Terenowo
Dystans całkowity: | 16367.49 km (w terenie 1253.55 km; 7.66%) |
Czas w ruchu: | 832:38 |
Średnia prędkość: | 16.91 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.30 km/h |
Suma podjazdów: | 159774 m |
Liczba aktywności: | 169 |
Średnio na aktywność: | 96.85 km i 5h 30m |
Więcej statystyk |
Puszcza Niepołomicka + Bochnia
d a n e w y j a z d u
82.75 km
0.00 km teren
03:46 h
Pr.śr.:21.97 km/h
Pr.max:37.00 km/h
Temperatura:2.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:483 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Planów jakichś konkretnych i ambitnych na dziś nie miałem, widziałem tylko że jadę do Puszczy Niepołomickiej. Niepołomice, Droga Królewska, Żubrostrada. Po drodze wymyśliłem że i do Bochni warto wpaść. Przejechałem prawie całą Puszczę i zbliżałem się do drogi wojewódzkiej a tu na środku stoi czarny pickup i jakiś groźny pan. Chyba jakiś leśnik/leśniczy. Już myślałem że trzeba się będzie wykłócać lub płacić mandat, bo po drodze jak to zwykle bywa stała mała żółta tabliczka w stylu "Ścinka drewna. Zakaz wstępu." (a tak naprawdę to nic nie ścinają). Ten jednak był bardzo miły a powodem zatrzymania było to, że na coś tam sobie polują. Spytał gdzie jadę i zaproponował objazd do Baczkowa. Skręciłem więc w prawo i chcąc nie chcąc wpadło terenu. W sumie to nie wiem gdzie on mi kazał skręcić, pojechałem więc dłuższy kawałek na południe a potem skręciłem na wschód i wyjechałem z Puszczy jakąś ścieżką. Było już dość późno więc zachód Słońca łapie mnie jeszcze przed Bochnią. Odpocząłem chwilę, znów dla odmiany - zamiast na rynku - na Plantach Salinarnych. I po zmroku ruszyłem do domu krajówką. Dość zimno się zrobiło i po drodze zaczęło kropić a potem nawet padać. Już zatrzymałem się na przystanku aby schować elektronikę do worka ale po chwili przestało kapać. Wieliczkę omijam obwodnicą i do domu przez Stary Bieżanów. Udana wycieczka.
Droga Królewska © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Dąb Króla Augusta II © Pidzej
Niezbyt okazały i pomimo młodego wieku chyba w nienajlepszej kondycji © Pidzej
Odpoczynek w Puszczy © Pidzej
Pierniczki © Pidzej
Żubrostrada © Pidzej
Chcąc nie chcąc wpadło trochę terenu © Pidzej
Jesienna Puszcza Niepołomicka © Pidzej
Z Puszczy wyjeżdżam jakąś ścieżką © Pidzej
Dziś odpoczynek na Plantach Salinarnych © Pidzej
Takie galerie to ja rozumiem. Wygląda bardzo elegancko © Pidzej
Powrót krajówką © Pidzej
Powrót krajówką © Pidzej
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 267
13.35 - 18.15
0,15l
pierniki, 2 jabłka
Kategoria Terenowo, > km 050-099
Cisy Raciborskiego
d a n e w y j a z d u
100.76 km
0.00 km teren
04:55 h
Pr.śr.:20.49 km/h
Pr.max:53.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1044 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Cel dzisiejszej wycieczki to Cisy Raciborskiego - dwa zabytkowe drzewa w Harbutowicach, jedne z najstarszych w Polsce. Wiele razy mijałem tabliczkę do tych cisów jadąc np. na Hujówkę lub przeglądając mapę Beskidu Makowskiego. Był to też pierwszy test "nowego" licznika - jakiejś Sigmy BC 800. Kupiłem ją ostatnio na giełdzie za złotówkę :) Niekompletna i niby zepsuta. Niekompletna bo był tylko odbiornik, bez nadajnika i magnesu. Po włożeniu baterii i próbie zwierania styków z tyłu licznik ożył :) Podstawkę zaadaptowałem z 20-letniej Sigmy 3000. Dostałem ją na Komunię od wujka w 1996r. a używałem do roku 2011. Ciągle działa ale ma tylko 3 funkcje (prędkość, trip i odo).
Wyjazd w południe i najkrótszą drogą do Myślenic. Za Wieliczką zaczęło kropić/padać. Na szczęście gdy dojechałem do Myślenic przestało. Po małej przerwie na rynku ruszam na Sułkowice. Tą drogą jeszcze chyba nie jechałem. Wspina się ona na ponad 400m n.p.m. i myślałem że wyżej już dziś nie będzie (jak się potem okazało, jednak było). W Harbutowicach odbijam w boczną drogę (ta co na Hujówkę) a potem w jeszcze boczniejszą. Cały czas do góry. Asfalt kończy się, zaczynają betonowe płyty (ponad 20% ścianka) a końcówka podjazdu terenowa - musiałem parę metrów podprowadzić. Wjeżdża się tu na ponad 500m n.p.m., nie wiedziałem że będzie tak wysoko! Same cisy jak to cisy. Niezbyt okazałe, kilkanaście metrów wysokości. Za to bardzo rozłożyste, jak na drzewa iglaste. Podobno mają 700 lat ale wyglądają jak 70-letnie jodły :) Zbyt długo ich więc nie podziwiałem, tym bardziej że ujadały jakieś durne kundle. Super zjazd do Sułkowic, a potem tak jak zawsze, kawałek krajówką i
bokami na Skawinę. W Skawinie już ciemnawo. Przejechałem się jeszcze po mieście coby 100km wpadło i do domu.
Udana wycieczka, kolejna ciekawostka przyrodnicza zobaczona. A co do "nowej" Sigmy to działa ale w stosunku do VDO zaniża o ok. 1%. To spora różnica. Spowodowane może to być wieloma czynnikami: różnymi ciśnieniami w oponach (czujnik Sigmy jest na przednim kole a VDO na tylnym), różnym obciążeniem kół, różną średnicą opon (na przedzie jest wyższy bieżnik), drogi jakie pokonują koła pewnie się minimalnie różnią oraz okazało się że w VDO był wpisany odrobinę mniejszy obwód. Zresztą nawet dwa liczniki zamontowane na jednym kole potrafią pokazywać różne wartości. No i tak właściwie to nie wiadomo który licznik pokazuje bardziej dokładnie - zakładam że VDO, bo droższy. Wpiszę więc w Sigmie trochę większy obwód i powinna liczyć tak samo. Zresztą jak za 1zł to nie ma co wybrzydzać :)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Szklary 440
Sigma Sport BC 800 i 20-letnia, ciągle sprawna Sigma Sport 3000 (tylko nie mam drugiej baterii) © Pidzej
Niedziałajaca podstawka bezprzewodowa © Pidzej
I podstawka ze starej Sigmy, która przypasowała © Pidzej
Cmentarz w Gorzkowie © Pidzej
Widoczki po drodze - Ciecień (ok. 17-18km w linii prostej) © Pidzej
Na rynku w Myślenicach © Pidzej
Takie tam, zatarty amorek i kabelek od licznika © Pidzej
Mexyk :) © Pidzej
Kapliczka po drodze © Pidzej
Boczna droga © Pidzej
Kawałek po płytach (ok. 20%) © Pidzej
I końcówka w terenie (musiałem podprowadzić) © Pidzej
Cisy Raciborskiego © Pidzej
Cisy Raciborskiego © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Jesienna DK 52 © Pidzej
Cmentarz w Radziszowie © Pidzej
Elektrownia w Skawinie © Pidzej
Centrum dowodzenia znowu w komplecie :) © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 21%
WYSOK MAX: 525
12.00 - 18.05
0,9l
czekolada, jabłko
Serwis: pompowanie opon
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 100-149, Terenowo
Skałki Twardowskiego i Srebrna Góra
d a n e w y j a z d u
44.63 km
0.00 km teren
02:37 h
Pr.śr.:17.06 km/h
Pr.max:36.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:343 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
To miała być standardowa traska ścieżką po wale Wiślanym do Tyńca a potem do Lasku Wolskiego. Ale kawałek przed mostem jakoś mi się tak skręciło w lewo. I dojechałem do Skałek Twardowskiego. A więc to tu one są. Wstyd przyznać ale od dziecka mieszkam w Krakowie a byłem w tym miejscu może raz/dwa razy. A może w ogóle, nie pamiętam. Kluczyłem jakimiś ścieżkami. Za wiele to sobie nie pojeździłem, bo teren raczej ciężki (są też urwiska skalne). Ale nawet prowadząc rower było bardzo fajnie. I kolorowo :) Potem dotarłem do asfaltu i dalej ścieżką do Tyńca i Lasu Wolskiego. A w Lasku zdobyłem Srebrną Górę. Całe 326m n.p.m. ;) Z nią taka sama historia, w Lesie byłem setki razy ale na tej górze chyba nigdy. Na jej szczycie znajduje się Klasztor Kamedułów - doskonale widoczny znad Wisły, z drogi wojewódzkiej i wielu innych miejsc. Potem jeszcze pod kopiec, zjazd terenową ścianką i przez miasto do domu.
Zaliczone szczyty:
Srebrna Góra 326
Ostra Góra 341
Sowiniec 358
Uroczysko Skałki Twardowskiego © Pidzej
Być może pierwszy raz jestem tu na rowerze © Pidzej
Lub w ogóle pierwszy raz © Pidzej
Skałki © Pidzej
Teren raczej ciężki © Pidzej
Było bardzo kolorowo :) © Pidzej
Tutaj dało się coś tam ujechać © Pidzej
A kawałek dalej wyglebiłem targając rower ;) © Pidzej
Śrebrna Góra zdobyta! Brama klasztoru Kamedułów na Bielanach © Pidzej
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 13%
WYSOK MAX: 348
15.35 - 18.45
0,15l
2 jabłka
Kategoria > km 010-049, Terenowo
Ścieżka Niezapominajka
d a n e w y j a z d u
68.68 km
12.00 km teren
03:54 h
Pr.śr.:17.61 km/h
Pr.max:57.50 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1068 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Szlak ten (a właściwie ścieżka spacerowa) wpadł mi w oko w czasie pewnej sierpniowej wycieczki. Postanowiłem ją więc przejechać, tym bardziej że po drodze można zdobyć dwa dotąd niezaliczone, niewysokie szczyty - Syberia (427) i Kacza Góra (434). A niezaliczone z tego powodu że na mapie z 2013r. ich nie ma - odkryłem je dopiero na mapie z roku 2016.
Dojazd do Dobczyc standardową drogą by potem wspiąć się podjazdem do Kornatki i rozpocząć objazd ścieżki. Cała ścieżka ma ok. 12km długości i jest bardzo urozmaicona. Zalicza sporo fajnych wzniesień (wysokości po drodze w zakresie ok. 300-450m n.p.m.). Wiedzie różnego rodzaju leśnymi/polnymi drogami/ścieżkami (był nawet odcinek brukowany kamieniami - na zdjęciu) przez różnego gatunku lasy liściaste/iglaste. Praktycznie całość do przejechania bez schodzenia z roweru i to pomimo ostatnich deszczowych dni - błota niewiele. Było dość chłodno - temp. w lesie spadła z jakichś 12 do raptem 4'C. Po drodze przerwa na małe co nieco z widokiem na Ciecienia, a obie góry (Syberia/Kacza Góra) zaliczone sumiennie - znalazłem najwyżej położone drzewa na szczytach. Po drodze minąłem jednego rowerzystę i ze 3 turystów/tubylców. Widoków jakichś spektakularnych raczej brak. Zmrok łapie mnie chwilę przed zjazdem na asfalt. Zjazd do Dobczyc i powrót standardowo wojewódzką.
Udana wycieczka, Ścieżka Niezapominajka idealnie nadaje się na rower i łatwą, terenową traskę.
Zaliczone szczyty:
Syberia 427
Kacza Góra 434
Wielka Góra 394
Odpust w Dziekanowicach © Pidzej
Oldschoolowy znak © Pidzej
Piękny dąb © Pidzej
Wjeżdżam w teren © Pidzej
Lasy różnych gatunków © Pidzej
Oznakowanie miejscami zniszczone :/ © Pidzej
Fragment bardziej gładki © Pidzej
I bardziej nierówny © Pidzej
Odpoczynek z widokiem na Ciecień © Pidzej
Na szczycie Syberii :) © Pidzej
I na Kaczej Górze © Pidzej
Najbardziej błotniste fragmenty wyglądały tak czyli nie było źle © Pidzej
Gdzieś po drodze © Pidzej
Gdzieś po drodze © Pidzej
Po wyjeździe z lasu © Pidzej
Widoków na Jezioro jakichś spektakularnych nie było © Pidzej
Gdzieś po drodze © Pidzej
Gdzieś po drodze © Pidzej
Jakieś widoczki © Pidzej
Tuż przed zjazdem na asfalt © Pidzej
W Kornatce © Pidzej
Zjazd do rozświetlonych Dobczyc © Pidzej
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 18%
WYSOK MAX: 444
14.35 - 19.40
0,2l
2 jabłka
Serwis: pompowanie opon
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 050-099, Serwis, Terenowo
Lubomir - Łysina - Kudłacze / 100000M UP W SEZONIE!
d a n e w y j a z d u
107.50 km
6.00 km teren
05:52 h
Pr.śr.:18.32 km/h
Pr.max:56.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1475 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Dokładka po wczorajszej wycieczce ;) Wg prognoz na 99% przedostatni tak ciepły dzień w tym roku. Czyli niby mogłem sobie dziś odpocząć i pojechać jutro. Ale w ndz. wieczór już mogło zacząć padać. I dobrze że pojechałem dziś bo jutro wracałbym 50km w deszczu.
Wyszło mi że najpóźniej wypada wyjechać o 14 i właśnie o tej godzinie udało mi się wygrzebać po obiedzie. Początek trasy tak samo jak wczoraj - Dobczyce, Wiśniowa, przeł. Jaworzyce. Z tym że dziś Dobczyce przez centrum (przerwa na krem UV). Wziąłem tylko litr wody więc w Wiśniowej kupuję jeszcze 1,5l (0,79zł, dziś wycieczka po taniości :) ). Tu też dłuższa przerwa aby coś zjeść, na skwerku pod kościołem. Siedziałem dłuższą chwilę ale wychodzi mi że trzeba się zbierać żeby zjechać ze szlaku przed zmrokiem. No i fajnie by było np. zobaczyć zachód Słońca z Kudłaczy. W końcu szczyt Lubomira ponad pół kilometra wyżej. Skręcam na Jaworzyce, na przełęczy chwilę odpocząłem przed uphillem na Lubomira. A ten zaczyna się asfaltem, a potem kamienistą drogą przez las. Na zjeździe z asfaltu upuszczam trochę powietrza coby zwiększyć przyczepność. Nachylenie póki co średnie ale co chwilę zatrzymuję się, nie żeby odpocząć ale żeby uchwycić na zdjęciach coraz fajniejsze widoczki. Mijam wielu turystów schodzących z gór. Potem nachylenie wzrasta więc trochę odpoczywam a w końcu kawałek musiałem podprowadzić - jakieś 30m w pionie, tyle co ostatnio. Może bym coś powalczył ale głupio muszą wyglądać takie nieudane próby ruszenia pod górę, nie chciałem się kompromitować przy ludziach ;) Końcówka podjazdu już na kołach. Na szczycie jestem koło 18 (czyli nici z zachodu z Kudłaczy). Jest bardzo przyjemnie, chłodno i nie ma stada much jak ostatnim razem ;) Pora późna więc ludzi też niewiele (3-4). Trochę zeszło na zrobienie fajnych fotek i gdy zbierałem się do drogi było tylko kilka minut do zachodu Słońca. Ale nie martwi mnie to zbytnio bo na Kudłacze tylko 4km szlakiem. Czerwonym (Mały Szlak Beskidzki) zawsze zjeżdża się bardzo fajnie. No a w takim półmroku to już w ogóle :) Choć trochę się bałem żeby nie wyglebić gdzieś w tych ciemnościach i parę metrów wolałem sprowadzić. O tym że zbliżam się do Kudłaczy informuje mnie dobiegająca muzyka. No i faktycznie jakaś impreza w budzie pod schroniskiem - akurat leci "Akcent - Przekorny los" :D Hehe lubię ten kawałek jak i inne utwory Zenka ;) Posiedziałem dłuższą chwilę na ławeczce powoli zbierając się do drogi - zjadłem co mi zostało, dopompowałem opony, ubrałem się, założyłem lampki. Trochę szkoda zjeżdżać bo następna wycieczka w góry raczej w przyszłym sezonie. Fajny zjazd asfaltem do Pcimia - ciągnął się i ciągnął. Do Myślenic pojadę inaczej niż zwykle - nie serwisówką wzdłuż Zakopianki a boczną drogą drugą stroną Raby. W sumie to nie wiem czy fajna czy nie bo było tam zupełnie ciemno ;) No i zimno - ze 13'. Ze Stróży planowałem szlakiem rowerowym do Zarabia ale nie chciało mi się go szukać po ciemku, więc pojechałem standardowo wzdłuż Zakopianki. Potem Myślenice (na rynek nie chciało mi się już zajeżdżać) i myślę jak tu wrócić do domu. No i wymyśliłem że zamiast jechać jak zwykle bokami (Borzęta, Gorzków, Koźmice Wlk.) pojadę jak leci Zakopianką :) Bo zawsze mam problem trafić od tej strony we właściwy skręt w Borzętach. A Zakopianka na odcinku Myślenice - Kraków nie jest taka straszna - jest asfaltowe pobocze. Trzeba tylko uważać na skrzyżowaniach (jak są pasy skrętu w prawo a samemu jedzie się prosto środkiem jezdni) i na wjeździe do Krakowa. Podjazdy niezbyt strome no i zawsze głównymi drogami jakoś szybciej się leci. I tak było i dziś, bardzo przyjemnie mi się jechało tą drogą. Było fajnie widać np. migające na czerwono: po prawej - maszt w Chorągwicy i kominy EC w Łęgu a po lewej kominy elektrowni w Skawinie. Z podjazdów to poczułem w nogach tylko ten przed Mogilanami ale nie w takim stopniu jak kiedyś - kilka lat temu wydawał mi się ścianą płaczu ;) Tak fajnie jechało mi się główną drogą że zajechałem nią aż na Mateczny i tu skręciłem w Kamieńskiego - też droga raczej nie na rower :D No ale żeby nie przesadzić i nie kusić losu od Bonarki chodnikami. W domu o 22.
Udana wycieczka, taka moja standardowa trasa, robię ją od 2011r. tyle że dopiero w tym roku odkryłem że o wiele fajniejsza jest w kierunku Lubomir -> Kudłacze niż na odwrót. Pomimo wczorajszej trasy jakoś nie byłem zbytnio zmęczony i jechało się super. Szkoda tylko że następna wycieczka w góry (tzn. po górskich szlakach) prawdopodobnie dopiero w przyszłym sezonie. Bo prognozy pogody są nieubłagane, od przyszłego tygodnia deszcz, a w górach temp. może spaść do 0 i śnieg!
EDIT: Statystyki właśnie się zaktualizowały i wychodzi że pierwszy raz udało mi się uzbierać 100000m przewyższenia w sezonie :)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Jaworzyce 576
Lubomir 904
Trzy Kopce 894
Łysina 891
Takie tam. Blokowiska N. Bieżanowa widziane z Węzła Bieżanów © Pidzej
Takie tam. Linia 400kV w Sierakowie © Pidzej
Dobczyce (fotka dokumentacyjna) © Pidzej
Krzyworzeka. Dziś widok w drugą stronę © Pidzej
Pasmo Ciecienia i DW964 © Pidzej
Grodzisko. Też w Paśmie Ciecienia © Pidzej
Pauza w Wiśniowej © Pidzej
Pauza w Wiśniowej © Pidzej
Kapliczka na przeł. Jaworzyce © Pidzej
Podjazd na Lubomira. Na razie asfalt © Pidzej
Widoczki z podjazdu na Lubomira © Pidzej
Widoczki z podjazdu na Lubomira © Pidzej
Widoczki z podjazdu na Lubomira. No tak trochę jesiennie już © Pidzej
Odpoczynek na podjeździe © Pidzej
Obserwatorium na Lubomirze © Pidzej
Odpoczynek na Lubomirze © Pidzej
Na Lubomirze © Pidzej
Lubomir. Najbliższa od Krakowa tak wysoka góra © Pidzej
Zjazd czerwonym na Kudłacze. Aparat kłamie, było o wiele ciemniej ;) © Pidzej
Zjazd czerwonym na Kudłacze. Aparat kłamie, było o wiele ciemniej ;) © Pidzej
O właśnie, było mniej więcej tak :) © Pidzej
Kudłacze. Najbliższe od Krakowa schronisko górskie © Pidzej
Widoczek z Kudłaczy © Pidzej
Trochu się zasiedziałem :) © Pidzej
Następna fotka to już wiadukt w Stróży (bo wcześniej nie było nic widać) © Pidzej
Wzdłuż Zakopianki © Pidzej
Krajowa 7ka nie jest taka zła, w 2014 zajechałem nią do Warszawy ;) © Pidzej
Powrót Zakopianką © Pidzej
Takie tam © Pidzej
I wjazd do Krakowa © Pidzej
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 24%
WYSOK MAX: 885
14.00 - 22.00
1,75l
4 wafelki, 2 jabłka
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 100-149, Korona Gór Polski, Terenowo
Luboń Wielki & Stare Wierchy
d a n e w y j a z d u
175.50 km
27.00 km teren
10:34 h
Pr.śr.:16.61 km/h
Pr.max:55.50 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2670 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Po chwilowym ochłodzeniu przyszło coś w rodzaju babiego lata. Postanowiłem wykorzystać te na 99% ostatnie tak ciepłe dni w tym roku na kolejną górską wycieczkę. Stanęło na Luboniu Wielkim (który miał być celem poprzedniej wycieczki) + coś jeszcze na dokładkę (po głowie chodziły mi Stare Wierchy lub chociaż Maciejowa).
Wyjazd tuż po świcie, za piętnaście 7. Fajnie gdy można wyspać się a nie trzeba wyjeżdżać w środku nocy (choć oczywiście wyjazdy nocą też mają swój urok). Trochę obawiałem czy jechać w krótkich spodenkach ale poranek jak na ostatni dzień Września jest po prostu ciepły, kilkanaście stopni (min. spadło do 14). Na razie jadę standardowo - Wieliczka, Dobczyce (omijam obwodnicą), Wiśniowa. Choć oznaki jesieni są widoczne już od jakiegoś czasu to dopiero dziś urzekło piękno zieleni powoli mieszającej się z żółcią. No prawie tak pięknie jak delikatna jasna zieleń drzew na wiosnę :) Nie zatrzymuję się na jakieś dłuższe odpoczynki tylko jadę jednym ciągiem. Odkrywam też przyczynę wysokiej temperatury - wieje z południa, coś w rodzaju halnego. Aby trochę urozmaicić sobie drogę za Wiśniową skręcam na przeł. Jaworzyce. Już od dawna jest koło 20 stopni na podjeździe zdejmuję więc wreszcie kurtkę. Na przełęczy mała przerwa na ławeczkach i zjeżdżam w dół. Skręcam na Kasinkę Małą - tą drogą chyba jeszcze nie jechałem. Kawałek wojewódzką i w Mszanie wjeżdżam na krajówkę. Wyłania się cel mojej wycieczki - Luboń. Znowu wieje tak jakby w twarz. Nie chce mi się wyciągać mapy więc ciągle wypatruję zielonego szlaku. W końcu jest. Skręcam. Mała przerwa (ogarnięcie roweru, śniadanie, krem z filtrem, analiza mapy) i koło 10.30 startuję. Całkiem gorąco się zrobiło. Wychodzi mi że do szczytu jakieś 4,5km i 550m w pionie. Z picia mam litr wody, powinno wystarczyć. Początek zielonego szlaku to polna droga. Centralnie z przodu masyw Lubonia Wielkiego. Tylko coś mi tu nie pasuje. Jakaś niska ta góra mi się wydaje - można policzyć ile drzew w pionie dzieli mnie od szczytu. No i nie widać wieży telewizyjnej na wierzchołku. Ale zielony szlak to zielony szlak, jadę więc dalej. Po chwili droga wjeżdża w las, nachylenie wzrasta i jest trochę błota ale prawie wszystko do podjechania. Na jakiejś polanie nie wiem gdzie skręcić. Skręcam więc tam gdzie droga idzie bardziej do góry, wydaje mi się to logiczne. Ileś metrów dalej/wyżej okazuje się że jednak zgubiłem szlak. Nie chce mi się jednak zawracać. Wychodzę z założenia że jeśli droga pnie się do góry to prędzej czy później dobiję do niebieskiego szlaku idącego grzbietem. Kawałek dalej robi się tak stromo że zaczyna się pchanie. A jeszcze kawałek dalej droga kończy się :D I zaczyna się wspinaczka zboczem przez las. Na zdjęciu nie wygląda to jakoś extremalnie ale było naprawdę ciężko, miejscami nachylenie spokojnie mogło mieć 45'. Jakbym chciał nieść rower to pewnie nie raz bym się przewrócił. Stosowałem więc sprawdzoną technikę: wypchnięcie roweru w przód za pomocą rąk a potem krok do przodu. I tak na zmianę. Do tego przenoszenie roweru przez zwalone drzewa, to chyba kosztowało najwięcej sił. Cały czas obserwuję też wskazania altimetru jak wysoko jestem. Po jakimś czasie docieram do czegoś co przypomina drogę. Skręcam nią w prawo ale jest tak zatarasowana gałęziami zwalonego drzewa (widać na zdjęciu) że nie ma szans przebić się przez to. Więc dalej zboczem do góry, przez jeżyny i zwalone drzewa. Trochę martwi mnie coraz mniejsza ilość wody ale najwyżej w schronisku się coś kupi. W górze widać jakby koniec lasu, to dodaje otuchy, bo wydaje się że to już może być grzbiet i niebieski szlak. Albo Surówki (taka polana). Albo cokolwiek innego co pozwoli mi zorientować się gdzie jestem. No i docieram do jakiejś drogi. Jadę nią kawałek (tak chyba dało się wreszcie coś podjechać) i docieram do miejsca dziwnego. Bo wydaje się jakbym był na grzbiecie Lubonia ale nie ma tu nic: żadnego szlaku ani żadnej drogi która by szła wyżej. Wszystkie drogi (chyba 3) idą w dół! No nieźle się zdziwiłem O.o Odpocząłem chwilę, zrobiłem zdjęcia, bo widoczki fajne i w końcu ruszyłem jedną z nich. Trochę się martwiłem że nici z tego Lubonia ale zjechałem kawałek i zauważyłem ścieżkę która idzie do góry. Chyba nawet trochę dało się nią podjechać ale potem była zawalona 3 sporymi drzewami (na zdjęciu). Jakoś się przez nie przeprawiłem. Kawałek dalej między drzewami, prześwituje wieża na Luboniu O.o Ciekawe. Jeszcze kawałek dalej docieram do czerwonego szlaku. Jeszcze bardziej ciekawe. Czerwony łączy się z żółtym i jestem na szczycie. Jest koło wpół do pierwszej, więc 2 godziny zajęła mi ta wspinaczka. Na szczycie sporo turystów. Myślałem czy by nie dokupić picia w schronisku ale jeszcze trochę mi zostało. Odpocząłem z pół godzinki, porobiłem zdjęcia i ruszam w dół. Do Zakopianki zjadę niebieskim szlakiem. A ten jest na rower bardzo fajny, nie za trudny. Zresztą to też szlak narciarski więc nie może być za trudny. Większość to ubita leśna droga ale są też bardziej kamieniste odcinki, "wieczne kałuże" a nawet odrobina piachu. Sprowadzić musiałem 2 krótkie kawałki: jedną stromiznę pod szczytem a potem niżej - wielkie pochyłe na bok kamienie (próbowałem zjechać ale rower po prostu ześlizgiwał się i prawie wyrżnąłem). Zjeżdżam do Zakopianki i już wiem że po tej przeprawie mam ochotę na coś lżejszego. Stare Wierchy niebieskim z Obidowej wydają się OK. Ale żeby było jeszcze lżej to zamiast stromym asfaltem przez Ponice pojadę jak leci Zakopianką. Niby nie jest to zbyt przyjemna droga na rower ale dziś nie było źle. Bo do Chabówki raczej w dół (po drodze kupuję wreszcie zapas picia) no a potem podjazd dwupasmówką z asfaltowym poboczem. Jest jednak dość gorąco więc na Piątkowej dłuższa przerwa na przystanku. Potem dwupasmówka kończy się i na dalszej części podjazdu zaczyna się mega korek, ale na rowerze zbytnio on nie przeszkadza, bez problemu można jechać krawędzią asfaltu lub poboczem (w końcu rower górski mam). Na Obidowej wjeżdżam na niebieski szlak. A tym pod górę jedzie się tak samo fajnie i lekko, jak w dół. 200m przewyższenia na 5,4km to niewiele jak na górski szlak. Praktycznie całość do podjechania. Z wyjątkiem kilku "wiecznych kałuż" które lepiej obejść i jednego progu z kamieni. Na Starych Wierchach jestem po 16. Dłuższa przerwa, nigdzie mi się spieszy bo zjazd do Rabki to tylko formalność. Tak oglądam sobie mapy i dopiero teraz zauważam co tak właściwie odwaliłem z tym Luboniem. Zamiast jechać zielonym z Rabki Zaryte skręciłem wcześniej w inny zielony, z Raby Niżnej na przeł. Glisne :D A gdy go zgubiłem wspinałem się po wschodnim zboczu góry, chyba najstromszym, sądząc po układzie poziomic :D Niezłe jaja. Posiedziałem trochę, nacieszyłem się tą chwilą "bycia w górach" i ruszyłem w dół. Trochę chłodno się zrobiło. Czerwony szlak też super. Trochę trudniejszy - miejscami kamienie, korzenie i błoto - ale rozsądnego kalibru i w rozsądnych ilościach. Na Maciejowej przerwa pod schroniskiem. Chyba jakaś impreza trwa sądząc po wrzaskach i przekleństwach. Ludzie to wszędzie zrobią burdel, w górach też :/ Nie bardzo mi to pasowało więc po chwili zbieram się do zjazdu. Kawałek za Maciejową szlak przeradza się w łatwą polną drogę więc można lecieć naprawdę SZYBKO. Tak szybko że ledwo udało mi się wyhamować przed małym rowkiem w poprzek ;) W Rabce przejechałem się jeszcze po parku i nad rzeką, kupiłem picie na drogę powrotną. Posiedziałem pod zabytkowym kościołem (dopompowałem koła, założyłem lampki i ubrałem się) i jak zbierałem się do drogi to było już po 18, tuż przed zachodem Słońca. Droga powrotna bez przygód, Mszana, Kasina, Wiśniowa, Dobczyce. Za plecami ładny zachód Słońca (na zdjęciu), w Kasinie przerwa na ostatnią czekoladę. W Dziekanowicach załapuję na "hejnał" grany co godzinę z kościoła (przejeżdżam o 21). A i wieczorem było chłodniej niż o świcie: 13' vs 14'. Nieczęsto się tak zdarza. W domu po 22.
Udana wycieczka, nie żałuję nawet tego wypychu na Luboń. Taka mała nauczka że nawet na takiej pojedynczej, samotnej górze można się zgubić. No i fajnie się tak czasem przejść po górach a nie tylko jeździć ;) Jak tak patrzę na mapkę to ta wspinaczka to było jakieś 300m przewyższenia na 1,5km! Nieźle ;) No i jeszcze jedną rzecz zauważyłem: choć mapy Compassu bardzo dokładne (chyba najlepsze mapy Polskich gór) to na mapie B. Wyspowego nie ma ANI JEDNEJ drogi/ścieżki którą mijałem wspinając się do góry tym wschodnim stokiem! Tylko zieleń lasu i gęsto upakowane poziomice.
Zaliczone szczyty:
Przeł. Jaworzyce 576
Luboń Wielki 1022
Luboń Mały 869
Piątkowa 715
Obidowa 865
Kulakowy Wierch 840
Obiadowa ?
Jaworzyna 943
Przeł. Pośrednie 918
Jaworzyna Ponicka 995
Bardo 948
Wierchowa 940
Maciejowa 815
Przeł. Wielkie Drogi 562
Przeł. Wierzbanowska 502
Widoczek z Raciborska. No fatalnie że ten dom tu wybudowali :/ © Pidzej
Nad Krzyworzeką. Już tak trochę jesiennie © Pidzej
Jesiennie © Pidzej
Na przeł. Jaworzyce © Pidzej
Drogą w prawo chyba jeszcze nie jechałem © Pidzej
Wydawało mi się że to Luboń Wielki ale to raczej Szczebel © Pidzej
Zielony szlak - jak się potem okazało - nie ten zielony! © Pidzej
Odpoczynek przed uphillem na Luboń Wielki © Pidzej
Zielony szlak. Na wprost główny cel na dziś © Pidzej
Jesienny lasek © Pidzej
A tu już zgubiłem szlak ale jeszcze da się jechać © Pidzej
Tutaj już wypych © Pidzej
Widoczki po drodze: Mogielica © Pidzej
Ostatnie metry drogi © Pidzej
Wspinaczka zboczem. Nie wygląda stromo ale rower zsuwał się w dół ;) © Pidzej
Jest jakaś niby droga ale przeszkoda była za duża © Pidzej
Ileś metrów zboczem wyżej trafiłem na taką drogę © Pidzej
I to "dziwne miejsce" o którym wspominałem © Pidzej
Widoczki z "dziwnego miejsca": to chyba Gorce © Pidzej
Ze 3 drzewa do pokonania © Pidzej
Czerwony szlak O.o Coś tu nie gra O.o © Pidzej
Widok prześwitującej przez drzewa wieży BARDZO mnie ucieszył :) © Pidzej
Schronisko na Luboniu Wielkim © Pidzej
Schronisko na Luboniu Wielkim © Pidzej
Luboń Wielki zdobyty! © Pidzej
Luboń Wielki zdobyty! © Pidzej
Widoczki na północ: Szczebel & Lubogoszcz © Pidzej
Schronisko na Luboniu. Jedyne w swoim rodzaju © Pidzej
RTON Luboń Wielki © Pidzej
Schronisko na Luboniu. Jedyne w swoim rodzaju © Pidzej
Bardzo fajny niebieski szlak © Pidzej
"Wieczne kałuże" © Pidzej
Krzyż w miejscu katastrofy śmigłowca 1985r © Pidzej
Polana Surówki © Pidzej
Niebieski szlak. Odcinek łatwiejszy © Pidzej
Niebieski szlak. Odcinek trudniejszy ale dało się jechać © Pidzej
Tu też dało się jechać, ale kawałek dalej prawie wyglebiłem ;) © Pidzej
Było nawet trochę piachu © Pidzej
Skansen lokomotyw w Chabówce © Pidzej
Babia © Pidzej
I widoczek na Luboń, przed chwilą na nim byłem a wspinałem się po jego prawym zboczu :) © Pidzej
Zabytkowy kościółek na Piątkowej © Pidzej
Odpoczynek na przystanku © Pidzej
Tatry © Pidzej
Obidowa. Babia, Zakopianka i Statoil © Pidzej
Na niebieskim szlaku © Pidzej
Bardzo przyjemny szlak © Pidzej
Widoczki z niebieskiego szlaku. Tamtym grzbietem biegnie czarny szlak, wciąż nieprzejechany © Pidzej
Pauza tuż przed Starymi Wierchami. Nie śpieszy mi się nigdzie © Pidzej
Stare Wierchy © Pidzej
Czerwony szlak. Łatwy fragment © Pidzej
Kapliczka po drodze © Pidzej
Odrobina błota to fajne urozmaicenie © Pidzej
Pod schroniskiem na Maciejowej © Pidzej
Luboń Wielki raz jeszcze. Tutaj to jego prawe zbocze wygląda jeszcze stromiej ;) © Pidzej
Zjazd do Rabki. Leciało się tak pięknie że zrobiłem tylko 1 fotkę :) © Pidzej
Ciekawe drzewko © Pidzej
Oldshoolowa mapka © Pidzej
Odpoczynek pod kościołem © Pidzej
Powroty krajówkami też mają swój urok © Pidzej
Przerwa na czekoladę w Kasinie © Pidzej
No i Dobczyce © Pidzej
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 25%
WYSOK MAX: 986
6.45 - 22.10
3,83l
5 bananów, 3 kanapki z pasztetem, 2 czekolady
Serwis: pompowanie opon
Kategoria ^ UP 2500-2999m, > km 150-199, Serwis, Terenowo
Krzesło którego nie było
d a n e w y j a z d u
43.84 km
0.00 km teren
02:19 h
Pr.śr.:18.92 km/h
Pr.max:51.50 km/h
Temperatura:17.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:646 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Kolejna wycieczka w bliskie ale nieznane mi miejsce: Krzesło Kantora, taki pomnik jakby. Przed Dziekanowicami skręcam na Rudnik a do Huciska chcę sprawdzić pewien żółty szlak. Całkiem fajny leśny szlak, choć trochę błota i prowadzenia było (odcinki 20%). Szkoda że ten lasek taki krótki, nieco ponad kilometr. Jest strzałka do tego krzesła ale jakoś go nie znalazłem O.o Pewnie dlatego że było z góry. Nie chciało mi się już zawracać. Może jeszcze kiedyś tu przyjadę. A może nie bo trzeba użerać się z ujadającymi kundlami luzem. Miałem wracać inną drogą ale jakoś skręciło mi się na Chorągwicę. Do Wieliczki zjechałem trochę inaczej, boczną drogą przez Lednicę. Choć tytułowego krzesła nie znalazłem to i tak udana wycieczka, Pogórze Wielickie zawsze fajne :)
Wjeżdżam na żółty szlak
Żółty szlak
Żółty szlak
Strzałka jest ale krzesła nie znalazłem
Droga przez Hucisko
Kapliczka, nie pamiętam już gdzie
RTCN Kraków Chorągwica
Widoczek na południe. Na środku Jez. Dobczyckie
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 21%
WYSOK MAX: 425
15.25 - 18.40
0,66l
2 wafelki
Serwis: serwis amortyzatora, regulacja hamulców, smarowanie łańcucha, kontrola połączeń śrubowych, pompowanie opon
Kategoria > km 010-049, Działka, Serwis, Terenowo
Las Bronaczowa i zielony rowerowy
d a n e w y j a z d u
63.53 km
0.00 km teren
03:28 h
Pr.śr.:18.33 km/h
Pr.max:49.50 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:854 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Dziś taka wycieczka po bliższych ale wciąż niezwiedzonych okolicach. Bo tytułowy las wiele razy mijałem bokiem jadąc/wracając z gór a nigdy w nim nie byłem. Tak samo ze szlakami - zjeździłem wiele szlaków w górach ale tych koło Krakowa nie znam w ogóle. W Skawinie skręcam na Radziszów i koło stacji kolejowej wjeżdżam na zielony szlak rowerowy. Na tabliczce (zdjęcie) opisany jest on jako "trudny" :D Hehe jak to jest trudny szlak to dla niektórych szlaków (też rowerowych) w Beskidach chyba brakło by skali ;) Ale zdaję sobie sprawę że dla początkujących rowerzystów może on stanowić jakieś wyzwanie. Na początku wiedzie on asfaltowymi alejkami i metalowymi/drewnianymi kładeczkami. Potem przez Las Bronaczowa wiedzie on fajną leśną drogą. 2 razy wjeżdża się tu dość wysoko, na ~350m n.p.m. Nachylenia rzadko przekraczają 10% więc jest raczej lekko. Jest też wiata w której można odpocząć. Ale cała ta przyjemność ma tylko 4km długości, bo tyle mierzy ten las wzdłuż. Jakąś szutrówką docieram do Mogilan. Przerwa na rynku, przejeżdżam nad Zakopianką do Świątnik Górnych. Gdy robię fotkę zawsze ciekawiącej mnie tamtejszej Spółdzielni Pracy zagaduje mnie stróż. Dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy, np. że powstała ona w 1966 (równo 50 lat temu) i że wciąż pracuje tam 30 osób, robiąc m.in. kłódki. Zbliża się zachód Słońca a do przejechania został mi jeszcze kawałek tym zielonym rowerowym. W Łyczance wg. mapy miała być jakaś aleja lipowo-dębowa ale ja jej nie zauważyłem. Może dlatego że w dół było ;) No a potem szlak wiedzie jakimiś leśnymi/polnymi/wąskimi asfaltowymi dróżkami. W sumie ze szczegółów to już niewiele pamiętam, poza tym było coraz ciemniej, zimniej i po górkach. W Grabówkach, gdy jest już całkiem ciemno wjeżdżam na ostatni odcinek szlaku - "Las i Stawy na Grabówkach". Betonowe płyty, potem ścieżką przez las i brzegiem stawu. Bocialarka na 500lm daje radę ale i tak trochę prowadzę aby nie wpaść do wody ;) Dojeżdżam do jakiegoś asfaltu. Końcówka to prowadzenie błotnistą ścieżką przez las i jakąś łąkę do osiedla w Wieliczce. Udana wycieczka, tak blisko domu a jednak dużo nowych miejsc zwiedziłem.
W Skawinie © Pidzej
W Skawinie © Pidzej
Skawinka © Pidzej
Szlak oznakowany był dobrze © Pidzej
Początek szlaku © Pidzej
Nie trzeba było prowadzić © Pidzej
Jakaś rzeczka © Pidzej
Las Bronaczowa © Pidzej
Las Bronaczowa © Pidzej
Wiata w lesie © Pidzej
Las Bronaczowa © Pidzej
Kościół w Mogilanach © Pidzej
Zakopianka, w stronę Zakopanego © Pidzej
I w stronę Krakowa © Pidzej
Spóldzielnia pracy w Świątnikach Górnych © Pidzej
Widoczek na południe © Pidzej
Zielony szlak rowerowy © Pidzej
Kapliczka po drodze © Pidzej
Ciekawy chodnik © Pidzej
Ja bym nie chciał mieszkać pod linią 400kV O.o © Pidzej
Końcówka szlaku, po lewej maszt w Sierczy © Pidzej
Końcówka szlaku, po lewej maszt w Sierczy © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Staw w Grabówkach © Pidzej
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 15%
WYSOK MAX: 383
15.10 - 19.50
0,33l
czekolada, batonik
Kategoria > km 050-099, Terenowo
Trzy przełęcze
d a n e w y j a z d u
96.95 km
0.40 km teren
04:39 h
Pr.śr.:20.85 km/h
Pr.max:53.50 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1225 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Kolejny niezbyt ciepły dzień, kolejna niezbyt długa asfaltowa wycieczka. Znowu w te same strony ale te okolice nigdy mi się nie znudzą. Dzisiaj dołożyłem trzecią przełęcz - Jaworzyce. Niestety ławeczki były tam zajęte więc sobie nie posiedziałem. Zjechałem nieznaną mi jeszcze drogą przez Węglówkę - bardzo fajny zjazd. Pogoda taka jak przedwczoraj - na początku niemal 20, a na końcu tylko nieco ponad 10. W Węglówce (koło tych pni) pogadałem z jakimś miejscowym. Okazuje się że pracuje w kościele na Bieżanowie. Potem zajechałem jeszcze pod pomnik no i wróciłem standardową drogą. Zachód Słońca przed Dobczycami. Udana wycieczka.
Zaliczone szczyty:
Przeł. Jaworzyce 576
Przeł. Wielkie Drogi 562
Przeł. Wierzbanowska 502
RTCN Kraków Chorągwica © Pidzej
Widoczek z Raciborska © Pidzej
Tartak w Wiśniowej, u stóp Ciecienia © Pidzej
Końcówka podjazdu na przeł. Jaworzyce © Pidzej
Widoczek z podjazdu na przeł. Jaworzyce © Pidzej
Na przeł. Jaworzyce. Ławeczki zajęte © Pidzej
Zjazd z przełęczy © Pidzej
Odpoczynek na pniach © Pidzej
I pod pomnikiem © Pidzej
Testy energetyka z Lewiatana :D Trochę droższy niż ten z Biedry/Tesco. Smakuje i działa tak samo :) © Pidzej
Na przeł. Wielkie Drogi © Pidzej
Widoczek z przeł. Wielkie Drogi © Pidzej
Na przeł. Wierzbanowskiej © Pidzej
Ubiór już taki raczej jesienny © Pidzej
Pługi czekają na zimię © Pidzej
DW964 i Krzyworzeka © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 11%
WYSOK MAX: 578
14.05 - 20.05
1,2l
czekolada, banan
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 050-099, Terenowo
Pomnik w Kasinie
d a n e w y j a z d u
96.17 km
0.40 km teren
04:41 h
Pr.śr.:20.53 km/h
Pr.max:53.00 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1251 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Trochę za zimno na jakiś wypad w góry więc zaplanowałem sobie na dziś taką nie za długą, asfaltową wycieczkę. Cel to pewien pomnik w Kasinie. Wypatrzyłem go niedawno na mapie B. Wyspowego. Przejeżdżałem obok niego dziesiątki razy ale nigdy go nie widziałem. Chciałem go odnaleźć podczas ostatniego powrotu z gór ale było już za ciemno. Tym razem wgrałem sobie ślad do GPSa. Trasa taka trochę nietypowa bo powrót miał być po śladzie.
Wyjazd o 14. Niby jakoś zimno nie było, kilkanaście stopni, w porywach prawie 20. Ale pojechałem w długich spodniach i kurtce. A jakby co wziąłem też bluzę, czapkę i rękawiczki (jak się potem okazało, przydały się). Aby nie robić po raz setny takich samych zdjęć dziś dla odmiany kilka innych kadrów. Droga fajna ale jechałem nią już (i pisałem o niej) tyle razy że nie wiem co o niej więcej powiedzieć. W każdym razie już wiem dlaczego ostatnio nie odnalazłem tego pomnika. Okazało się do że trzeba skręcić w drogę obok. Jakieś 200m przez pole i koło 17tej jestem na miejscu. Od szosy wojewódzkiej jest oddzielony skrawkiem lasu, to wyjaśnia dlaczego nigdy go nie widziałem. Sam pomnik nie jest jakiś okazały ale ciekawy. Kamienny cokół z niewielką, powycinaną we wzorki wieżą czołgu. Zwieńczony Chrystusem w cierniowej koronie i krzyżem. Do tego dwie tablice. Pooglądałem, posiedziałem w jakiejś wiacie obok, zjadłem pierniczki i ruszyłem w drogę powrotną. Przed przeł. Wielkie Drogi odbiłem jeszcze kawałek w boczną drogę. Zawsze tu stawaliśmy autem na odpoczynek w drodze na wakacje do Rabki. Zawsze była tu też sterta gnojówki ale dzisiaj nie było ;) No a potem w dół do Dobczyc. Całkiem chłodno się zrobiło, niewiele ponad 10 stopni. Podjechałem jeszcze na wzgórze zamkowe zobaczyć zachód Słońca nad jeziorem Dobczyckim. Jak zawsze było magicznie :) A wracając pojechałem dla odmiany przez Chorągwicę zrobić fotkę rozświetlonego Krakowa. Udana wycieczka.
Zaliczone szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502 x2
Przeł. Wielkie Drogi 562 x2
RTCN Kraków Chorągwica © Pidzej
Kościół i serpentyny w Dziekanowicach © Pidzej
Raba w Dobczycach © Pidzej
Pasmo Ciecienia z Grodziskiem w roli głównej © Pidzej
Pasmo Ciecienia z Ciecieniem w roli głównej © Pidzej
Góry to kolejno: Szklarnia, Dzielec i Śnieżnica. Na wszystkich byłem na rowerze :) © Pidzej
Zjazd do Kasiny, po prawej Lubogoszcz. Jeszcze na nim nie byłem ale chcę być :) © Pidzej
Droga która prowadzi do pomnika © Pidzej
Pomnik w Kasinie © Pidzej
Pełna nazwa: Pomnik pamięci żołnierzy 24 pułku ułanów z wieżą czołgu Vickers E © Pidzej
Tablica koło pomnika © Pidzej
Pomnik © Pidzej
Pomnik © Pidzej
Takie tam. Pierniczki & błotko ;) © Pidzej
Odpoczynek tam gdzie za dawnych czasów :) © Pidzej
Zachód Słońca na wzgórzu zamkowym © Pidzej
Jezioro Dobczyckie © Pidzej
Lipa na wzgórzu © Pidzej
I zamek © Pidzej
Linia WN w Sierakowie © Pidzej
I widoczek na Kraków © Pidzej
Światła wielkiego miasta © Pidzej
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 15%
WYSOK MAX: 568
14.05 - 20.10
1,4l
pierniczki, banan
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 050-099, Terenowo