Terenowo
Dystans całkowity: | 16894.79 km (w terenie 1306.55 km; 7.73%) |
Czas w ruchu: | 832:38 |
Średnia prędkość: | 16.91 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.30 km/h |
Suma podjazdów: | 159774 m |
Liczba aktywności: | 173 |
Średnio na aktywność: | 97.66 km i 5h 30m |
Więcej statystyk |
Krzesło którego nie było
d a n e w y j a z d u
43.84 km
0.00 km teren
02:19 h
Pr.śr.:18.92 km/h
Pr.max:51.50 km/h
Temperatura:17.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:646 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Kolejna wycieczka w bliskie ale nieznane mi miejsce: Krzesło Kantora, taki pomnik jakby. Przed Dziekanowicami skręcam na Rudnik a do Huciska chcę sprawdzić pewien żółty szlak. Całkiem fajny leśny szlak, choć trochę błota i prowadzenia było (odcinki 20%). Szkoda że ten lasek taki krótki, nieco ponad kilometr. Jest strzałka do tego krzesła ale jakoś go nie znalazłem O.o Pewnie dlatego że było z góry. Nie chciało mi się już zawracać. Może jeszcze kiedyś tu przyjadę. A może nie bo trzeba użerać się z ujadającymi kundlami luzem. Miałem wracać inną drogą ale jakoś skręciło mi się na Chorągwicę. Do Wieliczki zjechałem trochę inaczej, boczną drogą przez Lednicę. Choć tytułowego krzesła nie znalazłem to i tak udana wycieczka, Pogórze Wielickie zawsze fajne :)
Wjeżdżam na żółty szlak
Żółty szlak
Żółty szlak
Strzałka jest ale krzesła nie znalazłem
Droga przez Hucisko
Kapliczka, nie pamiętam już gdzie
RTCN Kraków Chorągwica
Widoczek na południe. Na środku Jez. Dobczyckie
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 21%
WYSOK MAX: 425
15.25 - 18.40
0,66l
2 wafelki
Serwis: serwis amortyzatora, regulacja hamulców, smarowanie łańcucha, kontrola połączeń śrubowych, pompowanie opon
Kategoria > km 010-049, Działka, Serwis, Terenowo
Las Bronaczowa i zielony rowerowy
d a n e w y j a z d u
63.53 km
0.00 km teren
03:28 h
Pr.śr.:18.33 km/h
Pr.max:49.50 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:854 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Dziś taka wycieczka po bliższych ale wciąż niezwiedzonych okolicach. Bo tytułowy las wiele razy mijałem bokiem jadąc/wracając z gór a nigdy w nim nie byłem. Tak samo ze szlakami - zjeździłem wiele szlaków w górach ale tych koło Krakowa nie znam w ogóle. W Skawinie skręcam na Radziszów i koło stacji kolejowej wjeżdżam na zielony szlak rowerowy. Na tabliczce (zdjęcie) opisany jest on jako "trudny" :D Hehe jak to jest trudny szlak to dla niektórych szlaków (też rowerowych) w Beskidach chyba brakło by skali ;) Ale zdaję sobie sprawę że dla początkujących rowerzystów może on stanowić jakieś wyzwanie. Na początku wiedzie on asfaltowymi alejkami i metalowymi/drewnianymi kładeczkami. Potem przez Las Bronaczowa wiedzie on fajną leśną drogą. 2 razy wjeżdża się tu dość wysoko, na ~350m n.p.m. Nachylenia rzadko przekraczają 10% więc jest raczej lekko. Jest też wiata w której można odpocząć. Ale cała ta przyjemność ma tylko 4km długości, bo tyle mierzy ten las wzdłuż. Jakąś szutrówką docieram do Mogilan. Przerwa na rynku, przejeżdżam nad Zakopianką do Świątnik Górnych. Gdy robię fotkę zawsze ciekawiącej mnie tamtejszej Spółdzielni Pracy zagaduje mnie stróż. Dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy, np. że powstała ona w 1966 (równo 50 lat temu) i że wciąż pracuje tam 30 osób, robiąc m.in. kłódki. Zbliża się zachód Słońca a do przejechania został mi jeszcze kawałek tym zielonym rowerowym. W Łyczance wg. mapy miała być jakaś aleja lipowo-dębowa ale ja jej nie zauważyłem. Może dlatego że w dół było ;) No a potem szlak wiedzie jakimiś leśnymi/polnymi/wąskimi asfaltowymi dróżkami. W sumie ze szczegółów to już niewiele pamiętam, poza tym było coraz ciemniej, zimniej i po górkach. W Grabówkach, gdy jest już całkiem ciemno wjeżdżam na ostatni odcinek szlaku - "Las i Stawy na Grabówkach". Betonowe płyty, potem ścieżką przez las i brzegiem stawu. Bocialarka na 500lm daje radę ale i tak trochę prowadzę aby nie wpaść do wody ;) Dojeżdżam do jakiegoś asfaltu. Końcówka to prowadzenie błotnistą ścieżką przez las i jakąś łąkę do osiedla w Wieliczce. Udana wycieczka, tak blisko domu a jednak dużo nowych miejsc zwiedziłem.
W Skawinie © Pidzej
W Skawinie © Pidzej
Skawinka © Pidzej
Szlak oznakowany był dobrze © Pidzej
Początek szlaku © Pidzej
Nie trzeba było prowadzić © Pidzej
Jakaś rzeczka © Pidzej
Las Bronaczowa © Pidzej
Las Bronaczowa © Pidzej
Wiata w lesie © Pidzej
Las Bronaczowa © Pidzej
Kościół w Mogilanach © Pidzej
Zakopianka, w stronę Zakopanego © Pidzej
I w stronę Krakowa © Pidzej
Spóldzielnia pracy w Świątnikach Górnych © Pidzej
Widoczek na południe © Pidzej
Zielony szlak rowerowy © Pidzej
Kapliczka po drodze © Pidzej
Ciekawy chodnik © Pidzej
Ja bym nie chciał mieszkać pod linią 400kV O.o © Pidzej
Końcówka szlaku, po lewej maszt w Sierczy © Pidzej
Końcówka szlaku, po lewej maszt w Sierczy © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Staw w Grabówkach © Pidzej
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 15%
WYSOK MAX: 383
15.10 - 19.50
0,33l
czekolada, batonik
Kategoria > km 050-099, Terenowo
Trzy przełęcze
d a n e w y j a z d u
96.95 km
0.40 km teren
04:39 h
Pr.śr.:20.85 km/h
Pr.max:53.50 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1225 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Kolejny niezbyt ciepły dzień, kolejna niezbyt długa asfaltowa wycieczka. Znowu w te same strony ale te okolice nigdy mi się nie znudzą. Dzisiaj dołożyłem trzecią przełęcz - Jaworzyce. Niestety ławeczki były tam zajęte więc sobie nie posiedziałem. Zjechałem nieznaną mi jeszcze drogą przez Węglówkę - bardzo fajny zjazd. Pogoda taka jak przedwczoraj - na początku niemal 20, a na końcu tylko nieco ponad 10. W Węglówce (koło tych pni) pogadałem z jakimś miejscowym. Okazuje się że pracuje w kościele na Bieżanowie. Potem zajechałem jeszcze pod pomnik no i wróciłem standardową drogą. Zachód Słońca przed Dobczycami. Udana wycieczka.
Zaliczone szczyty:
Przeł. Jaworzyce 576
Przeł. Wielkie Drogi 562
Przeł. Wierzbanowska 502
RTCN Kraków Chorągwica © Pidzej
Widoczek z Raciborska © Pidzej
Tartak w Wiśniowej, u stóp Ciecienia © Pidzej
Końcówka podjazdu na przeł. Jaworzyce © Pidzej
Widoczek z podjazdu na przeł. Jaworzyce © Pidzej
Na przeł. Jaworzyce. Ławeczki zajęte © Pidzej
Zjazd z przełęczy © Pidzej
Odpoczynek na pniach © Pidzej
I pod pomnikiem © Pidzej
Testy energetyka z Lewiatana :D Trochę droższy niż ten z Biedry/Tesco. Smakuje i działa tak samo :) © Pidzej
Na przeł. Wielkie Drogi © Pidzej
Widoczek z przeł. Wielkie Drogi © Pidzej
Na przeł. Wierzbanowskiej © Pidzej
Ubiór już taki raczej jesienny © Pidzej
Pługi czekają na zimię © Pidzej
DW964 i Krzyworzeka © Pidzej
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 11%
WYSOK MAX: 578
14.05 - 20.05
1,2l
czekolada, banan
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 050-099, Terenowo
Pomnik w Kasinie
d a n e w y j a z d u
96.17 km
0.40 km teren
04:41 h
Pr.śr.:20.53 km/h
Pr.max:53.00 km/h
Temperatura:12.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1251 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Trochę za zimno na jakiś wypad w góry więc zaplanowałem sobie na dziś taką nie za długą, asfaltową wycieczkę. Cel to pewien pomnik w Kasinie. Wypatrzyłem go niedawno na mapie B. Wyspowego. Przejeżdżałem obok niego dziesiątki razy ale nigdy go nie widziałem. Chciałem go odnaleźć podczas ostatniego powrotu z gór ale było już za ciemno. Tym razem wgrałem sobie ślad do GPSa. Trasa taka trochę nietypowa bo powrót miał być po śladzie.
Wyjazd o 14. Niby jakoś zimno nie było, kilkanaście stopni, w porywach prawie 20. Ale pojechałem w długich spodniach i kurtce. A jakby co wziąłem też bluzę, czapkę i rękawiczki (jak się potem okazało, przydały się). Aby nie robić po raz setny takich samych zdjęć dziś dla odmiany kilka innych kadrów. Droga fajna ale jechałem nią już (i pisałem o niej) tyle razy że nie wiem co o niej więcej powiedzieć. W każdym razie już wiem dlaczego ostatnio nie odnalazłem tego pomnika. Okazało się do że trzeba skręcić w drogę obok. Jakieś 200m przez pole i koło 17tej jestem na miejscu. Od szosy wojewódzkiej jest oddzielony skrawkiem lasu, to wyjaśnia dlaczego nigdy go nie widziałem. Sam pomnik nie jest jakiś okazały ale ciekawy. Kamienny cokół z niewielką, powycinaną we wzorki wieżą czołgu. Zwieńczony Chrystusem w cierniowej koronie i krzyżem. Do tego dwie tablice. Pooglądałem, posiedziałem w jakiejś wiacie obok, zjadłem pierniczki i ruszyłem w drogę powrotną. Przed przeł. Wielkie Drogi odbiłem jeszcze kawałek w boczną drogę. Zawsze tu stawaliśmy autem na odpoczynek w drodze na wakacje do Rabki. Zawsze była tu też sterta gnojówki ale dzisiaj nie było ;) No a potem w dół do Dobczyc. Całkiem chłodno się zrobiło, niewiele ponad 10 stopni. Podjechałem jeszcze na wzgórze zamkowe zobaczyć zachód Słońca nad jeziorem Dobczyckim. Jak zawsze było magicznie :) A wracając pojechałem dla odmiany przez Chorągwicę zrobić fotkę rozświetlonego Krakowa. Udana wycieczka.
Zaliczone szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502 x2
Przeł. Wielkie Drogi 562 x2
RTCN Kraków Chorągwica © Pidzej
Kościół i serpentyny w Dziekanowicach © Pidzej
Raba w Dobczycach © Pidzej
Pasmo Ciecienia z Grodziskiem w roli głównej © Pidzej
Pasmo Ciecienia z Ciecieniem w roli głównej © Pidzej
Góry to kolejno: Szklarnia, Dzielec i Śnieżnica. Na wszystkich byłem na rowerze :) © Pidzej
Zjazd do Kasiny, po prawej Lubogoszcz. Jeszcze na nim nie byłem ale chcę być :) © Pidzej
Droga która prowadzi do pomnika © Pidzej
Pomnik w Kasinie © Pidzej
Pełna nazwa: Pomnik pamięci żołnierzy 24 pułku ułanów z wieżą czołgu Vickers E © Pidzej
Tablica koło pomnika © Pidzej
Pomnik © Pidzej
Pomnik © Pidzej
Takie tam. Pierniczki & błotko ;) © Pidzej
Odpoczynek tam gdzie za dawnych czasów :) © Pidzej
Zachód Słońca na wzgórzu zamkowym © Pidzej
Jezioro Dobczyckie © Pidzej
Lipa na wzgórzu © Pidzej
I zamek © Pidzej
Linia WN w Sierakowie © Pidzej
I widoczek na Kraków © Pidzej
Światła wielkiego miasta © Pidzej
NACHY SREDN: 4%
NACHY MAX: 15%
WYSOK MAX: 568
14.05 - 20.10
1,4l
pierniczki, banan
Kategoria ^ UP 1000-1499m, > km 050-099, Terenowo
Trochę niższe górki
d a n e w y j a z d u
164.00 km
34.00 km teren
10:51 h
Pr.śr.:15.12 km/h
Pr.max:57.50 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2820 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
No to już niemal na pewno ostatni powiew lata w tym sezonie, od weekendu znaczne pogorszenie pogody. Postanowiłem go więc wykorzystać na kolejną górską wycieczkę, choć raczej jakąś lżejszą. W zasadzie to miałem jechać na Luboń Wielki (już byłem, ale dawno, w 2012). Ale im dłużej przeglądałem mapy, tym bardziej kusiły mnie nowe, niezdobyte szczyty. Ostatecznie zaplanowałem trasę jakimiś niepozornymi (na mapie) grzbietami z Kasiny do Mszany, z Mszany do Rabki + kilka gór w okolicy Rabki. Była to też taka wycieczka sentymentalna, bo wśród nich była Szumiąca i Maciejowa. Jako dziecko wiele razy chodziłem po tych górach na wakacjach. Aparat zepsuty ale wygrzebałem z szuflady 12 letniego Olympusa CAMEDIA C-310 ZOOM (3,2 Mpix :D). No i jak na taki stary aparat to robi całkiem fajne zdjęcia. Żeby nie powiedzieć że lepsze (podoba mi się zwłaszcza zielony kolor - jest bardzo zielony). Tylko coś szwankuje kontrolka baterii i nie za wiele zdjęć można wykonać na jednym komplecie aku.
Wyjazd koło świtu, czyli dopiero po 6. Jest już tak jasno że nawet nie muszę włączać lampek. W Wieliczce mała przerwa i jadę na Dobczyce. Z Raciborska widok piękny ale i trochę niepokojący. Bo wygląda na to że dolina Raby tonie we mgłach, a za chwilę trzeba będzie do niej zjechać. Nie było jednak tak źle, mgły były tylko przez kawałek. Ale zimno oczywiście było - 9'C. Mam niby cienką kurtkę, czapkę pod kask i rękawiczki, ale spodenki krótkie - no to nie był dobry pomysł ;) Dobczyce omijam mostem na obwodnicy. Śniadanie w Wiśniowej, tu ociepla się nieco. Jest tu tablica z przebiegiem Głównego Szlaku Beskidzkiego. Tabliczki z nazwą tego szlaku widziałem wiele razy na różnych szczytach ale mapę pierwszy raz. Nic dziwnego bo wyznaczony został niedawno, w 2014. Przeł. Wierzbanowska, przeł. Wielkie Drogi (obowiązkowe fotki), w Kasinie kawałek krajówką w lewo. Tu odbijam w boczną drogę i robię przerwę przed wjazdem na szlak (nie ma gdzie usiąść). Już ciepło, można się rozebrać. Do żółtego szlaku planuję podjechać jakimś szlakiem rowerowym. Co ciekawe na mapie z 2013 ten szlak jest a na nowszej z 2016 już nie ma. No i chyba wiem dlaczego. Bo pomimo że jakoś da się jechać to jest on taki jakby mocno trawiasty. Od rosy buty przemoczone kompletnie, smaru z łańcucha też chyba trochę zmyło. Dobijam do żółtego szlaku. Z początku jazda jest mało płynna bo co chwilę trzeba omijać wielkie bajora, ale czym dalej tym fajniej :) Pierwszy nowy szczyt zdobyty - Czarny Dział. Jedzie się fajnie, odbijam kawałek ze szlaku i zaliczam kolejną, nieco niższą górkę - Wsołową (malutki wypych). Zabieram się za zjazd do Mszany (też po trawie) i tak się rozpędziłem że coś ominąłem. Cofam się kawałek, trochę na przełaj polami i zdobywam Grunwald. Ciekawy z niego widok, krzyż na tle Mszany. Zjeżdżam do Mszany, przejeżdżam na drugą stronę rzeki i odpoczywam w niby parku (niby bo drzew w nim nie za wiele). Dalej ruszam czarnym. Asfalt kończy się i tu można powiedzieć że pierwszy dziś raz jest ciężko. Bo temperatura zbliża się do 30'C a polna droga taka trochę nieciągła się robi i stroma. Trochę trzeba było podepchać. Jest kolejny szczyt - Adamczykowa. Po zjeździe z niej kawałek asfaltu - jakieś przysiółki Podobina. Widać już stąd stalowy krzyż na Potaczkowej - wydaje się być na wyciągnięcie ręki! Jednak to tylko złudzienie - podjazd (a raczej podejście) solidnie mnie zmęczył. Na szczycie dłuższa przerwa. Pełno tu takiej górskiej "infrastruktury": wspomniany krzyż, zadaszony ołtarz, tablica z mapą, tabliczka z nazwą szczytu, wieża triangulacyjna, stoliki, ławeczki (niestety w Słońcu, ale udało mi się jedną przestawić pod wiatę - ale ciężka była strasznie :D ). Widoki też super, na północ Wyspowy, na południe Gorce. Dłuższy, zasłużony odpoczynek. Potem odbijam kawałek aby zaliczyć Chabówkę (szczyt nieoznaczony w żaden sposób) i zielonym/czarnym zjeżdżam do Olszówki. We wsi szukam jakiegoś sklepu bo nie wiem czy picia starczy ale nic nie ma, trudno. Skręcam w (asfaltowy) szlak rowerowy w kierunku Rabki. Do miasta jednak na razie nie zjadę bo mam tu 4 górki do zaliczenia: Groń, Polczakówka, Bania, Grzebień. No i nie wiem za bardzo co napisać o tych szczytach. Drogi różne: asfalt, betonowe płyty, drogi polne, leśne, kamieniste i gładkie, ścieżki albo na przełaj przez pola. Generalnie więcej na Słońcu niż w lesie i więcej poza szlakami niż po szlakach. Groń wypada gdzie na końcu asfaltowej drogi do jakiegoś gospodarstwa. Na Polczakówce wieża widokowa (ale jakoś nie chce mi się wchodzić, zresztą zaczyna tu migać aku w aparacie więc będę musiał się ograniczać ze zdjęciami). Szczyt Bani wypada na jakiejś małej polance w lesie a wierzchołek Grzebienia gdzieś na polu. Trochę mi zeszło to wszystko objechać i zaczyna kończyć się woda. Wjeżdżam na czerwony rowerowy/zielony narciarski. Trochę błotnista, leśna droga. Wyjeżdżam nim na znajome z dzieciństwa pola. Tu kończy mi się picie, nie za dobrze :/ A kawałek dalej jakiś pasący się byk zaczyna iść w moją stronę, pewnie zainteresowała go moja czerwona koszulka ;) Nie powiem, trochę się bałem. Odbijam ze szlaku za wyrysowaną na GPSie linią, która ma mnie zaprowadzić na Szumiącą. No właśnie - zaprowadzić :D Bo zaczyna się taszczenie roweru jakąś stromą kamienistą rynną, chyba jednak inaczej na tą górę się chodziło. W końcu docieram do znajomo wyglądającej drogi i da się jechać. Na Szumiącej jestem o 16.05. Picia nie ma, zjadam za to 2 banany - coś wody w nich pewnie jest. I zjeżdżam na taką niby przełęcz, znajome miejsce. Wracają wspomnienia z dzieciństwa. Wciągam ostatniego banana i ruszam zielonym pieszym/niebieskim rowerowym na Maciejową. Po chwili ciężki wypych - ale jakoś znacznie krótszy mi się on dziś wydaje. Potem dosłownie kilometr (trochę błotnistą) drogą, w tym przejazd przez strumyk i już zjeżdżam czerwonym na Maciejową - jestem tu o 16.45. Choć widoczność niespecjalna (Tatr dziś nie widać) to i tak jest pięknie. Chciałoby się posiedzieć, jak dawniej, pod wielkim modrzewiem ale pić się chce. Zjeżdżam więc do Rabki. Czerwonym, potem czarnym (stromy, nie wszystko zjechałem) do asfaltu. Asfaltu jednak brak, bo nowy kładą. Ale jadę po tych kamieniach, przynajmniej trochę więcej terenu będzie można wpisać ;) Jakaś (tańsza od mineralnej!) orenżada w znajomym drewnianym sklepiku i zjeżdżam do centrum, odpocząć pod kawiarnią zdrojową. W zasadzie to planowałem zaliczyć dziś jeszcze jedną górę (Krzywoń) ale odpuszczam, czasem trzeba powiedzieć dość i posiedzieć sobie na ławeczce. O 18 zbieram się w drogę powrotną. Zachód Słońca łapie mnie koło Mszany. W Kasinie planowałem zobaczyć po drodze jedną rzecz - wg. mapy jest tu "pomnik z wieży czołgu Vickers 1939r.". Błądzę trochę po polach aby go odnaleźć, ale odpuszczam, bo już prawie całkiem ciemno. Powrót do domu bez przygód. Trochę chłodno (ale nie aż tak jak rano), kurtka i czapka ponownie wchodzą do użycia. W Dobczycach przerwa na czekoladę, do zjeździe do Wieliczki jak zawsze dokręcam ile się da. W domu po 22.
Udana wycieczka, kolejne szczyty do kolekcji, choć niewysokie to jednak trochę wysiłku kosztowały. No i przypomniały mi się piękne chwile z dzieciństwa - wycieczki na Szumiącą i Maciejową z rodzicami.
Zaliczone szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502 x2
Przeł. Wielkie Drogi 562 x2
Czarny Dział 673
Wsołowa 624
Grunwald 513
Adamczykowa 611
Potaczkowa 746
Chabówka 705
Groń 619
Polczakówka 588
Bania 609
Grzebień 679
Szumiąca 841
Maciejowa 815
W Wieliczce. Już jasno © Pidzej
Mgły w dolinie Raby. Powoli zabudowują mi widoczek z Raciborska :/ © Pidzej
Mgły w dolinie Raby. Trzeba będzie w nie zjechać © Pidzej
Dziekanowice. Zjazd w mgły © Pidzej
W Wiśniowej © Pidzej
Szlak ma dość pokrętny przebieg © Pidzej
Wiele z nich mam już zaliczone, w tym wszystkie >1000. Mogli by się trochę postarać, Modyń powtarza się 2x :/ © Pidzej
Widoczek z przeł. Wielkie Drogi. Pola już zaorane © Pidzej
Widoczek z przeł. Wielkie Drogi. No ładną zieleń robi ten aparat :) © Pidzej
Widoczek z przeł. Wielkie Drogi © Pidzej
Odpoczynek przed wjazdem na szlak. Nie ma gdzie usiaść © Pidzej
Początek mocno trawiasty i mokry © Pidzej
A na żółtym nie lepiej © Pidzej
Nowy szczyt zdobyty! Nie mam statywu © Pidzej
Czarny Dział © Pidzej
Wieża triangulacyjna © Pidzej
Żółty szlak. Potem było już tylko lepiej :) © Pidzej
Żółty szlak © Pidzej
Żółty szlak. No naprawdę fajny © Pidzej
Kolejna górka © Pidzej
A to chyba głóg © Pidzej
Wsołowa © Pidzej
Widoczek na Mszanę. Po lewej Szczebel, po prawej Lubogoszcz © Pidzej
Odbijam na Grunwald. W tle chyba Luboń © Pidzej
Gdzieś tu wypada szczyt Grunwaldu © Pidzej
Na 1. planie krzyż na Grunwaldzie, na 2. Mszana a na 3. Szczebel © Pidzej
Odpoczynek w Mszanie © Pidzej
Kolejne pasmo, kolejny, czarny szlak © Pidzej
Kolejne łupy do kolekcji :) © Pidzej
Wyłania się krzyż na Potaczkowej. Niby blisko a jednak daleko © Pidzej
Wreszcie jest © Pidzej
Potaczkowa © Pidzej
Na szczycie sporo "infrastruktury" © Pidzej
Widoczki ze szczytu. Gorce © Pidzej
Krzyż raz jeszcze © Pidzej
Gdzieś tu wypada szczyt Chabówki. Oznaczeń brak © Pidzej
Szlak rowerowy. Niby asfalt ale 20% tu jest © Pidzej
Groń. Gorpodarstwo na szczycie © Pidzej
Polna droga © Pidzej
Polczakówka. Na wieżę nie wchodzę, nie chce mi się i oszczędzam aku © Pidzej
Na tej polance wypada szczyt Bani © Pidzej
Jakaś tam fajna droga © Pidzej
A tu jest wierzchołek Grzebienia © Pidzej
Widoczek na Gorce. Jedna z tych gór to na pewno Szumiąca ale nie wiem która © Pidzej
Inna droga © Pidzej
Czerwony rowerowy/zielony narciarski © Pidzej
Polanka. Często tu odpoczywaliśmy © Pidzej
Nie wygląda stromo ale to mozolny wypych na Szumiącą © Pidzej
Szumiąca zdobyta! © Pidzej
Kolejne miejsce, kolejne wspomnienia. Niby przełęcz pod Szumiącą © Pidzej
Strumyk na szlaku. To źródła Słonki © Pidzej
Zjazd na Maciejową © Pidzej
Widoczność była słaba a na zdjęciu to już w ogóle nic nie wyszło © Pidzej
Pod tym modrzewiem często siedzieliśmy © Pidzej
Remont drogi w Rabce. Jechało się ciężko ale wpadnie trochę więcej terenu ;) © Pidzej
Odpoczynek pod kawiarnią zdrojową © Pidzej
Barwy w parku zdrojowym już takie jakby jesienne © Pidzej
Księżyc nad Ćwilinem © Pidzej
Takie tam w Dobczycach. Zdjęcia w trybie nocnym wychodzą temu Olympusowi nienajgorzej © Pidzej
NACHY SREDN: 5%
NACHY MAX: 29%
WYSOK MAX: 863
6.05 - 22.05
4l
6 bananów, 4 bułki z pasztetem, 2 czekolady
Kategoria ^ UP 2500-2999m, > km 150-199, Terenowo
Miasto
d a n e w y j a z d u
29.80 km
0.00 km teren
01:37 h
Pr.śr.:18.43 km/h
Pr.max:31.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 93 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 4%
WYSOK MAX: 226
17.45 - 19.25
0,2l
Serwis: serwis amortyzatora, regulacja hamulców, pompowanie opon, smarowanie łańcucha, klejenie siodełka, nowe zabezpieczenie Bocialarki, kontrola połączeń śrubowych
Kategoria > km 010-049, Serwis, Terenowo
Modyń & Gorc / 10KKM W SEZONIE!
d a n e w y j a z d u
192.00 km
39.00 km teren
13:09 h
Pr.śr.:14.60 km/h
Pr.max:61.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3800 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
(GPS zwariował przy początku śladu)
Główne cele na dziś to zdobycie ostatniego szczytu >1000 w B. Wyspowym i ostatniego >1200 w Gorcach. A są to odpowiednio: Modyń i Gorc.
Wyjazd punkt 4. Coś tam udało się przespać ale nie za wiele. W Wieliczce przerwa na łyk picia. Tak, żeby się napić muszę się zatrzymać, nie używam bidonów ;) (nie chce mi się ich ciągle myć). I obieram kurs na Gdów: pagórkowatą DW966 w poprzek Pogórza Wielickiego. Wschód niby dopiero koło 6 ale można zauważyć już zbliżający się brzask. W Gdowie śniadanie, powoli zaczyna się przejaśniać. Kawałek za miastem wjeżdżam w taką jakby strefę mgieł i robi się naprawdę chłodno (11'C) i wilgotno. Ze strefy mgieł wyjeżdżam na podjeździe za Tarnawą. Ładny widok, takie morze mgieł w dolinach (widać na zdjęciach). Zjazd do Limanowej, przerwa na rynku. I zimny start na przeł. Ostrą. Na podjeździe ociepla się na tyle, że można zdjąć kurtkę. Na zjeździe z przełęczy nie rozpędzam się zanadto aby nie przegapić skrętu na Młyńczyska. Skręcam, droga dalej prowadzi w dół. W Młyńczyskach odbijam w boczną (ale wciąż asfaltową) dróżkę. Zrobiło się już naprawdę ciepło. Droga stroma, najpierw ~20% do góry, potem tyle samo w dół. W końcu dojeżdżam do żółtego szlaku. Przed wjazdem w teren dłuższa przerwa, na przygotowanie roweru i różne inne rzeczy. Nie ma za bardzo gdzie usiąść ale jest jakiś duży kamień. Startuję o 9.30. Z początku próbuję coś tam jechać ale w końcu stwierdzam że to nie ma sensu. Za stromo i za dużo luźnych kamieni. Większość wysokości nabieram więc z buta, nieśpiesznie wpychając rower trochę po szlaku, trochę lasem (bo żółty kiepsko oznaczony). W końcu jednak wypłaszcza się i grzbietem góry jedzie się całkiem fajnie. Po drodze mijam Małą Modyń (ale gdzie dokładnie to nie wiem, nie ma żadnej tabliczki ani słupka). Potem dołącza się niebieski szlak. Na Modyni (tak, r. żeński!) jestem o 10.35. No ten szczyt oznaczony jest bardzo dobrze, są 3 tabliczki i chyba jakiś słupek. "Zjazd" niebieskim też nie był za fajny. Najpierw wąska zarośnięta ścieżka a potem znowu stromo i kamieniście, większość więc sprowadzałem. A jak już spróbowałem kawałek zjechać to prawie urwałem przerzutkę ;) Z ulgą docieram do polnej drogi a potem asfaltem zlatuję do Kamienicy. Pół godzinki przerwy aby coś zjeść i posmarować się wreszcie kremem. Trochę mi zeszło zanim znalazłem jakiś otwarty sklepik by kupić wodę. Punktualnie w południe rozpoczynam wspinaczkę na Gorc. Szczyt prawie 800m wyżej. Pomimo że początek asfaltowy, niezbyt stromy (kilka, max kilkanaście %) i nie jest jakoś strasznie gorąco (~25'C) to idzie bardzo ciężko. Odpoczywam co kilkadziesiąt metrów (w pionie). To nie jest mój dzień, cały podjazd z Kamienicy na Gorc to jeden wielki kryzys. W końcu docieram do jakieś wiaty, miałem nadzieję że to już przeł. Młynne ale okazuje się że do tej jeszcze kawałek. Skręcam w jeszcze boczniejszą asfaltową drogę i tu po raz pierwszy wyłania się szczyt Gorca, a dokładniej to wieża widokowa na nim. Wydaje się być na wyciągnięcie ręki ale do szczytu droga jeszcze daleka. Zjeżdżam z asfaltu w leśną drogę przez Zdżar. Pomimo że niezbyt kamienista to wszystkiego podjechać/zjechać sie nie udało, bo bywało i 30%. Wreszcie jest przeł. Wierch Młynne. Przerwa. Ciągle przeliczam czy starczy mi czasu aby zjechać ze szlaku przed zmrokiem, ale za wiele mi z tych obliczeń nie wychodzi. Dalej też ciężko. Nawierzchnia generalnie dobra na rower ale znowu bywają 30% fragmenty. Walczę jednak by ujechać ile tylko się da, choćbym miał odpoczywać co kilka metrów. Po drodze jedno kamieniste podejście a kawałek przed szczytem wypych po łące bo zgubiłem drogę. Tuż przed szczytem łapię oddech i resztkami sił wtaczam się na wierzchołek, coby zrobić dobre wrażenie na turystach ;) A tych jest tu mnóstwo, rowerzystów też kilku (w tym jeden na wypasionym zielonym fullu Cannondale z Leftym). Szczyt zdobywam o 14.55. Na pachnącą nowością wieżę (zbudowana w zeszłym roku) nie wchodzę, nie mam siły. Siadam tylko na jej betonowym fundamencie i wciągam nieśpiesznie energybara, z nadzieją że jakoś postawi mnie na nogi. Po dłuższej przerwie ruszam zielonym w stronę Turbacza. Na mapie wygląda on w miarę płasko, w końcu jedzie się tu grzbietem. Z początku jednak sprowadzanie stromą ścieżką trochę niepokoi. Potem jednak jest fajnie, zdecydowana większość to jazda. Szlak bardzo urozmaicony. Są łatwe gładkie fragmenty, są bardziej kamieniste, są "wieczne kałuże", są i trudne sekcje korzenne (ale większość na podjazdach więc za dużo na nich nie zaszalałem). Są też wkurzające schody i kładki z bali. Turystów/rowerzystów po drodze spotkałem niewielu. Kawałek przed Jaworzyną niesamowite wrażenie robi wymarły las (jest na zdjęciach). Trochę się ochłodziło, jest jakieś 17'C. W końcu jest Jaworzyna Kamienicka, ze słynną kapliczką Bulandy. I widoczkami. Chciało by się na niej posiedzieć dłużej ale czas goni. Na odcinku Jaworzyna -> Kiczora to już trochę przegięli z tymi balami (szlak rowerowy!). No jedzie się po tym jak po drabinie. Na Turbacz już rzut beretem. Pod schronisko docieram o 17.20. Dalsze plany były takie aby wjechać na sam wierzchołek i zjechać czarnym szlakiem do Klikuszowej. Ale już od jakiegoś czasu wiem że nic z tego nie będzie. Trzeba szukać jak najkrótszej (a właściwie jak najszybszej) drogi aby zjechać do cywilizacji. Przeglądam mapę i wychodzi mi że zjadę tak: czerwony -> "Kopana Droga" -> zielony -> czerwony rowerowy do Poręby. Waham się czy nie kupić jakiegoś picia w schronisku bo zostało mi raptem 0,3l ale drogo tam raczej mają, musi wystarczyć. Gdy ruszam do zachodu Słońca jest niecałe 1,5h. Czerwonym (GSB) leci się pięknie, ze zmęczenia nie pozostał żaden ślad. Tak pięknie że prawie zaliczyłem OTB na jednym kamienisto-błotnistym fragmencie ;) Więc kawałek sprowadziłem. Pomimo późnej pory na czerwonym sporo turystów. Kopaną Drogą zjeżdżam na przeł. Pod Obidowcem. Tutaj już żywej duszy. Już wiem że zdążę przed zmrokiem więc pozwalam sobie na chwilę relaksu. Dalej łatwym zielonym przez Tobołów/Tobołczyk (wyciągi narciarskie/krzesełkowe). Przez drzewa prześwituje pomarańczowa tarcza zachodzącego Słońca, a naprzeciw na niebie widać już księżyc. Pora na szybki zjazd szlakiem rowerowym. Naprawdę SZYBKI, 40km/h nie całkiem równą szutrówką to jest dużo. Hehe tak ostatnio narzekałem że szlaki rowerowe nudne i łatwe, ale jednak czasem się przydają :) Wycelowałem idealnie z czasem, o zachodzie Słońca dojeżdżam do szlabanu (granica parku narodowego). Wjeżdżam na asfalt. Nie oznacza to jednak końca zjazdu, bo Mszana jakieś 250m niżej. Po drodze na przystanku zakładam lampki, a kawałek dalej w otwartym sklepie kupuję wodę na drogę powrotną. W Mszanie przerwa w parku, wciągam 2 banany (tak się spieszyłem że jeszcze mi zostały). Dalsza droga bez przygód. Na przystanku w Kasinie dopompowuję wreszcie opony. Dwie przełęcze i w dół do Dobczyc. Aha napiszę jeszcze raz - BARDZO lubię tą drogę :) W Dobczycach przerwa na czekoladę, kilka hopek Pogórza Wielickiego, szalony zjazd do Wieliczki i do domu. W domu koło wpół do 12.
Udana wycieczka, oba główne cele zaliczone. O ile Modyń na rowerze to taka trochę sztuka dla sztuki, o tyle Gorc na rower jest OK. Trochę szkoda tego zjazdu czarnym szlakiem, zostanie na inny raz. No i całkowicie zepsuł mi się już aparat - tyle dobrze że w domu a nie w trakcie wycieczki. W trakcie tego wyjazdu, gdzieś kawałek przed Dobczycami stuknęło 10kkm w sezonie :)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Ostra-Chichoń 812
Mała Modyń 988
Modyń 1028,5
Zdżar 866
Przeł. Wierch Młynne 750
Wierch Lelonek 955
Gorc 1228
Przysłop 1187
Jaworzyna Kamienicka 1288
Przeł. Długa 1009
Rozdziele 1198
Obidowiec 1106
Przeł. Pod Obidowcem ?
Suhora 1000
Tobołów 994
Tobołczyk 966
Przeł. Wielkie Drogi 562
Przeł. Wierzbanowska 502
W Wieliczce © Pidzej
W Gdowie o brzasku © Pidzej
Nad Rabą © Pidzej
Mgły o poranku © Pidzej
Wschód Słońca © Pidzej
Ponad mgłami © Pidzej
Widoczek na Beskid Wyspowy. Być może jest tu też Modyń © Pidzej
W Limanowej © Pidzej
Podjazd na przeł. Ostrą © Pidzej
Przeł. Ostra © Pidzej
Boczna droga w Młyńczyskach. Na wprost Modyń - wydaje się niewysoka, ale pozory mylą © Pidzej
Droga Krzyżowa pod Modynią, tu jednak nie jedziemy © Pidzej
Mgły w dolinach. To już Gorce a po lewej pewnie Sądecki © Pidzej
Odpoczynek przed wjazdem na szlak © Pidzej
Odpoczynek przed wjazdem na szlak © Pidzej
Żółty szlak. Coś tam próbowałem podjechać © Pidzej
Ale potem dałem sobie spokój © Pidzej
Wyżej dało się już jechać © Pidzej
Wyżej dało się już jechać © Pidzej
Modyń zdobyta! © Pidzej
Druga tabliczka © Pidzej
3 tabliczki to i 3 fotki :) © Pidzej
Przeszkoda na szlaku © Pidzej
Są porosty - znaczy się jest czyste powietrze! © Pidzej
Zjechać też za wiele nie zjechałem © Pidzej
Mało brakowało © Pidzej
Widoczek po drodze © Pidzej
W Kamienicy © Pidzej
Podjazd na Gorc. Z początku asfalt © Pidzej
Wiata po drodze © Pidzej
Wyłania się wieża na Gorcu © Pidzej
Koniec asfaltu. Droga przez Zdżar © Pidzej
Droga przez Zdżar © Pidzej
Droga przez Zdżar © Pidzej
Droga przez Zdżar © Pidzej
Niby niedaleko. Ale w góry rządzą się swoimi prawami i te 3,6km to był kawał drogi © Pidzej
Przeł. Wierch Młynne © Pidzej
Górska dwupasmówka ;) © Pidzej
Kamieni niewiele ale stromo © Pidzej
Wieża na Gorcu. Wydaje się że już blisko ale jeszcze jakieś 250m w górę! © Pidzej
Końcówka podjazdu © Pidzej
Wreszcie jest. Zdjęcie jakieś takie mało kolorowe wyszło © Pidzej
Odpoczynek u stóp wieży © Pidzej
Nawet bez wchodzenia na wieżę coś tam było widać (aparat oczywiście nie widzi prawie nic) © Pidzej
Gorc zdobyty! © Pidzej
Wieża raz jeszcze © Pidzej
Na zielonym szlaku. Korzonki © Pidzej
Strome zejście © Pidzej
Bardziej wilgotne miejsce © Pidzej
Gdzieś koło Przysłopu © Pidzej
Polana Bieniowe © Pidzej
Bieniowe © Pidzej
Mało przyjemny fragment © Pidzej
Zielony szlak © Pidzej
Korzonki. Szkoda że do góry a nie w dół © Pidzej
Korzonki © Pidzej
Wymarły las © Pidzej
Pod tymi kładeczkami pewnie jest dość mokro © Pidzej
Wymarły las © Pidzej
Odpoczynek na Jaworzynie Kamienickiej © Pidzej
Kapliczka Bulandy © Pidzej
Jaworzyna Kamienicka © Pidzej
Widoczek z Jaworzyny © Pidzej
Niby szlak rowerowy ale jedzie się jak po drabinie © Pidzej
Przeł. Długa. To już prawie Turbacz © Pidzej
Odpoczynek pod schroniskiem © Pidzej
Czerwony szlak © Pidzej
Tu skręcam w Kopaną Drogę © Pidzej
Kopana Droga © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Na przeł. pod Obidowcem © Pidzej
Tamtymi górami przed chwilą jechałem © Pidzej
Wyciągi na Tobołowie/Tobołczyku © Pidzej
Słońce powoli zachodzi © Pidzej
W Gorcach zasięg jest niemal wszędzie! © Pidzej
Wyciągi na Tobołowie/Tobołczyku © Pidzej
Słońce powoli zachodzi © Pidzej
Zjazd rowerowym © Pidzej
Prawie w Porębie © Pidzej
Odpoczynek na przystanku © Pidzej
Ostatnie zakupy © Pidzej
W Mszanie © Pidzej
Pompowanie opon w Kasinie © Pidzej
W lewo na Dobczyce © Pidzej
Skład drewna koło przeł. Wierzbanowskiej. Ach te zapachy © Pidzej
W Dobczycach © Pidzej
NACHY SREDN: 6%
NACHY MAX: 27%
WYSOK MAX: 1239
4.00 - 23.25
5l
6 bananów, 3 kanapki z pasztetem, czekolada, baton energetyczny, kilka cukierków
Kategoria ^ UP 3500-3999m, > km 150-199, Terenowo
Miasto
d a n e w y j a z d u
32.35 km
0.00 km teren
01:52 h
Pr.śr.:17.33 km/h
Pr.max:29.50 km/h
Temperatura:27.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 90 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 4%
WYSOK MAX: 233
15.40 - 17.50
0,5l
Serwis: serwis amortyzatora, regulacja hamulców, kontrola połączeń śrubowych, smarowanie łańcucha, pompowanie opon, nowe zabezpieczenie Bocialarki, wymiana baterii w tylnej lampce
Kategoria > km 010-049, Serwis, Terenowo
Miasto
d a n e w y j a z d u
35.11 km
0.00 km teren
01:58 h
Pr.śr.:17.85 km/h
Pr.max:28.00 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:104 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 4%
WYSOK MAX: 229
17.30 - 19.40
Kategoria > km 010-049, Terenowo
Wyspowy & Gorce
d a n e w y j a z d u
185.00 km
45.00 km teren
13:00 h
Pr.śr.:14.23 km/h
Pr.max:64.00 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3300 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Jutro kolejna trasa a ta zeszłego tygodnia jeszcze nie opisana - jeździć się chce a pisać relacje już nie bardzo. Ale w końcu się zmusiłem.
W niedzielę znowu byłem w górach, pogoda jak na Wrzesień wymarzona, trzeba ją wykorzystać na maxa. Pomimo że z cyferek wynika że wypad nie był tak hardcorowy jak poprzedni to jednak zmęczyłem się niewiele mniej (bo szlaki miejscami były mało rowerowe). A głównymi celami były dziś kolejne niezaliczone szczyty:
- w Beskidzie Wyspowym: 2 "tysięczniki" w Masywie Mogielicy: Jasień & Kutrzyca
- w Gorcach: kilka wysokich szczytów 1100-1200m, z Gorcem Troszackim, Kudłoniem i Mostownicą na czele
Trasa średnio długa więc wyjazd "późno" - o 4 przed świtem. Trochę się nawet przespałem. Do Wieliczki krajówką, tu jak zwykle mała przerwa na łyk picia i dokumentacyjną fotkę. Na zjeździe serpentynami w dolinę Raby też jak zwykle wpada się w strefę zimnego powietrza. Dobczyce omijam obwodnicą, nie chce mi się zatrzymywać w centrum na śniadanie bo nie jestem jakoś głodny. Wschód Słońca wita mnie podczas odpoczynku w Poznachowicach. Pogoda - trochę chmur jest ale nie wygląda na takie z jakich mogło by padać. Wieje tak jakby w twarz. W Wiśniowej standardowo wjeżdżam w "strefę ciepłego powietrza". Na przeł. Wierzbanowskiej jak zawsze wita mnie zapach świeżo ściętego drzewa (jakiś skład drewna tu jest). Na przeł. Wielkie Drogi jak zwykle warto zatrzymać się na fotki - wschodzące nad szczytami Beskidu Wyspowego Słońce. Kasina, Mszana Dolna i skręcam na Mszanę Górną. Tu robi się chłodno (min. 12'C). Wypatruję drogi na Łętowe. W końcu jest, odbijam w lewo. Droga wspina się tu na jakąś przełęcz bez nazwy (ponad 600m n.p.m.). I na tej właśnie przełęczy rozpoczynam terenowy etap dzisiejszej wycieczki. Przerwa na przystanku, śniadanie (wreszcie) i przygotowanie roweru. Upuszczam powietrza z opon, zdejmuję lampki a plecak zakładam na plecy. I punktualnie o 8 wjeżdżam na szlak (zielony pieszy/czerwony rowerowy). Na szlaku jak to na szlaku. Najpierw leśna droga, trochę jazdy, trochę pchania. Jakaś polanka i pierwsze widoki. Potem szlak skręca w stromą ścieżkę i tylko pchanie. Następnie znowu leśna droga i bardzo przyjemna jazda. Po drodze MEGA widokowa polana - Łąki. No widoki prawie takie jak ze Stumorgów. Jasień zdobywam o 9.15. Zjeżdżam jeszcze kawałek polaną aby zaliczyć niewiele niższą Kutrzycę. Tu spotykam pierwszych dziś turystów. I żółtym szlakiem kieruję się na przeł. Przysłop (Lubomierski). Początek bardzo fajny, prawie całość w siodle. Po drodze przeł. Przysłopek (druga o takiej samej nazwie jest kilka km obok). Przebiega nią wąska asfaltowa droga. Tu spotykam dwóch grzybiarzy. Są bardzo rozmowni, zwłaszcza jeden z nich. Też z Krakowa i też podobno jeździ na rowerze po górach, i radzi mi jak tu jechać. No całkiem miło się gada ale ja chciałbym już ruszać ;) Jadę dalej żółtym szlakiem (na chwilę go zgubiłem). Trochę do góry, a potem w dół. Kawałek dalej szlak przeradza się w zarośniętą ścieżkę i trzeba prowadzić. Końcówka to przyjemny zjazd na przełęcz. Przerwa na przystanku, krem, zakupy w moim ulubionym sklepiku (przed startem w Gorce mam zapas 2,5l wody). I ruszam do góry żółtym szlakiem. Asfalt, leśna droga, potem zarośnięta ścieżka. Trochę niepokoją mnie gęsto upakowane poziomice na mapie. No i faktycznie szlak okazuje się mało rowerowy - dziś czeka mnie długa wspinaczka drewnianymi schodami. Tyle dobrze że w cieniu. Docieram wreszcie na jakąś polanę, sprawdzam na mapie jak daleko "zajechałem". No i okazuje się że nie za daleko ;) To dopiero Jaworzynka. Widać stąd Jasień, z którego niedawno zjechałem. Potem, z tego co pamiętam trochę jazdy i kolejna, większa polana - Podskały. Magiczne miejsce. Ma się wrażenie jakby było się gdzieś na końcu świata. Dookoła bezkres gór i nie widać żadnych miejscowości, żadnych śladów cywilizacji. A do szosy wojewódzkiej stąd 2km w linii prostej. No a potem znowu schody i mały kryzys - ratuję się ostatnim, 6-tym bananem. W końcu jest jednak Gorc Troszacki. Tu zaczyna się super singielek. Dookoła borowiny i usychające świerkowe drzewostany. Tak fajnie się jechało że chyba minąłem Kudłoń. Zawracam więc (chcę mieć fotkę na szczycie). A ten jest słabo oznaczony - betonowy słupek na czarnym szlaku. Żadnej tablicy ani nic, a to przecież 4 co do wysokości szczyt w Gorcach! Kudłoń zdobywam o 13. Potem super zjazd na przełęcz Borek. Jak dla mnie to był on nawet odrobinę extremalny. Jakaś rodzinka krzyczy na mnie - tu nie wolno (ale na dzień dobry odpowiedzieli)! Heh no wiem że nie wolno, ale co zrobić - szlaków rowerowych w GPN jest mało, i są w większości mało atrakcyjne. Ot szutrowe drogi przez las, trawersujące zbocza i niezaliczające żadnych szczytów ani widokowych polan. Wyjątkiem jest tu szlak rowerowy biegnący wzdłuż GSB. No ale ile można jeździć jednym szlakiem? A ja przecież nie szaleję tylko tak turystycznie. Jak mijam turystów to zwalniam prawie do 0, albo się zatrzymuję. Nie śmiecę, wszystko zwożę w dół, do cywilizacji. No i generalnie pieszy turyści są do takich "rowerowych turystów" nastawieni pozytywnie lub neutralnie. Nie wiem jak strażnicy parku, bo jeszcze żadnego nie spotkałem. Na przeł. Borek dłuższa przerwa. Pogoda super, nie za gorąco, trochę ponad 20 stopni. Ciągle przeliczam czas, żeby przed zmrokiem zjechać z gór. No i pomimo że idzie mi raczej powoli to wychodzi że nie ma się gdzie spieszyć. Żółty z przełęczy na Czoło Turbacza już znam. Najpierw mały wypych potem sporo jazdy. Trochę wkurzają mostki z bali (duże przerwy między kłodami). Wyjeżdżam na polanę i tu zaczyna się 1,5km totalnego nielegalu. Bo trzeba zaliczyć Mostownicę. A przy drodze jest tabliczka "Obszar ochrony ścisłej". O ile na jazdę po parku można jeszcze przymknąć oko to to już totalna głupota i mandat za to można pewnie dostać niewąski! Pojechałem, cyknąłem fotkę i czmychnąłem z powrotem. Mostownica zaliczona, więcej już się tam nigdy nie pojawię. Na Czole Turbacza jestem przed 15. Hehe 13km po górach "jechałem" 4 godziny :D Butelka z wodą zaczęła przeciekać (przetarła się od bagażnika). Na szczęście w porę zauważyłem i straty wyniosły 0,25l. Coś tam zjadłem, odpocząłem, cyknąłem fajną fotkę z rowerkiem na skałach. I zbieram się do drogi, jakiś wiatr się zerwał. Szczyt Turbacza dziś ominę bo byłem już na nim 2 razy w tym roku. Lecę czerwonym szlakiem na Rozdziele. To tu się niedawno zgubiłem i skręciłem w nartostradę. Skręcam w nią i dziś, aby zaliczyć Średni Wierch. Trochę mi się nie chce, bo fajnie się leci czerwonym ale jak trzeba to trzeba. Fotka w miejscu gdzie prawdopodobnie wypada szczyt i zawracam. Dalej czerwonym na Stare Wierchy. Szlak już znam, leci się też pięknie, aktywność fotograficzną znacznie więc tu ograniczam. Na Starych Wierchach po 16. Pod schroniskiem siedzę z godzinę, oglądam mapy, delektuję się "byciem w górach". Na zakończenie dzisiejszej "górskiej włóczęgi" niebieski szlak na Obidową. Jeszcze nim nie jechałem. No to chyba najfajniejszy dziś odcinek! Przyjemna leśna droga, kamieni brak lub takie w sam raz. Praktycznie cały czas delikatnie w dół. Całość w siodle (poza kilkoma "wiecznymi kałużami" które wolałem obejść). Po lewej widoki na Tatry. Po drodze odbijam kawałeczek, aby zaliczyć Skałkę. W końcu wyłania się maszt, a potem drugi - to już Obidowa i Zakopianka. Na szlak wjechałem o 8 a zjechałem o 18 - 45km terenu zajęło mi 10 godzin :D No prędkość jak u piechura. Ale mnie to nie przeszkadza, i tak wolę na rowerze :) Szalony zjazd do Rabki (20%, to tu wykręciłem dzisiaj maxa) i szukam jakiegoś sklepu aby wodę kupić. Znajduję dopiero na placu targowym po drugiej stronie rzeki. Odpoczynek jak zawsze pod dworcem. Dopompowuję koła, zakładam lampki. I zeszła prawie godzinka, tak że do domu ruszam o zachodzie Słońca. Po tej przerwie tak mi sił przybyło że się nawet zatrzymywać nie będę musiał. W Mszanie już prawie całkiem ciemno. W Kasinie zjeżdżam z krajówki w moją ulubioną wojewódzką. Na przełęczy Wielkie Drogi wydawało mi się że się błysnęło gdzieś na zachodzie (jak się potem okazało, było to całkiem możliwe). Z przeł. Wierzbanowskiej widać już światła Krakowa i migające na czerwono kominy w Łęgu (35km w linii prostej). Znów ten zapach drewna. I w dół, do Dobczyc. Zawsze leci się tu pięknie. A dzisiaj to już w ogóle (wiatr w plecy). Niesamowite uczucie, delikatnie w dół (-1%, -2%) a rower na terenowych oponach jedzie bez pedałowania te 30-35km/h! Gdzieś w Sierakowie zaczyna kropić. A im bliżej Wieliczki tym bardziej grzmi/błyska się. Burza jest gdzieś niedaleko, a tu gdzie jadę była pewnie niedawno (droga całkiem mokra). W końcu w Wieliczce dopada mnie ulewa, na szczęście byłem koło przystanku. Przeczekałem największy deszcz, zapakowałem to co wrażliwe (elektronika/mapy) w worki i pojechałem. W domu koło wpół do 12.
Udana wycieczka, wpadły kolejne szczyty, przejechane kolejne nowe szlaki. Tak sobie patrzyłem po mapach i już myślałem że mam zaliczone wszystkie szczyty >1000 w Wyspowym i >1200 w Gorcach ale okazuje się że jednak nie. Tu i tu zostało po jednym. Ale to już materiał na kolejną wycieczkę :)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502 x2
Przeł. Wielkie Drogi 562 x2
Kiczora 901
Jasień 1062
Kutrzyca 1051
Miznówka 969
Przeł. Przysłopek 783
Myszyca 871
Przeł. Przysłop Lubomierski 750
Jaworzynka 1026
Gorc Troszacki 1235
Kudłoń 1276
Przysłopek 1123
Przeł. Borek 1009
Mostownica 1251
Czoło Turbacza 1259
Rozdziele 1198
Solnisko 1181 x2
Średni Wierch 1122
Obidowiec 1106
Groniki 1027
Jaworzyna 943
Skałka 907
Obiadowa ?
Kulakowy Wierch 840
Obidowa 865
Przerwa na łyk picia w Wieliczce © Pidzej
Na rondzie przed Dobczycami. Do Kasiny samochodem 25 min. Rowerem 1h 25 min © Pidzej
Odpoczynek na przystanku. Szczyt po prawej to Grodzisko w paśmie Ciecienia © Pidzej
Widoczek z przeł. Wielkie Drogi - wschód Słońca nad Beskidem Wyspowym © Pidzej
Widoczek z przeł. Wielkie Drogi - wschód Słońca nad Beskidem Wyspowym © Pidzej
Widoczek z przeł. Wielkie Drogi - wschód Słońca nad Beskidem Wyspowym © Pidzej
Rzeka Mszanka w Mszanie Dolnej © Pidzej
Stamtąd przyjechałem. Nie wiem co to za góra © Pidzej
Odpoczynek na przystanku © Pidzej
Przygotowanie roweru © Pidzej
I gotowy na teren © Pidzej
Zielony pieszy/czerwony rowerowy. Fragment trudniejszy © Pidzej
Zielony pieszy/czerwony rowerowy. Fragment łatwiejszy © Pidzej
Ławeczki po drodze © Pidzej
I pierwsze widoczki ze szlaku. Nie wiem co to za góry, w każdym razie Beskid Wyspowy © Pidzej
Najcięższy odcinek zielonego © Pidzej
Wyjeżdżam na polanę Łąki © Pidzej
Polana Łąki. Widoki jak ze Stumorgowej :) © Pidzej
Ćwilin. Byłem na nim w 2012 © Pidzej
Jasień zdobyty! © Pidzej
Widoczki spod Jasienia. To już Gorce © Pidzej
Kutrzyca © Pidzej
Zjazd żółtym © Pidzej
W dole przeł. Przysłopek. Góra za nią to Myszyca © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku. Kawałek ścieżką © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Odpoczynek na przeł. Przysłop Lubomierski. Wyspowy przejechany, pora na Gorce © Pidzej
Na początku raczej pchanie © Pidzej
A potem nie lepiej ;) © Pidzej
Po wyjściu z lasu © Pidzej
Były i fragmenty że dało się jechać © Pidzej
Jaworzynka © Pidzej
Tam przed chwilą byłem - Jasień © Pidzej
Tam przed chwilą byłem - Jasień © Pidzej
Polana Podskały © Pidzej
Tam jadę - Kudłoń © Pidzej
Polana Podskały. Magiczne miejsce © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Znowu schody © Pidzej
Gorc Troszacki © Pidzej
Fajna ścieżka © Pidzej
Fajna ścieżka © Pidzej
Kudłoń zdobyty! © Pidzej
Kolory miejscami trochę jesienne © Pidzej
Fotka dokumentacyjna. Nic ciekawego © Pidzej
Przeł. Borek © Pidzej
Żółty szlak na Czoło Turbacza © Pidzej
Mostownica. Długo wahałem się czy wrzucać tą fotkę. A jak mnie ktoś podkabluje? © Pidzej
Czoło Turbacza © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Czerwony pieszy/czerwony rowerowy - Główny Szlak Beskidzki © Pidzej
Tam był widoczek na Tatry ale aparat ich nie widzi © Pidzej
Średni Wierch - trzeba było ładny kawałek zboczyć ze szlaku © Pidzej
Stare Wierchy © Pidzej
Niebieski na Obidową © Pidzej
Niebieski na Obidową. Takie kamienie są OK © Pidzej
Gdzieś tu wypada szczyt Skałka © Pidzej
Jedna z "wiecznych kałuż". Lepiej obejść © Pidzej
A to już prawie Obidowa © Pidzej
Prawie Obidowa. Pierwszy raz widzę ją z tej perspektywy © Pidzej
Like it :) © Pidzej
Standardowe zdjęcie z Rabki © Pidzej
Odpoczynek jak zawsze pod dworcem © Pidzej
Mszana © Pidzej
W lewo - moja ulubiona droga © Pidzej
Dobczyce © Pidzej
Ulewa w Wieliczce © Pidzej
Ulewa w Wieliczce © Pidzej
NACHY SREDN: 5%
NACHY MAX: 28%
WYSOK MAX: 1241
4.00 - 23.40
4,75l
6 bananów, 3 (duże) bułki z pasztetem, czekolada
Kategoria ^ UP 3000-3499m, > km 150-199, Terenowo