Toruń
d a n e w y j a z d u
417.59 km
0.00 km teren
23:35 h
Pr.śr.:17.71 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2350 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
(Ładna piosenka, polecam: https://www.youtube.com/watch?v=zdCzuQseaOE )
Wpadłem kiedyś na pomysł kolejnej rzeczy którą można by kolekcjonować jeżdżąc na rowerze - fajnie byłoby zaliczyć wszystkie miasta wojewódzkie w Polsce. Oczywiście startując z Krakowa, bez noclegów po drodze. Po ostatniej trasie do Gdańska wydaje mi się to całkiem wykonalne, tylko Szczecin jest (troszkę) dalej. Przypomniawszy sobie o tym fajnym celu dziś na tapetę wziąłem Toruń, + ew., jak się uda - Bydgoszcz (nie udało się). Pogoda jak na drugą połowę października zapowiadała się całkiem znośna - kilkanaście stopni, w nocy kilka. Druga noc ma być mglista. Ale dawno nie jeździłem w mgłach więc może być fajnie.
Start jak zwykłe o północy, a dokładniej to pięć po. Przelatuję przez miasto niekoniecznie przejmując się ścieżkami rowerowymi / sygnalizacją świetlną i wylatuję wojewódzką 794-eczką. Znowu ta sama droga ale co zrobić, tędy najbliżej. Przed Skałą jedyny de facto podjazd na trasie i początek mgieł. Ale jako że jest ciepło (~10 stopni) to są one jedynie fajnym urozmaiceniem. W Skale śniadanie, i dalej na Wolbrom. Pierwsze fajne, nieoświetlone odcinki. W Wolbromiu zamiast zdjęcia rynku dla odmiany zdjęcie zegara na Urzędzie Miasta. Koło Pilicy mgły ustępują (jeśli są to one zawsze się tu kończą). W Pilicy pauza pod powoli opadającą z liści wielką lipą. Jak ten czas leci, nie tak dawno, podczas majówkowej trasy do Poznania miała młode zielone listki... Zanim zacznie mi być smutno ruszam dalej, na Pradła & Lelów. Po drodze na przystanku autobusowym ciekawe znalezisko (na takich przystankach w wioskach często można znaleźć różne ciekawe rzeczy) - kobiecy stanik. Rozmiaru niewielkiego. Ciekaw jestem w jakich okolicznościach ktoś go tu powiesił ;) W Lelowie dokupuję picia - dziś poszedłem bowiem po rozum do głowy i nie z targałem z domu jak zwykle 2,5l, tylko 1l. Tu też powoli zaczyna się przejaśniać. Zamotawszy się nieco na wyjeździe z miasta (pętelkę zrobiłem) wskakuję z powrotem na 794kę. Którą opuszczam kilka km za miastem, wreszcie jakieś nowe okolice poznam. Obsadzone ładnymi drzewami boczne drogi, zaorane pola i jesienny zapach lasów. Takie oto przyjemne okoliczności przyrody będą mi towarzyszyły przez całą drogę do Radomska. Po drodze z godnych odnotowania mieścin: Przyrów, Gidle i Pławno. W każdej coś w rodzaju rynków/głównych placów (w Gidlach niestety robi on za parking). Aha, po drodze zaczęło kropić, ale dosłownie po kilku km przestało. Do Radomska wjeżdżam krajową 91ką a jest koło 10.30. Rozpogodziło się ale z temperaturą szału nie ma. Coś tam odpoczywam, jem, dzielę się wafelkami z dwoma miłymi wróbelkami i dalej, na Kamieńsk, kilkanaście km krajówką. W Kamieńsku koło południa. Jest tu pomnik T. Kościuszki, jest też w miarę ciepło. Odcinek do Bełchatowa zapamiętałem głównie z tego że było pod wiatr. W okolicach tej kopalni chyba zawsze tak wieje. Kopalnię oglądnąłem sobie w marcu, więc tym razem zadowalam się fotką ledwie widocznych kominów elektrowni. Po drodze remonty i ruch wahadłowy. Mnóstwo czasu tam straciłem ale jednocześnie sporo odpocząłem czekając na zielone światła. W końcu docieram do Bełchatowa. Bardzo nieprzyjazne rowerzystom miasto, taki Tarnów w miniaturze. Wszędzie koślawe ścieżki z różowej kostki Dauna i kierowcy trąbiący gdy ktoś ośmieli się jechać po jezdni (a ścieżka jest po lewej stronie drogi). Bełchatów to nie miasto, to stan umysłu. Zrobiłem więc sobie tylko selfie z lokalnymi bikerami i czym prędzej uciekłem z tego ZOO. Na wolności bardzo przyjemnie - gładka, mało ruchliwa wojewódzka :) Niepokoi natomiast to że raptem 200 na liczniku a ja jestem już zauważalnie zmęczony. W końcu docieram do Pabianic. Szeroka brukowana aleja, tramwaje i obskurne PRLowskie budynki. Całość nieco zaniedbana ale może to dlatego miasteczko to mnie tak zainteresowało. Do Konstantynowa & Aleksandrowa Łódzkiego przyjemną, mało ruchliwą DK71. W Konstantynowie kwiatki rodem z Bełchatowa ale na szczęście nie ma tego dużo. Zjadłbym przed nocą coś ciepłego. Zmrok łapie mnie koło Aleksandrowa Ł. Ostatecznie stanęło na 2 zapiekankach z Orlenu, nie ma co szukać nie wiadomo czego, całkiem dobre przecież. Pora na trudny nawigacyjnie odcinek bocznymi dróżkami, bez nawigacji w telefonie się nie obeszło. Dziwne nazwy miejscowości - Jedlicze A, Jedlicze B, wiadukt nad A2ką. Kawałek dalej nieco się zamotałem, przez drugi bliźniaczo podobny wiadukt nad autostradą. Mijam z 5 tablic "Ozorków" ale do centrum nie udało mi się zajechać. Jest za to coś o wiele bardziej dla mnie w tym momencie istotnego a mianowicie pierwszy drogowskaz na Włocławek. O tak, gładka, pusta, prosta krajówka to to na co czekałem :) Bardzo sprawnie łyka się nocą takimi drogami kilometry. Docieram do Łęczycy. Miasta znanego głównie za sprawą zamku. Niestety nie było za bardzo jak ująć go w kadrze i ostatecznie zadowalam się zdjęciem rynku i więzienia. Za miastem ciekawostka - mija mnie kolumna wojskowa. Ze 20-30 pojazdów mogło być, w tym ok. 10 czołgów na naczepach. Zaczyna się chcieć spać (jakby co kupuję energetyka na stacji) ale do Krośniewic docieram jeszcze w dobrej formie. Jest koło północy a na liczniku 300km. Słabo. Wypijam dużego Red Bulla, wciągam cztery 7days'y, ubieram prawie wszystko co mam (zimno!), siedzę chwilę z zamkniętymi oczami (taka prawie drzemka). Jestem gotów do dalszej drogi ale coś mi się to nie widzi. Dosłownie. Gęste mgły, zimnica, ogromna wilgoć w powietrzu. I tak będzie niemal do Torunia. Nie chce mi się szukać normalnego wyjazdu z miasta więc przenoszę rower przez barierki w poprzek dwupasmówki. Przecież nikt nie widział ;) Niestety przy pokonywaniu rowu wlazłem w wodę i zamoczyłem prawego buta (w tą stopę będzie mi teraz zimno). O wjeździe do Kuj-Pom informuje mnie przydrożny billboard. Z miast mijam tylko położony nad jeziorem Lubień Kujawski. Na węźle z A1ką pierwszy drogowskaz na Toruń! O tak, takie rzeczy mocno podnoszą na duchu. Kowal (miasto) ominąłem obwodnicą, jakoś przeoczyłem zjazd. Jest bardzo zimno. Szukam jakiejś stacji, ze wskazaniem na Orlen. Jedną znajduję ale zamknięta. Chcę się czym prędzej znaleźć we Włocławku, tam musi jakaś być. Najpierw jednak długa, demotywująca, zimna, ciemna i mglista prosta przez las. Tam to już miałem dość wszystkiego. A na domiar złego jakiś batman mi się wyłonił z ciemności. Cały na czarno, żadnego odblasku, bo po co. Prawie wpadłem na dziada. Wreszcie jest Włocławek. A w nim oaza ciepła na tej bezkresnej zimnej pustyni - Orlen! Zapiekanek w nocy nie serwują ale są hot-dogi. W tym momencie nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, ważne że ciepłe. W połączeniu z ciepłem wewnątrz budynku i gorącą herbatą stawiają mnie one na nogi. Ubieram jeszcze ostatnią warstwę jaka została mi do ubrania, tj. drugie spodnie na wierzch i jestem gotów do dalszej walki. Przez miasto przelatuję niestety główną drogą, zahaczając tylko o jakiś podrzędny placyk. Rynku nie chce mi się szukać. Do Torunia jakieś 50km. Droga jest jedna. Prosta jak drut dwupasmowa krajówka. Z początku z upierdliwymi ścieżkami i zakazami dla rowerów, które na szczęście kończą się za miastem. Po drodze efektownie rozświetlone zakłady (widok podobny do rafinerii w Gdańsku). Dłużył się ten odcinek strasznie a kilometrów nie ubywało. Spać się chciało, ze 3 razy zatrzymałem się na standardowe 5min drzemki na przystankach ale skończyły się one siedzeniem z zamkniętymi oczami. Gdy z mgieł wyłania się świecący na czerwono Orlen postanawiam rozprawić się z sennością w drugi ze znanych mi sposobów - za pomocą energetyka. 2x0,33l. Pomogło :) Gdzieś tu do krajówki dołącza się autostrada i będą tak sobie szły równolegle przez następne 20km. Powoli zaczyna świtać, tj. czerń wymieszana z szarością i bielą zamienia się w biel wymieszaną z szarością. A potem w biel wymieszaną z bielą. Po drodze oglądam takie cudo i dłuższą chwilę zastanawiam się co autor miał na myśli. Nic nie wymyśliłem, jadę dalej, zastanowię się nad tym później. W czasie ostatnich km przed miastem po prawej towarzyszy mi ładny lasek. Szkoda że nie wiedziałem że kilkaset metrów za nim jest Wisła, może jakiś ładny widoczek by był. Tablicę "Toruń" osiągam o godz. 8.20, udało się! O Bydgoszczy rzecz jasna nie ma mowy, nie tym razem. Szukam więc najpierw stacji kolejowej. Bez problemów odnajduję niezbyt imponujący zabytkowy, otoczony torowiskami budynek, z parowozem - pomnikiem na placu. Kilka razy windami w te i w wte, kupuję bilety i mam niecałe 2 godziny na zwiedzanie miasta, odjazd 10.46. Z ciekawych rzeczy, kolejno: most. Bardzo długi, 6 przęseł, wg. Wikipedii 898m długości! (dla porównania te krakowskie mają raptem sto kilkadziesiąt metrów). Wisły za bardzo nie widać, wszystko tonie w mgłach. Pomnik z wielką kotwicą. Z rzeczy standardowych: rynek i ratusz. Na koniec rzecz najważniejsza: pomnik M. Kopernika. Wystarczy, chciałbym coś jeszcze zjeść na dworcu. Wracam po śladzie, na dworcu zapiekanka & herbatka, jakieś tam zakupy i odjazd. Podróż pierwszym TLK minęła bez przygód, zdrzemnąłem się, posłuchałem muzyki itp. Przesiadka na Wa-wie Zachodniej, planowo godzina czekania. Tymczasem pojawiały się kolejne komunikaty - opóźniony: 80, 90, 115, 120, 125, ostatecznie stanęło na 130 min :D Jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało bo gdzie mi się spieszy? Do pracy dopiero w pon. na 8. Jeździć po Warszawie już mi się nie chciało więc pospacerowałem sobie z rowerem po okolicach dworca. Pozwiedzałem warszawskie przejścia podziemne, tam to naprawdę można zabłądzić ;) Zjadłem zapiekankę (która to już? 4ta? i jeszcze 2 hot-dogi były) w ukraińskim barze prowadzonym przez miłą Ukrainkę, przy fajnej ukraińskiej muzyce. Ogólnie popatrzyłem sobie trochę na życie wielkiego miasta i sam tym tym życiem trochę pożyłem. Odjazd 17.15 (planowo 15.05 :D). W pociągu spora frekwencja i za bardzo podkręcone ogrzewanie. Podróż spędziłem więc na podłodze, w przedziale rowerowym, za to w towarzystwie miłych (i ładnych) turystek :) Na Głównym po 20tej a w domu koło 21szej.
Udana wycieczka, kolejne duże miasto zdobyte. Takie jesienne jazdy też mają swój urok. Pierwsze 300 jechało się dobrze, dopiero ostatnia setka mnie zniszczyła (fizycznie i psychicznie). Ale przecież dzięki temu satysfakcja ze zdobycia celu jest jeszcze większa :) Nawet ten opóźniony pociąg w sumie na plus, jedyne co na minus to Bydgoszcz odpuściłem. Ale ona nie mi nie ucieknie ;)
Reszta zdjęć: https://photos.app.goo.gl/xXMJDQXJRf1pWSPW2
0.05 (21.10) - ok. 21.00 (22.10)
2,133l energetyka, 1,5l wody smakowej, 0,75l izotonika, >1l herbatki
4 banany, 2 (duże) bułki z pasztetem, duże wafelki, duże delicje, małe pierniczki, 4 7days'y, 4 zapiekanki, 2 hot dogi, chipsy & herbatniczki
Nowe gminy:
Łódzkie:
Lutomiersk
Konstantynów Łódzki
Aleksandrów Łódzki
Zgierz - obszar wiejski
Zgierz - teren miejski
Parzęczew
Ozorków - obszar wiejski
Ozorków - teren miejski
Łęczyca - obszar wiejski
Łęczyca - teren miejski
Daszyna
Krośniewice
Nowe Ostrowy
Kujawsko - Pomorskie:
Lubień Kujawski
Kowal - obszar wiejski
Kowal - teren miejski
Włocławek - obszar wiejski
Włocławek - teren miejski
Lubanie
Waganiec
Raciążek
Aleksandrów Kujawski - obszar wiejski
Aleksandrów Kujawski - teren miejski
Wielka Nieszawka
Toruń
Kategoria ^ UP 2000-2499m, > km 400-499, Powrót pociągiem
komentarze
A co do diety, to troche ryzykowna...
Szacun za dystans! Teraz warto by odświeżyć mapę z zaliczonymi gminami ;)
fajny stanik se znalazłeś :D . Pogratulować dystansu i znaleziska :D