> km 050-099
Dystans całkowity: | 19790.46 km (w terenie 261.45 km; 1.32%) |
Czas w ruchu: | 876:06 |
Średnia prędkość: | 18.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.50 km/h |
Suma podjazdów: | 139321 m |
Liczba aktywności: | 296 |
Średnio na aktywność: | 66.86 km i 3h 31m |
Więcej statystyk |
Rozjeżdżanie kaca
d a n e w y j a z d u
84.40 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:61.00 km/h
Temperatura:32.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Km w sumie niewiela, ale dodam jako osobny wpis, a nie zbiorówka, bo wycieczka fajna. W Myślenicach w MediaExpert pooglądałem trochę MTB Indiany, którego jednak ostatecznie nie kupiłem, gdyż zdecydowałem się na Rometa. Poza tym leżakowanie nad Rabą, i wyparowywanie alkoholu z organizmu ;)
https://photos.app.goo.gl/S7mQd34vPwGYcYHP6
https://www.alltrails.com/explore/map/24-08-2022-mysl-dobcz-gdow-55b782d?u=m&sh=qek9hh
12.00 - 22.00
Kategoria > km 050-099
Rabka - Krk
d a n e w y j a z d u
68.20 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:59.20 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Powrót z urlopu. Rabka - Mszana - Kasina - Wiśniówa - Dobczyce - Wieliczka - Krk. Pogoda z początku mocno niepewna, no i w Kasinie lunęło. Z godzinę na przystanku czekałem. A potem coraz bardziej się rozpogadzało.
12.40 - 19.00
Kategoria > km 050-099, Rabka 2024
Krk - Rabka
d a n e w y j a z d u
70.50 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:58.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Po pracy wyjazd na urlop. Krk - Śledziejowice - Wieliczka - Dobczyce - Wiśniówa - Kasina - Mszana - Rabka
Kategoria > km 050-099, Rabka 2024
Lubomir !!!
d a n e w y j a z d u
99.00 km
6.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czołg
Dlaczego 3 wykrzykniki w tytule? O tym za chwilę. Przeca niewysoka górka na której
byłem wiele razy.
W piątek udało mi się wyrwać z pracy o 15tej i uznałem to za
dobrą okazję żeby zaatakować Lubomira. Raz w roku odwiedzić wypada. A w ub.
roku nie byłem, ostatni raz w 2022. Upał póki co piekielny (ale to ulegnie
zmianie). W Wieliczce wciągam kebaba, a potem wciągam słynną ściankę Kopernika.
Tzn. stromy podjazd z centrum Wieliczki do Sierczy, z kocich łbów, maxy pod
20%. Trzeba trochę pojeździć na młynku. Nie po to bowiem płaciłem za korbę z 3
tarczami żeby używać tylko dwóch ;) Dojazdówka asfaltem przez Dobczyce,
Wiśniową. Szybkie tankowanie (energetyka) w Biedrze. Pogoda ulega zmianie,
zachmurza się całkowicie, ale prognozy deszczu nie przewidują. Za Wiśniówą
skręcam w prawo, na Kobielnik. Póki co nabieram wysokości asfaltem. Kilka
zakrętów i wiadro potu dalej, jestem na przeł. Jaworzyce. 576m n.p.m. Znam już
na pamięć te wysokości, tyle razy te góry zjeździłem. Godz. 18.40, czyli czas
dobry, do zmroku daleko. W prawo dalej stromo asfaltową dróżką przez
przysiółki. Wszędzie nasrane tablic „droga prywatna”, „zakaz wjazdu”. Ale to są
jakieś spory, wojenki mieszkańców. Prawdopodobnie zazdroszczą oni właścicielom
funkcjonującego na końcu asfaltu pensjonatu „Gościniec pod Lubomirem”, i stąd
te złośliwości. Za tym hotelikiem asfalt się kończy i zaczyna właściwa część
wycieczki, tj. przejazd szlakiem. Upuszczam powietrza z oponek, znowu zrzucam
na młynek. I mniej lub bardziej zgrabnie wspinam się szutrową, wijącą się
serpentynami drogą. Za szlabanem szlak przybiera formę typowej już beskidzkiej
leśnej drogi, pełnej kamieni, korzeni i kolein. Jak zawsze co chwila
odpoczywam. I tu właśnie, na ostatnich kilkuset metrach już nie jest tak jak zawsze
:) Bo zawsze ostatnie najstromsze 300-400-500m podprowadzałem, i nie widziałem
perspektyw na podjechanie tego. A dziś? No odpoczynków co nie miara, ale
WSZYSTKO WCIĄGNIĘTE, co do metra!!! Pierwszy raz w życiu. Ale jak mi się to
udało? Nie wiem. Nachylenie przecież się nie zmniejszyło, a Lubomir się nie
zapadł. Mam pewne hipotezy:
- większa masa kierowcy, >100kg, i większy nacisk na tyle
koło, lepsza trakcja
- szersze opony, 2,25”
- zablokowany w obniżonej pozycji widelec
- kamienie którymi kiedyś wysypano tą drogę częściowo
wsiąkły w ziemię
A pewnie jest to połączenie wszystkich 4 czynników. W
każdym razie jestem mega zadowolony :) Na szczycie krótka pauza pod obserwatorium. Temp. ledwie 13’C! Ale wysiłek taki, że jest to przyjemna
temperatura. Ogólnie na szlaku pustki, ze 4 osoby widziałem na odcinku do
Lubomira, a potem to już zero. Rozpoczynam nieśpieszny zjazd, przez Łysicę do
schroniska na Kudłaczach. Na zjeździe poszło mi już trochę gorzej. Nie wszystko
zjechane, zabrakło odwagi. A zdarzało się zjechać całość. No ale nie można mieć
wszystkiego, raz idzie lepiej pod górę, a raz w dół. Po drodze pauza na
ławeczce w punkcie widokowym. No tutaj to widoki są iście nieziemskie – foto
tytułowe. Końcówka zjazdu na Kudłacze już w półmroku. Szybki zlot asfaltem serpentynami
do Pcimia. Tankowanie w Biedrze, dorzucanie atmosfer do oponek. I potem raz jedną, raz drugą stroną Raby do
Myślenic. Przejeżdżam jeszcze tylko przez rozimprezowane Zarabie, no i trzeba
dociągnąć jeszcze 30+km w poprzek przez hopki Pogórza Wielickiego. Borzęta, Gorzków, Koźmice Wielkie. Przyjemna,
ciepła noc i rozgwieżdżone niebo. W domu przed pierwszą. Udana wycieczka, mała
górka a cieszy. Ilość MTB w MTB: 6km / 99 km = 0,06. Czyli 6% MTB w MTB. Taki mój standard D:
https://photos.app.goo.gl/sxkxcHCQrFrY1qMP6
https://www.alltrails.com/pl-pl/explore/map/5-07-2024-lubomir-d3d9446?u=m&sh=qek9hh
Kategoria > km 050-099, Terenowo
WTR i in.
d a n e w y j a z d u
95.50 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:33.10 km/h
Temperatura:27.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/mk6Aj3vAbfgvdawg7
Leniuchowanie na rowerze. WTR, Brzegi, wiochy, Puszcza (Żubrostradą wte i nazad), wiochy, Niepołomice, WTR, dokrętka po mieście (M1). Znowu kręciły się w pobliżu burze i znów mnie ominęły. Leżakowanie na polance i nad Wisłą itp. Maj zamknięty godnym wynikiem 2200km :) A przecież w ogóle się nie starałem, samo tak wyszło.
Kategoria > km 050-099, WTR 2024
WTR i in.
d a n e w y j a z d u
76.80 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:39.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Leniwa przejażdżka, znowu straszyło burzami i znowu przeszło bokiem.
Krk - Brzegi - WTR - wiochy - Puszcza - leżakowanie na polance - Puszcza - wiochy - DW do Niepołomic - WTR - Brzegi - Krk
https://photos.app.goo.gl/zHgDSWG6rSsTSuMH7
Kategoria > km 050-099, WTR 2024
Góra Chełm i dookoła jez. Dobczyckiego
d a n e w y j a z d u
93.63 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:70.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://www.alltrails.com/pl-pl/explore/map/3-05-2024-gora-chelm-i-dookola-jez-dobczyckiego-b68c8d5?u=m&sh=qek9hh
https://photos.app.goo.gl/kbdAaUcEWSMipnp37
Budowania formy dzień kolejny. Po wczorajszem treningu (bo
tak to trzeba nazwać) miałem ochotę na cosik lżejszego. Stanęło na Chełmie,
jesienią chyba ostatni raz byłem. Pogoda ciągle żyleta, 25 stopni. Urozmaicam
sobie nieco trasę i zamiast szosą wojewódzką jadę przez Grabówki. Panorama Krakowa jest stąd niesamowita. Chyba szykują rury na wymianę – rury którymi
płynie woda z jez. Dobczyckiego dla Krakowa. Na zjeździe DW do Myślenic max
jakieś 70kmh :) Rynek, Zarabie i atakuję Chełm. Ścigam na podjeździe z jakimś
bikerem ale szybko pokazuję Mu kto tutaj ma 180tys. km w nogach ;) Odpoczynek
na szczycie i szybkooo w dóóół. Na Zarabiu cheeseburger i już miałem wracać jak
zwykle ale za mostem na Rabie skręciło mi się jakoś inaczej i koniec końców
okrążyłem jez. Dobczyckie fajnymi bocznymi drogami, pełnymi podjazdów i serpentyn
:) Udana wycieczka, nóżka podaje.
Kategoria > km 050-099
WTR i in.
d a n e w y j a z d u
85.87 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Kokotów - Brzegi - WTR do Krk - wałem Rudawy wte i nazad 2 razy - Bronowice - miasto
https://photos.app.goo.gl/rvG6GaZ4WvAaY3Wb7
Kategoria > km 050-099, WTR 2024
WTR i in.
d a n e w y j a z d u
73.15 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:7.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/LNbBB4LB9UnkDQvo9
Bardzo leniwie po WTR i okolicach. 2x Brzegi, WTR, Niepołomice. Zimny wicher.
11.50 - 19.25
Kategoria > km 050-099, WTR 2023
Eliaszówka
d a n e w y j a z d u
78.92 km
18.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czołg
https://photos.app.goo.gl/ZWVd9KVi1kq7mM9r8
https://www.alltrails.com/pl-pl/explore/map/29-09-2023-eliaszowka-766e428?u=m&sh=qek9hh
Tak więc dziś osiągnąłem nieco lepszy bilans "wycieczki MTB":
na 79km trasy terenu wyszło 18km :) A było to tak:
Kolejne potężne uderzenie lata pod koniec września
postanowiłem wykorzystać na kolejny terenowy trip. Wahałem się pomiędzy:
- klasyk, tj. Turbaczyk i piwko/naleśniczki w schronisku
- klasyk light, czyli Lubomir
- nowości w B. Wyspowym, np. Pasierbiecka Góra i okolice
- nowości w B. Sądeckim – Eliaszówka, która chodziła mi po
głowie od dawna.
Tak właściwie decyzję podjąłem rano przed wyjazdem. Stanęło
na Eliaszówce. Pędem do Bieżanowa na pociąg. Odjazd 7.59. Tym razem nie było
problemu z przepełnieniem składu bikerami, nie było zamieszek, gróźb i bójek ;)
Mogę zatem spokojnie obadać na telefonie przebieg trasy. Start w Piwnicznej. Stamtąd
przejazd bardzo zachęcająco wyglądającymi na mapie szlakami przez Eliaszówkę,
Obidzę, przeł. Rozdziela. I tu albo zjazd do Jaworek, albo… dalej bardzo
kuszącym szlakiem niebieskim, przez Wysokie Skałki aż do Szczawnicy. A szlaki
te bardzo fajnie wyglądają na mapie, gdyż raz nabiera się wysokości i potem leci
grzbietem, 800, 1000, 900m n.p.m. itp. Bez jakichś karkołomnych wspinaczek jak
ostatnio na Lubogoszcz ;) Za Sączem wsiada wycieczka kilku starszych, wesołych
Panów na elektrykach. Jak to mężczyźni, dyskutują o różnych technicznych
rozwiązaniach zastosowanych w ich elektrycznych bicyklach. W Piwnicznej o
11tej. Przed wjazdem na szlak wciągam burgera/frytki. I odnajduję szlak
zielony, i idący równolegle z nim niebieski rowerowy. Właściwie to trzymał się
będę oznaczeń szlaku zielonego pieszego, bo te niebieskie rowerki to namalowane
są na drzewach bardzo rzadko, słabe oznakowanie… Początek to wypych stromą
ścieżką, a potem zaczyna się podjazd nowiutką gładziutką BETONOWĄ drogą
prowadzącą do wysoko położonych przysiółków Szczawnicy. Nachylenia potężne, a z
nieba leje się żar. Pogoda jak w sierpniu :) Drzewa liściaste ciągle zielone,
odsetek pożółtych liści oceniam na max 10% !!! Nie tylko z pogodą coś mi nie gra.
Słabo mi idzie ten podjazd. Chyba coś mnie bierze, osłabienie, głowa pobolewa.
No to nie wróży dobrze na dalszy przebieg trasy. Staram się tym nie przejmować,
po prostu częściej niż zwykle odpoczywam. Za plecami piękne widoki na dolinę
Popradu i Piwniczną. Betonowa tafla kończy się, zaczynają betonowe płytki z
dziurkami. Ostatnie domostwa, zamieniam kilka słów z tubylcami, i wreszcie
wjeżdżam na szlak. Póki co w miarę płasko, lekko i przyjemnie. Są dwa cięższe fragmenty ze stromym wypychem a nawet schodkami, Pan z wioski mnie o tym
przestrzegał. W końcu pomiędzy drzewami dostrzegam potężną sylwetkę wieży widokowej. Eliaszówka zdobyta! Jest godz. 14ta, czyli tempo takie sobie ;)
Wchodzę oczywiście na szczyt. Nie jestem pewien co obejmuje panorama i nie chce
mi się sprawdzać, ale wydaje mi się że ta ściana gór na horyzoncie to pasmo Jaworzyny Krynickiej. Dalej zielonym, kierunek: Obidza. Sporo w dół,
ze 100m do wytracenia. Wszystko w siodle :) Była jedna prawie gleba w błocie.
Tzn. rower wyglebił, ale ja nie, bo udało mi się zeskoczyć :D Zaraz jest
znajoma mi dobrze przełęcz. Mijanka z szosowcem ;) Na Obidzę też prowadzi
gładka (acz stroma) betonowa tafla drogi. Zamiast jak ostatnio czerwonym, skręt
w lewo w niebieski. Zapomniałem dodać, ale szlak cały czas biegnie granicą
PL/SK. Co kawałek granica oznaczona jest solidnymi betonowymi słupkami. Po
jednej stronie literki P, po drugiej S, i kilometry. Słupki raz po prawej, raz
po lewej stronie drogi, tak że trochę po Słowacji dziś pojeździłem :) Po drodze
mijam zapewne jakieś mniej ważne szczyty, potem sprawdzę jakie. Szlak biegnie
raz lasem, raz w Słońcu. Oprócz drzew iglastych, sporo mocno powykręcanej
trudami górskich wichrów karpackiej buczyny. Mijam dwóch panów po 50ce, na
nieelektrycznych lowelkach, pchających pod górę. Sza-cu-nek. (Ja też bym
pchał). W końcu wyłania się wielka hala. Szybki zjazd po trawie. A raczej
slalom między minami, tj. krowimi plackami :D Przełęcz Rozdziela. Lub jak kto
woli „Sedlo Rozdiel”. I tu niby miałem jechać dalej, przez Wysokie Skałki, do
Szczawnicy. Ale czas na obiektywne rozeznanie sytuacji, a nie myślenie
życzeniowe. Dochodzi 16ta. A tu do pokonania mam drugi taki kawał szlaku, jak
do tej pory. Być może trudniejszy, bo szlak rowerowy kończy się, a dalej idzie
tylko pieszy. Przed oczami właśnie mam stromy podjazd wypych na Wierchliczkę. Zachód Słońca przed 19tą. Jestem na Słowackiej granicy, 120km od
Krakowa, lekko osłabiony przez kowida czy inną grypę. Nie, to się nie uda. Zawrotka,
i skręcam w żółty szlak do Jaworek. Piękny, szybki zjazd po łące. Raz, dwa, i
jestem w Dolinie Białej Wody. Pierwszy raz życiu. Kułwa jak tu pięknie! Warto
było skrócić. Szutrowa droga biegnie doliną potoku, co kawałek mostki i brody,
przejazdy po betonowych płytach. Wybieram te drugie, żeby opłukać oponki z
błota. Po obu stronach, nie wysokie, ale malownicze skały, skalne urwiska. No
super. Akurat jest MOP (miejsce obsługi pedalarzy). Dużą pumpą dobijam
niewielkim wysiłkiem brakujące atmosfery do opon. Te które upuściłem wjeżdżając
na szlak. Terenowe opony już tak fajnie nie gwiżdżą na asfalcie, ale za to
jedzie się dużo lżej. W centrum Szczawnicy wciągam tam gdzie ostatnio koryto
kapsalona. A w telefonie mam już zakupiony bilecik na pociąg :) Regio ze
Starego Sącza o 19.58. Nie. Nie chce mi się nawijać ponad 100km asfaltu po
górach, na terenowych oponach, z osłabieniem, i z inwersjami: w miarę ciepło na
górze, w dolinach zjazd w zimnicę. To by mogło nie skończyć się dobrze.
Pozostaje 40km asfaltu, po płaskim. W sam raz. Mijam Krościenko, i zapadającym
zmroku i chłodzie toczę się do Sącza. Mijam tych samych dwóch Panów których
widziałem na szlaku, jadą w kierunku przeciwnym. Czuć zapach jesieni. Mam na
myśli zapach cuchnącego, siwego, ciężkiego dymu z domowych kominów. Płożącego
się nisko nad ziemią, a pochodzącego zapewne ze spalania starej sklejki,
polakierowanych sztachet płotu czy zużytych pampersów małego bąbelka. Nic śmiesznego
w sumie. Tylmanowa, Zabrzeż, Łącko, Gołkowice. Stary Sącz, stare śmieci. Tj.
miasto dobrze znane z moich pierwszych tras sprzed 10 lat, z pierwszych
podbojów Gór, pierwszych wjazdów na Przehybę ;) Jestem 40 minut przed
odjazdem, tak że zdążam jeszcze zakupić lody i Gripex Control. Oraz posłuchać
na ławeczce koncerciku, śpiewają Budkę Suflera. „Nie wierz nigdy kobiecie…” Nie
muszę wierzyć, bo póki co nie mam kobiety. Podróż pociągiem bez przygód, pociąg prawie
pusty. Wysiadam w Krakowie-Bieżanowie, w domu 23.35. Ten pociąg to był świetny
pomysł, bo w Krakowie zimnawo. Nawet wolę nie myśleć że dochodzi północ a ja
może dojeżdżam na rowerze do Dobczyc. A może jestem dopiero w Kasinie, i żłopię
zimnego energola na Slovnafcie, żeby nabrać sił na podjazd…
Górskie plany i ambicje zrealizowane tym razem w 50%, czyli
w sumie nie tak źle. W czasie ostatniej wycieczki w Sądecki zrealizowane były tylko w 25%. Szlak re-we-lac-ja! Na pewno tu wrócę. Bardzo przystępny, bardzo
rowerowy. Nabiera się dużo wysokości po betonie, a potem płynie granią. Gładka,
płynna jazda, ale trochę urozmaiceń: stromizn, kamieni, korzeni, wiecznych
kałuż też jest :)
Zaliczone szczyty:
Eliaszówka 1023
Przeł. Obidza 930
Syhła 935
Hurcałki 938
Szczob 920
Przeł. Rozdziela 802
7.35 - 23.35
Kategoria > km 050-099, Powrót pociągiem, Terenowo