Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

Serwis

Dystans całkowity:11320.79 km (w terenie 257.00 km; 2.27%)
Czas w ruchu:641:33
Średnia prędkość:17.62 km/h
Maksymalna prędkość:75.30 km/h
Suma podjazdów:86557 m
Liczba aktywności:254
Średnio na aktywność:44.57 km i 2h 33m
Więcej statystyk

Pradziad

d a n e w y j a z d u 380.97 km 2.50 km teren 19:10 h Pr.śr.:19.88 km/h Pr.max:65.00 km/h Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2885 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Sobota, 22 lipca 2017 | dodano: 23.07.2017





Była Kralova, była Lysa Hora, więc sam z siebie nasuwa się Pradziad :) 1492m n.p.m. Kolejna "kultowa" chyba, wśród rowerzystów góra. Z Krakowa na szczyt wyszło mi palcem po mapie najkrótszą drogą ~250km. Jak na mnie niemało, więc powrót pewnie by był pociągiem. Z Opola dokładniej myślałem wracać. Tym razem się przygotowałem i wymieniłem stówkę na "Koruny Czeskie", a dokładnie 600 ich dostałem. Bardzo ładne mają banknoty ale przede wszystkim monety (reszta która mi wydali w sklepach).

Wyjazd z poślizgiem, acz niewielkim - 10min po północy, i przez Kurdwanów, Ruczaj lecę na Skawinę. Tu jak zwykle śniadanie i dokumentacyjna fotka ("żeby nie było że mnie było", i zaglądający tu od czasu do czasu samozwańczy, anonimowi Bikestatsowi szeryfowie mieli mniejsze pole do popisu ;) ). Ze Skawiny na Zator. Zaczynają się (czego na zdjęciach za bardzo nie widać) mgły. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to że pomimo tych mgieł, tej całej wilgoci jest po prostu ciepło O_o ~15 stopni, najniżej do 13 spadło i zupełnie komfortowo można było jechać całkiem na krótko (!) W sennym Zatorze pauza na rynku. Z Zatora uderzam na Oświęcim, przed miastem efektownie rozświetlone zakłady chemiczne. Powoli zaczyna jaśnieć, mgły ciągle się utrzymują, co pozwala zrobić o świcie różne fajne zdjęcia. Z ciekawszych obiektów mijam klockowatą basztę wieży KWK Brzeszcze, znaczy się na Śląsku już jestem. A stąd już niedaleko do Pszczyny, gdzie docieram koło wpół do szóstej. Na ławeczce ogrzewam się pierwszymi promieniami wschodzącego Słońca. Kolejny większy cel na dzisiejszej trasie to Jastrzębie (Zdrój). Po drodze odwiedzam jeszcze Pawłowice, niewielka ładna mieścina. Tak jak zwykle w miastach/miasteczkach staram się zaliczyć rynek/ryneczek tak tym razem w Jastrzębiu odpuszczam. Bo miasto to (90tys., większe od N. Sącza) rynku... nie ma (!) Są za to jakieś kominy, wielkie czarne hałdy, jednym słowem typowe, nieodłączne elementy miejscowości uzdrowiskowej ;) Przejeżdżam nad A1, docieram do Wodzisławia Śląskiego. Zdecydowanie ładniejsze miasto, pauza na placyku pod jakimś pomnikiem. Nieźle już przygrzewa, do użycia wchodzi więc krem z filtrem. Natomiast w jakiś dziwny i niewytłumaczalny sposób rynek w tym mieście pominąłem... Trudno. Kilka km, Pszów. Fajna fontanna i zabytkowa kolejka z KWK Anna. Do Raciborza docieram chwilę po 7. Kurczę, fajnie - wczesny ranek a ja już nad Odrą :) W mieście robię zdjęcia kilku co ciekawszych obiektów (m. in. pomnik Matki Polki - to ta wysoka Pani z dzieckiem na ręku) jak i urządzam standardowy odpoczynek. Ostatnia duża miejscowość przed granicą to Kietrz - tu spotykam kolarza - turystę, na szosówce z bagażnikiem. Z godnych odnotowania obiektów fajny wiadukt kolejowy pod Nową Cerekwią a potem już same zadupia. Tu po raz pierwszy zauważyłem na horyzoncie może nie burzowe ale trochę ciemniejsze chmury. Już wiedziałem co się może dziś święcić (i nie myliłem się ;) ). Upał już niezły, 32-33, na liczniku takie wartości. Na Czechy planuję dostać się pewnym skrótem, na mapie wyglądał mi on na gruntową drogę. No i faktycznie betonowe płyty przeradzają się w gruntówkę. Ta z kolei w leśną drogę. Leśna droga w ścieżkę. A ścieżka w krzaczory i pokrzywy :D Ależ się wtedy wkurwiłem. Szosowa trasa miała być a ja przedzieram się przez pokrzywy po szyję. Oczywiście szczelnie okryty ubraniem przeciwdeszczowym, bez tego bym się nie przebił przez to. Wada jest taka że ubranie to taka "cerata" tzn. przy temp. 30 stopni wewnątrz mogło być z 40-50... Musiałem ze 3 razy tą kurtkę na chwilę zdjąć bo bym się zagotował. Wspominałem już że byłem nieziemsko wkurwiony? Niecały kilometr tych krzaków mogło być ale i tak czasu mnóstwo sił i czasu tam straciłem. W końcu jest jakaś droga-ściernisko brzegiem pola, potem droga przez ogródki działkowe i wreszcie asfalt. Czeskie znaki drogowe, czyli granicę przekroczyłem gdzieś w tych chaszczach ;) Miasteczko Krnov. Na liczniku 200km, na zegarze 13ta. Odpoczynek na ławeczce, potem zwiedzanie przejazdem: jakiś pomnik, bogato zdobiony budynek, kolorowy komin i uroczo obskurna kładka nad torami kolejowymi. Z Krnova obieram kurs na Bruntal. Jakieś 20km bardzo przyjemnej drogi czeską "krajówką". Zaczynają się pierwsze podjazdy, w lasach drzewa liściaste powoli zaczynają ustępować miejsca iglastym. Znaczy się góry już niedaleko :) Ostatni podjazd (na którym kończy mi się picie) - Bruntal leży na wys. ponad 500m n.p.m. W mieście wszystko pozamykane, jak na Słowacji... Więc tylko fotka na rynku i trzeba szukać jakiejś stacji. W końcu jest. Kupuję 2l różnych schłodzonych napojów + jakieś wafelki. 140 Korun. Chyba drogo. Ale przynajmniej Pani w kasie bardzo miła, widząc że nie jestem z kraju dokładnie przeliczyła mi resztę podając wartość każdego wydawanego pieniążka. Kawałek za miastem mym oczom po raz pierwszy ukazuje się maszt na szczycie Pradziada. A droga powoli ale systematycznie zaczyna piąć się do góry. Wjeżdża się w przyjemny chłód lasu, a temperatura spada z 33 do 23 stopni :) W końcu dojeżdżam do czegoś w rodzaju przełęczy a nazywa się ona "Hvezda". 860m n.p.m. Jakieś parkingi, bar, noclegi itp... Kolejny zapas picia: Kofola + jakaś woda, kolejne 70 Korun. Tu zaczyna się właściwa część podjazdu na Pradziada. Startuję koło 17.20. Nie jest ten podjazd jakiś ciężki. Ale ciężko wchodzi, gorzej niż Lysa ostatnio. Kulam się więc powoli do góry swoim tempem. W końcu wyjeżdża się z lasu na coś w rodzaju turystycznego węzła - schronisko, parking, wyciągi itp itd. Dobrze że takie coś jest po drodze bo na horyzoncie dostrzegam nieciekawie wyglądające chmury. A im wyżej tym więcej ich dostrzegam, jeszcze bardziej nieciekawie wyglądających... W końcu zaczyna grzmieć. Sił momentalnie przybywa ;) Jak najszybciej wtargać na szczyt! Wieżę TV widzę już od dłuższego czasu. W końcu ostatni, łagodny zakręt w prawo i jest! Pradziad zdobyty! Nie ma jednak zbyt wiele czasu by nacieszyć się sukcesem, bo to co dzieje się z niebem dookoła wygląda naprawdę groźnie... Chmur nie ma tylko na północnym wschodzie. Tyle dobrze, bo tam mniej więcej będę jechał. Jedyną osobą na szczycie byłem. Tzn. reszta pewnie schowała się w restauracji (jest w budynku nadajnika). Dosłownie kilka minut by cyknąć fotki i w dół, jak najszybciej w dół!!! 12 minut :) Tyle zajął mi zjazd z powrotem na Hvezdę a 6ka z przodu często gościła na liczniku ;) Ale dalej jestem na jakimś Czeskim zadupiu a dokoła szaleją burze więc nawet się nie zatrzymuję. Dalej, też w dół, szybciej, szybciej. Vbrno pod Pradadem. Jakieś miasteczko. Tu wreszcie odpoczywam i zastanawiam się co dalej. Miałem w planach Zlate Hory, Głuchołazy i na Opole. Ale najmniej chmur było na wschodzie. Skręcam więc w drogę nr 451. Zaczyna kropić. Potem chciałem w 452 na Albrechtice ale coś mi się pomieszało i dotrę do 45ki i Krnova... Trudno. Po drodze ciekawie zjawisko. Miałem wrażenie jakbym znalazł się w przysłowiowym "oku cyklonu". Tzn zupełna cisza, zero wiatru, a wszędzie dookoła ciemna pierzyna z chmur. Z wyjątkiem sytuacji za plecami - tam "pierzyna" jest częściowo odkryta i spod niej zaczyna świecić ostre Słońce. Które rozświetla wnętrze tego całego burzowego kotła na pomarańczowo. Naprawdę ciekawie to wyglądało, niestety na zdjęciach ciężko to uwiecznić. Aha zapomniałbym - do kompletu była też niczego sobie tęcza. Na przystanku (Siroka Nova) pauza, chcę sobie popodziwiać trochę to ciekawe zjawisko, i wreszcie coś zjeść. W trakcie tej przerwy zaczęło padać a że zbliżał się zmrok nie pozostało nic innego jak wdziać przeciwdeszczowe wdzianko z ceraty, pokrowiec na sakwę i ruszać dalej. Może z niecałe 10km przejechałem w deszczu, potem już tylko mokre drogi i błyski gdzieś na horyzoncie. Bardzo klimatyczny ciemny odcinek po Czeskich zadupiach i znowu w Krnovie. Tym razem jednak przez pokrzywy przedzierał się nie będę ;) Lecę główną na Głubczyce. W Polsce koło 22.40. Najbliższa czynna stacja kolejowa wydaje się być w Kędzierzyniu. Ale pewien nie jestem, ciężko o wifi na tych zadupiach ;) Zdejmuję na jakimś murku mokre ciuchy a tu podchodzi małżeństwo i mocno zaniepokojeni moim widokiem pytają czy wszystko w porządku. Jak najbardziej, no może z głową coś nie tak :D Gdy mówię że jadę do K-K chwytają się za głowę że to kawał drogi ;) (a raptem z 45km tam było). Żegnam się więc grzecznie zanim spytają skąd przybywam :D W Głubczycach przed północą. Fotka na rynku, bo pierwszy raz jestem. Szukam jakiegoś sklepu, jakiego energetyka bym wciągnął bo spać się chce... Wszystko jednak zamknięte. Stacji benzynowych też niet. Nie pozostaje nic innego jak lekko sennym toczyć się dalej, może po drodze coś będzie (nie było). W zamian puściłem sobie czeskie radio (Impuls 981AM) i słuchając wesołych piosenek od razu raźniej się jechało :) Kilometry jednak trochę się dłużyły. W Koźlu koło 2.30. Tak, w Koźlu bo o tym że po drugiej stronie Odry istnieje miasto o podobnej do K-K nazwie dowiedziałem się w czasie miłej rozmowy z dziewczynami z budki z kebabem i jakimś tubylcem. Jako że kebabów nie lubię, kupiłem tylko 3 energetyki. Dziewczyny życzą mi powodzenia w powrocie domu, ja też się żegnam i jadę na dworzec po drugiej stronie rzeki. Okazuje się że najbliższy Regio za 3 godziny, o 6:01... Potem w Gliwicach przesiadka na TLK. Spędziłem ten czas przyglądając się nocnemu życiu dworca, naprawdę ciekawych ludzi można spotkać :D Zrobiłem też małą rundkę po mieście. A i udało mi się wreszcie coś nie-słodkiego kupić, 3 malutkie paczki chipsów z automatu, 3x25g. Dobre i co. Kolejowa część wycieczki przebiegła z niewielkim tylko zgrzytem ("brak miejsc na rowery", a w pociągu przedział rowerowy puściutki). W domu o 10.35.

Udana trasa, kolejny solidny szczyt do kolekcji, trochę Czech też liznąłem jak i odwiedziłem kilka polskich miast w których nigdy nie byłem/byłem dawno temu. Tylko że znowu czuć lekki niedosyt. Chciałoby się coś więcej... Chyba nawet wiem co ;)

Zdobyte szczyty:
Sedlo Hvezda 860 x2
Praded 1492

Nowe gminy:

Śląskie:
Piotrowice Wielkie

Opolskie:
Kietrz
Branice
Głubczyce
Pawłowiczki
Reńska Wieś

Zdjęcia: https://photos.app.goo.gl/fLs1fkeJDSqXamO82

NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 11%
WYSOK MAX: 1438
0.10 - 10.35
6,5l
5 bułek z szynką, 5 bananów, 3 (malutkie) paczki chipsów, paczka (podwójna) delicji, 2 czekolady, 2 wafle, paczka wafelków, 7days, baton energetyczny

Serwis: mycie roweru, smarowanie łańcucha, regulacja hamulców, klejenie siodełka, pompowanie opon i inne drobiazgi


Kategoria ^ UP 2500-2999m, > km 350-399, Powrót pociągiem, Terenowo, Serwis

L.w.o.M.

d a n e w y j a z d u 35.36 km 0.00 km teren 01:59 h Pr.śr.:17.83 km/h Pr.max:36.50 km/h Temperatura:27.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:122 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Środa, 19 lipca 2017 | dodano: 25.07.2017



NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 11%
WYSOK MAX: 259
19.30 - 21.40
0,25l
Serwis: zmiana opon na szosowe, czyszczenie i smarowania napędu, podmiana łańcucha na nr 3, kontrola śrub, wymiana torebki podsiodłowej, klejenie siodełka i inne


Kategoria > km 010-049, Serwis

Drugie życie Mexllera

d a n e w y j a z d u 5.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Środa, 12 lipca 2017 | dodano: 14.07.2017

A właściwie to trzecie życie, a drugi remont generalny. Mexller Solaris 0.4 Reaktywacja:











Bratu rower zrobiłem. Jak na tak budżetowy remont (części ze 3 stówki) to chyba całkiem całkiem mi wyszedł :) Oby się tylko nie okazało że to słomiany zapał a ja 3 dni jebałem się w smarze na marne :D A kilometry z jazdy po parku i parkingu - regulacja tego i owego, dociąganie śrub itp. itd.


Kategoria > km 000-009, Serwis

L.w.o.M.

d a n e w y j a z d u 20.38 km 0.00 km teren 00:59 h Pr.śr.:20.73 km/h Pr.max:47.50 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: 97 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Piątek, 30 czerwca 2017 | dodano: 01.07.2017



NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 4%
WYSOK MAX: 224
20.30 - 21.35
Serwis: Smarowanie łańcucha, klejenie siodełka, pompowanie opon, regulacja sterów i inne drobiazgi


Kategoria > km 010-049, Serwis

L.w.o.M.

d a n e w y j a z d u 27.07 km 0.00 km teren 01:32 h Pr.śr.:17.65 km/h Pr.max:36.50 km/h Temperatura:22.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: 75 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Środa, 21 czerwca 2017 | dodano: 01.07.2017



NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 5%
WYSOK MAX: 214
19.55 - 21.35
Serwis: czyszczenie i smarowanie napędu, podmiana łańcucha na nr 2, mycie roweru, kontrola śrub, regulacja hamulców, pompowanie opon, klejenie siodełka


Kategoria > km 010-049, Serwis

Przełom Dunajca, Czerwony Klasztor i Stara Lubovna

d a n e w y j a z d u 279.78 km 8.50 km teren 14:45 h Pr.śr.:18.97 km/h Pr.max:69.00 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:3061 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Niedziela, 11 czerwca 2017 | dodano: 18.06.2017



Miało być lajtowo, a wyszło jak zwykle ;)

Wstępnym, bardzo luźnym i niezobowiązującym planem była szosowa pętelka dookoła Gorców - w 2014 takie coś jechałem i z tego co pamiętam 220km wyszło. Czyli luzik :)

Wyjazd godzina 0.05. Standardowo, Wieliczka, Dobczyce, Wiśniowa. Temperatura nie pamiętam jaka, a skoro nie pamiętam to pewnie nie wyróżniająca się czyli 5 czy tam 10 stopni. Noc księżycowa. Śniadanie na przystanku w Poznachowicach. W Mszanie drugie śniadanie, zaczyna świtać. Tu skręcam na Zabrzeż. Pogoda póki co taka nijaka, tzn. pochmurno i raczej nie ciepło. Uphill na przeł. Przysłop Lubomierski wszedł gładko bo i nie mogło być inaczej, ten podjazd był wyzwaniem powiedzmy kilka lat temu ;) W Szczawie długa pauza nad Kamienicą. Pogoda już nawet zaczęła się klarować ale na skrzyżowaniu w Zabrzeży znów widać biały kołtun mgieł w dolinie Dunajca w który trzeba będzie wjechać (zdjęcie). W Krościenku jestem koło 8.30 czyli widać jak bardzo rekreacyjne było tempo :) Tu też relaks nad rzeką (przy okazji ujebałem śnieżnobiałe oponki jakąś gliną...), szczęśliwi czasu nie liczą, więc się zeszło ;) I wpadł mi do głowy pomysł niegłupi: że niby po co setny raz do tego N. Targu jechać skoro nie byłem jeszcze nigdy pod Czerwonym Klasztorem (rowerem)? Wobec powyższego obrałem kurs na Szczawnicę, Przełom Dunajca, wspomniany Klasztor a potem gdzieś przez Słowację. Się zobaczy. Kilometrów na pewno sporo ponad 220km plan będzie ale kto by się tym przejmował ;)
8mio chyba kilometrowy trakt brzegiem rzeki był bardzo widokowy, opłacało się tu przyjechać. W dodatku turystów niewiele bo aura ciągle jakaś taka wilgotna, może zgniła nawet bym powiedział (na szczęście deszczu niet). Niesamowite wrażenie robiły pewnie 300m czasem metrowe, stalowo szare skały wyłaniające się z nurtu rzeki, porośnięte gdzieniegdzie nie wiadomo jakim cudem zakorzenionymi drzewami :O Pod Czerwonym Klasztorem koło 10tej. Obowiązkowa fotka na tle Trzech Koron i myślę co dalej. No i wymyśliłem: Stara Lubovna i przez Piwniczną do domu. Mijam Velki Lipnik (który wcale taki wielki nie jest, zabita dechami dziura ;) ) i zaczyna się pod górkę. Znaczy się przełęcz jaka pewnie. No i jest, 730m n.p.m., dobre i co. Szalony (prawie 70 było) zjazd i docieram do Lubovni. Już miałem jechać na rynek ale skusił mnie znak: „w lewo Hrad jakiś tam, ileś tam km”. Zamki na Słowacji bywają efektowne więc chyba warto zobaczyć. Asfaltowy podjazd, potem kawałeczek szlakiem, w końcu rower górski mam ;) Nie wszystko udało się wciągnąć, opony ślizgały się po trawie. Zajechałem pod samą bramę, obowiązkowa fotka z panoramą miasta na tle gór i w dół. Rynek też warto zaliczyć, co by nie? Piknik trwał chyba z godzinę, tak że w drogę powrotną ruszam koło wpół do trzeciej. Za miastem kolejna atrakcja, tj. podjazd. W to mi graj, pewnie wpadnie kolejna przełęcz do kolekcji :) Droga bardzo widokowa więc pauzy na fotki były pretekstem do odpoczynku, trochu gorąco było. W końcu jest. Sedlo Vabec, 760m n.p.m. Tu też dłuższa pauza, kontemplacja całego tego piękna jakie mnie otacza :O Piękna Gór. Siedziałem sobie na jakimś betonowym fundamencie i cieszyłem się jak głupi do sera chyba przez pół godziny :) Pora jednak się zbierać, zjazd sam się nie zjedzie ;) Trzeba mu pomóc. Ja pomagałem mu jak mogłem ale 70ki nie było :/ Znowu te 68-69 jakoś... Ciągnął się i ciągnął. Granica, Piwniczna. Zakupy, jakiś tam napój i chyba 25cm średnicy drożdżówka. Jej ogrom docenił nawet starszy Pan, który przechodząc obok, do żony w te słowa: „Jezu, jaka wielka drożdżówka!”. :D Coś tam odpocząłem na ryneczku i domu jeszcze setka, z hakiem. Standardowo, bez żadnych kombinacji: Old Sącz, New Sącz, Limanowa, Stare & Nowe Rybie, Łapanów, Gdów. Droga znana i lubiana. W zasadzie nie wiem co o niej można więcej napisać, więc tak w skrócie tylko: Podjazd na N. Sączem raczej ciężko wchodził, chwilę sobie odpocząłem. Na zjeździe do Limanowej znów próbowałem pobić rekord prędkości ale znowu „tylko” 60 ileś. Zachód Słońca za Limanową, ostatni cięższy podjazd, pod kościół w Starym Rybiu. Na szczycie ostatnia kontemplacja widoków, ostatnie czerwono-żółte tchnienie Słońca zza horyzontu. Ostatni (już naprawdę ostatni) szalony zjazd w ciemnościach z lampką na full trybie. Odpoczynek pod pięknym dębem w Łapanowie, Gdów i do domu. Znowu tak, jak często ostatnio mam. Że na ostatnich kilometrach zamiast słabnąć rozpiera mnie energia O.o Chyba wiem o co w tym chodzi. To coś siedzi w głowie a nie w mięśniach. W domu o godz. 0.30 w dobrej formie.

Udana wycieczka, gór nigdy za wiele. To był dobry, rowerowy dzień :)

Zaliczone szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502
Przeł. Wielkie Drogi 562
Przeł. Przysłop Lubomierski 750
Strananske Sedlo 730
Pasternik 555
Lubovniansky Hrad 630
Vabec 690
Sedlo Vabec 760

Litacz 652

Zdjęcia wyjątkowo w takiej formie:
https://goo.gl/photos/ALMyoyuS3BH57ugn8

NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 13%
WYSOK MAX: 752
0.05 – 0.30
3,5l
4 bułki z szynką, 4 banany, 3 czekolady, wielka drożdżówka, wafelek, energy bar
Serwis: mycie roweru, smarowanie łańcucha, regulacja hamulców, pompowanie opon, klejenie siodełka, wymiana łożysk sterowych


Kategoria ^ UP 3000-3499m, > km 250-299, Terenowo, Serwis

Próby odbiorcze 1

d a n e w y j a z d u 3.99 km 0.00 km teren 00:18 h Pr.śr.:13.30 km/h Pr.max:20.00 km/h Temperatura:17.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: 18 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Czwartek, 1 czerwca 2017 | dodano: 10.06.2017



Czy mechanik czegoś nie zjebał ;) Okazało się że poszło mu całkiem dobrze :) Trzeba było tylko podregulować tylny hamulec i dociągnąć kilka śrub.

NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 245 (?)
20.40 - 21.10
Serwis: regulacja tylnego hamulca


Kategoria > km 000-009, Serwis

Wpis serwisowy

d a n e w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Środa, 31 maja 2017 | dodano: 10.06.2017

Podobno jedno zdjęcie mówi tyle co tysiąc słów, więc 45 zdjęć to 45 tys. słów. Nie chce mi się tyle pisać ;)

Pacjent przed operacją
Pacjent przed operacją © Pidzej
Na klucze płaskie i do konusów mam osobną skrzyneczkę
Na klucze płaskie i do konusów mam osobną skrzyneczkę © Pidzej
Dwie godziny i ileś kurw póżniej ;)
Dwie godziny i ileś kurw póżniej ;) © Pidzej
(Omsknęła się miska HT2, bagażnik rozkręcałem z pomocą imadła a śrubkę od gripa musiałem rozcinać)
(Omsknęła się miska HT2, bagażnik rozkręcałem z pomocą imadła a śrubkę od gripa musiałem rozcinać) © Pidzej
Goła rama
Goła rama © Pidzej
Bonus: XCM po 2 latach, 2 zimach, i 23,5kkm ;)
XCM po 2 latach, 2 zimach, i 23,5kkm ;) © Pidzej
Nowy uginacz
Nowy uginacz © Pidzej
Stara kaseta. Najlżejsze biegi rzadko używane, widać że jest moc ;)
Stara kaseta. Najlżejsze biegi rzadko używane, widać że jest moc ;) © Pidzej
Bacik od Bitula okazał się bublem. Kąt opasania kasety jest zbyt mały i przy próbie odkręcenia kasety poharatałem dłoń o koronki
Bacik od Bitula okazał się bublem. Kąt opasania kasety jest zbyt mały i przy próbie jej odkręcenia poharatałem dłoń o koronki © Pidzej
Serwis piast
Serwis piast © Pidzej
Bębenek
Bębenek © Pidzej
Zdemonowane rurki pokryte substancjami niewiadomego pochodzenia
Zdemonowane rurki pokryte substancjami niewiadomego pochodzenia © Pidzej
Rozbrojowa korba
Rozbrojowa korba © Pidzej
BB7 + BB5. Najlepsze hamulce jakie miałem, zastąpiły szczające SLXy
BB7 + BB5. Najlepsze hamulce jakie miałem, zastąpiły szczające SLXy © Pidzej
Bardzo wygodne siodełko. Niestety już nieprodukowane :/
Bardzo wygodne siodełko. Niestety już nieprodukowane :/ © Pidzej
Bagażniczek Topeaka. Jakiś stary model, kupiłem za 40zł. Przy takiej jakości to jak półdarmo :)
Bagażniczek Topeaka. Jakiś stary model, kupiłem za 40zł. Przy takiej jakości to jak półdarmo :) © Pidzej
Piasty po kilkunastu kkm od poprzedniego przeglądu. Jak widać, nia ma źle
Piasty po kilkunastu kkm od poprzedniego przeglądu. Jak widać, nia ma źle © Pidzej
Tu trochę gorzej, ale nic im nie jest, pod tym czarnym są nienaruszone bieżnie
Tu trochę gorzej, ale nic im nie jest, pod tym czarnym są nienaruszone bieżnie © Pidzej
Śruby. Połowa z nich jest podobno
Śruby. Połowa z nich jest podobno "nierdzewna" ;) © Pidzej
Drobne elemety piast
Drobne elemety piast © Pidzej
Pucowanie niezniszczalnego SLXa. Kupiony w 2012, prawie 50kkm a wciąż śmiga jak nowy :)
Pucowanie niezniszczalnego SLXa. Kupiony w 2012, prawie 50kkm a wciąż śmiga jak nowy :) © Pidzej
Rama + widelec
Rama + widelec © Pidzej
Kółka
Kółka © Pidzej
Różne drobiazgi
Różne drobiazgi © Pidzej
Gotowe do montażu
Gotowe do montażu © Pidzej
Użyte narzędzia, ale chyba o czymś zapomniałem
Użyte narzędzia, ale chyba o czymś zapomniałem © Pidzej
Smary i inne tego typu rzeczy
Smary i inne tego typu rzeczy © Pidzej
To idzie na złom
To idzie na złom © Pidzej
Różne takie
Różne takie © Pidzej
Konusy w stanie idealnym. Już wiem że nie chcę piast innych niż Shimano :)
Konusy w stanie idealnym. Już wiem że nie chcę piast innych niż Shimano :) © Pidzej
Wyczyszczone miski
Wyczyszczone miski © Pidzej
Układanie kulek na smar
Układanie kulek na smar © Pidzej
Tak wąskich gumek nigdy jeszcze nie miałem
Tak wąskich gumek nigdy jeszcze nie miałem © Pidzej
Pierwsze przymiarki
Pierwsze przymiarki © Pidzej
Przycinanie sterówki (steel)
Przycinanie sterówki (to nie je amelinium, ino steel) © Pidzej
Ciachu ciachu i już prawie jest!
Ciachu ciachu i już prawie jest! © Pidzej
Jak widać brzeszczotem też da się równo :)
Jak widać brzeszczotem też da się równo :) © Pidzej
Nabijanie gwiazdki. Cała ta misterna konstrukcja po to, aby nie nadwyrężać haków
Nabijanie gwiazdki. Cała ta misterna konstrukcja po to, aby nie nadwyrężać haków © Pidzej
Regulowanie luzu zawsze za mocno skręconych pedałów
Regulowanie luzu zawsze za mocno skręconych pedałów © Pidzej
Nowiutkie tarcze
Nowiutkie tarcze © Pidzej
Prowizoryczna centrownica ;)
Prowizoryczna centrownica ;) © Pidzej
Zaczyna nabierać kształtów :)
Zaczyna nabierać kształtów :) © Pidzej
Prawie gotowy. Nastepne zdjęcia już w plenerze
Prawie gotowy © Pidzej
Pokój tonący w śrubkach, nakrętkach i podkładkach
Pokój tonący w śrubkach, nakrętkach i podkładkach © Pidzej
No i jest :)
No i jest :) © Pidzej


Kategoria Serwis

Do sklepu

d a n e w y j a z d u 10.01 km 0.00 km teren 00:29 h Pr.śr.:20.71 km/h Pr.max:31.50 km/h Temperatura:22.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: 46 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Poniedziałek, 22 maja 2017 | dodano: 10.06.2017


Po linki i pancerze.


Wierny druh :) Służył dzielnie.


I jeszcze posłuży. Pora tchnąć w niego nowe życie!

NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 3%
WYSOK MAX: 216
18.25 - 19.05
Serwis: remont generalny


Kategoria > km 010-049, Serwis

L.w.o.M.

d a n e w y j a z d u 23.60 km 0.00 km teren 01:18 h Pr.śr.:18.15 km/h Pr.max:42.50 km/h Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:126 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Środa, 10 maja 2017 | dodano: 10.06.2017



NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 259
19.45 - 21.05
Serwis: smarowanie łańcucha


Kategoria > km 010-049, Serwis