Powrót pociągiem
Dystans całkowity: | 60331.98 km (w terenie 289.50 km; 0.48%) |
Czas w ruchu: | 1232:54 |
Średnia prędkość: | 18.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 406.64 km/h |
Suma podjazdów: | 240690 m |
Liczba aktywności: | 212 |
Średnio na aktywność: | 284.58 km i 14h 00m |
Więcej statystyk |
Kielce, Radom, Warszawa
d a n e w y j a z d u
332.33 km
0.00 km teren
17:10 h
Pr.śr.:19.36 km/h
Pr.max:47.50 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2007 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Tak spontanicznie wyszło, bo miało być tylko do Skarżyska-Kamiennej. Ale po kolei. Wyjazd po 3, po ciemku. Sprawnie przejeżdżam przez opustoszały Kraków i wskakuję na krajową siódemkę, która będzie mi dziś towarzyszyć przez większość czasu. Jest naprawdę chłodno, min. 7'C. W Słomnikach przerwa na śniadanie, powoli zaczyna świtać. Droga, pomimo że główna dość przyjemna dzięki asfaltowemu poboczu, które pozwala nie bać się TIR-ów. Docieram do Miechowa, jeszcze tu nie byłem, jest ładny rynek. Koło Wodzisławia zaczyna kropić, na szczęście szybko przestaje. W Jędrzejowie również zjeżdżam z głównej drogi aby zaliczyć rynek. Temperatura szybko się podnosi, można przebrać się w krótkie ciuchy. W Chęcinach skręcam w dwupasmową wojewódzką 762, która zaprowadzi mnie do centrum Kielc. Błądzę trochę po centrum, jest ładny park i zamek, niestety nie mam czasu na jakieś zwiedzanie. Krajową 73 dojeżdżam do starej siódemki, która pozwala ominąć ekspresową S7. Przed Skarżyskiem-Kamienną rozgrywany jest jakiś półmaraton, zamknięty ruch i mnóstwo ludzi (jest nawet kilku murzynów). Przeciskam się jakoś między biegaczami. Centrum Skarżyska omijam, bo rodzi się plan żeby dojechać do Radomia. Dojeżdżam tam przed 15 i tu rodzi się szaleńczy plan: może zaatakować Warszawę? Przeliczam czas, przeliczam pieniądze (czy starczy na bilet do Krakowa). Dla pewności jadę na dworzec. Dopytuję się o pociągi z Warszawy i ceny biletów (normalny 60zł, wystarczy spokojnie). Znów ze zwiedzania nici. Odnajduję krajową 7, kierunek: Warszawa, ok. 100km. I tu zaczyna się problem - zakazy dla rowerów. Czasem jest alternatywa w postaci jakiejś dróżki, większość czasu jednak muszę zakaz łamać. Kawałek za Radomiem, chyba w Jedlińsku problem narasta - zaczyna się ekspresówka. Tego nie przewidziałem. Na razie jest alternatywa, droga ruchu lokalnego. Ta jednak nie zachowuje ciągłości i koniec końców ląduję na drodze ekspresowej :/ Taka jazda zbyt komfortowa nie jest, nie tyle ze względu na szybko jadące samochody (jest szerokie pobocze), ale ze względu na możliwe konsekwencje w przypadku natrafienia na policję. Kierowcy strąbili mnie tylko 2 razy. Dociągam tak do Białobrzegów, gdzie skręcam w wojewódzką. Na mapie wypatrzyłem objazd bocznymi drogami. W Promnej odbijam w wiejskie drogi, kierunek: Jasieniec. Dookoła królują sady owocowe. U miejscowych kilka razy upewniam się czy dobrze jadę. Bez problemów dojeżdżam do Jasieńca, gdzie skręcam w wojewódzką. Kawałek dalej w prawo w boczną na Grójec. W Grójcu aby dalej ominąć ekspresówkę planuję skręcić w wojewódzką na Piaseczno. Dopytuję się o drogę ale jej nie odnajduję. Trafiam za to z powrotem na siódemkę. I tu ulga, spowrotem przeradza się ona w zwykłą krajówkę (tyle że dwupasmową). Zakazów brak, można ciąć do Warszawy. Jakieś 50km. Zaczyna się ściemniać, robi się też coraz chłodniej, pora ubrać kurtkę. W końcu łapie mnie zmrok, pora włączyć oświetlenie. Ciągle przeliczam czas, czy zdążę na pociąg. Żadnych przerw, zjadanie kilometrów. W końcu, koło wpół do dziesiątej docieram do Warszawy, udało się! Do pociągu jeszcze 2 godziny, może uda się coś pozwiedzać. Jednak zanim znajduję dworzec mija godzina, a kolejna na kupowanie biletów, sprawdzanie odjazdu itp.. Trudno, zwiedzanie nie było dziś celem. W kasie problem, nie mogą sprzedać biletu bo brak miejsc na rowery czy jakoś tak. Pan w informacji jeszcze bardziej mnie dezinformuje. Pozostaje liczyć na łaskę konduktora (jak się później okazało ten nie robił żadnych problemów). Pociąg (TLK Gdynia-Zakopane) odjeżdża koło 23.30, podróż spędzam niestety siedząc na podłodze, trudno. W pociągu kolonia i obwoźny sprzedawca "piwa jasnego" (po 7zł, dwa po 12zł, nie skorzystałem). Jazda dłużyła się strasznie (pociąg jedzie okrężną drogą przez Skarżysko, Radom, Kielce). Do Krakowa przyjeżdżam po 5 i w padającym deszczu dokręcam ostatnie kilometry z dworca do domu (w tym oczywiście honorowa runda wokół rynku). W domu jestem o 6 rano. Udana wycieczka, miało być ~180km a wyszło ponad 330, wpadło mnóstwo nowych gmin do kolekcji no i jest nowa życiówka. Praktycznie sama jazda, bardzo mało przerw. Średnia do Warszawy: 19,7 km/h, potem spadła przez prowadzenie roweru po dworcu. Pogoda dopisała, brak też jakichś bóli czy kontuzji. Jedyny problem to ta nieszczęsna ekspresówka, ale trasa nie była w ogóle wcześniej zaplanowana.
Droga, której będę się dziś trzymał © Pidzej
Słomniki © Pidzej
Zaczyna się przejaśniać © Pidzej
Wschód Słońca © Pidzej
Miechów © Pidzej
Zaczynamy Świętokrzyskie © Pidzej
Wodzisław © Pidzej
Jędrzejów © Pidzej
Pomnik w Jędrzejowie © Pidzej
Jędrzejów © Pidzej
Przyjemna droga © Pidzej
Zamek w Kielcach © Pidzej
Deptak w Kielcach © Pidzej
Półmaraton koło Skarżyska-Kamiennej © Pidzej
Tyle widziałem ze Skarżyska-Kamiennej © Pidzej
Radom © Pidzej
Dworzec w Radomiu © Pidzej
Dalej siódemką © Pidzej
Czasem jest alternatywa dla zakazu, a czasem nie © Pidzej
Droga lokalna wzdłuż ekspresowej siódemki © Pidzej
A tu już na ekspresowej siódemce © Pidzej
Z ulgą zjeżdżam w boczne drogi © Pidzej
Boczna droga na Jasieniec © Pidzej
Sady owocowe © Pidzej
Grójec © Pidzej
Do Warszawy już niedaleko © Pidzej
Janki © Pidzej
U celu © Pidzej
U celu © Pidzej
Tyle widziałem z Warszawy © Pidzej
Dworzec Centralny © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
RPM: 70
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 13%
WYSOK MAX: 392
3.05 - 6.00
3,75l
1,5 bułki z pasztetem, 2 x 7days, 6 bananów, 2 czekolady, 3 wafelki, ciastka HIT
Zaliczone gminy: 28
Małopolskie: 2
Miechów
Książ Wielki
Świętokrzyskie: 10
Wodzisław
Jędrzejów
Sobków
Chęciny
Sitkówka-Nowiny
Masłów
Zagnańsk
Łączna
Suchedniów
Skarżysko-Kamienna
Mazowieckie: 16
Szydłowiec
Jastrząb
Orońsko
Kowala
Wolanów
Radom
Jedlińsk
Stara Błotnica
Białobrzegi
Promna
Jasieniec
Grójec
Tarczyn
Lesznowola
Raszyn
Warszawa
Serwis: smarowanie łańcucha.
Kategoria > km 300-349, Powrót pociągiem, Serwis, ! Wycieczka Sezonu 2014, ^ UP 2000-2499m
Racibórz, Gliwice
d a n e w y j a z d u
225.80 km
0.00 km teren
12:14 h
Pr.śr.:18.46 km/h
Pr.max:46.50 km/h
Temperatura:32.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1239 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Czas odwiedzić GOP, dawno nie byłem w tamtych okolicach (ostatnio w 2011 roku, podczas pamiętnej 300-ki). Plan był taki: Kraków -> Jastrzębie-Zdrój -> Katowice. Wyszło inaczej. Wyjazd po ciemku, po 3. Sprawnie przejeżdżam przez opustoszałe miasto, widać przygotowania do Tour de Pologne. Kierunek: wojewódzka 780. W Liszkach śniadanie, zaczyna świtać. Na polach już żniwa. Pierwsza kopalnia węgla w Libiążu. Kilometry szybko mijają i docieram do Kopciowic, teraz DW934. Kawałek krajówką, z debilnym zakazem dla rowerów, który oczywiście ignoruję. Potem fajny leśny odcinek do Pszczyny. W Bojszowach wskakuję za traktor z wielką przyczepą pełną słomy i tak ciągnę bezwysiłkowo 24km/h przez jakieś 10km. Super. W Pszczynie dłuższy odpoczynek na ładnym rynku. Szukam drogi na zaporę w Goczałkowicach, jednak nie mogę jej znaleźć. Trudno. Po lewej towarzyszą mi za to piękne widoki na jezioro i majaczące za nim góry. W międzyczasie zaczynam planować inną trasę, może zamiast Jastrzębia -> Katowice jechać na Rybik -> Gliwice? Ominąłbym w ten sposób krajową 81 usianą debilnymi zakazami dla rowerów. Strumień również ma swój niebrzydki ryneczek, natomiast Jastrzębie, 90-tys. miasto, rynku nie ma! Omijam je więc tranzytem i trochę błądzę, szukając drogi na Wodzisław. Tu kolejna zmiana planów: Racibórz -> Gliwice. Omijam więc centrum i kieruję się na Racibórz. Osiągam go ok. 14. Zajechałem już naprawdę daleko, przez miasto przepływa już Odra a nie Wisła. Odpoczynek na rynku przerywa mi jakiś koleś, który pyta skąd przybywam i chce aby mu pomóc mu przy kupnie roweru. Coś tam doradzam, na tyle co wiem, wreszcie udaje mi się go zbyć :) Pociąg z Gliwic mam po 20, więc czasu mnóstwo. Droga do Gliwic bardzo przyjemna. Droga wojewódzka, ruch niewielki, tereny raczej odludne, pola, i pomagające w walce z upałem mnóstwo lasów. Po drodze kupuję zapas wody marki Aro, 2x1,5l, 2x80gr :) Do Gliwic docieram przed 18tą, ponad 2 godziny czasu, myślę czy by nie zajechać do Zabrza czy Katowic. Jednak nie mam mapy GOP-u i bym się tu pogubił. Poza tym zbliżają się burzowe chmury, dobrze że teraz a nie gdzieś na trasie. Odnajduję więc dworzec, pozostały czas spędzam trochę na rynku, trochę na ławce pod dworcem. Na rynku gwar jak w Krakowie, natomiast przykre wrażenie robią nieczynne linie tramwajowe. Torowiska jeszcze zostały, trakcja już zdemontowana. Z dużej chmury mały deszcz, burza dotarła ale popadało tylko trochę. Kręcącego się przy dworcu kolesia z prośbą o pieniądze na wódkę zbywam z niczym, z innym menelem natomiast dzielę się bułką :) Przez kołowanie po mieście średnia spada z żałosnych 19km/h jeszcze bardziej. Pociąg niestety drogi, do Krakowa stąd jeździ tylko TLK :/ Do Krakowa docieram bez przygód. Na rynku ostre sprzątanie po TdP. W domu jestem po wpół do dwunastej. Udana wycieczka, zwiedziłem rzadko odwiedzane przeze mnie rejony, a nie ciągle tylko góry i góry.
Eksperymentalny asfalt © Pidzej
Brodłej ;) © Pidzej
Żniwa 1 © Pidzej
KWK Libiąż © Pidzej
Chełmek © Pidzej
Typowy dla Śląska debilny zakaz © Pidzej
KWK Piast © Pidzej
Przyjemny leśny odcinek na DW931 © Pidzej
Mini Wieża Eiffla © Pidzej
Pszczyna © Pidzej
Jez. Goczałkowickie © Pidzej
Żniwa 2 © Pidzej
Strumień © Pidzej
DK81, którą miałem początkowo jechać na Katowice © Pidzej
Tyle widziałem z Jastrzębia-Zdroju © Pidzej
Ciekawy most © Pidzej
Autostrada A1 © Pidzej
Pszów © Pidzej
Kierunek: Racibórz © Pidzej
U celu © Pidzej
Kanał Ulga © Pidzej
Kanał Ulga © Pidzej
Rzeka Odra © Pidzej
Racibórz © Pidzej
Kolejny debilny znak. Już schodzę © Pidzej
Żniwa 3 © Pidzej
Zapas wody © Pidzej
Zaczynają się niemieckie nazwy miejscowości © Pidzej
Budowa trasy średnicowej w Gliwicach © Pidzej
Gliwice © Pidzej
Gliwice © Pidzej
Dworzec w Gliwicach © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
RPM: 72
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 6%
WYSOK MAX: 307
3.15 - 23.35
4 l
5 bułek z pasztetem, 1 bułka z serem, 7 bananów, 3 wafelki, pierniki
Zaliczone gminy:
Śląskie: 10
Goczałkowice-Zdrój
Strumień
Pawłowice
Jastrzębie-Zdrój
Mszana
Wodzisław Śląski
Pszów
Kornowac
Nędza
Kuźnia Raciborska
Kategoria > km 200-249, Powrót pociągiem, ^ UP 1000-1499m
Nowy Sącz, Tarnów
d a n e w y j a z d u
195.27 km
0.00 km teren
12:03 h
Pr.śr.:16.20 km/h
Pr.max:59.00 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1662 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Wycieczka zaplanowana tak aby wracać pociągiem, bo dawno nim nie jechałem. Wyjazd po 3, po ciemku. Koło Gdowa zauważam że moja tylnia lampka ledwo świeci - baterie padają. Co tu robić, z duszą na ramieniu jadę dalej i zjeżdżam na pobocze gdy mija mnie jakiś samochód. Na szczęście za Gdowem zaczyna świtać. Za Łapanowem odbijam z wojewódzkiej w boczne drogi, które zaprowadzą mnie do krajówki na Sącz. Po drodze mnóstwo sadów owocowych, królują jabłka i śliwki. W Tęgoborzy efektowny zjazd serpentynami nad jez. Rożnowskie. Nowy Sącz zdobywam koło 9, zakupy (woda), trochę błądzenia i odpoczynek na ładnym rynku. Z Sącza wyjeżdżam DK28, kierunek: Grybów. Po drodze trochę górek. W Grybowie odpoczynek na ryneczku koło imponującego kościoła i skręcam w wojewódzką na Tarnów. Od Bobowej (wracałem stąd w zeszłym sezonie pociągiem) jadę nieznaną mi jeszcze drogą. Bardzo ładna, wije się wzdłuż niej linia kolejowa. Przed Ciężkowicami mijam rezerwat Skamieniałe Miasto, kusi żeby go pozwiedzać ale nie będę się pakował z rowerem w te skałki, podziwiam więc tylko to co widać z drogi. W Ciężkowicach odpoczynek w malutkim parku. W Tuchowie kupuję zapas wody (2 x 1,75l), później okazuje się, że niepotrzebnie tak dużo. Schładzam się też w rozstawionej na rynku kurtynie wodnej. Przed Tarnowem trochę urozmaicających drogę górek i lasów. Do Tarnowa docieram po 17. Początkowo planuję pozwiedzać miasto i powrót pociągiem o 21.44. Co ja tu będę jednak robił przez 4,5 godziny. Zmieniam więc plany, wrócę wcześniejszym (odjazd 19.31). Jadę obwodnicą na wschód, potem przez centrum na dworzec, by kupić bilety. Odpoczywam jeszcze trochę koło rynku i akurat minęły te 2 godzinki. Przejazd pociągiem bez przygód. Udana wycieczka.
Ładny kościół, nie pamiętam już gdzie © Pidzej
Park maszyn © Pidzej
Zassało drogę © Pidzej
Sady owocowe © Pidzej
Na przystanku © Pidzej
Efektowny zjazd nad jez. Rożnowskie © Pidzej
Nowy Sącz zdobyty © Pidzej
Ratusz w Nowym Sączu © Pidzej
Odpoczynek pod kasztanowcem © Pidzej
Krajówką na Grybów © Pidzej
Grybów © Pidzej
Imponujący kościół w Grybowie © Pidzej
Grybów © Pidzej
Bobowa © Pidzej
Skałki przed Ciężkowicami © Pidzej
Skałki przed Ciężkowicami © Pidzej
Ratusz w Tuchowie © Pidzej
Zapas wody © Pidzej
Nie pamiętam już gdzie © Pidzej
Przerobiony zakręt na większy promień © Pidzej
Obsadzona kwiatkami droga © Pidzej
Ratusz w Tarnowie © Pidzej
Dworzec w Tarnowie © Pidzej
RPM: 69
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 9%
WYSOK MAX: 506
3.05 - 22.25
4,55 l
6 bułek z pasztetem, 5,5 banana, pierniki, 3 wafelki, czekolada
Zaliczone gminy:
Małopolskie: 7
Trzciana
Żegocina
Iwkowa
Kamionka Wielka
Ciężkowice
Gromnik
Tuchów
Kategoria > km 150-199, Powrót pociągiem, ^ UP 1500-1999m
Pasmo Policy
d a n e w y j a z d u
134.64 km
25.00 km teren
10:12 h
Pr.śr.:13.20 km/h
Pr.max:60.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2108 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
A więc tak. Dziś moim łupem padła Polica (1369). A raczej to ja padłem jej łupem ;) Ale po kolei: wyjazd po czwartej, czyli jeszcze po ciemku. Dojazdówka dziś w miarę krótka, raptem 70km asfaltem, i było by fajnie, gdyby nie to, że zaraz za Myślenicami włącza się lodowaty wiatr w twarz. W Pcimiu, po zjeździe z Zakopianki, z ulgą stwierdzam że wiatr się wyłącza (dolina jakiejś rzeczki). Do Bystrej dojeżdżam więc w dobrej formie, i po zakupach wjeżdżam na czerwony szlak (Główny Szlak Beskidzki). Fajna i przyjemna z początku leśna droga nie dalej jak po 2km (na pierwszym nawrocie w lewo) zdecydowanie zmienia swój charakter. Zaczyna się 20-30% ścianka a wraz z nią - pchanie. I tak jest aż do tych ~850m n.p.m., gdzie jesteśmy już że tak powiem na grani tego pasma górskiego. Zaliczam dwa pomniejsze szczyty - Cupel i Drobny Wierch po czym ruszam czerwonym w kierunku Policy. Co tu dużo mówić, jest ciężko, jazdy/pchania tak pół na pół, generalnie ciągle pod górkę tak jakby. Co chwila zerkam tylko w tył i zdaję sobie sprawę z błędu jaki poczyniłem przy ustalaniu trasy. Patrzę i analizuję tylko jaką ścieżkę przejazdu pomiędzy tymi kamieniami/korzeniami bym wybrał gdybym jechał teraz w dół. Bo na pewno bym jechał, zjazd w sam raz na moje możliwości. Teraz nic na to nie poradzę, wspinam się więc powoli i zamiast jazdą delektuję się pięknem gór, bo niewątpliwie jest czym. Szlak ładny, widoki są, słonko świeci i w ogóle fajnie się tak czasem przejść a nie tylko jeździć ;) Co kawałek schodzę trochę ze szlaku aby pozaliczać leżące tuż obok szczyty. Co ciekawe pomimo że to Główny Szlak Beskidzki i jest weekend, totalne pustki, żywej duszy. Kilku miejscowych tuż przy początku a następnych turystów spotykam dopiero na Okrąglicy (1247). Na niej ładna kapliczka i maszt przekaźnikowy (mniej ładny). Od teraz ruch już jakiś jest, ale rowerzysty żadnego dziś nie spotkałem. Do schroniska na Hali Krupowej nawet nie zaglądam, czas goni. Na stromym podejściu tuż przed Policą mijam za to dwóch motocyklistów. I tu nasuwa mi się taka myśl: abstrahując od tego, że jazda motorem po szlaku to sku*wysyństwo, to jednak trzeba mieć jaja, żeby na tak jeździć. No bo jadą a właściwie zsuwają się tą stromą ścieżką w dół, na tych swoich ponad 100kg maszynach, gdzie ja na rowerze bym się bał i sprowadzał. Na szczycie Policy melduję się tuż po 14. Jest po prostu magicznie, wymarły las, na niebie złowrogie chmury i te widoki. Po prawej Babia, pośrodku jez. Orawskie a po lewej gdzieś majaczą Tatry. Na pierwszym planie natomiast Czyrniec (1328). Niewiele niższy od Policy, i on też jest w planie dzisiejszej wycieczki. Jakiś kilometr w linii prostej, tak blisko a tak daleko zarazem, bo prowadzi na niego stromy kamienisty singiel. Po drodze zaczyna kropić i robi się naprawdę chłodno. Szybka fotka na szczycie i wracam z powrotem. Z Policy to już w dół, myślę sobie. I generalnie (z małym wyjątkiem) tak jest tylko, że mokre od deszczu kamienie i korzenie zmuszają do bardzo asekuracyjnej jazdy a nawet sprowadzania. Z poważniejszych szczytów mijam Cyl Hali Śmietanowej (1298) i błądzę po lesie, drogą której nie ma żeby zaliczyć Wyżni Syhlec. Kiedy zjazd na Krowiarki wydaje się już formalnością nagle zonk. Stroma ścianka i wnoszenie roweru na kolejny szczyt (Syhlec). Końcówka już na kołach i jestem na przełęczy. Chłodno (raptem 13 stopni) i pada. Zjazd do Zawoi na hamulcach, żeby nie zamarznąć. Strefa deszczu kończy się gdzieś na wys. 700m n.p.m., a i temperatura wzrasta. Zjeżdżam do Makowa i jako że jest już po 19 a ja mam dość wrażeń na dziś wsiadam w pociąg i teleportuję się do Krakowa. I to chyba był bardzo dobry pomysł, bo w Krakowie też coś zaczynało kropić. Mimo wszystkich trudności wycieczkę zaliczam do udanych, a ten błąd o którym wspominałem to start z Bystrej zamiast z Krowiarek. Zdobyło by się mnóstwo wysokości po asfalcie, wtachało rower na Policę i leciało w dół potem. A tak wyszła niezła mordęga, co widać po średniej zresztą.Wzdłuż Zakopianki, wzdłuż Raby
© PidzejWygląda niewinnie ale to 20-30% ścianka
© PidzejCupel
© PidzejPrzeł. Malinowe
© PidzejUtwardzony fragment szlaku ;)
© PidzejMniej utwardzony fragment szlaku ;)
© PidzejNa szlaku
© PidzejWidoki
© PidzejKapliczka Matki Boskiej Opiekunki Turystów (Okrąglica)
© PidzejKapliczka na Okrąglicy
© PidzejKapliczka na Okrąglicy
© PidzejKucałowa Hala (zwana mylnie Krupową, która jest obok)
© PidzejŁatwiejszy fragment szlaku
© PidzejTrudniejszy fragment szlaku
© PidzejPolica zdobyta!
© PidzejWidok z Policy na Babią
© PidzejWidok z Policy na Czyrniec
© PidzejWidok z Czyrńca na Policę
© PidzejWidok z Policy na jez. Orawskie (Słowacja)
© PidzejPomnik ofiar wypadku samolotowego
© PidzejCyl Hali Śmietanowej
© Pidzej
RPM: 71
NACHY SREDN: 6%
NACHY MAX: 25%
WYSOK MAX: 1344
4.15 - 22.05
3,55l
Kategoria > km 100-149, Powrót pociągiem, Terenowo, ^ UP 2000-2499m
Pilsko
d a n e w y j a z d u
170.99 km
20.00 km teren
11:10 h
Pr.śr.:15.31 km/h
Pr.max:55.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2314 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
(końcówka śladu dorysowana ręcznie, bo GPS padł)
Nieplanowana przerwa wypadła :/ Ogarnąłem za to mniej więcej rowerek, co prawda na starej ramie, ale da się jeździć. Kupiłem też nowe oponki - Geax Saguaro 2.2, z których jestem więcej niż zadowolony.
A dziś zdobyłem Pilsko. 1557m n.p.m. To chyba najwyższy legalnie dostępny rowerowo szczyt w Polsce. Było ciężko, ale właśnie czegoś takiego potrzebowałem na "zresetowanie się" i przełączenie z powrotem na rowerowy tryb ;) Wyjazd po ciemku, punkt 4. Dobrze, że wziąłem czapkę pod kask, bo temperatura w dolinach w granicach 6 stopni! W Sułkowicach przerwa na śniadanie, strasznie tam zmarzłem ale na szczęście podjazd na przełęcz Sanguszki pozwala się rozgrzać. Gdzieś w połowie drogi między Suchą a Jeleśnią zimno i wszechobecne mgły ustępują wreszcie Słońcu, które towarzyszy mniej więcej do samego szczytu. Przydługą bo ~100km asfaltową dojazdówkę kończę w Korbielowie zgodnie z planem, po 10 a na szlak wyruszam przed 11. Zielonym szlakiem, biegnącym wzdłuż wyciągu sporo dało by się podjechać ale ja za bardzo nie mam już siły i roweru dosiadam tylko na co bardziej płaskich odcinkach. Na Hali Miziowej obieram czarny szlak, który zaprowadzi mnie na Polski wierzchołek Pilska. No właśnie - ZAPROWADZI, bo po kilkuset metrach szlak staje dęba, a zbocze przybiera 40-50% nachylenie i zaczyna się prowadzenie. Miejscami wygląda to tak: wypchnięcie roweru w przód za pomocą samych rąk - krok w przód - wypchnięcie - krok i tak na zmianę ;) Ludzie dziwnie na mnie patrzyli. Ta masakra kończy się na kopule szczytowej, wąską ścieżką w kosodrzewinie da się sporo podjechać/zjechać. Na najwyższy (Słowacki) wierzchołek jeszcze kawałeczek zielonym i kilka minut po 14 osiągam szczyt, udało się! Za długo tam nie zabawiłem, bo strasznie wiało i zbierały się nieciekawie wyglądające chmury. Zjechałem jeszcze kawałek zielonym (piękny singielek) na Słowację zaliczyć Skalisko (1450) i pora wracać. Na Miziową wracam po śladzie - zjazd wśród kosodrzewiny - sprowadzanie - zjazd po łące pod schronisko. Na powrót do cywilizacji obieram też zielony ale do Sopotni, nie do Korbielowa. I to był świetny wybór, szlak szybki i przyjemny ale pozwalający amortyzatorowi popracować bo trochę kamieni i korzeni jednak jest. Po drodze odbijam ze szlaku zaliczyć jeszcze dwa szczyty: Buczynkę (1205) i Uszczawne (1145). W międzyczasie rozładował mi się drugi komplet aku. Tzn. aparatu już się nie włączy a GPS pokazuje rozładowaną baterię. Włączam więc go tylko od czasu do czasu żeby sprawdzić drogę. Kawałek dalej zgodnie z planem wskakuję na gładką szutrówkę (wyczytałem o niej u kogoś na BS) i tu to już leci się jak po asfalcie. Szosowy zjazd ze Sopotni to przedłużenie tej całej rowerowej ekstazy. Coraz chłodniej i nawet coś tam próbowało kropić ale przestało. Droga do Suchej dłużyła mi się niemiłosiernie, a podjazdy brałem już zakosami (a na jakieś 600m trzeba się tam wdrapać). Po drodze łapie mnie zmrok, na pociąg zdążam z 45 min. rezerwą (odjazd 20.46).
Ktoś pewnie zapyta czy warto się pchać w takie góry na rowerze? Moim zdaniem warto bo wbrew pozorom z Pilska można sporo zjechać, po kolei:
- kilkaset metrów ostrożnej jazdy ścieżką w kosodrzewinie, z fragmentami prowadzenia
- kilkaset metrów sprowadzania
- kilkaset metrów zjazdu po łące na Miziową
- 3,5km fajnego zjazdu zielonym
- 2,5km szybkiego zjazdu szutrówką
Wjazd od strony Polski to faktycznie masakra ale jeśli cały zielony od strony Słowacji jest taki fajny jak odcinek Skalisko - Pilsko to być może jest to idealny szlak na rower, na pewno go kiedyś wypróbuję.Pomnik w Sułkowicach
© PidzejMglisty poranek
© PidzejMost na Skawie w Zembrzycach
© PidzejJeleśnia, prawie setka na liczniku
© PidzejZielonym wzdłuż wyciągu
© PidzejNowe oponki
© PidzejGdzieś po drodze
© PidzejHala Miziowa
© Pidzej~1300m n.p.m
© PidzejŁatwiejszy fragment czarnego szlaku
© PidzejPilsko zdobyte!
© Pidzej1557m n.p.m
© PidzejZjechałem jeszcze kawałeczek na Słowację - Skalisko (1450m n.p.m.)
© PidzejPanoramka, zrobiona w drodze powrotnej
© PidzejBabia Góra
© PidzejI jeszcze rowerek, potem padły aku
© Pidzej
Zaliczone gminy: 1
Śląskie:
Jeleśnia
RPM: 73
NACHY SREDN: 5%
NACHY MAX: 27%
WYSOK MAX: 1539
4.00 - 22.45
3,6l
Kategoria > km 150-199, Powrót pociągiem, Terenowo, ! Wycieczka Sezonu 2013, ^ UP 2000-2499m
Wisła
d a n e w y j a z d u
241.37 km
0.00 km teren
12:31 h
Pr.śr.:19.28 km/h
Pr.max:56.50 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2687 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Cel na dziś to niby Wisła. Miejscowość taka, niedaleko źródeł Wisły zresztą. Trasa zaplanowana na spontana, czyli w ogóle. O północy siadłem do kompa, narysowałem jakiś tam ślad na mapce i wgrałem do gpsa, tyle z przygotowań. Wiedziałem że płasko to tam nie będzie, i że z ciężkich podjazdów na początku będzie Kocierz a na końcu Salmopol. Cały odcinek pomiędzy stanowił dla mnie wielką niewiadomą. W Skawinie śniadanie. Wyjazd krajową 44, to jedyna opcja na w miarę płaski początek. Potem skrótem bokami, kawałeczek 28ką i Wadowice. Szkoda by było tak tranzytem ominąć więc ryneczek zaliczyłem. Wiem że środek tygodnia i krajowa 52 to niezbyt dobre połączenie na rower ale tak już z rozpędu zaplanowałem, jakoś to przeżyję. Podjazd na Kocierz nie robi na mnie większego wrażenia. Przejeżdżam Żywiec, mijam wiadomy browar (ach te zapachy) i jakąś boczniejszą drogą zapuszczam się w nieznane mi tereny. W Milówce odbijam w prawo i mijam efektownie wyglądający wiadukt (estakadę) drogi ekspresowej. Droga powoli wznosi się do góry ale najlepsze dopiero się zacznie. W którymś momencie droga staje dęba. 21%. Taki był max., a ogólnie to ciągle powyżej kilkunastu %. Żar leje się z nieba, a nawierzchnia zmienia z asfaltowej na taką bardziej "płytową". Potem okazało się, że zaliczyłem przeł. Koniakowską (766m n.p.m.). Gdzieś tam z przodu dostrzegam ciekawie wyglądające wzniesienie, taka jakby kopuła z jakimś masztem. Na szczycie przełęczy droga łączy się szosą wojewódzką która kawałek dalej mija ów wzniesienie. Płytowo-terenową drogą wspinam się na szczyt, to Ochodzita (895m n.p.m.). Dookoła morze gór, brak słów żeby opisać te widoki. Zjeżdżam ostrożnie (jest naprawdę stromo) do szosy wojewódzkiej i obieram kierunek na Wisłę. Po drodze jednak jeszcze jedna przełęcz (Kubalonka, 758m n.p.m.) i wreszcie zjazd do Wisły. Trzeba przyznać że Wisła w Wiśle wygląda ciekawie. Kilkunastometrowej szerokości czysta rzeka, głębokość może po kostki, będąca w zasadzie jednym wielkim kąpieliskiem. Tak swoją drogą to ciężko sobie wyobrazić że raptem 100km dalej, koło Krakowa, ta niepozorna rzeczka robi się tak z 10x szersza i x razy głębsza. Sama Wisła (miejscowość) dość przyjemna, podobna w sumie do Krynicy, też ma swój reprezentacyjny deptak. Tak sobie posiedziałem ale jak zacząłem przeliczać czas to wychodzi, że trzeba ruszać, żeby zdążyć na pociąg z Oświęcimia. Mijam jeszcze słynną skocznię (Wisła-Malinka), przejeżdża się ciekawym tunelem pod budynkiem. Przede mną ostatnia dziś przełęcz, Salmopol. Mam już naprawdę dość na dziś a podjazd ciągnie się w nieskończoność. Pokazujący aktualną wysokość altimetr w liczniku jest dla mnie prawdziwym wybawieniem na takich podjazdach. Ale nie wiem skąd mi się ubzdurało że Salmopol ma 703m. Mijam 700 a końca podjazdu nie widać. No to może 803? Dalej nic. 903? Ciągle pod górę! Ostatecznie okazuje się: 934m n.p.m. No kurcze, to prawie jak Krowiarki! No nic teraz to już w dół. Pocieszam się że Oświęcim jakieś 700m niżej. No i leci się, przez Szczyrk do B-B praktycznie bezwysiłkowo. Samo miasto przejeżdżam tranzytem, najpierw (nienajgorszą) ścieżką rowerową a potem jak leci, dwupasmówkami, nie ma czasu. Gdzieś tam dopytałem się o drogę i bocznymi drogami docieram do Oświęcimia. Zostało 40 min. rezerwy. W sam raz żeby kupić bilet, jakieś picie i przebrać się. Za mało na jakieś zwiedzanie, więc z miasta zapamiętałem głównie nieciekawe przemysłowe tereny i obskurną pętlą autobusową. W pociągu jak to w pociągu, do przedziału "barowego" dosiada się maszynista wracający z pracy a kawałek dalej koleś z pięknie odpicowanym holendrem (rowerem takim). Coś tam gadamy, podziwiamy rowerek. W końcu koleś wyciaga flaszkę. Cóż, głupio odmówić więc wypiliśmy we trzech. Powrót z dworca (10km) bokami, z duszą na ramieniu ;)Pomnik Jana Pawła II (Wadowice)
© PidzejKocierz
© PidzejŻywiec ;)
© PidzejWiadukt w Milówce
© PidzejStamtąd przyjechałem
© PidzejA tam jadę
© PidzejPanorama z Ochodzitej
© PidzejOchodzita
© PidzejGdzieś po drodze
© PidzejPrzeł. Kubalonka
© PidzejEfektowne serpentyny
© PidzejEfektowne serpentyny
© PidzejWisła w Wiśle ;)
© PidzejDeptak w Wiśle
© PidzejSłynna skocznia w Wiśle
© PidzejMalinka, K120
© PidzejNajwyższy punkt dzisiejszej wycieczki - Salmopol
© PidzejBielsko-Biała
© PidzejSolidny przystanek
© PidzejOświęcim
© Pidzej
Śląskie:
Radziechowy-Wieprz
Węgierska Górka
Milówka
Istebna
Wisła
Wilamowice
Wilamowice - obszar miejski
RPM: 68
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 20%
WYSOK MAX: 942
4.20 - 23.20
6,5l
2 bułki (ale jedna duża, potrójna) z pasztetem, 6 bananów, 1/3 flaszki ;)
Kategoria > km 200-249, Powrót pociągiem, Terenowo, ^ UP 2500-2999m
Krynica
d a n e w y j a z d u
202.05 km
0.00 km teren
10:11 h
Pr.śr.:19.84 km/h
Pr.max:64.50 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1932 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Dziś za cel obrałem Krynicę. Powrót miał być na kołach ale trochę przeliczyłem się z siłami. Ale po kolei. Wyjazd 4.30, trochę późno bo za oknem już jasno. Poprowadzona w poprzek Pogórza Wielickiego, pełna hopek wojewódzka 966 ma swój urok. W Gdowie przerwa na śniadanie. Po zjeździe w Dolinę Raby robi się naprawdę chłodno. Na szczęście teraz czeka mnie kilkunastroprocentowy podjazd na którym ciężko zmarznąć. Przed Limanową wjeżdżam na nieco ruchliwą w środku tygodnia krajówkę. Podjazd za Limanową wydaje się nie mieć końca, Słońce nie pomaga, 9 rano a temperatura powoli zbliża się do 30ki. Na zjeździe do Sącza tak się rozpędziłem że ominąłem skręt, i trochę pobłądziłem zanim trafiłem na drogę na Piwniczną. Wijąca się razem z zakolami Dunajca droga, przyklejona do zbocza wraz ze śmiało poprowadzoną linią kolejową robią wrażenie. Niesamowicie widokowa trasa. Nie sądziłem jednak że droga ta wspina się tak wysoko i że Krynica leży na jakichś 700m! To w połączeniu z rosnącym upałem i coraz częstszymi odpoczynkami sprawiają że plany powrotu do domu na kołach czy nawet dotarcia do Tarnowa (pociąg) stają się nierealne. Sama Krynica nawet ładna, parki, deptak, tylko ruch trochę spory. Na szczęście tuż za Krynicą osiągam najwyższy punkt na dzisiejszej trasie (przełęcz Krzyżówka, 745m n.p.m.) i mogę odpocząć na majestatycznym zjeździe który ciągnie się aż do Grybowa. Sam Grybów to straszna dziura, więc na zabawię tam długo. Mają za to fajny wiadukt kolejowy. Jadę wzdłuż linii kolejowej i sprawdzając odjazdy pociągu z kolejnych stacji dociągam do Bobowej. Również straszna dziura, długo się najeździłem za jakimś otwartym sklepem. Na stacji jak to na stacji w takich małych mieścinach, jakiś koleś (pijaczek) wpada na tory, a potem jeszcze jeden, przez co pociąg zalicza opóźnienie. Na szczęście na przesiadce w Tarnowie pociąg do Krakowa ma jeszcze większą obsuwę więc bez bez problemu docieram do domu.Osuwisko
© PidzejLimanowa
© PidzejWięzienie dla psa?
© PidzejZjazd do Nowego Sącza
© Pidzej(chyba) Dunajec
© PidzejNa wprost Beskid Sądecki
© PidzejEfektownie poprowadzona droga
© PidzejI linia kolejowa
© PidzejRozlewnia Muszynianki
© PidzejTakie tam
© PidzejKrynica
© PidzejDeptak w Krynicy
© PidzejWiadukt w Grybowie
© PidzejBobowa
© Pidzej
Zaliczone gminy: 7
Małopolskie:
Krynica-Zdrój
Krynica-Zdrój - obszar miejski
Łabowa
Grybów
Grybów - obszar miejski
Bobowa
Bobowa - obszar miejski
RPM: 69
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 11%
WYSOK MAX: 747
4.30 - 23.15
5l, 2 batoniki, trochę czekolady, 5 bułek, 5 bananów, 3 pączki
Kategoria > km 200-249, Powrót pociągiem, ^ UP 1500-1999m
Luboń Wielki
d a n e w y j a z d u
104.25 km
19.00 km teren
07:40 h
Pr.śr.:13.60 km/h
Pr.max:64.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1747 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Ta góra chodziła mi po głowie już od dłuższego czasu, to chyba ostatnia szansa żeby ją zdobyć tym sezonie. Prognozy pogody znów zawiodły. Wyruszam dość późno, po 6 ale plan na dziś nie jest zbyt napięty. Ledwo wychodzę z domu i już wiem że coś tu jest nie tak. Co tak ciepło?! 22 stopnie wczesnym rankiem pod koniec września? Po chwili wszystko się wyjaśnia. Potężny, ciepły południowy wiatr - halny. Tak się składa że jadę centralnie na południe. Oprócz ciepła ma on jeszcze jedną zaletę - powietrze (przynajmniej na razie) jest niesłychanie przejrzyste. Łykając kolejne pagórki Pogórza Wielickiego mam więc piękne widoki na wszystkie pasma górskie. Wymęczył mnie ten wiatr strasznie. Do Myślenic nie było tak źle bo strome górki trochę chroniły od wiatru. Dopiero na zjeździe do Myślenic wiatr pokazuje co potrafi - zamiast 70 jadę... jakieś 35km/h ;) Potem było jeszcze gorzej. Na razie jadę dość fajną drogą serwisową wzdłuż ekspresówki. Kończy się ona jednak w Lubniu i teraz czeka mnie 10km masakry, czyli wąskiej ruchliwej krajówki. Do wiatru dołączają spaliny których się solidnie nawdychałem. Zdecydowanie nie polecam tego odcinka drogi, wolę fajny objazd boczną drogą przez Tokarnię, Zakopianką pojechałem dzisiaj z ciekawości, pierwszy i raczej ostatni raz. "Dojazdówka" do szlaku (niecałe 60km) zajęła mi jakieś 4 godziny... Średnia w granicach 17km/h... W Naprawie, bo tam zaczyna się podjazd na Luboń, robię małe zakupy i ruszam. Początek asfaltem, potem fajna leśna droga. Miejscami nieco kamienista ale dało by się coś tam ujechać gdyby nie jakaś wycieczka, rozwleczona na szlaku i blokująca go. Najpierw puściłem ich przodem, potem wyprzedziłem, gdy odpoczywali na Luboniu Małym. Od tego miejsca szlak jest po prostu piękny. Wiało coraz mocniej, bałem się żeby mi jakieś drzewo na łeb nie spadło ;) Po drodze ciekawostka - Surówki, polna z kilkoma domostwami, podobno zamieszkiwana stale przez 5 osób. Widać stąd już szczyt Lubonia, pomimo coraz większej ilości chmur widać jeszcze Gorce i Tatry. Nie posiedziałem tam długo jednak tylko schowałem się w lesie, bo tam mniej wiało. Końcówka stroma i trochę pchania. Na szczycie piękna panorama Beskidu Wyspowego. Zjazd zielonym szlakiem bardzo przyjemny, całość przejezdna. W Rabce pogoda poprawia się i chwilami jest wręcz upalnie. Czasu sporo chciałem więc zaliczyć jeszcze parę mniejszych górek, m.in. wjechać na Stare Wierchy czerwonym i zjechać niebieskim. W Ponicach odbijam na słabo oznaczony żółty rowerowy, którym dojeżdżam do czerwonego. Szkoda gadać straszna stromizna, więcej pchania niż prowadzenia, długo się tam męczyłem. W międzyczasie pogoda znów się pogarsza, pełno chmur kwestią czasu jest kiedy zacznie padać. Pod Maciejową podejmuję więc decyzję o odwrocie. Jazda na semi-slickach po mokrych kamieniach nie jest zbyt bezpieczna. Do Ponic zjeżdżam żółtym rowerowym (tutaj w ogóle brak oznaczeń...), fajna polna droga. Tuż przed wjazdem na asfalt zaczyna kropić, decyzja o zjeździe była więc słuszna. Myślałem że przestanie i że uda się zaliczyć chociaż Świńską Górę. Leje jednak coraz bardziej, zawracam więc do Rabki na pociąg. Do odjazdu ponad 2,5 godz. zjadłem więc zapiekankę i w chwilach wolnych od opadów pokręciłem się po mieście. Pomimo pewnego niedosytu wycieczka w sumie udana, główny cel zaliczony. To pewnie ostatni już w tym sezonie wypad w góry.
Drogą serwisową wzdłuż S7 (popularnej "Zakopianki") © Pidzej
Szczebel © Pidzej
To betonowe monstrum to finezyjnie trawersująca zbocze Zakopianka (Lubień) © Pidzej
Za Lubniem zmienia się w normalną krajówkę © Pidzej
Widoki z Zakopianki. Królowa Beskidów, Babia Góra i Pasmo Policy © Pidzej
Wjazd na niebieski szlak © Pidzej
Momentami trochę kamieniście © Pidzej
Trochę połamało © Pidzej
Łatwiejsza część szlaku © Pidzej
Surówki, widać już wieżę na Luboniu © Pidzej
Widoki z Surówek © Pidzej
Wiało potężnie © Pidzej
Jesień © Pidzej
Na szczycie Lubonia © Pidzej
Panorama Beskidu Wyspowego, szczyt na środku to Szczebel © Pidzej
Schronisko na Luboniu Wielkim © Pidzej
Zjazd zielonym © Pidzej
Zjazd zielonym © Pidzej
Widoki z Maciejowej, pogoda zaczyna się psuć © Pidzej
Zjazd żółtym rowerowym do Rabki © Pidzej
Rabka © Pidzej
RPM: 65
NACHY SREDN: 5%
NACHY MAX: 21%
WYSOK MAX: 965
6.20 - 21.20
4,5l picia, 3 kanapki z pasztetem, 2 drożdżówki, 6 bananów, 3 Prince Polo
zaliczone szczyty: Luboń Wielki (1022), Luboń Mały (869), Maciejowa (815), Sołtysi Trubacz (809), Tatarów (710)
Kategoria > km 100-149, Powrót pociągiem, Terenowo, ^ UP 1500-1999m
Sandomierz
d a n e w y j a z d u
305.99 km
0.00 km teren
13:37 h
Pr.śr.:22.47 km/h
Pr.max:46.70 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1102 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
W planach było 350 a jak się uda to więcej, ale zabiła mnie nuda tamtych okolic. Wyjazd przed świtem, równo o czwartej. Do Ispiny raczej bocznymi drogami, zimno, 9 stopni albo i mniej (nie patrzyłem na licznik cały czas). Leśny odcinek za Chobotem to jakaś masakra, asfalt co kilka metrów, a czasem nawet co metr pocięty w poprzek jakimiś dziwnymi rowkami, nieźle się po tym skacze. Chyba jakiś remont zaczynają. Świt wita mnie podczas śniadania w Nowym Brzesku. Właściwie od tej pory aż do Tarnowa droga to masakra, pobocza na ogół brak, duży ruch i debile w ciężarówkach, zdecydowanie nie polecam tej trasy (chociaż w weekend może być tam przyjemniej, bo bez bez TIR-ów). Jedyny plus to przeważnie niezła jakość asfaltu. Upał zaczyna się w okolicach Pacanowa, centrum miasta niestety ominę bo mi nie po drodze. Elektrowni w Połańcu (jedna z największych w Polsce) też za bardzo nie widać - daleko od drogi. Tempo przyzwoite, niecałe 24km/h. W Sandomierzu jestem przed trzynastą i od tej pory mam w zasadzie dość tej jazdy, po płaskim i przy takim ruchu, ale do Tarnowa (tylko stamtąd są sensowne połączenia) ponad 100km więc powoli jadę, coraz częściej robiąc przerwy i przeliczając czy mi starczy czasu. I tak powoli mijały te nudne kilometry, zmrok łapie mnie przed Lisią Górą. Na pociąg zdążyłem z 35 minutami rezerwy. Po Krakowie dokręcam jeszcze trochę kilometrów, po odpoczynku w pociągu jedzie się super.
Średnia po 100km: 23,7 km/h
Do Sandomierza: 23,9 km/h
Po 200km: 23,6 km/h
Do Tarnowa: 22,8 km/h
Most na Wiśle w Nowym Brzesku © Pidzej
Nowe Brzesko © Pidzej
To chyba jedyny dziś piękny widok - morze mgieł w dolinach. Co to za widok jednak w porównaniu z widokami w górach! © Pidzej
Zaczynamy Świętokrzyskie © Pidzej
Opatowiec © Pidzej
Pacanów © Pidzej
Elektrownia w Połańcu - jedna z największych w Polsce © Pidzej
Pomnik w Osieku © Pidzej
Sandomierz © Pidzej
Most na Wiśle w Sandomierzu © Pidzej
Wisła © Pidzej
Mielec © Pidzej
Radomyśl Wielki © Pidzej
Spowrotem w Małopolskim © Pidzej
Tarnów © Pidzej
Tarnów © Pidzej
Powrót pociągiem © Pidzej
Życiówka! © Pidzej
RPM: 73
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 30% (WTF?)
WYSOK MAX: 296
4.00 - 00.15
5,2l picia, 4,5 bułki, 5 bananów, 1/3 paczki ciastek, drożdżówka, czekolada
28 nowych gmin
Kategoria > km 300-349, Powrót pociągiem, ^ UP 1000-1499m
Kocierz, Skrzyczne, Małe Skrzyczne, Salmopol
d a n e w y j a z d u
175.30 km
12.00 km teren
10:13 h
Pr.śr.:17.16 km/h
Pr.max:60.70 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2431 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Wyjazd przed świtem, o 4.15. Wyjazd standardowo krajówką przez Skawinę, aż do Brzeźnicy. Tam skręcam w boczną drogę, na przystanku śniadanie. Tutaj zaczynają się pierwsze pagórki. Chciałem dla odmiany pojechać inaczej niż tydzień temu i przez to wpakowałem się w jakąś polną drogę. Potem dosłownie kilkaset metrów DK 28 i znowu odbijam w wiejskie dróżki aby ominąć bardzo nieprzyjemną na tym odcinku DK 52. Potem wbijam na DW 781, która zaprowadzi mnie do Andrychowa. Bardzo przyjemne miasteczko, idealne miejsce na drugie śniadanie, są ławeczki i kurki z wodą. Na rozgrzewkę przed prawdziwymi Górami czeka mnie podjazd na Przełęcz Kocierską (718 m n.p.m). Podjazd jest niezbyt stromy, na liczniku najczęściej gości 8% a max to 11%. Można więc śmiało jechać na średniej tarczy, i to bez dużych przekosów. Na szczycie ośrodek wypoczynkowy, widoków niestety właściwie brak, wszystko zasnute jest chmurami. Na bardzo przyjemnym zjeździe wyprzedzam kilku biegaczy. Nie rozumiem jak można się tak męczyć i biec po asfalcie w dół, nie lepiej na rowerze pojeździć? Potem mijam jeszcze blokujące prawie całą drogę grupy pielgrzymów. Przed Żywcem czeka mnie niespodzianka - rozkopana DW 946. Objazd wyznaczono z rozmachem, trzeba zaliczyć niezłą ściankę. Sam Żywiec to też niebrzydkie miasteczko, jednak nie tracę czasu na żadne postoje, bo przede mną widać już dzisiejsze główne danie - potężny masyw Skrzycznego (1257 m n.p.m.). Pogoda jest nienajlepsza, na południu ciemne chmury, na północy pogodnie. Nad samą górą tak "pomiędzy", zobaczymy co będzie dalej. Spadło nawet kilka kropel deszczu. Zanim dojechałem do końca wsi rozpogadza się jednak i zaczyna przypiekać Słońce, dokładnie jak tydzień temu, ostatnio mam szczęście do pogody :) Znowu popełniam typowy błąd nie robiąc zakupów jak jest pełno sklepów, już myślałem że będę się musiał wracać ale znalazłem jednak jakiś sklep, na samym końcu wsi. Po dużych zakupach i odpoczynku na parkingu ruszam na podbój Gór. Podjazd serpentynami od Lipowej to jeden z najłatwiejszych wariantów. Łagodnie pnąca się do góry asfaltowa droga kończy się po 6km od parkingu. Potem 3,5km nieco bardziej stromej, równiutkiej szutrówki, idealnej na rower. Kolejna część podjazdu to kilometr leśnej, nieco kamienistej drogi. Tutaj spotykam pewnego bikera który przed chwilą zaliczył glebę i stara się przywrócić rowerowi zdatność do jazdy. Jemu samemu poza obtarciami na szczęście nic się nie stało. Pożyczam mu imbusa bo coś się z hamulcami porobiło. Jego rower to temat na osobną historię, jakiś stary, chyba kilkunastoletni sztywniak, nie o to jednak chodzi, można i na takim jeździć. Chodzi o "hamulce", czyli typowe makrokeszowe plastikowe cantilevery, klamka dochodzi do kierownicy i te zaczynają łapać, a klockom niewiele brakuje wtedy by zeskoczyły z obręczy... Ja bym się bał na czymś takim po bułki jechać a co dopiero po górach... Do tej pory wszystko w 100% podjeżdżalne. Ostatni etap wspinaczki to kilkaset metrów niebieskim pieszym, tutaj już niestety nic nie da się ukręcić czyli prowadzenie. Na szczycie melduję się równe 2 godziny od wyjazdu z parkingu, tempo było wycieczkowe, dużo przerw na zdjęcia no i na pomoc z rowerem. Widoki umiarkowane. Jakiś zdyszany pan (tak koło 30ki) pyta z niedowierzaniem czy wjechałem na rowerze... Nie powiem mu że z Krakowa jadę bo gość się załamie :D Niecała godzinka przerwy, trochę zdjęć i w drogę. Zielonym pieszym na Małe Skrzyczne (1191 m n.p.m.). Tabliczki z nazwą szczytu nie odnalazłem, musiałem więc zadowolić się zdjęciem z wyciągiem. W ogóle w tamtych okolicach jest cała masa wyciągów, w lecie oczywiście wszystkie (poza kolejką na Skrzyczne) nieczynne. Jest też masa świetnie oznaczonych nartostrad, i właśnie nimi zjechałem sobie do Szczyrku. Prawdopodobnie jest to ten zjazd, ale nie jestem pewien, nie widziałem żadnego oznaczonego szlaku rowerowego. Najpierw kawałek na krechę, potem serpentynami. Choć strome i kamieniste udało mi się zjechać jakieś 90% (a jadę na semislickach). Najstromsze fragmenty wolałem sprowadzić. Godzinę później jestem na głównej drodze, i od razu z rozpędu skręcam na Przełęcz Salmopolską (934 m n.p.m). Jakbym jechał na świeżo to ten podjazd byłby śmiechu warty, teraz jednak solidnie dał mi w kość, co prawda nie zatrzymałem się ale musiałem się ratować zrzuceniem na chwilę na młynek. Na szczycie szybka fotka i spowrotem w dół. W Szczyrku nawet się nie zatrzymuję, tak fajnie się leci. Chwila moment i jestem w B-B. Miasto na pewno ciekawe i warte choćby krótkiej rundki po centrum, jestem jednak zbyt zmęczony omijam je więc nienajgorszą asfaltową ścieżką rowerową biegnącą wzdłuż dwupasmówki. Jest już po 17, mijam dworzec PKP i podejmuję decyzję że rezygnuję z dociągania tych 30km do Oświęcimia (stamtąd są bezpośrednie połączenia do Krakowa). Na pewno dałbym radę ale nie była by to żadna przyjemność. Stąd o 18.04 mam połączenie z dwoma przesiadkami: w Czechowicach-Dziedzicach i w Oświęcimiu. Co prawda w pierwszym pociągu mam miejsce stojące (raptem kilkanaście minut jazdy) ale w dwóch następnych siedzące, a właściwie to leżące :) W dodatku w ostatnim pociągu w "przedziale barowym" są wykręcone świetlówki więc można się zdrzemnąć :) Podróż minęła bardzo przyjemnie, ogólnie lubię powroty osobowymi "kiblami". Wracając z dworca dokręcam jeszcze te kilkanaście km. Kolejna udana wycieczka w góry, kolejne szczyty zaliczone. Takie wycieczki, od nocy do nocy zdecydowanie mają swój klimat. Góry i Rower. Czego więcej potrzeba do szczęścia?
Mogli by napisać: "Brak nawierzchni" © Pidzej
Wtf??? © Pidzej
Wtf??? © Pidzej
Wtf??? © Pidzej
Wtf??? © Pidzej
Po*rało ich? © Pidzej
Rondo Solidarności, Andrychów © Pidzej
Przełęcz Kocierska (718 m n.p.m) © Pidzej
Przełęcz Kocierska (718 m n.p.m) © Pidzej
Basenik w górach? © Pidzej
Proszę bardzo © Pidzej
Piękny zjazd © Pidzej
Żywiec © Pidzej
Jest i Skrzyczne © Pidzej
Zachmurzyło się trochę © Pidzej
Skrzyczne w całej okazałości © Pidzej
Jakaś górka © Pidzej
Odpoczynek na parkingu © Pidzej
I w górę asfaltem © Pidzej
Takie kamienne "wstawki" są w miejscach w których z asfaltową drogą krzyżują się strome kamieniste drogi. Zapewne zapobiegają uszkodzeniu nawierzchni przez spływające w czasie deszczu kamienie © Pidzej
Widoki po drodze © Pidzej
Asfalt wspina się bardzo wysoko © Pidzej
Piękna szutrówka © Pidzej
Piękne serpentyny © Pidzej
Tu trzeba skręcić w leśną drogę © Pidzej
A tu w stromą ścieżkę (niebieski pieszy) © Pidzej
Zbyt wiele się tu nie ukręci © Pidzej
Wreszcie widać wieżę © Pidzej
Panorama ze szczytu, widoczność nienajlepsza © Pidzej
RTON Skrzyczne © Pidzej
Schronisko © Pidzej
Skrzyczne (1257 m n.p.m.) © Pidzej
Panorama z zielonego pieszego © Pidzej
Zielony pieszy na Małe Skrzyczne. Jest nawet trochę kosodrzewiny! © Pidzej
Małe Skrzyczne (1191 m n.p.m.) © Pidzej
W dół na krechę ;) © Pidzej
Ucięło widoczki, to wrzucę drugie ;) © Pidzej
Hala Skrzyczeńska © Pidzej
Oznakowania nartostrad © Pidzej
Oznakowania nartostrad © Pidzej
Fragment z bruku © Pidzej
Niżej elegancka szutrówka © Pidzej
Niżej elegancka szutrówka © Pidzej
Przełęcz Salmopolska (934 m n.p.m.) © Pidzej
Tyle sobie pozwiedzałem B-B ;) © Pidzej
Kraków nocą © Pidzej
RPM: 67
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 19%
WYSOK MAX: 1213
4.15 - 22.25
5,2l picia, 4 kanapki z pasztetem, 2 rogale, 3 banany, 2/5 czekolady
3 nowe gminy
Kategoria Korona Gór Polski, Terenowo, Powrót pociągiem, > km 150-199, ^ UP 2000-2499m