Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Częstochowa

d a n e w y j a z d u 183.62 km 0.00 km teren 09:56 h Pr.śr.:18.49 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1281 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Sobota, 9 lutego 2019 | dodano: 14.02.2019





https://photos.app.goo.gl/gDD3HeA2H1K4PgfZ6

Celem na drugi w tym roku, nienajgorzej zapowiadający się pogodowo weekend było Opole. Opole, ponieważ nienajgorzej pogodowo zapowiadała się południowa część Polski. Na wschodzie byłem tydzień temu, więc teraz wypadało by na zachód. A na zachodzie, w odległości akuratnej na jednodniową traskę (200km) jest Opole. Jak widać po tytule wyszło inaczej, a stało się to tak:

Wyjazd chwila przed 7. Sobotni poranek jest lekko mroźny, co widać po przybielonych szronem drzewach i trawie. A czuć po szczypaniu w palcach rąk i stóp. Przejeżdżam szybko przez miasto, a śniadanie w postaci buły z wędliną wciągam na przystanku zaraz za węzłem w Modlniczce. Im dalej za miasto tym więcej oznak zimy. Nieciągła śnieżna skorupa pokrywa pola, głównie północne stoki wzgórz. A ciągła pokrywa śnieżna wypełnia szczelnie każdy większy lasek. O, na przykład taki, przed Trzebinią. Na rynku w Trzebini pauza, kolejna na placu w Chrzanowie. Wahałem się czy jechać przez plac czy przez rynek, na szczęście podjąłem dobrą decyzję. Udekorowany biało-czerwoną flagą postument jednego z moich ulubionych pomników nie jest codziennym widokiem. Jednego z moich ulubionych, bo w moim prywatnym rankingu imponujących pomników ten jest ścisłej czołówce. Pomimo że nie ma on jakichś gartantuicznych rozmiarów i jest prosty w formie. To jednak jest w nim jakaś taka wielka duma i moc, a jego otoczenie – blokowiska – potęgują ten efekt. Następne miasto na trasie to Jaworzno. Pełne nie do końca potrzebnych i przemyślanych, ale jednak trzymających jako-taki poziom ścieżek rowerowych. Tzn. da się nie zabić jeżdżąc po tym. Od niedawna stałym elementem panoramy miasta jest wielka, niemal 200-m chłodnia kominowa elektrowni. Druga największa w Polsce!Robi wrażenie. Teraz zawsze zamiast wyjeżdżać główną szosą, z Jaworzna wyjeżdżam boczniejszą drogą przez las, aby obejrzeć ją z bliska. Kawałek na nielegalu (zakaz na DK) i są Mysłowice. Właściwy początek górnośląskiej konurbacji, to tu dopiero to wszystko się zaczyna. Wszystko czyli cały ten klimacik, zniszczone pojedyncze torowiska, po których leniwie toczą się jedno wagonowe tramwajki. Co i rusz takiej czy innej konstrukcji szyb kopalniany, niestety większość nieczynna. Charakterystyczne budownictwo: pokryte czarnym wieloletnim brudem mini ceglane bloczki, familoki po ichniejszemu. Plątanina torowisk kolejowych i pobazgranych grafitti wiaduktów. Cały ten bałagan i nieład GOPu, który tak bardzo mi się podoba :) Na takich właśnie rozkminkach o bliskim (80km od Krk) a jakże odmiennym świecie mijają mi kilometry. Jedną rzecz za to mamy wspólną – smog ;) Bo dzisiaj tak trochę ekhem, mgliście jakoś ;) Gryzę więc dokładnie i przeżuwam powietrze, tak smakuje o wiele lepiej. W Katowicach jestem koło południa. Katowice to wyróżniające spośród tego śląskiego bytu miasto – wszystko bardziej zadbane, sporo wysokich budynków, nowych inwestycji, ogólnie taka jakby wyspa nowoczesności i rozmachu, w tym morzu śląskiego, zniszczonego, przemysłowego świata. W odrestaurowanym centrum Kato wciągam drugą i zarazem ostatniąbułę. Zostanie mi już sam słodki prowiant. Po drodze komiczny widok: koleś sportowo ubrany, na niezłym MTB w spdach, ogólnie pros lub raczej kreujący się na prosa. Z tym że jest jedno ale: to jest e-MTB :D Chyba wiem czemu w kominiarce jechał: żeby nikt go nie poznał. Ma chłop rację, też bym się wstydził ;) W międzyczasie ociepliło się rzecz jasna, jest te kilka stopni na plusie. Ale też włączył się południowy wiatr, który przypieczętował decyzję o zmianie trasy. Niesprzyjający, niezgodny z kierunkiem mojej trasy kierunek ruchu mas powietrza to jedno. Drugie to niezgrany z moją niewielką prędkością przemieszczania się odjazd pociągu z Opola. Przed 20. Albo nie zdążę albo wpadnę do pociągu z jęzorem na wierzchu. Ja tak nie lubię. W Bytomiu podejmuję ostateczną decyzję: Cz-wa. Cztery razy na tak:
- wiatr w plecy
- 20km bliżej
- pociąg godzinę później
- dawno nie byłem pod Jasną Górą.
Z Bytomia uderzam więc zamiast Pyskowic, na Tarnowskie Góry. Faktycznie coś jest w tej nazwie, było tu troszkę pod górkę. Zanim opuszczę GOP zwrócę tylko uwagę na inną charakterystyczną rzecz dziś: czy na Śląsku istnieje coś takiego jakoś zimowe utrzymanie chodników? Czy tylko jezdnie tam odśnieżają? Takich widoczków widziałem dziś mnóstwo. Do centrum T. Gór nie zajeżdżam, innym razem. Miasto okalam obwodnicą i obieram DW908, która prosto jak po sznurku zaprowadzi mnie do Częstochowy. Wiatr pokazuje co potrafi, większość km będę jechał na wspomaganiu. Po drodze dużo leśnych odcinków. W Miasteczku Śląskim fotka centrum i jakiejś fabryki (huta cynku – teraz widzę na mapie). Samo zdrowie sąsiedztwo takiego zakładu ;) Ale nie to jest w Miasteczku Śląskim najgorsze. Najgorsze jest TO. Wierzcie lub nie ale kawałek wcześniej ów rozmiękły, bagnisty twór z odciśniętymi oponami traktora oznaczony był znakiem „Droga dla rowerów”. Ok, przejdźmy do rzeczy przyjemniejszych. Na przykład do pauzy na zaśnieżonym, leśnym parkingu. Jest on jednocześnie takim „punktem widokowym” na pięknie meandrujący między drzewami leśny strumień. Wedle instrukcji na etykiecie schładzam tutaj napój ;). Przyglądam się też śladom jakiejś zwierzyny. Jeden trop był naprawdę dziwny. Zobaczcie zresztą sami. Powoli zapada zmrok, z parkingu wyruszam z włączonymi lampkami. Kawałek dalej leśne odcinki kończą się a zaczynają otwarte, pagórkowate przestrzenie Jury. Śmigła wiatraków wirowały tak szybko, że aparatowi w telefonie rozdwajały, roztrajały się końcówki łopat. W Cz-wie o 18.30. Tzn. o tej godzinie osiągam tablicę z nazwą miasta, bo do centrum z 10km. Tu też nie tylko zasyfione chodniki i ścieżki rowerowe, ale również główna, reprezentacyjna aleja… Mniejsza o to, widocznie tak musi być. Powoli turlam się omijając slalomem śliskie placki zlodowaciałego śniegu ku imponująco podświetlonej wieży Jasnej Góry. Na biało czerwono podświetlonej. Naprawdę pięknie to wygląda. Robię pamiątkową fotkę. Temat modlitwy, wiary itp. to moja prywatna sprawa więc nie powiem czy, a jeśli tak, to o co się pomodliłem ;). Do odjazdu ponad godzina. Wydaje się dużo, pozwalam sobie więc na małą pętelkę. Gdy przypomniałem sobie że jestem głodny i wciągnąłbym coś ciepłego, jest już tylko 30-40 minut. I właśnie zauważam kapcia na tylnym kole. Tzn. powietrze jest, ale mało. Ok, mam dość. Ostatnie kilkaset metrów do stacji z buta. Nie chce mi się z tym teraz bawić. Na dworcu bar już zamknięty. Automaty są, ale tylko z napojami. Gorącymi napojami. Dobre i co, wciągam barszczyk, herbatkę, plus ciastka które mi zostały i usadawiam się w pociągu. Komfortowy, pustawy, wagonowy IC, z wi-fi i przedziałem rowerowym. Do Krakowa raptem 1,5h jazdy. Szkoda, takim to mógłbym całą noc jechać :) W Krakowie przed 23. Jednokrotne dorzucenie atmosfer do tylnego koła wystarczyło aby doturlikać się do domu.

Udana wycieczka, Częstochowa to sam raz cel na lutową jednodniówkę.

6.55 - 23.20
2,55l (w tym 0,5l energetyka)


Kategoria Zimowo, Powrót pociągiem, > km 150-199, ^ UP 1000-1499m


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa scsie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]