Do sklepu
d a n e w y j a z d u
10.01 km
0.00 km teren
00:29 h
Pr.śr.:20.71 km/h
Pr.max:31.50 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 46 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Po linki i pancerze.
Wierny druh :) Służył dzielnie.
I jeszcze posłuży. Pora tchnąć w niego nowe życie!
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 3%
WYSOK MAX: 216
18.25 - 19.05
Serwis: remont generalny
Kategoria > km 010-049, Serwis
Oravsky Hrad
d a n e w y j a z d u
310.42 km
0.00 km teren
15:46 h
Pr.śr.:19.69 km/h
Pr.max:59.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2859 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Planem na dziś
był brak planu. Tzn. uderzyć chciałem gdzieś na południe, jakieś
Krowiarki, Zakopane czy coś w tym stylu. Ale bez jakichś ekstremów po
pogoda niepewna (możliwe burze). Natomiast wskutek kilku spontanicznych
decyzji wyszła fajna górska trzysetka, w tym ponad 100km po Słowacji :)
Wyjazd
z małym poślizgiem, tj. 25 minut po północy. Na razie do Rabki a potem
się pomyśli. Jak Rabka, to droga (najkrótsza ale i najfajniejsza) jest
jedna: Wieliczka, Dobczyce, Wiśniowa, Kasina, Mszana. Przejechana
dziesiątki razy ale nigdy mi się znudzi. Hopki Pogórza Wielickiego,
zjazd w Dolinę Raby. Bardzo ciepła (jak na maj) noc: 12-15 stopni (o
świcie 10). Tak to można jechać :) Dobczyce obwodnicą, w Wiśniowej
pauza. Chyba do końca padł aparat :/ Ale miał prawo, kupiony (jako
używany) 11 lat temu, za 2 albo 3 stówki ;) Reszta zdjęć będzie z
komórki. Ale takiej współczesnej, więc zdjęcia podobnej jakości. Podjazd
na przeł. Wierzbanowską / Wielkie Drogi na którym można się rozgrzać, a
na zjeździe ochłodzić. Koło Mszany można dostrzec za plecami pierwsze
oznaki brzasku. Tzn. niebo robi się coraz mniej czarne. Jedzie się bardzo
sprawnie więc do Rabki dojeżdżam w dobrej formie, a jest po 4.
Nieśpiesznie jedząc suchy prowiant cieszę oczy wstającym powoli dniem i
zastanawiam się nad dalszym przebiegiem trasy. Stanęło na Słowacji, bo
ileż można to Zakopane/Krowiarki męczyć. A więc: Jez. Orawskie, Zamek Orawski a
może i Dolny Kubin. Się zobaczy. Krajową 7ką kieruję się na Chyżne.
Widoki ładne (Babia, Tatry), ruch zerowy. Trochę tylko niepokoi pogoda -
na wschodzie, za plecami czyste niebo a tam gdzie jadę spore
zachmurzenie. W Jabłonce jakieś tam zakupy. Słowackich pieniędzy rzecz
jasna nie mam, nawet nie wiem jaką oni tam mają walutę :D W Chyżnem na
liczniku wybija setka, czas: po siódmej. Dłuższy popas na opuszczonym
przejściu granicznym. W międzyczasie wypogadza się, to dodaje otuchy. W
ruch idą krótkie ciuchy jak i krem z filtrem. Tak przygotowany punkt 8
ruszam w nieznane, na podbój Słowacji :) Po kilku km bardzo przyjemnej
drogi na poboczu wyrasta znak który budzi pewien niepokój - że niby
droga ekspresowa za 1000m... Na szczęście okazuje się że to tylko
obwodnica Trzciany i można przejechać przez centrum (przez które i tak bym przejechał, coby zaliczyć ryneczek). Kilka zdjęć, chwila wytchnienia na ławeczce. Ryneczek zaliczony, można jechać dalej. Kończy się Trzciana, zaczyna Twardoszyn. Jedno miasto praktycznie przechodzi w drugie. Tutaj rynek ładniejszy, bo więcej zieleni. Uwagę zwraca coś będące skrzyżowaniem Wielkanocnej Palmy / wiechy budowlanej (zdjęcie). Tzn wysoki (z 20m) drewniany maszt z choinką na szczycie O.o Kilka takich dziś zobaczę, pewnie jakieś święto państwowe/kościelne. Co kraj to obyczaj. Tu też postanawiam że jadę pod Zamek a nie tylko okrążyć jezioro. Słońce nieźle już przypieka, w porywach ze 27-28 było. Kilometry szybko mijają na podziwianiu górskich, nieznanych krajobrazów i czytaniu śmiesznych Słowackich nazw, napisów itp. :) Znowu ekspresówka z możliwością objazdu i koło wpół do 11tej mym oczom ukazuje się tytułowy zamek. A dokładniej najwyższa, najbardziej imponująca jego część, dosłownie przyklejona do skały :O 112m nad lustrem rzeki Oravy, według internetów. Wrzucam coś na ząb, jakaś sesja zdjęciowa (długo musiałem czekać aż trafi się ktoś kto zrobi mi zdjęcie - mały ruch). I podejmuję decyzję żeby zaatakować Dolny Kubin, 10km w jedną stronę. Miasto, choć nieduże to efektowne. Zjazd wysoką estakadą, otoczone górami, z blokowiskami przylepionymi do wzgórz a oś widokowa rynku skierowana centralnie na Wielki Chocz (ponad 1600m n.p.m., góra wyższa od takiego np. Pilska!). Chciało by się dłużej posiedzieć, nacieszyć tą chwilą "bycia w górach" ale zaczęło się chmurzyć. Tzn chmury zaczęły przybierać inne niż białą barwy. Koło południa zbieram się więc w drogę powrotną. 10km po śladzie. W Podzamoku momentalnie ochładza się o jakieś kilka stopni! To dobrze i źle zarazem. Dobrze, bo lżej będzie jechać. Źle bo może jaka burza idzie :/ Kierunek na razie Namiestów. Bardzo fajna, górska droga z serpentynami a wdrapać trzeba się na ponad 800m. Nie ma lekko. Widoki z przełęczy wynagradzają jednak wszelkie trudy - usiane mleczami łąki, miasteczka w dolinach, horyzont zamykają góry a to wszystko przykryte coraz groźniej wyglądającymi chmurami. Szybki zjazd, kilka pomniejszych wsi i jest Namiestów. Typowe Słowackie, senne miasteczko, z tą jednak różnicą że położone nad jeziorem. Tu ochłodziło się o dalsze kilka stopni (do 17) jak też wzmógł się silny wiatr. Który będzie mnie hamował aż do granicy, przez ładnych kilkanaście km. Wespół z siłą grawitacji, bo droga powoli lecz konsekwentnie pnie się do góry. Wlokły się te kilometry strasznie a pogoda coraz bardziej niepewna. Tak coraz bardziej biało się robiło, ni to chmury ni mgła. A ja zastanawiałem tylko się kiedy lunie. Cały czas wypatrywałem potencjalnych schronień typu wiaty autobusowe, sklepy, od biedy ganki domów. Na szczęście póki co o takie obiekty nietrudno bo teren raczej zabudowany. Doszukiwałem się też kropel deszczu na nadjeżdżających z naprzeciwka samochodach ale te są suchutkie. Zabudowania kończą się, zaczyna kilkukilometrowy odcinek przez las a ja chcę jak najszybciej dotrzeć do granicy, tam na pewno znajdzie się kawałek dachu w razie czego. 16.35. Wreszcie jest. Przełęcz Glinne (znów ponad 800m), wielki budynek - wiata dawnego przejścia granicznego, jakiś maszt i inna infrastruktura. Ale ja nie o tym chciałem. O pogodzie raczej. Bo warun był bardzo ciekawy :) Jeszcze bardziej biało a jeszcze silniejszy wiatr gnał te białe kłęby, obłoki czegoś tuż ponad ziemią O.o Magicznie to wyglądało, chwilę tam zabawiłem, nawet filmik nagrałem. 11 stopni było. Ubrałem się nieco i puściłem w dół, prawie 60 wycisnąłem. Korbielów, Jeleśnia. Już trochę znane okolice, byłem w 2013, w czasie wycieczki na Pilsko. Odpocząłem pod słynną, zabytkową karczmą i ruszyłem dalej, bokami na Suchą. Po drodze podjazd na 600m ale ogólnie leciało się fajnie, bo wiatr który hamował teraz pomaga. W Suchej jeszcze sucho ;) Może kilka kropli spadło i się rozmyślił ktoś tam na górze. Wciągnąłem energy-bara, jakieś picie kupiłem i na Sułkowice. Niedługo będzie zmierzchać. Ciągle nie pada O.o Ostatni cięższy podjazd, na przeł. Sanguszki (ok. 450m). Nie powiem, trochę już dość miałem. Na szczycie zachód Słońca (umowny, bo Słońce zaszło za chmurami tak koło 15tej ;) ). Centralnie na przełęczy zaczęło też wreszcie padać :) Teraz to se może, do domu rzut beretem :P Szybki, acz nie szalony (mokro) zjazd. Sułkowice. Coś tam kapie, na szczęście nie za mocno. Pod pomnikiem wciągam ostatnie zapasy i do domu. Pada ale da radę wytrzymać. Kawałek krajówką, potem bokami przez Wolę Radziszowską. Tu trochę mocniej padało, kurtka zaczęła przesiąkać. Wreszcie Skawina, teraz to mi już bez znaczenia, niech se pada, za godzinkę będę w domku popijał piwko przy obiedzie :) I tak też się stało. Dowlokłem się o 23.20. Nieźle się zmordowałem.
Udana wycieczka, tak spontanicznie ta Słowacja wyszła. Pogoda nawet wytrzymała. Wpadło trochę nowych, nieodwiedzonych jeszcze miast i gór (przełęczy). Słowacja piękna kraina, taka bardziej "dziewicza", tzn. mniej zurbanizowana od Polski. Na pewno jeszcze nie raz tam uderzę. Minus jest taki że przy niepewnej pogodzie tak jak dzisiaj trochę strach jechać. Bo np. zdarzają się 10km odcinki bez kawałka wiaty autobusowej, nie ma gdzie się schronić przed deszczem/burzą. Ale z drugiej strony jest ta odrobinka adrenaliny, to też dobrze ;)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502
Przeł. Wielkie Drogi 562
Łysa Góra 549
Przeł. Bory Orawskie (Spytkowicka) 709
Sedlo Príslop 808
Pol'any 734
Sedlo Hliny 804
Przeł. Glinne 809
Przeł. Sanguszki 480
Standardowa pauza w Wieliczce
Wiśniowa
Na przeł. Wierzbanowskiej
Zaczyna się przejaśniać
Podziękowania dla nadjeżdżającej ciężarówki za doświetlenie twarzy ;)
Odpoczynek w Rabce
Niestety zamknięty
DK7. Jak widać ruchu nie widać ;)
Rzut oka za plecy. Najwyższy szczyt to chyba Luboń Wielki
Jest i Babia
Jak i Tatry
Zakupy w Jabłonce
Jeden z piękniejszych dziś widoków
Babia raz jeszcze
Słowacja wita
Na szczęście jest alternatywa
W Trzcianie
Rynek tamże
Blokowiska wyrastające spośród pól, typowy widok na Słowacji
Twardoszyn
Wspomniana ozdoba
Słowackie klimaty
Słowacka rieka
Słowackie drogowskazy
Słowackie to i tamto
Ciekawa górka :)
Boczniejsza droga do Oravskiego Podzamoka
Oto i jest! Robi wrażenie, w Polsce takich nie ma.
Zamek Orawski
I jeszcze jedno, bo czemu by nie?
Zjazd do Dolnego Kubina
A na wprost Wielki Chocz!
Przejazd przez miasto
Rynek z imponującym widokiem na Wielki Chocz
A tymczasem zaczyna się chmurzyć. Komu w drogę temu czas.
Z powrotem pod Oravskim Hradem
Centrum miejscowości
Znaki zawsze na wyrost, tyle to tam nie było
Co nie znaczy że było lekko
Bo nie było ;)
Fajne serpentyny, widoki i perspektywa zbliżającego się zjazdu rekompensowały jednak wszelkie trudy
:D
Dla takiej panoramy warto było się tak męczyć :)
Tylko kłębiące się chmury nieco zakłócały tę sielankę
Całe łąki, całe łany mleczy. A ja byłem cały oblepiony tym żółtym pyłkiem :D
Mniej zadbana miejscowość
Tam
W Namestovie
Żółty pyłek z mleczy oblepiał wszystko
Ale urwał :O
Jeszcze selfie z jakimś groźnym Panem
Tam mogło lać
Jezioro Orawskie. Tylko tyle go dziś widziałem.
Tam sytuacja również nie przedstawiała się najlepiej
A tera tu
Ciągle jakby pod górkę
Ciekawe co za święto
Pogoda coraz gorsza
I gorsza
A tu tymczasem koniec cywilizacji!
Wpadło dziś trochę nowych przełęczy
Na granicy. Na zdjęciu tego za bardzo nie widać ale warunki były naprawdę ciekawe O.o
Tuta filmik.
Z powrotem na Ojczystej Ziemi. Gdzieś w Korbielowie.
A to w Jeleśni
13% było. Ale jakoś udało się wciągnąć na średniej tarczy, i to bez jechania zakosami :)
W Suchej Beskidzkiej
Małe wspomaganie
Charakterystyczny most na Skawie, na obwodnicy Zembrzyc.
Przeł. Sanguszki z równie charakterystycznym obeliskiem. Zaczyna padać.
Sułkowice, trochu pada.
Ileś tam ciemnych, zimnych i mokrych kilometrów dalej. Skawina.
Tego typu fotka to chyba będzie mój nowy standard przy każdej długiej trasie :)
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 13%
WYSOK MAX: 777
00.25 - 23.20
3,5l
5 bułek z pasztetem, 5 bananów, 4 czekolady, baton energetyczny
Kategoria ^ UP 2500-2999m, > km 300-349
L.w.o.M.
d a n e w y j a z d u
26.87 km
0.00 km teren
01:26 h
Pr.śr.:18.75 km/h
Pr.max:55.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:104 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 5%
WYSOK MAX: 230
19.25 - 21.00
Kategoria > km 010-049
L.w.o.M.
d a n e w y j a z d u
28.81 km
0.00 km teren
01:36 h
Pr.śr.:18.01 km/h
Pr.max:50.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:129 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 5%
WYSOK MAX: 225
19.15 - 21.00
Kategoria > km 010-049
L.w.o.M.
d a n e w y j a z d u
38.61 km
0.00 km teren
02:07 h
Pr.śr.:18.24 km/h
Pr.max:42.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:172 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 5%
WYSOK MAX: 246
18.20 - 20.35
Kategoria > km 010-049
Do sklepu
d a n e w y j a z d u
163.30 km
0.00 km teren
07:53 h
Pr.śr.:20.71 km/h
Pr.max:44.50 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:459 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
(Chyba muszę zmienić hosting zdjęć bo photo.bikestats.eu coś w nich gmera i zwyczajnie je psuje... Po prostu przepala je a wyglądały normalnie :/ )
W wielkim skrócie, bo nie mam głowy do opisywania zaległych tras sprzed miesiąca: połączyć przyjemne z pożytecznym. A raczej przyjemne z przyjemnym ;) Bo zakupy były rowerowe - widelec, kaseta i pedały, remont generalny zbliża się wielkimi krokami. Prognozy na dziś niepewne. Jak na złość na niedzielę zapowiadali piękną pogodę (i taka była) ale co zrobić, sklep otwarty w sobotę. Kurierem tego na pewno nie wyśle bo ci bandyci wszystko zniszczą, zdewastują, rozjebią. Nie ich, to co ich to, można rąbać o beton, bo się nie chce schylić albo podejść.
Wyjechałem koło świtu, tak by w sklepie być koło południa. Od początku bardzo mgliście i tak będzie aż do końca dnia. Temp. stabilna: 12-13'C i tak będzie aż przez cały dzień. Przy przejeździe przez Puszczę zaczyna mżyć. I mży aż do Dąbrowy Tarnowskiej, gdzie zaczyna padać. Pada aż do lasku koło Małca, gdzie zaczyna bardzo padać. Największy deszcz przeczekuję na przystanku. Gdy pada jakby mniej ruszam dalej. W sklepie jestem chwilę przed południem, chwilowo przestaje padać. Kupuję co mam kupić, przytraczam nietypowy bagaż (pudło jest naprawdę ogromne!) i obieram kurs na Tarnów. Sytuacja wraca do normy, tj. zaczyna mżyć a od Lisiej Góry padać. Podejmuję decyzję o powrocie z Tarnowa pociągiem. Przebijam się przez miasto, w trosce o zdrowie psychiczne (i stan ładunku) ignorując słynne na cały wszechświat tarnowskie ścieżki rowerowe. Pociąg mam nie pamiętam o której, natomiast w Płaszowie jestem koło wpół do 6, a w domu o godzinie 17tej minut 45.
Udana wycieczka, tj. udało się dowieźć nietypowy ładunek do domu :)
W Niepołomicach. Na razie tylko mglisto © Pidzej
Za Niepołomicami © Pidzej
W Puszczy już mży © Pidzej
Typowy widoczek z dzisiejszej wycieczki © Pidzej
Typowy widoczek z dzisiejszej wycieczki © Pidzej
Typowy widoczek z dzisiejszej wycieczki © Pidzej
Zamglona Raba © Pidzej
Oldschoolowa stacyjka w Ujściu Solnym © Pidzej
Jakieśtam krówki © Pidzej
I inne ciężarówki © Pidzej
Kościół w Szczurowej © Pidzej
Siakiś lasek © Pidzej
Standardowa łąka © Pidzej
Dunajec © Pidzej
Rzepaczek i linia WN © Pidzej
Linia WN i rzepaczek © Pidzej
Niebywałej urody galeria ;) © Pidzej
Rynek w Żabnie © Pidzej
Oryginalna reklama © Pidzej
Dąbrowa Tarnowska. Zaczyna padać © Pidzej
Gdzieś po drodze © Pidzej
Pada coraz mocniej © Pidzej
Tak że musiałem się na chwilę schronić © Pidzej
Jeszcze jedna linia WN. Podobają mi się takie linie © Pidzej
U celu © Pidzej
Nietypowy bagaż © Pidzej
I nietypowy statek :D © Pidzej
Radomyśl Wielki © Pidzej
Odpoczynek na przystanku © Pidzej
Rzepaczek po raz któryś tam © Pidzej
Kierunek: Tarnów © Pidzej
Tarnów. Miasto chujowych ścieżek rowerowych © Pidzej
Randomowa estakada © Pidzej
I ścieżka rowerowa. Ta akurat jeszcze znośna © Pidzej
Deszczowy Tarnów © Pidzej
Rzeźba © Pidzej
Ratusz © Pidzej
I powrót pociągiem © Pidzej
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 8%
WYSOK MAX: 226
5.00 - 17.45
1l
4 banany, 2 czekolady
Kategoria > km 150-199, Powrót pociągiem
L.w.o.M.
d a n e w y j a z d u
23.60 km
0.00 km teren
01:18 h
Pr.śr.:18.15 km/h
Pr.max:42.50 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:126 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 259
19.45 - 21.05
Serwis: smarowanie łańcucha
Kategoria > km 010-049, Serwis
L.w.o.M.
d a n e w y j a z d u
24.31 km
0.00 km teren
01:21 h
Pr.śr.:18.01 km/h
Pr.max:43.50 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:116 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 5%
WYSOK MAX: 226
19.05 - 20.30
Kategoria > km 010-049
L.w.o.M.
d a n e w y j a z d u
28.25 km
0.00 km teren
01:38 h
Pr.śr.:17.30 km/h
Pr.max:35.50 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 97 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 6%
WYSOK MAX: 222
18.50 - 20.35
Kategoria > km 010-049
Dookoła Krakowa
d a n e w y j a z d u
106.75 km
0.00 km teren
05:29 h
Pr.śr.:19.47 km/h
Pr.max:49.00 km/h
Temperatura:17.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:873 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Another one trip sprzed miesiąca do opisania... No to w skrócie: standardowa, popołudniowa pętelka dookoła miasta. Ciągle nie załatałem dętki, ani nie kupiłem pompki. Więc co ~20km dorzucam atmosfer za pomocą pompki serwisowej, którą od tygodnia dźwigam w sakwie ;) (co te ~20km ubywa powietrza z 4 do 2 atm). W Modlniczce odkrywam fajną, tonącą w zieleni drogę (na zdjęciu). Kawałek dalej jakoś się zamotałem przez co ominąłem Balice i Kryspinów. Końcówki przez jakieś Mogilany czy Świątniki też nie chciało mi się robić i wróciłem krótszą drogą, przez Swoszowice, Kurdwanów. Udany, lekki, niezobowiązujący trip.
Skwer w Niepołomicach © Pidzej
Pompowanie bo się nie chciało łatać © Pidzej
Wisła w Niepołomicach © Pidzej
Trawa, rzepaczek i wagony © Pidzej
Tunel w Ruszczy © Pidzej
Z drugiej strony © Pidzej
Wierzbowa aleja © Pidzej
Rabarbarowe pole na rubieżach Krakowa © Pidzej
Widoczek na południe © Pidzej
Zielonki © Pidzej
Obwodnica Krakowa © Pidzej
Fajna droga w Modliczce © Pidzej
I fajny dźwig w Mydlikach © Pidzej
Nie mniej fajny polski wóz :) © Pidzej
Taka tam droga, coś w rodzaju zachodniej obwodnicy Lasku Wolskiego ;) © Pidzej
Taka tam droga, coś w rodzaju zachodniej obwodnicy Lasku Wolskiego ;) © Pidzej
Na południu chmurzy się © Pidzej
Klasztor na Bielanach © Pidzej
Zjazd © Pidzej
I podjazd na kładkę. Tu zawsze jest błoto, z wyjątkiem jakiej suszy © Pidzej
Spienione wody Wisły © Pidzej
Wisła © Pidzej
Nad Wisłą w Tyńcu © Pidzej
Widoczek na Skawinę © Pidzej
W Skawinie © Pidzej
I nad A4 © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 13%
WYSOK MAX: 324
13.35 - 20.30
0,66l
pierniki
Kategoria > km 100-149