(wymęczone) Krowiarki
d a n e w y j a z d u
211.49 km
0.00 km teren
11:04 h
Pr.śr.:19.11 km/h
Pr.max:62.20 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1951 m
Kalorie: kcal
Rower:Mexller Solaris 0.4 (archiwalny)
Szkoda gadać, najpierw dwa tygodnie bez roweru (remont, wciąż nieskończony), potem następne dwa tygodnie prawie nic niejeżdżenia (brak czasu). Musiałem sobie odbić i gdzieś wreszcie wyskoczyć. Rower wciąż nie jest w pełni sprawny, koła zrobione ale wciąż nie ma np. przedniego hamulca więc trzeba uważać.
W nocy szybkie planowanie trasy - Krowiarki, tym razem od łagodniejszej, południowej strony. Zbyt późno poszłem spać i zanim wystartowałem była prawie 7. Śniadanie w Wieliczce bo w domu nic nie zjadłem, setny raz tą samą drogą do Dobczyc, do których nie wjeżdżam a omijam prawie ukończoną obwodnicą z fajnym mostem. Na szybkich zjazdach odkrywam że przednia opona ma małe bicie - nie siadła równo. Jedynym znanym mi sposobem na równe jej osadzenie jest posmarowanie brzegów Ludwikiem. Ludwika w zestawie narzędzi niestety nie posiadam więc nic na to nie poradzę, jadę dalej. Mijam bokiem Dobczyce, i tą samą drogą wojewódzką na południe. Po drodze fajna przełęcz i piękne widoki na (chyba) Beskid Wyspowy. Upał już daje się we znaki. Następnie nieciekawy kawałek krajówką (ruchliwą i bez pobocza) i jestem w Rabce. Tutaj to już w ogóle patelnia, +- 35 stopni, i tak będzie prawie cały czas przez kilka następnych godzin. Wjeżdżam na krajową 7 - ruch sporo mniejszy no i fajne asfaltowe pobocze. Droga ciągle pnie się do góry, wspina się na grubo ponad 600m n.p.m. co jednak cieczy, bo do przełęczy już tylko jakieś 400 w pionie! Po prawej stronie wyłania się potężny szczyt - to (chyba) Babia Góra. W jakiejś wiosce zakupy w kiepsko zaopatrzonym sklepiku - picie i wczorajsze drożdżówki, nawet zjadliwe. W Jabłonce odbijam na drogę wojewódzką, która zaprowadzi mnie na tytułową przełęcz. Babia Góra centralnie przede mną, coraz większa i większa, imponujący widok, z tyłu zresztą nie gorszy - ściana Tatr na horyzoncie, można by stawać co chwilę i robić zdjęcia coraz piękniejszych widoków ale szkoda mi na to czasu. Mijam Zubrzycę Dolną, wjeżdżam do Zubrzycy Górnej i znów kończy się picie. Jeśli nie znajdę teraz jakiegoś sklepu to następny (koszmarnie drogi) jest dopiero na szczycie przełęczy, a następny to chyba w Zawoi. Znajduję w końcu coś kupuję wodę i jakieś zasuszone drożdżówki ewidentnie nie pierwszej świeżości, ale smakują normalnie więc się nie przejmuję ;) Podjazd nawet przyjemny, średnio 4-7% nachylenia, cały czas przez las a czym wyżej tym chłodniej! Trochę przeszkadza rój much nade mną (nie tylko nade mną zresztą, muchy są wszędzie). Czas mija głównie na obserwowaniu rosnących wskazań altimetru, który ku mej uciesze zatrzymuje się już na 973m! (przełęcz ma 1012m). Na szczycie przyjemnie, nieco ponad 20 stopni. Zjazd to poezja, pruję równo aż do Juszczyna. Potem zaczyna się kryzys - kilka obrotów korbą - przerwa, i tak na zmianę ;) Zupełne odcięcie. Obawiam się trochę przeł. Sanguszki ale od tej strony podjazd jest symboliczny. Na o wiele dłuższym zjeździe siły powracają i nie opuszczają mnie aż do Skawiny. Szybka naprawa pękniętego mocowania sakwy (zipem) i resztkami sił toczę się do Krakowa. Do domu docieram ledwo żywy przed 22. Wymęczył mnie ten upał nieźle, w dodatku bez formy jestem bo mało jeździłem ostatnio. W wakacje się nadrobi :)
Nowo wybudowana obwodnica Dobczyc © Pidzej
Jakiś pniaczek, nie pamiętam gdzie © Pidzej
Beskid Wyspowy © Pidzej
Cieplutko © Pidzej
Nom nom © Pidzej
DK7 - w oddali Babia Góra, chyba jest nawet jakiś płat śniegu © Pidzej
Jest coraz bliżej © Pidzej
Jadę prosto na nią © Pidzej
Za plecami Tatry © Pidzej
Odpoczynek w lesie © Pidzej
Na przełęczy © Pidzej
Wreszcie trochę chłodniej © Pidzej
Budowa mostu w Makowie Podhalańskim... © Pidzej
...i drugiego takiego samego w Suchej Beskidzkiej. © Pidzej
Nic ciekawego, Skawina po prostu © Pidzej
AVS: 19.1
RPM: 69
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 11%
WYSOK MAX: 974
6.45 - 21.55
7,3l picia
0 nowych gmin
Kategoria > km 200-249, ^ UP 1500-1999m