Ocenić szkody
d a n e w y j a z d u
225.19 km
0.00 km teren
12:22 h
Pr.śr.:18.21 km/h
Pr.max:74.00 km/h
Temperatura:32.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2900 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
https://photos.app.goo.gl/LxkTZ2d5dctY3wjE9
Na dziś zaplanowałem sobie lżejszą (taki się wydawało),
200km traskę dookoła Gorców. Poza objechaniem dookoła mojego ulubionego pasma
górskiego cel był jeszcze jeden – obadać jakie szkody poczyniły w górach
ostatnie ulewy i powodzie. Te same które zafundowały mi w ostatniej trasie, do
Siedlec dodatkową atrakcję w postaci wezbranej Wisły. A najbardziej podobno
ucierpiała DW968, idąca doliną rzeki Kamienicy.
Harmonogram na dziś nie jest zbyt napięty (tzn. nie wydaję
się taki), więc pozwalam sobie na późny start o godz. 7.00. Lecę standardowo,
wojewódzką, na Kasinę. Pogodynki dzień zapowiadają upalny i jak najbardziej
jestem im w stanie uwierzyć, bo już w Dobczycach jest gorąco. Z lekkim więc
mozołem wciągam coraz to bardziej ciężkie kilometry DW 964, która wspina się na
przełęcz Wierzbanowską. W zasadzie to podjazd zaczyna się już w Dobczycach, ale
z początkowo jest niezauważalny, dopiero za Wiśniową zaczyna nabierać stromizny.
Na przełęczy Wierzbanowskiej melduję się o godz. 10. Jak zwykle uwieczniam na
zdjęciu panoramę Beskidu Wyspowego, jest ona tu wyjątkowa. Za niewielkim
obniżeniem terenu zaliczam w biegu kolejną, sąsiednią przełęcz – Wielkie Drogi.
Kilka km krajówką i już w chłodzę w cieniu, nad rzeką Mszanką, w Mszanie. Tu
skręcam we wspomnianą, uszkodzoną DW968. Zaraz za miastem pojawia się pierwszy
znak, że za 14km brak przejazdu. Ale w praktyce to pewnie samochodów dotyczy,
rowerem zawsze się jakoś prześlizgnie. Te 14km wypada na przełęczy Przysłop,
tam gdzie do drogi dołącza Kamienica, czyli wszystko się zgadza. Ileś tam chwil
później, i ileś kropki potu więcej jest przełęcz. 750m n.p.m., czyli już nie
tak mało. Jest też zagrodzona w poprzek droga. Jedne auta zawracają (pewnie
przyjezdni), inne omijają blokadę – zapewne miejscowi, który wiedzą że da się
przecisnąć. Zaczynam szybki zjazd do Szczawy. Na razie z drogą wszystko OK. Po
drodze jest fajny parking, z atrakcją w postaci stawku pełnego roślin i różnych
wodnych żyjątek. Pierwsze uszkodzenie, na razie niewielkie, dostrzegam zaraz
jak droga zaczyna skręcać w prawo. Zapadła się tylko bariera, ale pewnie korpus
drogi też ucierpiał, czego nie widać. Na poważniejszy obryw nie trzeba długo
czekać. Pół jezdni leży w rzece :O Urwane niemal równo z podwójną ciągłą. Poza
wygrodzeniami uszkodzone odcinki zabezpieczone są startami piachu. Pewnie żeby
jakiś geniusz nie próbował przestawiać tych znaków, i „udrożniać” drogi. W
Szczawie pierwszy zerwany most (mostek) – ale już chyba zaczęli odbudowę. Mijam
jeszcze dwa, pomniejsze osuwiska. Zerwanych mostów (takich małych, duże
przetrwały) i kładek nie zliczę. Drugie potężne urwisko, do połowy drogi, między
Szczawą a Kamienicą. W Kamienicy pauza na skwerku w centrum. Dostrzegam tu
pierwsze trochę niepokojące swym kształtem chmury. Kontynuując zjazd do
Zabrzeży dostrzegam chmury niepokojące już nie tylko kształtem ale i barwą ;) Nad
Sądeckim się kotłuje. Ja skręcam zaraz w prawo, może mnie ominie? Jadę wzdłuż
Dunajca, do Krościenka. Niepokojące chmury zostają gdzieś z tyłu/z boku, tym
samym przestając mnie niepokoić. Dunajec też musiał nieźle wylać, w Krościenku
ławeczki i inna infrastruktura nad rzeką delikatnie uszkodzona/zawalona
gałęziami, mułem, i innym dziadostwem. W studni na rynku tankuję 1,5l wody ze źródła, żeby się nieco odsłodzić od Coli czy innego Pepsi. Tyle razy jak tu
byłem kupowałem wodę w sklepie zamiast za darmo mieć ;) Tzn. o tym źródełku
wiedziałem, ono tu jest od zawsze. Ale mam jakieś dziwne opory przed piciem
wody która leci z kranów czy innych ujęć. Pewnie dlatego że nie jest w ładnej
butelce z etykietą ;) Dzisiaj się przemogę i wreszcie się jej napiję. Przeżyłem
:) Czego dowodem jest ta relacja. Za Krościenkiem rozpoczynam wspinaczkę na
koleją dziś przełęcz - Snozka (która to? na koniec podliczę). Po dłuższej
chwili jestem na szczycie, na parkingu. Jako że trasa dziś lekka (?) wdrapuję
się ścieżką pod słynny pomnik. Organy Hasiora. Intencja tego pomnika, jego
historia, plany wyburzenia czy inne perypetie, to skomplikowana sprawa.
Generalnie chodzi o coś związanego z poprzednim ustrojem, pomnik miał sławić
jakichś komunistycznych bandytów. Nie znam się, więc może skupię się na
aspektach techniczno-artystycznych: pomnik miał grać, gwizdać, gdy zawieje
wiatr. Ale nigdy nie grał, tj. nigdy nie działał ;) Z tego powodu zawsze był
obiektem różnych żartów i drwin. W czasie tej leniwej jazdy i zwiedzania aura
zmienia się coraz bardziej. Na południu, nad jeziorem Czorsztyńskim już się
błyska. A na północy, nad Gorcami chyba zaraz zacznie. Przyspieszam więc tempa,
jakby co to w Nowym Targu będę bezpieczniejszy. Tak przyspieszyłem, że na
jednym zjeździe niemal wyrównałem swój rekord prędkości :) 74 km/h było. (Rekord
z 2012r: 75 km/h). W mieście jestem koło 19.30. Odpoczywam na rynku, i jestem
bezpieczny no ale co dalej? Burza nad Tatrami mnie w tym momencie nie martwi,
martwi mnie to co dzieje się na południu, nad Gorcami i Żywieckim. Burza co
prawda to nie jest ale pogodnym niebem też bym tego nie nazwał. Wysoko kłębiące
się, ciemne chmury. Mam pewne obawy, że do domu dziś suchy nie wrócę. Ale z
drugiej jaką mam alternatywę? Wracać pociągiem?! Z New Targu?!!?! Wstyd trochę.
Na liczniku ledwie 140km. Trzeba powoli toczyć się w stronę Krakowa,
jednocześnie bacznie obserwując sytuację i szukać potencjalnych schronień. Z
lekkim więc niepokojem wciągam podjazd Zakopianką na Piątkową. Na szczycie
okazuje się że obawy były przesadzone – pogoda klaruje się, jakoś na zachód to
wszystko poszło. Do Rabki zjeżdżam skrótem – boczną, strrromą drogą przez
Rdzawkę (ładnych kilkanaście % jest w najstromszych miejscach). W Rabce już
ciemno. Robię małą pętelkę po mieście, w tym fotkę DH Gazda - jednego z bardziej
rozpoznawalnych sklepów. Droga powrotna bez przygód. Księżyc ładnie świecił na
rozpogodzonym niebie. Mszana, Kasina, dwie przełęcze, Wiśniowa, Dobczyce,
Wieliczka. To co na początku tyle że w odwrotnej kolejności, i w przyjemnym
chłodzie nocy. W Dobczycach kupuję eksperymentalnego energetyka, firmowanego
nazwą słynnego klubu. Jak zacząłem czytać skład to się przestraszyłem :D Smak też
taki dziwny. Działa natomiast tak samo jak droższe marki, tj. dobrze. W domu o
3 w nocy, aż tak lekko jak mi się wydawało nie było. Mało ostatnio jeżdżę po
górach.
Udana traska, pogoda wytrzymała, inspekcja DW968 dokonana,
zaliczone 6 przełęczy + 1 górka.
7.00 - 3.00
8,25l (w tym 1,75l energetyka)
Zdobyte szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502 x2
Przeł. Wielkie Drogi 562 x2
Przeł. Przysłop Lubomierski 750
Przeł. Snozka 653
Obidowa 865
Kategoria ^ UP 2500-2999m, > km 200-249