> km 100-149
| Dystans całkowity: | 22800.29 km (w terenie 332.50 km; 1.46%) |
| Czas w ruchu: | 500:41 |
| Średnia prędkość: | 18.62 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 75.00 km/h |
| Suma podjazdów: | 88914 m |
| Liczba aktywności: | 191 |
| Średnio na aktywność: | 119.37 km i 6h 10m |
| Więcej statystyk | |
Mroźne Brzesko
d a n e w y j a z d u
100.05 km
0.00 km teren
05:10 h
Pr.śr.:19.36 km/h
Pr.max:41.50 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:812 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Planem minimum na dziś była Bochnia a jak dobrze pójdzie to i Brzesko.
Gdy wyjeżdżałem było 1-2 stopnie na plusie. Jakkolwiek rzadko wracam tą samą drogą, tak dzisiaj wskoczywszy na krajówkę od razu wiedziałem że wrócę po śladzie. W przeciwieństwie do bocznych dróg, tutaj prawie zero syfu, czysty, czarny asfalt :) Czegóż więcej do szczęścia potrzeba? Może trochę odrobinę wyższej temperatury ;) Bo im dalej tym zimniej, myślałem że skończy się na Bochni. Tu jednak zatrzymałem się tylko na fotkę i podjąłem decyzję o zaatakowaniu Brzeska. Do miasta docieram chwilę po zachodzie Słońca a jest już -4! Warto było tu jednak zajechać bo na Brzeskim rynku klimat wciąż świąteczny :) Świecące choinki, szopka i czysty, biały śnieg. Naprawdę fajnie to wyglądało. Szkoda tylko, że po zdjęciu rękawiczek (aby zrobić zdjęcia) uciekło z nich całe ciepło :/ Dłonie nie wrócą do właściwej temperatury już do końca wycieczki. Chciałem zjeść czekoladę ale ta stwardniała na kamień i szkoda mi było zębów na nią ;) Nie zabawiłem więc tam długo i zebrałem się w drogę powrotną. Długą, ciemną i zimną. Gdy tylko mijałem jakieś latarnie zerkałem z niepokojem na licznik. A tam raz wskoczyło nawet -6! Zimno mi było tam gdzie zawsze, tj. w dłonie i stopy, ze zmienną intensywnością, i bez jakiejś logicznej zależności. Tymczasem po prawej sunął rozświetlony pociąg, na pewno bardzo ciepły i przytulny, ktoś tam w środku pewnie czyta sobie książkę albo gazetę. Po lewej natomiast pędziły samochody, z włączonym ciepłym nawiewem i pewnie jakąś fajną muzyką w radiu. A ja tu sam pod gołym niebem walczę z zimnem i nachyleniem terenu, wpatrując się w małą, bladożółtą plamę światła przed rowerem. I białą linię pobocza, która jest wyznacza mi kurs, mój cel, jest moim przewodnikiem w tej niedoli. I zastanawiam się po co to wszystko? W Wieliczce nie czułem już wszystkich palców, jakoś jednak dowlokłem się do domu. Co ciekawe w Krakowie było z powrotem koło zera O.o
Po powrocie do domu przypomniało mi się jednak po co się tak męczyć. Ano po to żeby te głupie gorące parówki z kapustą smakowały jak nigdy przedtem :D I żeby wpisać kolejne 100 kaemów do Bikestatsa, to także bardzo przyjemna chwila ;)
Standardowe zdjęcie na wylocie z Wieliczki
Zimowe krajobrazy
Widoczek z trasy
Widoczek z trasy
Raba zimą
Na rynku w Bochni
Takie tam sprzęty
Rondo w Brzesku
Na rynku w Brzesku
Na rynku w Brzesku
Ciągle jeszcze świątecznie :)
W Bochni też ładnie
Na rynku w Bochni
Zimny i ciemny powrót
Zimny i ciemny powrót
No i w Wieliczce
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 269
13.45 - 19.45
Kategoria > km 100-149, Zimowo
Noworoczna setka
d a n e w y j a z d u
100.05 km
0.00 km teren
04:59 h
Pr.śr.:20.08 km/h
Pr.max:47.00 km/h
Temperatura:-2.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:660 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Otwarcie sezonu :) W zasadzie to miały być Dobczyce i ~50km ale jakoś poleciało mi się prosto krajówką, na Bochnię. Jako że było dość ciepło, chwilami aż 5 stopni myślałem nawet o Brzesku. Ale w Bochni spadająca do zera temperatura szybko zweryfikowała te plany ;) Posiedziałem więc chwilę na rynku, zjadłem paczkę Delicji i chwilę przed zachodem Słońca ruszyłem z powrotem. Zimno mi było strasznie i wydawało się że powrót do domu nie będzie zbyt przyjemny. Ale co ciekawe potem temp. spadła do -3 a mnie zrobiło się cieplej O.o Zahaczyłem więc też o Niepołomice i Wieliczkę (tu spadło na chwilę do -4) a po głowie zaczęła chodzić setka. Dokręciłem więc do niej po mieście i wyszła całkiem fajna, jak na zimę traska :)
DK94. Bardzo przyjemna na rower :)
Stacja po drodze
Ktoś poszedł po rozum do głowy i nie wpieprzył tu śmieszki rowerowej. Zresztą cała Bochnia to bardzo fajne miasto na rower, nie spotkałem tu ani metra ścieżki lub znaku zakazującego czegoś rowerzystom :)
Na rynku w Bochni
Choinka w Bochni
Galeria w Bochni
Powrót do domu
Linia kolejowa na Kraków
Choinki w Niepołomicach...
...i w Wieliczce
Rynek Podgórski w Krakowie
Zakole Wisły
Świąteczny Jubilat
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 6%
WYSOK MAX: 275
13.10 - 19.00
(podwójna) paczka Delicji
Kategoria Zimowo, > km 100-149
Większa północna pętelka
d a n e w y j a z d u
133.15 km
0.00 km teren
06:30 h
Pr.śr.:20.48 km/h
Pr.max:50.50 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1144 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Większa, bo zwykle w ramach popołudniowej wycieczki najdalej na północ zapuszczałem się do Skały/Słomnik. Dziś natomiast przejechałem się nieco dalej do Wolbromia/Miechowa (DW783 na tym odcinku jeszcze nie jechałem). Właściwie to traska ta chodziła mi po głowie od wiosny.
Wyjazd koło południa, przelatuję przez miasto chyba najkrótszą możliwą drogą i obieram DW794. Przed Skałą najcięższy dziś podjazd, z 200 na 400m n.p.m. Temperatura ok. 10 stopni ale jakoś tak pochmurno/ponuro. W Skale krótka przerwa i dalej, na Wolbrom. W Trzyciążu najwyższy punkt dzisiejszej trasy, droga wspina się tu na ~450m n.p.m. W Wolbromiu jakiś debil zajechał mi drogę i otarłem się o krawężnik, na szczęście obyło się bez gleby. Może celowo a może mnie nie zauważył, nie wiem. Mała pauza na rynku i skręcam w nieznaną mi jeszcze drogę. Zachód Słońca na wyjeździe z miasta. Droga okazuję się być bardzo fajna, pagórkowata i obsadzona drzewami, widać na zdjęciach. W Miechowie już całkiem ciemno. Mała przerwa w centrum i do domu, krajówką. DK7 jak zawsze jedzie mi się fajnie. Po drodze zajeżdżam jeszcze na rynek w Słomnikach i dokręcam trochę po Krakowie. Udana wycieczka.
Pierwsze wapienne skałki za Krakowem © Pidzej
Jesienne sady © Pidzej
Dw794 © Pidzej
W Skale © Pidzej
Dw794 © Pidzej
Na jednym z licznych podjazdów © Pidzej
Lasek przed Wolbromiem © Pidzej
Takie tam © Pidzej
W Wolbromiu © Pidzej
Pole kapuchy © Pidzej
Dw783 © Pidzej
Dw783 © Pidzej
DW783. Bardzo fajna droga © Pidzej
W Miechowie © Pidzej
Powrót krajówką © Pidzej
W Słomnikach © Pidzej
Wawel © Pidzej
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 9%
WYSOK MAX: 445
12.05 - 20.00
0,1l
4 (duże) jabłka, 2 wafelki
Zaliczone gminy: 1
Małopolskie: 1
Gołcza
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 100-149
Rabka
d a n e w y j a z d u
137.41 km
0.00 km teren
06:58 h
Pr.śr.:19.72 km/h
Pr.max:59.50 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1540 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Taka tam wycieczka do Rabki. Wychodziło mi że aby w Rabce być o zachodzie Słońca i wrócić o sensownej porze do domu trzeba by wyjechać w południe.
Udało mi się wygrzebać w miarę wcześnie i wyjechałem o 12.20. Bardzo ciepło jak na połowę listopada, kilkanaście stopni. Po pierwszym podjeździe za Wieliczką zgodnie z prognozami włącza się wiatr w twarz - halny. Czyli kilkadziesiąt km będę miał pod wiatr. Nie martwi mnie to jednak zbytnio, bo wiatr ciepły, powietrze bardzo przejrzyste (widoki!) no a myślami już jestem przy drodze powrotnej - na północ powinno lecieć się pięknie. W Myślenicach nie zatrzymuję się na rynku, szkoda czasu. Zgodnie z przewidywaniami w dolinie Raby wieje jeszcze mocniej - tu chyba zawsze wieje. Bywało, że na płaskim spowalniało do 15km/h. W Pcimiu, po skręcie w dolinę Krzczonówki wcale nie jest lepiej (a powinno być). Robi się coraz później a kilometrów przybywa powoli. Zachód Słońca łapie mnie kilkanaście km przed Rabką. Kawałek dalej dojeżdżam do Zakopianki O.o No tak, źle skręciłem, zamiast na Rabkę trzeba było odbić na Jordanów, Skawę, Chabówkę. No ale nie będę przecież zawracał i ten kawałek jakoś przejadę. Tym bardziej że tylko kawałeczek pod górę a potem piękny zjazd, prawie 200m w dół. Pomimo że jechałem praktycznie bez odpoczynków w Rabce jestem koło 17tej a średnia to 17,2km/h. Posiedziałem chwilę tam gdzie zawsze, pod dworcem, coś tam zjadłem i ruszyłem w drogę powrotną. Myślałem, że po przebiciu się przez zakorkowane centrum złapię wiatr w żagle i rower będzie jechał sam. Ale wcale tak różowo nie było, tzn. wiało z różnych stron lub przestawało wiać, różnie. Ogólnie jednak tą drogą zawsze dobrze mi się wraca więc i dziś było fajnie. W Mszanie przestraszyła mnie syrena lokomotywy, nieczęsty to widok na opuszczonej linii kolejowej Rabka - N. Sącz! Natomiast na przeł. Wielkie Drogi było wręcz magicznie. Totalne ciemności, szum wiatru pośród (bezlistnych) drzew a kawałek dalej widok na światła Krakowa i migające na czerwono kominy, maszty. Chwila kontemplacji, a za chwilę to dopiero się działo. W dół, do Dobczyc zawsze leci się pięknie ale dzisiaj to była po prostu czysta rowerowa ekstaza! 50km/h na ledwo zauważalnym zjeździe typu -1% :) Chwila moment i są Dobczyce. Mały odpoczynek i wychodzę na ostatnią prostą, tj. pagórkowatą drogę do Wieliczki. Ten odcinek już na oparach, chyba za bardzo dokręcałem do Dobczyc ;) W Wieliczce na skrzyżowaniu znajduję 20gr. Dobre i co, piwko wyjdzie dziś trochę taniej ;) W domu po 21. Czułem nóżki :) Wychodzi mi że aby z ~17km/h do Rabki zrobiło się ~20 w Krakowie, w drodze powrotnej musiałem mieć średnią ~23.
Udana wycieczka. Jak sobie przypomnę, to gdy byłem dzieckiem taki wyjazd na wczasy do Rabki (samochodem) to była wielka wyprawa :D A dzisiaj robię sobie taką traskę na rowerze, w obie strony, listopadowym popołudniem :)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Wielkie Drogi 562
Przeł. Wierzbanowska 502
Kościół w Gorzkowie © Pidzej
Zjazd do Myślenic. Zbyt szybki nie będzie, ze względu na niezbyt korzystny wiatr © Pidzej
Raba i Zakopianka © Pidzej
Na wprost Szczebel (977m n.p.m.). Trzeba by kiedyś na niego wjechać wprowadzić ;) © Pidzej
Motel "Czarny Lew" w Pcimiu. Upadł, jak wiele innych przybytków po zmianie Zakopianki w ekspresówkę © Pidzej
Centrum Tokarni © Pidzej
Kościół w Łętowni © Pidzej
Pierwszy zauważony śnieg (gdzieś koło Naprawy) © Pidzej
Zachód Słońca © Pidzej
Budowa S7. Tu będzie wlot tunelu pod Luboniem Małym (zdjęcie wyszło jasne ale było już po zachodzie Słońca) © Pidzej
U celu © Pidzej
Standardowe zdjęcie przy tablicy w Rabce, ale pierwszy raz po ciemku © Pidzej
Plac przed dworcem i hotel "Sława" © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Odpoczynek w Mszanie © Pidzej
W lewo - moja ulubiona droga © Pidzej
Odpoczynek w Dobczycach © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 11%
WYSOK MAX: 642
12.20 - 21.05
1l
czekolada, 2 banany, 2 (duże) jabłka
Kategoria ^ UP 1500-1999m, > km 100-149
Chrzanów
d a n e w y j a z d u
114.98 km
0.00 km teren
05:41 h
Pr.śr.:20.23 km/h
Pr.max:45.50 km/h
Temperatura:2.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:741 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Dziś wybrałem się na wycieczkę do Chrzanowa. Niby głównymi i znanymi mi, ale wciąż fajnymi drogami.
Gdy wyjeżdżałem było słonecznie i nie za zimno (7'C). Z miasta wyjeżdżam wojewódzką 780. Jedzie się bardzo fajnie ale wraz z upływem kilometrów robi się coraz bardziej zimno i pochmurno. Odpoczynek i przerwa na małe co nieco tam gdzie zawsze, na parkingu leśnym przed Brodłami. W Brodłach natomiast zaczyna kropić. Waham się czy by nie skrócić trasy - można tu odbić na Krzeszowice. Bo w razie jakiegoś dużego deszczu nie ma się jak stąd z rowerem ewakuować (pociąg/MPK tu nie dociera). Twardo jadę jednak dalej i ignoruję kolejne dwa skróty - z Alwerni do Krzeszowic, a potem skrót do Chrzanowa. W Wygiełzowie skręcam na rondzie na Chrzanów - po drodze największy podjazd/zjazd na trasie (na prawie 400m n.p.m.). Kawałek przed miastem przestaje kropić. W Chrzanowie zajeżdżam jak zawsze pod pomnik i na rynek. Za długo nie siedzę bo wszystko zjadłem a sklepy pozamykane (święto). Ruszam więc w drogę powrotną. Zachód Słońca łapie mnie w Trzebini. Tutaj też zaczyna być mocno zimno. Zmieniam więc rękawiczki na grubsze. Za wiele to jednak nie pomaga i przez ostatnie 50km po prostu zamarzam (głównie w dłonie i stopy). Za Krzeszowicami znowu zaczyna kropić ale przed Krakowem przestaje. Do domu docieram przed 19.
Za bardzo mnie nie zmoczyło ale zmarzłem konkretnie. Długo się w domu rozmrażałem po tej wycieczce :D Jakby zaczęło mocniej padać to nie zastanawiałbym się tylko w Chrzanowie wsiadł w pociąg (a w Krzeszowicach w autobus - tu jeździ już MPK). Nie chciał bym dzisiaj zmoknąć tak jak podczas pamiętnej, wiosennej trasy ;) Ogólnie udana wycieczka - fajnie tak czasem przewietrzyć się ;) A jutro prawdopodobnie pierwszy śnieg w tym roku.
Ulica Jerzego Turowicza i widok na Wawel © Pidzej
Jak-23, osiedle wojskowe na Bielanach. Ten samolot stoi tu chyba od zawsze ale dopiero dziś zwróciłem na niego uwagę © Pidzej
DW 780 w Kaszowie © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Jesienny lasek © Pidzej
Jesienny lasek © Pidzej
Odpoczynek na parkingu leśnym © Pidzej
Domek © Pidzej
Topole zaatakowane przez jemiołę. Przypomniała mi się wycieczka do Wrocławia z 2015r. Tam pełno jemioły © Pidzej
Zjazd do Chrzanowa © Pidzej
Pomnik Zwycięstwa i Wolności na Placu 1000-Lecia © Pidzej
Odpoczynek na rynku w Chrzanowie © Pidzej
Zimny powrót krajówką © Pidzej
Zimny powrót krajówką © Pidzej
Zimny powrót krajówką © Pidzej
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 6%
WYSOK MAX: 351
12.05 - 18.40
0,1l
banan, 2 jabłka
Kategoria Zimowo, > km 100-149
Miechów
d a n e w y j a z d u
110.43 km
0.00 km teren
05:18 h
Pr.śr.:20.84 km/h
Pr.max:48.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1000 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Dawno nie byłem gdzieś na północ od Krakowa więc dziś padło na Miechów. Ale nie chciało mi się kluczyć bocznymi drogami a miałem ochotę w obie strony przejechać się krajówką. Wbrew pozorom krajową 7 jedzie się bardzo przyjemnie - dość szeroka, z asfaltowym poboczem, ruch nieduży, pagórkowata a i widoczki ładne. Nie takie jak w górach ale Wyżyna Miechowska też ma swój urok - te delikatnie pofałdowane pola uprawne, przydrożne drzewa, sady, jakieś laski w oddali i senne miasteczka po drodze. Dość ciepło, ~10'C. W Słomnikach i Miechowie przerwa na czekoladę. Powrót do Krakowa po śladzie, po drodze łapie mnie zmrok a na koniec dokręcam jeszcze trochę po mieście. Udana wycieczka.
Sigma po wpisaniu nieco większego obwodu liczy już niemal równo z VDO.
Na wylocie z Krakowa © Pidzej
Przed zjazdem w Michałowicach © Pidzej
Jesienne widoczki © Pidzej
Tutaj coś kwitło O.o © Pidzej
Odpoczynek w Słomnikach © Pidzej
Odpoczynek w Słomnikach © Pidzej
Rynek w Słomnikach. Zawsze mnie zastanawiało co to za górka? © Pidzej
Domek © Pidzej
Na podjeździe © Pidzej
Jesienny sad © Pidzej
Odpoczynek w Miechowie © Pidzej
Klasyczny dom handlowy © Pidzej
Odpoczynek w Miechowie © Pidzej
Rynek w Miechowie © Pidzej
Powrót © Pidzej
Powrót © Pidzej
Oba liczniki wskazują prawie tyle samo © Pidzej
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 8%
WYSOK MAX: 356
12.15 - 18.30
0,95l
2 czekolady
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 100-149
Cisy Raciborskiego
d a n e w y j a z d u
100.76 km
0.00 km teren
04:55 h
Pr.śr.:20.49 km/h
Pr.max:53.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1044 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Cel dzisiejszej wycieczki to Cisy Raciborskiego - dwa zabytkowe drzewa w Harbutowicach, jedne z najstarszych w Polsce. Wiele razy mijałem tabliczkę do tych cisów jadąc np. na Hujówkę lub przeglądając mapę Beskidu Makowskiego. Był to też pierwszy test "nowego" licznika - jakiejś Sigmy BC 800. Kupiłem ją ostatnio na giełdzie za złotówkę :) Niekompletna i niby zepsuta. Niekompletna bo był tylko odbiornik, bez nadajnika i magnesu. Po włożeniu baterii i próbie zwierania styków z tyłu licznik ożył :) Podstawkę zaadaptowałem z 20-letniej Sigmy 3000. Dostałem ją na Komunię od wujka w 1996r. a używałem do roku 2011. Ciągle działa ale ma tylko 3 funkcje (prędkość, trip i odo).
Wyjazd w południe i najkrótszą drogą do Myślenic. Za Wieliczką zaczęło kropić/padać. Na szczęście gdy dojechałem do Myślenic przestało. Po małej przerwie na rynku ruszam na Sułkowice. Tą drogą jeszcze chyba nie jechałem. Wspina się ona na ponad 400m n.p.m. i myślałem że wyżej już dziś nie będzie (jak się potem okazało, jednak było). W Harbutowicach odbijam w boczną drogę (ta co na Hujówkę) a potem w jeszcze boczniejszą. Cały czas do góry. Asfalt kończy się, zaczynają betonowe płyty (ponad 20% ścianka) a końcówka podjazdu terenowa - musiałem parę metrów podprowadzić. Wjeżdża się tu na ponad 500m n.p.m., nie wiedziałem że będzie tak wysoko! Same cisy jak to cisy. Niezbyt okazałe, kilkanaście metrów wysokości. Za to bardzo rozłożyste, jak na drzewa iglaste. Podobno mają 700 lat ale wyglądają jak 70-letnie jodły :) Zbyt długo ich więc nie podziwiałem, tym bardziej że ujadały jakieś durne kundle. Super zjazd do Sułkowic, a potem tak jak zawsze, kawałek krajówką i
bokami na Skawinę. W Skawinie już ciemnawo. Przejechałem się jeszcze po mieście coby 100km wpadło i do domu.
Udana wycieczka, kolejna ciekawostka przyrodnicza zobaczona. A co do "nowej" Sigmy to działa ale w stosunku do VDO zaniża o ok. 1%. To spora różnica. Spowodowane może to być wieloma czynnikami: różnymi ciśnieniami w oponach (czujnik Sigmy jest na przednim kole a VDO na tylnym), różnym obciążeniem kół, różną średnicą opon (na przedzie jest wyższy bieżnik), drogi jakie pokonują koła pewnie się minimalnie różnią oraz okazało się że w VDO był wpisany odrobinę mniejszy obwód. Zresztą nawet dwa liczniki zamontowane na jednym kole potrafią pokazywać różne wartości. No i tak właściwie to nie wiadomo który licznik pokazuje bardziej dokładnie - zakładam że VDO, bo droższy. Wpiszę więc w Sigmie trochę większy obwód i powinna liczyć tak samo. Zresztą jak za 1zł to nie ma co wybrzydzać :)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Szklary 440
Sigma Sport BC 800 i 20-letnia, ciągle sprawna Sigma Sport 3000 (tylko nie mam drugiej baterii) © Pidzej
Niedziałajaca podstawka bezprzewodowa © Pidzej
I podstawka ze starej Sigmy, która przypasowała © Pidzej
Cmentarz w Gorzkowie © Pidzej
Widoczki po drodze - Ciecień (ok. 17-18km w linii prostej) © Pidzej
Na rynku w Myślenicach © Pidzej
Takie tam, zatarty amorek i kabelek od licznika © Pidzej
Mexyk :) © Pidzej
Kapliczka po drodze © Pidzej
Boczna droga © Pidzej
Kawałek po płytach (ok. 20%) © Pidzej
I końcówka w terenie (musiałem podprowadzić) © Pidzej
Cisy Raciborskiego © Pidzej
Cisy Raciborskiego © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Jesienna DK 52 © Pidzej
Cmentarz w Radziszowie © Pidzej
Elektrownia w Skawinie © Pidzej
Centrum dowodzenia znowu w komplecie :) © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 21%
WYSOK MAX: 525
12.00 - 18.05
0,9l
czekolada, jabłko
Serwis: pompowanie opon
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 100-149, Terenowo
Lubomir - Łysina - Kudłacze / 100000M UP W SEZONIE!
d a n e w y j a z d u
107.50 km
6.00 km teren
05:52 h
Pr.śr.:18.32 km/h
Pr.max:56.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1475 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Dokładka po wczorajszej wycieczce ;) Wg prognoz na 99% przedostatni tak ciepły dzień w tym roku. Czyli niby mogłem sobie dziś odpocząć i pojechać jutro. Ale w ndz. wieczór już mogło zacząć padać. I dobrze że pojechałem dziś bo jutro wracałbym 50km w deszczu.
Wyszło mi że najpóźniej wypada wyjechać o 14 i właśnie o tej godzinie udało mi się wygrzebać po obiedzie. Początek trasy tak samo jak wczoraj - Dobczyce, Wiśniowa, przeł. Jaworzyce. Z tym że dziś Dobczyce przez centrum (przerwa na krem UV). Wziąłem tylko litr wody więc w Wiśniowej kupuję jeszcze 1,5l (0,79zł, dziś wycieczka po taniości :) ). Tu też dłuższa przerwa aby coś zjeść, na skwerku pod kościołem. Siedziałem dłuższą chwilę ale wychodzi mi że trzeba się zbierać żeby zjechać ze szlaku przed zmrokiem. No i fajnie by było np. zobaczyć zachód Słońca z Kudłaczy. W końcu szczyt Lubomira ponad pół kilometra wyżej. Skręcam na Jaworzyce, na przełęczy chwilę odpocząłem przed uphillem na Lubomira. A ten zaczyna się asfaltem, a potem kamienistą drogą przez las. Na zjeździe z asfaltu upuszczam trochę powietrza coby zwiększyć przyczepność. Nachylenie póki co średnie ale co chwilę zatrzymuję się, nie żeby odpocząć ale żeby uchwycić na zdjęciach coraz fajniejsze widoczki. Mijam wielu turystów schodzących z gór. Potem nachylenie wzrasta więc trochę odpoczywam a w końcu kawałek musiałem podprowadzić - jakieś 30m w pionie, tyle co ostatnio. Może bym coś powalczył ale głupio muszą wyglądać takie nieudane próby ruszenia pod górę, nie chciałem się kompromitować przy ludziach ;) Końcówka podjazdu już na kołach. Na szczycie jestem koło 18 (czyli nici z zachodu z Kudłaczy). Jest bardzo przyjemnie, chłodno i nie ma stada much jak ostatnim razem ;) Pora późna więc ludzi też niewiele (3-4). Trochę zeszło na zrobienie fajnych fotek i gdy zbierałem się do drogi było tylko kilka minut do zachodu Słońca. Ale nie martwi mnie to zbytnio bo na Kudłacze tylko 4km szlakiem. Czerwonym (Mały Szlak Beskidzki) zawsze zjeżdża się bardzo fajnie. No a w takim półmroku to już w ogóle :) Choć trochę się bałem żeby nie wyglebić gdzieś w tych ciemnościach i parę metrów wolałem sprowadzić. O tym że zbliżam się do Kudłaczy informuje mnie dobiegająca muzyka. No i faktycznie jakaś impreza w budzie pod schroniskiem - akurat leci "Akcent - Przekorny los" :D Hehe lubię ten kawałek jak i inne utwory Zenka ;) Posiedziałem dłuższą chwilę na ławeczce powoli zbierając się do drogi - zjadłem co mi zostało, dopompowałem opony, ubrałem się, założyłem lampki. Trochę szkoda zjeżdżać bo następna wycieczka w góry raczej w przyszłym sezonie. Fajny zjazd asfaltem do Pcimia - ciągnął się i ciągnął. Do Myślenic pojadę inaczej niż zwykle - nie serwisówką wzdłuż Zakopianki a boczną drogą drugą stroną Raby. W sumie to nie wiem czy fajna czy nie bo było tam zupełnie ciemno ;) No i zimno - ze 13'. Ze Stróży planowałem szlakiem rowerowym do Zarabia ale nie chciało mi się go szukać po ciemku, więc pojechałem standardowo wzdłuż Zakopianki. Potem Myślenice (na rynek nie chciało mi się już zajeżdżać) i myślę jak tu wrócić do domu. No i wymyśliłem że zamiast jechać jak zwykle bokami (Borzęta, Gorzków, Koźmice Wlk.) pojadę jak leci Zakopianką :) Bo zawsze mam problem trafić od tej strony we właściwy skręt w Borzętach. A Zakopianka na odcinku Myślenice - Kraków nie jest taka straszna - jest asfaltowe pobocze. Trzeba tylko uważać na skrzyżowaniach (jak są pasy skrętu w prawo a samemu jedzie się prosto środkiem jezdni) i na wjeździe do Krakowa. Podjazdy niezbyt strome no i zawsze głównymi drogami jakoś szybciej się leci. I tak było i dziś, bardzo przyjemnie mi się jechało tą drogą. Było fajnie widać np. migające na czerwono: po prawej - maszt w Chorągwicy i kominy EC w Łęgu a po lewej kominy elektrowni w Skawinie. Z podjazdów to poczułem w nogach tylko ten przed Mogilanami ale nie w takim stopniu jak kiedyś - kilka lat temu wydawał mi się ścianą płaczu ;) Tak fajnie jechało mi się główną drogą że zajechałem nią aż na Mateczny i tu skręciłem w Kamieńskiego - też droga raczej nie na rower :D No ale żeby nie przesadzić i nie kusić losu od Bonarki chodnikami. W domu o 22.
Udana wycieczka, taka moja standardowa trasa, robię ją od 2011r. tyle że dopiero w tym roku odkryłem że o wiele fajniejsza jest w kierunku Lubomir -> Kudłacze niż na odwrót. Pomimo wczorajszej trasy jakoś nie byłem zbytnio zmęczony i jechało się super. Szkoda tylko że następna wycieczka w góry (tzn. po górskich szlakach) prawdopodobnie dopiero w przyszłym sezonie. Bo prognozy pogody są nieubłagane, od przyszłego tygodnia deszcz, a w górach temp. może spaść do 0 i śnieg!
EDIT: Statystyki właśnie się zaktualizowały i wychodzi że pierwszy raz udało mi się uzbierać 100000m przewyższenia w sezonie :)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Jaworzyce 576
Lubomir 904
Trzy Kopce 894
Łysina 891
Takie tam. Blokowiska N. Bieżanowa widziane z Węzła Bieżanów © Pidzej
Takie tam. Linia 400kV w Sierakowie © Pidzej
Dobczyce (fotka dokumentacyjna) © Pidzej
Krzyworzeka. Dziś widok w drugą stronę © Pidzej
Pasmo Ciecienia i DW964 © Pidzej
Grodzisko. Też w Paśmie Ciecienia © Pidzej
Pauza w Wiśniowej © Pidzej
Pauza w Wiśniowej © Pidzej
Kapliczka na przeł. Jaworzyce © Pidzej
Podjazd na Lubomira. Na razie asfalt © Pidzej
Widoczki z podjazdu na Lubomira © Pidzej
Widoczki z podjazdu na Lubomira © Pidzej
Widoczki z podjazdu na Lubomira. No tak trochę jesiennie już © Pidzej
Odpoczynek na podjeździe © Pidzej
Obserwatorium na Lubomirze © Pidzej
Odpoczynek na Lubomirze © Pidzej
Na Lubomirze © Pidzej
Lubomir. Najbliższa od Krakowa tak wysoka góra © Pidzej
Zjazd czerwonym na Kudłacze. Aparat kłamie, było o wiele ciemniej ;) © Pidzej
Zjazd czerwonym na Kudłacze. Aparat kłamie, było o wiele ciemniej ;) © Pidzej
O właśnie, było mniej więcej tak :) © Pidzej
Kudłacze. Najbliższe od Krakowa schronisko górskie © Pidzej
Widoczek z Kudłaczy © Pidzej
Trochu się zasiedziałem :) © Pidzej
Następna fotka to już wiadukt w Stróży (bo wcześniej nie było nic widać) © Pidzej
Wzdłuż Zakopianki © Pidzej
Krajowa 7ka nie jest taka zła, w 2014 zajechałem nią do Warszawy ;) © Pidzej
Powrót Zakopianką © Pidzej
Takie tam © Pidzej
I wjazd do Krakowa © Pidzej
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 24%
WYSOK MAX: 885
14.00 - 22.00
1,75l
4 wafelki, 2 jabłka
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 100-149, Korona Gór Polski, Terenowo
Lubomir i inne fajne górki
d a n e w y j a z d u
104.50 km
24.50 km teren
06:52 h
Pr.śr.:15.22 km/h
Pr.max:57.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1880 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Dokładka po piątkowej wyrypie hehe ;) Poniedziałek to być może ostatni upalny dzień tego lata (jak to szybko zleciało, dopiero co się zaczęło), trzeba go więc dobrze wykorzystać. Tym bardziej że kolejne dni mają być deszczowe i nie wiadomo kiedy znowu będzie można wjechać w teren i nie utonąć w błocie.
Plan był aby zrobić taką moją standardową trasę: Kudłacze-Łysina-Lubomir ale w odwrotnym kierunku: Lubomir-Łysina-Kudłacze. Wyjazd trochę po południu więc czasu niby sporo. Do Dobczyc standardowo wojewódzką a potem kieruję się na Wiśniową, droga delikatnie pnie się do góry. W Wiśniowej koło placu targowego krótka przerwa: przepak, plecak na plecy, zjadam banana, dokupuję też 1,5l wody (z domu wziąłem 2l). Po czym ruszam na podbój gór :) Odbijam w prawo w boczną drogę na przeł. Jaworzyce. Jest nowy asfalt. A ja roztapiam się w tym upale aż sobie musiałem odpocząć w cieniu. W końcu szczyt, odpoczynek pod wiatą na przełęczy (drugi banan, trzeba odciążyć plecak). I rozpoczynam mozolną wspinaczkę na Lubomira. Gdy kończy się asfalt upuszczam nieco powietrza z opon, coby zwiększyć przyczepność. Generalnie ciężko, czasami ponad 20% a droga kamienista, do tego dokuczają muchy. Ale poszło mi nadspodziewanie dobrze, wepchać musiałem raptem 30m w pionie. Heh chyba podjechałem więcej niż zjechałem tej drogi rok temu :) Na szczycie chwilę po 16. Ludzi brak. Posiedziałem tylko chwilę (bo muchy przeszkadzały). I sru w dół na Kudłacze. O tak, odwrócenie trasy było strzałem w 10! Leciało się pięknie, szlak w sam raz dla mnie, kamienie/korzenie odpowiedniego kalibru. Na Kudłaczach przerwa koło schroniska (Kudłacze to najbliżej położone od Krakowa schronisko górskie). Zjadam czekoladę i przeglądam mapę, bo coś czuję że zamiast asfaltu do Pcimia mam ochotę na więcej (terenu). Więc dalej czerwonym, kierunek: na razie Chełm. Raczej w dół niż do góry. Najpierw fajnie, potem za trudno dla mnie (prowadzanie), potem znowu fajnie. Kawałeczek zielonym i jest Chełm. I tu układam dalszą część trasy: czerwony rowerowy->czarny rowerowy->zielony rowerowy dookoła Uklejny->czerwony rowerowy do Myślenic. Jednak te szlaki wyglądają tak pięknie tylko na mapie bo rzeczywistości oznaczeń prawie nie ma! Szybko gubię więc czarny i zjeżdżam gdzieś za nisko asfaltem. Pytam mieszkańca czy gdzieś tą drogą dojadę, okazuje się że nie. Polecił mi natomiast jakąś ścieżkę i mostek. I przedostaję się nią prowadząc rower... do asfaltowej drogi na Chełm. Nie poddam się jednak tak łatwo. Zjeżdżam kawałek asfaltem i odbijam w zielony rowerowy. Okrążam nim Uklejnę, trochę do góry, trochę płasko, trochę w dół. Taka szutrówka. W końcu jest nawrót w lewo (tu miałem zjechać czerwonym rowerowym do Myślenic). Ale posiedziałem trochę pod kapliczką i wpadam na pomysł że jadę do Dobczyc. Bo jakoś wolę wracać z Dobczyc niż Myślenic. Ale nie najkrótszą drogą, w planie mam jeszcze Krowią Górę i przeciąć Pasmo Glichowca. Trochę już późno, więc trzeba się spieszyć aby przed zmrokiem zjechać ze szlaku. Dłuuugi zjazd po betonowych płytach i na przeł. Niwka skręcam w niebieski szlak. No i co tu dużo mówić, jest moc! Krowia Góra podjechana w całości, i to bez zatrzymywania! Niestety kawałek dalej coś psuje mi humor. Bo szlak sprawia wrażenie jakby kończył się w jakichś chaszczach. Ale on się nie kończy, on przez te chaszcze biegnie (widać na zdjęciach)! No po prostu nie wierzę w to co widzę, trzeba przedzierać się przez pokrzywy i maliny wyższe ode mnie, k*rwy i ch*je lecą jeden po drugim. Potem kawałek jakimś wąwozem i na przełaj przez pole, byle do asfaltu. Mam już trochę dość na dziś. W Zasaniu poszukiwania odpowiedniego skrętu, nic się nie zgadza z mapą ale jakoś udaje się trafić na odpowiednią drogę. Przede mną ostatnia dziś terenowa przeprawa. Znowu się pogubiłem, jeden raz a potem drugi. Jest już po 20, Słońce zachodzi a ja w środku ciemnego lasu. Ale w końcu udaje się odnaleźć szlak przez Wielką Górę (która wcale taka wielka nie jest, niecałe 400m n.p.m.) do Kornatki. Koniec błądzenia na dziś, w Kornatce dopompowuję opony, zakładam lampki i w dół do Dobczyc. Całkiem chłodno się zrobiło. W Dobczycach ostatnia pauza (baton energetyczny) i do domu. W domu po 22.
Udana wycieczka, niby tak blisko Krakowa a już prawdziwe góry! Choć trochę nerwów kosztowała - ch*ja warte te wszystkie mapy i szlaki, nic się nie zgadza a oznaczeń brak :)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Jaworzyce 576
Lubomir 904
Trzy Kopce 894
Łysina 891
Przeł. Niwka 388
Krowia Góra 456
Wielka Góra 394
Widoczek z Raciborska. Być może widać stąd Lubomira
W Dobczycach
W Wiśniowej
Rowerek
Odpoczynek na podjeździe na przeł. Jaworzyce
Na przeł. Jaworzyce
Widoczki z podjazdu na Lubomira. Nie wiem co obejmują ale to Beskid Wyspowy
Widoczki z podjazdu na Lubomira
Podjazd na Lubomira
Wygląda płasko ale było tam ponad 20%
Odpoczynek na Lubomirze
Odpoczynek na Lubomirze
Obserwatorium na Lubomirze
Czerwony szlak na Kudłacze (Mały Szlak Beskidzki)
Czerwony szlak na Kudłacze
Schronisko Kudłacze
Odpoczynek na Kudłaczach
Ławeczka na Kudłaczach
Czerwony szlak (Mały Szlak Beskidzki)
Czerwony szlak
Czerwony szlak
Czerwony szlak
Gdzieś po drodze
Gdzieś po drodze
Na Chełmie
Czerwony albo czarny szlak rowerowy na Chełmie
A tu się gdzieś zgubiłem
Wspomniana kładeczka
I jabłuszka
Zielony rowerowy wokół Uklejny
Zielony rowerowy wokół Uklejny
Tu podjąłem decyzję że jadę na Dobczyce
Jakiś widoczek (Pogórze Wiśnickie)
Zjazd po płytach
Na Krowiej Górze
Na Krowiej Górze
Niebieski szlak (bez komentarza)
Niebieski szlak (bez komentarza)
Tak to też niebieski szlak
Tak to też niebieski szlak
Kawałek dalej wąwozem
Widoczek z podjazdu na pasmo Glichowca
Rozkminianie gdzie jestem i gdzie jechać
Rozkminianie gdzie jestem i gdzie jechać
W Kornatce
W Kornatce
I znów w Dobczycach
NACHY SREDN: 5%
NACHY MAX: 22%
WYSOK MAX: 881
12.35 - 22.20
3l
2 banany, czekolada, baton energetyczny
Kategoria ^ UP 1500-1999m, > km 100-149, Korona Gór Polski, Terenowo
Słomniki, Proszowice, Nowe Brzesko
d a n e w y j a z d u
102.35 km
0.00 km teren
05:54 h
Pr.śr.:17.35 km/h
Pr.max:41.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:585 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)

Zalew na Dłubni i bloki Nowej Huty
Widoczek z trasy
Widoczek z trasy
Rynek w Słomnikach
Rynek w Proszowicach
Rynek w Nowym Brzesku
Wisła w Ispinie
Przez Puszczę Niepołomicką
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 8%
WYSOK MAX: 325
15.35 - 22.15
1l
2 czekolady
Kategoria > km 100-149




























