Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Poznań

d a n e w y j a z d u 420.60 km 0.00 km teren 19:57 h Pr.śr.:21.08 km/h Pr.max:63.50 km/h Temperatura:17.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2059 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Poniedziałek, 1 maja 2017 | dodano: 03.05.2017


(w Nw. Mieście n. Wartą GPS zwariował)

Poznań chodził mi po głowie od dawna, był jednym z celów na ubiegły sezon. Miała to też być moja pierwsza 400ka. Ostatecznie 400 zrobiłem na pętli do Stalowej Woli a stolica Wielkopolski musiała trochę poczekać. Do wczoraj. Po kilku +-300km zrobionych w tym sezonie trasach stwierdziłem że jestem gotowy na dorzucenie czwartej setki. Długi weekend i dość silny, wschodni wiatr (w Polsce niezbyt częsty) ostatecznie zadecydowały o kierunku trasy. Przygotowania nie zajęły mi długo, dawno wykreślony ślad tylko czekał na wgranie do GPSa. Natomiast wynikł pewien dość istotny problem. W trakcie niedzielnej przejażdżki po mieście jakaś rowerzystka poprosiła mnie o użyczenie pompki. Okazało się że ta nie pompuje zaworu Schredera, co mnie nie zdziwiło, bo już kiedyś miałem taki problem. Natomiast w domu okazało się że nie pompuje też Presty... Głowica zupełnie się zepsuła. 10ta wieczór w niedzielę, nowej nigdzie nie kupię. Nie pojadę też przecież bez pompki. Nie pozostało nic innego jak zabranie pompki serwisowej. Hehe dwa razy już tak z nią jechałem, w 2013 i 2014 roku ;) Żeby zrównoważyć jej ciężar nie wziąłem jak zwykle biorę 1,5l butelki wody ;)

Przespać się nie udało, trudno. Startuję 5 minut po północy. Przelatuję przez przygotowujące się do 3-majowych uroczystości miasto i wskakuję na DW794. Na Częstochowę droga jest praktycznie jedna, więc pierwsze 1/3 trasy wiedzie przez dobrze znane mi okolice. Przed Skałą jedyny dziś cięższy (z 200 na ponad 400m n.p.m.) podjazd. Jest dość chłodno, w Skale spadło na chwilę do 2'C. Śniadanie. Zjadam to co, co je się szybko, czyli banana i jakiegoś wafelka. Szkoda tracić czasu na jakieś ucztowanie. Fajny, w większości nieoświetlony odcinek (lubię takie ciemności) i jest Wolbrom. Tu też mała przerwa ale raczej tak dla zasady (żeby posiedzieć chwilę na ryneczku) niż z rzeczywistej potrzeby. Bo jedzie się bardzo sprawnie: kilometry mijają szybko, podjazdy wchodzą gładko. Właściwie to już tu, po kilkudziesięciu km wiedziałem że dotrę do Poznania. Przed Pilicą jak zwykle w tych okolicach bywa, zaczynają się mgły. O tym że mijam zamek w Smoleniu informuje mnie tylko tabliczka, bo nie jest on iluminowany. W Pilicy też mała pauza. Nie byłem chyba jeszcze w tym miasteczku nocą. Odtąd do Częstochowy głównie bocznymi drogami. W okolicach Żerkowic zaczyna się przejaśniać. Wschód Słońca ciężki jednak do zidentyfikowania bo zachmurzenie jest pełne. Włodowice, charakterystyczny wiadukt nad CMK, Kotowice. Kawałek dalej bardzo ciekawe miejsce, przejeżdżając obok zobaczyć trzeba obowiązkowo. Punkt widokowy na Kueście Jurajskiej. Takiej jakby wielkiej skarpie, urwisku z ładną panoramką okolic. Do tego ruiny jakiegoś kościoła. Oprócz tego, tak ogólnie, w oczy rzucają się jeszcze trzy rzeczy: Po pierwsze później budząca się do życia przyroda na Jurze. Drzewa w większości bezlistne. Po drugie mnóstwo tych drzew jest połamanych jak po jakiejś wichurze, głównie sosen. Po trzecie co kawałek jakaś ruina domku, często z tabliczką "Na sprzedaż". Zjazd do Żarek (lub Żarków, kto wie jak to się odmienia?). Odcinek wśród ładnych sosnowo - brzozowych lasków, ostatni podjazd. I ostatni, szalony zjazd, do Olsztyna. To tu wykręciłem dzisiejszego maxa. Odtąd do Poznania będzie zatrważąjąco płasko ;) Zresztą liczby mówią same za siebie: pierwsze 1000m przewyższenia przypadło (niemal idealnie) na pierwsze 100km, pozostały tysiąc na kolejne trzysta. W Olsztynie miła pogawędka z innym rowerzystą, panem koło 50ki. Nie zdradzam celu podróży, głupie uczucie czymś się komuś pochwalić gdy ten myśli że się z niego idiotę robi... Przyzwyczaiłem się ;) Kawałek krajówką i docieram do Częstochowy, a jest koło 8mej. Przebijam się przez miasto, w trosce o zdrowie psychiczne nie korzystam z tutejszych ścieżek rowerowych. Mimo najszczerszych chęci po prostu nie dam rady. Dłuższa przerwa na ławeczce przy reprezentacyjnej alei. W międzyczasie ociepla się. Do ponad 10 a mniej niż 15 stopni. Koło 9tej zbieram się w drogę. Ale zanim opuszczę miasto zajeżdżam pod Jasną Górę, nie mogło się obyć bez fotki z tego niezwykłego miejsca. Drogami wojewódzkimi kieruję się na Wieluń. Zaczynają się typowe dla centralnej Polski krajobrazy: ciągnący się po horyzont bezkres pól uprawnych. Urozmaicony niekiedy majaczącym w oddali lasem, czasem przecięty idealnie równym szeregiem dumnie prężących się słupów linii energetycznej. Wszystko to natomiast przykryte niebem, na którym błękit sprawiedliwie dzieli powierzchnię z dywanem chmur... Chmur układających się w powtarzalną kompozycję która również wydaje się nie mieć końca... Po prostu czuć tą przestrzeń, ten otaczający mnie ogrom świata. Z takich bardziej praktycznych rzeczy czuć natomiast wiatr. Który w zależności od kierunku drogi bardzo pomaga, pomaga lub trochę przeszkadza. Całą tą rowerową ekstazę przerwał niestety jakiś paproch, który wpadł mi do oka tuż przed Działoszynem. I długo nie chciał wypaść, na płakanie jednym okiem poświęciłem chyba z pół godziny (odtąd jechałem już w okularach). Aby nie tracić czasu coś też zjadłem i dopompowałem przednie koło, z którego wolno schodziło ciśnienie. Pompowanie sprzętem który dźwigałem w sakwie to czysta przyjemność, pół minuty i kilka bar w oponce :) Aż szkoda było łatać, wolałem zatrzymać się dziś kilka razy po drodze i kilkoma, kilkunastoma ruchami tłoka dorzucać atmosfer :) W Działoszynie przejeżdżam przez wezbraną Wartę, na rynku tylko fotka. Odcinek do Wielunia był jednym z najbardziej skierowanych na zachód. Co tam się działo! Jak dobrze przycisnąć to można było do 50ki na płaskim się rozpędzić :) A 30-40 to tak bez większego wysiłku. W Wieluniu odpoczywam w parku, przebieram się wreszcie krótkie ciuchy (z 17 stopni już było) i podziwiam imponujący, kilkunastometrowy fragment murów obronnych ;) Ale nie ma co żartować, w Krakowie niewiele więcej się zachowało. Kawałek krajówką, potem bokami aż do Kalisza. Przez Brzezinami długa prosta przez las. Która wydawała się nie mieć końca. Jednostajny widok, szum wiatru, gwizd terenowych opon, do tego senność. A ja wpadłem w jakiś taki trans... Może nawet małe halucynacje? Bo wydawało mi się że widziałem w oddali światła samochodów. Które jednak potem mnie nie mijały. Ale może mi się tylko wydawało. W każdym razie musiałem się na chwilę zatrzymać, żeby się z tego otrząsnąć. Z godnych odnotowania miejscowości Brzeziny, i wreszcie Kalisz. Jest koło 18tej. Do tej pory miasto kojarzyło mi się tylko z pewnym politykiem, wiedziałem też że jest tam budynek szpitala o ciekawym kształcie. Kalisz okazał się być bardzo ładną mieściną. Rynek, ratusz, jest nawet wyspa utworzona między rzeką a kanałem. Odpoczynek do 19tej. Pora się zbierać, do Poznania jeszcze ponad 100. Jak zwykle do kolejnych miejscowości z rozpiski muszę dodawać te +10km, zawsze jakoś więcej wychodzi. Do Środy Wlkp. pojadę jak leci krajówką, nie ma tu innej sensownie prowadzącej drogi. Od Środy bokami, bo zaczyna się ekspresówka. Ochładza się, przed zmrokiem znowu w długie ciuchy. Za jasności jeszcze Gołuchów. Jest tu duży park i zamek Czartoryskich. Którego nie chce mi się jednak szukać, myślami to ja jestem już pod Poznańskim ratuszem ;) Generalnie jechało by się bardzo fajnie tą krajówką, gdyby nie zakazy dla rowerów i ścieżki z kostki. Tak na zmianę jechałem. Jak zmęczyłem się jazdą po ścieżce to na asfalt, jak odpocząłem na asfalcie to na ścieżkę. Pleszew. Już prawie całkiem ciemno. Pauza. Godzinka jazdy, Jarocin. Rynek/ratusz podobny jak w Pleszewie. Generalnie trochę obawiałem się tej czwartej setki ale nie tylko nie było źle, było nawet bardzo dobrze. Docieram do kolejnej, zdecydowanie mniejszej od dwóch poprzednich mieściny - Nw. Miasta nad Wartą. Tutaj pustki, wszyscy śpią. Tylko jakiś samotny rowerzysta się przypałętał. Kto to widział na rowerze tak po nocy się szwędać. No jak to tak. Jakby nie można było na rowerku się po południu, po obiadku przejechać. I wrócić na kolacyjkę, zanim się ciemno i zimno zrobi. ( ;) )
Trzeci dziś raz przecinam Wartę. Z wiatru który wspomagał niewiele już zostało. Jest za to rozgwieżdżone niebo, którego brakowało pierwszej nocy. W Środzie Wielkopolskiej uwagę przykuwa potężna wieża ciśnień. Interesująca i niebędąca standardowym elementem każdego miasteczka. Pauza na standardowym już rynku i wychodzą na ostatnią prostą. Która taka prosta nie była ;) Zaraz po wyjeździe z miasta sfrezowany asfalt z jakimiś dziurami i łatami przez ładnych parę km (więcej niż 5 a mniej niż 10). Dłonie mi już urywało z bólu na tym. Wiadukt nad A2, potem nad S5. Generalnie totalne zadupia i ciemności. W oddali natomiast żółta łuna światła nad węzłem autostradowym i migający na czerwono rząd świateł (prawdopodobnie linia WN, jedna z ważniejszych w Polsce, 2x400kV). Komorniki, Tulce, takie miejscowości zapadły mi pamięci. Myślałem że już tuż tuż, a tu drogowskaz: Poznań 11km. Aż usiadłem na krawężniku i RedBulla musiałem wypić ;) W końcu, kilka minut przed 3cią, niemal 27 godzin od wyjazdu jest upragniony znak! Poznań! Coś tam mówiłem do siebie, może nawet krzyknąłem, nie pamiętam już. W każdym razie bardzo byłem szczęśliwy :) Długo zabawiłem pod tym znakiem starając się zrobić selfiaczka, ale nie bardzo wyszedł. Mniejsza o to. Wjeżdżamy do miasta. Jakieś osiedla domków jednorodzinnych, rondo na którym się zakręciłem, wiadukt nad torami. Potem jak leci jakąś dwupasmówką bo ruch był praktycznie zerowy. Kolejne rondo, most nad Wartą. Zaraz zacznie świtać. I na rynek, zrobić fotkę pod ratuszem. O tak, długo czekałem na tą chwilę :) No imponujący ten ratusz, taki monumentalny nawet bym powiedział. Efekt potęgowały powiewające w arkadach flagi Polski. Równe 10 flag Polski. Kapliczki na rynku też niczego sobie. Ta chwila mogła by trwać wieczność ale pora się zbierać. Z zabytków zwiedziłem jeszcze przejazdem Plac Wolności, i na dworzec. W wyremontowanym centrum dobrze pomyślane nie ścieżki, a pasy rowerowe. Tak to powinno wyglądać. Dworzec. Ludzie mówią że niezbyt urodziwy bo w kształcie chlebaka. Mnie tam się podoba, w każdym razie lepszy od krakowskiego który... nie ma budynku, bo jest ukryty w podziemiach (!). Kupiłem bilety, coś tam na drogę, pociąg już stał. Odjazd 5.57. Podróż trochę się dłużyła, jechał na około, przez Wrocław, Opole, Częstochowę. W Krakowie koło południa, w domu o 12.35, czyli 36,5 godz. od wyjazdu :)

Poszło gładko, kondycja jak i senność (dwie nieprzespane noce) nie były problemem. Z jakichś bóli to tylko dłonie i prawa kość kulszowa odzywała się od czasu do czasu. Poza tym (już po powrocie do Krakowa) kłuły Achillesy i odrobinę kolana. No i jeszcze ten paproch w oku.
Ale wszystkiemu temu można zapobiec:
- Co do dłoni to pewnie wystarczyłyby rękawiczki z żelowymi wstawkami. Bo jeżdżę bez, do tego na twardych gumowych chwytach/metalowych rogach. Nie lubię nadmiaru szmat tam gdzie nie są one niezbędne.
- Na ból tyłka to wystarczy po prostu więcej jeździć :)
- Achillesy kłuły prawdopodobnie bo nie chciało mi się porządnie butów zasznurować i pięty nie miały właściwego podparcia.
- Jeśli chodzi o kolana to pewnie dlatego że czasem lubię jakiś podjazd z blatu wciągnąć, tak żeby poczuć uda ;)
- W okularach zawsze warto jeździć.
No i ten fart z pompką, że się dowiedziałem że nie działa, bo była potrzebna. A może to nie fart tylko ktoś na górze mi pomógł dojechać do tego Poznania?

Udana wycieczka. Tak naprawdę to przygoda a nie wycieczka bym powiedział. 2 noce, 2 wschody Słońca, 4 województwa, 3 wielkie miasta, 420km, i 1,5 doby przygody :) Warto przeżyć coś takiego.
Jeśli liczyć razem z 9km powrotem z dworca to jest to moja nowa życiówka. Jeśli liczyć bez, to nie. Ale czy to ważne?
To był dobry, rowerowy dzień 1,5 doby ;)

Z innych cyferek to jeszcze:
- 100km o 6.05, AVS 20,9
- 200km o 13.00, AVS 21,8
- 300km o 20.15, AVS 21,8
- 356km o 0.05 (równa doba od startu), AVS 21,6
- 400km o 3.30, AVS 21,3

Ściąga ;)
Ściąga ;) © Pidzej
Na wylocie z Krakowa
Na wylocie z Krakowa © Pidzej
W Skale
W Skale © Pidzej
Wolbrom
Wolbrom © Pidzej
Na rynku w Pilicy
Na rynku w Pilicy © Pidzej
Pauza w Skarżycach (aparat kłamie, było ciemniej)
Pauza w Skarżycach (aparat kłamie, było ciemniej) © Pidzej
O poranku
O poranku © Pidzej
Odpoczynek we Włodowicach
Odpoczynek we Włodowicach © Pidzej
Charakterystyczny wiadukt nad CMK
Charakterystyczny wiadukt nad CMK © Pidzej
Wreszcie jest :)
Wreszcie jest :) © Pidzej
Na sprzedaż
Na sprzedaż © Pidzej
Nad Kuestą Jurajską
Nad Kuestą Jurajską © Pidzej
Kuesta Jurajska
Kuesta Jurajska © Pidzej
Ruiny kościoła Św. Stanisława
Ruiny kościoła Św. Stanisława © Pidzej
Żarki
Żarki © Pidzej
To też
To też © Pidzej
Wiejski szalet ;)
Wiejski szalet ;) © Pidzej
Oj jest :)
Oj jest :) © Pidzej
Rynek i zamek w Olsztynie
Rynek i zamek w Olsztynie © Pidzej
Złapany na przejeździe
Złapany na przejeździe © Pidzej
Aleja Najświętszej Maryi Panny
Aleja Najświętszej Maryi Panny © Pidzej
Budynek czegośtam, w każdym razie ładny
Budynek czegośtam, w każdym razie ładny © Pidzej
Jasna Góra
Jasna Góra © Pidzej
Jakiś nowy standard oznaczeń ;) (Kamyk)
Jakiś nowy standard oznaczeń ;) (Kamyk) © Pidzej
Przyjemna droga
Przyjemna droga © Pidzej
Miedźno
Miedźno © Pidzej
Stał przy drodze
Stał przy drodze © Pidzej
Rzepaczek :)
Rzepaczek :) © Pidzej
Jakiś kamieniołom
Jakiś kamieniołom © Pidzej
Kilogram więcej w sakwie, kilka kurw mniej przy pompowaniu :)
Kilogram więcej w sakwie, kilka kurw mniej przy pompowaniu :) © Pidzej
Wezbrana Warta
Wezbrana Warta © Pidzej
Rynek w Działoszynie
Rynek w Działoszynie © Pidzej
To ten dywan z chmur o którym pisałem
To ten dywan z chmur o którym pisałem © Pidzej
Kaplica w Kraszkowicach
Kaplica w Kraszkowicach © Pidzej
Park w Wieluniu
Park w Wieluniu © Pidzej
I rynek tamże
I rynek tamże © Pidzej
Mury miejskie Wielunia ;)
Mury miejskie Wielunia ;) © Pidzej
Mijałem wiele po drodze
Mijałem wiele po drodze © Pidzej
Wierny druh :)
Wierny druh :) © Pidzej
Randomowy kościół
Randomowy kościół © Pidzej
Przypadkowe złomowisko
Przypadkowe złomowisko © Pidzej
Wiatr fajnie grał (gwizdał) na tych drutach
Wiatr fajnie grał (gwizdał) na tych drutach © Pidzej
Pauza w lasku
Pauza w lasku © Pidzej
Są porosty, jest czyste powietrze
Są porosty, jest czyste powietrze © Pidzej
Wspomniana prosta przez las
Wspomniana prosta przez las © Pidzej
Brzeziny. Drugie pompowanie
Brzeziny. Drugie pompowanie © Pidzej
Brzeziny
Brzeziny © Pidzej
Jakieśtam zakupy
Jakieśtam zakupy © Pidzej
Kalisz. 2/3 trasy. Pierwszy drogowskaz na Poznań
Kalisz. 2/3 trasy. Pierwszy drogowskaz na Poznań © Pidzej
Teatr w Kaliszu
Teatr w Kaliszu © Pidzej
Kanał
Kanał © Pidzej
Jakaś willa
Jakaś willa © Pidzej
Rynek
Rynek © Pidzej
Trzecie pompowanie
Trzecie pompowanie © Pidzej
Kaliski szpital
Kaliski szpital © Pidzej
Jeszcze kawałek
Jeszcze kawałek © Pidzej
Przebierka w długie ciuchy
Przebierka w długie ciuchy © Pidzej
Na krajówce
Na krajówce © Pidzej
Na krajówce
Na krajówce © Pidzej
Pleszew, druga noc na trasie. Fajna sprawa :)
Pleszew, druga noc na trasie. Fajna sprawa :) © Pidzej
Rynek w Jarocinie. Drzewo wepchało się w kadr
Rynek w Jarocinie. Drzewo wepchało się w kadr © Pidzej
Nowe Miasto nad Wartą. Wszystko śpi
Nowe Miasto nad Wartą. Wszystko śpi © Pidzej
Na rozstaju
Na rozstaju © Pidzej
Wieża ciśnień w Środzie Wlkp
Wieża ciśnień w Środzie Wlkp © Pidzej
I tamtejszy rynek
I tamtejszy rynek © Pidzej
Czwarte pompowanie ;)
Czwarte pompowanie ;) © Pidzej
Bolało
Bolało © Pidzej
Pow. Poznański
Pow. Poznański © Pidzej
Jeszcze tyla?!
Jeszcze tyla?! © Pidzej
Najprzyjemniejsza chwila wycieczki :)
Najprzyjemniejsza chwila wycieczki :) © Pidzej
Drugi wschód Słońca w trasie. Fajna sprawa :)
Drugi wschód Słońca w trasie. Fajna sprawa :) © Pidzej
Odwach w Poznaniu
Odwach w Poznaniu © Pidzej
Słynny ratusz. Nie mieścił się w kadrze. Część górna
Słynny ratusz. Nie mieścił się w kadrze. Część górna © Pidzej
I dolna. Druga najprzyjmniejsza chwila tej trasy :)
I dolna. Druga najprzyjmniejsza chwila tej trasy :) © Pidzej
Kamieniczki
Kamieniczki © Pidzej
Plac Wolności
Plac Wolności © Pidzej
I chlebaczek
I chlebaczek © Pidzej
Wpieprzyłem rower do przedsionka a okazało się że na drugim końcu wagonu jest ogromny przedział rowerowy ;) Ale nie było piktogramu na wagonie więc skąd mogłem wiedzieć
Wpieprzyłem rower do przedsionka a okazało się że na drugim końcu wagonu jest ogromny przedział rowerowy ;) Ale nie było piktogramu na wagonie więc skąd mogłem wiedzieć © Pidzej
IC 7300 Siemiradzki
IC 7300 Siemiradzki © Pidzej
Już na właściwym miejscu
Już na właściwym miejscu © Pidzej
Jeszcze bilety
Jeszcze bilety © Pidzej
Nowa życiówka. Albo i nie. Bo w pociągu się ze 3 razy na chwilę zdrzemnąłem. Jakby się nie liczyło to
Nowa życiówka. Albo i nie. Bo w pociągu się ze 3 razy na chwilę zdrzemnąłem. Jakby się nie liczyło to "na czysto" jest 411,59km :) © Pidzej

NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 9%
WYSOK MAX: 449
0.05 - 12.35
4,8l
5 bułek z pasztetem, 5 bananów, 3 czekolady, baton energetyczny, jakiś wafelek, ciastka HIT, 2 paczki paluszków

Nowe gminy:

Śląskie:
Kłobuck
Miedźno
Popów

Łódzkie:
Działoszyn
Wierzchlas
Wieluń
Czarnożyły
Lututów
Klonowa

Wielkopolskie:
Czajków
Kraszewice
Brzeziny
Godziesze Wielkie
Kalisz
Gołuchów
Pleszew
Kotlin
Jarocin
Nowe Miasto nad Wartą
Krzykosy
Środa Wielkopolska
Kleszczewo
Poznań


Kategoria ^ UP 2000-2499m, > km 400-499, Powrót pociągiem


komentarze
Pidzej
| 04:59 środa, 17 maja 2017 | linkuj Trochę tu nie zaglądałem.

@Gość
No i co zrobisz. Nic nie zrobisz, jeździć trzeba.

@Drugi Gość
Ja na szczęście nie mam takich dylematów bo do kin i muzeów nie chodzę ;) Mam za to inne: kupić coś do roweru czy zrobić długą wycieczkę.

@Trzeci Gość
Trasa tego typu z noclegiem to raczej nie, powrót do domu by był bardzo nudny. Myślałem raczej nad trasą 300km - nocleg - 150km jeszcze gdzieś dalej - powrót PKP. Albo w ogóle o jakiejś małej kilkudniowej wyprawie. To otwierałoby całkiem nowe możliwości, np. dotarcia nad morze.
Gość | 19:02 piątek, 12 maja 2017 | linkuj Nie narzekajmy na pkp, to jedyna normalna możliwość powrotu z takich wycieczek. Dobrze napisane, że zawsze byśmy chcieli, żeby było taniej, ale w przypadku takich tras wydatki na bilety, jedzenie czy picie aż tak nie bolą.

Myślałeś, żeby zrobić wycieczkę z noclegiem? Akurat by się pokrył koszt biletu. Pierwszego dnia 200-300 km, wyjazd standardowo w nocy i dojazd do miejsca docelowego wieczorem (jakaś pętla z lekkim powrotem w stronę domu), nocleg i drugiego dnia już krótszy dystans, start rano i powrót na wieczór, jakieś 100-150km.
Gość | 03:21 czwartek, 11 maja 2017 | linkuj Tu nie chodzi o to, że ceny biletów są drogie tylko o to, że zarabiamy skandalicznie mało w stosunku do tego co jesteśmy w stanie kupić. Przy zarobkach takich to każdy, ale to każdy jest zmuszony do wybierania, np. pojadę pociągiem, ale zrezygnuję z kina czy muzea. Dlatego ceny wydają się wysokie, ale tak naprawdę są niskie, a my jesteśmy biedni.
Gość | 04:20 środa, 10 maja 2017 | linkuj I takie promocje PKP są, niestety rzadko. Problemem PKP jest brak połączeń, bo Poznań to nie przypadek, że wybrałeś. Do tego PKP jeździ jak najdłuższą okrężną trasą i nabija km za które się płaci. To jest wbrew logice transportu, dojechać do celu 1) jak najszybciej 2) jak najkrócej 3) jak najprzyjemniej, można jeszcze dodać jak najtaniej. W rzeczywistości w PKP jest chyba odwrotnie. Jechałeś literą S przez Wrocław, Częstochowę, Koniecpol trochę dookoła robiąc dodatkowe km za które zapłaciłeś. Bo kolej nie ma torów, to niech kolej ponosi tego koszta, a nie klient. Np. w Austrii tak jest dłużej jedziesz = tańszy bilet. Czy jak wsiądziesz do taksówki i taksówkarz Cię obwiezie najdłuższą trasą to powiesz, fajna przygoda? I tak jest zawsze, bo opcji większych nie ma, a jak się chce gdzieś trafić w jakieś szczególne miejsce to bez 4 przesiadek i wielu godzin się nie obejdzie. Oznacza to znikomą mobilność. Średnia prędkość jest fatalna. Czyli płacisz też za jakość torów, miejsca gdzie zwalnia, wieczne przebudowy. W ogóle patrzę na te bilety i pojąć nie mogę. Jeden bilet przeczy drugiemu. Dopłata za rower 396 km, 9,10 przez Katowice, przez które nie jechałeś? Z ciekawości porównałem podróż z Innsbrucka do Wiednia, Ceny od 39 Euro (z przesiadką 29), ale pociąg jedzie 4 godziny 20 minut. https://tickets.oebb.at/de/ticket/timetable I jeździ co godzinę! Robi dystans ok 500 km. Jak tylko jedzie dłużej to bilet jest tańszy. A u nas odwrotnie, dalej jedziesz, więcej płacisz. :D
Pidzej
| 16:09 wtorek, 9 maja 2017 | linkuj Ja wiem że to jest drogo, w Polsce wszystko jest drogie. Też wolałbym bilet za 20zł. A jak by był za 20 to wtedy wolałbym za 10.

Ale co zrobić, PKP to jedyny sposób na powrót z tego typu tripu. Niby można by zrobić 400km pętlę, np. do Rzeszowa i z powrotem, albo do Opola. No ale kurcze, taki Poznań to jednak zupełnie inna liga :) Wycieczka kilka poziomów fajniejsza, jakby nie patrzeć to już trasa przez pół Polski, przez 4 województwa!

A tak dla przeciwwagi, w ramach ciekawostki: w 2011 wróciłem z Bielska-Białej do Krakowa (100km) za 6,14zł :) Połączenie 51% ulgi studenckiej i dwóch promocji: "Połączenie w dobrej cenie" i "Kolej na rower":

http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,pelne,598403,20151128,i-taka-ciekawostka.jpg
Gość | 13:34 wtorek, 9 maja 2017 | linkuj Piotr nie o to mi chodziło weź sobie porównaj 250 zł kosztują rejsy promem Stena Line, gdzie mieszkasz za te pieniądze w apartamencie, w tej cenie masz wyżywienie, szwedzki stół, zapewnione wszystkie możliwe atrakcje na statku i noclegi w tym jeden dzień zwiedzasz Szwecję. To co to ma być te 6 godzin za 80 zł w porównaniu? Chyba żart i kpina. Za takie warunki jak oferuje PKP to w porównaniu do kolei na całym świecie powinni zwracać odszkodowanie. Weź sam zobacz

http://www.stenaline.pl/do-szwecji/rejsy-turystyczne/rowerowy-potop

W cenie na osobę:

● rejs promem;

● transport roweru do Szwecji i z powrotem;

● rozrywka na pokładzie, w tym dyskoteka;

● śniadanie w formie szwedzkiego stołu;

● miejsce w kabinie 2-os. z łazienką (2 noclegi);

● jedna z tras rowerowych do wyboru (cały dzień) i pomoc pilotów;

● pamiątkowa koszulka;

● ubezpieczenie NNW i KL.
Pidzej
| 23:17 piątek, 5 maja 2017 | linkuj Dzięki za wszystkie komentarze.

Trasę wyznaczyłem tak żeby była jak najbardziej zbliżona do linii prostej i jednocześnie prowadziła w miarę sensownymi drogami (tj. nie ekspresówkami ale i nie szutrówkami). To dopiero moja druga 400ka i wolałem nie przesadzać. A odcinek Kraków - Częstochowa jechałem identycznie w zeszłym roku i wiedziałem że jest dobry na rower. Co do ścieżek rowerowych to w Polsce planowanie po nich trasy to jest loteria. Można trafić na jakąś sensowną jak i wpakować się w bagno. Z tym że ryzyko tego drugiego jest dużo większe.

Jeśli chodzi o polskie koleje to IMO nie jest aż tak źle jak niektórzy sądzą. Z zapisków wynika że wracałem pociągiem z rowerem 45 razy. Z tego jak sięgnę pamięcią to 2 razy pociąg był nabity na full tak że nie dało się ruszyć (Kielce-Kraków) a 3 razy nie miałem miejsca siedzącego: raz przez jakieś 15min gdzieś na Śląsku, raz z Warszawy do Krakowa (siedziałem na podłodze), i raz z Katowic do Krakowa (stałem na końcu wagonu z rowerem). Ani razu nie zostałem z rowerem na peronie. Co do czasu jazdy to mi on nie przeszkadza. Lubię podróżować również pociągami więc nie jest to dla mnie 6 godzin "bujania się" tylko 6 godzin rozrywki ;) Powrót pociągiem to po prostu integralna część wycieczki :) Ceny biletów faktycznie są wysokie (a 0,5l Fanta w Warsie kosztuje 6,5zł :D ). Ale nie ma innej alternatywy dla długich tras w jedną stronę. Nie ma żadnej gwarancji zabrania się z rowerem autobusem (trzeba liczyć na łaskę kierowcy). Do tego komfort podróżowania zupełnie inny: wolę jechać 50-letnim "kiblem" niż 5-gwiazdkowym autokarem. Można przejść się i rozprostować nogi, przewietrzyć się w otwartym oknie, często nawet położyć na pustych siedzeniach.
tomstar
| 13:30 czwartek, 4 maja 2017 | linkuj No i witamy w Pleszewie :) Gratulacje trasy i cieszę się bardzo, że przeleciałeś przez moje miasto :) Pozdrowionka
Gość | 12:20 czwartek, 4 maja 2017 | linkuj Piotr faktycznie droga przez Kotowice i z Mirowa na Żarki jest ciekawsza, natomiast nie wiem czy na takim dystansie Pidzej wybrałby się tylko po to żeby zobaczyć zamki o poranku mało atrakcyjnie i dołożyłby minimum 20 km i jeszcze więcej przewyższenia. Za to miałby tam fajne miejsca postojowe, ale i tak miał postój nad kuestą.

Przygody z pociągiem to norma PKP uważa, że masz wagon o jakimś numerze i w nocy w 30 sekund znajdziesz właściwy wagon pośród 30tu... TO jest niemożliwe żeby wsiąść we właściwy ale skąd PKP to ma wiedzieć jak robią wymysły, których nikt nie weryfikuje jak działają.

DO tego bujać się 6 godzin za 80 zł to wg mnie gruba przesada.
SimplyR
| 18:39 środa, 3 maja 2017 | linkuj Pięknie . Jak na jednym foto - " Jest moc " :D. Gratuluję & Pozdrawiam
Piotr | 16:18 środa, 3 maja 2017 | linkuj Budynek czegośtam w Częstochowie to Ratusz Miejski. Z Włodowic do Żarek mogłeś jechać przez Kotwice i Mirów. W Mirowie i obok w Bobolicach są ładne zamki natomiast z Mirowa do Żarek jest świetna ścieżka rowerowa (asfaltowa). Ogólnie świetna wycieczka. Gratulacje za dystans.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa rwony
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]