Niedokończone sprawy
d a n e w y j a z d u
125.00 km
20.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czołg
https://www.alltrails.com/explore/map/15-09-2023-lubogoszcz-und-patryja-048e2f1?u=m&sh=qek9hh
https://photos.app.goo.gl/PmkLvxcjX23nWgAD8
Tak więc miałem pewne niedokończone sprawy do załatwienia w
Beskidzie Wyspowym. Zarówno te sprzed lat, jak i świeże, z tego tygodnia. Stare
nie rozliczone rachunki to Lubogoszcz (968 m n.p.m.) i Szczebel (977 m n.p.m),
które czekały na zaliczenie. Bieżące to Chujomir, ze środy :) Tak więc plan
ataku jest następujący: z Kasiny czerwonym przez Lubogoszcz do Mszany, potem z
Glisnego zielonym na Szczebel, zjazd czarnym do Lubnia i potem pokombinować coś
z Lubomirem.
Wyjazd trochu późno, godz. 8, minut 25. Poranek jest ciepły,
i przyjemny, dzień zapowiada się taki sam. Super wrześniowa pogoda, 20 stopni w
sam raz na jednodniowe wycieczki (na trasy z nockami już nie). Podjadam buły z
kiełbasą i sprawnie ciągnę km moją ulubioną wojewódzką szosą wgłąb Beskidów. Wieliczka,
Dobczyce (lodzik), Wiśniowa. Przeł. Wielkie Drogi i Wierzbanowska. Tu będę
wjeżdżał na szlak. Najpierw chwilka odpoczynku a nawet drzemki pod
charakterystycznym pomnikiem z czołgowej wieży. Widzę też stąd pierwszy cel
mojej podróży. Lubogoszcz nie wydaje się wysoka ale na szczycie będę 1,5 godz.
i kilka wiader potu później. Z początku nic nie zapowiada nadchodzącej rzeźni.
Gładka leśna droga łagodnie wspina się w las, można jechać. Gdzie jest
nachylenie, ja się pytam? Jest kawałek dalej :) Gdy leśna droga odbija w prawo, a
ja muszę skręcić czerwonym w lewo. Stroma, zarośnięta, wysypana kamieniami
rynna. Tak można by określić podjazd podejście na Lubogoszcz. Bo jazdy to prawie nie
ma. Większość to mozolny wypych, z fragmentami niesienia roweru. Stosuję znaną
mi technikę: wypych roweru mięśniami rąk do przodu, jeden krok, i tak na
zmianę. Bardzo ekonomiczny sposób wspinaczki, oszczędza się wiele sił. W
wyższych partiach co kawałek wyłaniają się mega widoki. Widzę np. miejsce
mojego startu, czy wspinającą na przełęcz pomiędzy Śnieżnicą a Ćwilinem krajową
szosę. Co kawałek docieram do poprzecznych ścieżek, którymi można być coś
pojeździć, ale obawiam się że one na szczyt mnie nie zaprowadzą, one chyba okalają
tą górę. W końcu! W końcu widzę stromy skalny próg, półkę, zwał jak zwał. No i
jest. Na szczycie ławeczki, krzyż, tablice informacyjne oraz dwóch piechurów.
Chwila odpoczynku, i jazda dalej. Dokładnie tak – jazda, grzbietem góry
wreszcie da się jechać! Przyjemnym bardzo odcinkiem szlaku docieram na nieco
niższą Lubogoszcz Zachodnią. I tu zaczyna się zjazd. No, całkiem sporo udaje mi
się zjechać, sprowadzania jest dużo mniej niż wyprowadzania. Ale ogólnie jak
dla mnie trochę za stromo, za niebezpiecznie, nie moje nachylenia, nie moje
klimaty. Raz prawie wyglebiłem. Odbijam na chwilę ze szlaku aby zaliczyć
Zapadliska (808m n.p.m.). Potem skok w bok żeby zmniejszyć nachylenie drogi.
Wreszcie wyjeżdżam na łąki ponad Mszaną, i nachylenie jest ludzkie. Piękne widoki
na Mszanę w dolinie, oraz na Szczebel ponad nią. Coraz bardziej utwierdzam się
jednak w przekonaniu że Szczebel dziś odpuszczę. Lubogoszcz zajęła mi 3
godziny, dochodzi 16ta, o 19tej zachód Słońca. Coś innego wymyślę. Jeszcze
tylko sprowadzanie roweru wkurwiającym zarośniętym korytem potoku (kurwa), oraz
zjazd trylinką do centrum. W Mszanie wciągam o-grom-ne-go, wszystkomającego cheesburgera za 18zł. Gówno z McDonaldsa
kładzie on na łopatki. Zakupy w Netto, i wdrażam plan B: Lubomir żółtym z
Lubnia, poprzez Patryję. 12-13km szlakiem, ale na mapie wygląda on zachęcająco.
Nie przecina on w poprzek gęsto ułożonych poziomic, tylko biegnie raczej wzdłuż nich ;)
Tak więc toczę się 10km asfaltem do Lubnia. Przejeżdżam most na Rabie, i
obieram żółty szlak. Jest 17.30, czyli mam 1,5 godz. do zachodu Słońca. Trochu
mało. Asfalt kończy się, zaczyna wysypana żwirem droga, która da się jeszcze
jechać. Potem zaczyna się błotnisto-kamienisty wąwóz i zaczyna się prowadzenie
po klejącym błocie. Trochę inaczej sobie to wyobrażałem… Ale on przecież musi
się kiedyś skończyć. No i kończy się, nachylenie maleje i zaczyna się jazda przyjemną leśną drogą. Trochę bajor i stromizn oczywiście jest, ale ogólnie
bardzo fajnie. Całkowita leśna głusza, nie słychać żadnych odgłosów cywilizacji.
Potem zaczyna się fajny odcinek polanami, brzegiem lasu: po prawej widoki
właśnie na Lubogoszcz :) Mijam pierwszą z kapliczek (kilka ich będzie) która
wg. mnie oznacza szczyt Kamionki (580m n.p.m.). Potem znowu wjeżdża się w las.
Ciemny las, bo dochodzi 19ta… Co mnie nieźle zdziwiło to… asfalt do którego
docieram ?! Jak się okazuje, jest on tu nie bez powodu, bo prowadzi jakiegoś
zagubionego w lesie przysiółka, mniej niż 10 domów. Poprzez przerwę w górach widać stąd nawet Tatry! Znowu las, ciemny las,
coraz bardziej ciemny las. Trochu strach ;) Ale przyjemniej żółty szlak jest
extra oznaczony, nie da się zgubić, nie żałowali farby. Nieraz ma się w zasięgu
wzroku kilka(!) oznaczeń na drzewach :) Mijam najbardziej okazałą kapliczkę, św. Bernarda, a to oznacza że Patryja już niedaleko. No i jest! Godz. 19.15,
wpada do kolekcji Patryja. O Lubomirze już dawno nie myślę. Kawałek przed nim
na mapie jest droga, która przecina żółty szlak w poprzek. Wg mapy wygląda mi
ona na szeroką leśna „autostradę”, którą można się ewakuować do cywilizacji. W
lewo, do Pcimia, lub w prawo, na Jaworzyce. No i faktycznie tak jest. Żwirowa szeroooka droga leśna, osobówką można by jechać. Skręcam w prawo, na Jaworzyce.
Już wiem gdzie jestem, strachu więc nie ma. Kawałek dalej droga łączy się z
traktem na Lubomira, znane okolice. Zaraz potem pierwsze światła domostw,
asfalcik, i zjazd na przeł. Jaworzyce. Na przeł. jestem po 20tej. Czyli o tej
porze co w środę, gdy chciałem stąd atakować Lubomira :) Coś tam jem, dorzucam
atmosfer do opon, wzuwam kurtalon, i zbieram się. Inwersja potężna, na górze ciepełko, w dole lekko zimnawo. Powrót bez przygód, przez Wiśniową, Dobczyce. Na podjeździe w
Dziekanowicach jak zwykle temperatura wzrasta, gdy wyjeżdża się z zalegającego
w dolinie Raby zimnego powietrza. W domu o ludzkiej porze.
Celów wszystkich się nie udało zrealizować, dwa ciężkie
szczyty to jednak za dużo na jeden raz. Na Szczebel kiedyś wrócę. Lubomir też
nie zdobyty. Ale w sumie udany trip, wpadła Lubogoszcz, Patryja i jakieś
pomniejsze górki.
8.25 - 23.25
Zaliczone szczyty:
Lubogoszcz 967
Lubogoszcz Zachodnia 953
Zapadliska 808
Patryja 763
Kamionka 580
Przeł. Jaworzyce 576
Przeł. Wielkie Drogi 562
Przeł. Wierzbanowska 502
Kategoria > km 100-149, Terenowo