Maj, 2024
Dystans całkowity: | 2200.10 km (w terenie 28.00 km; 1.27%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Maksymalna prędkość: | 70.00 km/h |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 200.01 km |
Więcej statystyk |
WTR i in.
d a n e w y j a z d u
95.50 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:33.10 km/h
Temperatura:27.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/mk6Aj3vAbfgvdawg7
Leniuchowanie na rowerze. WTR, Brzegi, wiochy, Puszcza (Żubrostradą wte i nazad), wiochy, Niepołomice, WTR, dokrętka po mieście (M1). Znowu kręciły się w pobliżu burze i znów mnie ominęły. Leżakowanie na polance i nad Wisłą itp. Maj zamknięty godnym wynikiem 2200km :) A przecież w ogóle się nie starałem, samo tak wyszło.
Kategoria > km 050-099, WTR 2024
Tour de Gorce
d a n e w y j a z d u
219.20 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:59.20 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/WZMz9AVVEqSx7Htz7
Bożocielna pętelka
treningowa po górkach. Wkoło Gorców dawno nie jechałem. Znowu straszą burzami i
znowu żadna mnie nie złapała. W Wiśniowej coraz większy gorąc skłania mnie do
zaglądnięcia do sakwy w celu wyciągnięcia kremu z filtrem. Zapomniałem, nie ma kremu
z filtrem :) W Boże Ciało... Na szczęście w Mszanie znalazłem całodobową
aptekę. 55zł z malutką tubkę... Być może w ogóle obeszło by się bez tego, bo
chwilę dalej po skręcie w DW na Zabrzeż, niebo prawie całkiem zasnuwa się
chmurami. Ochładza się także i zanosi na jakiś deszcz. Co kawałek
Bożocielne procesje. Wciągam przeł. Przysłop, na zjeździe dosłownie kilka
kropel spada i znowu Słońce. W Zabrzeżu skręcam na Krościenko. Tu wskakuje się
na Velo Dunajec, która fajnie prowadzi raz jedną, raz drugą stroną rzeki.
Bocznymi drogami lub asfaltową ścieżką przy szosie. W Krościenku tylko cheeseburger
i Monsterek (za 9zł…) i od razu skręcam na N. Targ, bo pogoda niepewna. Do
wciągnięcia przeł. Kloski. Kilka fotek pod organami Hasiora, i w dół. Gdy
zjeżdża się w dolinę rzeki znowu fajny fragment Velo Dunajec. W N. Targu kebab,
i trza wracać. Pogoda stabilizuje się na dobre, tak że to formalność. Kawałek Zakopianką,
podjazd na przeł. Sieniawską. Zjazd przez Rabę Wyżną do Rabki. Ciągle w dół. Zmrok
łapie mnie w Mszanie. Wciągam jeszcze zapiekanę, w moim ulubionym kebabie. On
jest chyba 24/7/365. Bardzo miła obsługa. Wszędzie pełno policji, długoweekendowa
akcja na nietrzeźwych i zbyt szybkich kierowców. Jeden, drugi podjazd, długa
prosta w dół do Dobczyc. Kilka hopek Pogórza Wielickiego, w domu o 1.30. Udana wycieczka.
7.50 - 1.30
Kategoria > km 200-249
WTR i in.
d a n e w y j a z d u
76.80 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:39.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
Leniwa przejażdżka, znowu straszyło burzami i znowu przeszło bokiem.
Krk - Brzegi - WTR - wiochy - Puszcza - leżakowanie na polance - Puszcza - wiochy - DW do Niepołomic - WTR - Brzegi - Krk
https://photos.app.goo.gl/zHgDSWG6rSsTSuMH7
Kategoria > km 050-099, WTR 2024
Zakopane
d a n e w y j a z d u
236.40 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:60.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
No wreszcie udało mi się
dotrzeć do Zakopanego :) Aby tego dokonać wstać musiałem o nieludzkiej jak dla
mnie porze, godz. 6.00. Wyjazd 6.45. Pogoda z samego rana bardzo ciepła, chwilowo
prawie upalna. Straszyli jednak w godzinach popołudniowych wielkimi burzami. I
rzeczywiście, już za Wiśniową na błękitnym do tej pory niebie zauważyłem
pierwsze wyłaniające się zza górskich grzbietów piętrzące się wysoko, burzowe
bałwany. W Mszanie zakupy w Biedrze a w Rabce znad Gorców spływa wielka ciemna chmura ze smugami opadowymi. Ale Rabkę minęła bokiem, chyba tylko nad górami
padało. Wciągam cheesburgera w moim ulubionym bistro na dworcu i lecę dalej.
Dolna część Rabki cała rozkopana, jeden wielki plac budowy. Ma to związek z
odbudową nieczynnej linii kolejowej. Obieram DW na Czarny Dunajec. Teraz
różnego rodzaju chmur jest już mnóstwo, niebieskiego nieba coraz mniej. Chwila
wahania czy nie skrócić trasy i nie odbić w Sieniawie na N. Targ. Ale nie,
planem jest Zako. Wspinam się zatem na przeł. Pieniążkowicką. Stąd pierwszy
widok na panoramę Tatr w całej okazałości. Chwilowy powrót Słońca. Oczywiście
to tylko punktowe polepszenie pogody, dziura w niebie bez chmur ;) Bo dookoła
jest coraz bardziej grubo. Śledzę oczywiście radary burzowe. Co nie dziwne w
Czarnym Dunajcu wjeżdżam wreszcie pod jedną z chmur, i dopada mnie deszcz. Na szczęście
przelotny, 15 minut, przeczekałem pod dachem. Gdy pogoda stabilizuje się jadę
dalej. Przed Chochołowem ciekawostka – mini elektrownia wodna na Czarnym
Dunajcu. Pierwszy raz ją widzę. Woda spiętrzona jest tu w małym kanale, i wpada
poprzez kraty do budyneczku, z którego dobiega buczenie, zapewne turbin. Mijam
pełen drewnianych chat Chochołów, jeszcze tylko Witów i jestem u celu. Oczywiście
z prawej, znad SK znowu coś nadciąga i grzmi. Do Zako docieram jednak suchy. W
sumie to marzę tylko o jednym – żeby coś opierdolić :) Dla odmiany bar mleczny
zamiast kebeba. Schabowy zestaw 30zł, kompot 6zł?! No to nie są raczej ceny jak
w barze mlecznym. Dla porównania w Mszanie D. jest restauracja (nie bar mleczny z dofinansowaniem) gdzie za 20zł jest schabowy + rosół, i kelnerka przynosi jedzenie do stolika a nie wydają z lady i wrzeszczą przez głośnik "NUMER XX!!!". Ale mniejsza o to. Pieniądze się nie zgadzają ale kalorie już tak :) Przejazdem coś tam zwiedzam i muszę wracać, bo 17ta, tak żeby
w domu być koło 1szej (yhy). Pogoda stabilizuje się chyba na dobre. Z
obserwacji nieba oraz map burzowych wynika że wszystko co najgorsze poszło dalej na
północ, nad Kraków. A kolejne co naciera z południa jest hen daleko, na
Węgrzech. Jest chłodno, rześko i przyjemnie. Do N. Targu jadę bocznymi drogami,
to z jednej, to z drugiej strony Zakopianki. Zahaczam luknąć na odwiert gejotermalny w Szaflarach. N. Targ, kawałek niestety trzeba krajową szosą, do
Klikuszowej. Wciągam podjazd na przeł. Sieniawską, ostatni rzut oka na panoramę Tatr. Z górki na pazurki, Sianiawa, Raba Wyżna, Rabka, zapada zmrok. Wciągnął
bym coś jeszcze dobrego ale może dotrwam do Mszany, wszak ciągle jest w dół. W
Mszanie kebab 24/h :) Skoro „mały kebab” jest taki duży to ciekawe jak duży
jest duży… Trzeba jeszcze wymęczyć pozostałe 50km do Krk. Chłodek już niezły, 8
stopni a ja mam tylko krótkie spodenki. Jakoś to idzie, dwa podjazdy, przeł.
Wielkie Drogi, długa prosta w dół do Dobczyc. Ratunkowa kapsułka kofeiny żeby
nie usnąć. Wystarcza, usnąłem dopiero w domu. Dowlokłem się przed 2gą w nocy :)
Udana wycieczka, nóżki
poczuły, zapowiadany burzowy armageddon jakoś mnie ominął, testy nowego
licznika marki „ BICYCLE COMPUTER” przebiegły pomyślnie. Skusił mnie ceną, 49zł
za licznik z podświetleniem.
https://photos.app.goo.gl/NNVkfEXj9AnqUWje6
https://www.alltrails.com/pl-pl/explore/map/map-may-26-2024-edf0320?u=m&sh=qek9hh
6.45 - 1.50
Kategoria > km 200-249
TTT!!!
d a n e w y j a z d u
112.69 km
28.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czołg
https://www.alltrails.com/pl-pl/explore/map/map-may-14-2024-d07e70e?u=m&sh=qek9hh
https://photos.app.goo.gl/28qX24brP2Ga23de7
Tak mnie kusiło żeby w
majówkę zaatakować jeszcze jakieś górki, mam na myśli górki na MTB. Wzułem
zatem Dziadkowi Cube'owi terenowe laczki 2,2”. Właściwie myślałem bardziej o
Lubomirze, niż o Turbaczu. Bo po pierwsze na początku maja wysoko w górach jeszcze
może być błoto (śnieg?). A po drugie to Turbacz to raczej pociągiem bym wolał
podjechać. A w majówkę nawet nie ma sensu patrzeć na pociągi bo wszystko nabite
po dach pewnie.
Ale wstałem w sobotę rano, wszedłem tak z głupa na rozkład PKP,
i... I…! 10.20 expres (Wawa-) Krk - N. Targ (-Zakopane), zapełniony może w 20%!
Bilet 55zł, ujdzie. Kupuję przez net bilet, wciągam parówy i jadę na dworzec!!!
Krk Główny rzecz jasna, bo to express. Pociąg faktycznie puściutki. Lokuję się
w wagonie wraz z kilkoma innymi bikerkami/bikerami. Jedna Pani nieźle zakręcona
;) Jak pociąg ruszył zorientowała się zamiast do Krzeszowic czy tam innych
Katowic jedzie do Nowego Targu :D Inne rowerzystki ją pocieszały że tam też
jest gdzie pojeździć, tylko górek więcej ;) Temp. na zewnątrz 27'C, tako rzecze
wyświetlacz w pociągu. W New Targu planowo, o 12.20. Zanim zaatakuję Króla
Gorców, atakuję Decathlon. Gdyż nie mam rezerwy (dętki), ino łatki, a trochu
strach tak jechać. Plan podjazdu ułożyłem w pociągu: zamiast jak zwykle żółtym
pieszym lub czerwonym rowerowym z N. Targu, znalazłem opcję którą jeszcze nie
jechałem. Czarny rowerowy z Waksmundu (pierwsza wieś na wschód od miasta).
Opisany również jako Turbacz Time Trial. Wyścig taki, uphill jest tam ponoć organizowany.
Obieram zatem ścieżkę Velo Dunajec, i raz dwa jestem w Waksmundzie. Przejeżdżam
most na Dunajcu, i asfaltową ścianką wdrapuję się na jeden z Gorczańskich
grzbietów. Za plecami fe-no-me-nal-ne widoki na Tatry, jez. Czorsztyńkie, oraz
panorama New Targu. Asfalt kończy się, na postoju spuszczam zatem nieco
atmosfer z 29” kiszek, i zaczynam terenowy podjazd. Leśna ubita droga,
nachylenia rozsądne. Warunki super - błota praktycznie brak, rower cały w
suchym pyle. Szlak bardzo przystępny, niemal całość w siodle. Nie tylko wielki
SUV Mercedesa, ale nawet Pasek kombi się wdrapał tutaj całkiem wysoko, do
jakichś domków letniskowych. Szlak ostro skręca w prawo, znaczy to że zdobyłem
przeł. Czarnotówkę. Postanawiam także wjechać na szczyt po lewej o takiej samej
nazwie – Czarnotówka, 766m. n.p.m. No tak bardziej wprowadzić, niż wjechać ;) Mijam
dwie szerokachne szutrowe autostrady, na których widzę ostatnie nie terenowe
auta. Potem to już tylko jeden Land Rover mnie minie (chyba dostawa na Turbacz).
Szlak ma pewne nieoznaczone rozwidlenia, ale one i tak łączą się, nie sposób
zabłądzić. Na wys. ~1000 m n.p.m. zupełnie inny krajobraz niż w dolinach:
drzewa liściaste (głównie buki) – zupełnie bez liści!!! No w Górach przyroda
później budzi się do życia. No i myślałem że będzie tak jak zawsze: leniwa
wspinaczka, z co chwila pauzami nie wiadomo po co i na co. Żeby tylko pod byle
pretekstem coś opierdolić, czegoś się napić, zrobić zdjęcia buków bez liści
etc… Aż tu w połowie podjazdu natrafiłem na pewną Panią. Opaloną, umięśnioną
sportsmenkę, tak po 40-ce. Ale to można było zobaczyć tylko po twarzy, nie
patrząc na twarz to można byłoby dać Jej i 20 lat ;) Na „zwykłym” tj.
nieelektrycznym bicyklu. Przywitałem się jak wypada, wyprzedziłem. I zaczął się
prawdziwy TURBACZ TIME TRIAL!!! Nigdy nie sądziłem że dam radę tak szybko
jechać szlakiem pod górę. Kilka razy zamienialiśmy się pozycjami (jakkolwiek
dwuznacznie by to nie brzmiało). Doping widowni też mieliśmy :) takie czasy, że
jak ktoś jedzie na Turbacz na nieelektryku, to uważany jest za prawdziwego
twardziela. Przez te zawody fotek z drugiej połowy podjazdu brak, jest już tylko
spod Turbacza. Ja byłem w gorszej sytuacji, bo przegrać z kobietą trochu wstyd.
No i… nadludzkim wysiłkiem, na granicy zapaści sercowo – naczyniowej, ale
wyścig ten wygrałem :) Zameldowałem się pod schroniskiem jakąś minutę przed
Przeciwniczką. Ale nie wiem czy to się liczy, takie zwycięstwo w pojedynku z
kobietą. Z drugiej strony, na moją obronę mam to, że ja byłem w ciąży
(spożywczej), a ona nie. Oraz jej wypasiony Spec z Foxem w kolorze Bianchi (?!)
ważył pewnie z bidonem max 12kg.A mój Czołg z bagażem ponad 20kg pewnie. Mniejsza
o to. Jak tylko wróciłem do świata żywych, od razu pognałem do schroniska zamówić
naleśniczki i piwko. Lub raczej piwko i naleśniczki. Tłum ludzi, nigdy nie
widziałem aż takiej frekwencji. Jest nawet +- ośmiolatek na małym rowerku
(non-electric!) Piwo w plastikowym „kuflu” co to za zmiana?! Nacieszyłem się
jeszcze chwilą w tym pięknym miejscu, i zaatakowałem sam szczyt Turbacza, 5
minut jazdy. Wszystko podjechane/zjechane :) Fotka pod obeliskiem i trzeba
wracać. Na razie czerwonym szlakiem, a potem się zobaczy. Najbardziej błotnistą
kamienistą rynnę sprowadzam, bo prawie wyglebiłem. A tu mija mnie wycinak który
tą rynnę atakuje w siodle pod górę… Jedzie na zwykłym rowerze a ciągnie jakby
jechał na elektryku :D Na rozstaju za Obidowcem zastanawiam się nad dalszą
drogą. Do Rabki za późno jechać, jest 17.30. Skręcam w Kopaną Drogę (jak nigdy
sucha, nie błotnista!) i zielonym obok wyciągów (Tobołów/Tobołczyk). Na
rozstaju turystka pyta mnie o najlepszy szlak na dół, do Koninek. Szuka szlaku w
górach za pomocą nawigacji Google :D Powodzenia :D Zerkam na mapę Compassu, i
tłumaczę co i jak. IMO Compass Uber alles jak chodzi o mapy Beskidów. Sam na
rozstaju obieram sprawdzony, czerwony rowerowy w prawo. Raz, w jesieni ub. roku
wybrałem czerwony w lewo, i to był gorszy wybór. Wytłukło mnie tam porządnie na
drodze wybrukowanej otoczakami. Zasuwam szybko w dół szutrówką, i lekko tylko
wytrzęsiony, raz dwa jestem przy ośrodkach wczasowych w Koninkach. Stamtąd
szybko lecę asfaltem w dół do Mszany. Tu ciekawa sytuacja – jakiś wielki
ptaszor leci tuż moim łbem. No dosłownie z pół metra od kasku! Myślałem że to
jakiś jaszczomp chce upolować takiego dorodnego grubaska. Gdy ptaszor odleciał
trochę dalej, i usiadł na słupie zobaczyłem że jest to wielka, NIEBIESKA PAPUGA.
Naprawdę, ja tylko jedno piwko wypiłem na Turbaczu, nic więcej! Może to dowód na
globalne ocieplenie, że takie afrykańskie gatunki osiedlają się w Gorcach?! W
Mszanie wciągam super kebsa, dobijam brakujące atmosferki do opon, i toczę się
powoli do domu. Na podjeździe na przeł. Wielkie Drogi, po zmroku, wyprzedzają
mnie… trzy malczany, 126p, jeden za drugim… Tego już za wiele. Brakuje w nich
tylko niebieskich papug za kierownicą. Po solidnie przejeżdżonej po górach
majówce noga podaje, tak że sprawnie wciągam ostatnie dzielące mnie od domu
kilkadziesiąt km asfaltu. Urozmaicam sobie nieco powrót, i w Wieliczce zjeżdżam
w dół, stromą (maxy pod 20%!) brukowaną uliczką M. Kopernika. Na szosce
niewykonalne, brakło by hamulców. Na MTB z 2x BB7 się da. W domu koło północy.
Udana wycieczka, Turbaczyk
wszedł pięknie. A ten wyścig na podjeździe, co za emocje!
Kategoria > km 100-149, Terenowo
Góra Chełm i dookoła jez. Dobczyckiego
d a n e w y j a z d u
93.63 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:70.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://www.alltrails.com/pl-pl/explore/map/3-05-2024-gora-chelm-i-dookola-jez-dobczyckiego-b68c8d5?u=m&sh=qek9hh
https://photos.app.goo.gl/kbdAaUcEWSMipnp37
Budowania formy dzień kolejny. Po wczorajszem treningu (bo
tak to trzeba nazwać) miałem ochotę na cosik lżejszego. Stanęło na Chełmie,
jesienią chyba ostatni raz byłem. Pogoda ciągle żyleta, 25 stopni. Urozmaicam
sobie nieco trasę i zamiast szosą wojewódzką jadę przez Grabówki. Panorama Krakowa jest stąd niesamowita. Chyba szykują rury na wymianę – rury którymi
płynie woda z jez. Dobczyckiego dla Krakowa. Na zjeździe DW do Myślenic max
jakieś 70kmh :) Rynek, Zarabie i atakuję Chełm. Ścigam na podjeździe z jakimś
bikerem ale szybko pokazuję Mu kto tutaj ma 180tys. km w nogach ;) Odpoczynek
na szczycie i szybkooo w dóóół. Na Zarabiu cheeseburger i już miałem wracać jak
zwykle ale za mostem na Rabie skręciło mi się jakoś inaczej i koniec końców
okrążyłem jez. Dobczyckie fajnymi bocznymi drogami, pełnymi podjazdów i serpentyn
:) Udana wycieczka, nóżka podaje.
Kategoria > km 050-099
Trening po górkach
d a n e w y j a z d u
158.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/JRAKMD6NpS1bN3rH9
https://www.alltrails.com/pl-pl/explore/map/map-may-16-2024-1fe46a0?u=m&sh=qek9hh
Wyszła taka oto treningowa pętelka po górkach.
10.00 - 23.55
Kategoria > km 150-199
Czołg maj (zbiorówka) cz. I/II
d a n e w y j a z d u
600.00 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czołg
Kategoria Zbiorówka :(
Zapierdalacz maj (zbiorówka)
d a n e w y j a z d u
135.89 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
6.05 12,89km ino praca
7.05 13,12km j.w.
8.05 13,18km j.w.
9.05 13km praca j.w.
21.05 17,5km praca +Leroy/Kaufland itp.
22.05 13km ino praca
27.05 27,2km przejechałem się po mieście żeby się wyj_bać, i zjeść kiełbaskę po halą
29.05 26km tylko tylko zjeść kiełbaskę, bo za często glebić to nie zdrowo.
Kategoria Zbiorówka :(
Czołg maj (zbiorówka) cz. II/II
d a n e w y j a z d u
332.37 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czołg
5.05 48,96km miasto +Las Wolski. Plan zakładał wciągnięcie tej co zawsze, treningowej ścieżki pod Kopiec. Na przeszkodzie stanęło co najmniej 6 zwalonych, w jednym miejscu, obok siebie, buków o.O
10.05 67,71km praca +Las Wolski. Zwalone buki już prawie usunięte, ale tu dziwnie pusto teraz będzie, mała polanka.
11.05 93,26km dniówka na Wolt/Uber/Bolt. Deszczyk, ulewa i dłuższy deszcz trochę tylko zmniejszyły zarobki.
12.05 98km dniówka na Glovo/Uber/Wolt. Słonecznie acz chłodno.
13.05 61,45km UMK +praca +Glovo
14.05 62,03km praca +kurierka. Siedziałem w parku na Prokocimiu, i dopijałem drugiego energetyczka a tu wpadł mi na Uberze pierwszy raz w życiu kurs z McDonalda w Wieliczce. No zaakceptowałem. Wiele sensu to nie miało ale przynajmniej wycieczkę miałem do Wieliczki, i trening po górkach. Dojazd 6km, a za sam kurs zarobiłem ok. 10zł :DDD Na szczęście napiwek 12zł uratował sprawę. Potem jeszcze jeden króciak w Wieliczce na Glovo za dyszkę i nie, to nie ma sensu. Wróciłem do Krk i trochę się po mieście jeszcze pokręciłem.
15.05 66,72km praca i przyjemny wieczorny Uberek :)
16.05 60,49km praca i przyjemny wieczorny Wolcik :)
17.05 74km praca +przyjmeny wieczorny Uberek (z deszczykiem)
18.05 104km leniwa sobota na kurierce. Za wiela może nie zarobiłem, ale za to widziałem Abramsa na Błoniach :)
19.05 83,75km leniwa niedziale na kurierce. Tak jak wczoraj chmury straszyły burzawi, ale najpierw przeszło na wschód od miasta, a potem na zachód.
20.05 14,79km ino praca
23.05 14,5km ino praca
24.05 15km ino praca
27.05 13,3km ino praca
28.05 41,1km praca +miasto wieczorem
29.05 13,3km ino praca