> km 150-199
Dystans całkowity: | 12393.41 km (w terenie 353.00 km; 2.85%) |
Czas w ruchu: | 268:27 |
Średnia prędkość: | 16.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.30 km/h |
Suma podjazdów: | 59000 m |
Liczba aktywności: | 73 |
Średnio na aktywność: | 169.77 km i 10h 19m |
Więcej statystyk |
WTR 170
d a n e w y j a z d u
171.57 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
WTR wariant 170km.
Gdy jedziesz na rowerze i jest Ci ciężko: pomyśl o traktorze, który na hektarach ciężką ziemię orze. On ma ciężej.
https://photos.app.goo.gl/3XbBifqccm9hfv7PA
https://www.alltrails.com/explore/map/fri-20-nov-2020-10-55-828c393?u=m
(mapka na sztukę tak tylko, jakaś stara)
Kategoria > km 150-199, WTR 2021
Rzeszowik z wiatrem
d a n e w y j a z d u
176.65 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:67.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Jak w tytule :) Na zjeździe na TarPal max pod 70kph :) Przed Rzeszowem przelotny deszczyk i mini gradzik.
https://photos.app.goo.gl/KKQJq5kKCWNvfgyu5
Stara mapka będzie OK:
https://www.alltrails.com/explore/map/22-01-2021-rzeszow-bcfa8a7?u=m
8.00 - 22.30
Kategoria Powrót pociągiem, > km 150-199
Wawa_03
d a n e w y j a z d u
196.01 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Krk - PKP - Radom - rower - Wawa - zwiedzanie - PKP - Krk
https://photos.app.goo.gl/RmSUykocT9EF3TsWA
8.05 (sb) - 10.15 (ndz)
Kategoria > km 150-199, Powrót pociągiem
WTR 170
d a n e w y j a z d u
169.99 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/1wmEyWHC2uaAU5Q57
WTR do Wietrzychowic. Deszcz na powrocie czyli standard.
11.15 - 22.15
Kategoria > km 150-199, WTR 2021
WTR 170
d a n e w y j a z d u
173.14 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/mgd5j9pSRSdwWtZo6
WTR do Wietrzychowic. Wysoki poziom wody na Wiśle, prawie zalało dawną przystań promu.
11.45 - 23.45
Kategoria > km 150-199, WTR 2021
WTR
d a n e w y j a z d u
167.72 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:17.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://www.alltrails.com/explore/map/sat-17-apr-2...
https://photos.app.goo.gl/c37jJXTiQFusJC2m7
8.35 - 21.00
Kategoria > km 150-199
Rzeszowik na dobry początek sezonu :)
d a n e w y j a z d u
168.55 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/mv5ZMMuDAdzQnXQ39
https://www.alltrails.com/explore/map/22-01-2021-r...
Styczniowa przejażdżka do Rzeszowa. Jak to zwykle ze styczniowymi przejażdżkami do Rzeszowa bywa z początku dość ciepło, potem coraz zimniej. I coraz bardziej nasilający się południowy wiatr. Droga zasyfiona czarną zimową mazią na 90% długości, z małymi tylko przerwami. Powrót zaś z dworca w Krakowie z duszą na ramieniu - po czarnym lodzie. Udało się nie przeziębić jak i nie wyglebić :)
8.15 - 23.20
Kategoria > km 150-199, Powrót pociągiem
Cz-wa
d a n e w y j a z d u
160.71 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/DzGUuQJcYBh1sSt57
https://www.alltrails.com/explore/map/thu-31-dec-2...
Do Polskiej stolicy kultu religijnego nie zawiodła mnie bynajmniej nie jakaś niesamowita pobożność, nabożność czy też inne poczucie katolickiego obowiązku. Powód był o wiele bardziej przyziemny, prozaiczny - ot, po prostu zagonił mnie tam wiatr, wiejący dokładnie w tamtym kierunku ;)
Poranny przejazd przez Kraków z duszą na ramieniu - drogi, ścieżki, mokre, zaszronione, miejscami zalodzone. A w pamięci gleba na rondzie w Mysłowicach ;) W Bronowicach w budce/piekarni kupuję brakujący składnik bułek z szynką i serem, mianowicie - bułki. Za miastem, w polach, odludziach wiatr pięknie pomagał, ale bez szaleństw i jakichś dokręcań na zjazdach bo j.w. - drogi mokre. Po drodze starałem się uwiecznić jak najwięcej choinek w mijanych miasteczkach. Nie wiem jak to zrobiłem, ale zgubiłem dobrze znaną mi drogę na Olsztyn, i dołożyłem km przez jakieś wioski, w których byłem zapewne pierwszy raz w życiu. Może to i dobrze. Mokrus, Siemoszyce, Kroczyce, takie nowości. W Żarkach wracam już na właściwy kurs. Pauzy pod ruinami kościółka Św. Stanisława nad kuestą Jurajską rzecz jasna zabraknąć nie mogło. Olsztyn to bez dwóch zdań najbardziej bogato przystrojone świątecznie miasteczko, pewnie hajsu najwięcej tu na Jurze mają. Ostatnich kilka km przed Cz-wą to nienajgorsza ścieżka rowerowa, de facto szosa tylko dla rowerów/biegaczy wzdłuż DK46.
W samej Cz-wie zaś zamiast dotrzeć pod Jasną Górę to zrobiłem chyba ze 20km kręcąc kółka po przemysłowym pierdolniku na obrzeżach miasta... Wjechałem w te rubieża i nie mogłem trafić z powrotem do centrum... Pomimo ogromnej ilości drogowskazów "CENTER ->", której prowadziły nie do CENTER, tylko na manowce. (W telefonie z kolei przeziębił mi się wyświetlacz i nie reagował prawidłowo na mazianie paluchem, więc GPSa de facto nie miałem). Jakoś wróciłem do CENTER, i znalazłem stację kolejową. Pociąg szybko mknie, 1,5 godzinki mu zajmuje teleport do Grodu Kraka.
W domu przed północą. Udana wycieczka. Taka w sam raz na jesień/zimę, nie za krótka, nie długa.
8.20 - 23.35
Kategoria Powrót pociągiem, > km 150-199
Rzeszów
d a n e w y j a z d u
171.21 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://www.alltrails.com/explore/map/19-11-2020-rze-60792d8?u=m
https://photos.app.goo.gl/k7t9PkFWeihJYoe46
Wziąłem urlop na ładne okienko pogodowe przed nadciągającym ochłodzeniem, i przejechałem się wreszcie do Rzeszowa.
Długo mi on chodził po głowie, ale ciągle nie udało mi wstać tak wcześnie żeby zdążyć na ostatni sensowny pociąg, o 20tej. I tak z godzinę za późno wyjechałem. Wskutek czego wszystko po kolei: Bochnia, Brzesko, Wojnicz, Tarnów aż do Pilzna bez żadnego zwiedzania, tylko obwodnicami. Dopiero Dębicę, Ropczyce i Sędziszów przejechałem przez centrum. Z początku ciepła i słoneczna pogoda po godzinie 14tej był już tylko słoneczna. Wzmagający się coraz bardziej, i zmieniający z zachodniego na południowy kierunek wiatr, był coraz bardziej dokuczliwy. Tak że od Dębicy bałem się już puścić jadną ręką kierownice. W Rzeszowie już całkiem zimno. Wciągnąłem więc tylko słynną na całe Podkarpacie dworcową zapiekankę (+frytki), i poczekałem na pociąg. Nie miałem siły na żadną eksplorację miasta. No, tylko na tą fajną okrągłą kładkę w centrum sobie wreszcie wjechałem. I zrobiłem zdjęcie z Wielką C*pą i tym fajnym rondem z flagami państw. Po powrocie do Krakowa chyba zimna i wiatru ani śladu, tylko lekka mżaweczka.
Udana, listopadowa wycieczka. Rzeszów jest to miasto które darzę szczególnym sentymentem. A to za sprawą mojej pierwszy trasy w to miejsce, z lipca 2011 roku:
http://pidzej.bikestats.pl/530880,09072011-Rzeszow.html
Nie była to ani moja pierwsza dwusetka (tylko druga, po BB). Nie była to też moja pierwsza trasa z punktu A do B i powrót PKP (tylko trzecia, po Katowicach z 2010 i Tarnowie z 2011).
To było pierwsze połączenie tych dwóch: pierwsza długa, całodniowa trasa do dużego miasta, ciekawego celu, z powrotem pociągiem. Czyli to co jeżdżę bez przerwy po dziś dzień, tylko że coraz dalej i coraz bardziej ambitnie :)
7.55 - 23.20
Kategoria > km 150-199, Powrót pociągiem
BĘC
d a n e w y j a z d u
157.90 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.:0:00 km/h
Pr.max: km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
To samo co w ub. tyg. miało być - PKP do Radomia, potem zwiedzanie Wawy nocą i gdzieś dalej może.
Noc, ucieczka przed burzą, deszcz, kałuże, nic nie widać, droga świeci blaskiem latarni. Stało się. Szlif na przechodzącym na ukos przez jezdnię torze kolejowym. W żaden sposób nieoznaczonym, to jest dawny, zlikwidowany przejazd kolejowy. Powiesić za jaja tego co taką pułapkę na rowerzystów na drodze zostawił.
https://www.google.com/maps/@51.8961161,20.8976596...
DW między Grójcem a Piasecznem, koło Lesznowoli. Koło wpadło w szynę, ja przeleciałem przez kierownicę w kierunku przednio-prawym. Uderzyłem prawą stroną: barkiem, łokciem, dłonią i kolanem. Pierwsze trzy to niegroźne obicia. Kolano natomiast - niegroźne obicie plus coś konkretnie chyba naciągnięte/naderwane. Przez pierwszą chwilę nawet nie bolało, natomiast w ogóle czucia nie miałem w tej nodze, nie mogłem na niej ustać. Doczołgałem się na ławkę używając roweru jako laski, jako balkonika dla starych dziadków. Czucie wróciło, ale zaczęło boleć i coraz bardziej puchnąć. Dowlokłem się jakoś do Wawy, 40km o jednej nodze, druga tylko bezwładnie leżała na pedale. Najboleśniejsze było ruszanie, bo nie umiem ruszać z lewej nogi, i uczenie się tego teraz chyba nie byłoby dobrym pomysłem. Dlatego też gdy turlałem się przez Wawę po ścieżkach/chodnikach na każdym czerwonym świetle robiłem kółka, ósemki, na chodniku. Byle tylko się nie zatrzymać i nie musieć startować. Na szczęście w Wawie chodniki szerokie jak ulice w Krakowie, więc się tak dało ;) Od razu na Centralny, poszukiwania windy na peron, jakiś Pan pomógł mi wnieść rower do wagonu. Powrót pierwszym pociągiem o świcie. I dylemat - wysiadać w Płaszowie czy na Głównym? Z Płaszowa mam do domu 4,5km. Ale są niskie perony i trzeba zejść po schodach z wagonu. Na Głównym perony wysokie, na równi z wagonem. Ale do domu 9km. Wybrałem drugą opcję ;) Kolano zginało się coraz gorzej. Na prawym pedale stopa podparta już na pięcie musiała być, inaczej ból był zbyt duży. Oczywiście pedałowałem tylko lewą. Jakoś dowlokłem się do domu.
Do lekarza oczywiście nie poszedłem, to nie w moim stylu. Do pracy w pon. jechałem tramwajem. 3km w linii prostej, droga zajęła mi 1h 25min ;) Bo tramwaje jeżdżą na około. Bo czekałem na niskopodłogowe, i czterema jechałem (ostatni i tak był wysokopodłogowy). Bo nie wiedziałem jak się kupuje bilety, skąd mam wiedzieć jak nie korzystam z MPK. Bo niby tramwajem ale ze 2km musiałem kuśtykać i tak, na/z przystanek. Jeden krok na kilka, kilkanaście był bardzo bolesny. Dwupasmówki przechodziłem na dwie raty, jak stare babcie. Najpierw jedna jezdnia, potem wysepka, odpoczynek od bólu, i na kolejnym zielonym druga jezdnia. Do tego wszystko w cholernym deszczu. Nie miałem siły omijać dużych kałuż, szłem przez środek, potem siedziałem w pracy mokrych butach. To była zdecydowanie najcięższa droga do pracy w życiu. Trzeba było jechać taksówką ;)
Przez ten i następny tydzień korzystałem z uprzejmości współpracowników i podwozili mnie samochodem. Pierwszy tydzień po glebie to opuchlizna, jakaś pewnie woda w kolanie. Noga sztywna. Brak pełnego wyprostu, o zgięciu można było tylko pomarzyć. Nawet zaczęła mi łydka i stopa puchnąć. Szedł Voltaren. Dużo Voltarenu. Niesamowity, wręcz uzależniający zapach :) Po tygodniu opuchlizna zeszła, pojawił się za to wielki siniak na pół łydki. Ból powoli ustępował, ale sztywna, odciążana noga się zastała, zaspawała. Zaczęła się reakcja łańcuchowa. Zaczęły mnie łapać skurcze w udzie, łydce a nawet w biodrze! A nawet i potrafiło lewe kolano zaboleć, wszak zastępowałem nim prawe. Np. w czasie wstawania z kibla :D Voltaren poszedł w odstawkę, weszły maści rozgrzewające: końska i, naprawdę polecam: Aloe Heat Lotion. Kosztuje fortunę ale działanie (i zapach!) są niesamowite. Rozgrzewa, rozluźnia, rozciąga, wprawia w ruch zastane mięśnie i stawy.
Na rower wsiadłem po 11 dniach przerwy. W piątek 18.09 wieczorem zrobiłem kilkanaście kulawych km, w opasce na kolano. Potem dzień w dzień po kilkadziesiąt km. Powolutku, na MTB, po płaskim, lekutko naciskając prawą nogą. Powoli wracał zakresu ruchu, coraz rzadziej kłuło. Opaskę po tygodniu wywaliłem bo mnie wkurwiała. Na szoskę wsiadłem 26.09. Pierwszą setkę zrobiłem w następny weekend, 27.09, a pierwsze dwieście w kolejny, 4.10. Wszystko po wale Wiślanym na wschód, po WTRce. Wte i nazad śmigałem: pod most w Ispinie, pod dawny prom w Koszycach, pod pomnik nad Dunajcem. Kiedy to piszę jest 18.10 i jest w miarę OK. Tzn. boję się stanąć na pedałach i coś mocniej przycisnąć, podjazdów też na razie unikam. Kolano chronię przed zimnem. "Idzie ku dobremu", jak to mawia pewien Bikestatsowy wymiatacz ;) Aha nóżka mi schudła, po 3 tyg. od gleby było minus 1-2cm w łydce i minus 2-3cm w udzie. Ale odbudowuję powoli masę mięśniową.
No to se kurwa pojechałem nad Morze we wrześniu... (Edit sty. 2021: no kurwa nie pojechałem)
Pytanie co z 20kkm w tym roku? (Edit sty. 2021: 20kkm jest, a nawet 20,5 :) )
https://photos.app.goo.gl/3Eh48uakXcYfb5ab8
8.00 (sb) - 9.30 (ndz)
Kategoria > km 150-199, Nieudane wypady, Powrót pociągiem