> km 100-149
Dystans całkowity: | 21741.19 km (w terenie 332.50 km; 1.53%) |
Czas w ruchu: | 500:41 |
Średnia prędkość: | 18.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.00 km/h |
Suma podjazdów: | 88914 m |
Liczba aktywności: | 182 |
Średnio na aktywność: | 119.46 km i 6h 10m |
Więcej statystyk |
WTR - zachodnie rubieża Krakowa vol 4
d a n e w y j a z d u
113.40 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:27.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
opis nastąpi
10.25 - 22.50
Kategoria > km 100-149
WTR - zachodnie rubieża Krakowa vol 3
d a n e w y j a z d u
119.10 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
opis nastąpi
10.15 - 23.50
Kategoria > km 100-149
WTR - zachodnie rubieża Krakowa vol 2
d a n e w y j a z d u
143.40 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
opis nastąpi
8.45 - 23.25
Kategoria > km 100-149
Rabeczka
d a n e w y j a z d u
136.20 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
opis nastąpi
8.50 - 22.20
Kategoria > km 100-149
3ci Turbaczyk & Gorc :)
d a n e w y j a z d u
129.60 km
27.50 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wędrowiec
https://photos.app.goo.gl/5V8NX8hVuFdxRHqD6
https://www.alltrails.com/explore/map/7-08-2024-turbaczyk-3-1d94108?u=m&sh=qek9hh
Chrzest bojowy Wędrowca ;) Do tej pory jeździłem na nim
tylko po mieście, na kurierce. Ale trzeba sprawdzić co to warte w swoim
naturalnym środowisku, tj. w terenie :)
Padło na Turbaczyk. Wahałem się nad innemi górkami, ale
wizja piwka i naleśniczków ze schroniska była zbyt silna. Chciałem podjechać do
New Targu pociągiem o 5.30, tym co ostatnio gdy startowałem na Budapeszt. Ale
nie ma, zlikwidowany. Pewnie nowy rozkład od września wszedł. Najwcześniejszy
pociąg o wpół do ósmej. Na ten też się udaję. W pociągu frekwencja duża, ale to
stary EZT, więc rowerów wejdzie tu każda ilość. Po drodze obmyślam plan ataku
na szczyt. Wynalazłem na mapie drogę którą jeszcze nie jechałem: czarny rowerowy z
Ostrowska, do Bukowiny Waks. I końcówka potem już jest jedna,
czarny/niebieski/żółty/zielony pod schronisko. W N. Targu przed 11tą. W mieście
wciągam kebaba, kupuję jakieś picie, i wyjeżdżam z miasta Velo Dunajec. W Ostrowsku bez problemu odnajduję oznaczenia czarnego
rowerowego. Asfaltowa ścianka kończy się, i wjeżdżam w teren. Ale jaki teren!
No czegoś takiego się nie spodziewałem. Szlak jest de facto rynną wysypaną piachem. W górach też susza. Przy normalnej pogodzie tą rynną pewnie płynie
błoto. Ale da się jechać, to nie jest kopny piach, tylko takie wyschnięte na
wiór, zbite błoto raczej. Na drzewach pierwsze żółte liście. Albo susza, albo już jesień. Albo jedno i drugie. Mała regulacja przerzutek, zmniejszanie ciśnienia w
oponkach itp. Jakieś tam fotki, walka z samowyzwalaczem na 10 sek… Niemal
całość do podjechania, super. Tylko gdy mija mnie jakaś terenówka to tumany
kurzu długo unoszą się potem w powietrzu. Pot leje się strumieniami, taki
ukrop. Znajduję oznaczenia, strzałki do jakiegoś „Pomnika Ogniowców”. Odbijam
ze szlaku aby obadać ten temat, ale zawracam, szkoda czasu. Docieram do Bukowiny Waks. i dalej już znana droga. Mijam wycieczkę klubu rowerowego "Bez Kasku". Kasków nie mają za to silniki w fullach - owszem. Co za idioci :D Tymczasem pod górę nachylenia rozsądne, mało kamieni, prawie całość
do podjechania. Podjazd zajął mi od asfaltu na spokojnie 1,5 godzinki, z
odpoczynkami. Pod schroniskiem przed 15tą tak że młoda godzina. Naleśniczki, 2 piwka, zwiedzanie schroniska, fotki itp… Uwielbiam to miejsce. Potem atakuję
jeszcze sam szczyt góry, z obeliskiem – fajna ścieżka po korzonkach. Plan
powrotu obmyśliłem zaś ciekawy – wrócę przez Gorc :) Raz tylko byłem na tej
górze, parę lat temu. Tak więc przez Długą Halę, Kiczorę jadę na Jaworzynę Kam. Trochu się
zasiedziałem przy Kapliczce Bulandy. Ale to miejsce sprzyja takiej zadumie,
przemyśleniu pewnych spraw. Czasu było niby tak dużo a już zrobiło się po
17tej. Do zachodu Słońca niecałe 2 godzinki, trza się spieszyć. Zielonym szlakiem
kieruję się na Gorc. Trochu nielegal, bo to Park Narodowy, i przekreślone małe
rowerki na słupkach, ale co zrobić. I tak uważam że szkody dla przyrody czynię
tysiąc razy mniejsze niż jeden motór krosowy jadący pierwszą lepszą leśną
drogą. Zresztą te przekreślone rowerki na tych słupkach są takie malutkie…
Tabliczki może 10x10cm… Jak takie malutkie to mozie jednak wooolnoo tym
lowelllkiemmmm…??? Szlak stanowi wąska ścieżka, zagubiona w gąszczu
gorczańskiej roślinności. Może to dlatego zakaz, z piechurem się nie wyminie.
Ale o tej godzinie pustki na szlaku. Ścieżka łagodnie opada w dół, no super się
śmiga po tych korzonkach :) Dookoła na wpół uschły świerkowy
las. Naprawdę magiczne miejsce. Potem szlak się poszerza, do rozmiaru zwykłej leśnej drogi. Robi się całkiem chłodno,
po upale nie ma śladu. Mijam polanę z ławeczkami – Przysłop. Jeszcze kawałek
leśną drogą. Potem szlak odbija z tej drogi w lewo. w wąską, i stromą zarośniętą ścieżkę. Ale nie
taką jak na początku zielonego szlaku. Po prostu ciężki wypych, wspinaczka, tarmoszenie
roweru na ramieniu pod górę… Do tego
obleciało mnie stado much. No trochu mam dość.. Za to za plecami super widoki, morze gór! W międzyczasie gdzieś
znikły zielone oznaczenia szlaku, nie wiem czy dobrze idę… Tak, dobrze :)
Wyłania się na końcu tej ścieżki wielka sylwetka wieży widokowej na Gorcu! Uff…
Nie chciałbym zabłądzić w górach, bo jest 18.30. Triumfalny wjazd, ostatnie
metry na rowerze, nie z rowerem ;) Kawał wieży. 27m drewniana konstrukcja robi
wrażenie, przecież to jest wysokość 8-piętrowego budynku. Oprócz tego różne
ławeczki, tablice, kamienie pamiątkowe, itp. Jest nawet apteczka dla turystów
na słupku. Wbiegam na szczyt, bo czasu mało! Rozglądam się szybko dookoła, rzut
oka na panoramę, kilka zdjęć, nie ma czasu na dłuższą kontemplację. Dwóch
piechurów chyba szykuje się tu do noclegu. Szczyt wieży jest bowiem zadaszony,
a pięterko poniżej ma pełne drewniane ściany, i może służyć jako schronienie
przed burzą/deszczem. Zbiegam na dół, i trzeba lecieć. Zachód Słońca za jakieś
10 minut :) Pierwotny plan zakładał zjazd nowym (w sensie nie jechanym przeze
mnie), niebieskim szlakiem na przeł. Przysłop. Tak skróciłbym sobie ZNACZNIE
drogę, i nie musiałbym okrążać szosą No. 968 Wielkiego Wierchu, no i wspinać
się na tą przełęcz Przysłop asfaltem. Ale jak patrzę na mapę ten niebieski to jest ładnych 6km
stromego szlaku. Trochu strach o zachodzie Słońca się w takie coś pakować.
Wybieram bezpieczniejsza opcję. Zjazd purpurowym (bo to jest chyba taki kolor)
szlakiem rowerowym na przeł. Wierch Młynne, i tam już asfalt. Idzie raz dwa, w
miarę gładka leśna droga. Stromizny też czasem są, pewnie odcinki sprowadzam, szkoda ryzykować gleby w tym półmroku, szkoda hamulców. Zjazd
na Młynne zajął mi pół godzinki. Niebieskim szlakiem na pewno zeszło by mi
dłużej. Już całkiem ciemnawo. Jak zwykle przyrżnąłem łbem w za niską wiatę nad
stołem, zawsze w nią przywalam. Dlatego nigdy nie zdejmuję na Młynnem kasku ;) Dorzucam
trochu wiatru w oponki, wzuwam kurtalon, zakładam lampecki i zbieram się du
dom. Jest wpół do ósmej, przede mną jakieś 90km asfaltu, pewnie wrócę koło
2-giej w nocy (nie myliłem się). Zjazd do Zasadnego jest BARDZO stromy, tu są
maxy pod 20%! W Szczawie już ciemno. Reszta drogi bez przygód. Noga podaje,
gładko wciągam kolejne podjazdy, Przełęcze: Przysłop, Wielkie Drogi,
Wierzbanowską no i na koniec hopki Pogórza Wielickiego. Czuć inwersje, w
dolinach chłodek, na górze ciepło.
Udany trip, Turbaczyk zaliczony, do tego Gorc. Szkoda tylko
że na wieży dłużej nie posiedziałem i widoków się nie naoglądałem.
Dobry (jak
na mnie) współczynnik „MTB w MTB”: 27,5km / 129,6km = 21,2. Dokładnie 21,2 % MTB w MTB.
(zdarzają mi się wyniki kilkuprocentowe)
Wędrowiec sprawdził się bardzo dobrze, wytrzymał trudy
rąbania po Beskidzkich kamolach i korzeniach. Tzn. tyle koło złapało mały
luzik, ale już go skasowałem.
7.10 - 2.15
Kategoria > km 100-149, Terenowo
WTR i in.
d a n e w y j a z d u
121.50 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:34.00 km/h
Temperatura:27.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Mniam! Upał taki że w sakwie z sera żółtego zrobił się ser topiony w bułce ;)
Leniwa niedzielna przejeżdżka. Chillout w Puszczy i w Bochni.
Krk - WTR - wiochy - Puszcza (Żubrostrada) - Baczków - Proszówki - Bochnia (kebab, zwiedzanie) - Proszówki - Baczków - Puszcza (Żubrostrada) - wiochy - WTR - Krk.
Na powrocie chyba burzę, w sensie chmurę, burzowego błyskającego grzyba. Nie było by w tym nic dziwnego, ale wg. radaru burzowego ta chmura była nad N. Targiem. To chyba jest możliwe, chmury burzowe mogą mieć po kilkanaście km wysokości. A skoro z Krk widać Tatry, wysokie na 2,5km, to taką chmurę tym bardziej może być widać.
https://photos.app.goo.gl/RV6H92L5TyG3VhSEA
10.20 - 22.00
Kategoria > km 100-149, WTR 2024
Złote Wierchy i Okrągła
d a n e w y j a z d u
118.40 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:62.00 km/h
Temperatura:32.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czołg
https://photos.app.goo.gl/iY8oGuK7scmdDivaA
https://www.alltrails.com/explore/map/16-08-2024-zlote-wierchy-i-okragla-97250eb?u=m&sh=qek9hh
Plan był zupełnie inny: Turbaczyk. A wyszło tak że dziś dokończyłem niedokończone sprawy z wczoraj, tj. zaliczyłem dwa tytułowe szczyty których nie chciało mi się zaliczać wczoraj.
Wyjazd po 10tej. No trochu późno ale może się uda zaliczyć
ten Turbacz? Plan jest niby taki żeby atakować grań Gorców drogami stokowymi z
Koninek. A jak się nie uda to może chociaż Stare Wierchy, tak żeby liznąć
Gorców? Wszak w schronisku na Starych Wierchach też pewnie mają naleśniczki i piwko. Jest porno i dusno. Idzie powoli żeby nie powiedzieć bardzo powoli. Do
tego zmęczony jestem nieźle po wczorajszem. Piję tylko energetyka za
energetykiem i wlokę się jak emeryt. W Mszanie jestem po 15tej i nie, to nie ma
sensu. Zanim zjem kebaba będzie 16ta. W Koninkach gdy wjadę na szlak 17ta. Na
Turbaczu 19ta. Gdy zjem naleśniki, wypiję piwo i odpocznę – 20ta. I zachód
Słońca. Zjazd w ciemnościach, w cywilizacji 21sza, w domu o 1szej w nocy……. I te
wszystko założenia, to pod warunkiem że nie będzie burzy (a może być, są
podejrzane chmury na horyzoncie). Nie, bez sensu. O 7-8 trzeba było wyjechać to
by to miało sens. Tak więc wciągam nieśpiesznie tego kebaba, i obmyślam plan B.
Uwielbiam tego kababa w Mszanie. Mały w cenie dużego :) Plan B jaki mi
przychodzi na myśl to te dwie tytułowe górki. Nie jest to może plan wielce
ambitny, raptem ze 2km terenu, ale nie zawsze musi być ambitnie. Obieram więc
czerwony szlak. Na dobry początek zaliczam ławkę Ambrożego, 420m n.p.m. :) No
szczyt to to nie jest, ale dobra i ławka :) Potem łagodny podjazd leśną drogą,
i wreszcie kawałek cienia, lasu. To był świetny wybór bo na Turbacz to brakło
by mi nie tylko czasu (dnia), ale i sił. Złote Wierchy, zdobyte! Całe 536m n.p.m!!! Drzemka na łące. Potem zawijas w prawo, i zjazd. W dół przez las,
potem przez pola. Przede mną wyłania się drugi cel. Okrągła, 625m n.p.m. Na nią
żaden znakowany szlak nie prowadzi. Kawałek przed asfaltem dostrzegam strrrromą ścieżkę w górę, w prawo. Zaatakuję nią Okrągłą, choć pierwotnie chciałem inną
drogą. No wypych konkretny. Ale w sumie to samo miałem wczoraj, tylko że w
dawce x10, i z burzą na plecach ;) Więc się nie przejmuję. Fajny taki
bikeclimbing. Jak za starych dobrych czasów, gdy się zaliczało te szczyty
nałogowo ;) Techniki różne. Gdy zwykłe pchanie nie wchodzi w grę, moja
sprawdzona metoda to: zacisnąć hamulce - krok do przodu – wypych roweru siłą
rąk, do wyprostu – hamulec – krok – wypych rękami i tak na zmianę. Można też
rower ciągnąć a nie pchać. Prawą ręką łapię wtedy za sztycę. Największe
stromizny – rower bokiem, o korzeń, o drzewo zahaczyć, byle tylko nie spadł. I
stopy też zahaczać o kamienie, korzenie. Super zabawa :) Pod warunkiem, że nie
ma burzy na plecach. Docieram tą stromizną do niedużej łąki. Chwilka
odpoczynku, i kolejną stromą ścieżką bystro pod górę. Za kawałek wreszcie
wypłaszcza się, i uroczyście podjeżdżam może ze 100 metrów, przed samym
szczytem :) Myślałem że będę musiał się zadowolić fotką roweru przy betonowym
słupku, który wyznacza szczyt. Lub wręcz odnaleźć najwyżej rosnące drzewo, i
zrobić zdjęcie opartego o nie roweru. Tak przecież bywa na mało znanych,
pomniejszych szczytach. A tu oprócz betonowego słupka, i kilku potężnych
drzew jest też ładna drewniana tabliczką „Okrągła 625m n.p.m.” a nawet dwie
miniławeczki! Zjazd drogą którą planowałem pierwotnie wjechać. Która jest zaznaczona na
mapie Compassu jako droga. I faktycznie DROGĄ JEST. Łagodnie nachylona,
zjeżdżalna i częściowo podjeżdżalna na rowerze… Ale i tak podobała mi się ta
wspinaczka zboczem ;) Kiedyś tak na Luboń Wielki się wspinałem ;) Zjazd tak
samo jak wczoraj, asfaltem stromo w dół do Mszany. Zakupy w Biedrze. Do domu
powrót dla odmiany przez Kasinkę Małą, Pcim, Myślenice, i przez Pogórze
Wielickie w poprzek do Krk.
Zaliczone szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502
Przeł. Wielkie Drogi 562
Złote Wierchy 536
Okrągła 625
10.05 - 00.0
Kategoria > km 100-149, Terenowo
Szczebel (niedokończone sprawy)
d a n e w y j a z d u
115.50 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czołg
https://photos.app.goo.gl/aB5cMCuhz7uy9Ltk6
https://www.alltrails.com/explore/map/15-08-2024-szczebel-e1cd50f?u=m&sh=qek9hh
No więc zachciało mi się górek. Albo raczej „górek”. W
sensie orki na MTB po beskidzkich szlakach. No i mam czego chciałem :) Padło na
Szczebel!! Czemu tak!? A nie klasycznie na Turbaczyk?! Bo miałem tutaj
niedokończone sprawy: Szczebel jest to jeden z ostatnich (jeśli nie ostatni)
wysoki, tj. ~1000m niezaliczony szczyt w Beskidzie Wyspowym. Swoją drogą
wypadało by uzupełnić tabelkę z górskimi zdobyczami po prawej stronie bloga,
gdyż jest ździebełko nieaktualna ;)
Wyruszyłem wydawało mi się wystarczająco wcześnie (jak się
potem okazało – niewystarczająco), godz. 8.35. Szczebel atakować zamierzam
szlakiem z Lubnia. A jak Lubień, to kurs na Myślony. Wieliczka, Koźmice
Wielkie, Gorzków, Borzęta, Myślenice. Ile ja razy jak orałem tą drogę gdy
budowałem formę, gdy byłem jeszcze niedzielnym rowerzystą. Upał narasta, a i
chmurek coraz więcej. Jest ryzyko burz, ale jak wczoraj patrzyłem na prognozy
to tak bardziej późnym popołudniem. Powinienem zatem zdążyć zjechać do
cywilizacji (yhym). Posilając się niezliczoną ilością energetyków docieram w
tym ukropie do Myślenic, no i potem ostatnia prosta: serwisówką wzdłuż
Zakopianki do Lubnia. W okolicach Pcimia na wprost przede mną wyłania się Cel mojej podróży :) Potężny masyw Szczebla zawsze robił na mnie wrażenie. Stromizna
jego zboczy również. Na zdjęciu nie widać w całej okazałości nachylenia
najstromszego, północnego stoku ;) Gdyż nie patrzy się na ten stok całkiem z
profilu, tylko tak trochę z przodu. Ja „wjeżdżał” będę po zboczu wschodnim, tj.
tym po lewej na zdjęciu. O średniej, ale i tak znaczącej stromiźnie. Zjeżdżał
zaś po stoku południowym, najmniej stromym i z najmniejszą wys. względną –
opada ono bowiem w stronę ponad 600m przełęczy, a nie aż w dolinę Raby. W
Lubniu skręcam w ulicę Tęczową (FUJ!!), wiadukcikiem przekraczam Zakopiankę, i
chwilę po godz. 12tej wjeżdżam na czarny szlak. Początkowo trochę błota,
stromizny umiarkowane, no nawet daje się jechać :) Ale to tylko miłe złego
początki ;) Coś tam podjeżdżam jeszcze do zakrętu w prawo, tj. wiaty
myśliwskiej i kapliczki. I jeszcze kawałek za. Potem, zgodnie z gęstniejącymi
na mapie poziomicami jazda przestaje być możliwa. Zaczyna się mozolny wypych kamienistą rynną. Zdjęcia oczywiście W OGÓLE nie oddają tej stromizny. Do tego pomimo lasu zaduch straszny, pot leje się wiadrami. A
ja wziąłem tylko litr wody, bo po co więcej na taką górkę ;) Mijam kilku turystów,
im wspinaczka idzie równie powolnie co mnie. Z tym że ja taszczę 17kg złomu ze
sobą ;) Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze nadchodzi, od tyłu, zza pleców…
Grzmi… No nieźle się wkurwiłem. Przecież raptem godzinkę temu, gdy wjeżdżałem
na szlak pogoda była jeszcze stabilna… Patrzę na radar burz, no i faktycznie
idzie jakieś cholerstwo… Może przejdzie bokiem? No nie powiem. Raz że jestem
zły, dwa że się boję, do tego gorąc, końcówka picia, coraz bardziej chore
nachylenie, ja tarabanię się z tym złomem coraz wolniej, i zaraz z wysiłku
dostanę migotania przedsionków. Ale chciałem to mam swoje „górki” :) Piechurzy
którzy nie muszą taszczyć ze sobą rowerowego złomu już mnie wyprzedzili. No boję się burzy w górach. Oczywiście to jest dziki szlak, tu nie ma
kawałka wiaty, to nie jest Lasek Wolski czy Puszcza Niepołomicka. A ja nie mam
ubrania p/deszczowego. Bo po co brać skoro niby miałem zdążyć przed ew. burzą? Mam
tylko folię NRC. Gdy zaczyna padać zakładam ją na siebie w roli peleryny. No
nie pozostaje nic innego tylko przeć jak najszybciej w górę. Może na Małym Szczeblu będzie jakaś wiata? Nie, nie ma. Tylko tabliczki z nazwą szczytu. 776m
n.p.m. Czyli jeszcze 200m wspinaczki pod górę. W ogóle to po drodze miała być
niby jakaś jaskinia – Zimna Dziura. Miałem myśl żeby w niej się schronić. Ale
minąłem miejsce na szlaku gdzie wg mapy jest ta jaskinia i jej nie znalazłem. No to cisnę
dalej z tym stalowym złomem na granicy zawału, spocony, spragniony, z
szeleszczącym cholerstwem na sobie. I zaparowanymi okularami które muszę zdjąć i
iść na wpół ślepy ;) Kawałek przed szczytem już wiem że jednak burza przeszła
bokiem. Chyba poszła doliną Raby na Myślenice. Na szczycie pogoda stabilizuje się,
przestaje padać i nawet wychodzi niebieskie niebo gdzieniegdzie spomiędzy
chmur. Wtarabanienie się z Lubnia na Szczebel zajęło mi dokładnie tyle ile
pisze na mapie: 2,5h :) No widoki urywają łeb. Widoki na północ, tam gdzie
najstromsze zbocze (foto tytułowe). Jest też wielka biała płachta, stąd chyba
startują paralotniarze, też na północ. Na szczycie są też ławeczki, stoliki, maszt z
flagą Polski, tablice pamiątkowe, kosze na śmieci, mapy, no jest urwa wszystko… Wszystko poza kawałkiem cholernej wiaty, skrawkiem dachu nad głową. Ja rozumiem że góry mają być dzikie, i w ogóle. Ale
naprawdę nie zaszkodziło by gdyby na każdym ważniejszym turystycznie szczycie
postawić małą drewnianą wiatę, jako awaryjny schron dla turystów… Jako że wg
radarów pogoda dalej nie jest całkiem stabilna, a ja zaraz skonam z pragnienia,
szybko zbieram się na dół. Zielonym szlakiem, na przęł. Glisne. (Bo jest też
czarny do Mszany ale tam to jest jeszcze większy hardcore patrząc na km / przewyższenie). No i
ten zielony całkiem spoko. Nachylenie rozsądne, rozmiary kamoli takoż. Sporo
zjechałem, a gdyby nie było mokro i ślisko, to zjechałbym więcej. Trzeba było w
obie strony zielonym. Po drodze zaliczam jeszcze Małą Górę 883m n.p.m. Po
wyjeździe z lasu wyłania się widok na wielki masyw Lubonia Wielkiego. I
nadajnik na szczycie. Zjazd zajął mi coś koło pół godzinki. Z Glisnego siup w
dół asfaltem do Mszany. Nachylenia po 12,13,14%! Przynajmniej tak mówią znaki.
W zasadzie miałem tu zboczyć znowu w czerwony szlak, i zaliczyć dwie mniejsze
górki, ale mam dość na dziś. I nie ma picia, ani sklepu z piciem. Sklep jest dopiero w Mszanie Dolnej. Innym razem zaliczę te górki (okazuje
się, że zaliczę je nazajutrz). W Mszanie wlewam w siebie litr życiodajnych
kolorowych płynów na raz :) Powrót standardowo i bez przygód: Kasina, Wiśniówa,
Dobczyce, Wieliczka. W Dobczycach super kebab. W domu przed 22gą.
No skatowałem się nieźle, ale w sumie jestem zadowolony.
Kolejny szczyt do kolekcji, a właściwie to kilka szczytów (lista). Z wniosków:
- Szczebel nie nadaje się na rower
- Rower nie nadaje się wjazd na Szczebel
- Nie ma sensu jechać rowerem na Szczebel
- Turbacz nadaje się na rower, i trzeba jechać rowerem na
Turbacz :)))
- pogoda w górach zmienia się bardzo szybko
Zaliczone szczyty (pogrubione
– nowości):
Mały Szczebel 776
Szczebel 976
Mała Góra 883
Przeł. Glisne 634
Przeł. Wierzbanowska 502
Przeł. Wielkie Drogi 562
8.35 - 21.35
Kategoria > km 100-149, Terenowo
WTR i in.
d a n e w y j a z d u
115.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Czyli leniwa niedzielna przejażdżka. Krk - Zakrzów - Niepołomice - Droga Królewska - Puszcza - Baczków - Bochnia (kebab) - Baczków - Puszcza (leżakowanie) - puszczańskie MTB na rowerze szosawym - zagubiony 15t most w Puszczy - Chobot - WTR do Krk - Bagry
https://photos.app.goo.gl/hPnYNmpLhGcNBoza6
9.15 - 20.50
Kategoria > km 100-149, WTR 2024
Trstena
d a n e w y j a z d u
118.20 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Nie miałem pomysłu na tą wycieczkę. Niby miałem jechać na przeł. Krowiarki, bo dawno nie byłem. Ale zmęczony byłem z deka po wczorajszem Młynnem. Zatem stanęło na tym, że krajówką dojadę do Trzciany, a potem wrócę do N. Targu ścieżką rowerową, Velo cośtam. I to był strzał w dziesiątkę.
https://photos.app.goo.gl/beXFHywkmxqBxXeZ7
https://www.alltrails.com/explore/map/27-07-2024-trstena-4fd5aad?u=m&sh=qek9hh
10.55 - 21.30
Kategoria > km 100-149, Rabka 2024