Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Ocenić szkody

d a n e w y j a z d u 225.19 km 0.00 km teren 12:22 h Pr.śr.:18.21 km/h Pr.max:74.00 km/h Temperatura:32.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2900 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Niedziela, 29 lipca 2018 | dodano: 12.08.2018





https://photos.app.goo.gl/LxkTZ2d5dctY3wjE9

Na dziś zaplanowałem sobie lżejszą (taki się wydawało), 200km traskę dookoła Gorców. Poza objechaniem dookoła mojego ulubionego pasma górskiego cel był jeszcze jeden – obadać jakie szkody poczyniły w górach ostatnie ulewy i powodzie. Te same które zafundowały mi w ostatniej trasie, do Siedlec dodatkową atrakcję w postaci wezbranej Wisły. A najbardziej podobno ucierpiała DW968, idąca doliną rzeki Kamienicy.

Harmonogram na dziś nie jest zbyt napięty (tzn. nie wydaję się taki), więc pozwalam sobie na późny start o godz. 7.00. Lecę standardowo, wojewódzką, na Kasinę. Pogodynki dzień zapowiadają upalny i jak najbardziej jestem im w stanie uwierzyć, bo już w Dobczycach jest gorąco. Z lekkim więc mozołem wciągam coraz to bardziej ciężkie kilometry DW 964, która wspina się na przełęcz Wierzbanowską. W zasadzie to podjazd zaczyna się już w Dobczycach, ale z początkowo jest niezauważalny, dopiero za Wiśniową zaczyna nabierać stromizny. Na przełęczy Wierzbanowskiej melduję się o godz. 10. Jak zwykle uwieczniam na zdjęciu panoramę Beskidu Wyspowego, jest ona tu wyjątkowa. Za niewielkim obniżeniem terenu zaliczam w biegu kolejną, sąsiednią przełęcz – Wielkie Drogi. Kilka km krajówką i już w chłodzę w cieniu, nad rzeką Mszanką, w Mszanie. Tu skręcam we wspomnianą, uszkodzoną DW968. Zaraz za miastem pojawia się pierwszy znak, że za 14km brak przejazdu. Ale w praktyce to pewnie samochodów dotyczy, rowerem zawsze się jakoś prześlizgnie. Te 14km wypada na przełęczy Przysłop, tam gdzie do drogi dołącza Kamienica, czyli wszystko się zgadza. Ileś tam chwil później, i ileś kropki potu więcej jest przełęcz. 750m n.p.m., czyli już nie tak mało. Jest też zagrodzona w poprzek droga. Jedne auta zawracają (pewnie przyjezdni), inne omijają blokadę – zapewne miejscowi, który wiedzą że da się przecisnąć. Zaczynam szybki zjazd do Szczawy. Na razie z drogą wszystko OK. Po drodze jest fajny parking, z atrakcją w postaci stawku pełnego roślin i różnych wodnych żyjątek. Pierwsze uszkodzenie, na razie niewielkie, dostrzegam zaraz jak droga zaczyna skręcać w prawo. Zapadła się tylko bariera, ale pewnie korpus drogi też ucierpiał, czego nie widać. Na poważniejszy obryw nie trzeba długo czekać. Pół jezdni leży w rzece :O Urwane niemal równo z podwójną ciągłą. Poza wygrodzeniami uszkodzone odcinki zabezpieczone są startami piachu. Pewnie żeby jakiś geniusz nie próbował przestawiać tych znaków, i „udrożniać” drogi. W Szczawie pierwszy zerwany most (mostek) – ale już chyba zaczęli odbudowę. Mijam jeszcze dwa, pomniejsze osuwiska. Zerwanych mostów (takich małych, duże przetrwały) i kładek nie zliczę. Drugie potężne urwisko, do połowy drogi, między Szczawą a Kamienicą. W Kamienicy pauza na skwerku w centrum. Dostrzegam tu pierwsze trochę niepokojące swym kształtem chmury. Kontynuując zjazd do Zabrzeży dostrzegam chmury niepokojące już nie tylko kształtem ale i barwą ;) Nad Sądeckim się kotłuje. Ja skręcam zaraz w prawo, może mnie ominie? Jadę wzdłuż Dunajca, do Krościenka. Niepokojące chmury zostają gdzieś z tyłu/z boku, tym samym przestając mnie niepokoić. Dunajec też musiał nieźle wylać, w Krościenku ławeczki i inna infrastruktura nad rzeką delikatnie uszkodzona/zawalona gałęziami, mułem, i innym dziadostwem. W studni na rynku tankuję 1,5l wody ze źródła, żeby się nieco odsłodzić od Coli czy innego Pepsi. Tyle razy jak tu byłem kupowałem wodę w sklepie zamiast za darmo mieć ;) Tzn. o tym źródełku wiedziałem, ono tu jest od zawsze. Ale mam jakieś dziwne opory przed piciem wody która leci z kranów czy innych ujęć. Pewnie dlatego że nie jest w ładnej butelce z etykietą ;) Dzisiaj się przemogę i wreszcie się jej napiję. Przeżyłem :) Czego dowodem jest ta relacja. Za Krościenkiem rozpoczynam wspinaczkę na koleją dziś przełęcz - Snozka (która to? na koniec podliczę). Po dłuższej chwili jestem na szczycie, na parkingu. Jako że trasa dziś lekka (?) wdrapuję się ścieżką pod słynny pomnik. Organy Hasiora. Intencja tego pomnika, jego historia, plany wyburzenia czy inne perypetie, to skomplikowana sprawa. Generalnie chodzi o coś związanego z poprzednim ustrojem, pomnik miał sławić jakichś komunistycznych bandytów. Nie znam się, więc może skupię się na aspektach techniczno-artystycznych: pomnik miał grać, gwizdać, gdy zawieje wiatr. Ale nigdy nie grał, tj. nigdy nie działał ;) Z tego powodu zawsze był obiektem różnych żartów i drwin. W czasie tej leniwej jazdy i zwiedzania aura zmienia się coraz bardziej. Na południu, nad jeziorem Czorsztyńskim już się błyska. A na północy, nad Gorcami chyba zaraz zacznie. Przyspieszam więc tempa, jakby co to w Nowym Targu będę bezpieczniejszy. Tak przyspieszyłem, że na jednym zjeździe niemal wyrównałem swój rekord prędkości :) 74 km/h było. (Rekord z 2012r: 75 km/h). W mieście jestem koło 19.30. Odpoczywam na rynku, i jestem bezpieczny no ale co dalej? Burza nad Tatrami mnie w tym momencie nie martwi, martwi mnie to co dzieje się na południu, nad Gorcami i Żywieckim. Burza co prawda to nie jest ale pogodnym niebem też bym tego nie nazwał. Wysoko kłębiące się, ciemne chmury. Mam pewne obawy, że do domu dziś suchy nie wrócę. Ale z drugiej jaką mam alternatywę? Wracać pociągiem?! Z New Targu?!!?! Wstyd trochę. Na liczniku ledwie 140km. Trzeba powoli toczyć się w stronę Krakowa, jednocześnie bacznie obserwując sytuację i szukać potencjalnych schronień. Z lekkim więc niepokojem wciągam podjazd Zakopianką na Piątkową. Na szczycie okazuje się że obawy były przesadzone – pogoda klaruje się, jakoś na zachód to wszystko poszło. Do Rabki zjeżdżam skrótem – boczną, strrromą drogą przez Rdzawkę (ładnych kilkanaście % jest w najstromszych miejscach). W Rabce już ciemno. Robię małą pętelkę po mieście, w tym fotkę DH Gazda - jednego z bardziej rozpoznawalnych sklepów. Droga powrotna bez przygód. Księżyc ładnie świecił na rozpogodzonym niebie. Mszana, Kasina, dwie przełęcze, Wiśniowa, Dobczyce, Wieliczka. To co na początku tyle że w odwrotnej kolejności, i w przyjemnym chłodzie nocy. W Dobczycach kupuję eksperymentalnego energetyka, firmowanego nazwą słynnego klubu. Jak zacząłem czytać skład to się przestraszyłem :D Smak też taki dziwny. Działa natomiast tak samo jak droższe marki, tj. dobrze. W domu o 3 w nocy, aż tak lekko jak mi się wydawało nie było. Mało ostatnio jeżdżę po górach.

Udana traska, pogoda wytrzymała, inspekcja DW968 dokonana, zaliczone 6 przełęczy + 1 górka.


7.00 - 3.00
8,25l (w tym 1,75l energetyka)

Zdobyte szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502 x2
Przeł. Wielkie Drogi 562 x2
Przeł. Przysłop Lubomierski 750
Przeł. Snozka 653
Obidowa 865


Kategoria ^ UP 2500-2999m, > km 200-249


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa siety
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]