Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Uratować marzec

d a n e w y j a z d u 416.04 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zapierdalacz
Środa, 31 marca 2021 | dodano: 17.04.2021



https://photos.app.goo.gl/c3iBNJWxJVVvqm449

https://www.alltrails.com/explore/map/sat-17-apr-2021-11-04-a1a5272?u=m

Marzec, podobnież jak i luty minął pod znakiem takiej sobie pogody i małych chęci do jazdy, może to jakieś wypalenie po poprzednim rekordowym sezonie? Staram się z tym walczyć. BECAUSE: „No matter how good you are. Without discpiline u are nothing.” – Mike Tyson. Taka, jakże prawdziwa sentencja widnieje na każdej puszeczce Blacka ;) No a jak chodzi o pogodę to tak ch*jowej wiosny najstarsi kolarze nie pamiętają…

Wyglądające obiecująco okienko pogodowe wypada na przełom marca/kwietnia, biorę więc przed świętami wolne na jakieś 400+. Wiatr jak i temperatury dyktują północny kierunek wycieczki. Bardzo lubię traski do Warszawy zwłaszcza końcówkę ze zwiedzaniem tego wielkiego miasta. Ale że do Wawy normalną drogą jest raptem 300 z hakiem, postawiam wzorem pewnej trasy 2019 roku zahaczyć o Łódź. Startuję środowym rankiem i zanim wyjadę z Krakowa muszę zrzucić z siebie część ciuchów, tak jest ciepło. W Zielonkach w małej piekarence standardowo wciągam dwie mini pizze, oszczędzając tym samym niesłodki prowiant na dalszą część drogi. Na podjazdach do Skały to już wręcz zapocony jestem. W Skale nic ciekawego, w Wolbromiu tylko przejazd pociągu towarowego, czyli też bez jakichś wielkich przygód. Mijam zamek w Smoleniu, a na zjeździe do Pilicy wyciągam maxa w okolicach niecałych 70km/h. Z Pilicy na Pradła, z Pradeł na Lelów, w Lelowie zakupy. W Drochlinie opuszczam DW794 i dalej bokami na Radomsko. Droga na Łódź jest dla mnie jedna, znana na pamięć, jadę jak na autopilocie. Idzie szybko i sprawnie, aż do Przyrowu (Przyrowia?). Tam, w trakcie odpoczynku na ryneczku niechybnie zaczepia mnie tubylec, lekko kulawy Pan koło 50ki na rowerze. Tym razem historie opowiedziane przez miejscowego gadułę kręcą w tematyce zdrowotno – rowerowo – przyrodniczej. Pan był kiedyś leśnikiem ale 10 lat temu miał wypadek samochodowy, niewykryty w prześwietleniu głowy zakrzep w szyi i potem wylew. Uczył się od nowa chodzić i mówić, jeździć na rowerze 3-, a potem 2- kołowym. Dziś na jest na rencie i mimo niedowładu ręki i nogi orze jak morze, jeździ 50km traski z AVS 10kmh. Naprawdę szacun. Ze spraw przyrodniczych opowiedział mi o rosnącej populacji wilków w Polsce. Aha zapomniałym, Pan stwierdził że w Polsce jest dziś pięknie i niczego nie brakuje. Bieda i beznadzieja to była w latach 80tych ub. wieku. Coś w tym może być, wielu młodych ludzi narzeka na tej kraj, bo po prostu nie wiedzą co to znaczy przejebane. Bo zaznali szarości, biedy i beznadziei schyłku poprzedniego ustroju. Z trudem udaje mi wymiksować z tej pogawędki i mogę ruszać dalej :) Jest bardzo ciepło, całkiem na krótko będę jechał aż do późnych godzin wieczornych. Wskakuję na wojewódzką, mijam charakterystyczne (za sprawą pięknych dębów) ryneczki w Gidlach i Pławnie. Dojeżdżam do krajowej 91ki, która zaprowadzi mnie już prosto jak po sznurku do Łodzi. Radomsko szybko przelatuję, zabrakło zdjęcia charakterystycznego kościoła. Słońce powoli chyli się zachodowi, chowając się za górującą 200m ponad bezkresnymi równinami woj. Łódzkiego Górą Kamieńsk. W Piotrkowie już noc, ze 3 randomowe fotki, byłem nie raz. Ciemno, głucho, nie imprezowo, tylko Covidowo. O tym że zbliżam się do przedmieść Łodzi świadczy coraz to większe zagęszczenie wielkich hal magazynowych, placów pełnych ciężarówek oraz wielkiego kompleksu handlowego PTAK. W Łodzi zaraz przed północą. Zaczynam małe zwiedzanie, tak tylko przejazdem oczywiście, bo danie główne to Wawa ;) Łódź jaka jest – każdy widzi. „Polskie Detroit”, prężnie rozwijające się niegdyś miasto, oparte na przemysłowej monokulturze które wraz ze zmianami ustrojowymi i importem tanich ubrań z Chin spotkał spektakularny upadek. Pod koniec PRL Łódź była drugim największym miastem w Polsce, dziś na 3cim miejscu, za Krakowem. A wg prognoz za kolejne 30lat spadnie na 4 miejsce a na najniższy stopień podium wpadnie Wrocław. I tą de populację miasta autentycznie widać, dwie przecznice od Pietryny spotkać można całe ulice, całe kwartały opuszczonych, pobazgranych kamienic. Rozpoczęte i chyba nigdy niedokończone remonty ulic i zgaszone latarnie. W ogóle cała Łódź robi wrażenie biednego raczej miasta, tak sugerują stan ulic, chodników, zardzewiałe latarnie, ogólnie całą miejska infrastruktura. Nie znaczy to oczywiście że cała Łódź tak wygląda, jest też sporo nowych inwestycji, jak choćby nowiutki, lśniący dworzec wraz z tak samo odpicowaną okolicą. W Łodzi to po prostu piękno sąsiaduje z ruiną, tworząc specyficzny obraz tego miasta. Na takich właśnie rozkminkach mija mi mała rundka po Łodzi. Z rzeczy bardziej zaś przyziemnych to wciągam kebaba. Po czym kieruję się ku wylotowi na Wawę – DK72. Do stolicy ze 120km. Mniejsza połowa, do Rawy Maz. tą właśnie krajówką. Druga, większa – drogami technicznymi wzdłuż S8ki. Cóż zapamiętałem z tego odcinka? Węzeł z A1ką. Ciemna, głucha noc i charakterystyczny pomnik w Brzezinach. Wschód Słońca, zimno i zarazem senność łapią mnie w połowie drogi do Rawy. Ratuję się godzinną drzemką na przystanku. Dużo elektrowni wiatrowych. Zakończone fiaskiem poszukiwania otwartego sklepu w Rawie. Ostatnie kilkadziesiąt km to kluczenie drogami serwisowymi raz jedną, raz drugą stroną Eski. Zdarzały się też ciekawsze odcinki, jak kilka km błotnistą leśną drogą czy granitowe bruki ;) W jakiejś wioseczce po drodze znajduję otwarty sklepik z pysznymi pączkami i przesympatyczną Panią ekspedientką. Aha po drodze przejechałem chyba przez Mszczonów ale nic nie zapamiętałem z tego miasteczka. I tak powoli, kilometr za kilometrem, zbliżam się do wielkiej Warszawskiej aglomeracji. Kajetany, Nadarzyn, Janki. Wiejski krajobraz płynnie przechodzi w pełne magazynów, salonów samochodowych, MDonaldów, stacji benzynowych, hurtowni rubieża stolicy. Jest tablica „Warszawa”. Czyli na Centralny jeszcze ze 20km ;). Zaczynamy zwiedzanko, bardzo lubię zwiedzać Wawę.Nie mogę się nadziwić jakie tu wszystko jest ogromne i jak wszędzie jest daleko. Warszawskie chodniki są szerokie jak krakowskie ulice :D Mosty na Wiśle mają nie stokilkadziesiąt a kilkaset metrów długości. O wieżowcach pisać nie trzeba, to jest ścisła europejska czołówka, jedna z najwyższych metropolii. A jak chodzi o odległości to miasto niby 2,5 raza większe od Krakowa a mam wrażenie że jest kilka razy większe. Niezliczoną ilość kilometrów, przecznic, kamienic, drapaczy chmur i dwa kebaby dalej, zmęczony ale pełen wrażeń i emocji kończę przygodę i wsiadam do TLK do Krakowa ;) TLK taki jak trzeba, z wielkim wagonem rowerowym.

Udana wycieczka, Wawa zawsze spoko. A Wawa + Łódź + 400km tym bardziej.

7.40 (śr) - 00.35 (pt)

Zaliczone gminy: 2
Łódzkie: 2
Rogów
Głuchów


Kategoria > km 400-499, Powrót pociągiem


komentarze
Gość | 11:47 piątek, 28 maja 2021 | linkuj Muszę podziękować za uzupełnienie wpisu. Lubę czytać relacje z tych wycieczek. Podziwiam epickie opisy zmagań z przyrodą, upływającym czasem i własnymi słabościami Autora. Pozdrawiam.
Gość | 20:32 środa, 21 kwietnia 2021 | linkuj Kolego, napisz coś jeszcze, czekamy, przynajmniej ja czekam.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa tynie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]