Pidzej prowadzi tutaj blog rowerowy

Droga jest celem

Oravsky Hrad

d a n e w y j a z d u 310.42 km 0.00 km teren 15:46 h Pr.śr.:19.69 km/h Pr.max:59.50 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2859 m Kalorie: kcal Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Sobota, 20 maja 2017 | dodano: 22.05.2017



Planem na dziś był brak planu. Tzn. uderzyć chciałem gdzieś na południe, jakieś Krowiarki, Zakopane czy coś w tym stylu. Ale bez jakichś ekstremów po pogoda niepewna (możliwe burze). Natomiast wskutek kilku spontanicznych decyzji wyszła fajna górska trzysetka, w tym ponad 100km po Słowacji :)

Wyjazd z małym poślizgiem, tj. 25 minut po północy. Na razie do Rabki a potem się pomyśli. Jak Rabka, to droga (najkrótsza ale i najfajniejsza) jest jedna: Wieliczka, Dobczyce, Wiśniowa, Kasina, Mszana. Przejechana dziesiątki razy ale nigdy mi się znudzi. Hopki Pogórza Wielickiego, zjazd w Dolinę Raby. Bardzo ciepła (jak na maj) noc: 12-15 stopni (o świcie 10). Tak to można jechać :) Dobczyce obwodnicą, w Wiśniowej pauza. Chyba do końca padł aparat :/ Ale miał prawo, kupiony (jako używany) 11 lat temu, za 2 albo 3 stówki ;) Reszta zdjęć będzie z komórki. Ale takiej współczesnej, więc zdjęcia podobnej jakości. Podjazd na przeł. Wierzbanowską / Wielkie Drogi na którym można się rozgrzać, a na zjeździe ochłodzić. Koło Mszany można dostrzec za plecami pierwsze oznaki brzasku. Tzn. niebo robi się coraz mniej czarne. Jedzie się bardzo sprawnie więc do Rabki dojeżdżam w dobrej formie, a jest po 4. Nieśpiesznie jedząc suchy prowiant cieszę oczy wstającym powoli dniem i zastanawiam się nad dalszym przebiegiem trasy. Stanęło na Słowacji, bo ileż można to Zakopane/Krowiarki męczyć. A więc: Jez. Orawskie, Zamek Orawski a może i Dolny Kubin. Się zobaczy. Krajową 7ką kieruję się na Chyżne. Widoki ładne (Babia, Tatry), ruch zerowy. Trochę tylko niepokoi pogoda - na wschodzie, za plecami czyste niebo a tam gdzie jadę spore zachmurzenie. W Jabłonce jakieś tam zakupy. Słowackich pieniędzy rzecz jasna nie mam, nawet nie wiem jaką oni tam mają walutę :D W Chyżnem na liczniku wybija setka, czas: po siódmej. Dłuższy popas na opuszczonym przejściu granicznym. W międzyczasie wypogadza się, to dodaje otuchy. W ruch idą krótkie ciuchy jak i krem z filtrem. Tak przygotowany punkt 8 ruszam w nieznane, na podbój Słowacji :) Po kilku km bardzo przyjemnej drogi na poboczu wyrasta znak który budzi pewien niepokój - że niby droga ekspresowa za 1000m... Na szczęście okazuje się że to tylko obwodnica Trzciany i można przejechać przez centrum (przez które i tak bym przejechał, coby zaliczyć ryneczek). Kilka zdjęć, chwila wytchnienia na ławeczce. Ryneczek zaliczony, można jechać dalej. Kończy się Trzciana, zaczyna Twardoszyn. Jedno miasto praktycznie przechodzi w drugie. Tutaj rynek ładniejszy, bo więcej zieleni. Uwagę zwraca coś będące skrzyżowaniem Wielkanocnej Palmy / wiechy budowlanej (zdjęcie). Tzn wysoki (z 20m) drewniany maszt z choinką na szczycie O.o Kilka takich dziś zobaczę, pewnie jakieś święto państwowe/kościelne. Co kraj to obyczaj. Tu też postanawiam że jadę pod Zamek a nie tylko okrążyć jezioro. Słońce nieźle już przypieka, w porywach ze 27-28 było. Kilometry szybko mijają na podziwianiu górskich, nieznanych krajobrazów i czytaniu śmiesznych Słowackich nazw, napisów itp. :) Znowu ekspresówka z możliwością objazdu i koło wpół do 11tej mym oczom ukazuje się tytułowy zamek. A dokładniej najwyższa, najbardziej imponująca jego część, dosłownie przyklejona do skały :O 112m nad lustrem rzeki Oravy, według internetów. Wrzucam coś na ząb, jakaś sesja zdjęciowa (długo musiałem czekać aż trafi się ktoś kto zrobi mi zdjęcie - mały ruch). I podejmuję decyzję żeby zaatakować Dolny Kubin, 10km w jedną stronę. Miasto, choć nieduże to efektowne. Zjazd wysoką estakadą, otoczone górami, z blokowiskami przylepionymi do wzgórz a oś widokowa rynku skierowana centralnie na Wielki Chocz (ponad 1600m n.p.m., góra wyższa od takiego np. Pilska!). Chciało by się dłużej posiedzieć, nacieszyć tą chwilą "bycia w górach" ale zaczęło się chmurzyć. Tzn chmury zaczęły przybierać inne niż białą barwy. Koło południa zbieram się więc w drogę powrotną. 10km po śladzie. W Podzamoku momentalnie ochładza się o jakieś kilka stopni! To dobrze i źle zarazem. Dobrze, bo lżej będzie jechać. Źle bo może jaka burza idzie :/ Kierunek na razie Namiestów. Bardzo fajna, górska droga z serpentynami a wdrapać trzeba się na ponad 800m. Nie ma lekko. Widoki z przełęczy wynagradzają jednak wszelkie trudy - usiane mleczami łąki, miasteczka w dolinach, horyzont zamykają góry a to wszystko przykryte coraz groźniej wyglądającymi chmurami. Szybki zjazd, kilka pomniejszych wsi i jest Namiestów. Typowe Słowackie, senne miasteczko, z tą jednak różnicą że położone nad jeziorem. Tu ochłodziło się o dalsze kilka stopni (do 17) jak też wzmógł się silny wiatr. Który będzie mnie hamował aż do granicy, przez ładnych kilkanaście km. Wespół z siłą grawitacji, bo droga powoli lecz konsekwentnie pnie się do góry. Wlokły się te kilometry strasznie a pogoda coraz bardziej niepewna. Tak coraz bardziej biało się robiło, ni to chmury ni mgła. A ja zastanawiałem tylko się kiedy lunie. Cały czas wypatrywałem potencjalnych schronień typu wiaty autobusowe, sklepy, od biedy ganki domów. Na szczęście póki co o takie obiekty nietrudno bo teren raczej zabudowany. Doszukiwałem się też kropel deszczu na nadjeżdżających z naprzeciwka samochodach ale te są suchutkie. Zabudowania kończą się, zaczyna kilkukilometrowy odcinek przez las a ja chcę jak najszybciej dotrzeć do granicy, tam na pewno znajdzie się kawałek dachu w razie czego. 16.35. Wreszcie jest. Przełęcz Glinne (znów ponad 800m), wielki budynek - wiata dawnego przejścia granicznego, jakiś maszt i inna infrastruktura. Ale ja nie o tym chciałem. O pogodzie raczej. Bo warun był bardzo ciekawy :) Jeszcze bardziej biało a jeszcze silniejszy wiatr gnał te białe kłęby, obłoki czegoś tuż ponad ziemią O.o Magicznie to wyglądało, chwilę tam zabawiłem, nawet filmik nagrałem. 11 stopni było. Ubrałem się nieco i puściłem w dół, prawie 60 wycisnąłem. Korbielów, Jeleśnia. Już trochę znane okolice, byłem w 2013, w czasie wycieczki na Pilsko. Odpocząłem pod słynną, zabytkową karczmą i ruszyłem dalej, bokami na Suchą. Po drodze podjazd na 600m ale ogólnie leciało się fajnie, bo wiatr który hamował teraz pomaga. W Suchej jeszcze sucho ;) Może kilka kropli spadło i się rozmyślił ktoś tam na górze. Wciągnąłem energy-bara, jakieś picie kupiłem i na Sułkowice. Niedługo będzie zmierzchać. Ciągle nie pada O.o Ostatni cięższy podjazd, na przeł. Sanguszki (ok. 450m). Nie powiem, trochę już dość miałem. Na szczycie zachód Słońca (umowny, bo Słońce zaszło za chmurami tak koło 15tej ;) ). Centralnie na przełęczy zaczęło też wreszcie padać :) Teraz to se może, do domu rzut beretem :P Szybki, acz nie szalony (mokro) zjazd. Sułkowice. Coś tam kapie, na szczęście nie za mocno. Pod pomnikiem wciągam ostatnie zapasy i do domu. Pada ale da radę wytrzymać. Kawałek krajówką, potem bokami przez Wolę Radziszowską. Tu trochę mocniej padało, kurtka zaczęła przesiąkać. Wreszcie Skawina, teraz to mi już bez znaczenia, niech se pada, za godzinkę będę w domku popijał piwko przy obiedzie :) I tak też się stało. Dowlokłem się o 23.20. Nieźle się zmordowałem.

Udana wycieczka, tak spontanicznie ta Słowacja wyszła. Pogoda nawet wytrzymała. Wpadło trochę nowych, nieodwiedzonych jeszcze miast i gór (przełęczy). Słowacja piękna kraina, taka bardziej "dziewicza", tzn. mniej zurbanizowana od Polski. Na pewno jeszcze nie raz tam uderzę. Minus jest taki że przy niepewnej pogodzie tak jak dzisiaj trochę strach jechać. Bo np. zdarzają się 10km odcinki bez kawałka wiaty autobusowej, nie ma gdzie się schronić przed deszczem/burzą. Ale z drugiej strony jest ta odrobinka adrenaliny, to też dobrze ;)

Zaliczone szczyty:
Przeł. Wierzbanowska 502
Przeł. Wielkie Drogi 562
Łysa Góra 549
Przeł. Bory Orawskie (Spytkowicka) 709
Sedlo Príslop 808
Pol'any 734
Sedlo Hliny 804

Przeł. Glinne 809
Przeł. Sanguszki 480


Standardowa pauza w Wieliczce


Wiśniowa


Na przeł. Wierzbanowskiej


Zaczyna się przejaśniać




Podziękowania dla nadjeżdżającej ciężarówki za doświetlenie twarzy ;)


Odpoczynek w Rabce


Niestety zamknięty


DK7. Jak widać ruchu nie widać ;)




Rzut oka za plecy. Najwyższy szczyt to chyba Luboń Wielki




Jest i Babia


Jak i Tatry


Zakupy w Jabłonce


Jeden z piękniejszych dziś widoków


Babia raz jeszcze


Słowacja wita




Na szczęście jest alternatywa


W Trzcianie


Rynek tamże


Blokowiska wyrastające spośród pól, typowy widok na Słowacji


Twardoszyn


Wspomniana ozdoba


Słowackie klimaty


Słowacka rieka






Słowackie drogowskazy


Słowackie to i tamto




Ciekawa górka :)




Boczniejsza droga do Oravskiego Podzamoka




Oto i jest! Robi wrażenie, w Polsce takich nie ma.


Zamek Orawski


I jeszcze jedno, bo czemu by nie?




Zjazd do Dolnego Kubina


A na wprost Wielki Chocz!




Przejazd przez miasto










Rynek z imponującym widokiem na Wielki Chocz


A tymczasem zaczyna się chmurzyć. Komu w drogę temu czas.




Z powrotem pod Oravskim Hradem


Centrum miejscowości


Znaki zawsze na wyrost, tyle to tam nie było


Co nie znaczy że było lekko


Bo nie było ;)


Fajne serpentyny, widoki i perspektywa zbliżającego się zjazdu rekompensowały jednak wszelkie trudy






:D


Dla takiej panoramy warto było się tak męczyć :)




Tylko kłębiące się chmury nieco zakłócały tę sielankę








Całe łąki, całe łany mleczy. A ja byłem cały oblepiony tym żółtym pyłkiem :D


Mniej zadbana miejscowość


Tam


W Namestovie






Żółty pyłek z mleczy oblepiał wszystko


Ale urwał :O


Jeszcze selfie z jakimś groźnym Panem




Tam mogło lać


Jezioro Orawskie. Tylko tyle go dziś widziałem.


Tam sytuacja również nie przedstawiała się najlepiej




A tera tu


Ciągle jakby pod górkę


Ciekawe co za święto


Pogoda coraz gorsza


I gorsza




A tu tymczasem koniec cywilizacji!




Wpadło dziś trochę nowych przełęczy










Na granicy. Na zdjęciu tego za bardzo nie widać ale warunki były naprawdę ciekawe O.o

Tuta filmik.








Z powrotem na Ojczystej Ziemi. Gdzieś w Korbielowie.


A to w Jeleśni




13% było. Ale jakoś udało się wciągnąć na średniej tarczy, i to bez jechania zakosami :)






W Suchej Beskidzkiej


Małe wspomaganie


Charakterystyczny most na Skawie, na obwodnicy Zembrzyc.


Przeł. Sanguszki z równie charakterystycznym obeliskiem. Zaczyna padać.


Sułkowice, trochu pada.


Ileś tam ciemnych, zimnych i mokrych kilometrów dalej. Skawina.


Tego typu fotka to chyba będzie mój nowy standard przy każdej długiej trasie :)

NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 13%
WYSOK MAX: 777
00.25 - 23.20
3,5l
5 bułek z pasztetem, 5 bananów, 4 czekolady, baton energetyczny


Kategoria ^ UP 2500-2999m, > km 300-349


komentarze
Pidzej
| 05:04 środa, 21 czerwca 2017 | linkuj Dzięki za miłe słowo i wyjaśnienie :)
Greger
| 19:55 wtorek, 13 czerwca 2017 | linkuj Super trasa i świetny blog! A co do tychże ozdób to są to moje. Jak się zaczyna wiosna to Frycki, Czesi i Słowacy stawiają takowe moje w swoich miejscowościach i świętują, bo czemuż by nie świętować... Pozdrawiam!
Pidzej
| 07:02 wtorek, 13 czerwca 2017 | linkuj Dzięki :)
A co do odblasków to kilka mam: na sakwie, pedałach, na kasku i opaski na nogach. Do tego wreszcie kupiłem kamizelkę odblaskową, będę czasem używał.
Gość | 21:39 piątek, 26 maja 2017 | linkuj Robisz fajne wycieczki, ubieraj się tylko bardziej odblaskowo - zadbaj o swoje bezpieczeństwo :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ylwul
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]