Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Wędrowiec sierpień (zbiorówka)

d a n e w y j a z d u 11.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wędrowiec
Poniedziałek, 26 sierpnia 2024 | dodano: 14.09.2024

26.08 11km Z Deca do domu. Dziewiczy rejs. Co to będzie? Chyba dobrze będzie :)


Kategoria Zbiorówka :(

Rozjeżdżanie kaca

d a n e w y j a z d u 84.40 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:61.00 km/h Temperatura:32.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Sobota, 24 sierpnia 2024 | dodano: 14.09.2024



Km w sumie niewiela, ale dodam jako osobny wpis, a nie zbiorówka, bo wycieczka fajna. W Myślenicach w MediaExpert pooglądałem trochę MTB Indiany, którego jednak ostatecznie nie kupiłem, gdyż zdecydowałem się na Rometa. Poza tym leżakowanie nad Rabą, i wyparowywanie alkoholu z organizmu ;)

https://photos.app.goo.gl/S7mQd34vPwGYcYHP6

https://www.alltrails.com/explore/map/24-08-2022-mysl-dobcz-gdow-55b782d?u=m&sh=qek9hh

12.00 - 22.00


Kategoria > km 050-099

WTR i in.

d a n e w y j a z d u 121.50 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:34.00 km/h Temperatura:27.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Niedziela, 18 sierpnia 2024 | dodano: 20.08.2024


Mniam! Upał taki że w sakwie z sera żółtego zrobił się ser topiony w bułce ;)

Leniwa niedzielna przejeżdżka. Chillout w Puszczy i w Bochni.
Krk - WTR - wiochy - Puszcza (Żubrostrada) - Baczków - Proszówki - Bochnia (kebab, zwiedzanie) - Proszówki - Baczków - Puszcza (Żubrostrada) - wiochy - WTR - Krk.
Na powrocie chyba burzę, w sensie chmurę, burzowego błyskającego grzyba. Nie było by w tym nic dziwnego, ale wg. radaru burzowego ta chmura była nad N. Targiem. To chyba jest możliwe, chmury burzowe mogą mieć po kilkanaście km wysokości. A skoro z Krk widać Tatry, wysokie na 2,5km, to taką chmurę tym bardziej może być widać.

https://photos.app.goo.gl/RV6H92L5TyG3VhSEA

10.20 - 22.00


Kategoria > km 100-149, WTR 2024

Złote Wierchy i Okrągła

d a n e w y j a z d u 118.40 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:62.00 km/h Temperatura:32.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czołg
Piątek, 16 sierpnia 2024 | dodano: 20.08.2024



https://photos.app.goo.gl/iY8oGuK7scmdDivaA

https://www.alltrails.com/explore/map/16-08-2024-zlote-wierchy-i-okragla-97250eb?u=m&sh=qek9hh

Plan był zupełnie inny: Turbaczyk. A wyszło tak że dziś dokończyłem niedokończone sprawy z wczoraj, tj. zaliczyłem dwa tytułowe szczyty których nie chciało mi się zaliczać wczoraj.

Wyjazd po 10tej. No trochu późno ale może się uda zaliczyć ten Turbacz? Plan jest niby taki żeby atakować grań Gorców drogami stokowymi z Koninek. A jak się nie uda to może chociaż Stare Wierchy, tak żeby liznąć Gorców? Wszak w schronisku na Starych Wierchach też pewnie mają naleśniczki i piwko. Jest porno i dusno. Idzie powoli żeby nie powiedzieć bardzo powoli. Do tego zmęczony jestem nieźle po wczorajszem. Piję tylko energetyka za energetykiem i wlokę się jak emeryt. W Mszanie jestem po 15tej i nie, to nie ma sensu. Zanim zjem kebaba będzie 16ta. W Koninkach gdy wjadę na szlak 17ta. Na Turbaczu 19ta. Gdy zjem naleśniki, wypiję piwo i odpocznę – 20ta. I zachód Słońca. Zjazd w ciemnościach, w cywilizacji 21sza, w domu o 1szej w nocy……. I te wszystko założenia, to pod warunkiem że nie będzie burzy (a może być, są podejrzane chmury na horyzoncie). Nie, bez sensu. O 7-8 trzeba było wyjechać to by to miało sens. Tak więc wciągam nieśpiesznie tego kebaba, i obmyślam plan B. Uwielbiam tego kababa w Mszanie. Mały w cenie dużego :) Plan B jaki mi przychodzi na myśl to te dwie tytułowe górki. Nie jest to może plan wielce ambitny, raptem ze 2km terenu, ale nie zawsze musi być ambitnie. Obieram więc czerwony szlak. Na dobry początek zaliczam ławkę Ambrożego, 420m n.p.m. :) No szczyt to to nie jest, ale dobra i ławka :) Potem łagodny podjazd leśną drogą, i wreszcie kawałek cienia, lasu. To był świetny wybór bo na Turbacz to brakło by mi nie tylko czasu (dnia), ale i sił. Złote Wierchy, zdobyte! Całe 536m n.p.m!!! Drzemka na łące. Potem zawijas w prawo, i zjazd. W dół przez las, potem przez pola. Przede mną wyłania się drugi cel. Okrągła, 625m n.p.m. Na nią żaden znakowany szlak nie prowadzi. Kawałek przed asfaltem dostrzegam strrrromą ścieżkę w górę, w prawo. Zaatakuję nią Okrągłą, choć pierwotnie chciałem inną drogą. No wypych konkretny. Ale w sumie to samo miałem wczoraj, tylko że w dawce x10, i z burzą na plecach ;) Więc się nie przejmuję. Fajny taki bikeclimbing. Jak za starych dobrych czasów, gdy się zaliczało te szczyty nałogowo ;) Techniki różne. Gdy zwykłe pchanie nie wchodzi w grę, moja sprawdzona metoda to: zacisnąć hamulce - krok do przodu – wypych roweru siłą rąk, do wyprostu – hamulec – krok – wypych rękami i tak na zmianę. Można też rower ciągnąć a nie pchać. Prawą ręką łapię wtedy za sztycę. Największe stromizny – rower bokiem, o korzeń, o drzewo zahaczyć, byle tylko nie spadł. I stopy też zahaczać o kamienie, korzenie. Super zabawa :) Pod warunkiem, że nie ma burzy na plecach. Docieram tą stromizną do niedużej łąki. Chwilka odpoczynku, i kolejną stromą ścieżką bystro pod górę. Za kawałek wreszcie wypłaszcza się, i uroczyście podjeżdżam może ze 100 metrów, przed samym szczytem :) Myślałem że będę musiał się zadowolić fotką roweru przy betonowym słupku, który wyznacza szczyt. Lub wręcz odnaleźć najwyżej rosnące drzewo, i zrobić zdjęcie opartego o nie roweru. Tak przecież bywa na mało znanych, pomniejszych szczytach. A tu oprócz betonowego słupka, i kilku potężnych drzew jest też ładna drewniana tabliczką „Okrągła 625m n.p.m.” a nawet dwie miniławeczki! Zjazd drogą którą planowałem pierwotnie wjechać. Która jest zaznaczona na mapie Compassu jako droga. I faktycznie DROGĄ JEST. Łagodnie nachylona, zjeżdżalna i częściowo podjeżdżalna na rowerze… Ale i tak podobała mi się ta wspinaczka zboczem ;) Kiedyś tak na Luboń Wielki się wspinałem ;) Zjazd tak samo jak wczoraj, asfaltem stromo w dół do Mszany. Zakupy w Biedrze. Do domu powrót dla odmiany przez Kasinkę Małą, Pcim, Myślenice, i przez Pogórze Wielickie w poprzek do Krk.

Zaliczone szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502
Przeł. Wielkie Drogi 562
Złote Wierchy 536
Okrągła 625

10.05 - 00.0


Kategoria > km 100-149, Terenowo

Szczebel (niedokończone sprawy)

d a n e w y j a z d u 115.50 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czołg
Czwartek, 15 sierpnia 2024 | dodano: 20.08.2024



https://photos.app.goo.gl/aB5cMCuhz7uy9Ltk6

https://www.alltrails.com/explore/map/15-08-2024-szczebel-e1cd50f?u=m&sh=qek9hh

No więc zachciało mi się górek. Albo raczej „górek”. W sensie orki na MTB po beskidzkich szlakach. No i mam czego chciałem :) Padło na Szczebel!! Czemu tak!? A nie klasycznie na Turbaczyk?! Bo miałem tutaj niedokończone sprawy: Szczebel jest to jeden z ostatnich (jeśli nie ostatni) wysoki, tj. ~1000m niezaliczony szczyt w Beskidzie Wyspowym. Swoją drogą wypadało by uzupełnić tabelkę z górskimi zdobyczami po prawej stronie bloga, gdyż jest ździebełko nieaktualna ;)

Wyruszyłem wydawało mi się wystarczająco wcześnie (jak się potem okazało – niewystarczająco), godz. 8.35. Szczebel atakować zamierzam szlakiem z Lubnia. A jak Lubień, to kurs na Myślony. Wieliczka, Koźmice Wielkie, Gorzków, Borzęta, Myślenice. Ile ja razy jak orałem tą drogę gdy budowałem formę, gdy byłem jeszcze niedzielnym rowerzystą. Upał narasta, a i chmurek coraz więcej. Jest ryzyko burz, ale jak wczoraj patrzyłem na prognozy to tak bardziej późnym popołudniem. Powinienem zatem zdążyć zjechać do cywilizacji (yhym). Posilając się niezliczoną ilością energetyków docieram w tym ukropie do Myślenic, no i potem ostatnia prosta: serwisówką wzdłuż Zakopianki do Lubnia. W okolicach Pcimia na wprost przede mną wyłania się Cel mojej podróży :) Potężny masyw Szczebla zawsze robił na mnie wrażenie. Stromizna jego zboczy również. Na zdjęciu nie widać w całej okazałości nachylenia najstromszego, północnego stoku ;) Gdyż nie patrzy się na ten stok całkiem z profilu, tylko tak trochę z przodu. Ja „wjeżdżał” będę po zboczu wschodnim, tj. tym po lewej na zdjęciu. O średniej, ale i tak znaczącej stromiźnie. Zjeżdżał zaś po stoku południowym, najmniej stromym i z najmniejszą wys. względną – opada ono bowiem w stronę ponad 600m przełęczy, a nie aż w dolinę Raby. W Lubniu skręcam w ulicę Tęczową (FUJ!!), wiadukcikiem przekraczam Zakopiankę, i chwilę po godz. 12tej wjeżdżam na czarny szlak. Początkowo trochę błota, stromizny umiarkowane, no nawet daje się jechać :) Ale to tylko miłe złego początki ;) Coś tam podjeżdżam jeszcze do zakrętu w prawo, tj. wiaty myśliwskiej i kapliczki. I jeszcze kawałek za. Potem, zgodnie z gęstniejącymi na mapie poziomicami jazda przestaje być możliwa. Zaczyna się mozolny wypych kamienistą rynną. Zdjęcia oczywiście W OGÓLE nie oddają tej stromizny. Do tego pomimo lasu zaduch straszny, pot leje się wiadrami. A ja wziąłem tylko litr wody, bo po co więcej na taką górkę ;) Mijam kilku turystów, im wspinaczka idzie równie powolnie co mnie. Z tym że ja taszczę 17kg złomu ze sobą ;) Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze nadchodzi, od tyłu, zza pleców… Grzmi… No nieźle się wkurwiłem. Przecież raptem godzinkę temu, gdy wjeżdżałem na szlak pogoda była jeszcze stabilna… Patrzę na radar burz, no i faktycznie idzie jakieś cholerstwo… Może przejdzie bokiem? No nie powiem. Raz że jestem zły, dwa że się boję, do tego gorąc, końcówka picia, coraz bardziej chore nachylenie, ja tarabanię się z tym złomem coraz wolniej, i zaraz z wysiłku dostanę migotania przedsionków. Ale chciałem to mam swoje „górki” :) Piechurzy którzy nie muszą taszczyć ze sobą rowerowego złomu już mnie wyprzedzili. No boję się burzy w górach. Oczywiście to jest dziki szlak, tu nie ma kawałka wiaty, to nie jest Lasek Wolski czy Puszcza Niepołomicka. A ja nie mam ubrania p/deszczowego. Bo po co brać skoro niby miałem zdążyć przed ew. burzą? Mam tylko folię NRC. Gdy zaczyna padać zakładam ją na siebie w roli peleryny. No nie pozostaje nic innego tylko przeć jak najszybciej w górę. Może na Małym Szczeblu będzie jakaś wiata? Nie, nie ma. Tylko tabliczki z nazwą szczytu. 776m n.p.m. Czyli jeszcze 200m wspinaczki pod górę. W ogóle to po drodze miała być niby jakaś jaskinia – Zimna Dziura. Miałem myśl żeby w niej się schronić. Ale minąłem miejsce na szlaku gdzie wg mapy jest ta jaskinia i jej nie znalazłem. No to cisnę dalej z tym stalowym złomem na granicy zawału, spocony, spragniony, z szeleszczącym cholerstwem na sobie. I zaparowanymi okularami które muszę zdjąć i iść na wpół ślepy ;) Kawałek przed szczytem już wiem że jednak burza przeszła bokiem. Chyba poszła doliną Raby na Myślenice. Na szczycie pogoda stabilizuje się, przestaje padać i nawet wychodzi niebieskie niebo gdzieniegdzie spomiędzy chmur. Wtarabanienie się z Lubnia na Szczebel zajęło mi dokładnie tyle ile pisze na mapie: 2,5h :) No widoki urywają łeb. Widoki na północ, tam gdzie najstromsze zbocze (foto tytułowe). Jest też wielka biała płachta, stąd chyba startują paralotniarze, też na północ. Na szczycie są też ławeczki, stoliki, maszt z flagą Polski, tablice pamiątkowe, kosze na śmieci, mapy, no jest urwa wszystko… Wszystko poza kawałkiem cholernej wiaty, skrawkiem dachu nad głową. Ja rozumiem że góry mają być dzikie, i w ogóle. Ale naprawdę nie zaszkodziło by gdyby na każdym ważniejszym turystycznie szczycie postawić małą drewnianą wiatę, jako awaryjny schron dla turystów… Jako że wg radarów pogoda dalej nie jest całkiem stabilna, a ja zaraz skonam z pragnienia, szybko zbieram się na dół. Zielonym szlakiem, na przęł. Glisne. (Bo jest też czarny do Mszany ale tam to jest jeszcze większy hardcore patrząc na km / przewyższenie). No i ten zielony całkiem spoko. Nachylenie rozsądne, rozmiary kamoli takoż. Sporo zjechałem, a gdyby nie było mokro i ślisko, to zjechałbym więcej. Trzeba było w obie strony zielonym. Po drodze zaliczam jeszcze Małą Górę 883m n.p.m. Po wyjeździe z lasu wyłania się widok na wielki masyw Lubonia Wielkiego. I nadajnik na szczycie. Zjazd zajął mi coś koło pół godzinki. Z Glisnego siup w dół asfaltem do Mszany. Nachylenia po 12,13,14%! Przynajmniej tak mówią znaki. W zasadzie miałem tu zboczyć znowu w czerwony szlak, i zaliczyć dwie mniejsze górki, ale mam dość na dziś. I nie ma picia, ani sklepu z piciem. Sklep jest dopiero w Mszanie Dolnej. Innym razem zaliczę te górki (okazuje się, że zaliczę je nazajutrz). W Mszanie wlewam w siebie litr życiodajnych kolorowych płynów na raz :) Powrót standardowo i bez przygód: Kasina, Wiśniówa, Dobczyce, Wieliczka. W Dobczycach super kebab. W domu przed 22gą.

No skatowałem się nieźle, ale w sumie jestem zadowolony. Kolejny szczyt do kolekcji, a właściwie to kilka szczytów (lista). Z wniosków:
- Szczebel nie nadaje się na rower
- Rower nie nadaje się wjazd na Szczebel
- Nie ma sensu jechać rowerem na Szczebel
- Turbacz nadaje się na rower, i trzeba jechać rowerem na Turbacz :)))
- pogoda w górach zmienia się bardzo szybko

Zaliczone szczyty (pogrubione – nowości):
Mały Szczebel 776
Szczebel 976
Mała Góra 883
Przeł. Glisne 634
Przeł. Wierzbanowska 502
Przeł. Wielkie Drogi 562

8.35 - 21.35


Kategoria > km 100-149, Terenowo

WaWa 1

d a n e w y j a z d u 250.10 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Sobota, 10 sierpnia 2024 | dodano: 13.08.2024



https://photos.app.goo.gl/CceVDVUxUXsXKLdN7

https://www.alltrails.com/explore/map/map-august-13-2024-4f81b1d?u=m&sh=qek9hh
(na śladzie tylko 150km bo ~90km to szwędanie się 14h po Warszawie +10km powrót z dworca w Krk)

Przejażdżka do stolicy Lechistanu. Czyli do wspaniałej, dumnej Warszawy :) W Wawie zawsze coś ciekawego się zobaczy, coś się pozwiedza. Tak było i tam razem :)

A żeby tego czasu (i sił) na zwiedzanie było więcej, zazwyczaj skracam sobie trasę i podjeżdżam kawałek pociągiem, np. do Kielc czy Radomia. Dziś stanęło na podwózce PKP do Skarżyska-Kam. Regio odjazd z Krk Głównego 9.06, przyjazd 12.11 – przynajmniej rozkładowo. Bo małe opóźnionko oczywiście było, i do Skarżyska dotarłem o 12.30. O dziwo pociąg nie był nabity na full, nawet udało się trochę posiedzieć. Bo jak patrzyłem przed wyjazdem to wszystkie miejscówki w pociągach IC/TLK do Wawy pozajmowane. Tak samo i w pociągach powrotnych do Krakowa. W piątek nie dało już kupić się biletu z rowerem na niedzielę. Ino same miejsca dla niepełnosprawnych się ostały wolne. A ja nie zamierzam być niepełnosprawny i zwichnąć sobie kolana, tak jak w trakcie pewnej wycieczki do stolicy z 2020 roku ;) Wolne miejscówki są tylko w Pendolino. I taki też bilet sobie kupiłem na drogę powrotną. Z rowerem 178zł… Ale już nie podróżuję pociągami tyle co kiedyś, więc czasem mogę sobie zaszaleć. Ze Skarżyska wylatuję starym szlakiem 7ki, który miejscami pozostał po wybudowaniu S7. Pogoda jest bardzo przyjemna, koło 25 stopni, umiarkowane zachmurzenie (niegroźne białe baranki) i mocniejszy, południowo-zachodni wiaterek. Choć mógłby być bardziej z południa niż z zachodu. Potem kawałek serwisówką, i docieram do Szydłowca. Jakieś tam zwiedzanie, fotka na ryneczku. Dalej jadę Route no. 735. Czyli znowu starą DK7, która po wybudowaniu expresówki została zdegradowana do rangi drogi wojewódzkiej. Jest przez to bardzo szeroka, a ruch niewielki, na rower super. Parę km za Szydłowcem zaczyna się bardzo dłuuuga prosta. Wg mapy 21km prostej jak strzała drogi, aż do wylotu z Radomia! Jako że skończyły mi się kanapki i picie, w Radomiu robię zakupy w Biedrze. Za Jedlińskiem 735ka kończy się, i kontynuuję podróż serwisówkami, raz jedną, raz drugą stroną eski. Zdarzają się szutrowe odcinki ale one mi nie straszne, mam opony 28ki. Przypadkowo trochę robię mały skok, w bok, oddalam się od S7 i zaliczam Suchą. Przejeżdżam tam piękną, obsadzoną ogromnymi starami kasztanowcami aleją. Ul. Kasztanowa zresztą tak się ona nazywa. Zaraz potem ładne, zadbane miasteczko – Białobrzegi. Zawsze wciągam tam kebaba, wciągam i dziś. Słońce powoli zachodzi ponad owocowymi sadami południowego Mazowsza. Mnie też idzie jakoś powoli. Będę w tej Wawie chyba o północy, a planowałem o 21szej ;) W Grójcu już po zmroku. Tu wskakuję na ostatnią prostą: DW722 do Piaseczna. Gdyż mam złe doświadczenie z zakazami na krajowej 7ce na tym odcinku. Przejeżdżam przez mrożący krew w żyłach znajomy przejazd kolejowy. A właściwie to CH*J a nie przejazd kolejowy. To jest po prostu pułapka do zabijania rowerzystów. Tonący w mrokach nocy w żaden sposób NIEOZNAKOWANY nieużywany tor kolejowy pojawiający się znikąd, i przecinający drogę pod kątem ok. 15 stopni. To tu właśnie w 2020 zwichnąłem sobie prawe kolano, w którym coś strzela mi po dziś dzień a prawą nogę mam ciągle trochę mniejszą od lewej. Dziś i tak jest to już zalane asfaltem na gładko więc nie jest już śmiertelnie niebezpieczne. 4 lata temu były głębokie rowki, jak szyny tramwajowe na ulicy w mieście. Ciekawe ilu rowerzystów tu wyjebało zanim ktoś poszedł po rozum do głowy i cokolwiek z tym zrobił? Robi się całkiem chłodnawo. Jeszcze jedne zakupy w Biedrze, póki otwarta. Miejscowość o wdzięcznej nazwie Łoś, no i Piaseczno. Czyli taka prawie już Warszawa, gdyż zlewa się ono z ogromną aglomeracją stolicy. Miasteczko znane z kolejek wąskotorowych, stoją zabytkowe lokomotywki, można obejrzeć. Do stolicy docieram chwilę przed północą. Ciągnę do centrum, żeby rozpocząć jakieś zwiedzanie. Po drodze ma miejsce niestety mały wypadek, z moim udziałem, acz nie z mojej winy. Zderzam się czołowo z rowerzystką. Idiotka jechała pod prąd, lewą stroną ścieżki i gapiła się wszędzie dookoła tylko nie przed siebie. Uderzyliśmy w siebie prawymi stronami kierownic. Baba poleciała z rowerem na bok a toczyłem się dalej do przodu :D Odbiła się ode mnie jak od ściany :DDD Na szczęście nikomu nic poważnego się stało. Pani rozcięła palec a mnie trochę przytłukło palce. Rowery też całe, przynajmniej mój.

Gdy zbliżam się do Mostu Poniatowskiego do mych uszu dociera głośny ryk.

RRTRRBBBR. RRRBBTTRRR. BBRRRTRR!!!

Myślę sobie co to, ciężarówki, autobusy jakieś? Ale raczej nie, ten ryk jest za głośny. Podjeżdżam bliżej a tu… Wisłostradą suną Kraby, jeden za drugim! Kraby w sensie armatohaubice takie. No tak, za parę dni wielka defilada z okazji Święta Wojska Polskiego, i trwają próby. Cała Wisłostrada zamknięta dla ruchu, obstawiona barierkami i setkami żołnierzy WOTu, którzy pilnują porządku. Niestety to co widziałem to końcówka kolumny, właśnie Kraby były na samym tyle. Ale popytałem Terytorialsów, i powiedzieli mi że będą jeszcze jeździć rano. Tak więc będę się kręcił nieopodal żeby nie przegapić. Tymczasem jadę pozwiedzać ścisłe centrum, i obieram kurs na PKiN. Coś tam pojeździłem pośród szklanych, sięgających niebios wież. Coś tam poszwędałem się jeszcze wzdłuż Wisłostrady. Zamknięta dla ruchu na odcinku ładnych kilku km! Wszędzie roi się od żołnierzy, policji i innych bodyguardów. Widziałem też akcję usuwania aut zaparkowanych w miejscu zarezerwowanym na próby defilady chyba. Podjechało kilka holowników: jedna oś auta na widły, pod drugą oś mały 4-kołowy wózek. Siup do góry i odjeżdżamy w siną dal! :D Coraz bardziej zaczęła morzyć mnie senność, tak że chcąc nie chcąc zdrzemło mi się trochę na ławeczce. Obudził mnie zbliżający się ryk silników. Oho, nadjeżdżają! Tym razem zobaczyłem wszystko. Czego tam nie było! Począwszy od quadów, lżej lub ciężej opancerzonych terenówek. Poprzez różne wyrzutnie/działka na podwoziach ciężarówek, kołowe transportery i BWP. Na tyle zaś było to najciekawsze, tj. reprezentacja pojazdów gąsienicowych ;)

RRTRRTRRBBBR. RRRBBTTRRR. BBRRRTRR!!!

I tak razy kilkadziesiąt? x100?

Bo tyle tego było. Abramsy, Leopardy, K2, Kraby, Borsuki, i cała masa innego sprzętu. I to nie po jednej sztuce. Tylko ze 20 Abramsów, 20 Leopardów itd. Gościnnie chyba było też kilka pojazdów armii innych niż Polska – USA/GB? Wrażenia niesamowite. Stałem kilka metrów od tych przejeżdżających potworów. Ziemia drżała od gąsienic. Drżały też moje wnętrzności, od ryku silników ;) Dosłownie, tak jak na koncercie stanie obok głośnika, i żołądek wpada w wibracje, tak było i tutaj. Gdy wszystko już przejechało, pojechałem za nimi, na południe. Tam stały dziesiątki zestawów niskopodwoziowych, i obserwowałem operację załadunku całego tego sprzętu gąsienicowego na naczepy. Poszwędałem się jeszcze trochę za dnia: przejechałem nową kładką pieszo-rowerową nad Wisłą, z drugiej strony Wisły zwiedziałem Pragę. Zajechałem na Krakowskie przedmieście, pod zamek, odwiedziłem sejm na Wiejskiej, oraz szutry i chaszcze wzdłuż Wisły. Tam się przebrałem w czyste ciuchy.  Standardowo obejrzałem uroczystą zmianę warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Kebab. I na pociąg, Pendolino, odjazd 14.48. Express, do Krk niecałe 3 godz. jazdy. Większość spałem/drzemałem. W domu po 18tej.

Udana wycieczka, Warszawa zawsze spoko. Zawsze coś ciekawego się zobaczy. Ale może trzeba było jechać 15 sierpnia na defiladę? Tylko że znając życie, to takiej defilady to się raczej nie zobaczy. Zobaczy się tylko morze ludzi. Taki jest problem z tymi wszystkimi imprezami na ulicach miast, że nic widać bo są za duże tłumy. Tylko słychać jak spiker coś tam mówi, muzyka gra, ale nie widać nic, poza głowami ludzi. Może za rok?

8.10 (sb) - 18.25 (ndz)


Kategoria > km 250-299, Powrót pociągiem

WTR i in.

d a n e w y j a z d u 115.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Niedziela, 4 sierpnia 2024 | dodano: 05.08.2024



Czyli leniwa niedzielna przejażdżka. Krk - Zakrzów - Niepołomice - Droga Królewska - Puszcza - Baczków - Bochnia (kebab) - Baczków - Puszcza (leżakowanie) - puszczańskie MTB na rowerze szosawym - zagubiony 15t most w Puszczy - Chobot - WTR do Krk - Bagry

https://photos.app.goo.gl/hPnYNmpLhGcNBoza6

9.15 - 20.50


Kategoria > km 100-149, WTR 2024

Czołg sierpień (zbiorówka)

d a n e w y j a z d u 13.40 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czołg
Czwartek, 1 sierpnia 2024 | dodano: 15.08.2024

Tyle wyszło w sierpniu ze zbiorówki, ino jeden dzień.

14.08 13,4km ino praca


Kategoria Zbiorówka :(

Zapierdalacz sierpień (zbiorówka)

d a n e w y j a z d u 709.70 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Czwartek, 1 sierpnia 2024 | dodano: 02.08.2024

1.08 13,2km ino praca
2.08 85,1km praca +po pracy Puszcza, WTR itp. itd.
3.08 66,3km ino serwis Czołgu, i po deszczu przejażdżka Tribim: WTR za Niepołomice i nazad, i po mieście.
5.08 16,2km ino praca
6.08 84,5km praca +po pracy WTR, Puszcza, WTR, całkiem chłodnawo
7.08 66,2km praca +wieczorny objazd WTR
8.08 13,5km ino praca
9.08 64,9km praca +wieczorny objazd WTR
12.08 12,6km ino praca
13.08 12,7km ino praca
19.08 12,6km ino praca
20.08 60,2km praca +WTR wieczorem
21.08 13,2km ino praca
22.08 60,8km praca +WTR wieczorem, całkiem chłodno, za to piękny zachód Słońca
23.08 13,4km ino praca
25.08 74,6km Łagiewniki, Zakopianka (Deca, oglądanie rowerków), Borek Fał, Kryspinów, WTR przez Tyniec do Skawiny, Swoszowice, Kraków, Czyżyny (drugi Deca), Drops.
26.08 13,3km ino praca
27.08 12,9km ino praca
28.08 13,5km ino praca


Kategoria Zbiorówka :(

Rabka - Krk

d a n e w y j a z d u 68.20 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:59.20 km/h Temperatura:22.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Niedziela, 28 lipca 2024 | dodano: 28.07.2024

Powrót z urlopu. Rabka - Mszana - Kasina - Wiśniówa - Dobczyce - Wieliczka - Krk. Pogoda z początku mocno niepewna, no i w Kasinie lunęło. Z godzinę na przystanku czekałem. A potem coraz bardziej się rozpogadzało.



























12.40 - 19.00


Kategoria > km 050-099, Rabka 2024