^ UP 1500-1999m
Dystans całkowity: | 8517.57 km (w terenie 127.00 km; 1.49%) |
Czas w ruchu: | 393:53 |
Średnia prędkość: | 18.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.00 km/h |
Suma podjazdów: | 74087 m |
Liczba aktywności: | 44 |
Średnio na aktywność: | 193.58 km i 10h 38m |
Więcej statystyk |
(wymęczone) Krowiarki
d a n e w y j a z d u
211.49 km
0.00 km teren
11:04 h
Pr.śr.:19.11 km/h
Pr.max:62.20 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1951 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Szkoda gadać, najpierw dwa tygodnie bez roweru (remont, wciąż nieskończony), potem następne dwa tygodnie prawie nic niejeżdżenia (brak czasu). Musiałem sobie odbić i gdzieś wreszcie wyskoczyć. Rower wciąż nie jest w pełni sprawny, koła zrobione ale wciąż nie ma np. przedniego hamulca więc trzeba uważać.
W nocy szybkie planowanie trasy - Krowiarki, tym razem od łagodniejszej, południowej strony. Zbyt późno poszłem spać i zanim wystartowałem była prawie 7. Śniadanie w Wieliczce bo w domu nic nie zjadłem, setny raz tą samą drogą do Dobczyc, do których nie wjeżdżam a omijam prawie ukończoną obwodnicą z fajnym mostem. Na szybkich zjazdach odkrywam że przednia opona ma małe bicie - nie siadła równo. Jedynym znanym mi sposobem na równe jej osadzenie jest posmarowanie brzegów Ludwikiem. Ludwika w zestawie narzędzi niestety nie posiadam więc nic na to nie poradzę, jadę dalej. Mijam bokiem Dobczyce, i tą samą drogą wojewódzką na południe. Po drodze fajna przełęcz i piękne widoki na (chyba) Beskid Wyspowy. Upał już daje się we znaki. Następnie nieciekawy kawałek krajówką (ruchliwą i bez pobocza) i jestem w Rabce. Tutaj to już w ogóle patelnia, +- 35 stopni, i tak będzie prawie cały czas przez kilka następnych godzin. Wjeżdżam na krajową 7 - ruch sporo mniejszy no i fajne asfaltowe pobocze. Droga ciągle pnie się do góry, wspina się na grubo ponad 600m n.p.m. co jednak cieczy, bo do przełęczy już tylko jakieś 400 w pionie! Po prawej stronie wyłania się potężny szczyt - to (chyba) Babia Góra. W jakiejś wiosce zakupy w kiepsko zaopatrzonym sklepiku - picie i wczorajsze drożdżówki, nawet zjadliwe. W Jabłonce odbijam na drogę wojewódzką, która zaprowadzi mnie na tytułową przełęcz. Babia Góra centralnie przede mną, coraz większa i większa, imponujący widok, z tyłu zresztą nie gorszy - ściana Tatr na horyzoncie, można by stawać co chwilę i robić zdjęcia coraz piękniejszych widoków ale szkoda mi na to czasu. Mijam Zubrzycę Dolną, wjeżdżam do Zubrzycy Górnej i znów kończy się picie. Jeśli nie znajdę teraz jakiegoś sklepu to następny (koszmarnie drogi) jest dopiero na szczycie przełęczy, a następny to chyba w Zawoi. Znajduję w końcu coś kupuję wodę i jakieś zasuszone drożdżówki ewidentnie nie pierwszej świeżości, ale smakują normalnie więc się nie przejmuję ;) Podjazd nawet przyjemny, średnio 4-7% nachylenia, cały czas przez las a czym wyżej tym chłodniej! Trochę przeszkadza rój much nade mną (nie tylko nade mną zresztą, muchy są wszędzie). Czas mija głównie na obserwowaniu rosnących wskazań altimetru, który ku mej uciesze zatrzymuje się już na 973m! (przełęcz ma 1012m). Na szczycie przyjemnie, nieco ponad 20 stopni. Zjazd to poezja, pruję równo aż do Juszczyna. Potem zaczyna się kryzys - kilka obrotów korbą - przerwa, i tak na zmianę ;) Zupełne odcięcie. Obawiam się trochę przeł. Sanguszki ale od tej strony podjazd jest symboliczny. Na o wiele dłuższym zjeździe siły powracają i nie opuszczają mnie aż do Skawiny. Szybka naprawa pękniętego mocowania sakwy (zipem) i resztkami sił toczę się do Krakowa. Do domu docieram ledwo żywy przed 22. Wymęczył mnie ten upał nieźle, w dodatku bez formy jestem bo mało jeździłem ostatnio. W wakacje się nadrobi :)
Nowo wybudowana obwodnica Dobczyc © Pidzej
Jakiś pniaczek, nie pamiętam gdzie © Pidzej
Beskid Wyspowy © Pidzej
Cieplutko © Pidzej
Nom nom © Pidzej
DK7 - w oddali Babia Góra, chyba jest nawet jakiś płat śniegu © Pidzej
Jest coraz bliżej © Pidzej
Jadę prosto na nią © Pidzej
Za plecami Tatry © Pidzej
Odpoczynek w lesie © Pidzej
Na przełęczy © Pidzej
Wreszcie trochę chłodniej © Pidzej
Budowa mostu w Makowie Podhalańskim... © Pidzej
...i drugiego takiego samego w Suchej Beskidzkiej. © Pidzej
Nic ciekawego, Skawina po prostu © Pidzej
AVS: 19.1
RPM: 69
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 11%
WYSOK MAX: 974
6.45 - 21.55
7,3l picia
0 nowych gmin
Kategoria > km 200-249, ^ UP 1500-1999m
Łysica
d a n e w y j a z d u
214.93 km
10.00 km teren
11:30 h
Pr.śr.:18.69 km/h
Pr.max:58.40 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1807 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
W tym sezonie planuję zacząć zdobywanie Korony Gór Polski, co się da na rowerze, a co nie - pieszo. Na pierwszy ogień idzie Łysica w Górach Świętokrzyskich. Tak właściwie to cele miałem trzy: Łysica i/lub Łysa Góra i/lub Dąb Bartek, i dopiero w trakcie wycieczki podjąłem decyzję. Startuję dość wcześnie, bo o 5.40. Przejeżdżam przez hutę i kieruję się na Proszowice. Miejscami na wojewódzkiej 766 zrobili szeroką dwupasmówkę, więc jedzie się fajnie. W Proszowicach jem śniadanie. Trasę zaplanowałem rożnymi skrótami, wiedziałem więc że pewnie gdzieś pobłądzę, nie myślałem jednak że stanie się to już w Proszowicach. Skręcam w wojewódzką 775 zamiast 776 i szukając drogi na Skalbmierz nadkładam 20km, muszę wrócić się spowrotem do Proszowic :( Czyli godzina w plecy. W Klimontowie odbijam w boczną drogę, od teraz będę właśnie kluczył głównie takimi dróżkami. W Skalbmierzu drugie śniadanie. Zaczyna się upał, temperatura dobija powoli do 30. Krem do opalania wchodzi do użycia. Na szczęście przed Pińczowem pojawiają się pierwsze lasy. W każdym większym miasteczku robię postój, więc w Pińczowie również. Po wyjeździe z niego na liczniku pojawiają się (i trzymają dość długo) rekordowe dziś 32 stopnie, do uszu co chwila docierają odgłosy asfaltu klejącego się do opon. We Włoszczowicach robię zakupy w słabo zaopatrzonym wiejskim sklepiku, 2 paczki delicji będą musiały mi wystarczyć na następne kilkadziesiąt km. Kawałek dalej spotykam dwóch bikerów, pytających o sklep i o drogę terenem. W tym pierwszym mogę im pomóc, w drugim niestety nie. O dziwo droga do Daleszyc, której najbardziej się obawiałem pod względem nawigacyjnym idzie mi całkiem sprawnie. Kilka km to paskudna piaszczysta szutrówka, koła tańczą w tym piachu jak chcą. W Daleszycach rozkopany rynek, żadnej ławki ani odrobiny cienia, więc piknik urządzam na murku przy kościele :) Tutaj podejmuję decyzję że jadę tylko na Łysicę. Mam spore opóźnienie, poza tym raczej nie wystarczy mi sił na nic więcej. Z Daleszyc kawałek z górki, a potem solidny podjazd pod Św. Katarzynę. Po obu stronach drogi zamiast pobocza fajny pas rowerowy. Ochładza się znacznie, do ok. 20 stopni, za zachodzie, gdzieś za Kielcami grzmi. Wreszcie "podjazd" a raczej podejście na Łysicę. Jazdy było bardzo niewiele, większość to prowadzenie/niesienie roweru (nielekkiego, bo z kilkukilogramowym bagażem). Ostatecznie chyba nie dotarłem na sam "szczyt szczytu", przegapiłem go i pomyliłem z innym odrobinę niższym wierzchołkiem (Skała Agaty, 608m n.p.m.). Trudno, 4m w te czy we wte, co za różnica. Zejście tą samą drogą. Zarówno "podjazd" jak i "zjazd" zajmują mi po ok. 40min. Następnie piękny zjazd ze Świętej Katarzyny do krajówki na Kielce. Jadę nią kilka km, potem przeradza się ona w ekspresówkę, więc do miasta docieram drogą serwisową idącą równolegle. Ledwo jadę, sytuacji nie poprawia solidny wiatr w twarz. W Kielcach jestem o 19.20, niestety pociąg do Krakowa mam dopiero po 21. Zwiedzam trochę centrum dokręcając do pełnych dwóch setek. Gdyby nie sprint po peronie do wagonu rowerowego na drugim końcu pociągu - uciekłby mi! W przedziale jadę z jakimś chłopakiem. W Krakowie robię wraz z nim objazd bulwarów i wracam do domu dokręcając jeszcze kilkanaście km. W domu jestem po wpół do dwunastej.
Pomimo że po samych górach wiele się nie najeździłem, wycieczka dość udana, dużo kilometrów i - o dziwo - przewyższeń! Jednak nie tylko na południu od Krakowa są fajne górki. Wpadło też trochę gmin. Wiatr może nie sprzyjający, ale w sumie niezbyt przeszkadzający (poza samą końcówką przed Kielcami). Trochę wkurzyło mnie to błądzenie i brak zdjęcia na samym szczycie Łysicy. Trudno, na pewno tam wrócę, i zaliczę ją raz jeszcze przy okazji wraz z jakimiś innymi górkami (Łysa Góra mi chodzi po głowie). Następnym razem wybiorę jednak rozsądniejszy wariant podjazdu - od strony Kakonina - szkoda że dowiedziałem się o nim dopiero teraz. Mam nauczkę żeby lepiej planować wycieczki i coś poczytać wcześniej.
EDIT 2015: Przyglądając się mapom doszedłem do wniosku że jednak Łysicę można uznać za zaliczoną :)
Proszowice © Pidzej
Niby płasko, ale jednak jest trochę górek © Pidzej
Typowy krajobraz dzisiejszej wycieczki © Pidzej
Skalbmierz © Pidzej
Dolina Nidy © Pidzej
Most na Nidzie w Pińczowie © Pidzej
Pińczów © Pidzej
Ładne drzewka © Pidzej
Idealna miejscówka na odpoczynek :) © Pidzej
Piaszczysta szutrówka © Pidzej
Po drodze © Pidzej
Pod tym kościołem miałem piknik © Pidzej
Pierwsze widoki na Góry Świętokrzyskie © Pidzej
I tu też © Pidzej
Początek podjazdu zapowiada się niewinnie... © Pidzej
...ale potem... © Pidzej
...kamulców jest coraz więcej... © Pidzej
...i więcej ;) © Pidzej
Prawie szczyt czyli Skała Agaty EDIT 2015: to chyba jednak jest szczyt Łysicy © Pidzej
Na zachodzie szaleje burza © Pidzej
Księżycowy krajobraz, czyli rozkopane Kielce ;) © Pidzej
AVS: 18.7
RPM: 68
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 23%
WYSOK MAX: 613
5.40 - 23.35
6,7l picia
20 nowych gmin
Kategoria > km 200-249, Powrót pociągiem, Terenowo, Korona Gór Polski, ^ UP 1500-1999m
11.09.2011 Hrobacza + Żar
d a n e w y j a z d u
165.08 km
4.00 km teren
09:09 h
Pr.śr.:18.04 km/h
Pr.max:61.10 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1840 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Czyli zaliczanie "polskich BIGów" ;) Zainspirowała mnie ta stronka: genetyk.com/podjazdy :)
Hrobacza Łąka
Żar
Wyjeżdżam 10 minut po szóstej, chłodno, zamiast prognozowanych 17 stopni jest 13. Kieruję się na Skawinę, a potem Kalwarię Zebrzydowską, gdzie robię przerwę na śniadanie. Już za Skawiną zaczynają się małe górki. W Andrychowie skręcam i jadę skrótem do Porąbki. Odpoczywam chwilę i rozpoczynam podjazd na Hrobaczą, będę próbował wjechać na szczyt bez dotknięcia nogą asfaltu. Nachylenia są potężne, cały czas ponad 10% z fragmentami ponad 20%! Cały podjazd ma 4km, pierwsza połowa to gładziutki asfalt a druga mieszanina dziurawego asfaltu, kamieni i błota, i tu właśnie ze trzy razy musiałem podeprzeć się nogą żeby się nie przewrócić. Najlżejsze przełożenie (22-28) trochę za ciężkie (kadencja 40-50 przy 4-5km/h), chwilami muszę odpoczywać jadąc zakosami. Na szczycie przerwa, zdjęcia. Zjazd, i kieruję się na Żar. Trochę błądzę szukając podjazdu, kończy mi się picie a wszystkie sklepy pozamykane (niedziela). Robię interes życia kupując w barze dwie 0,5l fanty za 9zł (!) i ruszam do góry. Tutaj idzie dużo łatwiej, podjazd ma 8km ale nachylenie przeważnie kilkuprocentowe z ostrzejszymi fragmentami ale i z wypłaszczeniami a nawet zjazdami, więc bez problemu wjeżdżam na szczyt. Tłumy ludzi, na drodze do parkingu - korek. Szaleńczy zjazd (60km/h często gościło na liczniku), prawie wjechałbym w samochód - zabrakło kilkunastu cm! Planowałem zaliczyć jeszcze Przełęcz Salmopolską ale brakło czasu - pociąg do Krakowa odjeżdża o 18.08, więc przez Żywiec jadę prosto do Bielska-Białej na dworzec, gdzie czeka mnie miła niespodzianka - za bilet studencki + bilet na rower płacę 6,14zł! (dwie promocje - "Połączenie w dobrej cenie" + "Kolej na rower") :) W Krakowie jestem przed 21, dokręcam kilkanaście km i przed 22 wracam do domu.
Piękna wycieczka, piękne widoki, piękna pogoda (aż zbyt piękna - było prawie 30 stopni), podjazd na Hrobaczą cieższy niż na Przehybę. Dla porównania trudności wjazd na Hrobaczą - 45min, na Żar - 50min.
Trasa odręczna bo przez pomyłkę skasowałem ślad z GPS :/ 5,7l picia. 6 nowych gmin.
Mgła za Skawiną © Pidzej
Przed Wadowicami © Pidzej
Jezioro Czanieckie © Pidzej
Zapora w Porąbce © Pidzej
Hrobacza Łąka © Pidzej
Widoki z platformy były piękne ale niestety przysłonięte młodym lasem © Pidzej
Krzyż na szczycie Hrobaczej © Pidzej
... i jakieś schronisko © Pidzej
Końcówka podjazdu © Pidzej
Nachylenie było potężne - niższa część podjazdu z nowym asfaltem © Pidzej
Inna serpentyna na podjeździe © Pidzej
Góra Żar © Pidzej
Góra Żar © Pidzej
Zbiornik elektrowni © Pidzej
Góra Żar © Pidzej
Ruch był spory © Pidzej
Jezioro Żywieckie © Pidzej
Bielsko-Biała © Pidzej
I taka ciekawostka © Pidzej
DST: 165.08
TM: 9:08:53
AVS: 18.1
MXS: 61.1
RPM: 71
Kategoria > km 150-199, Powrót pociągiem, Terenowo, ^ UP 1500-1999m
04.09.2011 Krowiarki
d a n e w y j a z d u
216.04 km
0.00 km teren
10:44 h
Pr.śr.:20.13 km/h
Pr.max:61.10 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1880 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Postawiam po raz drugi zaliczyć Krowiarki, tym razem z Krakowa. Wyjazd tuż po szóstej. Chłodno, za Gorzkowem wjeżdżam w ścianę mgły, która kończy się po kilku kilometrach. Wilgoć jest wszędzie. W Myślenicach pierwszy postój, na rynku przygotowują jakąś imprezę. Potem drogą serwisową wzdłuż Zakopianki do Pcimia, pod wiatr. W Pcimiu skręcam w boczną drogę i przez różne wioski docieram do Juszczyna, po drodze solidny podjazd. Chcę wjechać na przełęcz bez zatrzymania się więc odpoczywam trochę przy rzece. Ruszam. Po drodze ścigam się z jakimiś chłopakami, wszystkich wyprzedzam ;) Półtorej godziny później, przed południem, jestem na szczycie. Podjazd jak podjazd, po prostu jedzie się pod górę, po Przehybie nie robi on na mnie większego wrażenia ;) Krótka przerwa, kilka zdjęć i zawracam. Szaleńczy zjazd do Juszczyna, staram się nie przekraczać pięćdziesiątki. Potem kawałek krajówką i skręcam na Sułkowice. Na dobicie postanawiam zaliczyć jeszcze Hujówkę, więc w Budzowie odbijam w boczną drogę. Z tej strony podjazd jest krótki ale i bardzo stromy. Szybki zjazd i przez Harbutowice i Skawinę wracam do Krakowa znanymi drogami. Ostatnie kilkadziesiąt km jadę z bólem kolana więc średnia trochę spada. Dokręcam po Krakowie do dwustu km. W domu jestem po wpół do siódmej. Jem obiad i dokręcam kilkanaście kilometrów licząc że może uda wbić się na główną ale gdzie tam ;) Wyprzedziły mnie co najmniej trzy osoby. 5,2l picia, 2 gminy.
Wschód Słońca nad węzłem drogowym © Pidzej
Rynek w Myślenicach - przygotowania do jakiejś imprezy © Pidzej
Krowiarki © Pidzej
Krowiarki © Pidzej
Krowiarki © Pidzej
Serpentyna © Pidzej
Maków Podhalański © Pidzej
Obwodnica Zembrzyc © Pidzej
Kościół w Sułkowicach © Pidzej
A tu taka ciekawostka... © Pidzej
...most w Krzywaczce. © Pidzej
DST: 216.04
TM: 10:44
AVS: 20.1
MXS: 61.1
RPM: 74
6.05 - 20.00
Kategoria > km 200-249, ^ UP 1500-1999m