Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Turbaczyk 2

d a n e w y j a z d u 106.10 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Czołg
Niedziela, 30 czerwca 2024 | dodano: 11.07.2024


Mniam!

Mam trochę dość kręcenia się po mieście z wielką torbą z kebabami. Ostatni dzień wydłużonego o piątek weekendu postanawiam przeznaczyć na strzał na Turbaczyk. Piątek oraz sobota miały wg prognoz miały być upalne oraz burzowe, a niedziela bardzo upalna i nie burzowa. Oczywiście prognoza się nie sprawdziła, i burza odwiedziła MŁP właśnie w niedzielę :) Kupuję bilet na fajny pociąg: KRK 9.30 – N. Targ 11.30, 40zł cena biletu.

Wzuwam terenowe oponki, toczę się nieśpiesznie na dworzec. Zdążam na spokojności wciągnąć kababa i sadowię się w pociągu. Minutę przed odjazdem wpada jakaś rodzinka z dziećmi. Ale to są nie ogary. Z rozmowy słyszę że nie mogli znaleźć wagonu nr 4. Że same DWÓJKI były namalowane na wszystkich wagonach :DDD No ludzie chyba pierwszy raz widzą pociąg na oczy, i nie słyszeli o klasie 1szej i 2giej. A numery wagonów były tam gdzie miały być, czyli na drzwiach. Tak czy inaczej podróż mija szybko i bez przygód. Niepokoi mnie tylko dziwna pogoda. Jest upalnie, to się zgadza. Ale miało być całkiem bezchmurnie a tymczasem jest zachmurzenie całkowite… W Nowym Targu szybka fotka na tle Tatr i wspinam się asfaltem na Kowaniec. Ale skwar. A w ramach poznawania nowych szlaków Turbacz zaatakować postanawiam szlakiem zielonym. Na mapie prezentuje się zachęcająco: poziomice tylko na początku układają się gęsto, potem są w sporych odstępach. I tak też jest w rzeczywistości. Najpierw mozolny wypych. Do wyboru: rower pchać można kamienistą rynną albo ścieżką pośród borowin i młodych iglaków :) Ja wybieram opcję nr 2. Gdy nabierze się wysokości szlak wypłaszcza się i jest w miarę płynna jazda. Odpoczynki co chwila, ten upał mnie wykańcza. Napędza mnie głównie wizja piwka w schronisku i tylko dzięki temu trwam i wspinam się do góry. Widoki na Tatry też są, ale takie dziwne, przez ten płaszcz z chmur. Z plusów nie trzeba klajstrować się kremem z filtrem. Coraz bardziej zurbanizowane te Gorce. Coraz więcej domków letniskowych wysoko na szlaku. Jest nawet bistro na jednej z polan. SRALÓWKI. Tak się nazywa polana z bistro :D Doping od turystów oczywiście jest, dziś każdy kto jedzie na Turbacz na nie elektryku uważany jest za prawdziwego herosa, takie czasy. Idzie mozolnie ale wreszcie docieram do znajomego zwornika szlaków - Bukowiny Waksmundzkiej. No stąd to już tylko formalność, już czuję zapach piwka na Turbaczu. W międzyczasie pogoda normalnieje i wreszcie wychodzi Słońce. Za znajomym zakrętem w lewo wyłania się wielka bryła schroniska. Oczywiście reprezentacja e-bików to jakieś 80% zaparkowanej tu floty. Kupuję to co zawsze, tj. piwo + naleśniki z dżemem. To jednak nie wystarcza, jedno piwo to za mało żeby się zregenerować po takim wysiłku. Musi wejść drugie. Zwiedzam schronisko i ogólnie cieszę się przebywaniem w tym pięknym miejscu ale trzeba powoli się zbierać. Zaliczam jeszcze sam szczyt z obeliskiem. Ścieżka prowadząca do niego w całości podjechana / zjechana. Póki co zjeżdżam czerwonym a potem się zobaczy. Tzn. na Rozdziele tak bardziej sprowadzam niż zjeżdżam. Głupio by było wyebać. Znowu jakoś nie mam sił i chyba czasu zjeżdżać do Rabki. Skręcam w Kopaną Drogę przez Tobołów zjadę do Koninek. Zalegam jeszcze na dobre 40 minut na ławeczce pod wyciągami. Zjazd leśną ubitą drogą to już formalność, leci się szybko. Raz dwa jestem pod ośrodkiem wypoczynkowym w Koninkach. Dopadam wreszcie jakiś sklep, dobrze że mam trochę grosza bo kartą się nie da. Od Turbacza jechałem bowiem bez żadnego picia, tylko o tych piwkach się trzymałem. Na przystanku dobijam brakujące atmosfery do oponek. Szybki zlot asfaltem do Mszany. Wciągam jeszcze kebaba w moim ulubionym miejscu. Mały kebab jest tu wielkości dużego. Duży jest wielkości nie wiem czego i nie chcę wiedzieć. Chyba duży jest dla 2 osób. Albo dla Pudziana. Mozolny podjazd do Kasiny. A pogoda coraz bardziej niepewna się robi, te chmury… Patrzę na radary burzowe i faktycznie idzie coś dużego z zachodu, od Czech. Póki co jest daleko. Ale i tak wiem że trzeba cisnąć a nie zamulać. Nie mam żadnego ubrania p/deszcz, nawet kurtki. A głupio byłoby utknąć np. o 23ciej w Dobczycach i kiblować tam do północy. Jeden podjazd, i sru w dół. Drugi podjazd na przeł. Wielkie Drogi i sruuuuu aż do Dobczyc. Terenowe opony buczą strasznie, a na kierownicy czuć drgania. Tuż przed Dobczycami wzmaga się wiatr i pierwszy raz w oddali widzę błyski. Tak więc przyspieszam tempa, po zmęczeniu nie ma śladu, burza to dobry motywator dla rowerzystów ;) W drodze do Wieliczki błyska się coraz bardziej ale grzmotów nie słychać ciągle, więc jest daleko. Zdążę. I zdążąm. W domu o 22.55. Burza dotarła do Krk koło północy :)

Udana wycieczka. Turbacz zawsze spoko, nowy szlak poznany.

https://www.alltrails.com/pl-pl/explore/map/map-july-1-2024-c5f7756?u=m&sh=qek9hh

https://photos.app.goo.gl/TmTngizmHxgsKabW6

x - 22.55


Kategoria > km 100-149, Terenowo


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa pangi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]