Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

Powrót pociągiem

Dystans całkowity:63078.98 km (w terenie 289.50 km; 0.46%)
Czas w ruchu:1232:54
Średnia prędkość:18.48 km/h
Maksymalna prędkość:406.64 km/h
Suma podjazdów:240690 m
Liczba aktywności:220
Średnio na aktywność:286.72 km i 14h 00m
Więcej statystyk

Nowy Sącz, Tarnów

d a n e w y j a z d u 195.27 km 0.00 km teren 12:03 h Pr.śr.:16.20 km/h Pr.max:59.00 km/h Temperatura:33.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1662 m Kalorie: kcal Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Niedziela, 3 sierpnia 2014 | dodano: 04.08.2014


Wycieczka zaplanowana tak aby wracać pociągiem, bo dawno nim nie jechałem. Wyjazd po 3, po ciemku. Koło Gdowa zauważam że moja tylnia lampka ledwo świeci - baterie padają. Co tu robić, z duszą na ramieniu jadę dalej i zjeżdżam na pobocze gdy mija mnie jakiś samochód. Na szczęście za Gdowem zaczyna świtać. Za Łapanowem odbijam z wojewódzkiej w boczne drogi, które zaprowadzą mnie do krajówki na Sącz. Po drodze mnóstwo sadów owocowych, królują jabłka i śliwki. W Tęgoborzy efektowny zjazd serpentynami nad jez. Rożnowskie. Nowy Sącz zdobywam koło 9, zakupy (woda), trochę błądzenia i odpoczynek na ładnym rynku. Z Sącza wyjeżdżam DK28, kierunek: Grybów. Po drodze trochę górek. W Grybowie odpoczynek na ryneczku koło imponującego kościoła i skręcam w wojewódzką na Tarnów. Od Bobowej (wracałem stąd w zeszłym sezonie pociągiem) jadę nieznaną mi jeszcze drogą. Bardzo ładna, wije się wzdłuż niej linia kolejowa. Przed Ciężkowicami mijam rezerwat Skamieniałe Miasto, kusi żeby go pozwiedzać ale nie będę się pakował z rowerem w te skałki, podziwiam więc tylko to co widać z drogi. W Ciężkowicach odpoczynek w malutkim parku. W Tuchowie kupuję zapas wody (2 x 1,75l), później okazuje się, że niepotrzebnie tak dużo. Schładzam się też w rozstawionej na rynku kurtynie wodnej. Przed Tarnowem trochę urozmaicających drogę górek i lasów. Do Tarnowa docieram po 17. Początkowo planuję pozwiedzać miasto i powrót pociągiem o 21.44. Co ja tu będę jednak robił przez 4,5 godziny. Zmieniam więc plany, wrócę wcześniejszym (odjazd 19.31). Jadę obwodnicą na wschód, potem przez centrum na dworzec, by kupić bilety. Odpoczywam jeszcze trochę koło rynku i akurat minęły te 2 godzinki. Przejazd pociągiem bez przygód. Udana wycieczka.

Ładny kościół, nie pamiętam już gdzie
Ładny kościół, nie pamiętam już gdzie © Pidzej
Park maszyn
Park maszyn © Pidzej
Zassało drogę
Zassało drogę © Pidzej
Sady owocowe
Sady owocowe © Pidzej
Na przystanku
Na przystanku © Pidzej
Efektowny zjazd nad jez. Rożnowskie
Efektowny zjazd nad jez. Rożnowskie © Pidzej
Nowy Sącz zdobyty
Nowy Sącz zdobyty © Pidzej
Ratusz w Nowym Sączu
Ratusz w Nowym Sączu © Pidzej
Odpoczynek pod kasztanowcem
Odpoczynek pod kasztanowcem © Pidzej
Krajówką na Grybów
Krajówką na Grybów © Pidzej
Grybów
Grybów © Pidzej
Imponujący kościół w Grybowie
Imponujący kościół w Grybowie © Pidzej
Grybów
Grybów © Pidzej
Bobowa
Bobowa © Pidzej
Skałki przed Ciężkowicami
Skałki przed Ciężkowicami © Pidzej
Skałki przed Ciężkowicami
Skałki przed Ciężkowicami © Pidzej
Ratusz w Tuchowie
Ratusz w Tuchowie © Pidzej
Zapas wody
Zapas wody © Pidzej
Nie pamiętam już gdzie
Nie pamiętam już gdzie © Pidzej
Przerobiony zakręt na większy promień
Przerobiony zakręt na większy promień © Pidzej
Obsadzona kwiatkami droga
Obsadzona kwiatkami droga © Pidzej
Ratusz w Tarnowie
Ratusz w Tarnowie © Pidzej
Dworzec w Tarnowie
Dworzec w Tarnowie © Pidzej

RPM: 69
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 9%
WYSOK MAX: 506
3.05 - 22.25
4,55 l
6 bułek z pasztetem, 5,5 banana, pierniki, 3 wafelki, czekolada

Zaliczone gminy:

Małopolskie: 7

Trzciana
Żegocina
Iwkowa
Kamionka Wielka
Ciężkowice
Gromnik
Tuchów


Kategoria > km 150-199, Powrót pociągiem, ^ UP 1500-1999m

Pasmo Policy

d a n e w y j a z d u 134.64 km 25.00 km teren 10:12 h Pr.śr.:13.20 km/h Pr.max:60.00 km/h Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2108 m Kalorie: kcal Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Sobota, 31 sierpnia 2013 | dodano: 02.09.2013



A więc tak. Dziś moim łupem padła Polica (1369). A raczej to ja padłem jej łupem ;) Ale po kolei: wyjazd po czwartej, czyli jeszcze po ciemku. Dojazdówka dziś w miarę krótka, raptem 70km asfaltem, i było by fajnie, gdyby nie to, że zaraz za Myślenicami włącza się lodowaty wiatr w twarz. W Pcimiu, po zjeździe z Zakopianki, z ulgą stwierdzam że wiatr się wyłącza (dolina jakiejś rzeczki). Do Bystrej dojeżdżam więc w dobrej formie, i po zakupach wjeżdżam na czerwony szlak (Główny Szlak Beskidzki). Fajna i przyjemna z początku leśna droga nie dalej jak po 2km (na pierwszym nawrocie w lewo) zdecydowanie zmienia swój charakter. Zaczyna się 20-30% ścianka a wraz z nią - pchanie. I tak jest aż do tych ~850m n.p.m., gdzie jesteśmy już że tak powiem na grani tego pasma górskiego. Zaliczam dwa pomniejsze szczyty - Cupel i Drobny Wierch po czym ruszam czerwonym w kierunku Policy. Co tu dużo mówić, jest ciężko, jazdy/pchania tak pół na pół, generalnie ciągle pod górkę tak jakby. Co chwila zerkam tylko w tył i zdaję sobie sprawę z błędu jaki poczyniłem przy ustalaniu trasy. Patrzę i analizuję tylko jaką ścieżkę przejazdu pomiędzy tymi kamieniami/korzeniami bym wybrał gdybym jechał teraz w dół. Bo na pewno bym jechał, zjazd w sam raz na moje możliwości. Teraz nic na to nie poradzę, wspinam się więc powoli i zamiast jazdą delektuję się pięknem gór, bo niewątpliwie jest czym. Szlak ładny, widoki są, słonko świeci i w ogóle fajnie się tak czasem przejść a nie tylko jeździć ;) Co kawałek schodzę trochę ze szlaku aby pozaliczać leżące tuż obok szczyty. Co ciekawe pomimo że to Główny Szlak Beskidzki i jest weekend, totalne pustki, żywej duszy. Kilku miejscowych tuż przy początku a następnych turystów spotykam dopiero na Okrąglicy (1247). Na niej ładna kapliczka i maszt przekaźnikowy (mniej ładny). Od teraz ruch już jakiś jest, ale rowerzysty żadnego dziś nie spotkałem. Do schroniska na Hali Krupowej nawet nie zaglądam, czas goni. Na stromym podejściu tuż przed Policą mijam za to dwóch motocyklistów. I tu nasuwa mi się taka myśl: abstrahując od tego, że jazda motorem po szlaku to sku*wysyństwo, to jednak trzeba mieć jaja, żeby na tak jeździć. No bo jadą a właściwie zsuwają się tą stromą ścieżką w dół, na tych swoich ponad 100kg maszynach, gdzie ja na rowerze bym się bał i sprowadzał. Na szczycie Policy melduję się tuż po 14. Jest po prostu magicznie, wymarły las, na niebie złowrogie chmury i te widoki. Po prawej Babia, pośrodku jez. Orawskie a po lewej gdzieś majaczą Tatry. Na pierwszym planie natomiast Czyrniec (1328). Niewiele niższy od Policy, i on też jest w planie dzisiejszej wycieczki. Jakiś kilometr w linii prostej, tak blisko a tak daleko zarazem, bo prowadzi na niego stromy kamienisty singiel. Po drodze zaczyna kropić i robi się naprawdę chłodno. Szybka fotka na szczycie i wracam z powrotem. Z Policy to już w dół, myślę sobie. I generalnie (z małym wyjątkiem) tak jest tylko, że mokre od deszczu kamienie i korzenie zmuszają do bardzo asekuracyjnej jazdy a nawet sprowadzania. Z poważniejszych szczytów mijam Cyl Hali Śmietanowej (1298) i błądzę po lesie, drogą której nie ma żeby zaliczyć Wyżni Syhlec. Kiedy zjazd na Krowiarki wydaje się już formalnością nagle zonk. Stroma ścianka i wnoszenie roweru na kolejny szczyt (Syhlec). Końcówka już na kołach i jestem na przełęczy. Chłodno (raptem 13 stopni) i pada. Zjazd do Zawoi na hamulcach, żeby nie zamarznąć. Strefa deszczu kończy się gdzieś na wys. 700m n.p.m., a i temperatura wzrasta. Zjeżdżam do Makowa i jako że jest już po 19 a ja mam dość wrażeń na dziś wsiadam w pociąg i teleportuję się do Krakowa. I to chyba był bardzo dobry pomysł, bo w Krakowie też coś zaczynało kropić. Mimo wszystkich trudności wycieczkę zaliczam do udanych, a ten błąd o którym wspominałem to start z Bystrej zamiast z Krowiarek. Zdobyło by się mnóstwo wysokości po asfalcie, wtachało rower na Policę i leciało w dół potem. A tak wyszła niezła mordęga, co widać po średniej zresztą.

Wzdłuż Zakopianki, wzdłuż Raby © Pidzej

Wygląda niewinnie ale to 20-30% ścianka © Pidzej

Cupel © Pidzej

Przeł. Malinowe © Pidzej

Utwardzony fragment szlaku ;) © Pidzej

Mniej utwardzony fragment szlaku ;) © Pidzej

Na szlaku © Pidzej

Widoki © Pidzej

Kapliczka Matki Boskiej Opiekunki Turystów (Okrąglica) © Pidzej

Kapliczka na Okrąglicy © Pidzej

Kapliczka na Okrąglicy © Pidzej

Kucałowa Hala (zwana mylnie Krupową, która jest obok) © Pidzej

Łatwiejszy fragment szlaku © Pidzej

Trudniejszy fragment szlaku © Pidzej

Polica zdobyta! © Pidzej

Widok z Policy na Babią © Pidzej

Widok z Policy na Czyrniec © Pidzej

Widok z Czyrńca na Policę © Pidzej

Widok z Policy na jez. Orawskie (Słowacja) © Pidzej

Pomnik ofiar wypadku samolotowego © Pidzej

Cyl Hali Śmietanowej © Pidzej

RPM: 71
NACHY SREDN: 6%
NACHY MAX: 25%
WYSOK MAX: 1344
4.15 - 22.05
3,55l


Kategoria > km 100-149, Powrót pociągiem, Terenowo, ^ UP 2000-2499m

Pilsko

d a n e w y j a z d u 170.99 km 20.00 km teren 11:10 h Pr.śr.:15.31 km/h Pr.max:55.50 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2314 m Kalorie: kcal Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Niedziela, 25 sierpnia 2013 | dodano: 26.08.2013


(końcówka śladu dorysowana ręcznie, bo GPS padł)

Nieplanowana przerwa wypadła :/ Ogarnąłem za to mniej więcej rowerek, co prawda na starej ramie, ale da się jeździć. Kupiłem też nowe oponki - Geax Saguaro 2.2, z których jestem więcej niż zadowolony.

A dziś zdobyłem Pilsko. 1557m n.p.m. To chyba najwyższy legalnie dostępny rowerowo szczyt w Polsce. Było ciężko, ale właśnie czegoś takiego potrzebowałem na "zresetowanie się" i przełączenie z powrotem na rowerowy tryb ;) Wyjazd po ciemku, punkt 4. Dobrze, że wziąłem czapkę pod kask, bo temperatura w dolinach w granicach 6 stopni! W Sułkowicach przerwa na śniadanie, strasznie tam zmarzłem ale na szczęście podjazd na przełęcz Sanguszki pozwala się rozgrzać. Gdzieś w połowie drogi między Suchą a Jeleśnią zimno i wszechobecne mgły ustępują wreszcie Słońcu, które towarzyszy mniej więcej do samego szczytu. Przydługą bo ~100km asfaltową dojazdówkę kończę w Korbielowie zgodnie z planem, po 10 a na szlak wyruszam przed 11. Zielonym szlakiem, biegnącym wzdłuż wyciągu sporo dało by się podjechać ale ja za bardzo nie mam już siły i roweru dosiadam tylko na co bardziej płaskich odcinkach. Na Hali Miziowej obieram czarny szlak, który zaprowadzi mnie na Polski wierzchołek Pilska. No właśnie - ZAPROWADZI, bo po kilkuset metrach szlak staje dęba, a zbocze przybiera 40-50% nachylenie i zaczyna się prowadzenie. Miejscami wygląda to tak: wypchnięcie roweru w przód za pomocą samych rąk - krok w przód - wypchnięcie - krok i tak na zmianę ;) Ludzie dziwnie na mnie patrzyli. Ta masakra kończy się na kopule szczytowej, wąską ścieżką w kosodrzewinie da się sporo podjechać/zjechać. Na najwyższy (Słowacki) wierzchołek jeszcze kawałeczek zielonym i kilka minut po 14 osiągam szczyt, udało się! Za długo tam nie zabawiłem, bo strasznie wiało i zbierały się nieciekawie wyglądające chmury. Zjechałem jeszcze kawałek zielonym (piękny singielek) na Słowację zaliczyć Skalisko (1450) i pora wracać. Na Miziową wracam po śladzie - zjazd wśród kosodrzewiny - sprowadzanie - zjazd po łące pod schronisko. Na powrót do cywilizacji obieram też zielony ale do Sopotni, nie do Korbielowa. I to był świetny wybór, szlak szybki i przyjemny ale pozwalający amortyzatorowi popracować bo trochę kamieni i korzeni jednak jest. Po drodze odbijam ze szlaku zaliczyć jeszcze dwa szczyty: Buczynkę (1205) i Uszczawne (1145). W międzyczasie rozładował mi się drugi komplet aku. Tzn. aparatu już się nie włączy a GPS pokazuje rozładowaną baterię. Włączam więc go tylko od czasu do czasu żeby sprawdzić drogę. Kawałek dalej zgodnie z planem wskakuję na gładką szutrówkę (wyczytałem o niej u kogoś na BS) i tu to już leci się jak po asfalcie. Szosowy zjazd ze Sopotni to przedłużenie tej całej rowerowej ekstazy. Coraz chłodniej i nawet coś tam próbowało kropić ale przestało. Droga do Suchej dłużyła mi się niemiłosiernie, a podjazdy brałem już zakosami (a na jakieś 600m trzeba się tam wdrapać). Po drodze łapie mnie zmrok, na pociąg zdążam z 45 min. rezerwą (odjazd 20.46).

Ktoś pewnie zapyta czy warto się pchać w takie góry na rowerze? Moim zdaniem warto bo wbrew pozorom z Pilska można sporo zjechać, po kolei:
- kilkaset metrów ostrożnej jazdy ścieżką w kosodrzewinie, z fragmentami prowadzenia
- kilkaset metrów sprowadzania
- kilkaset metrów zjazdu po łące na Miziową
- 3,5km fajnego zjazdu zielonym
- 2,5km szybkiego zjazdu szutrówką
Wjazd od strony Polski to faktycznie masakra ale jeśli cały zielony od strony Słowacji jest taki fajny jak odcinek Skalisko - Pilsko to być może jest to idealny szlak na rower, na pewno go kiedyś wypróbuję.

Pomnik w Sułkowicach © Pidzej

Mglisty poranek © Pidzej

Most na Skawie w Zembrzycach © Pidzej

Jeleśnia, prawie setka na liczniku © Pidzej

Zielonym wzdłuż wyciągu © Pidzej

Nowe oponki © Pidzej

Gdzieś po drodze © Pidzej

Hala Miziowa © Pidzej

~1300m n.p.m © Pidzej

Łatwiejszy fragment czarnego szlaku © Pidzej

Pilsko zdobyte! © Pidzej

1557m n.p.m © Pidzej

Zjechałem jeszcze kawałeczek na Słowację - Skalisko (1450m n.p.m.) © Pidzej

Panoramka, zrobiona w drodze powrotnej © Pidzej

Babia Góra © Pidzej

I jeszcze rowerek, potem padły aku © Pidzej

Zaliczone gminy: 1

Śląskie:

Jeleśnia

RPM: 73
NACHY SREDN: 5%
NACHY MAX: 27%
WYSOK MAX: 1539
4.00 - 22.45
3,6l


Kategoria > km 150-199, Powrót pociągiem, Terenowo, ! Wycieczka Sezonu 2013, ^ UP 2000-2499m

Wisła

d a n e w y j a z d u 241.37 km 0.00 km teren 12:31 h Pr.śr.:19.28 km/h Pr.max:56.50 km/h Temperatura:33.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2687 m Kalorie: kcal Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Wtorek, 9 lipca 2013 | dodano: 10.07.2013



Cel na dziś to niby Wisła. Miejscowość taka, niedaleko źródeł Wisły zresztą. Trasa zaplanowana na spontana, czyli w ogóle. O północy siadłem do kompa, narysowałem jakiś tam ślad na mapce i wgrałem do gpsa, tyle z przygotowań. Wiedziałem że płasko to tam nie będzie, i że z ciężkich podjazdów na początku będzie Kocierz a na końcu Salmopol. Cały odcinek pomiędzy stanowił dla mnie wielką niewiadomą. W Skawinie śniadanie. Wyjazd krajową 44, to jedyna opcja na w miarę płaski początek. Potem skrótem bokami, kawałeczek 28ką i Wadowice. Szkoda by było tak tranzytem ominąć więc ryneczek zaliczyłem. Wiem że środek tygodnia i krajowa 52 to niezbyt dobre połączenie na rower ale tak już z rozpędu zaplanowałem, jakoś to przeżyję. Podjazd na Kocierz nie robi na mnie większego wrażenia. Przejeżdżam Żywiec, mijam wiadomy browar (ach te zapachy) i jakąś boczniejszą drogą zapuszczam się w nieznane mi tereny. W Milówce odbijam w prawo i mijam efektownie wyglądający wiadukt (estakadę) drogi ekspresowej. Droga powoli wznosi się do góry ale najlepsze dopiero się zacznie. W którymś momencie droga staje dęba. 21%. Taki był max., a ogólnie to ciągle powyżej kilkunastu %. Żar leje się z nieba, a nawierzchnia zmienia z asfaltowej na taką bardziej "płytową". Potem okazało się, że zaliczyłem przeł. Koniakowską (766m n.p.m.). Gdzieś tam z przodu dostrzegam ciekawie wyglądające wzniesienie, taka jakby kopuła z jakimś masztem. Na szczycie przełęczy droga łączy się szosą wojewódzką która kawałek dalej mija ów wzniesienie. Płytowo-terenową drogą wspinam się na szczyt, to Ochodzita (895m n.p.m.). Dookoła morze gór, brak słów żeby opisać te widoki. Zjeżdżam ostrożnie (jest naprawdę stromo) do szosy wojewódzkiej i obieram kierunek na Wisłę. Po drodze jednak jeszcze jedna przełęcz (Kubalonka, 758m n.p.m.) i wreszcie zjazd do Wisły. Trzeba przyznać że Wisła w Wiśle wygląda ciekawie. Kilkunastometrowej szerokości czysta rzeka, głębokość może po kostki, będąca w zasadzie jednym wielkim kąpieliskiem. Tak swoją drogą to ciężko sobie wyobrazić że raptem 100km dalej, koło Krakowa, ta niepozorna rzeczka robi się tak z 10x szersza i x razy głębsza. Sama Wisła (miejscowość) dość przyjemna, podobna w sumie do Krynicy, też ma swój reprezentacyjny deptak. Tak sobie posiedziałem ale jak zacząłem przeliczać czas to wychodzi, że trzeba ruszać, żeby zdążyć na pociąg z Oświęcimia. Mijam jeszcze słynną skocznię (Wisła-Malinka), przejeżdża się ciekawym tunelem pod budynkiem. Przede mną ostatnia dziś przełęcz, Salmopol. Mam już naprawdę dość na dziś a podjazd ciągnie się w nieskończoność. Pokazujący aktualną wysokość altimetr w liczniku jest dla mnie prawdziwym wybawieniem na takich podjazdach. Ale nie wiem skąd mi się ubzdurało że Salmopol ma 703m. Mijam 700 a końca podjazdu nie widać. No to może 803? Dalej nic. 903? Ciągle pod górę! Ostatecznie okazuje się: 934m n.p.m. No kurcze, to prawie jak Krowiarki! No nic teraz to już w dół. Pocieszam się że Oświęcim jakieś 700m niżej. No i leci się, przez Szczyrk do B-B praktycznie bezwysiłkowo. Samo miasto przejeżdżam tranzytem, najpierw (nienajgorszą) ścieżką rowerową a potem jak leci, dwupasmówkami, nie ma czasu. Gdzieś tam dopytałem się o drogę i bocznymi drogami docieram do Oświęcimia. Zostało 40 min. rezerwy. W sam raz żeby kupić bilet, jakieś picie i przebrać się. Za mało na jakieś zwiedzanie, więc z miasta zapamiętałem głównie nieciekawe przemysłowe tereny i obskurną pętlą autobusową. W pociągu jak to w pociągu, do przedziału "barowego" dosiada się maszynista wracający z pracy a kawałek dalej koleś z pięknie odpicowanym holendrem (rowerem takim). Coś tam gadamy, podziwiamy rowerek. W końcu koleś wyciaga flaszkę. Cóż, głupio odmówić więc wypiliśmy we trzech. Powrót z dworca (10km) bokami, z duszą na ramieniu ;)

Pomnik Jana Pawła II (Wadowice) © Pidzej

Kocierz © Pidzej

Żywiec ;) © Pidzej

Wiadukt w Milówce © Pidzej

Stamtąd przyjechałem © Pidzej

A tam jadę © Pidzej

Panorama z Ochodzitej © Pidzej

Ochodzita © Pidzej

Gdzieś po drodze © Pidzej

Przeł. Kubalonka © Pidzej

Efektowne serpentyny © Pidzej

Efektowne serpentyny © Pidzej

Wisła w Wiśle ;) © Pidzej

Deptak w Wiśle © Pidzej

Słynna skocznia w Wiśle © Pidzej

Malinka, K120 © Pidzej

Najwyższy punkt dzisiejszej wycieczki - Salmopol © Pidzej

Bielsko-Biała © Pidzej

Solidny przystanek © Pidzej

Oświęcim © Pidzej
Zaliczone gminy: 7

Śląskie:
Radziechowy-Wieprz
Węgierska Górka
Milówka
Istebna
Wisła
Wilamowice
Wilamowice - obszar miejski

RPM: 68
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 20%
WYSOK MAX: 942
4.20 - 23.20
6,5l
2 bułki (ale jedna duża, potrójna) z pasztetem, 6 bananów, 1/3 flaszki ;)


Kategoria > km 200-249, Powrót pociągiem, Terenowo, ^ UP 2500-2999m

Krynica

d a n e w y j a z d u 202.05 km 0.00 km teren 10:11 h Pr.śr.:19.84 km/h Pr.max:64.50 km/h Temperatura:33.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1932 m Kalorie: kcal Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Środa, 3 lipca 2013 | dodano: 10.07.2013



Dziś za cel obrałem Krynicę. Powrót miał być na kołach ale trochę przeliczyłem się z siłami. Ale po kolei. Wyjazd 4.30, trochę późno bo za oknem już jasno. Poprowadzona w poprzek Pogórza Wielickiego, pełna hopek wojewódzka 966 ma swój urok. W Gdowie przerwa na śniadanie. Po zjeździe w Dolinę Raby robi się naprawdę chłodno. Na szczęście teraz czeka mnie kilkunastroprocentowy podjazd na którym ciężko zmarznąć. Przed Limanową wjeżdżam na nieco ruchliwą w środku tygodnia krajówkę. Podjazd za Limanową wydaje się nie mieć końca, Słońce nie pomaga, 9 rano a temperatura powoli zbliża się do 30ki. Na zjeździe do Sącza tak się rozpędziłem że ominąłem skręt, i trochę pobłądziłem zanim trafiłem na drogę na Piwniczną. Wijąca się razem z zakolami Dunajca droga, przyklejona do zbocza wraz ze śmiało poprowadzoną linią kolejową robią wrażenie. Niesamowicie widokowa trasa. Nie sądziłem jednak że droga ta wspina się tak wysoko i że Krynica leży na jakichś 700m! To w połączeniu z rosnącym upałem i coraz częstszymi odpoczynkami sprawiają że plany powrotu do domu na kołach czy nawet dotarcia do Tarnowa (pociąg) stają się nierealne. Sama Krynica nawet ładna, parki, deptak, tylko ruch trochę spory. Na szczęście tuż za Krynicą osiągam najwyższy punkt na dzisiejszej trasie (przełęcz Krzyżówka, 745m n.p.m.) i mogę odpocząć na majestatycznym zjeździe który ciągnie się aż do Grybowa. Sam Grybów to straszna dziura, więc na zabawię tam długo. Mają za to fajny wiadukt kolejowy. Jadę wzdłuż linii kolejowej i sprawdzając odjazdy pociągu z kolejnych stacji dociągam do Bobowej. Również straszna dziura, długo się najeździłem za jakimś otwartym sklepem. Na stacji jak to na stacji w takich małych mieścinach, jakiś koleś (pijaczek) wpada na tory, a potem jeszcze jeden, przez co pociąg zalicza opóźnienie. Na szczęście na przesiadce w Tarnowie pociąg do Krakowa ma jeszcze większą obsuwę więc bez bez problemu docieram do domu.

Osuwisko © Pidzej

Limanowa © Pidzej

Więzienie dla psa? © Pidzej

Zjazd do Nowego Sącza © Pidzej

(chyba) Dunajec © Pidzej

Na wprost Beskid Sądecki © Pidzej

Efektownie poprowadzona droga © Pidzej

I linia kolejowa © Pidzej

Rozlewnia Muszynianki © Pidzej

Takie tam © Pidzej

Krynica © Pidzej

Deptak w Krynicy © Pidzej

Wiadukt w Grybowie © Pidzej

Bobowa © Pidzej

Zaliczone gminy: 7

Małopolskie:

Krynica-Zdrój
Krynica-Zdrój - obszar miejski
Łabowa
Grybów
Grybów - obszar miejski
Bobowa
Bobowa - obszar miejski

RPM: 69
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 11%
WYSOK MAX: 747
4.30 - 23.15
5l, 2 batoniki, trochę czekolady, 5 bułek, 5 bananów, 3 pączki


Kategoria > km 200-249, Powrót pociągiem, ^ UP 1500-1999m

Luboń Wielki

d a n e w y j a z d u 104.25 km 19.00 km teren 07:40 h Pr.śr.:13.60 km/h Pr.max:64.00 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1747 m Kalorie: kcal Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Czwartek, 27 września 2012 | dodano: 02.10.2012


Ta góra chodziła mi po głowie już od dłuższego czasu, to chyba ostatnia szansa żeby ją zdobyć tym sezonie. Prognozy pogody znów zawiodły. Wyruszam dość późno, po 6 ale plan na dziś nie jest zbyt napięty. Ledwo wychodzę z domu i już wiem że coś tu jest nie tak. Co tak ciepło?! 22 stopnie wczesnym rankiem pod koniec września? Po chwili wszystko się wyjaśnia. Potężny, ciepły południowy wiatr - halny. Tak się składa że jadę centralnie na południe. Oprócz ciepła ma on jeszcze jedną zaletę - powietrze (przynajmniej na razie) jest niesłychanie przejrzyste. Łykając kolejne pagórki Pogórza Wielickiego mam więc piękne widoki na wszystkie pasma górskie. Wymęczył mnie ten wiatr strasznie. Do Myślenic nie było tak źle bo strome górki trochę chroniły od wiatru. Dopiero na zjeździe do Myślenic wiatr pokazuje co potrafi - zamiast 70 jadę... jakieś 35km/h ;) Potem było jeszcze gorzej. Na razie jadę dość fajną drogą serwisową wzdłuż ekspresówki. Kończy się ona jednak w Lubniu i teraz czeka mnie 10km masakry, czyli wąskiej ruchliwej krajówki. Do wiatru dołączają spaliny których się solidnie nawdychałem. Zdecydowanie nie polecam tego odcinka drogi, wolę fajny objazd boczną drogą przez Tokarnię, Zakopianką pojechałem dzisiaj z ciekawości, pierwszy i raczej ostatni raz. "Dojazdówka" do szlaku (niecałe 60km) zajęła mi jakieś 4 godziny... Średnia w granicach 17km/h... W Naprawie, bo tam zaczyna się podjazd na Luboń, robię małe zakupy i ruszam. Początek asfaltem, potem fajna leśna droga. Miejscami nieco kamienista ale dało by się coś tam ujechać gdyby nie jakaś wycieczka, rozwleczona na szlaku i blokująca go. Najpierw puściłem ich przodem, potem wyprzedziłem, gdy odpoczywali na Luboniu Małym. Od tego miejsca szlak jest po prostu piękny. Wiało coraz mocniej, bałem się żeby mi jakieś drzewo na łeb nie spadło ;) Po drodze ciekawostka - Surówki, polna z kilkoma domostwami, podobno zamieszkiwana stale przez 5 osób. Widać stąd już szczyt Lubonia, pomimo coraz większej ilości chmur widać jeszcze Gorce i Tatry. Nie posiedziałem tam długo jednak tylko schowałem się w lesie, bo tam mniej wiało. Końcówka stroma i trochę pchania. Na szczycie piękna panorama Beskidu Wyspowego. Zjazd zielonym szlakiem bardzo przyjemny, całość przejezdna. W Rabce pogoda poprawia się i chwilami jest wręcz upalnie. Czasu sporo chciałem więc zaliczyć jeszcze parę mniejszych górek, m.in. wjechać na Stare Wierchy czerwonym i zjechać niebieskim. W Ponicach odbijam na słabo oznaczony żółty rowerowy, którym dojeżdżam do czerwonego. Szkoda gadać straszna stromizna, więcej pchania niż prowadzenia, długo się tam męczyłem. W międzyczasie pogoda znów się pogarsza, pełno chmur kwestią czasu jest kiedy zacznie padać. Pod Maciejową podejmuję więc decyzję o odwrocie. Jazda na semi-slickach po mokrych kamieniach nie jest zbyt bezpieczna. Do Ponic zjeżdżam żółtym rowerowym (tutaj w ogóle brak oznaczeń...), fajna polna droga. Tuż przed wjazdem na asfalt zaczyna kropić, decyzja o zjeździe była więc słuszna. Myślałem że przestanie i że uda się zaliczyć chociaż Świńską Górę. Leje jednak coraz bardziej, zawracam więc do Rabki na pociąg. Do odjazdu ponad 2,5 godz. zjadłem więc zapiekankę i w chwilach wolnych od opadów pokręciłem się po mieście. Pomimo pewnego niedosytu wycieczka w sumie udana, główny cel zaliczony. To pewnie ostatni już w tym sezonie wypad w góry.

Drogą serwisową wzdłuż S7 (popularnej
Drogą serwisową wzdłuż S7 (popularnej "Zakopianki") © Pidzej
Szczebel
Szczebel © Pidzej
To betonowe monstrum to finezyjnie trawersująca zbocze Zakopianka (Lubień)
To betonowe monstrum to finezyjnie trawersująca zbocze Zakopianka (Lubień) © Pidzej
Za Lubniem zmienia się w normalną krajówkę
Za Lubniem zmienia się w normalną krajówkę © Pidzej
Widoki z Zakopianki. Królowa Beskidów, Babia Góra i Pasmo Policy
Widoki z Zakopianki. Królowa Beskidów, Babia Góra i Pasmo Policy © Pidzej
Wjazd na niebieski szlak
Wjazd na niebieski szlak © Pidzej
Momentami trochę kamieniście
Momentami trochę kamieniście © Pidzej
Trochę połamało
Trochę połamało © Pidzej
Łatwiejsza część szlaku
Łatwiejsza część szlaku © Pidzej
Surówki, widać już wieżę na Luboniu
Surówki, widać już wieżę na Luboniu © Pidzej
Widoki z Surówek
Widoki z Surówek © Pidzej
Wiało potężnie
Wiało potężnie © Pidzej
Jesień
Jesień © Pidzej
Na szczycie Lubonia
Na szczycie Lubonia © Pidzej
Panorama Beskidu Wyspowego, szczyt na środku to Szczebel
Panorama Beskidu Wyspowego, szczyt na środku to Szczebel © Pidzej
Schronisko na Luboniu Wielkim
Schronisko na Luboniu Wielkim © Pidzej
Zjazd zielonym
Zjazd zielonym © Pidzej
Zjazd zielonym
Zjazd zielonym © Pidzej
Widoki z Maciejowej, pogoda zaczyna się psuć
Widoki z Maciejowej, pogoda zaczyna się psuć © Pidzej
Zjazd żółtym rowerowym do Rabki
Zjazd żółtym rowerowym do Rabki © Pidzej
Rabka
Rabka © Pidzej

RPM: 65
NACHY SREDN: 5%
NACHY MAX: 21%
WYSOK MAX: 965
6.20 - 21.20
4,5l picia, 3 kanapki z pasztetem, 2 drożdżówki, 6 bananów, 3 Prince Polo
zaliczone szczyty: Luboń Wielki (1022), Luboń Mały (869), Maciejowa (815), Sołtysi Trubacz (809), Tatarów (710)


Kategoria > km 100-149, Powrót pociągiem, Terenowo, ^ UP 1500-1999m

Sandomierz

d a n e w y j a z d u 305.99 km 0.00 km teren 13:37 h Pr.śr.:22.47 km/h Pr.max:46.70 km/h Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1102 m Kalorie: kcal Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Wtorek, 11 września 2012 | dodano: 11.09.2012


W planach było 350 a jak się uda to więcej, ale zabiła mnie nuda tamtych okolic. Wyjazd przed świtem, równo o czwartej. Do Ispiny raczej bocznymi drogami, zimno, 9 stopni albo i mniej (nie patrzyłem na licznik cały czas). Leśny odcinek za Chobotem to jakaś masakra, asfalt co kilka metrów, a czasem nawet co metr pocięty w poprzek jakimiś dziwnymi rowkami, nieźle się po tym skacze. Chyba jakiś remont zaczynają. Świt wita mnie podczas śniadania w Nowym Brzesku. Właściwie od tej pory aż do Tarnowa droga to masakra, pobocza na ogół brak, duży ruch i debile w ciężarówkach, zdecydowanie nie polecam tej trasy (chociaż w weekend może być tam przyjemniej, bo bez bez TIR-ów). Jedyny plus to przeważnie niezła jakość asfaltu. Upał zaczyna się w okolicach Pacanowa, centrum miasta niestety ominę bo mi nie po drodze. Elektrowni w Połańcu (jedna z największych w Polsce) też za bardzo nie widać - daleko od drogi. Tempo przyzwoite, niecałe 24km/h. W Sandomierzu jestem przed trzynastą i od tej pory mam w zasadzie dość tej jazdy, po płaskim i przy takim ruchu, ale do Tarnowa (tylko stamtąd są sensowne połączenia) ponad 100km więc powoli jadę, coraz częściej robiąc przerwy i przeliczając czy mi starczy czasu. I tak powoli mijały te nudne kilometry, zmrok łapie mnie przed Lisią Górą. Na pociąg zdążyłem z 35 minutami rezerwy. Po Krakowie dokręcam jeszcze trochę kilometrów, po odpoczynku w pociągu jedzie się super.

Średnia po 100km: 23,7 km/h
Do Sandomierza: 23,9 km/h
Po 200km: 23,6 km/h
Do Tarnowa: 22,8 km/h

Most na Wiśle w Nowym Brzesku
Most na Wiśle w Nowym Brzesku © Pidzej
Nowe Brzesko
Nowe Brzesko © Pidzej
To chyba jedyny dziś piękny widok - morze mgieł w dolinach. Co to za widok jednak w porównaniu z widokami w górach!
To chyba jedyny dziś piękny widok - morze mgieł w dolinach. Co to za widok jednak w porównaniu z widokami w górach! © Pidzej
Zaczynamy Świętokrzyskie
Zaczynamy Świętokrzyskie © Pidzej
Opatowiec
Opatowiec © Pidzej
Pacanów
Pacanów © Pidzej
Elektrownia w Połańcu - jedna z największych w Polsce
Elektrownia w Połańcu - jedna z największych w Polsce © Pidzej
Pomnik w Osieku
Pomnik w Osieku © Pidzej
Sandomierz
Sandomierz © Pidzej
Most na Wiśle w Sandomierzu
Most na Wiśle w Sandomierzu © Pidzej
Wisła
Wisła © Pidzej
Mielec
Mielec © Pidzej
Radomyśl Wielki
Radomyśl Wielki © Pidzej
Spowrotem w Małopolskim
Spowrotem w Małopolskim © Pidzej
Tarnów
Tarnów © Pidzej
Tarnów
Tarnów © Pidzej
Powrót pociągiem
Powrót pociągiem © Pidzej
Życiówka!
Życiówka! © Pidzej

RPM: 73
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 30% (WTF?)
WYSOK MAX: 296
4.00 - 00.15
5,2l picia, 4,5 bułki, 5 bananów, 1/3 paczki ciastek, drożdżówka, czekolada
28 nowych gmin


Kategoria > km 300-349, Powrót pociągiem, ^ UP 1000-1499m

Kocierz, Skrzyczne, Małe Skrzyczne, Salmopol

d a n e w y j a z d u 175.30 km 12.00 km teren 10:13 h Pr.śr.:17.16 km/h Pr.max:60.70 km/h Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2431 m Kalorie: kcal Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Czwartek, 23 sierpnia 2012 | dodano: 24.08.2012


Wyjazd przed świtem, o 4.15. Wyjazd standardowo krajówką przez Skawinę, aż do Brzeźnicy. Tam skręcam w boczną drogę, na przystanku śniadanie. Tutaj zaczynają się pierwsze pagórki. Chciałem dla odmiany pojechać inaczej niż tydzień temu i przez to wpakowałem się w jakąś polną drogę. Potem dosłownie kilkaset metrów DK 28 i znowu odbijam w wiejskie dróżki aby ominąć bardzo nieprzyjemną na tym odcinku DK 52. Potem wbijam na DW 781, która zaprowadzi mnie do Andrychowa. Bardzo przyjemne miasteczko, idealne miejsce na drugie śniadanie, są ławeczki i kurki z wodą. Na rozgrzewkę przed prawdziwymi Górami czeka mnie podjazd na Przełęcz Kocierską (718 m n.p.m). Podjazd jest niezbyt stromy, na liczniku najczęściej gości 8% a max to 11%. Można więc śmiało jechać na średniej tarczy, i to bez dużych przekosów. Na szczycie ośrodek wypoczynkowy, widoków niestety właściwie brak, wszystko zasnute jest chmurami. Na bardzo przyjemnym zjeździe wyprzedzam kilku biegaczy. Nie rozumiem jak można się tak męczyć i biec po asfalcie w dół, nie lepiej na rowerze pojeździć? Potem mijam jeszcze blokujące prawie całą drogę grupy pielgrzymów. Przed Żywcem czeka mnie niespodzianka - rozkopana DW 946. Objazd wyznaczono z rozmachem, trzeba zaliczyć niezłą ściankę. Sam Żywiec to też niebrzydkie miasteczko, jednak nie tracę czasu na żadne postoje, bo przede mną widać już dzisiejsze główne danie - potężny masyw Skrzycznego (1257 m n.p.m.). Pogoda jest nienajlepsza, na południu ciemne chmury, na północy pogodnie. Nad samą górą tak "pomiędzy", zobaczymy co będzie dalej. Spadło nawet kilka kropel deszczu. Zanim dojechałem do końca wsi rozpogadza się jednak i zaczyna przypiekać Słońce, dokładnie jak tydzień temu, ostatnio mam szczęście do pogody :) Znowu popełniam typowy błąd nie robiąc zakupów jak jest pełno sklepów, już myślałem że będę się musiał wracać ale znalazłem jednak jakiś sklep, na samym końcu wsi. Po dużych zakupach i odpoczynku na parkingu ruszam na podbój Gór. Podjazd serpentynami od Lipowej to jeden z najłatwiejszych wariantów. Łagodnie pnąca się do góry asfaltowa droga kończy się po 6km od parkingu. Potem 3,5km nieco bardziej stromej, równiutkiej szutrówki, idealnej na rower. Kolejna część podjazdu to kilometr leśnej, nieco kamienistej drogi. Tutaj spotykam pewnego bikera który przed chwilą zaliczył glebę i stara się przywrócić rowerowi zdatność do jazdy. Jemu samemu poza obtarciami na szczęście nic się nie stało. Pożyczam mu imbusa bo coś się z hamulcami porobiło. Jego rower to temat na osobną historię, jakiś stary, chyba kilkunastoletni sztywniak, nie o to jednak chodzi, można i na takim jeździć. Chodzi o "hamulce", czyli typowe makrokeszowe plastikowe cantilevery, klamka dochodzi do kierownicy i te zaczynają łapać, a klockom niewiele brakuje wtedy by zeskoczyły z obręczy... Ja bym się bał na czymś takim po bułki jechać a co dopiero po górach... Do tej pory wszystko w 100% podjeżdżalne. Ostatni etap wspinaczki to kilkaset metrów niebieskim pieszym, tutaj już niestety nic nie da się ukręcić czyli prowadzenie. Na szczycie melduję się równe 2 godziny od wyjazdu z parkingu, tempo było wycieczkowe, dużo przerw na zdjęcia no i na pomoc z rowerem. Widoki umiarkowane. Jakiś zdyszany pan (tak koło 30ki) pyta z niedowierzaniem czy wjechałem na rowerze... Nie powiem mu że z Krakowa jadę bo gość się załamie :D Niecała godzinka przerwy, trochę zdjęć i w drogę. Zielonym pieszym na Małe Skrzyczne (1191 m n.p.m.). Tabliczki z nazwą szczytu nie odnalazłem, musiałem więc zadowolić się zdjęciem z wyciągiem. W ogóle w tamtych okolicach jest cała masa wyciągów, w lecie oczywiście wszystkie (poza kolejką na Skrzyczne) nieczynne. Jest też masa świetnie oznaczonych nartostrad, i właśnie nimi zjechałem sobie do Szczyrku. Prawdopodobnie jest to ten zjazd, ale nie jestem pewien, nie widziałem żadnego oznaczonego szlaku rowerowego. Najpierw kawałek na krechę, potem serpentynami. Choć strome i kamieniste udało mi się zjechać jakieś 90% (a jadę na semislickach). Najstromsze fragmenty wolałem sprowadzić. Godzinę później jestem na głównej drodze, i od razu z rozpędu skręcam na Przełęcz Salmopolską (934 m n.p.m). Jakbym jechał na świeżo to ten podjazd byłby śmiechu warty, teraz jednak solidnie dał mi w kość, co prawda nie zatrzymałem się ale musiałem się ratować zrzuceniem na chwilę na młynek. Na szczycie szybka fotka i spowrotem w dół. W Szczyrku nawet się nie zatrzymuję, tak fajnie się leci. Chwila moment i jestem w B-B. Miasto na pewno ciekawe i warte choćby krótkiej rundki po centrum, jestem jednak zbyt zmęczony omijam je więc nienajgorszą asfaltową ścieżką rowerową biegnącą wzdłuż dwupasmówki. Jest już po 17, mijam dworzec PKP i podejmuję decyzję że rezygnuję z dociągania tych 30km do Oświęcimia (stamtąd są bezpośrednie połączenia do Krakowa). Na pewno dałbym radę ale nie była by to żadna przyjemność. Stąd o 18.04 mam połączenie z dwoma przesiadkami: w Czechowicach-Dziedzicach i w Oświęcimiu. Co prawda w pierwszym pociągu mam miejsce stojące (raptem kilkanaście minut jazdy) ale w dwóch następnych siedzące, a właściwie to leżące :) W dodatku w ostatnim pociągu w "przedziale barowym" są wykręcone świetlówki więc można się zdrzemnąć :) Podróż minęła bardzo przyjemnie, ogólnie lubię powroty osobowymi "kiblami". Wracając z dworca dokręcam jeszcze te kilkanaście km. Kolejna udana wycieczka w góry, kolejne szczyty zaliczone. Takie wycieczki, od nocy do nocy zdecydowanie mają swój klimat. Góry i Rower. Czego więcej potrzeba do szczęścia?

Mogli by napisać:
Mogli by napisać: "Brak nawierzchni" © Pidzej
Wtf???
Wtf??? © Pidzej
Wtf???
Wtf??? © Pidzej
Wtf???
Wtf??? © Pidzej
Wtf???
Wtf??? © Pidzej
Po*rało ich?
Po*rało ich? © Pidzej
Rondo Solidarności, Andrychów
Rondo Solidarności, Andrychów © Pidzej
Przełęcz Kocierska (718 m n.p.m)
Przełęcz Kocierska (718 m n.p.m) © Pidzej
Przełęcz Kocierska (718 m n.p.m)
Przełęcz Kocierska (718 m n.p.m) © Pidzej
Basenik w górach?
Basenik w górach? © Pidzej
Proszę bardzo
Proszę bardzo © Pidzej
Piękny zjazd
Piękny zjazd © Pidzej
Żywiec
Żywiec © Pidzej
Jest i Skrzyczne
Jest i Skrzyczne © Pidzej
Zachmurzyło się trochę
Zachmurzyło się trochę © Pidzej

Skrzyczne w całej okazałości © Pidzej
Jakaś górka
Jakaś górka © Pidzej
Odpoczynek na parkingu
Odpoczynek na parkingu © Pidzej
I w górę asfaltem
I w górę asfaltem © Pidzej
Takie kamienne
Takie kamienne "wstawki" są w miejscach w których z asfaltową drogą krzyżują się strome kamieniste drogi. Zapewne zapobiegają uszkodzeniu nawierzchni przez spływające w czasie deszczu kamienie © Pidzej
Widoki po drodze
Widoki po drodze © Pidzej
Asfalt wspina się bardzo wysoko
Asfalt wspina się bardzo wysoko © Pidzej
Piękna szutrówka
Piękna szutrówka © Pidzej
Piękne serpentyny
Piękne serpentyny © Pidzej
Tu trzeba skręcić w leśną drogę
Tu trzeba skręcić w leśną drogę © Pidzej
A tu w stromą ścieżkę (niebieski pieszy)
A tu w stromą ścieżkę (niebieski pieszy) © Pidzej
Zbyt wiele się tu nie ukręci
Zbyt wiele się tu nie ukręci © Pidzej
Wreszcie widać wieżę
Wreszcie widać wieżę © Pidzej
Panorama ze szczytu, widoczność nienajlepsza
Panorama ze szczytu, widoczność nienajlepsza © Pidzej
RTON Skrzyczne
RTON Skrzyczne © Pidzej
Schronisko
Schronisko © Pidzej
Skrzyczne (1257 m n.p.m.)
Skrzyczne (1257 m n.p.m.) © Pidzej
Panorama z zielonego pieszego
Panorama z zielonego pieszego © Pidzej
Zielony pieszy na Małe Skrzyczne. Jest nawet trochę kosodrzewiny!
Zielony pieszy na Małe Skrzyczne. Jest nawet trochę kosodrzewiny! © Pidzej
Małe Skrzyczne (1191 m n.p.m.)
Małe Skrzyczne (1191 m n.p.m.) © Pidzej
W dół na krechę ;)
W dół na krechę ;) © Pidzej
Ucięło widoczki, to wrzucę drugie ;)
Ucięło widoczki, to wrzucę drugie ;) © Pidzej
Hala Skrzyczeńska
Hala Skrzyczeńska © Pidzej
Oznakowania nartostrad
Oznakowania nartostrad © Pidzej
Oznakowania nartostrad
Oznakowania nartostrad © Pidzej
Fragment z bruku
Fragment z bruku © Pidzej
Niżej elegancka szutrówka
Niżej elegancka szutrówka © Pidzej
Niżej elegancka szutrówka
Niżej elegancka szutrówka © Pidzej
Przełęcz Salmopolska (934 m n.p.m.)
Przełęcz Salmopolska (934 m n.p.m.) © Pidzej
Tyle sobie pozwiedzałem B-B ;)
Tyle sobie pozwiedzałem B-B ;) © Pidzej
Kraków nocą
Kraków nocą © Pidzej

RPM: 67
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 19%
WYSOK MAX: 1213
4.15 - 22.25
5,2l picia, 4 kanapki z pasztetem, 2 rogale, 3 banany, 2/5 czekolady
3 nowe gminy


Kategoria Korona Gór Polski, Terenowo, Powrót pociągiem, > km 150-199, ^ UP 2000-2499m

Przegibek, Magurka Wilkowicka, Czupel, Żar

d a n e w y j a z d u 210.19 km 8.00 km teren 11:18 h Pr.śr.:18.60 km/h Pr.max:63.00 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2258 m Kalorie: kcal Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Czwartek, 16 sierpnia 2012 | dodano: 17.08.2012


Plan był taki żeby zaliczyć Czupel i Skrzyczne za jednym zamachem. Udał się tylko połowicznie, ale po kolei:
Wyjazd przed świtem, o 4.05. Szybko przelatuję przez miasto, czerwonymi światłami się zbytnio nie przejmuję bo na ulicach totalne pustki. Jest wręcz ciepło bo aż 16 stopni, tego się nie spodziewałem. Kieruję się na Skawinę, na krajowej 44 też pusto, jedzie się fajnie, tylko wkurza wyłączająca się na wybojach tylnia lampka (już z nią zrobiłem porządek). Gdzieś za Skawiną zaczyna świtać ale wszędzie pełno chmur. Droga strasznie monotonna, pruję więc szybko, odbijam w jakieś boczne dróżki by potem wylecieć na krajowej 28 koło Wadowic. Tam wreszcie odpoczynek i śniadanie. Strasznie grzebią się z remontem rynku - jakiś rok temu był cały rozgrzebany a teraz dopiero go wykańczają. Potem czeka mnie najmniej przyjemny fragment wycieczki - 10km ruchliwą DK 52. Paskudna droga na rower, więcej się nie będę tu pakował. Szczyty gór toną w chmurach czy w jakiejś mgle, ciągle chłodno, 13 stopni. Nie wiem czy jest sens się pakować w takie góry dzisiaj, ale co zrobić, jadę do przodu a potem się zobaczy. W Andrychowie znowu mała przerwa i skręcam w jakąś boczną drogę. I wtedy w ciągu jakiejś może godziny wszystkie chmury cudownie rozchodzą się, ustępując miejsca błękitnemu niebu, a temperatura na liczniku stopień po stopniu podnosi się! Taki widok dodaje sił i zwiększa wiarę w powodzenie wycieczki. Jedzie się super, mijam znane mi już trochę okolice (byłem tu rok temu), jednak to co się za chwilę wydarzy pokrzyżuje nieco moje plany. Kieruję się bowiem wskazaniami Garmina (najtańszy model Etrex H, nie obsługuje on żadnych map ;) ), czyli jadę po linii trasy zaplanowanej wcześniej na komputerze. Skręt w prawo wydaje mi się trochę podejrzany ale nie chce mi się zerkać na papierową mapę, która jest w torbie. Nachylenie rośnie, mijam kolejne serpentyny, jestem przekonany że wspinam się na Kocierz. Jednak gdy jestem na szczycie zamiast kompleksu wypoczynkowego mym oczom ukazuje się jakiś mały domek a po drugiej stronie... tabliczka "Przegibek" O_o No tak jakimś cudem wgrał mi się do Garmina zły ślad (zaplanowałem kilka wariantów trasy)... Jeden z nich zakładał najpierw Czupel a potem Skrzyczne. Drogę pomyliłem tuż za Andrychowem... Cóż było robić, szybka analiza sytuacji i jadę jednak na ten Czupel. Właściwie to idę, bo pierwsze metry niebieskiego szlaku są bardzo strome. Potem trochę jazdy trochę pchania, tak 50/50%, im bliżej szczytu tym więcej jazdy. Leśny chłód nie przeszkadza zbytnio, taka wspinaczka nieźle rozgrzewa. Po drodze wspaniały widok na Bielsko-Białą. Po dłuższej chwili melduję się na szczycie Magurki (909 m n.p.m.) Widoki jakieś tam są ale bez szaleństw. Skrzyczne widać. Stąd na Czupel (933 m n.p.m.) już tylko rzut beretem (a dokładnie 20 minut jazdy), całość podjeżdżalna, takie szlaki to ja lubię. Ciekawe zjawisko, na zmianę smagały mnie podmuchy ciepłego i zimnego powietrza. Na szczycie kilka zdjęć i powrót tą samą drogą na Magurkę. Zjazd po asfalcie to prawdziwy test hamulców. Wilkowice, Łodygowice, ciągle w dół, kawałek krajówką i skręcam na Lipową. Tam małe zakupy i przerwa na przystanku, bo zaczyna się upał. Trzeba też przeanalizować sytuację. Spać mi się zachciało - chwila siedzenia z zamkniętymi oczami pomaga :) Wychodzi na to że mam 4,5 godziny na wjazd, odpoczynek, podziwianie widoków i zjazd do Żywca na pociąg - za mało, nie będę pędził, chcę zdobyć tą górę na spokojnie ciesząc się jazdą. Obmyślam więc na szybko plan B - Żar po asfalcie (761 m n.p.m.). Na dobry początek pakuję się w boczną drogę z serią kilkunastoprocentowych ścianek >.< W końcu jednak odnajduję biegnącą brzegiem jeziora drogę i niedługo potem jestem u stóp góry, zagospodarowanej urządzeniami elektrowni. Podjazd wchodzi łatwo i przyjemnie, nie po takich górach się jeździło ;) Na szczycie oczywiście tłumy (można wjechać wyciągiem) więc po chwili szalonego zjazdu znów jestem na dole. Pozostało ponad 40km nudnej drogi do Oświęcimia, niestety tylko stąd mam sensowne połączenie do Krakowa. Oj dłuży mi się ta droga strasznie, tablica: "Oświęcim 8" działa dołująco. Jeszczeee osieem?! Jakoś się jednak dowlokłem, zdążyłem nawet na wcześniejszy pociąg, o 19.32. Trochę szkoda że nie pojechałem późniejszym (20.42), miasto bym sobie pozwiedzał i kilometrów dokręcił. Z drugiej strony trochę już zmęczony byłem. Wracając z dworca do domu dokręcam jeszcze kilkanaście km. Cóż, nie udało się to Skrzyczne, ale i na nie przyjdzie czas, jeszcze w sierpniu.

Gdzieś przed Wadowicami
Gdzieś przed Wadowicami © Pidzej
Prawie ukończony rynek w Wadowicach
Prawie ukończony rynek w Wadowicach © Pidzej
Andrychów
Andrychów © Pidzej
Rano nie wyglądało to za dobrze
Rano nie wyglądało to za dobrze © Pidzej
Jednak wydarzył się cud. Pogoda w górach zmienia się bardzo szybko!
Jednak wydarzył się cud. Pogoda w górach zmienia się bardzo szybko! © Pidzej
Zbiornik wyrównawczy Czaniec i niebieskie niebo ponad nim
Zbiornik wyrównawczy Czaniec i niebieskie niebo ponad nim © Pidzej
Zapora na jeziorze Międzybrodzkim
Zapora na jeziorze Międzybrodzkim © Pidzej
Takie tam zrobione z nudów
Takie tam zrobione z nudów © Pidzej
Przełęcz Przegibek (663 m n.p.m)
Przełęcz Przegibek (663 m n.p.m) © Pidzej
Na niebieskim szlaku
Na niebieskim szlaku © Pidzej
Chwilami tylko prowadzenie
Chwilami tylko prowadzenie © Pidzej
Piękny widok na Bielsko-Białą
Piękny widok na Bielsko-Białą © Pidzej
Magurka Wilkowicka (909 m n.p.m)
Magurka Wilkowicka (909 m n.p.m) © Pidzej
Ciekawy buk
Ciekawy buk © Pidzej
Elegancki szlak na Czupel
Elegancki szlak na Czupel © Pidzej
Czupel (933 m n.p.m.). Proszę zwrócić uwagę na profesjonalny rowerowy ubiór - 100% cotton ;)
Czupel (933 m n.p.m.). Proszę zwrócić uwagę na profesjonalny rowerowy ubiór - 100% cotton ;) © Pidzej
Jest i Skrzyczne
Jest i Skrzyczne © Pidzej
Fajny ten szlak - spowrotem na Magurkę
Fajny ten szlak - spowrotem na Magurkę © Pidzej
Schronisko na Magurce
Schronisko na Magurce © Pidzej
Panorama z Magurki
Panorama z Magurki © Pidzej
Szybki zjazd
Szybki zjazd © Pidzej
Budowa drogi ekspresowej
Budowa drogi ekspresowej © Pidzej

Skrzyczne na wyciągnięcie ręki - tak blisko a tak daleko! © Pidzej
Odpoczynek na przystanku
Odpoczynek na przystanku © Pidzej
Widać już Żar
Widać już Żar © Pidzej
Ruch spory
Ruch spory © Pidzej
Niedaleko szczytu, po prawej zbiornik
Niedaleko szczytu, po prawej zbiornik © Pidzej
Widok ze szczytu
Widok ze szczytu © Pidzej
Żar (761 m n.p.m.)
Żar (761 m n.p.m.) © Pidzej
Zbiornik na szczycie
Zbiornik na szczycie © Pidzej
Rynek w Kętach
Rynek w Kętach © Pidzej
Wtf???
Wtf??? © Pidzej
Takie tam zrobione na szybko w Oświęcimiu
Takie tam zrobione na szybko w Oświęcimiu © Pidzej
Kraków nocą
Kraków nocą © Pidzej

RPM: 67
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 26%
WYSOK MAX: 899
4.05 - 22.25
5,25l picia, 4 kanapki z pasztetem, 4 banany, 2 drożdżówki, 2 czekolady
2 nowe gminy


Kategoria Powrót pociągiem, Korona Gór Polski, > km 200-249, Terenowo, ^ UP 2000-2499m

Beskid Sądecki: Przehyba (1175 m n.p.m.), Radziejowa (1266 m n.p.m.) i inne

d a n e w y j a z d u 155.93 km 15.50 km teren 10:18 h Pr.śr.:15.14 km/h Pr.max:65.70 km/h Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2258 m Kalorie: kcal Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Środa, 1 sierpnia 2012 | dodano: 02.08.2012


Kolejne szczyty do kolekcji. Wyjazd przed wschodem Słońca, 4.25. W góry jadę najkrótszą drogą, najpierw wiadomo - Wieliczka, Gdów, po drodze dużo hopek. Strasznie zmarzłem, 12 stopni a ja w samej koszulce, aż mnie plecy zaczęły boleć. W Gdowie przerwa na śniadanie, ubrałem drugą koszulkę na wierzch i jest trochę lepiej. Wyjeżdżam dalej wojewódzką, by potem w Zagórzanach odbić w boczną drogę. Na razie wszystkie górki łykam śmiało na średniej tarczy, aż do solidnego podjazdu przed Tarnawą (jakaś przełęcz?) gdzie nachylenie wzrasta do 12% i zmusza do zrzucenia na młynek. Potem przyjemny zjazd do Limanowej, gdzie urządzam kolejny postój. Jak to zwykle na ryneczkach w małych miasteczkach bywa zagaduje mnie jakiś miejscowy pijaczek. Opowiada mi swoją smutną historię, o pracy w Krakowie, alkoholu i pięciu pobytach na Babińskiego (taki szpital psychiatryczny w KRK), niezbyt uważnie się w nią wsłuchując przytakuję tylko i jem. Na szczęście nie jest zbyt nachalny, nie chce też pieniędzy :) Trochę mi tam zeszło żegnam się więc z miłym tubylcem i ruszam w dalszą drogę, przede mną dość ciężki podjazd na krajowej 28. Potem już tylko szybki przelot do Gołkowic, cały czas delikatnie w dół, po prostu poezja. Przede mną widać jak na dłoni szczyty Beskidu Sądeckiego, niestety nie jestem w stanie ich zidentyfikować. Jest dopiero po 9, więc nie spiesząc się zbytnio mijam znajome miejscowości (byłem na Przehybie w zeszłym sezonie): Gaboń, Skrudzina, Praczka. W ostatnim chyba sklepie przed końcem wiosek robię zapasy: 3l wody i 3 drożdżówki, żeby nie kupować nic w drogim schronisku. W zeszłym roku wjechałem na szczyt od strzała, bez żadnego odpoczynku ale dziś nigdzie mi się nie spieszy, jadę sobie powoli, robiąc po drodze kilka przystanków. Droga oczywiście asfaltowa, nachylenie oscyluje w granicach 10%. Ruch dziś niewielki, mijam po kolei: jadące pod górę trzy, chyba miejscowe bikerki na makrokeszach, jadącego pod górę Fiata Doblo jakiejś firmy telekomunikacyjnej (na szczycie jest przekaźnik), zjeżdżającego Gazika (ze schroniska albo jacyś leśnicy) i zjeżdżającego bikera w obciskach. Asfalt kończy się kilkaset metrów przed schroniskiem, i zaczyna się gruby żwir, kamienie właściwie. Coś źle mi się jedzie i za bardzo podskakuję - zapomniałem blokady amorka wyłączyć :) Na szczęście trochę te kamienie "wsiąkły w ziemię" w porównaniu z zeszłym rokiem, więc nie jest tragicznie. Sporo mi zeszło na tych postojach, na Przehybie jestem koło południa. Nie tracę więc czasu na wizytę w schronisku ani odpoczynek tylko ruszam czerwonym pieszym/czerwonym narciarskim w stronę Radziejowej. Nie jest on zbyt przyjazny dla rowerzystów, sporo kamieni i korzeni, może z połowę jadę, połowę prowadzę. Potem szlaki pieszy i narciarski rozdzielają się, ja wybieram pieszy i po chwili melduję się na Radziejowej. Sporo turystów, na wieżę nie chce mi się wspinać. Nawet zagrzmiało trochę ale gdzieś daleko, tutaj stan nieba nie zwiastuje żadnej burzy. Teraz najcięższy dziś odcinek, czyli znoszenie roweru stromą ścieżką, ale na szczęście tylko kilkaset metrów, szkoda zawracać i dookoła jechać. Potem trochę bardziej przejezdny fragment i jestem na Wielkim Rogaczu. I tu zaczyna najpiękniejsza część wycieczki - zjazd zielonym ROWEROWYM, od razu widać różnicę. Jedzie się szybko i płynnie, i tak będzie właściwie aż do samej Piwnicznej. Po drodze zatrzymuję się na Niemcowej, bardzo fajna polana, niestety tłumy ludzi (jakaś kolonia pewnie). Potem jeszcze kawałeczek zielonym rowerowym i zmiana na żółty pieszy, równie przyjemny. Wysokość wytraca się szybko i sprawnie. Są fragmenty z betonowych płyt, a końcówka prawie do samej Piwnicznej to kostka brukowa, ale z takich dużych koślawych kamieni. Nie spieszę się nigdzie, staję kilka razy by dać odpocząć hamulcom a w międzyczasie robię fotki i podziwiam widoki. Chciałem wracać pociągiem z Piwnicznej ale do odjazdu ponad 2 godziny, więc wskakuję na krajówkę i jadę do Nowego Sącza, wg znaków to tylko 24km, a z licznika 30km/h schodzi rzadko więc chwila moment jestem w mieście. Tutaj do odjazdu ciągle grubo ponad godzina czasu, myślałem że trochę sobie pojeżdżę po mieście. Sporo jednak nakręciłem się żeby odnaleźć dworzec. Tam jakiś pan przez 15 minut kupuje bilety nad morze, 300zł za 17 godzin jazdy, by potem okazało się że nie ma gotówki tylko kartę, a "tu kartą nie można" i musi z nich zrezygnować, parodia po prostu. Zanim więc dostałem się do kasy i zdobyłem bilety, zostało niecałe pół godziny więc tylko do sklepu podjechałem po żarcie. Powrót pociągiem bez przygód, choć przesiadka w Tarnowie prawie na styk. Drugi Regio do Krakowa łapie w Bochni 13 minut opóźnienia. Jednak potem tak zasuwał, że do Krakowa odrobił 12 minut i przyjechał z minutą opóźnienia! Dokręcam trochę po centrum, runda honorowa wokół Rynku i do domu! Wycieczka taka jakie lubię, czyli dużo asfaltu, trochę terenu, dużo gór, Słońca i powrót pociągiem.

Przed świtem w drodze do Wieliczki
Przed świtem w drodze do Wieliczki © Pidzej
Wschód Słońca przed Gdowem
Wschód Słońca przed Gdowem © Pidzej
Wschód
Wschód © Pidzej
Odpoczynek w Gdowie
Odpoczynek w Gdowie © Pidzej
Jakaś przełęcz do drodze
Jakaś przełęcz do drodze © Pidzej
Przed Limanową
Przed Limanową © Pidzej
Limanowa
Limanowa © Pidzej
W dół do Gołkowic
W dół do Gołkowic © Pidzej
Ściana gór w tle to Beskid Sądecki
Ściana gór w tle to Beskid Sądecki © Pidzej
Na podjeździe na Przehybę
Na podjeździe na Przehybę © Pidzej
Na podjeździe. U góry zdjęcia widać przekaźnik na szczycie - aż ciężko uwierzyć że jest jakieś 400m wyżej!
Na podjeździe. U góry zdjęcia widać przekaźnik na szczycie - aż ciężko uwierzyć że jest jakieś 400m wyżej! © Pidzej
Ciekawostka - kilka krzaczków Kosodrzewiny na ~ 1000 m n.p.m
Ciekawostka - kilka krzaczków Kosodrzewiny na ~ 1000 m n.p.m © Pidzej
Koniec asfaltu - to prawie szczyt!
Koniec asfaltu - to prawie szczyt! © Pidzej
Schronisko na Przehybie (1175 m n.p.m.)
Schronisko na Przehybie (1175 m n.p.m.) © Pidzej
Widok z Przehyby
Widok z Przehyby © Pidzej
Przekaźnik na Przehybie
Przekaźnik na Przehybie © Pidzej
Na Przehybie
Na Przehybie © Pidzej
Pod Wielką Przehybą
Pod Wielką Przehybą © Pidzej
Czerwony szlak
Czerwony szlak © Pidzej
Czerwony szlak
Czerwony szlak © Pidzej
Złomisty Wierch 1224 m n.p.m
Złomisty Wierch 1224 m n.p.m © Pidzej
W tle Radziejowa - widać wieżę widokową
W tle Radziejowa - widać wieżę widokową © Pidzej
Singielek na czerwonym szlaku
Singielek na czerwonym szlaku © Pidzej
Obelisk na Radziejowej
Obelisk na Radziejowej © Pidzej
Radziejowa 1266 m n.p.m
Radziejowa 1266 m n.p.m © Pidzej
Masakrycznie strome zejście
Masakrycznie strome zejście © Pidzej
Ale z fajnymi widokami
Ale z fajnymi widokami © Pidzej
Czerwony szlak
Czerwony szlak © Pidzej
Przełęcz Żłobki 1106 m n.p.m
Przełęcz Żłobki 1106 m n.p.m © Pidzej
Na szlaku
Na szlaku © Pidzej
Myślałem że ta góra to Wielki Rogacz ale to jakaś inna
Myślałem że ta góra to Wielki Rogacz ale to jakaś inna © Pidzej

Widoczek © Pidzej
Wielki Rogacz 1182 m n.p.m
Wielki Rogacz 1182 m n.p.m © Pidzej
Zielony szlak rowerowy
Zielony szlak rowerowy © Pidzej
Zielony szlak rowerowy
Zielony szlak rowerowy © Pidzej
Niemcowa 1001 m n.p.m
Niemcowa 1001 m n.p.m © Pidzej
Polana na Niemcowej
Polana na Niemcowej © Pidzej
Takie sobie porobiłem z nudów... nowy osprzęt po remoncie
Takie sobie porobiłem z nudów... nowy osprzęt po remoncie © Pidzej
Takie sobie porobiłem z nudów... nowy osprzęt po remoncie
Takie sobie porobiłem z nudów... nowy osprzęt po remoncie © Pidzej
Takie sobie porobiłem z nudów... nowy osprzęt po remoncie
Takie sobie porobiłem z nudów... nowy osprzęt po remoncie © Pidzej
Takie sobie porobiłem z nudów... nowy osprzęt po remoncie
Takie sobie porobiłem z nudów... nowy osprzęt po remoncie © Pidzej
Kapliczka przy żółtym szlaku
Kapliczka przy żółtym szlaku © Pidzej
Żółty szlak
Żółty szlak © Pidzej
Żółty szlak
Żółty szlak © Pidzej
Żółty szlak
Żółty szlak © Pidzej
Kapliczka przy żółtym szlaku
Kapliczka przy żółtym szlaku © Pidzej
Tuż przed Piwniczną
Tuż przed Piwniczną © Pidzej
Żółty szlak
Żółty szlak © Pidzej
Piwniczna
Piwniczna © Pidzej
Nowy Sącz
Nowy Sącz © Pidzej
Na stacji
Na stacji © Pidzej

DST: 152.87
TM: 10:16
AVS: 14.9
RPM: 72
NACHY SREDN: 5%
NACHY MAX: 19%
WYSOK MAX: 1221
6,3l picia
4.25 - 23.25
0 nowych gmin


Kategoria ^ UP 2000-2499m, > km 150-199, Powrót pociągiem, Terenowo, Korona Gór Polski