Warszawa
d a n e w y j a z d u
330.74 km
0.00 km teren
15:03 h
Pr.śr.:21.98 km/h
Pr.max:58.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1773 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Wycieczka do stolicy :) Rowerem w Warszawie byłem tylko raz - w 2014 przypadkiem tam zajechałem. Tym razem trasę dobrze zaplanowałem, żeby nie jechać na partyzanta ekspresówkami czy innymi b. ruchliwymi drogami. Pogoda szykuje się piękna, wiatr lekko wspomagający, w najgorszym razie nie przeszkadzający. O pogodę jak i kondycję się nie obawiam. Niepokoi co innego - przed
wyjazdem nie udało mi się przespać :/ Ostatni raz spałem w nocy czw/pt i
to tylko 3 godzinki. Jakkolwiek senność na rowerze nigdy nie jest dla
mnie najmniejszym problemem tak teraz z szybkich obliczeń wychodzi mi że może czekać mnie
46 godzin bez snu... Ale co zrobić, leżałem 2 godziny i nic, nie udało
się usnąć. Cóż, fizjologia człowieka nie jest doskonała. Tak jak nie da się
wypróżnić na zapas, nie da się też przespać na zapas. Jak się nie chce, to się nie chce, i już.
Startuję punktualnie o północy. Tak aby zdążyć na pociąg: o 20.20 lub 23.27. Ciepło, 12 stopni! Po wymianie klocków trochę dzwoni tylny hamulec, ale udaje się go wyregulować z poziomu kierownicy, za pomocą baryłki, nie muszę się nawet zatrzymywać. Przelatuję sprawnie przez opustoszałe miasto i wskakuję na wylotówkę na Warszawę. Za miastem nieco tylko chłodniej (niecałe 10 stopni). Kilometry szybko mijają, ani się obejrzałem i są Słomniki. Śniadanie, i dalej, na Miechów. Tutaj już tylko kilka stopni, ale zimno jest tylko przez chwilę, po ruszaniu z postojów. Od Miechowa do Jędrzejowa bocznymi drogami, jakieś 50km. Bardzo fajny odcinek. Bardzo bardzo fajny :) Pomimo że kompletne ciemności i poza rozgwieżdżonym niebem nic nie było widać. A może to właśnie dlatego? Nie trzeba angażować umysłu w kontemplowanie pięknych widoków. Można oddać się w całości na doznawaniu przyjemności jazdy rowerem. Na pędzie chłodnego powietrza na twarzy. Na szumie opon. Po prostu na niesamowitej frajdzie z całkiem sprawnego przemieszania się siłą własnych mięśni. Bo rower to taka "proteza idealna" dla bardzo niedoskonałego narządu ruchu człowieka. Zamienia zupełnie nieefektywne, nieustanne podnoszenie i opuszczanie całego ciężaru ciała (chód) na jednej tylko kończynie (!) na ruch obrotowy kół. Które jednocześnie magazynują energię i są żyroskopami stabilizującymi pojazd! Na takich właśnie rozmyślaniach minął mi ten nocny odcinek. Oprócz takich rozkminek w pamięci zapadł mi tylko podjazd/zjazd w miejscowości "Tunel" (ok. 400m n.p.m., najwyższy punkt trasy, pod tą górką znajduję się tunel linii kolejowej na Warszawę). Oraz rozświetlone, "kolejowe miasteczko" - Sędziszów - przyklejone do sporej stacji towarowej/osobowej. Tuż za nim można dostrzec pierwsze oznaki brzasku, jak i usłyszeć pierwsze śpiewy ptaków. Do 2 stopni tu spadło. Do Jędrzejowa docieram o świcie. O 6 rano mam na liczniku 100km a średnia z dotychczasowej trasy to 20,8. Pauza na rynku, robi się trochę cieplej. Po czym wskakuję na DW 728, którą przejadę na całej jej 158km długości, aż do Grójca. W leśnym odcinku za miastem znowu zimno, 2 stopnie. Ale to mnie akurat nie martwi, będzie już tylko lepiej (cieplej). Martwi mnie to że bardzo chce mi się spać :/ Dwa razy oczy zamknęły się same, dosłownie na sekundę i zaliczyłem pobocze! Daleko tak nie zajadę, w najlepszym wypadku skończę w rowie, w najgorszym pod ciężarówką. Zjeżdżam na parking leśny i wypijam pozostałe 0,5l energetyka. Pomoże na jakiś czas. Małogoszcz, kolejna godna odnotowania miejscowość. Z rzeczy standardowych to niebrzydki rynek a poza tym duża cementowania, dużo ciężarówek i ciągnące się po horyzont składy pociągów - silosów, bo 4 beczułki na każdy wagon. Wiele nie ujechawszy, przed Łopusznem znowu dopada mnie senność. W wiejskim sklepiku ekspedientka ratuje mnie ostatnim, litrowym Black'iem. Mam nadzieję że nie dostanę od tego zawału, to już drugi litr energetyka dziś :/ Może to on, może przebierka w krótkie ciuchy, a może jedno i drugie, pomagają i do końca wycieczki sen nie będzie już żadnym problemem :) Łopuszno. Pierwsze dziś "dziewicze" miasteczko ;) Tzn. takie, które odwiedzam po raz pierwszy w życiu. Ładny kościół na wzgórzu i placyk przed nim. Słońce zaczyna przygrzewać, pierwsza aplikacja kremu z filtrem. Radoszyce, też jeszcze nie byłem, odbijam kawałek na rynek. 1 kwietnia a pogoda i ogólnie cała wycieczka jak w majówkę :) W lasach przed Sielpią rzecz niespotykana: ścieżka rowerowa którą jedzie się z przyjemnością a nie rzuca kurwami O.o Aż uwieczniłem ją na zdjęciu! Docieram nią do zalewu w Sielpi. Bardzo ładne miejsce, chciało by się odpocząć w tym sosnowym lasku nad brzegiem. Niestety odpoczywałem przed chwilą więc tylko kilka zdjęć. Przed Końskim ścieżki już standardowe. Szaro / różowa kostka Dauna, z nieodłącznymi hopkami na wjazdach do posesji. Bonusowo mur z zielonych ekranów i rząd luster na wyjazdach. Typowy polski widoczek. Docieram do Końskiego. W centrum ładny pomnik (z koniem, a jakże). Ławeczek niestety brak więc przycupnąłem na dachu szaletu miejskiego :D Zaczyna przygrzewać. Piękne mamy lato tej wiosny, normalnie 25 stopni! Ruszamy dalej. Okolice raczej zadupiaste, jedyne atrakcje to oryginalne nazwy miejscowości: Morzywół, Kupimierz itp. 200km wybija na liczniku o godz. 13, średnia idzie w górę: 21,8. Następna większa atrakcja dopiero w Drzewicy. Jakiś zamek mianowicie, pewnie bardzo stary, jak to zwykle z zamkami bywa. Na tym odcinku energia mnie wprost rozpiera! Dziwna sprawa, kumulujące się w nogach kilometry nie idą w parze ze zmęczeniem O.o Potwierdza to powoli lecz sukcesywnie podnosząca się średnia prędkość. Mijam Odrzywół (raczej zapadła dziura), docieram do Nw. Miasta nad Pilicą. Mniej więcej się zgadza: jest Pilica i leżące nad nią (dosłownie, na wzgórzu) miasto. Czy nowe to nie wiem, wygląda mi raczej na stare. Od dawna wyczuwam miękkość w przednim kole. Uchodzi bardzo powoli, postanawiam więc tylko dorzucić nieco atmosfer. Z niemałym wysiłkiem dobijam pewnie do tych ~3,5 bar, odpinam pompkę. Ale zawór jakoś nie odskoczył i wszystko co napompowałem, albo i więcej, ucieka do atmosfery :D Od nowa, nieźle się wkurwiłem. Dalszy odcinek drogi raczej nie przyjemny, ruch spory, do tego ciężarówka wyprzedza mnie na gazetę (pomimo pustego w tej chwili po horyzont przeciwnego pasa). Mogielnica, jakiś placyk, bo rynkiem bym tego nie nazwał. Przeliczam czas i chyba odpuszczam wcześniejszy pociąg, to ma być wycieczka a nie wyścig. Okolice Grójca takie, jakimi je zapamiętałem z 2014r. Czyli królujące wokół sady owocowe. Różnego kroju i wielkości drzewka i krzewy. Gołe pnie właściwie - ciekawie to wygląda. Ciągnące się po horyzont, powtarzalne kompozycje z daleka identycznie wyglądających szaro - brązowych kikutów. Takie surrealistyczne nawet trochę, jak by się dłużej w to wpatrywać. Jest i Grójec, z dużym rynkiem / placem w centrum. Jakoś siedziało mi głowie że do Warszawy już rzut beretem, ale znak: "Piaseczno 29km" szybko weryfikuje te myśli. No kawałek jeszcze, a kilometrów coś wolniej ubywa. Przed miastem łapie mnie zmrok. W końcu jest. W Piasecznie oprócz standardowego rynku stacja kolejki wąskotorowej. 300km stuka o 19.45, AVS 22,4. Tak długo jak nie chciało się zacząć, tak długo nie chce się skończyć (ta miejscowość). Godz. 20.05. W końcu jest. Warszawa zdobyta! Obowiązkowa fotka z tablicą i w stronę dworca. Ale to naprawdę duże miasto, na Centralną ładne kilkanaście km. Po różnej jakości ścieżkach/chodnikach, a gdy jakiejkolwiek jakości było brak to jezdnią. W końcu dojeżdżam do "city". Błądzę trochę po przejściach podziemnych, kupuję bilety. Jest po 21, czyli niby 2 godzinki mam żeby coś tam zwiedzić. Ostatecznie skończyło się rundce wokół Pałacu, zdjęciach, zakupach na drogę powrotną i dalszym błądzeniu korytarzami, dworcami, galeriami itp. Odjazd wpół do dwunastej, w Krakowie o 3.30 (pociąg przez Częstochowę jedzie), w domu pół godziny później. 28 godzin od wyjazdu :)
Udana wycieczka. Pogoda iście letnia (pierwsza w sezonie jazda na krótko!), kondycja dopisuje, nawet tą senność udało się przezwyciężyć. Fajna nocna jazda, rzadko jeżdżone woj. Łódzkie i Mazowieckie, odwiedzone nowe miasteczka, no i Warszawa. Przyjeżdżając z takiego skansenu jak Kraków, gdzie najwyższymi obiektami są kilkudziesięciometrowe wieże kilkusetletnich kościołów można szoku dostać ;) W Warszawie wszystko jest większe, ponad 100m budynki, szerokie na kilkadziesiąt metrów arterie komunikacyjne, ogromne odległości. Ale na co dzień jednak nie chciał bym tam mieszkać, wolę Kraków :) Zdecydowanie ciekawsze okolice na rower. Co najważniejsze: w góry rzut beretem. A w razie potrzeby coś płaskiego / pagórkowatego też się znajdzie, wystarczy pojechać w kierunku innym niż południowy ;)
To był dobry, rowerowy dzień :)
287. Hehe już mnie nie przerażają takie liczby :D © Pidzej
W Słomnikach © Pidzej
Na wirażu © Pidzej
W Miechowie © Pidzej
Oaza światła na ciemnej pustyni ;) © Pidzej
Randomowy kościół. Gdy długo jadę i nie ma niczego ciekawego robię zdjęcie przypadkowego kościoła © Pidzej
W Sędziszowie. To miasto koleją stoi © Pidzej
Zaraz będzie świtać © Pidzej
W Jędrzejowie o wschodzie Słońca © Pidzej
Odpoczynek w Jędrzejowie © Pidzej
Wstaje nowy dzień :) © Pidzej
Próba walki z sennością © Pidzej
Biała Nida © Pidzej
Przyjemna droga © Pidzej
Linie energetyczne dobrze komponują się z polami. Sprawiające wrażenie nieskończenie długich instalacje pasują do bezkresu pól uprawnych. Dodatkowo dodają odrobinę techniki do wypełniającej cały kadr przyrody © Pidzej
W Małogoszczu © Pidzej
Cementownia © Pidzej
Szukanie ratunku (kofeiny) w sklepie :D © Pidzej
Łopuszno i górujący nad okolicą kościół © Pidzej
W Radoszycach © Pidzej
Tak to powinno wyglądać © Pidzej
Most i kładka na zal. Sielpińskim © Pidzej
Zalew © Pidzej
Charakterystyczne rondo © Pidzej
Kładka © Pidzej
Aż chciało by się odpocząć © Pidzej
Powrót do szarej, polskiej rzeczywistości © Pidzej
A to ci zabytek! © Pidzej
I kolejny © Pidzej
Końskie © Pidzej
Odpoczynek nad szaletem :D © Pidzej
To była jakaś miejscowość ale nie chce mi się już sprawdzać jaka © Pidzej
Takie tam. Musiałem zrobić zdjęcie żeby nie było zbyt dużej przerwy pomiędzy kolejnymi © Pidzej
Zamek w Drzewicy © Pidzej
Pomnik © Pidzej
I kościół do kompletu © Pidzej
Jeszcze stówa © Pidzej
Odrzywół. Co za nazwa :D © Pidzej
Pilica © Pidzej
I Nowe (?) Miasto nad nią © Pidzej
Jeszcze samolocik stamtąd © Pidzej
Lecimy na Grójec © Pidzej
Po drodze Mogielnica © Pidzej
Odpoczynek na parkingu leśnym © Pidzej
Nie wiadomo po co zrobione zdjęcie © Pidzej
W Grójcu © Pidzej
Sady owocowe © Pidzej
Jakieś mokradła © Pidzej
Ale się wepchał z tym samochodem :/ A ładne zdjęcie by było © Pidzej
Tabor wąskotorowy w Piasecznie © Pidzej
Stacja kolei wąskotorowej © Pidzej
Rynek w Piasecznie © Pidzej
Warszawa zdobyta! © Pidzej
Dworzec, kilkanaście km od znaku z wcześniejszego zdjęcia © Pidzej
Pod Pałacem © Pidzej
I rzut oka na City © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 10%
WYSOK MAX: 391
0.00 - 4.00
3,75l
6 bułek z pasztetem, 6 bananów, 4 czekolady, 2 paczki jakichś tam suchych ciastek
Nowe gminy:
Świętokrzyskie:
Radoszyce
Końskie
Gowarczów
Mazowieckie:
Gielniów
Odrzywół
Nowe Miasto nad Pilicą
Mogielnica
Belsk Duży
Prażmów
Piaseczno
Łódzkie:
Drzewica
Kategoria Powrót pociągiem, > km 300-349, ^ UP 1500-1999m
komentarze
Piękny dystans i to na jakim rowerze.Kilometry trzeba by liczyć podwójnie.
Wybacz że dyskusja u Ciebie ale skunksa trzeba demaskować.
O 21.11.-pieniacz -pisze,a już 2 min później sobie odpisujesz.
Z tego byłeś słynny i już cię nie jeden (baran jak piszesz) zdemaskował.
Chłopczyku sam widzisz że musiał by ktoś o 21.13 błyskawicznie zareagować i na twoje wypociny odpisać.
Nie pogrążaj się dalej bo zaczniesz wierzyć w to że bomba w samolocie była.
/jesteś dupą bez podpisu./= xtnt
Już się popłakałeś to teraz zacznij /rzucać mięsem/.
Dobrze że go nie ma.Chłopiec się wypalił po dwóch sezonach.
- u mnie miala wejsc w sobote trasa KRK-JAsna Gora-KRK ale zycie napisalo inny scenariusz. Pozdrawiam
Czytało się z zapartym tchem. Od początku do końca. Na dodatek, to co lubię. Zdjęcia. ;)
Życzę równie pięknych, kolejnych wypraw.