Wigilijna przejażdżka
d a n e w y j a z d u
67.68 km
0.00 km teren
03:40 h
Pr.śr.:18.46 km/h
Pr.max:36.50 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:518 m
Kalorie: kcal
Rower:Nawijacz asfaltu/szlakopomykacz własnej roboty (archiwalny)
Z przygodą ;)
Wyjechałem dość wcześnie, koło 11tej aby zdążyć na Wigilię. Plany na dziś miałem takie: Skawina, Tyniec, Las Wolski + coś po mieście. I tak też pojechałem: Bieżanów, Kurdwanów, kawałek Zakopianką (chodnikiem oczywiście, wolałem nie ryzykować), za węzłem w Opatkowicach boczną drogą na Skawinę. Za miastem jest nawet odrobina śniegu i od razu lepiej to wygląda. W Skawinie chciałem coś odpocząć ale ławki mokre więc od razu na Tyniec. Na przystani żywej duszy, poza mną 2 łabędzie i stado kaczek (zanim zdążyłem zrobić zdjęcie to się wystraszyły i odpłynęły). Było bardzo klimatycznie, w lecie ciężko tu o taki spokój. A i ławeczka sucha, zjadłem więc (zamarzniętą na kamień) czekoladę, zrobiłem parę zdjęć i w drogę. Ziemia zmrożona, więc koło kładki udało się nie utonąć w błocie. Natomiast w Lesie Wolskim było wręcz magicznie :) Im wyżej tym bardziej biało! Tzn. śniegu/szronu niby niewiele ale wystarczająco dużo żeby poczuć że to zima a nie jesień :) Do tego pustki. Rowerzysty żadnego, widziałem tylko kilku biegaczy (i jedną, uroczą biegaczkę ;) ). Droga miejscami zalodzona, jechałem więc bardzo ostrożnie, co chwilę "badając" tylnym hamulcem poziom śliskości. Do szaro-burego Krakowa zjechałem "po kostce". A tak naprawdę to po nowiutkim asfaltowym dywaniku. Trochę szkoda, ten odcinek z kocich łbów miał swój urok. A poza tym co jakiś czas na tym podjeździe badałem stan swojej kondycji na tzw. "Czasówce do ZOO" (mój rekord 7min. 40sek.), więc teraz stracę porównanie :/ Potem poniosło mnie gdzieś za Bronowice (pierwszy raz obejrzałem nową galerię). I tutaj, na bocznej uliczce miała miejsce owa przygoda ;) Mianowicie gleba :/ Zakręt okazał się ostrzejszy niż się zapowiadał ;) Nie było przed nim żadnego znaku, a zakręt o jakieś 150 stopni, widoczność też zerowa (ogrodzenie)! Chciałem się w nim zmieścić, za mocno skręciłem a droga mokra i poleciałem na lewą stronę. Szybka ocena strat - wygięty koszyk na bidon, jeszcze bardziej zdarty róg i solidnie obite kolano. Czekając aż przestanie trochę boleć zrobiłem dokumentację fotograficzną miejsca zdarzenia :D I powoli potoczyłem się dalej, nawet dało się jechać. Krowodrza, Czyżyny, Płaszów i do domu.
Kroiło się na tą glebę od dawna, bo ostatnią zaliczyłem w styczniu 2015. Niby fatalnie taka gleba w Wigilię. Nie martwi mnie to jednak, bo w drodze powrotnej, na al. Dygasińskiego drogę chciał mi przebiec czarny kot. Ale w ostatniej chwili się zatrzymał :) To dobry omen :) A póki co tylna część kolana i górna część łydki boli tak że ledwo chodzę :/ A mam jeszcze trochę km do przejechania w tym roku.
Zaliczone szczyty:
Ostra Góra 341
Sowiniec 358
Kościół w Kosocicach
Nad A4
Za miastem odrobina śniegu/szronu
Na rynku w Skawinie
Widoczek na elektrownie w Skawinie
Kaczki na przystani
Klasztor w Tyńcu
Przystań tramwaju wodnego
Łabędź
Dwa łabędzie
Widoczek na Wisłę, w kierunku morza...
...i w kierunku gór.
Wisła z kładki w Tyńcu
W Lasku Wolskim
Im wyżej tym bardziej biało :)
Pod kopcem
Najbardziej biało było tu
Galeria Bronowice
Miejsce gleby. Jechałem z lewej strony
Wygięty koszyk
Jeszcze bardziej obdarty róg
"Drops" czyli Kraków Arena ;)
Powrót Nowohucką
Takie tam
EC w Łęgu
I fabryka kabli w Płaszowie
Nie wchodzić, nagość & krew :D
NACHY SREDN: 3%
NACHY MAX: 13%
WYSOK MAX: 362
11.10 - 15.55
czekolada
Kategoria > km 050-099, Zimowo
komentarze
Fajnie że czasie jednej wycieczki możesz złapać zarówno zielone trawy jak i zupełnie białe lasy. A Lasek Wolski miło wspominam - można się było tam zmęczyć.