> km 250-299
Dystans całkowity: | 8368.28 km (w terenie 21.75 km; 0.26%) |
Czas w ruchu: | 331:53 |
Średnia prędkość: | 18.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.00 km/h |
Suma podjazdów: | 54983 m |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 269.94 km i 14h 25m |
Więcej statystyk |
Beskid Mały, Beskid Śląski
d a n e w y j a z d u
280.26 km
0.00 km teren
13:53 h
Pr.śr.:20.19 km/h
Pr.max:63.00 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2998 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Dziś miałem w planach jakąś traskę po górach typu Zakopane/Krowiarki ale prognozy pogody dla tego rejonu nie były zbyt zachęcające. Postanowiłem więc pojechać też w góry ale bardziej na zachód, tam burze miały dotrzeć dopiero wieczorem. Ostatecznie wyszła mi trasa śladem pewnej wycieczki z 2013r., tyle że przedłużona o powrót na kołach do domu. W planie 4 przełęcze, jedna górka i kilka miast po drodze. Pogoda ma być upalna więc pojechałem na krótko a z dodatkowych ubrań zabrałem tylko cienką kurteczkę i czapkę pod kask (które i tak nie były potrzebne). Wyjazd punkt 2. Śniadanie w Skawinie. Wschód Słońca między Skawiną a Wadowicami. Dość ciepło, min. to dziś 14'C. Przed Andrychowem ciekawe zjawisko, wjeżdżam w taką jakby strefę ciepłego powietrza i temperatura szybko się podnosi. Czas na pierwszą dziś przełęcz - Kocierską. Nachylenia rozsądne więc podjazd idzie gładko. Na zjeździe trochę zmarzłem. Po drodze piękne widoki na Beskid Śląski i jez. Żywieckie. Słońce coraz bardziej przypieka, w Żywcu chodzi więc do użycia krem z filtrem. Z Żywca wyjazd boczną drogą (po drodze browar) dalej kawałek krajówką i podjazd na kolejną przełęcz - Koniakowską. Ciężko bo nachylenie dochodzi do 19% a w dodatku zaczyna się upał. Mijam pełno zjeżdżających w dół kolarzy, pewnie jakiś wyścig. Niektórym hamulce wydają straszne dźwięki ;) Po drodze nie mogłem rzecz jasna odpuścić Ochodzitej. Podjazd na stojąco (pewnie ponad 20% tam jest) w asyście dopingujących ludzi ;) Krótka przerwa z podziwianiem widoków i ostrożny zjazd. Kupuję zapas picia i jestem gotowy na podjazd na Kubalonkę. Znów mijają mnie kolarze, tym razem jadący pod górę. W sumie to jadą niewiele szybciej ode mnie, dziwne. Na przełęczy atmosfera trochę nerwowa bo kierowcy kłócą się z policją o zamkniętą na czas wyścigu drogę. Pora na zjazd. Do Wisły wjeżdżam ok. południa. Szukam ławki w cieniu i urządzam ok. godzinną przerwę. Przede mną ostatnia przełęcz - Salmopol. Kupuję przedrożoną zimną wodę i jestem gotowy na podjazd. Trochę przeszkadza otarcie na lewej pachwinie. Upał osiąga apogeum jadę więc do cienia do cienia co chwila zerkając na wskazania altimetru czy to już blisko. Potem piękny zjazd, B-B jakieś 600m niżej. Tutaj przerwa w cieniu na jakimś skwerze. Ze zmęczenia wyrzucam pustą butelkę do kosza na psie odchody (chociaż kosz na śmieci miałem przy samej ławce) :D Wyjazd z B-B jakąś dwupasmówką a potem boczniejszymi drogami na Kęty (po drodze fajny leśny odcinek). W Kętach długo szukam jakiegoś bezpiecznego sklepu (rower na widoku) żeby kupić picie, w końcu się udaje. Odpoczynek gdzieś pod płotem i kierunek: Zator. Chyba dobrze że już wyjechałem z gór na południu zaczyna się chmurzyć. W Zatorze jakaś impreza na rynku odpoczywam więc na przystanku za miastem. Jestem już nieźle zmęczony ale czekolada jakoś stawia mnie na nogi, no i temperatura spada wreszcie poniżej 30'C. Miałem wracać bocznymi drogami przez Łączany ale już nie chciało mi się kombinować i pojechałem krajówką. Wygląda na to że idealnie trafiłem z pogodą bo dopiero teraz z tyłu (zachodu/południa) nadciąga front deszczowy/burzowy. Otarcie na nodze przeszkadza coraz bardziej. Wpadam na genialny pomysł - upycham do spodenek duży, złożony na kilka razy worek foliowy :D I to działa - jedna warstwa worka przykleja się do rany a pozostałe ślizgają się po sobie. Nic nie boli więc od razu jedzie się lepiej. W Skawinie (tu łapie mnie zmrok) nawet się nie zatrzymuję. Na osiedlu poszukiwania otwartego sklepu aby kupić zimne piwko i do domu. Udana wycieczka.
Zaliczone szczyty:
Przeł. Kocierska 718
Przeł. Koniakowska 766
Ochodzita 894
Przeł. Kubalonka 761
Przeł. Salmopolska 934
Skawina
Wschód Słońca
Wadowice
Andrychów
Kocierz
Widoczek na jez. Żywieckie i Beskid Śląski
Żywiec
Węgierska Górka
Wiadukt w Milówce
Podjazd na przeł. Koniakowską
Podjazd na przeł. Koniakowską
Widoczek z przeł. Koniakowskiej
Widoczek z Ochodzitej
Ochodzita
Ochodzita
Podjazd na Ochodzitą
Widoczek z trasy
Prawie Kubalonka
Przeł. Kubalonka
Zjazd do Wisły
Wisła
Takie coś unosi się w Śląskim powietrzu
Ściąga ;)
Wisła w Wiśle
Skocznia w Wiśle
Salmopol
Szczyrk
Bielsko-Biała
Nad S69
Leśny odcinek przed Kętami
Soła
Kęty
Nad górami zaczyna się chmurzyć
Jakaś impreza w Zatorze
Odpoczynek na przystanku
Z tyłu nadciąga front
Słynna 15ka zamieniona na 11kę. A w rzeczywistości jest 9%.
Skawina
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 19%
WYSOK MAX: 922
2.00 - 22.30
7,25l
6 bułek z szynką/serem, 5 bananów, czekolada
Kategoria ^ UP 2500-2999m, > km 250-299
Tarnów, Przemyśl
d a n e w y j a z d u
254.34 km
0.00 km teren
13:35 h
Pr.śr.:18.72 km/h
Pr.max:55.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1740 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Coraz trudniej znaleźć mi jakiś fajny cel wycieczki bo prawie wszędzie w promieniu tych 200km już byłem. Padło na Przemyśl, o tu mnie jeszcze nie było. Wyjazd wcześnie, o wpół do trzeciej. Do pociągu powrotnego z Przemyśla jakieś 19 godzin, powinienem zdążyć. Do Tarnowa pojadę tą samą drogą co ostatnio z niego wracałem. W Niepołomicach śniadanie. Świt wita mnie gdzieś w Puszczy Niepołomickiej. Jest dość chłodno, chyba 5'C. Potem przez kładkę na Rabie i fajnymi bocznymi drogami przez lasy (m.in. Puszcza Radłowska) i wiochy docieram do Radłowa. Tu obieram kurs na Tarnów. Ociepla się na tyle że można przebrać się w krótkie ciuchy. Tarnów jak to Tarnów, wszędzie koślawe ścieżki rowerowe, trzeba się trochę nimi przemęczyć. To chyba najmniej przyjazne dla rowerzystów miasto w Polsce. Potem zamiast krajówka boczną drogą na Pilzno. Tutaj pierwszy zauważalny dziś podjazd (i zjazd). W Pilznie Słońce już nieźle przygrzewa, krem z filtrem wchodzi więc do użycia. Kawałeczek krajówka i odbijam w boczne drogi. Tu po płaskiej pierwszej zaczyna się druga, górzysta połowa wycieczki. Po drodze z większych miejscowości Wielopole Skrzyńskie. Góry znowu nie jakieś wielkie (tak właściwie są to pogórza) ale jakby zaczęło mi brakować sił. Myślę sobie dojadę do Strzyżowa to się zobaczy, najwyżej odbiję tam na Rzeszów. W Strzyżowie podejmuję jednak decyzję że jadę zgodnie z planem na Przemyśl. Odtąd do Przemyśla już wojewódzkimi (z małym 5km wyjątkiem krajówką). I tu właśnie gdzieś między 180 a 200km zaczyna się mega kryzys, po prostu nie mam siły jechać. Każdy podjazd to masakra. Myślę sobie po co mi to było, trzeba było zjechać do Rzeszowa. No ale co zrobić nie ma się jak z tego zadupia ewakuować (pociąg), trzeba jechać. Na szczęście koło Dynowa siły dziwnie wracają i od tej pory jedzie się nienajgorzej. Na Rynek w Dynowie jednak nie zajeżdżam, musiałbym nadłożyć z 4km. Po prawej stronie pojawia się San, piękny widok. Skoro jadę wzdłuż rzeki to powinno być płasko. No ale nie do końca bo dwa zauważalne podjazdy są. Do Przemyśla docieram przed 19. Nie mam siły na jakieś zwiedzanie, jadę prosto na dworzec i kupuję bilety. Pozostałe do odjazdu 2 godziny (odjazd 21.22) spędzam na ławeczce przed dworcem. Pociąg pomimo że to IC raczej o niskim standardzie (stare wagony). Może to i dobrze bo można otworzyć okno. W Krakowie po 1 (pociąg zatrzymuje się w Płaszowie a nie na Głównym, dziwne) a w domu o wpół do drugiej. Udana wycieczka choć momentami było ciężko.
Zaliczone szczyty:
Ostry Dział 422
Babicka Góra 326
Kijów 350
Zaczyna widnieć (Puszcza Niepołomicka)
Kładka na Rabie
Jakaś rzeczka
Wschód Słońca
Kilka km leśną drogą
Rynek w Radłowie
Typowa Tarnowska ścieżka rowerowa
Rynek w Tarnowie
Boczna droga na Pilzno
Rynek w Pilznie
Boczna droga, kawałek za Pilznem
Widoczek z trasy
Taki maszt zwiastuje koniec podjazdu
Widoczek z trasy
Rynek w Wielopolu Skrzyńskim
Rynek w Strzyżowie
Przemyśl... Tak blisko a tak daleko
Widoczek z trasy
Widoczek z trasy
Rynek w Dubiecku
San
Ładna sosna
U celu
San w Przemyślu
Rynek w Przemyślu
Wieża zegarowa w Przemyślu
Dworzec w Przemyślu
Powrót pociągiem
Powrót pociągiem
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 12%
WYSOK MAX: 443
2.25 - 1.25
3,15l
5 bułek z pasztetem, 5 bananów, 2 czekolady
Zaliczone gminy: 13
Podkarpackie: 13
Brzostek
Wielopole Skrzyńskie
Strzyżów
Niebylec
Domaradz
Nozdrzec
Dynów - obszar wiejski
Dynów - teren miejski
Dubiecko
Krzywcza
Krasiczyn
Przemyśl - obszar wiejski
Przemyśl - teren miejski
Kategoria ^ UP 1500-1999m, > km 250-299, Powrót pociągiem
Kielce
d a n e w y j a z d u
286.60 km
0.00 km teren
16:26 h
Pr.śr.:17.44 km/h
Pr.max:48.50 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2088 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Wycieczka do Kielc. Wyjazd punkt 3. Po wyjeździe z Krakowa brzask a wschód przed Proszowicami. Niebo prawie bezchmurne, pogoda szykuje się piękna, choć na razie chłodno (min. 7'C). W Proszowicach śniadanie. Potem trochę wojewódzkimi, trochę bocznymi drogami i jest Skalbmierz, potem i Pińczów. Coraz cieplej pora przebrać się w krótkie ciuchy. Jedzie się fajnie choć tak jakby pod wiatr. W Morawicy zmieniam drogę na niezbyt przyjemną krajówkę, bo bez pobocza (tzn. pobocze jest ale tylko po drugiej stronie). W Kielcach (wjeżdżam koło 11) zaczyna się nienajgorsza ścieżka rowerowa, która ciągnie się i ciągnie, Kielce to całkiem duże miasto. W końcu jest centrum, zajeżdżam na rynek, półgodzinna przerwa i po 12 zbieram się w drogę powrotną. Chmur trochę przybyło ale nie wyglądają na takie z których mogło by padać. Piekoszów a potem kurs na Małogoszcz (duża cementownia). Gdzieś tu zaczyna się kryzys który trwa przez jakieś kilkadziesiąt km. W Piekoszowie próbuję ratować się dwiema czekoladami ale strasznie się nimi zasłodziłem. Chyba nie wystarczy mi jedzenia dokupuję więc tu 4 banany (łącznie dziś zjem ich 8). Docieram do Jędrzejowa i od tej pory będę jechał fajnymi bocznymi drogami wzdłuż linii kolejowej. Sędziszów, w końcu jest i Miechów. Aha przed Miechowem najwyższy punkt dzisiejszej trasy - ponad 400m n.p.m. Coraz bliżej domu więc sił jakby przybywa. Za Miechowem zachód Słońca i robi się coraz chłodniej, z powrotem ubieram więc kurtkę. Po drodze wpakowałem się w jakąś dziurawą polną drogę, nieźle mnie wytrzęsło, na szczęście tylko kawałek. W Słomnikach już ciemnawo więc zamiast bokami do domu wrócę krajówką, żeby się gdzieś nie zgubić. Choć ruch spory jedzie się nienajgorzej bo jest asfaltowe pobocze. Podjazd w Michałowicach wysysa resztki sił. W końcu Kraków. W domu po 23. Udana wycieczka, spodobało mi się jeżdżenie bocznymi drogami.
Kościół w Proszowicach
Wschód Słońca
Przyjemna droga
Widoczek z trasy
Widoczek z trasy
Widoczek z trasy
Kościół w Skalbmierzu
Rynek w Skalbmierzu
Dolina Nidy
Dziwny most w Pińczowie
Rynek w Pińczowie
Jakaś wieża w Pińczowie
DW766
Sady owocowe
Rynek w Morawicy
U celu
Wjazd do Kielc
Kościół w Kielcach
Rynek w Kielcach
Deptak w Kielcach
Dworzec w Kielcach
Kościół w Piekoszowie
Cementownia w Małogoszczu
Rynek w Małogoszczu
DW728
Rynek w Jędrzejowie
Rzepaczek
"Coś" w Sędziszowie
Sędziszów
Boczna droga na Miechów
Widoczek z trasy
Rynek w Miechowie
Zachód Słońca
W taką drogę się wpakowałem
Kościół w Słomnikach
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 10%
WYSOK MAX: 410
3.00 - 23.15
7-32'C
1,75l
4 bułki z szynką, 8 bananów, 2 czekolady
Zaliczone gminy: 6
Świętokrzyskie: 4
Piekoszów
Łopuszno
Małogoszcz
Sędziszów
Małopolskie: 2
Kozłów
Charsznica
Kategoria ^ UP 2000-2499m, > km 250-299
Częstochowa
d a n e w y j a z d u
278.25 km
0.00 km teren
15:26 h
Pr.śr.:18.03 km/h
Pr.max:51.50 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2094 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
(koło Zaborza GPS zwariował)
Wycieczka do Częstochowy bo dawno nie byłem (ostatnio w 2014r.). Trochę zaspałem i wyjechałem dopiero o wpół do czwartej. Przynajmniej się wyspałem. Przejeżdżam przez miasto i wskakuję na DW794. Przed Skałą najcięższy dziś podjazd z 200 na ponad 400m n.p.m., (zachmurzony) wschód Słońca i niemiła niespodzianka - zaczyna padać :/ Poczekałem chwilę na rynku ale nie chciało przestać. Ruszyłem więc dalej bo na północy widziałem czyste niebo, i faktycznie kawałek dalej przestało padać. Dość zimno, zanotowane dziś min. to 5'C. Mijam Wolbrom, Pilicę (w każdym mijanym miasteczku krótki odpoczynek) i odbijam w boczne drogi na Żarki. Temperatura wreszcie powoli się podnosi. Fajnymi bocznymi drogami przez sosnowe lasy docieram do Olszyna (zamek). Kawałek krajówką a potem bokami przez jakieś przemysłowe/kolejowe tereny wjeżdżam do Częstochowy, koło południa. Odnajduję główną aleję gdzie urządzam dłuższą, półgodzinną przerwę. Pogoda piękna się zrobiła, w Słońcu grubo ponad 20'C. Punkt 13 zbieram się w drogę powrotną. Trochę kombinacji aby ominąć krajową 1 i dalej wojewódzkimi. Gdzieś tu zaczyna się kryzys który trwa aż do Olkusza, po prostu nie mam siły jechać. Coraz więcej coraz dłuższych odpoczynków. Poraj (ładny zalew), Myszków, Zawiercie, Ogrodzieniec, Klucze i wreszcie Olkusz (zachód Słońca) gdzie jakoś odżywam i od tej pory aż do domu jedzie mi się nienajgorzej. Za Olkuszem ostatni cięższy podjazd i zamiast jechać na Trzebinię testuję fajny skrót do Krzeszowic (tu już całkiem ciemno). Potem już tylko ~20 km krajówką i jest Kraków. W domu po wpół do 12. Udana wycieczka, Jura jest piękna tylko chyba trochę za ambitna ta trasa jak na koniec kwietnia bo wymęczyłem się strasznie.
Rynek w Skale
Widoczek z trasy
Rynek w Wolbromiu
Zamek w Smoleniu
Przyjemna droga
Rynek w Pilicy
Boczna droga za Pilicą
Widoczek z trasy
"Rynek" we Włodowicach
Kościół św. Stanisława
Kościół św. Stanisława
Kościół św. Stanisława
Kuesta Jurajska
Widoczek z Kuesty
Pomnik w Żarkach
Rynek w Żarkach
Krajobrazy Jury
Jest moc? Tak średnio.
Boczna droga na Olsztyn
Krajobrazy Jury
Rynek i zamek w Olsztynie
U celu
Przemysłowe "coś" w Częstochowie
Stadion żużlowy Włókniarza Częstochowa
Aleja Najświętszej Maryi Panny
Jasna Góra
Jasna Góra
Dziwna droga w Poczesnej
"Rynek" w Poraju
Zalew Porajski
"Rynek" w Myszkowie
Pomnik w Myszkowie
'Rynek" w Zawierciu
Zachód Słońca nad Górnym Śląskiem
Rynek w Olkuszu
Niewiele widać ale to rynek w Krzeszowicach
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 9%
WYSOK MAX: 459
3.30 - 23.35
5-27'C
1,9l
4 bułki z szynką, 4 banany, 4 czekolady
Zaliczone gminy: 2
Śląskie: 2
Włodowice
Żarki
Kategoria ^ UP 2000-2499m, > km 250-299
GOP
d a n e w y j a z d u
257.25 km
0.00 km teren
14:40 h
Pr.śr.:17.54 km/h
Pr.max:54.00 km/h
Temperatura:32.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1369 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Zwiedzanie GOPu. Zaplanowałem sobie traskę ~200km a wyszło trochę więcej. Ale po kolei. Wyjazd przed świtem o wpół do trzeciej. Na Śląsk pojadę DK44. Nocą jedzie się fajnie - ciepło (~15'C, można jechać na krótko), niewielki ruch, wiaterek w plecy i rozgwieżdżone niebo. Wschód Słońca wita mnie między Zatorem a Oświęcimiem. Za Oświęcimiem ruch wzrasta ale nie to jest najgorsze. Najgorsze że zaczynają się śląskie ścieżki rowerowe którymi jedzie się po prostu nieprzyjemnie (fazowana kostka, krawężniki itp.). No ale nic trochę się nimi przemęczę. Zaliczam Bieruń, następnie Tychy (ogrooomna fabryka Fiata i sieć trolejbusowa) i tu podejmuję decyzję o wydłużeniu trasy - zamiast jechać na Kostuchnę pojadę dalej na zachód. Mam tylko mapę Polski 1:700 000 ale jakoś to będzie bo jest tam mapka GOPu 1:200 000. Mijam Mikołów (zaczyna się upał) i obieram kurs na Gliwice. Przez Orzesze, Ornontowice, Gierałtowice. Krajobraz zmienia się z przemysłowego na taki bardziej wiejski. Przejeżdżam nad A1, pod A4 i w końcu są Gliwice. Jadę rzecz jasna na rynek (przejeżdżając przez każde miasto/miasteczko staram się zaliczać rynki/ryneczki). Licznik pokazuje tu ~130km, do domu będzie pewnie drugie tyle. Słońce coraz bardziej przygrzewa, krem z filtrem wchodzi więc do użycia. Punktualnie w południe zbieram się w drogę powrotną. Mijam Zabrze, Rudę Śląską (tu zaczyna się kryzys który trwa aż do Trzebinii, po prostu nie mam siły jechać), Chorzów (Park Śląski dziś sobie odpuszczę) i jestem w Katowicach. Do Mysłowic zamiast DK79 która przypomina na tym odcinku autostradę jadę boczniejszymi drogami przez Zawodzie, Szopienice. W Mysłowicach wjeżdżam na wspomnianą DK79 która już nadaje się na rower. Potem trochę kombinacji aby ominąć zakazy dla rowerów i jestem w Jaworznie. Zapiekanka trochę stawia mnie na nogi. Chrzanów, Trzebinia (tu łapie mnie zachód Słońca) i wychodzę na ostatnią prostą - do Krakowa już tylko ~40km. Jakoś odżyłem na tym odcinku, tą drogą zawsze dobrze mi się jedzie. Krzeszowice, w końcu Kraków i do domu. W domu jestem przed 22. Udana wycieczka, na Górnym Śląsku byłem nie raz i jeszcze nie raz tam wrócę. Podoba mi się ten cały przemysł, budownictwo itp. Wydaje mi się że wiatr prawie cały czas pomagał. Średnia mimo to słaba ale to przez te wszystkie ścieżki rowerowe, zwiedzanie, błądzenie, czerwone światła itp.
Zator © Pidzej
Energylandia © Pidzej
Oświęcim © Pidzej
Typowa śląska ścieżka rowerowa. Drzewo na środku drogi? No problem! © Pidzej
Randomowa kopalnia © Pidzej
Bieruń © Pidzej
Bieruń © Pidzej
Taką ścieżką to można jeździć (Tychy) © Pidzej
Tychy © Pidzej
Tychy © Pidzej
Mikołów © Pidzej
Widoczek z trasy © Pidzej
Przyjemna droga © Pidzej
Randomowa kopalnia © Pidzej
Gliwice © Pidzej
Budowa trasy średnicowej w Gliwicach © Pidzej
Odpoczynek na ławeczce (chyba Ruda Śląska) © Pidzej
Katowice © Pidzej
Katowice © Pidzej
Taka tam droga © Pidzej
Typowe śląskie miasto © Pidzej
Mysłowice © Pidzej
Jaworzno © Pidzej
Jaworzno ;) © Pidzej
Idzie jesień © Pidzej
Chrzanów © Pidzej
Trzebinia © Pidzej
RPM: ?
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 325
2.35 - 21.50
14-38'C
4,4l
3 x 7days, 3x banan, 3/4 czekolady, Lion, baton energetyczny, zapiekanka
Zaliczone gminy: 1
Śląskie:
Ornontowice
Kategoria > km 250-299, ^ UP 1000-1499m
GOP, Opole, Wrocław
d a n e w y j a z d u
286.89 km
0.00 km teren
16:38 h
Pr.śr.:17.25 km/h
Pr.max:40.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1074 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Na dziś zaplanowałem sobie wycieczkę do Opola/Wrocławia, zależy jak się będzie jechało. Wyjazd przed świtem, po 2. Pada deszcz, za Krakowem przestaje. Na Śląsk pojadę DK79. Dość ciepło, zanotowane min. to 13'C. Ze względu na duże zachmurzenie wschód Słońca ciężki do zidentyfikowania, ale można przyjąć że w okolicach Chrzanowa. Tamteż śniadanie. Przyjemna do tej pory jazda kończy się wraz z pierwszymi debilnymi zakazami dla rowerów w okolicach Jaworzna. Nie wiem czemu na Śląsku nie lubią rowerów. Trochę łamiąc zakazy, trochę innymi drogami, trochę po ścieżkach/chodnikach docieram do Katowic. I tu zaczyna się samochodowa masakra, wielopasmowe drogi i ruchliwe skrzyżowania. Przy próbie przyspieszenia na środku jednego z nich spada mi łańcuch. No dosłownie w idealnym momencie :D Mam dość tej jazdy i czym prędzej ewakuuję się na ścieżkę rowerową. Mijam Chorzów, docieram do Bytomia (stuka 100km, dłuższa przerwa na rynku). Pogoda piękna się zrobiła. Naprawdę sporo czasu i nerwów kosztowało mnie przebicie się przez Górny Śląsk. Obieram DK94 i po wyjechaniu z GOPu wreszcie zaczyna się przyjemniejsza jazda. Z większych miasteczek mijam Pyskowice, Toszek, Strzelce Opolskie (wszędzie zaliczam ryneczki) i docieram do Opola. Tu dłuższa przerwa w czasie której podejmuję decyzję by atakować Wrocław. 200km stuka za Opolem, koło 16tej. Znowu trochę się zachmurzyło/ochłodziło i tak będzie do końca dnia. Tereny generalnie odludne. Na rosnących obok drogi topolach dostrzegam coś dziwnego. Jakieś wielkie kupy liści, czy gniazda ptaków? Przyglądam się bliżej, drzewa zaatakowane są przez potężne skupiska jemioły! Biedne drzewka. Nieźle zmęczony docieram do Brzegu (jakieś zakłady). Potem jest i Oława, w której łapie mnie zmrok. Droga dłuży się strasznie. Widać jednak światła kominów elektrociepłowni, to oznaka że Wrocław już blisko! W końcu jest, tablicę z nazwą miasta mijam o 20.40. Jadę na dworzec, kupuje bilety. Powrót TLK niestety z przesiadką i dłuższym oczekiwaniem w Katowicach. Do odjazdu (23.59) jakieś 2,5 godz. jadę więc coś pozwiedzać. Jest ładny rynek, niestety z zakazem dla rowerów, nie zabawiam więc tam długo. Nie wiem co oni mają z tymi rowerami. Resztę czasu spędzam na peronie. W pierwszym pociągu jest wypasiony wagon rowerowy, w drugim natomiast nie ma nawet przedziału dla rowerów (choć powinien być). Myślałem czy by nie dokręcić do 300km, jednak na przesiadce w Katowicach po prostu lało, w Krakowie natomiast padało więc odpuściłem. W domu jestem przed 8, dokładnie 29,5 godz. od wyjazdu. Udana wycieczka, kolejne wielkie miasto zaliczone. Średnia do Wro 17,5km/h, potem spadła przez jazdę po mieście.
Chrzanów © Pidzej
Randomowa kopalnia © Pidzej
Mysłowice © Pidzej
Przez Katowice © Pidzej
Przez Katowice © Pidzej
Superjednostka © Pidzej
Bytom © Pidzej
Kierunek: Wrocław © Pidzej
Pyskowice © Pidzej
Toszek © Pidzej
Zaczynamy Opolskie © Pidzej
Przyjemna droga © Pidzej
Strzelce Opolskie © Pidzej
Zaczynają się niemieckie nazwy miejscowości © Pidzej
Opole © Pidzej
Opole © Pidzej
Rzeka Odra (musiałem dodać Rzeka bo tytuł zdjęcia musi mieć min. 5 znaków O.o) © Pidzej
Topole zaatakowane przez jemiołę © Pidzej
Brzeg © Pidzej
Brzeg © Pidzej
Pierwszy raz w Dolnośląskim © Pidzej
Oława © Pidzej
Wrocław! © Pidzej
Wrocław © Pidzej
Wrocław © Pidzej
Powrót pociągiem 1 © Pidzej
Powrót pociągiem 2 © Pidzej
RPM: ?
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 314
2.15 - 7.45
13 - 31'C
2,45l
3 x 7days, 3 x banan
Zaliczone gminy: 9
Opolskie: 5
Dąbrowa
Lewin Brzeski
Olszanka
Skarbimierz
Brzeg
Dolnośląskie: 4
Oława - obszar wiejski
Oława - teren miejski
Siechnice
Wrocław
Kategoria > km 250-299, Powrót pociągiem, ! Wycieczka Sezonu 2015, ^ UP 1000-1499m
Łódź
d a n e w y j a z d u
266.63 km
0.00 km teren
15:03 h
Pr.śr.:17.72 km/h
Pr.max:50.00 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1388 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
W Łodzi jeszcze nie byłem więc postanowiłem wybrać się tam na wycieczkę. Był to też test nowych gatek z wkładką pod spodenki, o takich. Do tej pory jeździłem bowiem w zwykłych szortach bez wkładki i w ogóle mi to nie przeszkadzało (nawet na 200-300km trasach). Do momentu zmiany siodełka. Bo stare no-nameowe się już rozleciało a nowe tak wygodne nie jest. Gatki sprawdziły się znakomicie, prawie w ogóle nie odczuwałem dolegliwości z tyłkiem związanych. No a co do samego wypadu: wyjazd przed świtem, po 2. Sprawnie przejeżdżam przed opustoszałe miasto i obieram DW 794, którą przejadę dziś na całej prawie 100km długości. Przed Skałą jedyny dziś ciężki podjazd z (z 200 na ponad 400m n.p.m.). W Skale śniadanie. Brzask za Skałą a wschód przed Wolbromiem. Generalnie droga bardzo przyjemna: pagórkowata, ruch niewielki a nawierzchnia dobra. Niepotrzebnie nabrałem tyle ciuchów na zmianę bo zanotowane dziś min. to 9'C. Mniej więcej w okolicach 100km odzywa się prawa noga, zaczyna pobolewać z tyłu uda. Może to przez tą wkładkę w spodenkach, która minimalnie podnosi mnie do góry? Obniżam więc siodełko o 0,5cm, potem o kolejne 0,5. Nie za wiele to jednak pomaga, lekki ból utrzyma się już (z małymi przerwami) do końca trasy. Z większych miasteczek mijam jeszcze Pilicę (ładny rynek), Lelów i docieram do Koniecpola (też ładny rynek). Zaczyna się upał. Dalej wojewódzkimi a koło Radomska wbijam na krajową 91. Samo Radomsko bardzo ładne, szkoda tylko że nie mają obwodnicy, cały tranzyt idzie przez centrum. Wspomnianą krajówką docieram do Kamieńska i dalej znowu wojewódzkimi. Mijam słynna górę Kamieńsk, myślałem czy by nie wjechać na szczyt ale nie mam za bardzo siły no i obawiam się o tą nogę, musi mi jej wystarczyć do Łodzi. Tutaj droga już nie tak przyjemna, jest spory ruch. W sklepie po drodze pytam o jakieś inne miejsca z widokiem na kopalnię ale dowiaduję się że jedyny taras widokowy jest w Kleszczowie. Zawracam nawet ale sprawdzam mapę i widzę że musiałbym nadłożyć ponad 20km, odpada. Trudno, kopalnia pozostaje do zaliczenia innym razem. Tymczasem kieruję się na Bełchatów. W mieście pełno zakazów dla rowerów i ścieżek rowerowych, nie zabawiam więc tam długo tylko wychodzę na ostatnią prostą: DW485, kierunek Pabianice. Oj dłuży mi się ta droga strasznie a upał daje się we znaki (pomimo tego że lubię upał). Krótkie leśne odcinki dają odrobinę wytchnienia. 200km stuka mi koło 16tej. W końcu są Pabianice. Jakąś boczną drogę przez osiedle Retkinia wjeżdżam do Łodzi. Niestety tablicy z nazwą miasta nie znalazłem, fotki nie będzie. Średnia do Łodzi 18,2 km/h, potem spadła przez jazdę po centrum. Na dworcu jestem koło 19. Kupuję bilety na późniejszy pociąg, odjazd dopiero 23.29, mam więc ponad 4 godziny na zwiedzanie miasta. Odwiedziłem rzecz jasna Piotrkowską. Bardzo ładna a to co rzuca się w oczy to mnóstwo rowerzystów i riksz rowerowych. To rozumiem. Generalnie Łódź wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Powrót lekko opóźnionym TLK Regle. Pociąg jedzie ~3 godz., w domu jestem ponad dobę po wyjeździe, o wpół do czwartej. Udana wycieczka, Łódź zaliczona, okolice ładne, pogoda dopisała, tylko tej kopalni trochę żal. Jest pretekst do kolejnej wycieczki w tamte rejony.
Niewiele widać ale to Skała © Pidzej
Wolbrom © Pidzej
Wschód Słońca © Pidzej
Przyjemna droga © Pidzej
Pilica © Pidzej
Browarek ;) © Pidzej
Widoczek z trasy © Pidzej
Lelów © Pidzej
Przyjemna droga © Pidzej
Koniecpol © Pidzej
Koniecpol © Pidzej
Przyjemna droga © Pidzej
Pierwszy raz w Łódzkim © Pidzej
Dorodna sosna © Pidzej
Radomsko © Pidzej
Radomsko © Pidzej
Kamieńsk © Pidzej
Żniwa © Pidzej
Góra Kamieńsk © Pidzej
Elektrownia w Bełchatowie © Pidzej
Bełchatów © Pidzej
Pabianice © Pidzej
Łódź © Pidzej
Łódź © Pidzej
Plac Wolności © Pidzej
Piotrkowska © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
RPM: 68
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 8%
WYSOK MAX: 445
2.20 - 3.30
9-38'C
4,9 l
3 x 7days, 3 x banan, 2 x Prince Polo, Lyon
Zaliczone gminy: 16
Śląskie: 2
Koniecpol
Dąbrowa Zielona
Łódzkie: 14
Żytno
Gidle
Radomsko - obszar wiejski
Radomsko - teren miejski
Dobryszyce
Gomunice
Kamieńsk
Bełchatów - obszar wiejski
Bełchatów - teren miejski
Drużbice
Dłutów
Pabianice - obszar wiejski
Pabianice - teren miejski
Łódź
Kategoria > km 250-299, Powrót pociągiem, ^ UP 1000-1499m
Przełęcz Obidza
d a n e w y j a z d u
251.79 km
0.00 km teren
13:50 h
Pr.śr.:18.20 km/h
Pr.max:54.50 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2653 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Cel na dziś to przeł. Obidza (931m n.p.m.). Zaliczony.
Wschód Słońca nad sadami © Pidzej
Wschód Słońca © Pidzej
Wiadukt na nieczynnej linii kolejowej w Tymbarku © Pidzej
Fajny podjazd © Pidzej
Fajny podjazd © Pidzej
Wzdłuż Dunajca © Pidzej
Most w Krościenku © Pidzej
Widoczki z czerwonego szlaku © Pidzej
Na czerwonym szlaku © Pidzej
Przeł. Obidza (931m n.p.m.) © Pidzej
Zjazd do Piwnicznej © Pidzej
Piwniczna © Pidzej
Nowy Sącz © Pidzej
Serpentyny nad jez. Rożnowskim © Pidzej
Serpentyny nad jez. Rożnowskim © Pidzej
Zamek Troptszyn nad jez. Czchowskim © Pidzej
Takie tam na przystanku © Pidzej
Wspomniany przystanek © Pidzej
Krajówką do Krakowa © Pidzej
Zaliczone gminy: 1
Małopolskie:
Łososina Dolna
RPM: 75
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 20%
WYSOK MAX: 961
3.10 - 22.20
5l
Kategoria > km 250-299, Terenowo, ^ UP 2500-2999m
Prawie Rzeszów
d a n e w y j a z d u
268.08 km
0.00 km teren
11:58 h
Pr.śr.:22.40 km/h
Pr.max:50.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1107 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
W planach był Rzeszów i 300 okładem ale to deszcz rozdawał dzisiaj karty ;) W nocy podczas pakowania okazuje się że jedyna rezerwowa dętka jest dziurawa. Łatek też brak a jutro niedziela więc po drodze nic nie kupię. Wygrzebałem gdzieś starą dętkę ze "Szrederem". Okazuje się jednak że moja pompka nie radzi sobie z zaworem samochodowym (choć powinna). Co robić, nie pojadę przecież bez rezerwy. Wpadłem na pomysł żeby wziąć stacjonarną. 60cm bestia waży z kilogram. Trasa jednak raczej płaska więc kilo w te czy we wte żadna różnica.
Wyjazd o świcie. Wojewódzka 965 ma swój urok. Tylko ja, rower, droga a dokoła jak okiem sięgnąć pola i gdzieniegdzie lasy. Jakieś zabudowania co kilka km, pojedynczy samochód mija mnie raz na kilkanaście minut. Wyremontowali najgorsze odcinki, jeszcze w 2011 ta droga (wojewódzka!!!) wyglądała tak ;) Do tego totalnie płasko, rower sam jedzie te 25. Jest jednak coś co mnie bardzo niepokoi. Niby ciepło (20 stopni) ale wszędzie jakoś biało, ni to chmury ni mgła. Gdzieś tam w oddali słychać pomruki burzy. Zaczyna kropić. Dojeżdżam do Radomyśla, już chciałem rozsiąść się na ryneczku a tu w ciągu kilku minut rozpętał się armageddon. No dosłownie znikąd się ta burza pojawiła. Dwie godziny czekałem pod sklepem aż przestanie lać. Szczęście w nieszczęściu że tu mnie ta burza złapała a nie gdzieś wcześniej, jak jechałem 100 km w szczerych polach bo nie wiem co bym wtedy zrobił. Swoją drogą to całkiem ładnie w tym Radomyślu, na rynku w roli pomnika jakiś samolot. Myślę gdzie by tu jechać bo do Rzeszowa i spowrotem to już nie zdążę. Z worka i taśmy wyrzeźbiłem ochraniacze na buty. Na razie jadę zgodnie z planem. Nieźle podtopiło, ludzie mają baseny koło domów. W Przecławiu, na rynku znowu dopada mnie deszcz i godzinę siedzę na przystanku. Nic z tego, zamiast Kolbuszowej obieram kurs na Dębicę. W Dębicy znowu coś tam kropi. Samo miasto raczej nieciekawe, chodniki, latarnie i sygnalizatory przy głównej, reprezentacyjnej ulicy chyba jeszcze za komuny budowane. Wskakuję na krajową 4, kierunek: Kraków. Po drodze pierwsze objawy odcięcia, jakbym za mało zjadł. W okolicach Pilzna (które ominę) wychodzi Słońce i momentami jest wręcz gorąco. W Tarnowie zapiekanka z pieczarkami, która jednak nie pomaga a może nawet szkodzi bo mnie żołądek zaczyna pobolewać. Nie wiem na czym to polega ale zawsze kawałek przed 200km jakiś kryzys mnie łapie, który nagle mija po przekroczeniu tej magicznej bariery. Tak było i dzisiaj, koło Wojnicza siadłem na poboczu i chwilę dochodziłem do siebie zanim odżyłem. Z zachodu znowu nadciągają chmury. Jadę ale bez przerwy wypatruję potencjalnych schronień. Stacje benzynowe, sklepy, przystanki. W tej kolejności. Na szczęście teren raczej zabudowany więc o takie obiekty nietrudno. Wypatruję też kropel deszczu na nadjeżdżających z przodu samochodach ale te są suchutkie. Po drodze zaliczam Brzesko (jeszcze nie byłem). W Bochni niebo przybrało takie barwy, że kierunek -> stacja kolejowa. No i faktycznie lunęło. Odczekałem godzinę i w lekkim, zanikającym deszczyku potoczyłem się jednak do Krakowa. Szkoda by było takiej pętelki nie zamknąć i wracać pociągiem. Trochę żal tego Rzeszowa, ale jak na takie warunki pogodowe (i 4 godz. czekania aż przestanie padać) to i tak nieźle się udało tych kilometrów nakręcić ;) Ktoś tam na górze chyba mi dzisiaj pomógł, 4 razy dopadł mnie deszcz i zawsze centralnie w centrum miasteczek (Radomyśl, Przecław, Dębica, Bochnia), a nie gdzieś w trasie :) Jakieś zdjęcia mam, będą potem.Przez Puszczę Niepołomicką
© PidzejRzeka Dunajec, niedaleko ujścia do Wisły
© PidzejŻabno
© PidzejGdzieś po drodze
© PidzejPytka ;)
© PidzejPZL M-2 na rynku w Radomyślu Wielkim
© PidzejNietypowy bagaż ;)
© PidzejOchraniacze
© PidzejTrochę podtopiło
© PidzejTrochę podtopiło
© PidzejPrzecław
© PidzejPrzecław
© PidzejJakoś się przecisnąłem (Dębica)
© PidzejTen sklep idealnie komponuje się z nieco zaniedbanym centrum Dębicy
© PidzejW stronę Krakowa
© PidzejTarnów ;)
© PidzejBrzesko
© PidzejIdzie burza. Prosto na mnie
© PidzejBochnia, szyb Sutoris
© PidzejNa stacji
© Pidzej
Małopolskie :
Dąbrowa Tarnowska
Dąbrowa Tarnowska - obszar miejski
Tarnów
Wierzchosławice
Wojnicz
Wojnicz - obszar miejski
Dębno
Brzesko
Brzesko - obszar miejski
Rzezawa
Rzezawa - obszar miejski
Podkarpackie:
Przecław
Przecław - obszar miejski
RPM: 80
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 265
4.10 - 22.10
3,25l
4 bułki z pasztetem, 6 bananów, zapiekanka, czekolada, 2 batony, trochę tic tacków
Kategoria > km 250-299, ^ UP 1000-1499m
Zakopane
d a n e w y j a z d u
268.68 km
0.00 km teren
12:54 h
Pr.śr.:20.83 km/h
Pr.max:65.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2531 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
(początek śladu dorysowany, bo ucięło :/ )
Zakopane - podejście drugie. Trasa z grubsza taka jak poprzednio, ale jechana w drugą stronę no i bez "skrótów" po 19% ściankach ;) Dzisiaj po Bożemu, głównymi drogami. W Dobczycach (dolina Raby) robi się naprawdę chłodno, dobrze że czeka mnie solidny podjazd. Na zjeździe z przeł. Wielkie Drogi ciekawe zjawisko, morze mgieł w dolinach. Widać to zresztą na zdjęciach. W Rabce zaczyna kropić ale wkrótce przestaje i w drodze do Zakopanego towarzyszy mi już upał. Ze względu na dzień tygodnia (niedziela) przejazd Zakopianką nie jest aż taki tragiczny (brak ciężarówek). Ogólnie jednak ciężko, upał, pod górę i pod wiatr. W Zakopanem pokręciłem się trochę po Krupówkach, odpocząłem na jakimś przystanku i w drogę. Powrót wojewódzką, przez Chochołów. Rzędy starych chałup po obu stronach drogi robią wrażenie. Droga opada w dół, co w połączeniu z wiatrem w plecy i dłuższym postojem gdzieś za Zubrzycą sprawia, że przełęcz (Krowiarki) atakuję całkowicie zregenerowany. To dobrze, trzeba się spieszyć bo pogoda zaczyna się psuć, a nie chciałbym żeby burza złapała mnie gdzieś na tym zadupiu. Zjazd to niesamowite uczucie, dla takich doznań warto jeździć po górach. Cały zjazd ma ok. 25km a przez pierwsze kilkanaście nie trzeba praktycznie dotykać pedałów (choć ciężko się powstrzymać) a rower i tak się nie zatrzyma. W Makowie zaczyna lać, szczęście w nieszczęściu, że tutaj. Chyba z godzinę przesiedziałem na przystanku zanim przestało. Drogi mokre aż do Sułkowic, z małym wyjątkiem - najwyższym punktem na szczycie przeł. Sanguszki, gdzie przypieka Słońce. Potem już bez przygód, przez Skawinę do domu.Zjazd w mgły
© PidzejO takie mgły
© PidzejKrólowa Beskidów - Babia Góra
© PidzejZakopianka, podjazd na Piątkową
© PidzejKościółek na szczycie
© PidzejPanorama Tatr
© PidzejW stronę Zakopanego
© PidzejU celu
© PidzejJak Zakopane to i Krupówki
© PidzejDrewniane chaty w Chochołowie
© PidzejKu Babiej Górze
© PidzejJ. w., chmurzy się
© PidzejNa przeł. Lipnickiej (Krowiarki), 1010m n.p.m
© PidzejObelisk na przeł. Sanguszki (440m n.p.m) "Przejście przez tę górę zbudowano za rządów ich ekscelencyj c.k. namiestnika hr. K. Badeniego i marszałka krajowego ks.E.Sanguszki. Dn. 4 maja 1895 r."
© Pidzej
RPM: ? (licznik zwariował po deszczu)
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 9%
WYSOK MAX: 969
4.15 - 22.00
4l
6 bułek z pasztetem, 6 bananów, 3 jabłka, czekolada, 5 wafelków / batoników
Kategoria > km 250-299, ^ UP 2500-2999m