Maj, 2022
Dystans całkowity: | 2012.97 km (w terenie 20.00 km; 0.99%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 201.30 km |
Więcej statystyk |
Tour de Gorce
d a n e w y j a z d u
227.91 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Pan Jelcz.
https://photos.app.goo.gl/iej5hh2VhHYFV6rd6
https://www.alltrails.com/explore/map/31-05-2022-dookola-gorcow-8b10a92?u=m
8.55 - 2.30
Kategoria > km 200-249
Triban maj (zbiorówka)
d a n e w y j a z d u
39.06 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
A właściwie to jeden tylko w maju, pojedynczy krótki trip na szosce z 30.05. Miasto +kebab na pl. Inwalidów +Młynówka.
Kategoria Zbiorówka :(
Koszyce
d a n e w y j a z d u
349.51 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://www.alltrails.com/explore/map/25-26-05-2022-kosice-eaa1da3?u=m
https://photos.app.goo.gl/dQEBqWFGEBK9ubuD8
W zasadzie to plan tego dziewiczego rejsu (rower z nowym
napędem) powstawał na bieżąco. Jedynym kierunkowym był wiejący na wschód wiatr.
Myślałem z początku o jednodniowej przejażdżce WTRką, wzdłuż Wisły i nazad.
Jednak pogoda okazała się o wiele lepsza niż wynikało to z prognoz,
postanowiłem zatem zaatakować góry. Z gór urodziła się Słowacja, a ze Słowacji
Koszyce, i zarazem pierwsza konkretna trasa w tym sezonie :)
W narastającym
zaduchu sprawnie łykam kolejne hopki szosy do Gdowa. Jako że rower jest po
grubszym remoncie wziąłem ponadstandardowy zestaw narzędzi i na pauzach
dokonuję regulacji tego i owego. Przerzutki, kierownica itp. Z tylną przerzutką
szybko doszedłem do ładu ale przód będę poprawiał już po powrocie. W Dobczycach
już nieźle przypieka. Ja tymczasem obieram mocno górzysty skrót do Limanowej,
bokami przez Stare & Nowe Rybie. Końcówka przed
kościołem ma grubo ponad
10%. W nagrodą za trudy podjazdu jest piękna panorama Beskidu Wyspowego, z górą
Kostrzą na czele. Zjazd, rach ciach i jestem w Limanowej. Aby oszczędzić sobie
nieco trudów, zamiast wspinać się pod górę krajówką na New Sącz, ja pojadę
boczną drogą w dolinie: przez Mordarkę, Pisarzową i Klęczany. Do centrum New
Sącza nie wjeżdżam, szkoda czasu. Skręcam na południe, i zaliczam tylko ryneczek
w
Starym Sączu. Stąd już ostatnia prosta na Słowację, DK87 do Piwnicznej. Po
drodze zakupy w Lewiatanie, i te same co wszędzie spostrzeżenia: Niby inflacja,
do tego podatek cukrowy a energetyki nie drożeją. A można zaryzykować
stwierdzenie że tanieją. Black 200ml (trochę mniejsza puszka) po 1,19zł (!). To
dobrze, bo piję ich dużo, żeby nie powiedzieć że jestem uzależniony. Do tego
kupuję chleb +konserwę turystyczną, taka mnie ostatnio jakaś zajawka złapała.
Jedynym problemem z tą konserwą jest trochę za duża puszka, nigdy nie zjadam
całej, a wozić ją otwartą w upale 2 dni raczej odpada. Ale co mi zostanie to kładę
puszkę na wsi gdzieś obok kosza na śmieci i na pewno jakiś zwierzak sobie zje
:) Na przejściu
PL/SK melduję się koło 18tej. Tempo masakryczne, muszę coś
potrenować jeśli chcę bardziej ambitne cele atakować w tym sezonie. A za
przejściem kolejny, najdłuższy dziś podjazd, na przełęcz (Sedlo) Vabec – 766m
n.p.m. I kolejne zamulanie. Na szczęście już trochę chłodniej, do tego więcej
cienia. Na szczycie charakterystyczny, wiecznie w budowie
budynek. Odkąd byłem
tu pierwszy raz w 2017 roku, prace niewiele posunęły się do przodu.
Widoki pierwsza klasa. Po prawej w oddali z całą pewnością można stwierdzić że te
wysokie, tonące w górach zaśnieżone szczyty to wschodnia końcówka Tatr
Wysokich. Przed nimi, też po prawej Magura Spiska. Dość wysokie pasmo po
środku, najbardziej w oddali to Niżne Tatry. Więcej musiałbym już zgadywać lub
szukać w necie. Kanapeczki z konserwą, szybki (i chłodny!) zjazd i jest Stara
Lubovna. Obieram szosę number 68, która zaprowadzi mnie do Preszowa. Powoli
zapada zmrok a ja powoli wciągam podjazd na kolejne wzniesienie. Szczyt którego
wyznacza charakterystyczny, nadgryziony zębem czasu betonowy
obelisk witający
mnie w Kraju Preszowskim. Długi, przyjemny zjazd do Sabinova. Noc jest trochę
chłodna ale co najważniejsze pogodna. U ubrań dorzucę tylko cienką kurtkę i
takąż czapkę. Krótkich spodenek nie będzie potrzeby zmieniać. Chcę się trochę spać ale Koszyc dociągnę bez grama snu. Miliony
gwiazd na niebie. Przypomniały mi się klimaty długich tras. Pierwsze zdobycie
Wiednia, pierwszy raz nad Morze i tak dalej. Mam ochotę na więcej w tym sezonie :) Po północy
docieram do
Preszowa. Od razu wita mniej las charakterystycznych, zardzewiałych
żółtych słupów – Preszowskie wszechobecne trolejbusy. Pod wielkim gmachem pewnie
czegoś w rodzaju Preszowskiego „
Urzędu Wojewódzkiego” wciągam chlebek z
konserwą. Nic się tu nie zmieniło od lat - pomniki ku chwale Sowieckiej Armii, z
sierpem/młotem i czerwonymi gwiazdami dalej obecne :) Po prostu Słowacja. Coś
tam zwiedzam przejazdem i wylatuję z miasta „krajową” 20ką, na Koszyce. Podczas
dłuższego, bo prawie godzinnego zamulania na przystanku zaczyna wstawać
nowy dzień. Tak jak zawsze, 20ką do Koszyc do końca nie jadę, bo kawałek przed
miastem zamienia się ona w ekspresówkę. W Budimirze przymusowo skręcam w boczną
drogę przez Kostolany. Tu, na małym wzniesieniu wita mnie przepiękny widok wschodu Słońca. Acz krótki, bo ledwie co Słońce wyszło zza gór, pokazało się w
niskim „okienku” i znów schowało, za chmurami. Ale zdjęcie zdążyć zrobiłem (tytułowe). Chłodny
zjazd doliną rzeki, zawalony, nieczynny
most, potężna linia wysokiego napięcia,
pamiętam tą drogę. Wpół do szóstej jestem w Koszycach. I pierwsze co to skręcam
dróżką w park nad Hornadem (rzeką). Przypinam dyskretnie rower do ławeczki, co
cenniejsze rzeczy chowam do kieszeni, telefon z budzikiem co kilka minut w dłoń i pora
na drzemkę. Budzi mnie szczekający pies. „Prieprasim ze obudit was, ida do
robotku” – jakoś tak rzecze do mnie właściciel :) I tak pora wstawać, myję się
nieco w źródełku i wałem wzdłuż Hornadu docieram do centrum miasta. Jak zawsze
zwiedzam charakterystyczny, podłużny plac, na którym bazylika, inne zabytki i
park otoczone są z dwóch stron jezdnią i torami tramwajowymi. W pierwszym
napotkanym fast foodzie wciągam połówkę wielkiej pizzy, i kontynuuję
zwiedzanie. Znów te pomniki – sierpy, młoty, czerwone gwiazdy… Ehh… Poza tym,
pomimo że Koszyce to drugie największe słowackie miasto to widać tą
wszechobecną Słowacką biedę. Rozlatujące się chodniki złożone z rozlatujących
się łat asfaltu, klepiska, piachu i chwastów. Zardzewiałe latarnie, pokrzywione
ogrodzenia. A może to nie jest bieda? Albo tylko częściowo bieda. A częściowo
Słowacki-Słowiański-Ułański pierdolnik? Może to po prostu tak ma być? Bo takie
same chodniki, złożone z asfaltowych łat, piachu i chwastów znajdują się przy
pięknie wyremontowanych, gładkich asfaltowych szosach. Zawsze na Słowacji, jak
i na Węgrzech łapią mnie takie rozkminki ;) W każdym razie – pora wracać.
Obieram północny kurs przez miasto, kierując się ku tej samej drodze którą tu
przybyłem. Powrót PKP będzie z Muszyny, jeden pociąg przed 18tą, ostatni po
19tej. Co ciekawe, oprócz tej pizzy+coli, wciąż jadę jeszcze na zapasach z
Polski, ale powoli zaczyna kończyć się woda. Na razie wracam drogą w cieniu
wąwozu Hornadu, ale zaraz trzeba skręcić i wspinać się w pełnym Słońcu na
szczyt, pod tą wielką linię WN. Wskutek pomyłki w Kostolanach kupuję jedną
tylko gałkę loda. Ale może to i lepiej? Bo 2 EURO kosztowała… Jest szczyt,
linia WN, zjazd do Budimira. Chwilowy cień rosnących wzdłuż szosy topoli. Coś
za coś – jest cień topoli ale są też latające białe kudły i łzawiące oczy ;)
Dalsza droga idzie raz lepiej raz gorzej ale ogólnie tak sobie. Dużo odpoczywam
w cieniu na przystankach, trochę drzemię. W Preszowie zakupy – Wielka Kofola
(2,25l, ledwo wchodzi do koszyka) +energetyki i drożdżówki z makiem. Gorąc
sięga apogeum. Wytaczam się miasta tą samą drogą którą tu przybyłem w nocy.
Przystanek w Wlk. Szaryszu tonący w cieniu wielkich lip to prawdziwa oaza na
tej rozpalonej pustyni. Przeliczam czas/km, słabo to idzie ale zdążę. Jeszcze
tylko ten cholerny podjazd pod obelisk na granicy Krajów… Niestety na cholernym
podjeździe zaczyna wiać cholerny wiatr w twarz. W ogóle ze wschodu nadciąga
zapowiadane na popołudnie piątek załamanie pogody. Szaro-grantowe chmurzyska.
Plus taki że momentalnie ochładza się. Minus – że wieje w twarz i pytanie co z
deszczem? W źródełku pod szczytem zmywam krem z twarzy i rąk krem z filtrem,
dziś nie będzie już potrzebny. Wmęczam ten podjazd, jest obelisk, i jest zjazd.
Zjazd pod zimny wiatr. Byle do Lubotina – myślę sobie. Tam jest zawrotka na
zachód, dalej w dół i dolina rzeki, zaraz przejście graniczne i Muszyna, i
pociąg, i jest OK, i już się nie męczę, i już nie wieje. I tak też to wyglądało.
Domęczyłem się do Lubotina, zjazd 70km/h w dolinę Popradu, zrujnowane dawne
przejście w Leluchowie. Boczna, dziurawa, pagórkowata droga do Muszyny. Całkiem
chłodno się zrobiło i zaczęło lekko popadywać. Ale teraz to se już może. Ponad
godzina czasu mi została do ostatniego pociągu. Jakieś tam zakupy, jakiś
cheeseburger i na PRLowskiej stacji „Muszyna” oczekuję na TLK Karpaty. Bilet
40zł więc bez tragedii. Przyjemny, pusty pociąg. Sporo podrzemałem. Aż do
Tarnowa, gdy do wagonu dosłownie WLAŁA SIĘ WRZESZCZĄCA, KRZYCZĄCA MASA. Masa
dzieciarni ;) Kolonia jaka czy co. Na szczęście mam słuchawki z dobrym
wyciszeniem z zewnątrz :) W Krk wpół do 12tej, w domu o pónocy.
Udana wycieczka. Pierwsza tak właściwie konkretna trasa w
tym sezonie. Bo niby te 6kkm zrobiłem ale to była taka nijaka ta jazda.
Kwiecień – zimno, śnieg, syf. Majówka – jakiś covid mnie brał, duszkości,
alergia, nie wiadomo co. Następny weekend – gleba w Andrychowie. Kolejne dwa
weekendy – szosówka w remoncie, trasy zastępcze na MTB. No i teraz wreszcie się
udało. Zupełnie inna jazda na świeżym napędzie: tarcze 34x50 Sora, kaseta 11-32
Sunrace, łańcuch(y) KMC jakieś najtańsze 11rz.
8.40 (czw) - 0.05 (sb)
Kategoria > km 300-349, Powrót pociągiem
Jak za starych dobrych czasów :)
d a n e w y j a z d u
150.30 km
20.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czołg
Widząc że szykuje się kolejny weekend z rozgrzebaną szosówką wziąłem wolne na piątek (lepsze prognozy meteo) i znów dosiadłem Dziadka. Tym razem z myślą ataku na jaką Mogielicę a może i Turbacz. Jednak wyjechałem tak późno i szło tak powoli, że stanęło na Mogielicy. A i to się nie udało ;) Skręciłem z wojewódzkiej szosy na Szczyrzyc, Dobrą, Jurków i obrałem dobrze znaną (tak mi się wydawało) leśną drogę Półrzeczki - Szczawa. Zapomniałem jednak że tam są rozwidlenia, nie wszystko jest oznaczone, do tego masyw Mogielicy oplatają różne szlaki rowerowe i narciarskie. No i tak samo jak w 2012 roku pogubiłem się :) Zamiast dotrzeć na przełęcz, skąd kawałek szlakiem jest na Polanę Stumorgową, i potem na Mogielicę, zacząłem kluczyć drogami trawersującymi zbocze tej góry. Dotarłem nawet do znaku "Mogielica w prawo 1,5km" ale to była ścieżka nachylona chyba pod kątem 40 stopni... Odpada. Było jeszcze przenoszenie roweru przez budowę przepustu dla strumienia. Spotkałem jeszcze innego rowerzystę, pogadaliśmy, i przejechaliśmy jeszcze razem z 10km szlakiem narciarskim. Po czym każdym pojechał w swoją stronę: kolega dalej kręcić pętlę wokół Mogielicy a ja zjechałem do Słopnic i Tymbarku. Do domu wróciłem mniej znanymi drogami (częściowo nawet nieznanymi): Jodłownik, Góra Św. Jana, Zegartowice, Komorniki, Raciechowice, DW do Dobczyc, Gorzków, Koźmice, Siercza.
Choć nie dotarłem na Mogielicę, ani na Stumorgi, ani nawet na przełęcz pod Stumorgami, to i tak mi się podobało :) Coś czuję że w tym sezonie pojeżdżę trochę w terenie. Bo miałem ogromną przerwę, ostatnie MTB po Beskidach było w 2017 roku! Potem sama szosa!!!
https://photos.app.goo.gl/SZi8JsnYfyTFMJLu7
8.00 - 1.10
Kategoria > km 150-199, Terenowo
8 przełęczy
d a n e w y j a z d u
225.09 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czołg
Wierzbanowska, Wielkie Drogi, Gruszowiec, Ostra, Wierch Młynne, Knurowska, Wielkie Drogi, Wierzbanowska.
No kto by pomyślał że Dziadek Cube porwie się na takie szaleństwa :) Druga młodość normalnie. Dziadek Cube jeszcze pokaże na co Go stać! Dostanie nowy napęd, wróci w teren i jeszcze niejeden Beskidzki szlak zaliczy.
Trasa zastępcza, szosówka czeka na nowy napęd, więc taką asfaltową, mocno górzystą pętelkę zrobiłem na MTB. Myślałem czy by nie założyć opon 28mm z szoskówki ale mi się nie chciało. Stare śmieci, nawijałem te przełęcze 11 lat temu, gdy byłem jeszcze niedzielnym rowerzystą i budowałem formę. Z nowości odkryłem bardzo ciekawy odcinek Velo Dunajec, którym wróciłem z Harklowej do New Targu. Zaś na 20% ściance w Rdzawce pierwszy chrzest bojowy miał tylni BB7 :)
https://www.alltrails.com/explore/map/7-przeleczy-82edc5c?u=m
https://photos.app.goo.gl/SnsvDfsBAUZGmpS4A
7.20 - 3.25
Kategoria > km 200-249
BĘC
d a n e w y j a z d u
114.94 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Miała być Ostrava (CZ), ale w Andrychowie przy ruszaniu spadł mi łańcuch przy ruszaniu spod świateł. Przewróciłem się, wbiłem zębatki blatu w łydkę, kierownicę w klatkę piersiową, i delikatnie musnął mnie tylnym zderzakiem skręcający w lewo bus. Do tego duży siniak na lewym udzie. Jak chodzi o łydkę o oprócz kilkunastu mniej groźnych szram wyszarpało mi dwie dziurki o głębokości ok. 4mm, chyba aż do mięśnia. Oczywiście nie było gdzie tego umyć, przetarłem tylko mokrymi chustkami, w aptece kupiłem spirytus i plaster. Rzecz jasna odechciało mi się dalszej jazdy, tym bardziej że zaczęło padać.. Dowlokłem się tylko do BB i wróciłem PKP do domu.
W niedzielę było OK, zaschło to i wyglądało że idzie ku dobremu. Tymczasem we wtorek spuchnięte, ropa i ból taki że ledwo kilka kroków dało się zrobić. Szedł octacept, potem włączyłem trybiotyk i do piątku wydobrzało. Tymczasem mamy 22.05, dwa tygodnie od gleby a strupy z dziurek dalej nie odpadły. Więc je sobie wydłubałem i świeża rana goi się od nowa. Tym razem ograniczę się do octaseptu, wydaje mi się że te strupy to była zaschnięta mieszanina krwi, ropy i maści, i utrudniały one ziarninowanie.
Zaś przyczyna gleby to bardzo zużyty napęd. On jest w szosówce od nowości, od 2019 roku, jeżdżony na 3 łańcuchy, ponad 43kkm przebiegu!!! Miałem ambitny plan dociągnięcia na nim do 50kkm ale już wiem że to był zły plan. Żeby jeździć na tak zużytym napędzie z przeskakującym (czasem spadającym) łańcuchem trzeba by pamiętać żeby cały czas pedałować na siedząco, pod żadnych pozorem nie stawać na pedałach. Co jest niemożliwe, bo pewnych nawyków, odruchów się nie zwalczy. Tak więc aktualnie trwa interwencyjna wymiana napędów, i to w obu rowerach. W szosówce wyląduje zakupiona w GB obciachowa plastikowa osłonka na blat.
Z plusów całej sytuacji dowiedziałem się jak gruba jest skóra człowieka. Zawsze wydawało mi się że ona ma z milimetr grubości. Tymczasem to cienkie na wierzchu to jest tylko naskórek, a skóra właściwa to gruba na ~4mm biała tkanka, i to w niej umieszczone są te wszystkie gruczoły łojowe, potowe, mieszki włosowe, zakończenia nerwowe itp.
https://photos.app.goo.gl/9XSz2MhoyTyyaYnRA
https://www.alltrails.com/explore/map/7-05-2022-b-b-55b37c5?u=m
8.15 - 22.25
Kategoria > km 100-149, Nieudane wypady, Powrót pociągiem
Rabeczka
d a n e w y j a z d u
134.08 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Trasa STD, Wieliczka - Dobczyce - Wiśniowa - Mszana - Raba Niżna - Rabka i nazad.
W Rabce STD kebab. Warunki meteo zmienne, upał ale i trochę deszczyku.
https://photos.app.goo.gl/ajWRVGYH6KKDuG1QA
11.40 - 22.30
Kategoria > km 100-149
WTR 200
d a n e w y j a z d u
206.07 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
WTR na koronnym, dawno niejeżdżonym, 200km dystansie, tj. z 15km końcówką Velo Dunajec, do Biskupic. A nawet z zahaczeniem o Biedronkę w Żabnie. To niesamowite uczucie znowu usiąść na ciepłym od Słońca asfalcie WTRki :)
https://photos.app.goo.gl/VTgZvejYRQaV6RTz7
8.05 - 23.10
Kategoria WTR 2022, > km 200-249
Czołg maj (zbiorówka) cz. II/II
d a n e w y j a z d u
300.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czołg
Podzielone na 2 części, żeby nie wpadło na główną.
Kategoria Zbiorówka :(
Czołg maj (zbiorówka) cz. I/II
d a n e w y j a z d u
266.01 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czołg
Podzielone na 2 części, żeby nie wpadło na główną.
4.05 61,32km praca +Cementowa +miasto wieczorem. No lato po prostu!
5.05 4,3km ino praca
6.05 4,87km ino praca
9.05 4,85km ino praca
10.05 4,69km ino praca. Boli nóżka.
11.05 60,51km praca +miasto wieczorem, bardzo ciepło nawet o północy. Nóżka boli ale już mniej.
12.05 57,34km praca +miasto wieczorem, ciepło.
13.05 7,82km praca +Kaufland
15.05 48,04km miasto wieczorem
16.05 52,32km praca +miasto wieczorem
17.05 34,79km praca +Decathlon Zakopianka, +serwis komputerowy +kebab
18.05 4,88km ino praca
19.05 60,17km praca +miasto wieczorem. Huta, Młynówka Królewska.
21.05 65,81km miasto wieczorem
23.05 35,73km praca +miasto wieczorem
24,05 12,64km EFL +Bonarka +praca
25.05 5,93km ino praca
28.05 40,09km miasto wieczorem +Bonarka. Chłodno.
Kategoria Zbiorówka :(