Wrzesień, 2016
Dystans całkowity: | 1303.26 km (w terenie 145.80 km; 11.19%) |
Czas w ruchu: | 78:19 |
Średnia prędkość: | 16.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.00 km/h |
Suma podjazdów: | 17840 m |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 65.16 km i 4h 07m |
Więcej statystyk |
Miasto
d a n e w y j a z d u
29.80 km
0.00 km teren
01:37 h
Pr.śr.:18.43 km/h
Pr.max:31.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 93 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 4%
WYSOK MAX: 226
17.45 - 19.25
0,2l
Serwis: serwis amortyzatora, regulacja hamulców, pompowanie opon, smarowanie łańcucha, klejenie siodełka, nowe zabezpieczenie Bocialarki, kontrola połączeń śrubowych
Kategoria > km 010-049, Serwis, Terenowo
Działka + Wieliczka i okolice
d a n e w y j a z d u
23.33 km
0.00 km teren
01:13 h
Pr.śr.:19.18 km/h
Pr.max:51.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:225 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 7%
WYSOK MAX: 299
17.15 - 19.30
0,2l
wafelek
Kategoria > km 010-049, Działka
Modyń & Gorc / 10KKM W SEZONIE!
d a n e w y j a z d u
192.00 km
39.00 km teren
13:09 h
Pr.śr.:14.60 km/h
Pr.max:61.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3800 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
(GPS zwariował przy początku śladu)
Główne cele na dziś to zdobycie ostatniego szczytu >1000 w B. Wyspowym i ostatniego >1200 w Gorcach. A są to odpowiednio: Modyń i Gorc.
Wyjazd punkt 4. Coś tam udało się przespać ale nie za wiele. W Wieliczce przerwa na łyk picia. Tak, żeby się napić muszę się zatrzymać, nie używam bidonów ;) (nie chce mi się ich ciągle myć). I obieram kurs na Gdów: pagórkowatą DW966 w poprzek Pogórza Wielickiego. Wschód niby dopiero koło 6 ale można zauważyć już zbliżający się brzask. W Gdowie śniadanie, powoli zaczyna się przejaśniać. Kawałek za miastem wjeżdżam w taką jakby strefę mgieł i robi się naprawdę chłodno (11'C) i wilgotno. Ze strefy mgieł wyjeżdżam na podjeździe za Tarnawą. Ładny widok, takie morze mgieł w dolinach (widać na zdjęciach). Zjazd do Limanowej, przerwa na rynku. I zimny start na przeł. Ostrą. Na podjeździe ociepla się na tyle, że można zdjąć kurtkę. Na zjeździe z przełęczy nie rozpędzam się zanadto aby nie przegapić skrętu na Młyńczyska. Skręcam, droga dalej prowadzi w dół. W Młyńczyskach odbijam w boczną (ale wciąż asfaltową) dróżkę. Zrobiło się już naprawdę ciepło. Droga stroma, najpierw ~20% do góry, potem tyle samo w dół. W końcu dojeżdżam do żółtego szlaku. Przed wjazdem w teren dłuższa przerwa, na przygotowanie roweru i różne inne rzeczy. Nie ma za bardzo gdzie usiąść ale jest jakiś duży kamień. Startuję o 9.30. Z początku próbuję coś tam jechać ale w końcu stwierdzam że to nie ma sensu. Za stromo i za dużo luźnych kamieni. Większość wysokości nabieram więc z buta, nieśpiesznie wpychając rower trochę po szlaku, trochę lasem (bo żółty kiepsko oznaczony). W końcu jednak wypłaszcza się i grzbietem góry jedzie się całkiem fajnie. Po drodze mijam Małą Modyń (ale gdzie dokładnie to nie wiem, nie ma żadnej tabliczki ani słupka). Potem dołącza się niebieski szlak. Na Modyni (tak, r. żeński!) jestem o 10.35. No ten szczyt oznaczony jest bardzo dobrze, są 3 tabliczki i chyba jakiś słupek. "Zjazd" niebieskim też nie był za fajny. Najpierw wąska zarośnięta ścieżka a potem znowu stromo i kamieniście, większość więc sprowadzałem. A jak już spróbowałem kawałek zjechać to prawie urwałem przerzutkę ;) Z ulgą docieram do polnej drogi a potem asfaltem zlatuję do Kamienicy. Pół godzinki przerwy aby coś zjeść i posmarować się wreszcie kremem. Trochę mi zeszło zanim znalazłem jakiś otwarty sklepik by kupić wodę. Punktualnie w południe rozpoczynam wspinaczkę na Gorc. Szczyt prawie 800m wyżej. Pomimo że początek asfaltowy, niezbyt stromy (kilka, max kilkanaście %) i nie jest jakoś strasznie gorąco (~25'C) to idzie bardzo ciężko. Odpoczywam co kilkadziesiąt metrów (w pionie). To nie jest mój dzień, cały podjazd z Kamienicy na Gorc to jeden wielki kryzys. W końcu docieram do jakieś wiaty, miałem nadzieję że to już przeł. Młynne ale okazuje się że do tej jeszcze kawałek. Skręcam w jeszcze boczniejszą asfaltową drogę i tu po raz pierwszy wyłania się szczyt Gorca, a dokładniej to wieża widokowa na nim. Wydaje się być na wyciągnięcie ręki ale do szczytu droga jeszcze daleka. Zjeżdżam z asfaltu w leśną drogę przez Zdżar. Pomimo że niezbyt kamienista to wszystkiego podjechać/zjechać sie nie udało, bo bywało i 30%. Wreszcie jest przeł. Wierch Młynne. Przerwa. Ciągle przeliczam czy starczy mi czasu aby zjechać ze szlaku przed zmrokiem, ale za wiele mi z tych obliczeń nie wychodzi. Dalej też ciężko. Nawierzchnia generalnie dobra na rower ale znowu bywają 30% fragmenty. Walczę jednak by ujechać ile tylko się da, choćbym miał odpoczywać co kilka metrów. Po drodze jedno kamieniste podejście a kawałek przed szczytem wypych po łące bo zgubiłem drogę. Tuż przed szczytem łapię oddech i resztkami sił wtaczam się na wierzchołek, coby zrobić dobre wrażenie na turystach ;) A tych jest tu mnóstwo, rowerzystów też kilku (w tym jeden na wypasionym zielonym fullu Cannondale z Leftym). Szczyt zdobywam o 14.55. Na pachnącą nowością wieżę (zbudowana w zeszłym roku) nie wchodzę, nie mam siły. Siadam tylko na jej betonowym fundamencie i wciągam nieśpiesznie energybara, z nadzieją że jakoś postawi mnie na nogi. Po dłuższej przerwie ruszam zielonym w stronę Turbacza. Na mapie wygląda on w miarę płasko, w końcu jedzie się tu grzbietem. Z początku jednak sprowadzanie stromą ścieżką trochę niepokoi. Potem jednak jest fajnie, zdecydowana większość to jazda. Szlak bardzo urozmaicony. Są łatwe gładkie fragmenty, są bardziej kamieniste, są "wieczne kałuże", są i trudne sekcje korzenne (ale większość na podjazdach więc za dużo na nich nie zaszalałem). Są też wkurzające schody i kładki z bali. Turystów/rowerzystów po drodze spotkałem niewielu. Kawałek przed Jaworzyną niesamowite wrażenie robi wymarły las (jest na zdjęciach). Trochę się ochłodziło, jest jakieś 17'C. W końcu jest Jaworzyna Kamienicka, ze słynną kapliczką Bulandy. I widoczkami. Chciało by się na niej posiedzieć dłużej ale czas goni. Na odcinku Jaworzyna -> Kiczora to już trochę przegięli z tymi balami (szlak rowerowy!). No jedzie się po tym jak po drabinie. Na Turbacz już rzut beretem. Pod schronisko docieram o 17.20. Dalsze plany były takie aby wjechać na sam wierzchołek i zjechać czarnym szlakiem do Klikuszowej. Ale już od jakiegoś czasu wiem że nic z tego nie będzie. Trzeba szukać jak najkrótszej (a właściwie jak najszybszej) drogi aby zjechać do cywilizacji. Przeglądam mapę i wychodzi mi że zjadę tak: czerwony -> "Kopana Droga" -> zielony -> czerwony rowerowy do Poręby. Waham się czy nie kupić jakiegoś picia w schronisku bo zostało mi raptem 0,3l ale drogo tam raczej mają, musi wystarczyć. Gdy ruszam do zachodu Słońca jest niecałe 1,5h. Czerwonym (GSB) leci się pięknie, ze zmęczenia nie pozostał żaden ślad. Tak pięknie że prawie zaliczyłem OTB na jednym kamienisto-błotnistym fragmencie ;) Więc kawałek sprowadziłem. Pomimo późnej pory na czerwonym sporo turystów. Kopaną Drogą zjeżdżam na przeł. Pod Obidowcem. Tutaj już żywej duszy. Już wiem że zdążę przed zmrokiem więc pozwalam sobie na chwilę relaksu. Dalej łatwym zielonym przez Tobołów/Tobołczyk (wyciągi narciarskie/krzesełkowe). Przez drzewa prześwituje pomarańczowa tarcza zachodzącego Słońca, a naprzeciw na niebie widać już księżyc. Pora na szybki zjazd szlakiem rowerowym. Naprawdę SZYBKI, 40km/h nie całkiem równą szutrówką to jest dużo. Hehe tak ostatnio narzekałem że szlaki rowerowe nudne i łatwe, ale jednak czasem się przydają :) Wycelowałem idealnie z czasem, o zachodzie Słońca dojeżdżam do szlabanu (granica parku narodowego). Wjeżdżam na asfalt. Nie oznacza to jednak końca zjazdu, bo Mszana jakieś 250m niżej. Po drodze na przystanku zakładam lampki, a kawałek dalej w otwartym sklepie kupuję wodę na drogę powrotną. W Mszanie przerwa w parku, wciągam 2 banany (tak się spieszyłem że jeszcze mi zostały). Dalsza droga bez przygód. Na przystanku w Kasinie dopompowuję wreszcie opony. Dwie przełęcze i w dół do Dobczyc. Aha napiszę jeszcze raz - BARDZO lubię tą drogę :) W Dobczycach przerwa na czekoladę, kilka hopek Pogórza Wielickiego, szalony zjazd do Wieliczki i do domu. W domu koło wpół do 12.
Udana wycieczka, oba główne cele zaliczone. O ile Modyń na rowerze to taka trochę sztuka dla sztuki, o tyle Gorc na rower jest OK. Trochę szkoda tego zjazdu czarnym szlakiem, zostanie na inny raz. No i całkowicie zepsuł mi się już aparat - tyle dobrze że w domu a nie w trakcie wycieczki. W trakcie tego wyjazdu, gdzieś kawałek przed Dobczycami stuknęło 10kkm w sezonie :)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Ostra-Chichoń 812
Mała Modyń 988
Modyń 1028,5
Zdżar 866
Przeł. Wierch Młynne 750
Wierch Lelonek 955
Gorc 1228
Przysłop 1187
Jaworzyna Kamienicka 1288
Przeł. Długa 1009
Rozdziele 1198
Obidowiec 1106
Przeł. Pod Obidowcem ?
Suhora 1000
Tobołów 994
Tobołczyk 966
Przeł. Wielkie Drogi 562
Przeł. Wierzbanowska 502
W Wieliczce © Pidzej
W Gdowie o brzasku © Pidzej
Nad Rabą © Pidzej
Mgły o poranku © Pidzej
Wschód Słońca © Pidzej
Ponad mgłami © Pidzej
Widoczek na Beskid Wyspowy. Być może jest tu też Modyń © Pidzej
W Limanowej © Pidzej
Podjazd na przeł. Ostrą © Pidzej
Przeł. Ostra © Pidzej
Boczna droga w Młyńczyskach. Na wprost Modyń - wydaje się niewysoka, ale pozory mylą © Pidzej
Droga Krzyżowa pod Modynią, tu jednak nie jedziemy © Pidzej
Mgły w dolinach. To już Gorce a po lewej pewnie Sądecki © Pidzej
Odpoczynek przed wjazdem na szlak © Pidzej
Odpoczynek przed wjazdem na szlak © Pidzej
Żółty szlak. Coś tam próbowałem podjechać © Pidzej
Ale potem dałem sobie spokój © Pidzej
Wyżej dało się już jechać © Pidzej
Wyżej dało się już jechać © Pidzej
Modyń zdobyta! © Pidzej
Druga tabliczka © Pidzej
3 tabliczki to i 3 fotki :) © Pidzej
Przeszkoda na szlaku © Pidzej
Są porosty - znaczy się jest czyste powietrze! © Pidzej
Zjechać też za wiele nie zjechałem © Pidzej
Mało brakowało © Pidzej
Widoczek po drodze © Pidzej
W Kamienicy © Pidzej
Podjazd na Gorc. Z początku asfalt © Pidzej
Wiata po drodze © Pidzej
Wyłania się wieża na Gorcu © Pidzej
Koniec asfaltu. Droga przez Zdżar © Pidzej
Droga przez Zdżar © Pidzej
Droga przez Zdżar © Pidzej
Droga przez Zdżar © Pidzej
Niby niedaleko. Ale w góry rządzą się swoimi prawami i te 3,6km to był kawał drogi © Pidzej
Przeł. Wierch Młynne © Pidzej
Górska dwupasmówka ;) © Pidzej
Kamieni niewiele ale stromo © Pidzej
Wieża na Gorcu. Wydaje się że już blisko ale jeszcze jakieś 250m w górę! © Pidzej
Końcówka podjazdu © Pidzej
Wreszcie jest. Zdjęcie jakieś takie mało kolorowe wyszło © Pidzej
Odpoczynek u stóp wieży © Pidzej
Nawet bez wchodzenia na wieżę coś tam było widać (aparat oczywiście nie widzi prawie nic) © Pidzej
Gorc zdobyty! © Pidzej
Wieża raz jeszcze © Pidzej
Na zielonym szlaku. Korzonki © Pidzej
Strome zejście © Pidzej
Bardziej wilgotne miejsce © Pidzej
Gdzieś koło Przysłopu © Pidzej
Polana Bieniowe © Pidzej
Bieniowe © Pidzej
Mało przyjemny fragment © Pidzej
Zielony szlak © Pidzej
Korzonki. Szkoda że do góry a nie w dół © Pidzej
Korzonki © Pidzej
Wymarły las © Pidzej
Pod tymi kładeczkami pewnie jest dość mokro © Pidzej
Wymarły las © Pidzej
Odpoczynek na Jaworzynie Kamienickiej © Pidzej
Kapliczka Bulandy © Pidzej
Jaworzyna Kamienicka © Pidzej
Widoczek z Jaworzyny © Pidzej
Niby szlak rowerowy ale jedzie się jak po drabinie © Pidzej
Przeł. Długa. To już prawie Turbacz © Pidzej
Odpoczynek pod schroniskiem © Pidzej
Czerwony szlak © Pidzej
Tu skręcam w Kopaną Drogę © Pidzej
Kopana Droga © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Na przeł. pod Obidowcem © Pidzej
Tamtymi górami przed chwilą jechałem © Pidzej
Wyciągi na Tobołowie/Tobołczyku © Pidzej
Słońce powoli zachodzi © Pidzej
W Gorcach zasięg jest niemal wszędzie! © Pidzej
Wyciągi na Tobołowie/Tobołczyku © Pidzej
Słońce powoli zachodzi © Pidzej
Zjazd rowerowym © Pidzej
Prawie w Porębie © Pidzej
Odpoczynek na przystanku © Pidzej
Ostatnie zakupy © Pidzej
W Mszanie © Pidzej
Pompowanie opon w Kasinie © Pidzej
W lewo na Dobczyce © Pidzej
Skład drewna koło przeł. Wierzbanowskiej. Ach te zapachy © Pidzej
W Dobczycach © Pidzej
NACHY SREDN: 6%
NACHY MAX: 27%
WYSOK MAX: 1239
4.00 - 23.25
5l
6 bananów, 3 kanapki z pasztetem, czekolada, baton energetyczny, kilka cukierków
Kategoria ^ UP 3500-3999m, > km 150-199, Terenowo
Miasto
d a n e w y j a z d u
32.35 km
0.00 km teren
01:52 h
Pr.śr.:17.33 km/h
Pr.max:29.50 km/h
Temperatura:27.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 90 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 4%
WYSOK MAX: 233
15.40 - 17.50
0,5l
Serwis: serwis amortyzatora, regulacja hamulców, kontrola połączeń śrubowych, smarowanie łańcucha, pompowanie opon, nowe zabezpieczenie Bocialarki, wymiana baterii w tylnej lampce
Kategoria > km 010-049, Serwis, Terenowo
Miasto
d a n e w y j a z d u
35.11 km
0.00 km teren
01:58 h
Pr.śr.:17.85 km/h
Pr.max:28.00 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:104 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 4%
WYSOK MAX: 229
17.30 - 19.40
Kategoria > km 010-049, Terenowo
Wyspowy & Gorce
d a n e w y j a z d u
185.00 km
45.00 km teren
13:00 h
Pr.śr.:14.23 km/h
Pr.max:64.00 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3300 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Jutro kolejna trasa a ta zeszłego tygodnia jeszcze nie opisana - jeździć się chce a pisać relacje już nie bardzo. Ale w końcu się zmusiłem.
W niedzielę znowu byłem w górach, pogoda jak na Wrzesień wymarzona, trzeba ją wykorzystać na maxa. Pomimo że z cyferek wynika że wypad nie był tak hardcorowy jak poprzedni to jednak zmęczyłem się niewiele mniej (bo szlaki miejscami były mało rowerowe). A głównymi celami były dziś kolejne niezaliczone szczyty:
- w Beskidzie Wyspowym: 2 "tysięczniki" w Masywie Mogielicy: Jasień & Kutrzyca
- w Gorcach: kilka wysokich szczytów 1100-1200m, z Gorcem Troszackim, Kudłoniem i Mostownicą na czele
Trasa średnio długa więc wyjazd "późno" - o 4 przed świtem. Trochę się nawet przespałem. Do Wieliczki krajówką, tu jak zwykle mała przerwa na łyk picia i dokumentacyjną fotkę. Na zjeździe serpentynami w dolinę Raby też jak zwykle wpada się w strefę zimnego powietrza. Dobczyce omijam obwodnicą, nie chce mi się zatrzymywać w centrum na śniadanie bo nie jestem jakoś głodny. Wschód Słońca wita mnie podczas odpoczynku w Poznachowicach. Pogoda - trochę chmur jest ale nie wygląda na takie z jakich mogło by padać. Wieje tak jakby w twarz. W Wiśniowej standardowo wjeżdżam w "strefę ciepłego powietrza". Na przeł. Wierzbanowskiej jak zawsze wita mnie zapach świeżo ściętego drzewa (jakiś skład drewna tu jest). Na przeł. Wielkie Drogi jak zwykle warto zatrzymać się na fotki - wschodzące nad szczytami Beskidu Wyspowego Słońce. Kasina, Mszana Dolna i skręcam na Mszanę Górną. Tu robi się chłodno (min. 12'C). Wypatruję drogi na Łętowe. W końcu jest, odbijam w lewo. Droga wspina się tu na jakąś przełęcz bez nazwy (ponad 600m n.p.m.). I na tej właśnie przełęczy rozpoczynam terenowy etap dzisiejszej wycieczki. Przerwa na przystanku, śniadanie (wreszcie) i przygotowanie roweru. Upuszczam powietrza z opon, zdejmuję lampki a plecak zakładam na plecy. I punktualnie o 8 wjeżdżam na szlak (zielony pieszy/czerwony rowerowy). Na szlaku jak to na szlaku. Najpierw leśna droga, trochę jazdy, trochę pchania. Jakaś polanka i pierwsze widoki. Potem szlak skręca w stromą ścieżkę i tylko pchanie. Następnie znowu leśna droga i bardzo przyjemna jazda. Po drodze MEGA widokowa polana - Łąki. No widoki prawie takie jak ze Stumorgów. Jasień zdobywam o 9.15. Zjeżdżam jeszcze kawałek polaną aby zaliczyć niewiele niższą Kutrzycę. Tu spotykam pierwszych dziś turystów. I żółtym szlakiem kieruję się na przeł. Przysłop (Lubomierski). Początek bardzo fajny, prawie całość w siodle. Po drodze przeł. Przysłopek (druga o takiej samej nazwie jest kilka km obok). Przebiega nią wąska asfaltowa droga. Tu spotykam dwóch grzybiarzy. Są bardzo rozmowni, zwłaszcza jeden z nich. Też z Krakowa i też podobno jeździ na rowerze po górach, i radzi mi jak tu jechać. No całkiem miło się gada ale ja chciałbym już ruszać ;) Jadę dalej żółtym szlakiem (na chwilę go zgubiłem). Trochę do góry, a potem w dół. Kawałek dalej szlak przeradza się w zarośniętą ścieżkę i trzeba prowadzić. Końcówka to przyjemny zjazd na przełęcz. Przerwa na przystanku, krem, zakupy w moim ulubionym sklepiku (przed startem w Gorce mam zapas 2,5l wody). I ruszam do góry żółtym szlakiem. Asfalt, leśna droga, potem zarośnięta ścieżka. Trochę niepokoją mnie gęsto upakowane poziomice na mapie. No i faktycznie szlak okazuje się mało rowerowy - dziś czeka mnie długa wspinaczka drewnianymi schodami. Tyle dobrze że w cieniu. Docieram wreszcie na jakąś polanę, sprawdzam na mapie jak daleko "zajechałem". No i okazuje się że nie za daleko ;) To dopiero Jaworzynka. Widać stąd Jasień, z którego niedawno zjechałem. Potem, z tego co pamiętam trochę jazdy i kolejna, większa polana - Podskały. Magiczne miejsce. Ma się wrażenie jakby było się gdzieś na końcu świata. Dookoła bezkres gór i nie widać żadnych miejscowości, żadnych śladów cywilizacji. A do szosy wojewódzkiej stąd 2km w linii prostej. No a potem znowu schody i mały kryzys - ratuję się ostatnim, 6-tym bananem. W końcu jest jednak Gorc Troszacki. Tu zaczyna się super singielek. Dookoła borowiny i usychające świerkowe drzewostany. Tak fajnie się jechało że chyba minąłem Kudłoń. Zawracam więc (chcę mieć fotkę na szczycie). A ten jest słabo oznaczony - betonowy słupek na czarnym szlaku. Żadnej tablicy ani nic, a to przecież 4 co do wysokości szczyt w Gorcach! Kudłoń zdobywam o 13. Potem super zjazd na przełęcz Borek. Jak dla mnie to był on nawet odrobinę extremalny. Jakaś rodzinka krzyczy na mnie - tu nie wolno (ale na dzień dobry odpowiedzieli)! Heh no wiem że nie wolno, ale co zrobić - szlaków rowerowych w GPN jest mało, i są w większości mało atrakcyjne. Ot szutrowe drogi przez las, trawersujące zbocza i niezaliczające żadnych szczytów ani widokowych polan. Wyjątkiem jest tu szlak rowerowy biegnący wzdłuż GSB. No ale ile można jeździć jednym szlakiem? A ja przecież nie szaleję tylko tak turystycznie. Jak mijam turystów to zwalniam prawie do 0, albo się zatrzymuję. Nie śmiecę, wszystko zwożę w dół, do cywilizacji. No i generalnie pieszy turyści są do takich "rowerowych turystów" nastawieni pozytywnie lub neutralnie. Nie wiem jak strażnicy parku, bo jeszcze żadnego nie spotkałem. Na przeł. Borek dłuższa przerwa. Pogoda super, nie za gorąco, trochę ponad 20 stopni. Ciągle przeliczam czas, żeby przed zmrokiem zjechać z gór. No i pomimo że idzie mi raczej powoli to wychodzi że nie ma się gdzie spieszyć. Żółty z przełęczy na Czoło Turbacza już znam. Najpierw mały wypych potem sporo jazdy. Trochę wkurzają mostki z bali (duże przerwy między kłodami). Wyjeżdżam na polanę i tu zaczyna się 1,5km totalnego nielegalu. Bo trzeba zaliczyć Mostownicę. A przy drodze jest tabliczka "Obszar ochrony ścisłej". O ile na jazdę po parku można jeszcze przymknąć oko to to już totalna głupota i mandat za to można pewnie dostać niewąski! Pojechałem, cyknąłem fotkę i czmychnąłem z powrotem. Mostownica zaliczona, więcej już się tam nigdy nie pojawię. Na Czole Turbacza jestem przed 15. Hehe 13km po górach "jechałem" 4 godziny :D Butelka z wodą zaczęła przeciekać (przetarła się od bagażnika). Na szczęście w porę zauważyłem i straty wyniosły 0,25l. Coś tam zjadłem, odpocząłem, cyknąłem fajną fotkę z rowerkiem na skałach. I zbieram się do drogi, jakiś wiatr się zerwał. Szczyt Turbacza dziś ominę bo byłem już na nim 2 razy w tym roku. Lecę czerwonym szlakiem na Rozdziele. To tu się niedawno zgubiłem i skręciłem w nartostradę. Skręcam w nią i dziś, aby zaliczyć Średni Wierch. Trochę mi się nie chce, bo fajnie się leci czerwonym ale jak trzeba to trzeba. Fotka w miejscu gdzie prawdopodobnie wypada szczyt i zawracam. Dalej czerwonym na Stare Wierchy. Szlak już znam, leci się też pięknie, aktywność fotograficzną znacznie więc tu ograniczam. Na Starych Wierchach po 16. Pod schroniskiem siedzę z godzinę, oglądam mapy, delektuję się "byciem w górach". Na zakończenie dzisiejszej "górskiej włóczęgi" niebieski szlak na Obidową. Jeszcze nim nie jechałem. No to chyba najfajniejszy dziś odcinek! Przyjemna leśna droga, kamieni brak lub takie w sam raz. Praktycznie cały czas delikatnie w dół. Całość w siodle (poza kilkoma "wiecznymi kałużami" które wolałem obejść). Po lewej widoki na Tatry. Po drodze odbijam kawałeczek, aby zaliczyć Skałkę. W końcu wyłania się maszt, a potem drugi - to już Obidowa i Zakopianka. Na szlak wjechałem o 8 a zjechałem o 18 - 45km terenu zajęło mi 10 godzin :D No prędkość jak u piechura. Ale mnie to nie przeszkadza, i tak wolę na rowerze :) Szalony zjazd do Rabki (20%, to tu wykręciłem dzisiaj maxa) i szukam jakiegoś sklepu aby wodę kupić. Znajduję dopiero na placu targowym po drugiej stronie rzeki. Odpoczynek jak zawsze pod dworcem. Dopompowuję koła, zakładam lampki. I zeszła prawie godzinka, tak że do domu ruszam o zachodzie Słońca. Po tej przerwie tak mi sił przybyło że się nawet zatrzymywać nie będę musiał. W Mszanie już prawie całkiem ciemno. W Kasinie zjeżdżam z krajówki w moją ulubioną wojewódzką. Na przełęczy Wielkie Drogi wydawało mi się że się błysnęło gdzieś na zachodzie (jak się potem okazało, było to całkiem możliwe). Z przeł. Wierzbanowskiej widać już światła Krakowa i migające na czerwono kominy w Łęgu (35km w linii prostej). Znów ten zapach drewna. I w dół, do Dobczyc. Zawsze leci się tu pięknie. A dzisiaj to już w ogóle (wiatr w plecy). Niesamowite uczucie, delikatnie w dół (-1%, -2%) a rower na terenowych oponach jedzie bez pedałowania te 30-35km/h! Gdzieś w Sierakowie zaczyna kropić. A im bliżej Wieliczki tym bardziej grzmi/błyska się. Burza jest gdzieś niedaleko, a tu gdzie jadę była pewnie niedawno (droga całkiem mokra). W końcu w Wieliczce dopada mnie ulewa, na szczęście byłem koło przystanku. Przeczekałem największy deszcz, zapakowałem to co wrażliwe (elektronika/mapy) w worki i pojechałem. W domu koło wpół do 12.
Udana wycieczka, wpadły kolejne szczyty, przejechane kolejne nowe szlaki. Tak sobie patrzyłem po mapach i już myślałem że mam zaliczone wszystkie szczyty >1000 w Wyspowym i >1200 w Gorcach ale okazuje się że jednak nie. Tu i tu zostało po jednym. Ale to już materiał na kolejną wycieczkę :)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502 x2
Przeł. Wielkie Drogi 562 x2
Kiczora 901
Jasień 1062
Kutrzyca 1051
Miznówka 969
Przeł. Przysłopek 783
Myszyca 871
Przeł. Przysłop Lubomierski 750
Jaworzynka 1026
Gorc Troszacki 1235
Kudłoń 1276
Przysłopek 1123
Przeł. Borek 1009
Mostownica 1251
Czoło Turbacza 1259
Rozdziele 1198
Solnisko 1181 x2
Średni Wierch 1122
Obidowiec 1106
Groniki 1027
Jaworzyna 943
Skałka 907
Obiadowa ?
Kulakowy Wierch 840
Obidowa 865
Przerwa na łyk picia w Wieliczce © Pidzej
Na rondzie przed Dobczycami. Do Kasiny samochodem 25 min. Rowerem 1h 25 min © Pidzej
Odpoczynek na przystanku. Szczyt po prawej to Grodzisko w paśmie Ciecienia © Pidzej
Widoczek z przeł. Wielkie Drogi - wschód Słońca nad Beskidem Wyspowym © Pidzej
Widoczek z przeł. Wielkie Drogi - wschód Słońca nad Beskidem Wyspowym © Pidzej
Widoczek z przeł. Wielkie Drogi - wschód Słońca nad Beskidem Wyspowym © Pidzej
Rzeka Mszanka w Mszanie Dolnej © Pidzej
Stamtąd przyjechałem. Nie wiem co to za góra © Pidzej
Odpoczynek na przystanku © Pidzej
Przygotowanie roweru © Pidzej
I gotowy na teren © Pidzej
Zielony pieszy/czerwony rowerowy. Fragment trudniejszy © Pidzej
Zielony pieszy/czerwony rowerowy. Fragment łatwiejszy © Pidzej
Ławeczki po drodze © Pidzej
I pierwsze widoczki ze szlaku. Nie wiem co to za góry, w każdym razie Beskid Wyspowy © Pidzej
Najcięższy odcinek zielonego © Pidzej
Wyjeżdżam na polanę Łąki © Pidzej
Polana Łąki. Widoki jak ze Stumorgowej :) © Pidzej
Ćwilin. Byłem na nim w 2012 © Pidzej
Jasień zdobyty! © Pidzej
Widoczki spod Jasienia. To już Gorce © Pidzej
Kutrzyca © Pidzej
Zjazd żółtym © Pidzej
W dole przeł. Przysłopek. Góra za nią to Myszyca © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Na szlaku. Kawałek ścieżką © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Odpoczynek na przeł. Przysłop Lubomierski. Wyspowy przejechany, pora na Gorce © Pidzej
Na początku raczej pchanie © Pidzej
A potem nie lepiej ;) © Pidzej
Po wyjściu z lasu © Pidzej
Były i fragmenty że dało się jechać © Pidzej
Jaworzynka © Pidzej
Tam przed chwilą byłem - Jasień © Pidzej
Tam przed chwilą byłem - Jasień © Pidzej
Polana Podskały © Pidzej
Tam jadę - Kudłoń © Pidzej
Polana Podskały. Magiczne miejsce © Pidzej
Na szlaku © Pidzej
Znowu schody © Pidzej
Gorc Troszacki © Pidzej
Fajna ścieżka © Pidzej
Fajna ścieżka © Pidzej
Kudłoń zdobyty! © Pidzej
Kolory miejscami trochę jesienne © Pidzej
Fotka dokumentacyjna. Nic ciekawego © Pidzej
Przeł. Borek © Pidzej
Żółty szlak na Czoło Turbacza © Pidzej
Mostownica. Długo wahałem się czy wrzucać tą fotkę. A jak mnie ktoś podkabluje? © Pidzej
Czoło Turbacza © Pidzej
Takie tam © Pidzej
Czerwony pieszy/czerwony rowerowy - Główny Szlak Beskidzki © Pidzej
Tam był widoczek na Tatry ale aparat ich nie widzi © Pidzej
Średni Wierch - trzeba było ładny kawałek zboczyć ze szlaku © Pidzej
Stare Wierchy © Pidzej
Niebieski na Obidową © Pidzej
Niebieski na Obidową. Takie kamienie są OK © Pidzej
Gdzieś tu wypada szczyt Skałka © Pidzej
Jedna z "wiecznych kałuż". Lepiej obejść © Pidzej
A to już prawie Obidowa © Pidzej
Prawie Obidowa. Pierwszy raz widzę ją z tej perspektywy © Pidzej
Like it :) © Pidzej
Standardowe zdjęcie z Rabki © Pidzej
Odpoczynek jak zawsze pod dworcem © Pidzej
Mszana © Pidzej
W lewo - moja ulubiona droga © Pidzej
Dobczyce © Pidzej
Ulewa w Wieliczce © Pidzej
Ulewa w Wieliczce © Pidzej
NACHY SREDN: 5%
NACHY MAX: 28%
WYSOK MAX: 1241
4.00 - 23.40
4,75l
6 bananów, 3 (duże) bułki z pasztetem, czekolada
Kategoria ^ UP 3000-3499m, > km 150-199, Terenowo
Do sklepu
d a n e w y j a z d u
19.58 km
0.00 km teren
00:57 h
Pr.śr.:20.61 km/h
Pr.max:42.00 km/h
Temperatura:27.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:149 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Do sklepu po klocki hamulcowe.
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 6%
WYSOK MAX: 257
13.45 - 14.50
0,2l
Serwis: wymiana klocków w tylnym hamulcu, regulacja tylnego hamulca
Kategoria > km 010-049, Serwis
Test hamulca
d a n e w y j a z d u
0.15 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
j.w.
Kategoria > km 000-009
Działka
d a n e w y j a z d u
3.32 km
0.00 km teren
00:11 h
Pr.śr.:18.11 km/h
Pr.max:25.50 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 13 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 1%
NACHY MAX: 2%
WYSOK MAX: 223
16.45 - 18.45
pączek
Serwis: serwis amortyzatora, kontrola śrub, smarowanie łańcucha, klejenie siodełka, nowe zabezpieczenie Bocialarki, regulacja przedniego hamulca, pompowanie opon
Kategoria Działka, Serwis
Miasto
d a n e w y j a z d u
37.94 km
0.00 km teren
02:07 h
Pr.śr.:17.92 km/h
Pr.max:33.50 km/h
Temperatura:22.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:142 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
NACHY SREDN: 2%
NACHY MAX: 9%
WYSOK MAX: 240
17.50 - 20.10
0,2l
Kategoria > km 010-049, Terenowo