 21.05
3 banany
Kategoria Zimowo, > km 100-149, ^ UP 1500-1999m
Miasto
d a n e w y j a z d u
25.88 km
0.00 km teren
01:26 h
Pr.śr.:18.06 km/h
Pr.max:30.50 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:114 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
J. w. Zimno jak skurwesyn. Dekoracje świąteczne już zdemontowane, jak ten czas leci...
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 4%
WYSOK MAX: 223
16.35 - 18.05
Serwis: mycie roweru, czyszczenie i smarowanie napędu (włącznie z tylną
przerzutką), podmiana łańcucha, serwis amortyzatora, regulacja hamulców,
kontrola śrub, pompowanie opon.
Kategoria Serwis, Zimowo, > km 010-049
Przejażdżka w smogu. 1000km w styczniu!
d a n e w y j a z d u
44.07 km
0.00 km teren
02:27 h
Pr.śr.:17.99 km/h
Pr.max:33.00 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:228 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Bardzo mi się nie chciało dziś iść na rower ale jakoś zmusiłem się, głupio byłoby nie dokręcić do tego 1k. Z drugiej strony głupim pomysłem była też jazda w tym smogu, zwłaszcza po mieście. Aż czuć było ten pył i dziwny posmak w ustach, co chwilę spluwałem na drogę.
Jedyna nadzieja w globalnym ociepleniu i wyczerpywaniu się surowców naturalnych. Kto wie, może za 10 lat będzie tak ciepło że nie trzeba będzie grzać w zimie? A za 30 lat nie będzie czego wlać do baku i samochody będą na prąd?
A tymczasem wymęczyłem ten brakujący dystans i jest równy tysiąc w styczniu :) To najlepszy mój wynik w tym miesiącu, jak i najlepszy spośród wszystkich zimowych miesięcy (grudzień / styczeń / luty). Dla porównania styczniowe przebiegi z ubiegłych sezonów prezentowały się następująco:
2016 - 137km
2015 - 705km
2014 - 0km
2013 - 54km
2012 - 152km
2011 - 0km
2010 - 0km
Statystyk z lat wcześniejszych nie posiadam ale też niemal na 100% dystanse były zerowe.
PS Te 1000 dało mi 22 miejsce na BS. A de facto 21, bo w czołówce mamy jednego kolarza, co śmiga ze średnimi 40-45km/h :D Ma chłopak nogę ;) Zdecydowanie nie ta liga, dla takich koksów powinna być osobna klasyfikacja!
Widoczek na Wisłę ze stopnia Dąbie
Jakiś holowniczek
W zbliżeniu
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 5%
WYSOK MAX: 251
16.15 - 19.00
Kategoria > km 010-049, Zimowo
Tyniec + miasto
d a n e w y j a z d u
48.68 km
0.00 km teren
02:43 h
Pr.śr.:17.92 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:201 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Miało być do Tyńca i/lub do Lasu Wolskiego. Na Kurdwanowie natomiast jakoś skręciło mi się w lewo i zajechałem pod Centrum Jana Pawła II. Ostatni raz byłem tu na wiosnę, teraz wygląda na niemal ukończone. Można mieć różne zdania zarówno co do celowości budowy takiego przybytku jak i do architektury tego kompleksu. Mnie np. jest to obojętne. Fajnie że jest ale jakby nie było to też by się nic nie stało. A wygląd to hmm jakby to powiedzieć. Zależy jak leży :D Tzn. z której strony się patrzy. Z jednej strony wygląda OK z innej dziwnie. Natomiast na pewno położone jest w fajnym miejscu, na niewielkim wzgórzu. Pooglądałem po czym pojechałem w kierunku Tyńca. Pod tor kajakowy i pod klasztor. Sama ścieżka rowerowa czysta ale już droga za stopniem wodnym to jedno wielkie lodowisko. Pomimo że jechałem najmniej wyślizganą częścią to i tak kilka razy wpadłem w poślizg, na szczęście obyło się bez gleby. Jako że było już po zachodzie Słońca zrezygnowałem już z Lasku i wróciłem drugą stroną Wisły.
Centrum Jana Pawła II. Z tej strony wygląda nie najlepiej, przez tą dziwną wieżę
Na drogach mnóstwo soli
Od frontu natomiast całkiem fajnie, bo wieża zlewa się z głównym gmachem
Centrum JPII
Sanktuarium w Łagiewnikach
Z centrum połączone jest takim mostkiem
Wilga
Wilga
Centrum JPII
Oczekiwanie na przejeździe
Udało się złapać w kadr
Zachód Słońca
Nieasfaltowy fragment asfaltowej ścieżki do Tyńca
Ścieżka do Tyńca
Tor kajakowy
Pojechałem kawałek wałem. Nieźle mnie tu wytrzęsło.
Było ślisko
Co to za zbiorowisko?!
Ptactwo wodne
Klasztor w Tyńcu
Rampa, kiedyś pływał tu prom
Teraz pływa tramwaj wodny (w lecie)
Było kilka poślizgów
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 9%
WYSOK MAX: 253
14.40 - 18.00
Kategoria > km 010-049, Terenowo, Zimowo
Puszcza Niepołomicka
d a n e w y j a z d u
73.56 km
0.00 km teren
03:37 h
Pr.śr.:20.34 km/h
Pr.max:40.50 km/h
Temperatura:-7.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:432 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Dziś w planach też było 100+.
Ale wygrzebałem się dopiero po 2 i wydało mi się to mało realne. Ile wyjdzie tyle wyjdzie, póki co obrałem kurs na Puszczę. W Niepołomicach skręciłem w Drogę Królewską. W lesie świat taki jakby w dwóch barwach tylko: brąz drzew / liści i biel śniegu. Gdzieniegdzie tą fajną monotonię przełamywały kępy zielonej trawy. Nie dojechawszy do Żubrostrady moją uwagę przykuła zachęcająco wyglądająca leśna droga. Zaśnieżona, dość twarda, lecz nie zalodzona. Postanowiłem skręcić, ileż można po tym asfalcie jeździć. I to była bardzo dobra decyzja, było naprawdę super :) Jak się postarać to można było i 30 lecieć a że droga płaska i prosta to o glebę ciężko. Musiałem jednak zmienić kurs z południowego na wschodni, gdyż przed wjazdem do części lasu ostrzegały rozstawione co kawałek groźnie wyglądające znaki. Ciekawe dlaczego i czy to tylko tak tymczasowo czy na stałe jest zamknięte? Mniejsza o to, gdzieś tam się dojedzie. Co ciekawe wszystkie dróżki białe a pod drzewami gdzieniegdzie tylko resztki śniegu. Co mnie też zdziwiło to to, że pustek dziś bynajmniej nie było. Minąłem 10, jak nie lepiej ludzi. Spacerowiczów, 2 biegaczy i 3 jeźdźców na koniach. W dziwnych, historycznych ubiorach O.o Jechałem bardzo sprawnie naprzód ale w końcu droga przestała przypominać drogę i de facto przedzierałem się przez las. Dotarłem do czegoś po czym dało się jechać, a w końcu i do asfaltowej (acz przykrytej śniegiem) alejki. Jako że zbliżał się zachód Słońca i robiło się coraz zimniej ponownie obrałem kurs na południe i z Puszczy wyjechałem koło Damienic. Na powrót do domu wybrałem standardową drogę, którą często wracam z Bochni. Z tą różnicą, że w Staniątkach odbiłem w lewo i przez Zagórze dotarłem do Bodzanowa i krajówki. I nią też wróciłem do Wieliczki, dziś znów spadło do -7. Do domu przez Stary Bieżanów. Znowu zmarzłem.
Udana wycieczka. Niby nie jest to żadne cudo ta cała Puszcza. Płaska jak stół, poprzecinana siatką krzyżujących się pod kątem prostym dróg i alejek. Żadnych imponujących drzew też niby brak. Oni chyba tam co kilkadziesiąt lat wszystko wycinają w pień całymi działkami i sadzą od nowa :D Ale jednak fajnie się tam czasem przejechać, cisza, spokój, tylko ja, rower i las :)
Droga Królewska
Miejsce pamięci
Dąb Króla Stefana Batorego
No na 14 lat to on mi nie wygląda :D W lecie ma z kilkadziesiąt liści.
Oto i jest. W całej okazałości ;)
Droga w którą skręciłem
Jeden z niewielu zielonych akcentów
Stały takie co kilkadziesiąt metrów. Nic nie wyjaśnione co to za niebezpieczeństwo.
Jechało się bardzo fajnie
Skrzyżowanie
Jechało się bardzo fajnie
Droga z zakrętem to tutaj prawdziwa rzadkość ;)
Rowerek
Takie tam pniaczki
I jakaś podest
Chyba jakieś skrzyżowanie szlaków zwierzyny
Tu trochę jazdy trochę pchania
Kładeczka, trzeba było bardzo uważać
A4
Jakiś kościół
I bardzo świąteczny domek
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 8%
WYSOK MAX: 264
14.20 - 18.35
Kategoria > km 050-099, Terenowo, Zimowo
Wschodnia pętelka
d a n e w y j a z d u
118.39 km
0.00 km teren
05:37 h
Pr.śr.:21.08 km/h
Pr.max:40.50 km/h
Temperatura:-7.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:597 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Tak trochę ni stąd ni zowąd uzbierało się ponad 700km już w tym roku. Wychodziło mi że jak się sprężę, to uda się dobić do tysiaka w styczniu. Wystarczy tylko dobrze nakręcić w weekend. Jak pomyślałem tak też zrobiłem, w planach na sobotę była trasa z cyklu "Tour de Puszcza Niepołomicka" i jakieś 100 kaemów.
Chciałem wyjechać w południe, ale koło 12 to się dopiero obudziłem :D Z domu wygrzebałem się koło pierwszej i obrałem kurs na Niepołomice, standardową drogą. Pogoda bezchmurna i słoneczna a temperatura odrobinę na plusie. W Niepołomicach przerwa tylko na standardową fotkę i dalej wojewódzką. Śniegu już tylko jakieś resztki, nawet w lasach. Tak fajnie się jechało że ani się obejrzałem a już dojechałem do skrzyżowania na Bochnię. Już nawet skręciłem ale tak sobie wyciągnąłem mapę i zacząłem przeliczać czas i kilometry... I wyszło mi że można uderzyć gdzieś dalej. A dokładnie na Brzesko ale skrótem przez Okulice, żeby nie przedobrzyć z długością trasy. Od początku czuję jakąś miękkość w przednim kole ale nie chce mi się zatrzymywać, póki nie ma flaka to jadę dalej. Most na Rabie i w Ujściu Solnym odbijam na Okulice. Przed Brzeskiem fajne leśne odcinki. Do miasta docieram chwilę po zachodzie Słońca, ale wcześniej niż ostatnio. Zajeżdżam rzecz jasna na rynek. Szopka & choinki już zdemontowane, dobrze że zdążyłem je ostatnio obejrzeć. Przerwa na czekoladę i póki nie jest jeszcze całkiem ciemno zbieram się do domu. Ochłodziło się już znacznie: -3, koło Bochni -5. Tu dekoracje świąteczne jeszcze stoją. Od Bochni do Krakowa już w zupełnych ciemnościach. Gdy dojeżdżałem do Wieliczki spadło nawet do -7! Ale o dziwo zimno mi było tylko w stopy, w dłonie natomiast nie O.o W Wieliczce sytuacja wraca do normy ;) Tzn. po zdjęciu na chwilę rękawiczek aby zrobić fotkę, w dłonie też będzie już zimno. W domu o wpół do ósmej.
Udana wycieczka, to był dobrze spędzony dzień :)
W Niepołomicach
Kościół gdzieś za Niepołomicami
Przez Puszczę Niepołomicką
Resztki zimy
Ta droga ma swój urok :)
Jakaś rzeka ale to chyba nie Raba tylko coś mniejszego
Bocznymi drogami na Brzesko
Kościół w Okulicach
Solidny przystanek
Lasek przed Brzeskiem
Inny lasek, 100% sosny
W Brzesku. Tu już po świętach
Przerwa na czekoladę
Kasztel
W Bochni jeszcze świątecznie
Powrót krajówką
W Wieliczce, koło klasztoru
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 13%
WYSOK MAX: 273
12.55 - 19.30
czekolada
Serwis: pompowanie opon
Kategoria > km 100-149, Serwis, Zimowo