Serwis
Dystans całkowity: | 11320.79 km (w terenie 257.00 km; 2.27%) |
Czas w ruchu: | 641:33 |
Średnia prędkość: | 17.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.30 km/h |
Suma podjazdów: | 86557 m |
Liczba aktywności: | 254 |
Średnio na aktywność: | 44.57 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
Miasto
d a n e w y j a z d u
30.07 km
0.00 km teren
01:41 h
Pr.śr.:17.86 km/h
Pr.max:41.50 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:144 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Potem na działkę zrobić to i owo.
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 6%
WYSOK MAX: 238
17.25 - 19.50
Serwis: czyszczenie i smarowanie napędu (włącznie z tylną przerzutką), podmiana łańcucha, serwis amortyzatora, regulacja hamulców, zamiana stronami klocków hamulcowych w tylnym hamulcu, kontrola połączeń śrubowych, pompowanie opon, mycie roweru, klejenie siodełka i obklejanie newralgicznych miejsc ramy
Kategoria > km 010-049, Serwis, Terenowo, Działka
Działka
d a n e w y j a z d u
3.30 km
0.00 km teren
00:10 h
Pr.śr.:19.78 km/h
Pr.max:28.00 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 17 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Na działkę podlać to i owo.
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 2%
WYSOK MAX: 218
17.10 - 18.10
Serwis: smarowanie łańcucha, pompowanie opon, klejenie gumki przedniego hamulca
Kategoria > km 000-009, Działka, Serwis
Lokalne MTB
d a n e w y j a z d u
48.19 km
11.00 km teren
02:41 h
Pr.śr.:17.96 km/h
Pr.max:37.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:362 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Najpierw na działkę, m.in. przyciąć wiśnię/czereśnię a potem do Lasku. Pojechałem spróbować podjechać wiadomą ściankę bez żadnych odpoczynków czy żadnego zatrzymania się (z powodu korzenia itp.). Przed startem na mostku oczywiście upuściłem powietrza z opon. Pierwsza próba zakończyła się po kilkunastu metrach ;) Bo krety wyryły nowe dziury na środku ścieżki. No a druga zakończona sukcesem, wjechałem pod sam kopiec bez żadnej podpórki czy odpoczynku! A pomyśleć że jeszcze w ubiegłym sezonie po drodze kilka razy stawałem by złapać oddech O.o A że miałem ochotę na jeszcze trochę terenu zjechałem jakimś szlakiem pod ZOO. A potem zleciałem w dół niebieskim rowerowym na przeł. Przegorzalską. Właściwie to niedawno wyczytałem że jest tu jakaś przełęcz. A ma ona całe 246m n.p.m.! I nie ma jej jeszcze w mojej tabelce z górami (po prawej stronie bloga), trzeba będzie dopisać ;) Potem wjechałem z powrotem niebieskim pod ZOO, też bez problemu. Z wyjątkiem jednego progu prawie na samym dole, którego nie potrafię podjechać i boję się zjechać. Potem znów pod kopiec i zjechałem ścianką do miasta. Na koniec trochę płaskiego terenu, jakieś polne drogi i ścieżki, jakaś Młynówka czy coś. Łącznie wyszło ~11km terenu, w tym jakieś 6,5 w Lasku Wolskim.
Okazuje się że nie trzeba jechać np. w Gorce aby się dobrze bawić, takie "lokalne MTB" też jest fajne. No i zupełnie inna jazda w terenie jak jest kondycja. Żeby jeszcze sprzęt (amortyzator) był trochę lepszy.
Zaliczone szczyty:
Sowiniec 358 x2
Przeł. Przegorzalska 246
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 21%
WYSOK MAX: 345
16.25 - 20.45
0,33l
trochę malin, drożdżówka
Serwis: szycie torebki podsiodłowej, kontrola wszystkich połączeń śrubowych, szlifowanie klocków tylniego hamulca, regulacja tylniego hamulca, smarowanie łańcucha, nowe zabezpieczenie Bocialarki, pompowanie opon
Kategoria > km 010-049, Działka, Serwis, Terenowo
Las Wolski
d a n e w y j a z d u
36.29 km
2.50 km teren
01:57 h
Pr.śr.:18.61 km/h
Pr.max:41.50 km/h
Temperatura:17.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:259 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
W Lasku podjazd i zjazd moją ulubioną ścianką, dawno nią nie jechałem, ostatnio chyba w zeszłym roku. Wjechana w całości bez problemu, jakaś taka łatwa się zrobiła O.o Muszę ją spróbować podjechać bez odpoczynku.
Zaliczone szczyty:
Sowiniec 358
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 19%
WYSOK MAX: 339
18.20 - 20.40
0,75l
Serwis: klejenie siodełka, pompowanie opon
Kategoria > km 010-049, Serwis, Terenowo
Wieliczka i okolice
d a n e w y j a z d u
28.84 km
0.00 km teren
01:23 h
Pr.śr.:20.85 km/h
Pr.max:50.50 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:321 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Zimno i pochmurno, w Kokotowie trochę kropiło a w Grabówkach była nawet tęcza (bez burzy).
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 12%
WYSOK MAX: 356
17.10 - 18.40
Serwis: pompowanie opon, szlifowanie klocków tylniego hamulca
Kategoria > km 010-049, Serwis
Operacja Gorce
d a n e w y j a z d u
225.00 km
50.00 km teren
15:00 h
Pr.śr.:15.00 km/h
Pr.max:55.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:4100 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Pomysł pokonania całych Gorców wzdłuż, przez Lubań i Turbacz (oczywiście z dojazdem i powrotem na kołach) chodził mi po głowie już od dawna. Dokładnie to chyba od wycieczki z września 2013r., przejazdu Pasmem Lubania (główną część Gorców, czyli rozróg Turbacza zaliczyłem rok wcześniej, w sierpniu 2012r.). Drugim celem wycieczki jest też 4 tyś. m przewyższenia, a właśnie trochę ponad 4000 wychodzi mi teoretycznie z obliczeń. Gorce chcę przejechać w kierunku z Krościenka do Rabki, bo z Rabki (ew. N. Targu) w razie czego można się ewakuować pociągiem. Jednak taką opcję rozważam całkowicie teoretycznie, bardziej w kategoriach wsparcia psychicznego, bo i tak wiem że wrócę na rowerze. Przed wyjazdem miałem trochę problemów z umocowaniem plecaka na bagażniku - na asfaltowych dojazdówkach plecak zawsze wożę na bagażniku, dopiero na szlaku zakładam go na plecy. Ciągle a to spadał a to zasłaniał tylnią lampkę. Ostatecznie 4 troki i jakiś sznurek załatwiły sprawę. Noc ma być ciepła, nie powinno spaść poniżej kilkunastu stopni, jadę więc na krótko a z dodatkowych ubrań biorę do plecaka tylko cienką kurtkę i czapkę pod kask (jak się potem okazało, przydały się). W dzień ma być upał, możliwe też burze.
Operację Gorce rozpoczynam punktualnie o północy. Ujechałem kilka metrów a już obciera dopiero co wyregulowany tylni hamulec (BB5). Dwa obroty pokrętłem załatwiły sprawę. Wskakuję na (pustą o tej porze) krajówkę do Wieliczki. W Wieliczce na śniadanie się nie zatrzymuję, bo nie chce mi się "odcumowywać" plecaka ;) Do Gdowa pagórkowatą wojewódzką. Jak na środek nocy to jest ciepło, ~20 stopni! W Gdowie śniadanie, przekładam też aparacik z plecaka do kieszonki koszulki, aby mieć go pod ręką. O ile do Gdowa drogi były w miarę oświetlone to kawałek za wyjazdem z miasta zaczynają się kompletne ciemności. Do tego rozgwieżdżone niebo, jest po prostu magicznie. W Zagórzanach odbijam w boczne drogi na Stare Rybie, Nowe Rybie. W Grabiach nie za bardzo wiem gdzie jechać (nie wgrałem śladu do GPSa). Pytam się jakiejś młodzieży pod sklepem o drogę ale kawałek dalej nie wiem gdzie skręcić. Jechałem tędy nie raz, mam też mapę ale przez te ciemności w ogóle nie wiem gdzie jestem. Oglądam ją nerwowo przez dłuższą chwilę w świetle lampki ale nic mi ona nie mówi. W końcu skręcam w lewo. Kawałek dalej ulga, znaki ze znajomo brzmiącymi nazwami miejscowości. Za Tarnawą pierwszy cięższy podjazd. Na szczycie, koło kościoła w Nowym Rybiu zatrzymuję się na chwilę aby rozejrzeć się. Na północnym zachodzie widać coś migającego na czerwono, to prawdopodobnie maszt w Chorągwicy. Piękny zjazd i już prawie jestem w Limanowej. Fajnie, nie byłem jeszcze w Limanowej w nocy. Tu przerwa na rynku, coś tam jem i obieram kurs na przeł. Ostrą. Jakieś 400m do góry. W górach trochę chłodniej ale jeszcze nie zimno, ze 16'C jest. Za plecami można dostrzec pierwsze oznaki brzasku, delikatną pomarańczową łunę światła na niebie. Podjazd serpentynami ciągnie się w nieskończoność, a w ciemnościach nie można wspomagać się wskazaniami altimetru. Podjazd biorę jednak na raz, bez odpoczynków. Pora na szybki i zimny zjazd z przełęczy. Temp. spada do 14 stopni, nic dziwnego, zjeżdża się tu do doliny rzeki (Kamienicy). Daleko tak nie ujadę w krótkim rękawku. W Kamienicy (miejscowości) ubieram więc kurtkę i czapkę. Robi się już jasnawo. Droga do Zabrzeża (Zabrzeża, Zabrzeży, kto wie jak to się odmienia?) to dalszy ciąg zjazdu. Gdzieś tu wita mnie wschód Słońca. Do Krościenka jedzie się fajną drogą wzdłuż Dunajca, wciśniętą pomiędzy Gorce (z prawej) a Beskid Sądecki (po lewej). Asfaltową dojazdówkę kończę w Krościenku zgodnie z planem, przed 6 rano. Mam więc cały dzień na góry :) Na liczniku ~100km i ~1300m przewyższenia. Na ławeczce nad Dunajcem coś tam jem i przygotowuję rower do górskiej wędrówki. Odkulbaczam plecak, demontuję lampki, z opon upuszczam trochę powietrza. Operacjom tym przygląda się ciekawska spacerująca kaczka. W sklepie kupuję 1,5l wodę (łącznie mam więc przy sobie niecałe 3l, i obawiam się że musi mi tego wystarczyć aż do Turbacza). O 6.20 wjeżdżam na czerwony szlak. Na Lubań ponad 8km i ponad 800m pionie. Szlak wita mnie ~20% asfaltową ścianką. Potem zaczyna się leśna droga. Jednak nie dam rady tak jechać z tym plecakiem, bolą mnie plecy. 1,5l butelka wody ląduję więc na bagażniku, mocno przypięta 2 trokami. Podziwiam piechurów z kilkunastokilogramowymi plecakami ja przy ~4kg na plecach wymiękam. Po drodze pierwsze widoki na Tatry ale widoczność nie najlepsza. Szlak na tym odcinku taki, jakim go zapamiętałem z 2013r. Generalnie nie za trudno, kamieni mało a nachylenia rozsądne. Dużo jazdy, pchania niewiele. Temp. też przyjemna, ~20'C. Turystów na razie brak. Chyba tarcze się pokrzywiły bo w hamulcach coś ociera. W końcu docieram do bazy namiotowej, wyłania się też nowa wieża widokowa (nie wchodzę, widoków i tak będę miał dziś aż nadto). Lubań zdobywam o 8.30, ok. 2 godz. od startu z Krościenka (tabliczki mówią o 3 godz. pieszej wędrówki). Obowiązkowa fotka na tle krzyża oraz Tatr i w drogę. Chwilowo trochę ciężko, dłuuugie sprowadzanie stromą kamienistą rynną. Potem natomiast leci się bardzo przyjemnie, pomimo że chce się jeść/pić to jadę i jadę, no po prostu jest tak cudownie że nie mogę się zatrzymać :) Przez tą radość chwila nieuwagi, łapię jakiś patyk w tryby, hamuję z duszą na ramieniu i patrzę na tył. Hak/przerzutka cała, ufff... Odpoczywam dopiero koło Kotelnicy, toż to już prawie Studzionki! Zjadam 2 ostatnie banany (lubię banany bo są dobre to raz, a dwa że się je szybko je ;) ), smaruję się wreszcie kremem z filtrem, oglądam mapę. Chyba z pół godziny mi zeszło. Docieram do Studzionek (stacja turystyczna). Nieśmiało liczę na jakiś sklep, ale tubylec uświadamia mnie, że takiego przybytku tu nie ma. Ruszam więc dalej, po drodze mały wypych, potem w dół na przełęcz (gdzieś tu stwierdzam że chyba kończy mi się tylni hamulec). Na przeł. Knurowskiej jestem po 11. Robi się upalnie, na Turbacz ciężki kawałek a ja mam tylko 1l picia. Na szczęście koło agroturystyki stoi automat z napojami (przypomniało mi się że gdzieś o nim czytałem). 5zł za 0,5l czegoś zimnego niebieskiego ale pozwala to bardziej optymistycznie patrzeć na zbliżającą się masakrę (bo tak zapamiętałem z 2012r. odcinek Knurowska - Turbacz). No i faktycznie tak jest, po chwili jazdy zaczyna się rzeźnia, zdecydowanie najcięższe dziś chwile. Dobrze że kupiłem to zimne niebieskie coś. Wykończony docieram na dużą polanę (Zielenica). Widoki urywają głowę. W sumie to nie wiem co one obejmują ale jest pięknie. Zaliczam Kiczorę (godny odnotowania szczyt, bo 3ci najwyższy w Gorcach), potem przeł. Długa (stado owiec) i widać już okazały budynek schroniska pod Turbaczem. Odpoczywam, kupuję wodę (6zł za 1,5l Cisowiankę, cóż góry rządzą się swoimi prawami) i ruszam na właściwy wierzchołek Turbacza. Od tej strony nawet da się wjechać. Na szczycie jestem po 14, udało się! Widoki na pewno są stąd pięknie ale tak się cieszę, że nawet zapominam się rozglądnąć ;) Ktoś robi mi fotkę (odnowili obelisk, w zeszłym roku wyglądał tak), ja robię fotkę komuś, jem ostatnią kanapkę i ruszam w dół. Z tej strony to już nie jazda czy prowadzenie a raczej niesienie roweru ale liczyłem się z tym. Zjeżdżam na jakąś polankę koło szczytu Rozdziele, odpoczywam przy jakimś stoliku, znowu krem itp. Ruszam i tu najbardziej dziś się zamotałem. Szlak zgubiłem dziś kilka razy (jak się leci w dół to ciężko patrzeć na znaki) ale tutaj odbiłem na jakiś kilometr i znalazłem się na szlaku narciarskim. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło, bo wg. mapy zdobyłem przypadkiem szczyt o nazwie Solnisko. Na Starych Wierchach koło 16. Odpoczynek, czekolada itp. Szczerze mówiąc to czuję już lekki przesyt tego terenu, no po prostu za dużo szczęścia na raz ;) Dalej w dół na Maciejową. Ten odcinek szlaku dobrze znam, bo na Maciejową/Stare Wierchy chodziłem wiele razy na piechotę jak byłem mały. Odcinek ten zajął mi raptem pół godzinki, tak pięknie się jechało. Na Maciejowej pod schronisko nie zaglądam, bo picia jeszcze trochę mam. Sruu do Rabki. W Rabce koło 17. Zjazd z Turbacza był niesamowity :) Kierunek -> sklep, picie, dużo picia (2,25l Fanta). Odpoczynek pod dworcem, siedzę tu z godzinkę. Jest kranik z wodą, można się trochę obmyć. Pobieżny przegląd maszyny, czy jeszcze cała ;) Opaska na goleni amorka wskazuje że wykorzystał on 9cm skoku, nieźle dostał w dupę ;) Akurat odjeżdża przedostatni Regio do Krakowa. Lubię wracać pociągami ale dziś nie biorę pod uwagę takiej opcji. Przygotowuję za to rower do drogi powrotnej. Dorzucam do opon nieco atmosfer, montuję lampki. Plecaka już nie ładuję na bagażnik, bo lekki (jedzenia już prawie nie ma). Zbieram się do drogi. Nie będzie lekko bo tyłek już nieźle poobijany, do tego otarcia na pachwinach. Krajówką do Mszany raczej w dół. Mała przerwa i do Kasiny raczej pod górę. Słońce chyli się ku zachodowi. W Kasinie w lewo, DW964. Bardzo lubię wracać tą drogą. Dlaczego? Po pierwsze najpierw 2 niewysokie przełęcze (Wierzbanowska, Wielkie Drogi) a potem w dół aż do Dobczyc. Ale najważniejsze to to, że ta droga to dla mnie taki jakby magiczny portal, pomost. Portal łączący świat gór (ogólnie Beskidów) i całodniowych wycieczek ze światem krótkich popołudniowych wypadów (Pogórze Wielickie, Dobczyce). No fajnie się nią jedzie, nawet pomimo tego że dziś jedzie się pod wiatr (jakieś chmury idą, może nawet burza?). W Dobczycach już prawie całkiem ciemno. Wypadałoby trochę odpocząć ale niepokoi mnie ta pogoda, jadę więc prosto do domu. Serpentyny w Dziekanowicach, Raciborsko, w dół, do góry i zjazd do Wieliczki. Jeszcze tylko po zimne piwko i do domu. Operację Gorce kończę o godz. 22.10. Nie potrzebnie się tak spieszyłem, żadnej burzy ani nawet deszczu nie było.
Niesamowita wycieczka. Chociaż to już chyba nie wycieczka tylko przygoda. Będę miał poważny dylemat którą trasę uznać za Wycieczkę Sezonu 2016 (kategorie bloga po prawej) - Gorce czy płaskie 400. Raczej Gorce. A może w ramach wyjątku będą 2 Wycieczki Sezonu :)
Dystans, średnia i przewyższenia przybliżone, bo licznik nie liczy gdy się pcha rower 2km/h lub się go niesie. GPS jest natomiast bardzo mało dokładny. Oszacowanie danych trochę mi zajęło, np. przewyższenia policzyłem tak: asfaltowe przewyższenia z licznika + terenowe przewyższenia z mapy Compassu + dodałem 100m, bo trochę błądziłem.
Z takich innych przemyśleń:
Wydawać by się mogło że taka jazda po górach z moją kondycją i techniką to taka trochę sztuka dla sztuki. Wg mapy Compassu czas przejścia z Krościenka do Rabki to 13h 35min. Mnie natomiast zajęło to niewiele mniej, bo 10h 50min. No chyba że nie wliczają w te czasy odpoczynków, bo te 13h 35min. to tak zsumowałem po prostu poszczególne odcinki. Z drugiej jednak strony nie obchodzi mnie to bo bawiłem się świetnie, nawet trochę mam wrażenie że przez te góry za szybko przeleciałem.
Jeśli chodzi o sprzęt to wbrew pozorom mój rower nie jest taki zły. Napęd to mieszanka od Alivio do SLX, hamulce BB7/BB5, koła: obręcze Accent Airplane + piasty Deore/Hone. Najsłabszym punktem jest niewątpliwie amortyzator ("amortyzator"). Bo to XCM. Plastikowe ślizgi, cienkie golenie i waga prawie 3KG :D Choć tłumik olejowy jakiś tam ponoć jest. Sprzydał by się upgrade, jakiś Raidon pasowałby tu idealnie. Na razie jednak nie mam na to za bardzo pieniędzy. Aha no i jeszcze tylni hamulec mi przestał prawie hamować. Nie wiem dlaczego, bo klocków jeszcze trochę jest. Może się stopiły/zeszkliły albo coś? Ale nawet mimo to samym przodem dało się hamować, BB7 + metaliki daje radę.
No i jeszcze porównanie 26 VS 29:
Zdecydowanie lepiej mi się jechało na 29erze. Dużo mniej wprowadzałem/sprowadzałem, czułem się bardziej pewnie i bezpiecznie, na 50km terenu obyło się bez żadnej gleby! Duże koło kamienie czy korzenie po prostu ZJADA. Jestem nawet skłonny zaryzykować stwierdzenie że lepszy 29er z kiepskim amortyzatorem niż 26er z porządnym amortyzatorem. Przynajmniej dla mnie, jak się ma słabą technikę. Zresztą są ludzie co jeżdżą na 29erach całkiem "na sztywno".
A i jeszcze takie ciekawe porównanie jak może być ciężko w terenie:
Asfalt: 175km, 1900m UP, 11h
Teren: 50km, 2100m UP, 11h
Uff ale się rozpisałem, jak nigdy ;) Zrobiłem też 135 zdjęć, wrzuciłem 90. A zwykle z jednodniowej wycieczki wrzucam +-30. Ale taka wyprawa zdecydowanie na to zasługuje.
Zaliczone szczyty:
Przeł. Ostra-Cichoń 812
Marszałek 828
Jaworzyna 1050
Średni Groń 1225
Lubań 1211
Runek 1005
Runek Hubieński 997
Kotelnica 946
Bukowinka 937
Turkówka 835
Przeł. Knurowska 846
Kiczora 1282
Przeł. Długa 1009
Turbacz 1310
Rozdziele 1198
Solnisko 1181
Obidowiec 1106
Groniki 1027
Przeł. Pośrednie 918
Jaworzyna Ponicka 995
Bardo 948
Wierchowa 940
Maciejowa 815
Przeł. Wierzbanowska 502
Przeł. Wielkie Drogi 562
Pierwszy postój w Gdowie © Pidzej
Prawie Limanowa © Pidzej
Kościół w Limanowej © Pidzej
Na podjeździe na przeł. Ostrą © Pidzej
Na przeł. Ostrej © Pidzej
Kamienica, przejaśnia się © Pidzej
Zabagażowany rowerek © Pidzej
Wschód Słońca, w Zabrzeżu © Pidzej
DW969, góry z przodu to chyba Pasmo Lubania © Pidzej
Przygotowania w Krościenku © Pidzej
Wspomniana kaczka © Pidzej
Wjeżdżam na szlak © Pidzej
Nieśmiało wyłaniają się pierwsze widoczki © Pidzej
Są i Tatry © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku. Ładne kwiatki © Pidzej
Na szlaku. Ładne kwiatki © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Widoczki kawałek przed Lubaniem, na północ. Najwyższy szczyt po lewej to chyba Mogielica © Pidzej
Na szlaku, prawie Lubań © Pidzej
Wyłania się nowowybudowana wieża na Lubaniu © Pidzej
Baza namiotowa pod szczytem Lubania © Pidzej
Lubań zdobyty! © Pidzej
Strome zejście z Lubania © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Widoczki ze szlaku © Pidzej
Kudów © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Mało brakowało. Ufff © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Rowerek © Pidzej
Tutaj dłuższy piknik © Pidzej
A tam za chwilę trzeba się wdrapać © Pidzej
Piknik © Pidzej
Na szlaku. Bywały i takie singielki :) © Pidzej
Na szlaku. Bywały i takie singielki :) © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Stacja turystyczna Studzionki © Pidzej
I widoczki z niej © Pidzej
Na szlaku. Kolejny wypych © Pidzej
Na przeł. Knurowskiej © Pidzej
Wspomniany automat z napojami © Pidzej
I niebieskie coś © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku. Najcięższe dziś chwile. Po lewej znak szlaku rowerowego. Ktoś miał poczucie humoru ;) © Pidzej
Gdzieś koło polany Zielenicy © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Widoczki z Zielenicy © Pidzej
Widoczki z Zielenicy © Pidzej
Polana Zielenica © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Przeł. Długa. Widać już schronisko pod Turbaczem © Pidzej
I owieczki © Pidzej
Odpoczynek kawałek przed Turbaczem © Pidzej
Odpoczynek pod schroniskiem © Pidzej
Schronisko na Turbaczu © Pidzej
Schronisko na Turbaczu © Pidzej
Widoczki ze schroniska © Pidzej
Podjazd na sam szczyt © Pidzej
Turbacz zdobyty! © Pidzej
Wymarły las na szczycie © Pidzej
Strome zejście z Turbacza © Pidzej
Polanka pod szczytem Rozdziele. To tu najbardziej zgubiłem szlak © Pidzej
Odpoczynek na tej polance © Pidzej
Szlak narciarski. No właśnie © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku. Jedna z wiecznych kałuż © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Stare Wierchy © Pidzej
Stare Wierchy © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Prawie Maciejowa. Najwyższy blady szczyt to Babia Góra © Pidzej
Bacówka pod Maciejową © Pidzej
Widoczki spod Maciejowej. Najwyższy szczyt to Luboń Wielki © Pidzej
Na szlaku. Zjazd do Rabki © Pidzej
Na szlaku. Zjazd do Rabki © Pidzej
Zjazd ze szlaku w Rabce © Pidzej
Standardowe zdjęcie z Rabki. Po prawej kranik z wodą © Pidzej
XCM wybrał całe 9cm! © Pidzej
Zbieranie sił w Rabce © Pidzej
Mała przerwa w Mszanie © Pidzej
Odpoczynek na przystanku © Pidzej
W lewo - moja ulubiona droga © Pidzej
Standardowy widoczek z przeł. Wielkie Drogi © Pidzej
No i Dobczyce © Pidzej
NACHY SREDN: 6%
NACHY MAX: 31%
WYSOK MAX: 1262
0.00 - 22.10
8,25l
5 kanapek z pasztetem, 5 bananów, 2 czekolady
Serwis: smarowanie łańcucha, regulacja hamulców, pompowanie opon
Kategoria ^ UP 4000-4999m, > km 200-249, Korona Gór Polski, Terenowo, Serwis
Miasto / DUŻY SERWIS
d a n e w y j a z d u
29.24 km
0.00 km teren
01:33 h
Pr.śr.:18.86 km/h
Pr.max:40.50 km/h
Temperatura:27.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 86 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Zabrałem się za serwis roweru przed piątkową wyrypą, było dużo roboty. 8 godzin pracy, zużyte 2 rolki papieru toaletowego do czyszczenia, bolące dłonie od walki z kluczami i pogięty bacik ;) Łącznie obejmował on:
- czyszczenie i smarowanie napędu (włącznie z tylnią przerzutką i dokładnym myciem kasety i zdemontowanej rozkręconej korby), podmiana łańcucha
- wymiana suportu
- serwis amortyzatora
- regulacja hamulców
- kontrola wszystkich połączeń śrubowych
- mycie roweru
- podmiana tylniej opony na terenową
- pompowanie opon
- demontaż sprężyny z bagażnika i torebki trójkątnej z ramy
- oklejenie ramy/pancerzy taśmą w newralgicznych miejscach
Serwis XCMa na bogato :D Nie żaden ŁT43 tylko Motorex!
Stary suport. Nie ruszany od złożenia roweru, tj. od czerwca ub.r. (ponad 13tys. km). Lewe łożysko kręciło się jeszcze jako-tako, natomiast prawe bardzo ciężko. Chyba ostatnia chwila na wymianę.
"Nowy" suport. Przełożony z Mexllera, też używany ale oba łożyska kręcą się pięknie.
Na serwisie ;)
Na serwisie ;)
Wyczyszczona i skręcona korba
Świeży smar
I złożone. Zakręcona korba kręci się pięknie, robi chyba kilkanaście obrotów zanim się zatrzyma.
Syf na przerzutce
I na kasecie. Chciałem ją odkręcić do czyszczenia ale nie dało rady. Wieszałem się całym ciężarem ciała (>80kg) na 30cm baciku i takim samym kluczu nastawnym i tylko zniszczyłem bacik :/
Pogięty bacik własnej roboty (te płaskowniki mają 3mm grubości)
Pogięty bacik własnej roboty
Wyczyszczona. Nie jest idealnie ale dużo lepiej.
Syf na kółeczku od przerzutki
Drugi dzień prac
Wyczyszczona przerzutka
I założony wyszejkowany łańcuch
No i jeszcze demontaż sprężyny z bagażnika.
Trochę obciachowo wyglądała, telepała się no i jej nie używałem.
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 5%
WYSOK MAX: 218
15.10 - 16.55
0,33l
Kategoria > km 010-049, Serwis
Miasto
d a n e w y j a z d u
39.00 km
0.00 km teren
02:03 h
Pr.śr.:19.02 km/h
Pr.max:46.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:170 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Chuj mnie strzeli z tym licznikiem. Dane przybliżone.
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 5%
WYSOK MAX: 241
18.10 - ?
0,25l
Serwis: serwis amortyzatora, podmiana przedniej opony, regulacja hamulców, mycie roweru, smarowanie łańcucha
Kategoria > km 010-049, Serwis
Las Wolski + miasto
d a n e w y j a z d u
41.70 km
0.00 km teren
02:03 h
Pr.śr.:20.34 km/h
Pr.max:41.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:244 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 10%
WYSOK MAX: 331
18.20 - 20.30
0,2l
Serwis: smarowanie łańcucha
Kategoria > km 010-049, Serwis
Działka
d a n e w y j a z d u
3.28 km
0.00 km teren
00:11 h
Pr.śr.:17.89 km/h
Pr.max:27.00 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 18 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Na działkę zerwać jabłka. Powrót bardzo powoli bo z siatami na kierownicy ;)
Jabłka z działki
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 2%
WYSOK MAX: 0 (WTF?)
15.10 - 16.10
pączek
Serwis: smarowanie łańcucha
Kategoria > km 000-009, Działka, Serwis