> km 150-199
Dystans całkowity: | 12913.81 km (w terenie 406.00 km; 3.14%) |
Czas w ruchu: | 268:27 |
Średnia prędkość: | 16.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.30 km/h |
Suma podjazdów: | 59000 m |
Liczba aktywności: | 76 |
Średnio na aktywność: | 169.92 km i 10h 19m |
Więcej statystyk |
Turbacz 3
d a n e w y j a z d u
175.00 km
29.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Szczyt
(na fot. Stare Wierchy, nie Turbacz)
https://photos.app.goo.gl/ZPjS3MASubCs3Zqu7
https://connect.garmin.com/modern/activity/19594693477
Przypadkowo w piątek przy dopisywaniu tripów do BSa wyszło
mi, że realne jest dokręcenie do 3000km w czerwcu! Byłby to mój miesięczny
rekord życiowy. Jak pomyślałem tak też zrobiłem, i na 30 czerwca zostało mi do
dokręcenia 175km. Stanęło znowu na wycieczce na Turbacz. Gdyż wpadłem na pomysł
dłuższego wariantu trasy, tak aby dobić brakujące 175km.
Startuję dość wcześnie, o 7 rano i uderzam jedyną słuszną
drogą na Dobczyce, Wiśniową, Kasinę, Mszanę. Pogoda szykuje się piękna,
słoneczna a ryzyko burz/opadów – zerowe. Przez przeł. Wierzbanowską/Wielkie Drogi sprawnie dociągam do Mszany, i tu odbijam w szosę wojewódzką. Kolejny
podjazd – szosa wspina się na przeł. Przysłop. (750m n.p.m.). Kiedyś na
szczycie był sklepik ale chyba już go nie ma. Tak więc wjeżdżał będę na szlak
tylko z litrem wody – musi wystarczy do schroniska. Początek szlaku to piękna asfaltowa alejka doliną rzeki Kamienicy. Są odcinki pośród morza łopianów, oraz
bardziej leśne, pomiędzy ogromnymi świerkami. Po kilku km asfalt kończy się a
zaczyna terenowy szlak. Terenowy to może za dużo powiedziane. Po prostu dobrze
ubita, wysypana żwirem gruntowa droga. Wysokości nabiera się nią elegancko.
Większą cześć podjazdu ciągnę bez większego wysiłku na „dwójce”. Pustki
zupełne, pewnie dlatego że poniedziałek. Ostatniego turystę widziałem gdzieś
pod koniec asfaltu, a następni będą dopiero kawałek przed schroniskiem. W tym
samym czasie nieopodal, koło Limanowej trwa obława na podwójnego mordercę który
ukrywa się gdzieś w górskich lasach. Wkręcam sobie że on schronił się gdzieś w
Gorcach, wyłoni się gdzieś zza drzewa i mnie odstrzeli… Poważnie, miałem takie
dziwne myśli. Od obszaru poszukiwań do miejsca gdzie jestem jest raptem
kilkanaście km w linii prostej. Tak więc dziś napędza mnie nie tylko wizja
piwka w schronisku, ale także strach przed seryjnym mordercą. Droga łagodnie
pnie się do góry. W końcu docieram do miejsca gdzie las się przerzedza, a
spośród wszechobecnych borowin wystają martwe kikuty uschłych świerków. Jest
stąd dobry widok na sąsiedni szczyt – Gorc, i wieże widokową na nim. Wreszcie
docieram do charakterystycznego, znanego mi miejsca. Droga gruntowa nagle urywa
się, jakby była to ślepa uliczka. Ale to tylko złudzenie – w lewo odchodzi
stroma dróżka, która pnie się stromo po łące. Jestem na polanie Jaworzynie,
czyli już w szczytowych partiach Gorców. Do 1300m n.p.m. wiele tutaj nie
brakuje. Widoki na Gorce/Beskid Wyspowy są stąd wspaniałe. Jest też
charakterystyczna Kapliczka Bulandy - nazwana na cześć słynnego Gorczańskiego
bacy. Zanim obiorę kurs na piwko schronisko, zahaczam jeszcze o Kiczorę. To
raptem parę minut drogi. Warto było, dla widoków na wschodnią część Tatr oraz
leżące przed nimi jez. Czorsztyńskie. Z Kiczory już tylko rzut beretem na Długą
Halę. A na drugim jej końcu, na wzniesieniu widać już okazały budynek
schroniska. Standardowo wciągam piwko, naleśniki i kupuję przedrożoną wodę. I
standardowo ta woda niepotrzebna. Piwo na Turbaczu i drugie na Starych
Wierchach napoją mnie wystarczająco a butelkę wody otworzę dopiero w Rabce :D
Standardowo również zahaczam o szczyt Turbacza, żeby była fotka pod obeliskiem.
Zjazd do Rabki to już tylko formalność. Bardzo przyjemna formalność :) Pogoda
stabilna, szlaki suche jak pieprz, turystów prawie zero, leci się szybko i
bezpiecznie. Stromą rynnę przed Obidowcem jak zawsze sprowadzam, nie ma co
kusić losu. Na Starych Wierchach (foto tytułowe) drugie piwko, żeby uzupełnić brakujące
witaminy i mikroelementy. Wciągam je ze smakiem. Gorzej mają trzej panowie stolik
obok (robotnicy?). (Są na zdjęciu tytułowym po prawej) Z podsłuchanych rozmów wnioskuję, że piją już trzeci dzień, a teraz klinują. Faktycznie chłopy słabo wyglądają, a czują się zapewne jeszcze gorzej niż
wyglądają. W końcu których z nich rzuca „co za dużo to niezdrowo, jak to
mawiają”. Nie dopijają piw, nie dają rady, zwijają się. Ciężki los. Obczajam
jeszcze zaparkowanego pod schroniskiem ogromnego Unimoga, i ruszam w dół, na
Maciejową. Od Starych Wierchów aż do Rabki zjechane/podjechane praktycznie
wszystko (no 99% szlaku). Do schroniska na Maciejowej po trzecie piwko jednakowoż
nie zajeżdżam. „Co za dużo, to niezdrowo”. Zgodnie za poradą Pana robotnika ;) W
Rabce po 19tej, zjazd zajął mi zatem ok. 2 godziny. Wciągam zapiekanę w moim
ulubionym bistro pod dworcem, jakieś tam zakupy, dopompowanie oponek. Powrót do
Krk dobrym tempem, nie było też dużych inwersji, tj. zimnicy w dolinie Raby.
Jednak brakło mi prawie 10km do wymaganych 175ciu na dziś. Dokręcam po
osiedlach i parkach, strasznie się nie chciało ale jak mus to mus. Nie wiem
kiedy następnym razem będzie okazja na 3 klocki w miesiącu. W domu koło 2giej w
nocy. 3000km w miesiącu zaliczone :)
7.05 - 2.10
Kategoria > km 150-199, Korona Gór Polski, Terenowo
Turbacz 2
d a n e w y j a z d u
162.30 km
24.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Szczyt
https://photos.app.goo.gl/aVQewyhvfD46E5Pj6
https://connect.garmin.com/modern/activity/19516011195
Tak więc naszła mnie ochota na górki, tj. na MTB :) Ostatni
raz byłem w górach kwietniu, a potem wiadomo, nadszedł najzimniejszy maj od 30
lat, a po nim urlop w Rabce. Szykuję zatem maszynę, tj. wzuwam terenowe
laczki, i robię sobie jeden dzień odpoczynku. Stanęło na Turbaczu. Postanawiam
nie ułatwiać sobie sprawy, i nie podwozić się pociągiem do New Targu, a
pociągnąć w Gorce na własnych kołach.
Nawijam z mozołem asfalt na koła,
i ciągnę w kierunku Gorców. Wieliczka,
Dobczyce, Kasina, Mszana. Droga w góry jest jedna. Po drodze mijam kilka
ciekawych zabytkowych furek Rajdu Koguta. Cała masa tych aut jest w Krakowie, i
w okolicach. Postawiam iż Turbacz wciągał będę od Koniny. Najpierw czerwonym
rowerowym/narciarskim na przeł. Borek, a potem żółtym na Turbacz. Tak chyba
jeszcze nie wjeżdżałem (zjeżdżałem chyba tak). Z Mszany uderzam zatem na
Niedźwiedź, a potem Koninę. Asfaltowa szosa ciągnie się wgłąb Gorców ładny
kawałek. To chyba dobrze, w sensie małe ułatwienie – sporo wysokości nabiera
się asfaltem. Upał narasta, ale pogoda wg prognoz ma być stabilna. 0,00000%
szans na burze :) To bardzo ważne. Posilam się jeszcze domowej produkcji
lodami, i po 13tej docieram wreszcie do bram Gorczańskiego Parku Narodowego, a
zaraz potem – rowerowego szlaku. Szutrowym duktem lekko z początku nabiera się
wysokości. Do czasu :) No tak. Teraz sobie przypomniałem. Ten akurat szlak to
jest ten jeden, jedyny spośród wszystkich tych tras z Koninek/Koniny/Poręby
wybrukowany otoczakami (kamulcami)… Raz w życiu nim jechałem, w dół. Pewnie
dało by się coś podjechać, ale szkoda sił i nerwów. Prowadzę. Pod koniec tego
odcinka spotykam gadatliwego dziadka na elektryku z silnikiem BOSCH. Spotkanie
z tym dziadkiem znacząco wydłużyło mi czas podjazdu ;) Ale w końcu udało mi się
wyrwać z tej dyskusji o cudach, zachwytach nad E-bikami i mogę spokojnie wlec się dalej
pod górę. Bez żadnych je*anych silników. Cholerne kamulce kończą się, i można dalej jechać
po szutrze/żwirze. Ani się obejrzałem, a jest przełęcz Borek. Stąd już tylko
ostatnia prosta na Turbacz :) Ze 3km i 300m w pionie. Wydawało mi się że będzie
więcej prowadzenia, a tymczasem większość podjechałem. Co prawda z tętnem
160-170 ale podjechałem ;) Napędza mnie wizja piwka w schronisku. Zauważyłem że
do żółtych pasków szlaku domalowali żółte rowerki. To miło z Ich strony
(zarządu GPN). Zlany potem docieram na wielką polanę, z którem dostrzegam już
budynek schroniska na Turbaczu. To Czoło Turbacza. Jeszcze tylko przez tą
polanę, kawałeczek czerwonym i jest schronisko. Tłumy nawet nieduże. Oczywiście
jak zawsze reprezentacja elektryków to dobre 80% ogółu rowerzystów :D
Byłem świadkiem potencjalnie niebezpiecznego zdarzenia (zderzenia). Pan na rowerku postanowił sobie hopsnąć z małej pochylni koło budynku. Tymczasem prosto przed koła wbiegła mu mała dziewczynka. Zahamował tak że prawie jajami w kierę przywalił. "Pod schroniskiem się nie skacze" - tak skomentował to inny rowerzysta, i wg mnie ma rację. Hopsający Pan był rzecz jasna na e-bike. Przypadek? Nie sądzę. Jakby porzędnie hopnsął w dziewczynkę, to ta pewnie by zjechała tym czerwonym Land Roverem GOPRu co stoi za schroniskiem, żółtym szlakiem do Kowańca (szpital w N. Targu).
W schronisku standardowo
wciągam piwko oraz naleśniczki. Wypada zaliczyć szczyt, wjechać pod obelisk.
Wjechać/zjechać udało mi się tutaj całość. Nie wiem tylko co się stało z tą
ścieżką na szczyt. Wygląda jakby jakieś tornado przeszło, albo jakby czołgiem
ktoś tu wjeżdżał na Turbacz. Tak rozorane, tyle ziemi i kamieni. W kwietniu b.r. pierwszy raz
to widziałem. Może jakieś drzewa wywozili? Ale to przecież park narodowy. Młoda
godzina, dzień długi, pogoda stabilna, podejmuję więc decyzję że zjadę
czerwonym aż do Rabki. Dawno nim nie jechałem. Jedzie się super, bo szlaki
suche jak pieprz!!! Nigdy nie widziałem tej kamienistej rynny przed Obidowcem w
takiej wersji, całkowicie bez błota!!! Jedyne ślady wody na szlaku to „wieczne kałuże” – zielone bagienka pełne różnej drobnej fauny oraz flory ;) Szybko
docieram do Starych Wierchów, a jako że dobrze stoję z czasem, wciągam tu
drugie piwko. Schronisko sporo mniejsze jak na Turbaczu. Stąd na Maciejową może
z 15 minut drogi rowerkiem :) Na Maciejowej kilka fotek. Dawno tu nie byłem.
Zjazd to Rabki to już formalność, leci się pięknie. Ogólnie odcinek Stare
Wierchy – Rabka bardzo przyjemny i przystępny na rower. Wciągam coś na ciepło w
Żabce, dobijam atmosfer do oponek i przede mną jeszcze 60km asfaltu do Krk.
Nawet sprawnie to idzie. Z tym że zwiedzając krzaki koło rzeki w Mszanie,
wjeżdżam w MEGA OGROMNE GÓWNO. No rower po prostu tonie w psim (?) stolcu. Muszę szybko
pedałować żeby nie czuć tego smrodu, żeby pęd powietrza go wywiewał do tyłu. Na Slovnafcie w Kasinie dopadam myjkę i kosztem 4 polskich złotych zmywam cuchnący
ładunek. Jedna, druga przełęcz i dłuuugi i szybki zjazd do Dobczyc.
Oponki
pięknie buczą na asfalcie. Na szczęście nie ma dużych inwersji (nie ma zimnicy
w dolinach). W domu po 1 w nocy.
7.00 - 1.10
Kategoria > km 150-199, Terenowo
Młynne zawsze spoko :)
d a n e w y j a z d u
183.10 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/VWYUvE4VyjRXARmh7
Majówkę czas zacząć! I tak jak zacząć. Plan na dziś jest (a raczej był) dość ambitny. New Targ, Zakopane? DOOKOŁA GORCÓW! To jest plan :) Tak więc uderzam śmiało na Dobczyce. Pogoda piękna, temperatura optymalna. Brak zagrożenia burzowego. W Dobczycach chciałem wciągnąć kebaba, zastępczo zadowalam się lodami. Kebab dopiero się otwiera, mięsne walce jeszcze nie nagrzane :/ Moją ulubioną drogą przez Przeł. Wierzbanowską/Wielkie Drogi docieram do Mszany. Tu wreszcie zasłużony kebab, w moim ulubionym lokalu z przemiłą obsługą. W Mszanie skręcam na Zabrzeż. Mijam dwie budowy mostów, i wspinam się na przeł. Przysłop Lubomierski. Widać jaka różnica - przyroda w górach później budzi się do życia. Drzewa liściaste są tutaj jeszcze nieliściaste ;) A w dolinach, w Krakowie - już wszędzie zielono. Z przełęczy - z górki na pazurki, przez Szczawę, Kamienicę, Zabrzeż. Tu skręcam na Krościenko - wzdłuż doliny Dunajca. Jadę sobie nieśpiesznie trasą Velo doliną rzeki, a w głowie układam plan B. Bo już wiem że idzie to za wolno, że nici z pętli dookoła Gorców dziś. Na razie plan jest taki, że sobie siadam zmęczony pod mostem w Tylmanowej, i odpoczywam. I jest godzina 17ta. Już wiem! Wierch Młynne będzie super jako cel zastępczy :) Jest to bardzo fajna asfaltowa przełęcz, z maxami pod 20% :) Od strony Ochotnicy podjazd jest lżejszy, niż od strony Kamienicy. Tak więc w Ochotnicy skręcam w boczną drogę, którą wciągał będę tą niczego sobie ściankę. W okolicy pełno tablic zatytuowanych "Kasia Niewiadoma, Ochotnica Challenge". Opisują one wszystkie trasy treningowe, okoliczne podjazdy, na których trenuje/trenowała(?) ta pochodząca z Limanowej urocza kolarka. Droga najpierw mniej, a potem coraz bardziej stromo pnie się do góry. Od tej strony 20tek może i nie ma, ale solidne 15% jest tu miejscami na pewno. A jedynka u mnie taka sobie, 34x32 ino. Na szczycie przełęczy jestem koło 18.30. Oczywiście jak zawsze przyrżnąłem głową (w kasku ofc) w za niski daszek wiaty :D Powolutku zsuwam się w dół, do Kamienicy. Tak, "zsuwam się" to dobre określenie. Stromizna sroga, a ja mam tutaj zwalniacze, a nie hamulce. Trochę strachu jest, bo one po prostu zaczynają słabnąć przy takim nachyleniach. Powrót w zasadzie po śladzie. Szczawa, przeł. Przysłop, Kasina, Wiśniowa, Dobczyce, Wieliczka. Inwersje spore, tzn. w nizinach chłód, a na szczytach ciągle ciepło. W domu o wpół do drugiej w nocy. Dobrze że odpuściłem, i skróciłem trasę, bo nie wiem ile bym wracał z tego N. Targu. Udana wycieczka, Młynne zawsze spoko :)
7.50 - 1.25
Kategoria > km 150-199
WTR i in.
d a n e w y j a z d u
184.40 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:27.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/NoEEpvWm7qtwDnxk6
Piaski - Łagiewniki - Ruczaj - Zakrzówek - WTR (tor, Tyniec i za Tyniec) - wałem do Skawiny - WTR (za Tyniec, Tyniec, tor) - Kryspinów (dookoła zalewu) - WTR - centrum Krk - WTR <-> - wiochy - Puszcza (Żubrostrada <->) - wiochy - WTR - Krk (dokrętka po centrum)
Km dokładnie tela samo co tydzień temu, a dziś pojeździłem na odwrót: Najpierw zachodnie rubieże Cracow City, a potem wschodnie. Z głównych atrakcji: odkryłem dalszy ciąg asfaltowej trasy rowerowej za klasztorem w Tyńcu! Okazuje się że trzeba zjechać w dolinę rzeki (lub przebić się przez las), i za kilkaset metrów znowu wskakuje się na asfalt. A stało się to przez przypadek: zauważyłem że trzech szoszonów zjeżdża w dół, w te bajora, piachy i mówią że tamtędy można przejechać. Dociera się zaś tym asfaltem do Skawiny. I pewnie gdzieś dalej jeszcze, ale to sprawdzę kiedy indziej. Bo dziś chciałem obadać inny temat: Zalew w Kryspinowie. Byłem niby nie raz, ale zawsze co najwyżej zajeżdżałem na plażę od strony szosy wojewódzkiej, nic dalej. A dziś objechałem go wreszcie dokooła. Tak właściwie to jazdy było może 50%, reszta to spacerek - prowadzenie zapadającego się w piach roweru ;) Potem przez centrum: zapiekana na Kazimierzu, drzemka Wisłą, piwko i WTRką do Niepołomic. Żubrostradą wte i nazad, WTR i dokrętka po mieście. I tak minęła mi ta leniwa sobota :)
7.50 - 2.25
Kategoria > km 150-199, WTR 2024
WTR i in.
d a n e w y j a z d u
184.40 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:27.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/PBKLWcqK3vQBpB6h9
Krk - Brzegi - wiochy - Puszcza (Żubrostrada <->) - wiochy - Puszcza (południowe rubieże), Kłaj - Niepołomice - WTR - Krk (leżakowanie nad Wisłą) - Tyniec (tor, klasztor i za klasztor) - WTR - Las Wolski (kopiec) - miasto (Parada Smoków. Na szczęście nie równości/głupości).
Taka tam leniwa przejażdżka wkoło komina. W Puszczy dotarłem w miejsce gdzie bardzo rzadko bywam, a być może w ogóle nie byłem - południową jej granicę w Kłaju. Piwko nad Wisłą, wjazd szosówką na Kopiec, malowniczy zachód Słońca. A wieczorem coroczna Parada Smoków, oczywiście za wiela nie było widać. Ale przynajmniej było słychać. Nad Wisłą tłumy jakby sam Ojciec Święty przyjechał. Mostem Dębnickim to ludzie szli po jezdni !
8.05 - 1.10
Kategoria > km 150-199, WTR 2024
Trening po górkach
d a n e w y j a z d u
158.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/JRAKMD6NpS1bN3rH9
https://www.alltrails.com/pl-pl/explore/map/map-may-16-2024-1fe46a0?u=m&sh=qek9hh
Wyszła taka oto treningowa pętelka po górkach.
10.00 - 23.55
Kategoria > km 150-199
New Targ
d a n e w y j a z d u
182.36 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/rMD4VGienoBPizdSA
https://www.alltrails.com/pl-pl/explore/map/map-may-18-2024-fe663a7?u=m&sh=qek9hh
Plany były może i większe, liczyłem na Zakopane, ale dobry i New Targ :) Dobry trening.
8.20 - 0.10
Kategoria > km 150-199
WTR i in.
d a n e w y j a z d u
153.25 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/7eVwzRuVHrxLKjFu8
Sobota weekendu następnego, to dalej rozgrzebany Cube z urrrwaną korbą, i co za tem idzie, kolejny pretekst na relaks a nie tyrkę na Glovo czy innem g0wnie :) A dziś zwiedziłem północne, niezwiedzane nigdy wcześniej lub słabo zwiedzane knieje Puszczy Niepołomickiej. W tym jakiejś bagna/rozlewiska oraz całkiem spory most, pośrodku niczego, prowadzący nigdzie :) Zaliczyłem też śmieszną glebę, bo zapomniałem że rower szosowy nie nadaję się do jazdy po piachu. Na brzuchu 10cm siniak od kierownicy ;)
Kokotów - Brzegi - WTR - ul. Leśna - północne knieje Puszczy - Żubrostrada - D.W. - Puszcza - WTR - Krk centrum - dokrętka wte i nazad po wale Rudawy.
Kategoria > km 150-199, WTR 2024
WTR i in.
d a n e w y j a z d u
176.57 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Trening, trzeba budować formę, tak żeby na majówkę gdzieś przypiewdolić :) I schudnąć, bo 21.02 waga pokazała REKORDOWE 105KG!! A szosówka ma ładowność 100kg (tak jest napisane w instrukcji obsługi). Z rana lekki deszczyk, potem na zmianę, trochę Słońca, trochę chmur. Wiatr najpierw zachodni, potem wschodni a wieczorem zanikł w ogóle. Zachód Słońca bardzo kolorowy, ale trochę się na niego spóźniłem jedząc kebaba w Niepołomicach.
Jadąc nowym odcinkiem WTR po Wiślanym wale są takie nowe, granitowe znaki, kilometraż rzeki. Co mi to przypomina... Chyba nawet wiem co :) Przypomina mi pewną wycieczkę. Tylko że akurat tamte znaki wyznaczały pozostałe km do Wiednia. Ale ilekroć widzę nad Wisłą te granitowe bloczki z wyrytymi kilometrami, mam przed oczami tą trasę. Czerwiec 22. Wał wzdłuż Dunaju, żar lejący się z nieba, zero cienia. Wiatr w twarz i ciągnące się w nieskończoność kilometry do Wiednia. Długachny, 2km most na Dunajem i burzę, która złapała mnie już w mieście. I coraz bardziej myślę o kolejnej takiej przygodzie :)
Kurdwanów - Łagiewniki - Zakrzówek - WTR do pod klasztor w Tyńcu - DW przez Kryspinów i Balice - wałem Rudawy do centrum - WTR przez Brzegi do Ispiny - Drwinia - DW - Żubrostradą i Drogą Królewską przez Puszczę - Niepołomice - WTR do centrum - dokrętka po mieście.
https://photos.app.goo.gl/iZfVRyDjVeCBd6v69
7.35 - 21.35
Kategoria > km 150-199, WTR 2024
Rozgrzeweczka
d a n e w y j a z d u
195.47 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Rozgrzewkowe 200 w lutowym okienku pogodowym. Wkoło komina: Kokotów - Brzegi - WTR do Krk, miasto, wzdłuż Rudawy do Mydlnik, DW przez Balice i Kryspinów, WTR pod klasztor i kawałek za klasztor w Tyńcu, WTR do Krk, miasto, WTR do Niepołomic, wiochy, Żubrostadą przez Puszczę, DW do Zielonej, DW do Ispiny, WTR do Krk i dokrętka po mieście. Pogoda bajeczna, przez 3h jechałem całkiem na krótko :) W trasie wspomagałem się dzikiem z puszki. (tj. nie energetykiem, tylko konserwą z dziczyzny).
https://photos.app.goo.gl/XQ553yhC3Wk1bqNM8
7.35 - 22.30
Kategoria > km 150-199, WTR 2024