Dziewiczy rejs
d a n e w y j a z d u
230.15 km
0.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:70.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2300 m
Kalorie: kcal
Rower:Zapierdalacz
https://photos.app.goo.gl/6LSqKYzSR5urvdCj7
A więc tak. Niecałe
40km na szosce nakręcone. Wiem już jak trzymać barana i jak
zmieniać biegi/hamować. Czasem się jeszcze pomylę i szukam klamki
tam gdzie była w rowerze MTB. Pora na pierwszy daleki (powiedzmy)
rejs. Sprawdzić jak moje plecy, dłonie i przedramiona zniosą
pochyloną pozycję. Czy przy wąskim chwycie, ściskającym klatkę
piersiową, nie braknie powietrza. Oraz sprawdzić czy, a jeśli tak
(no raczej tak) to o ile wzrośnie średnia. Jakieś +-200km powinno
być OK. Tym bardziej że do dyspozycji mam tylko niedzielę. Jako że wiatr gna z
tego samego kierunku (choć słabiej) co tydzień temu, więc i kurs
jest podobny: Kielce/Radom, ze wskazaniem na to drugie.
Wyjazd chwilę po
4tej. W lekkim chłodzie i ciemnościach dobiegającej końca
marcowej nocy przelatuję najkrótszą drogą przez miasto. Na
którejś tam z kolei hopce, których nie brak na północ od
Krakowa, wita mnie nowy dzień. No właśnie, odnoście
tych hopek. Mają one sobie tak max 7-8% nachylenia. Nie więcej. A mnie brakuje
przełożeń :) Znaczy się przesadziłem kupując dwutarcz i kasetę
11-28. „Jedynka” to u mnie 36-28. Przełożenie 1,3 inaczej rzecz
ujmując. Dla porównania w MTB miałem najlżej 22-36, czyli 0,6 :D
Ale mam co chciałem, należało mi się. A chciałem klasyczny,
piękny dwutarcz i malutką kasetkę, tak jak prosi ;) Cóż,
najwyżej zmieni się kasetę na bardziej ludzką. Korby na pewno nie, jest za ładna ;) Albo nic się nie zmieni, tylko zamiast dookoła
Tatr będę jeździł na Morze :) Na razie staram się tym nie
przejmować, bo to nie tak że nie da się jechać. Jakoś tam
jadę, tylko że siłowo przepycham korby, z kadencją 80-letniej
babci. Martwię się bardziej że jeśli tu jest tak, to co będzie
się działo w górach, np. na Słowacji… Sprawnie Mniej
sprawnie niż zwykle łykam kolejne hopki Wyżyny Miechowskiej, czy
jak jej tam. W Słomnikach robię fotkę ciekawego Nissanika. Im
dalej na północ tym więcej przyjemnych, leśnych odcinków. A w
tych coraz to więcej zielonych pączków, pierwszych kwiatów i
innych oznak nadchodzącej wiosny. W okolicach Wodzisławia/Jędrzejowa
zaczynają się pierwsze utrudnienia związane z coraz dalej
sięgającą na południe ekspresówką. Tzn. dla kierowców
ekspresówka to ułatwienie, dla rowerzystów niestety nie. W miarę
możliwości staram się trzymać idących równolegle serwisówek.
Ale z nimi jest taki problem, że nie zawsze zachowują ciągłość.
A tam gdzie nie ma ciągłości (lub jest, ale trzeba kombinować,
jeździć z jednej strony szosy na drugą, lub tłuc się
gruntówkami) no to cóż ;) Testuję dolny chwyt i 52-zębny blat na
gładkiej tafli szerokiego pobocza głównej drogi :) Bo nic o tym
jeszcze nie pisałem ale to jest naprawdę potęga. Sztywność
roweru szosowego, jego przyspieszenie, responsywność, aerodynamika,
zapas ciężkich przełożeń itp. itd. Coś pięknego. W połączeniu
z wiatrem w plecy trzeba pomnożyć razy dwa te wszystkie doznania.
Tydzień temu, z kosmicznym wiatrem w plecy na niewielkim zjeździe
miałem tu ponad 70. Z tym że tydzień temu byłem tu na MTB. Gdybym
miał wtedy szoskę… Podczas jednego takiego poszukiwania
alternatywnej dla Ski drogi nadkładam ze 2-3km, tłukąc się
błotnistą drogą przez plac budowy i zajeżdżając ostatecznie nad
brzeg Nidy… Nad głową most drogi ekspresowej i żadnej
alternatywy, można tylko na nielegalu, tym mostem przejechać...
Przynajmniej fajny dźwig zobaczyłem. Po tym incydencie przestałem
już specjalnie szukać. Leciałem jak leci główną szosą, chyba
że zjazd na lokalną drogę sam mi się napatoczył. Ostatnie km
przed Kielcami to na szczęście wojewódzka i (chwilowy) koniec
nerwów związanych z potencjalnym mandatem. Same Kielce tylko
przelatuję, jakiś blokowiska i główne drogi. Żadnego zwiedzania,
bardziej interesuje mnie dziś Radom a poza tym wypadałoby
zdążyć na pociąg. Temperatura taka że popołudniu jadę zupełnie na krótko. Odcinek Kielce-Suchedniów-Skarżysko (w
miarę ;) ) legalnie. Drogą ruchu lokalnego/starą siódemką.
Niestety za Skarżyskiem powtórka z rozrywki. Nowowybudowany odcinek
S-ki. Bez żadnego ostrzeżenia wyrastają znaki „Droga tylko dla
pojazdów samochodowych”. Nie ma jak to zwykle bywa oznaczeń że
zacznie się np. za 1000m, nie ma możliwości zjazdu lub zawrócenia (siatki, barierki). Tylko tak po prostu: mogę jechać legalnie na rowerze. Metr dalej, za znakami już nie mogę. Po obu stronach siatki a za nimi jakieś rozmiękłe błotniste drogi. No to nic, myślałem że jakoś przemknę tak jak wcześniej wiele razy i nikt nie zauważy. Niestety zauważył ;) Patrol Policji, 300m przed zjazdem :D 300m przed nimi był MOP, i szansa na ewakuację, zaczynała się tam bowiem boczna asfaltówka, ale nie zdecydowałem się. Rozmowa z Panami Policjantami była bardzo długa, chyba pół godzinna. Byli bardzo mili i zatroskani o moje bezpieczeństwo. Jeden był wręcz spanikowany że w każdej chwili może mnie tu zabić samochód. No może. Może mnie zabić również na krajówce, wojewódzkiej i osiedlowej uliczce. Jego też może zabić - przy prędkościach 100+ nie ma znaczenia rower, samochód, ciężarówka czy hulajnoga, to i tak jest zgon na miejscu. Oczywiście takie miałem tylko przemyślenia. Bo w rzeczywistości skomlałem o litość ;) Jak powiedziałem że znaki wyrosły ni stąd, ni zowąd a zawrócić się nie dało – to mi poradzili że powinienem zsiąść z roweru i prowadzić poboczem z powrotem. Tłumaczyłem się jak mogłem, choć wiedziałem że jestem na straconej pozycji, bo nie miałem prawa się tu znaleźć. Mandat zgodziłem się przyjąć. Panowie powiedzieli że nie będą się przesadnie starać z jego wysokością. Po sprawdzeniu okazało się że za taką przyjemność stawka jest stała, zryczałtowana. 250zł, żadnych widełek, możliwości pouczenia brak. Wsiedli jeszcze raz do radiowozu i dłuższą chwilę radzili. Uradzili że: „mandatu nie będziemy pisać”. :O Zostałem tylko odeskortowany do tego zjazdu za 300m i tu się rozstaliśmy. O_o. Może dlatego że byłem miły, i się nie kłóciłem, tylko próbowałem usprawiedliwić? Może dlatego że pochwaliłem się skąd dokąd jadę? A może po prostu policjant też człowiek? W każdym razie ten brak mandatu odniósł lepszy „efekt wychowawczy” niż jego wypisanie. Jak bym dostał mandat to bym nie jeździł po ekspresówkach i był wkurwiony na policję. A tak nie jeżdżę po ekspresówkach i bardzo wzrosła moja ocena tej służby mundurowej. Końcówka trasy już bez przygód. „Starym szlakiem” nie błądząc już docieram do Radomia. Zachód Słońca kawałek za Szydłowcem. W Radomiu mam jeszcze trochę czasu, zwiedzam więc przygnębiająco wyglądający (pusty, zaniedbany, nie ma nic) rynek i centrum miasta (to już OK). Dla porównania rynek w Kielcach, podobnym wielkością mieście jest dużo bardziej reprezentacyjny i całą noc tętni gwarem, życiem. Powrót jakimś tam TLK czy innym ICekiem, w domu przed północą.
Dziewiczy rejs z przygodą ale udany :) Co do roweru, to pisałem jakie mam odczucia. Zapierdala się. Po średniej tego nie widać ale średnia w moich trasach nic nie mówi i nie będę jej podawał we wpisach. Nic nie mówi bo to nie jest trening ani maraton po wyznaczonej asfaltowej prostej trasie. Czasem omijając korki przeturlam się przez pół miasta jakimś chodnikiem. Czasem toczę się skrótem gruntową lub piaszczystą/błotnistą drogą. Innym razem prowadzę rower po dworcu albo jakimś rynku i średnia spada na łeb na szyję. A licznika zdejmować mi się chce, poza tym jak zdejmę to ubędzie kilometrów. Plecy zniosły nową pozycję nadspodziewanie dobrze, bolą natomiast okolice łokci (?!). Jedyne co mnie jednak naprawdę martwi to ciężkość przełożeń, a raczej kolejne wydatki jakie trzeba będzie ponieść żeby je zmiękczyć.
AVS 21,8
4.10 - 23.55
Kategoria ^ UP 2000-2499m, > km 200-249, Powrót pociągiem
komentarze