Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Turbacz 3

d a n e w y j a z d u 175.00 km 29.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:22.5 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Szczyt
Poniedziałek, 30 czerwca 2025 | dodano: 05.07.2025


(na fot. Stare Wierchy, nie Turbacz)

https://photos.app.goo.gl/ZPjS3MASubCs3Zqu7

https://connect.garmin.com/modern/activity/19594693477

Przypadkowo w piątek przy dopisywaniu tripów do BSa wyszło mi, że realne jest dokręcenie do 3000km w czerwcu! Byłby to mój miesięczny rekord życiowy. Jak pomyślałem tak też zrobiłem, i na 30 czerwca zostało mi do dokręcenia 175km. Stanęło znowu na wycieczce na Turbacz. Gdyż wpadłem na pomysł dłuższego wariantu trasy, tak aby dobić brakujące 175km.

Startuję dość wcześnie, o 7 rano i uderzam jedyną słuszną drogą na Dobczyce, Wiśniową, Kasinę, Mszanę. Pogoda szykuje się piękna, słoneczna a ryzyko burz/opadów – zerowe. Przez przeł. Wierzbanowską/Wielkie Drogi sprawnie dociągam do Mszany, i tu odbijam w szosę wojewódzką. Kolejny podjazd – szosa wspina się na przeł. Przysłop. (750m n.p.m.). Kiedyś na szczycie był sklepik ale chyba już go nie ma. Tak więc wjeżdżał będę na szlak tylko z litrem wody – musi wystarczy do schroniska. Początek szlaku to piękna asfaltowa alejka doliną rzeki Kamienicy. Są odcinki pośród morza łopianów, oraz bardziej leśne, pomiędzy ogromnymi świerkami. Po kilku km asfalt kończy się a zaczyna terenowy szlak. Terenowy to może za dużo powiedziane. Po prostu dobrze ubita, wysypana żwirem gruntowa droga. Wysokości nabiera się nią elegancko. Większą cześć podjazdu ciągnę bez większego wysiłku na „dwójce”. Pustki zupełne, pewnie dlatego że poniedziałek. Ostatniego turystę widziałem gdzieś pod koniec asfaltu, a następni będą dopiero kawałek przed schroniskiem. W tym samym czasie nieopodal, koło Limanowej trwa obława na podwójnego mordercę który ukrywa się gdzieś w górskich lasach. Wkręcam sobie że on schronił się gdzieś w Gorcach, wyłoni się gdzieś zza drzewa i mnie odstrzeli… Poważnie, miałem takie dziwne myśli. Od obszaru poszukiwań do miejsca gdzie jestem jest raptem kilkanaście km w linii prostej. Tak więc dziś napędza mnie nie tylko wizja piwka w schronisku, ale także strach przed seryjnym mordercą. Droga łagodnie pnie się do góry. W końcu docieram do miejsca gdzie las się przerzedza, a spośród wszechobecnych borowin wystają martwe kikuty uschłych świerków. Jest stąd dobry widok na sąsiedni szczyt – Gorc, i wieże widokową na nim. Wreszcie docieram do charakterystycznego, znanego mi miejsca. Droga gruntowa nagle urywa się, jakby była to ślepa uliczka. Ale to tylko złudzenie – w lewo odchodzi stroma dróżka, która pnie się stromo po łące. Jestem na polanie Jaworzynie, czyli już w szczytowych partiach Gorców. Do 1300m n.p.m. wiele tutaj nie brakuje. Widoki na Gorce/Beskid Wyspowy są stąd wspaniałe. Jest też charakterystyczna Kapliczka Bulandy - nazwana na cześć słynnego Gorczańskiego bacy. Zanim obiorę kurs na piwko schronisko, zahaczam jeszcze o Kiczorę. To raptem parę minut drogi. Warto było, dla widoków na wschodnią część Tatr oraz leżące przed nimi jez. Czorsztyńskie. Z Kiczory już tylko rzut beretem na Długą Halę. A na drugim jej końcu, na wzniesieniu widać już okazały budynek schroniska. Standardowo wciągam piwko, naleśniki i kupuję przedrożoną wodę. I standardowo ta woda niepotrzebna. Piwo na Turbaczu i drugie na Starych Wierchach napoją mnie wystarczająco a butelkę wody otworzę dopiero w Rabce :D Standardowo również zahaczam o szczyt Turbacza, żeby była fotka pod obeliskiem. Zjazd do Rabki to już tylko formalność. Bardzo przyjemna formalność :) Pogoda stabilna, szlaki suche jak pieprz, turystów prawie zero, leci się szybko i bezpiecznie. Stromą rynnę przed Obidowcem jak zawsze sprowadzam, nie ma co kusić losu. Na Starych Wierchach (foto tytułowe) drugie piwko, żeby uzupełnić brakujące witaminy i mikroelementy. Wciągam je ze smakiem. Gorzej mają trzej panowie stolik obok (robotnicy?). (Są na zdjęciu tytułowym po prawej) Z podsłuchanych rozmów wnioskuję, że piją już trzeci dzień, a teraz klinują. Faktycznie chłopy słabo wyglądają, a czują się zapewne jeszcze gorzej niż wyglądają. W końcu których z nich rzuca „co za dużo to niezdrowo, jak to mawiają”. Nie dopijają piw, nie dają rady, zwijają się. Ciężki los. Obczajam jeszcze zaparkowanego pod schroniskiem ogromnego Unimoga, i ruszam w dół, na Maciejową. Od Starych Wierchów aż do Rabki zjechane/podjechane praktycznie wszystko (no 99% szlaku). Do schroniska na Maciejowej po trzecie piwko jednakowoż nie zajeżdżam. „Co za dużo, to niezdrowo”. Zgodnie za poradą Pana robotnika ;) W Rabce po 19tej, zjazd zajął mi zatem ok. 2 godziny. Wciągam zapiekanę w moim ulubionym bistro pod dworcem, jakieś tam zakupy, dopompowanie oponek. Powrót do Krk dobrym tempem, nie było też dużych inwersji, tj. zimnicy w dolinie Raby. Jednak brakło mi prawie 10km do wymaganych 175ciu na dziś. Dokręcam po osiedlach i parkach, strasznie się nie chciało ale jak mus to mus. Nie wiem kiedy następnym razem będzie okazja na 3 klocki w miesiącu. W domu koło 2giej w nocy. 3000km w miesiącu zaliczone :)

7.05 - 2.10


Kategoria > km 150-199, Korona Gór Polski, Terenowo


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa rzepo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]