Przełom Dunajca, Czerwony Klasztor i Stara Lubovna
d a n e w y j a z d u
279.78 km
8.50 km teren
14:45 h
Pr.śr.:18.97 km/h
Pr.max:69.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3061 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Miało być lajtowo, a wyszło jak zwykle ;)
Wstępnym, bardzo luźnym i niezobowiązującym planem była
szosowa pętelka dookoła Gorców - w 2014
takie coś jechałem i z tego co pamiętam
220km wyszło. Czyli luzik :)
Wyjazd godzina 0.05. Standardowo, Wieliczka, Dobczyce,
Wiśniowa. Temperatura nie pamiętam jaka, a skoro nie pamiętam to pewnie nie
wyróżniająca się czyli 5 czy tam 10 stopni. Noc księżycowa. Śniadanie na
przystanku w Poznachowicach. W Mszanie drugie śniadanie, zaczyna świtać. Tu
skręcam na Zabrzeż. Pogoda póki co taka nijaka, tzn. pochmurno i raczej nie
ciepło. Uphill na przeł. Przysłop Lubomierski wszedł gładko bo i nie mogło być
inaczej, ten podjazd był wyzwaniem powiedzmy kilka lat temu ;) W Szczawie długa
pauza nad Kamienicą. Pogoda już nawet zaczęła się klarować ale na skrzyżowaniu
w Zabrzeży znów widać biały kołtun mgieł w dolinie Dunajca w który trzeba
będzie wjechać (zdjęcie). W Krościenku jestem koło 8.30 czyli widać jak bardzo
rekreacyjne było tempo :) Tu też relaks nad rzeką (przy okazji ujebałem
śnieżnobiałe oponki jakąś gliną...), szczęśliwi czasu nie liczą, więc się
zeszło ;) I wpadł mi do głowy pomysł niegłupi: że niby po co setny raz do tego
N. Targu jechać skoro nie byłem jeszcze nigdy pod Czerwonym Klasztorem
(rowerem)? Wobec powyższego obrałem kurs na Szczawnicę, Przełom Dunajca,
wspomniany Klasztor a potem gdzieś przez Słowację. Się zobaczy. Kilometrów na
pewno sporo ponad 220km plan będzie ale kto by się tym przejmował ;)
8mio chyba kilometrowy trakt brzegiem rzeki był bardzo
widokowy, opłacało się tu przyjechać. W dodatku turystów niewiele bo aura
ciągle jakaś taka wilgotna, może zgniła nawet bym powiedział (na szczęście
deszczu niet). Niesamowite wrażenie robiły pewnie 300m czasem metrowe, stalowo
szare skały wyłaniające się z nurtu rzeki, porośnięte gdzieniegdzie nie wiadomo
jakim cudem zakorzenionymi drzewami :O Pod Czerwonym Klasztorem koło 10tej.
Obowiązkowa fotka na tle Trzech Koron i myślę co dalej. No i wymyśliłem: Stara
Lubovna i przez Piwniczną do domu. Mijam Velki Lipnik (który wcale taki wielki
nie jest, zabita dechami dziura ;) ) i zaczyna się pod górkę. Znaczy się
przełęcz jaka pewnie. No i jest, 730m n.p.m., dobre i co. Szalony (prawie 70
było) zjazd i docieram do Lubovni. Już miałem jechać na rynek ale skusił mnie
znak: „w lewo Hrad jakiś tam, ileś tam km”. Zamki na Słowacji bywają efektowne więc chyba
warto zobaczyć. Asfaltowy podjazd, potem kawałeczek szlakiem, w końcu rower
górski mam ;) Nie wszystko udało się wciągnąć, opony ślizgały się po trawie. Zajechałem
pod samą bramę, obowiązkowa fotka z panoramą miasta na tle gór i w dół. Rynek
też warto zaliczyć, co by nie? Piknik trwał chyba z godzinę, tak że w drogę
powrotną ruszam koło wpół do trzeciej. Za miastem kolejna atrakcja, tj.
podjazd. W to mi graj, pewnie wpadnie kolejna przełęcz do kolekcji :) Droga
bardzo widokowa więc pauzy na fotki były pretekstem do odpoczynku, trochu gorąco
było. W końcu jest. Sedlo Vabec, 760m n.p.m. Tu też dłuższa pauza, kontemplacja
całego tego piękna jakie mnie otacza :O Piękna Gór. Siedziałem sobie na jakimś
betonowym fundamencie i cieszyłem się jak głupi do sera chyba przez pół godziny
:) Pora jednak się zbierać, zjazd sam się nie zjedzie ;) Trzeba mu pomóc. Ja
pomagałem mu jak mogłem ale 70ki nie było :/ Znowu te 68-69 jakoś... Ciągnął
się i ciągnął. Granica, Piwniczna. Zakupy, jakiś tam napój i chyba 25cm
średnicy drożdżówka. Jej ogrom docenił nawet starszy Pan, który przechodząc
obok, do żony w te słowa: „Jezu, jaka wielka drożdżówka!”. :D Coś tam odpocząłem
na ryneczku i domu jeszcze setka, z hakiem. Standardowo, bez żadnych kombinacji:
Old Sącz, New Sącz, Limanowa, Stare & Nowe Rybie, Łapanów, Gdów. Droga
znana i lubiana. W zasadzie nie wiem co o niej można więcej napisać, więc tak w
skrócie tylko: Podjazd na N. Sączem raczej ciężko wchodził, chwilę sobie odpocząłem.
Na zjeździe do Limanowej znów próbowałem pobić rekord prędkości ale znowu
„tylko” 60 ileś. Zachód Słońca za Limanową, ostatni cięższy podjazd, pod
kościół w Starym Rybiu. Na szczycie ostatnia kontemplacja widoków, ostatnie
czerwono-żółte tchnienie Słońca zza horyzontu. Ostatni (już naprawdę ostatni)
szalony zjazd w ciemnościach z lampką na full trybie. Odpoczynek pod pięknym
dębem w Łapanowie, Gdów i do domu. Znowu tak, jak często ostatnio mam. Że na
ostatnich kilometrach zamiast słabnąć rozpiera mnie energia O.o Chyba wiem o co
w tym chodzi. To coś siedzi w głowie a nie w mięśniach. W domu o godz. 0.30 w
dobrej formie.
Udana wycieczka, gór nigdy za wiele. To był dobry, rowerowy
dzień :)
Zaliczone szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502
Przeł. Wielkie Drogi 562
Przeł. Przysłop Lubomierski 750
Strananske Sedlo 730
Pasternik 555
Lubovniansky Hrad 630
Vabec 690
Sedlo Vabec 760
Litacz 652
Zdjęcia wyjątkowo w takiej formie:
https://goo.gl/photos/ALMyoyuS3BH57ugn8
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 13%
WYSOK MAX: 752
0.05 – 0.30
3,5l
4 bułki z szynką, 4 banany, 3 czekolady, wielka drożdżówka,
wafelek, energy bar
Serwis: mycie roweru, smarowanie łańcucha, regulacja hamulców, pompowanie opon, klejenie siodełka, wymiana łożysk sterowych
Kategoria ^ UP 3000-3499m, > km 250-299, Terenowo, Serwis